Nie chcę być złośliwy, ale tekst Przybyłka przypomina mi nieco żałosne medialne jęki Krzysztofa Cugowskiego o niskiej emeryturze.
_________________ Życie to dziwka, czytasz za mało, a potem umierasz [Stary Ork]
Zaginiona to zamknięte środowisko, coś jak oddział zamknięty krążący wokół Czarnej Dziury Szaleństwa, najlepiej nie zwracać uwagi na sens bo on tu rzadko występuje [utrivv]
"Finezja perfidii rozumowania ściga się w nich z cyniczną sofistyką" [prof. Waltoś o działaniach PiS dot. wymiaru sprawiedliwości]
Jego tekst jest odważny. Pokazywanie publicznie swojej słabej strony zawsze naraża na szyderę. Szczególnie w Internecie, który żyje bezwzględną szyderą.
Jeśli o mnie chodzi, to akurat nie wierzę w skuteczność takich apeli. Raczej w pracę u podstaw: nie tylko dostarczanie dobrego produktu, ale i zapewnianie na niego zbytu.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Tixon, zasugeruj Przybyłkowi kampanię na Patronite. Nie wyjdzie na desperata, a jak uda mu się zrobić sensowną akcję, to i może jakiś sukces odniesie. Tylko musi w to włożyć masę pracy, a puenta tego wpisu jest taka, że mu się pracować nie chce. Więc ten tego...
Tixon, zasugeruj Przybyłkowi kampanię na Patronite.
Ktoś już mu sugerował.
Romulus napisał/a:
Raczej w pracę u podstaw: nie tylko dostarczanie dobrego produktu, ale i zapewnianie na niego zbytu.
Pisze książki. Promuje się. Z Orłem Białym był nawet w kilku programach TV, jakimś radiu. Więc tu działa.
Jak poziom samej książki - nie wiem, jeszcze nie czytałem. Trochę osób chwali, nie ufam im
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Przeczytałem Orła Białego. Yay or nay? No cóż... to skomplikowane.
Na początku muszę się przyznać - lubię autora, do tego spodobał mi się koncept powieści, więc już na wstępie książka startowała u mnie z lokatą 10/10. Yep, jestem tendencyjny. Sue me.
O czym to w ogóle jest? Long story short - lek powstrzymujący starzenie, przyjęty przez cały świat z wyjątkiem Polski (o czym w przydługim wstępie), ma nieprzewidziany skutek uboczny - zażywający rosną, robią się silniejsi i wytrzymalsi, tracą inteligencję na rzecz agresji, mają doskonałą regenerację i zielenieją. Orkopokalispa obraca świat w perzynę. Ostaje się tylko Twierdza Polska, rządzona przez żołnierzy, wśród których często natrafić można na znajome, fandomowe nazwisko. Marcin Przybyłek zaprosił bowiem do udziału w powieści ziomków po piórze oraz fandomową brać (mam wrażenie, że sam też zostałem obsadzony w epizodycznej roli). Sympatyczna inicjatywa, przywodząca na myśl towarzyskie opowiadania, ale wykonanie tego jest fatalne. Zarzuty o czytanie jakoby książki telefonicznej nie zostały wyssane z palca, bohaterowie wywoływani są bowiem najczęściej z imienia, ksywy, nazwiska (a wojskowi także ze stopnia), co brzmi co najmniej sztucznie, a już przy nagromadzeniu akcji wręcz zabija płynność tekstu. W dodatku wstawione jest to na żywca, bez chociażby próby wyjaśnienia, skąd się wzięła taka moda. Minus (-1).
Jak się można domyśleć z opisu, książka utrzymana jest w konwencji komiksowo humorystycznej. Niektórych koncept apokalipsy na śmieszno może razić (z czym byłbym skłonny się zgodzić, ale Zombieland...), mnie akurat to nie przeszkadzało. Jednakże tym co odbiło się czkawką był poziom humoru. Czasami trafiały się dobre momenty, ale najczęściej był żenująco niskich lotów i suchy... miejscami tak suchy, że aż śmieszny. Do tego wali po oczach infantylną wulgarnością, przywodzącą skojarzenia z najgorszymi produktami pisarskich wyrobników, niż brzmienie "tak się mówi w wojsku, tak się mówi na akcji". Solidny minus (-2).
Co do wykonania - sprawdziły się moje najczarniejsze przypuszczenia: książka jest niedorobiona. Napisana zbyt szybko, na fali entuzjazmu, bez krytycznej refleksji oraz ze słabą, pośpieszną redakcją, byle wyrobić się na termin. Marcin po napisaniu pierwszej wersji powinien odłożyć ją na co najmniej pół roku, przeczytać po raz wtóry, wywalić co większe głupoty, przepisać, a potem długo i wytrwale współpracować z redaktorem o żelaznej ręce i stalowym sercu. Nie zrobiono tego i tekst jeży się od smętnych, nic nie wnoszących dialogów, pisanych byle by tylko zapchać strony, naiwności fabularnych (nawet przy uwzględnieniu komiksowego uproszczenia świata część rzeczy się po prostu kupy nie trzyma) oraz, no po prostu wpadek, które redaktor powinien wyciąć. Ot orki potrafią się kłócić (po niemiecku) czy mówi się pies z kulawą nogą czy mysz, narrator przypomina informację udzieloną dwie strony wcześniej, wiatr nagle wieje wprzód i w tył (a akcję wcześniej autor wyraźnie kojarzył, że jeśli wieje z jakiegoś kierunku, to tylko ci po zawietrznej będą czuć). Było by jeszcze co wymieniać. W efekcie minus, minus, minus (-3).
Momentami powieść potrafi zassać, przedstawić wiarygodny scenariusz, zmusić do kibicowania tym dobrym i liczenia na brutalne zejście tych złych, niestety wielka szkoda, że tekst jest pełen potykaczy, wybijających z rytmu i psujących zawieszenie niewiary.
Cóż, o jakoś trzeba dbać, a Orzeł Biały jest przykładem na to, jak pośpieszne wykonanie może podciąć skrzydła świetnemu pomysłowi. Pozostaje mieć nadzieję, że przy kontynuacji autor weźmie na wstrzymanie i dłużej posiedzi nad draftem (chociaż w momencie pisania tych słów jest to wątpliwe).
Podsumowując - wychodzi 5/10 (plus za smoka, bite me!) i chociaż miałem (miejscami) przyjemność z lektury, nie jest to pozycja którą mógłbym z czystym sumieniem polecić.
Na marginesie - na przykładzie OB widać, jak satyra polityczna szybo się starzeje.
Jeszcze dwa lata temu normalnym było, że kontrowersyjna ustawa przechodziła przez sejm z szybkością żółwia, mając ze wszystkich stron rzucane kłody pod nogi.
Dzisiaj możemy się już tylko z tego śmiać.
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
próbowałem dwa razy, raz przeczytałem całość, była nędzna, drugi raz dałem spokój po stuparu stronach, Przybyłek, choć sam sympatyczny koleś, jest chyba ostatnim autorem, który mógłby mnie czymkolwiek zainteresować
w sumie nic nie czytałem tego autora, Tixonowa recenzja OB odrzuca mnie na kilka kilometrów.
Gamdec rzucił mi się kilka razy w oczy (w EMPIKu była nawet specjal obniżka na toto) ale jakoś nie zachęciło.
aha, dodam jeszcze raz że "Lament pisarza" to wyjątkowo żenujący tekst.
Long time ago in a galaxy far far away...
Wpadła na forum grupa Gamedecowych fanbojów. Z Chomiczówki. Było śmiesznie.
Szkoda, że to skasowano swoją drogą. A może nie?
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum