Aż się trochę dziwię, że FS to wydała, bo raczej nie pasuje do ich profilu.
Czemu? Moim zdanie książka Dablju wpisuje się w styl FS i jest pozycją która w bardzo dobrym stylu realizuje założenia tego profilu. Rozumiem przez to między innymi odchodzenie od formy tradycyjnej fantastyki na rzecz modelu bardzej chybrydowego (w dyskusji DOS nad FS o tym było) czy chociażby metamedialność (na co zwróciłem uwagę pisząc w temacie o komiksowej wyobraxni autora). A także to że "Głową w Mur" to w dużej mierze dośc proste ale wciągająco zrealizowane historie. Dlatego nie dziwie się wydania tej książki akurat w FS.
ps - przy niewielkiej odrobionie złej woli da się odczytać twoją wypowiedx jako "niezłe ksiązki nie są w profilu FS".
ps - przy niewielkiej odrobionie złej woli da się odczytać twoją wypowiedx jako "niezłe ksiązki nie są w profilu FS".
a tak nie jest?
Poza tym pierwsze słyszę, żeby profilem FS było odchodzenie od formy tradycyjne fantastyki na rzecz modelu bardziej hybrydowego, cokolwiek to ma oznaczać.
Ja raczej widzę ich profil jako: przyślij co masz na 99% wydamy, cokolwiek i oczymkolwiek to będzie.
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
ps - przy niewielkiej odrobionie złej woli da się odczytać twoją wypowiedx jako "niezłe ksiązki nie są w profilu FS".
a tak nie jest?
To że duża cześc oferty Fabryki to wydawnictwa budżetowe i zwykłe chałutry, nie oznacza że taki jest ich profil. Raczej kwestia koincydencji niż korelacji - FS wydaje książki często abstrahując od ich poziomu a skupiając się na profilu. Mylenie profilu wydawnictwa z umownym poziomem to moim zdaniem krzywdzące uproszczenie. Zwłaszcza gatki-szmatki w stylu "poziom FS" nie wnosza nic do dyskusji i wydaje mi się sa krzywdzące dla wielu autorów którzy wydali tam coś sensownego w własnie w takiej konwencji którą możnaby podciągnać pod cechy FS.
Tomasz napisał/a:
Poza tym pierwsze słyszę, żeby profilem FS było odchodzenie od formy tradycyjne fantastyki na rzecz modelu bardziej hybrydowego, cokolwiek to ma oznaczać.
Wydaje mi się że dałem wskazówke "cokolwiek to ma oznaczać" poprzez odnosnik do dyskusji DOS o FS. Wystarczyło się zainteresować. Przez dobrą wolę cytuję:
Dukaj napisał/a:
Na bodaj setkę powieści wydanych przez FS tylko kilka rozgrywa się w warunkach klasycznej fantasy: "Śmierć magów z Yara" czy "Tropem Xameleona" Dębskiego, "Wąż Marlo" Wrońskiego, "Ognie na skałach" Ziemkiewicza, "Prawo śmierci" Jacka Dąbały; i nie były to, łagodnie mówiąc, przeboje wydawnicze. Regułą jest miksowanie elementów fantasy, SF i horroru - Grzędowicz z "Panem Lodowego Ogrodu" i "Popiołem i kurzem" może także pod tym względem zostać uznany za autora sztandarowego. W różnych proporcjach ingrediencji ta mieszanka działa w "Nocarzu" Kozak, "13 aniele" Kańtoch, książkach Ćwieka, żeby nie sięgać dalej (tzn. np. do "Achai" Ziemiańskiego). Mamy tu fantasy-horror w fabularnej konwencji sensacji, fantasy-SF, horror-kryminał itd. Przy czym nie jest tak, że Polacy zupełnie już nie piszą czystej SF czy czystej fantasy - ale z takich czy innych przyczyn wydają je raczej w Runie albo Supernowej. Myślę więc, że można tę cechę uznać za jeden z kluczowych wyróżników szkoły FS. (Nawet serię przekładów fantastyki słowiańskiej zaczęła ona od takich właśnie powieści Zambocha)."
Znam rozmowę DOS o Fabryce. Ale mnie akurat tutaj Dukaj nie przekonuje. Bo czystogatunkowej fantastyki się prawie nie pisuje. Profil wydawnictwa to coś więcej. Wyraziłem się lekkceważąco o FS bo moim zdaniem nie mają profilu. Lecą z wydawaniem czego się da, co ludzie piszą.
Teraz wznowili "Zabijcie odkupiciela" jak to się ma do zarysowanego przez ciebie za Dukajem profilu? a książki Komudy? A książki Piekary? A wypociny Pilipiuka? A książki Wrońskiego? A ten nowy Domagalski czy jak mu tam, o Krzyżakach? A wznowienia różnych tytułów, np. opowiadań Ziemkiewicza?
Nie ma sensu wyszukiwać profilu na siłę.
Kiedyś FS miała jeszcze pomysł na serie wydawnicze, np. tych młodych autorów, tak się pojawiła Kańtoch, Twardoch, Wroński i paru innych.
Wyraźny profil to ma MAG z podziałem na serie Ucztę wyobraźni itd, Solaris z klasyką i rubieżami, czytelne, jasne, oczywiste.
Ale znowu nie na temat gadamy.
To na temat: Przy okazji kolejnej rocznicy Powstania Warszawskiego zabrałem się za ksiązkę Władysława Bartoszewskiego "Dni Walczącej Stolicy", na podstawie serii audycji radiowych, opisujących powstanie dzień po dniu. Mam ambicję powoli sobie czytać każdego dnia odpowiadającym mu dniu powstania. Zobaczymy czy wytrwam.
Odrobiłem się wreszcie też z robotą, bo nawet weekendy miałem zawalone pozwami, apelacjami itd, to znów z przyjemnością zasiadłem do "Lodu". Do końca tygodnia powinienem skończyć.
Poczytuję też po trochu Silverberga "Zamek Lorda Valentine'a" i całkiem mi się podoba, takie na razie lekkie.
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
Drukarczyka? Jakieś dwa, trzy lata temu kupiłem pierwsze wydanie za 1,50zł (słownie: jeden złoty pięćdziesiąt groszy) w taniej książce. O, nawet mam teraz w ręku. Wyd. Stalker 1992 i cenowa naklejka 1,50zł
Aby nie zostać zniechęconym do VanderMeera chwyciłem po TRZYNASTKĘ Richarda Morgana. Jak to u niego, czyta się dobrze. I w końcu coś nowego a nie odkurzanie szuflady jak SIŁY RYNKU.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Przeczytałam Sprzysiężenie Czerwonego Wilka Roberta Reddicka i mam wrażenia. Różne. Najbardziej dojmujące jest takie: tłumacz, a następnie redaktor i korektor zrobili wszystko, aby popsuć czytelnikowi odbiór książki. Wiem, to bardzo ostra ocena i zakładająca świadome działanie na niekorzyść, ale... no, nie mogę inaczej. Akcja książki dzieje się w przeważającej części na żaglowcu, oczywiste jest zatem, że żeglarska nomenklatura będzie w użyciu. I co? Otóż z przekładu, redakcji i korekty książki wynika, że żadna z tych osób nie zadała sobie trudu, by poznać żeglarską terminologię. Gdyby zadała sobie taki trud, to by wiedziała, że nie można się "rzucić z dzioba" (s. 338), tylko z dziobu, że nie można "postawić żagli na grocie" (s. 324), tylko na grotmaszcie, bo grot to nazwa żagla, że nie ma nic dziwnego w tym, że zwiniętych marsli nie wypełnia wiatr (s. 421), że facet, który na żaglowcu zajmuje się dbaniem o stan żagli, to nie krawiec (s. 268), tylko żaglomistrz... itd. Zresztą ten krawiec dokopał mi najbardziej, bo nijak go do załogi nie potrafiłam dopasować - przez dłuższy czas myślałam, że to członek świty jednego z podróżujących statkiem notabli i za nic nie mogłam pojąć, dlaczego wtrąca się w sprawy załogi. Wiem, to wszystko są drobiazgi, ale z tych drobiazgów rośnie piramida, której ani przeskoczyć, ani obejść... właśnie takie drobiazgi zepsuły mi lekturę. I przesłoniły całkowicie fabułę i kreację bohaterów, do tego stopnia, że nie jestem w stanie ocenić książki.
Edit: Uspokoiłam się. Wycofuję to o świadomym działaniu na niekorzyść. Przegięłam. Ale nie zmienia to w niczym moich wrażeń z lektury - niestety, takie niedoróbki straszliwie psują odbiór tekstu.
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Północna granica Kresa. Bardzo opornie idzie, nie lubię takich stricte żołnierskich opowieści chociaż nie da się ukryć, że powieść napisana jest sprawnie, a że jest też krótka, to będę brnął do końca. Może się coś odmieni po drodze.
_________________ Znalazłem swoją religię, nic ponad książkę nie wydawało mi się ważniejsze. Bibliotekę poczytywałem za świątynię.
J-P.S.
Łaku, zgadzam się z Tobą, że większość książek FS to takie miszmasze gatunkowe i w tym świetle "Głową w mur" wpisuje się w profil wydawnictwa. Natomiast w książce jest spore natężenie dziwnych słów, rozbudowanych porównań itp, które nie występują nawet u największych gwiazd FS. I choć na płaszczyźnie zamysłu, a także faularnej, jest to książka zgoda w dużej mierze z profilem, to strona językowa może sprawić, że część osób może się do lektury zniechęcić już po pierwszych stronach.
Czytam Lalę Jacka Dehnela - cóż za przepiękna proza! Romulusie, jeszcze raz dziękuję za polecenie tego autora.
Książka to zapis opowieści, anegdot rodzinnych, przedstawionych w bardzo fajnej formie - rozmowy wnuka (autora) z jego babcią, przerywanej od czasu do czasu komentarzami autora. Dzieje rodziny nie są przedstawione chronologicznie, nic z tych rzeczy. Poszczególne opowiastki zakotwiczone są w różnych epokach (mimo wyraźnych wysiłków autora, aby wprowadzić choćby pozory uporządkowania) i przez to brzmią jeszcze bardziej autentycznie - anegdotka o panu X kojarzy się z opowieścią o pani Y i tak dalej... Autentyzm tych opowieści podnoszą uwagi "bieżące" na temat kawy, konfitur, obrazów - podczas lektury miałam wrażenie, że jest mi dane osobiście w tej rozmowie uczestniczyć. Tym bardziej, że nie jest to sztuczny dialog... absolutnie. Są drobniutkie szpileczki, malusieńkie uszczypliwostki, ale wszystkie dowcipne (naprawdę dowcipne, zero stylu Benny'ego Hilla) i delikatne. A całość narracji przesycona jest wprost miłością. Pięknie wyszło Dehnelowi to ocalenie od zapomnienia.
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Summer Knight - czwarty tom cyklu o Harrym Dresdenie ("Rycerz Królowej"?). Przeczytałam to po długiej przerwie, jaką sobie zafundowałam po paskudnym trzecim tomie. Gdybym nie kupiła tej książki razem z poprzednimi, nigdy bym nie wróciła do Dresdena... a szkoda, bo czwarty tom to najlepsza dotąd część cyklu. Intryga nie jest tak prosta jak w pierwszym tomie i nawet potrafi zaskoczyć, a to, co denerwowało w drugim i czwartym - użalanie się nad sobą Dresdena - zniknęło całkowicie. Harry Dresden nie jest już emo!
Planuję w najbliższym czasie przeczytać piąty tom.
Żałuję tylko, że cykl ewidentnie koncentruje się na przeszłości Dresdena i całkowicie fantastycznej wojnie, podczas gdy ja miałam ochotę na zwykłe przestępstwa popełnione przy użyciu magii, bez angażowania wielkich przeciwników z Faerie i mieszania do tego przeznaczenia / tragicznej przeszłości głównego bohatera itd itp.
The Pirate King R.A. Salvatore'a, długo oczekiwana druga część trylogii Transitions! W roli głównej oczywiście uwielbiany przez masy Drizzt Do'Urden :D
RAS się rozkręca. Gdyby ta książka miała czcionkę MAGa, miałaby pewnie z 600 stron.
Fabuła, o dziwo, jest zaskakująco dobra (jak na Forgotteny). Zakończenie także jest świetne - wyobraźcie sobie, że ginie postać (z dobrej strony), która wystąpiła w więcej niż jednej książce! Wrócił jeden z moich ulubionych bohaterów RAS zrobił niezłe przegrupowanie w tym tomie. Całkiem możliwe, że po Transitions naprawdę zajdą poważne zmiany w drizztonowelach.
Książka definitywnie jest jedną z lepszych z drizztów, ale pewnie nie spodoba się fanom przygody. RASowi nie wychodzi ambitne pisanie. Czyta się to jak siano.
Żeby nie było spamu: czytałam Kłamstwa Locke'a Lamory, ale jakoś mnie nie "wciągło", dlatego sięgnęłam po Galerię złamanych piór Kresa. I cóż powiedzieć - strony same lecą.
_________________ "Nie tak to trudno zostać filozofem, jak waszmość pan rozumiesz: chwal tylko, co drudzy ganią, myśl jak chcesz, byleby osobliwie,
kiedy niekiedy z religii zażartuj, decyduj śmiele a gadaj głośno; przyrzekam, iż ujdziesz wkrótce za wiellkiego filozofa..."
"Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki" Ignacy Krasicki
W końcu przeczytałam zeszłoroczną antologię Nowe idzie. Wrażenie zrobiło na mnie (kolejność przypadkowa) "Przenicowanie" Killiana, "Harpunnicy" Miszczaka, "Więcej niż słowa" Rogoży, "Wyspa" Skalskiej, "Oko Cyklonu" Majki i "Najpiękniejsza historia wszystkich czasów" Wegnera. Każde czym innym - tematyką, klimatem, nawiązaniami do mitów... A Zbierzchowski mnie kupił jednym zdaniem: "Wszyscy ludzie są opętani, a siła opętania zależy od rozmiarów duszy.".
A teraz nastał czas lektury Opowieści z meekhańskiego pogranicza Wegnera. Po lekturze pierwszego opowiadania jestem zadowolona - autor mnie zaskoczył, nie oczekiwałam takiego wyjaśnienia zagadki nagłego szaleństwa Shadoree. No nic, pierwsze koty za płoty, zobaczymy jak będzie dalej.
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
A Zbierzchowski mnie kupił jednym zdaniem: "Wszyscy ludzie są opętani, a siła opętania zależy od rozmiarów duszy.".
Bardzo tanio... i nawet bez promocji.
"Nowe idzie", lecz daleko nie dojdzie.
To znaczy że jak: im większa dusza, tym większe opętanie czy na odwrót?
"Amber" niekwestionowanego Mistrza Fantasy - Rogera Zelaznego. Ech, gdzie te czasy kiedy autorzy pisali: zwięźle, rzeczowo i na temat, bez lania wody i rozpisywania się ponad miarę ludzkiej wytrzymałości i cierpliwości czytelniczej... Lata mijają i w dalszym ciągu nie widać nikogo, kto byłby w stanie dorównać Zelaznemu siłą wyobraźni/bogactwem pomysłów w połączeniu z fajnym stylem zabarwionym lekkim, niewymuszonym poczuciem humoru. Czyta się!
A Zbierzchowski mnie kupił jednym zdaniem: "Wszyscy ludzie są opętani, a siła opętania zależy od rozmiarów duszy.".
Bardzo tanio... i nawet bez promocji.
A Ty tak nie masz? Że czytasz, czytasz i nagle, kompletnie znienackowo, łapiesz jedno zdanie, jeden akapit, który sprawia, że sięgasz po kolejne książki tego samego autora.
ASX76 napisał/a:
"Nowe idzie", lecz daleko nie dojdzie.
Już doszło. To jest IMHO bardzo ciekawa antologia - większość opowiadań przypadła mi do gustu, a to nieczęsto się zdarza.
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
"Amber" niekwestionowanego Mistrza Fantasy - Rogera Zelaznego.
Chyba czytaliśmy inne książki.
ASX76 napisał/a:
Ech, gdzie te czasy kiedy autorzy pisali: zwięźle, rzeczowo i na temat, bez lania wody i rozpisywania się ponad miarę ludzkiej wytrzymałości i cierpliwości czytelniczej...
Jasssne - o ile zapomnimy o nużących i rozciągniętych na kilka kartek opisach podróży. Dla mnie to był koszmar. Flaki z olejem. Jakby je wyciąć to książka zyskała by na jakości, a jednocześnie odchudziłaby książkę o 1/3 i dobrze by sie stało.
ASX76 napisał/a:
Lata mijają i w dalszym ciągu nie widać nikogo, kto byłby w stanie dorównać Zelaznemu siłą wyobraźni/bogactwem pomysłów w połączeniu z fajnym stylem zabarwionym lekkim, niewymuszonym poczuciem humoru.
Niewymuszone poczucie humoru? - nie spotkałem tego zjawiska w "Amberze", ale widocznie styl Zelaznego trzeba lubić. Ja nie lubię.
ASX76 napisał/a:
Czyta się!
Nie czyta
_________________ "Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois
Niewymuszone poczucie humoru? - nie spotkałem tego zjawiska w "Amberze", ale widocznie styl Zelaznego trzeba lubić. Ja nie lubię.
Chyba rzeczywiście czytałeś inną książkę Kroniki Amberu zawsze były - w moim odczuciu - tak lakoniczne, że aż suche. Zawierały minimum słów wymaganych do przekazania tego, co się dzieje. Humor bardzo mi odpowiadał. Zastanawiam się nawet, czy nie przeczytać Amberu jeszcze raz...
Kroniki Amberu to dziwny cykl. Czytałam potem kilka odrębnych powieści Zelaznego i tylko "Widmowy Jack" okazał się znośny. Lipa, zupełnie jakby Amber napisała inna osoba
Streszczenie The Pirate King poleciało na pm do Ari.
Wróciłam do czytania Ruckleya. (Bloodheir) Trochę (bardzo) mi nie odpowiada fakt, że jeden z graczy okazał się być rekinem wśród płotek. Miałam nadzieję na równiej rozłożone siły.
Kroniki Amberu zawsze były - w moim odczuciu - tak lakoniczne, że aż suche.
Najlepsze były opisy epickich bitw Zelaznego typu "to tu straciliśmy dwie setki, tam cztery, później jeszcze tysiąc gdzieś przepadł, ale w końcu cztery tysiące naszych pokonały sześś tysięcy ich" czy coś w ten deseń. Amber to dość fajny cykl, ale niekiedy dla mnie zbyt przygodowy, typu "DEMON NA ZAMKU, JEST QUEST" (początek "karabinów avalonu") itp
Ja skończyłem 2 pozycję Podziemia Venis i Trudno być Bogiem Strugackich. Obie są niesamowite i każda za co innego. Podziemia głównie za niesamowity język jakim zostały napisane. Za Bohaterów jakich stworzył Autor. Trudno być Bogiem to wile smaczków i niesamowity przekaż.Naprawdę perełka.
Kończę Związek policjantów i Bardzo mi się ta książka podoba. Dobre pozycję ostatnio mi się trafiają
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum