FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Odpowiedz do tematu
Poprzedni temat :: Następny temat
Zdrada
Autor Wiadomość
Romulus 
Imperator
Żniwiarz Smutku


Posty: 23198
Wysłany: 2008-12-16, 20:05   

Zła napisał/a:
Oglądanie się za kimś na ulicy do przyjęcia. Chociaż rozśmieszają mnie sytuację, gdy widzę, że koleś idzie z panną za rękę i ogląda się za jakąś inną ;P
Aktorzy i aktorki... po to występują w filmach, żeby ich podziwiać. Uwielbiam filmy z Monicą Bellucci //amor i co mój mąż ma być o nią zazdrosny? Bzdura ;P
Nie mam pojęcia co bym zrobiła, gdybym dowiedziała się z zdradzie. Pewnie bez słowa wyniosłabym się z mieszkania i tyle. Pewnie nie chciałabym słuchać żadnych tłumaczeń, zrobiłeś co chciałeś, to ja też zrobiłam co mi się podobało i z nami koniec, ale mi to nie grozi :D

Ja oglądanie się na ulicy pojmuję metaforycznie :) Nigdy nie oglądam się w sensie fizycznym - to jest przede wszystkim niegrzeczne, aby nie rzec chamskie. Ale zauważam inne kobiety idące ulicą - i mam ten luksus, że moja partnerka nie uważa tego za potwarz, szczeniackość. Po prostu fizjologia i tyle. Zresztą, fajnie jest pogadać wspólnie na temat niektórych "zjaw" zarówno męskich, jak i damskich. Tak samo o fascynacjach żeńsko - damskich "zrodzonych" z ekranu kinowego...

Co do zdrady: chyba chciałbym wiedzieć, dlaczego do niej doszło. Ale potem zachowałbym się tak samo. Czy wybaczyłbym, gdybym ochłonął - tego nie wiem... To byłoby strasznie trudne - zrezygnować z tej wyższości: oto ja jestem ten skrzywdzony, ten dobry. I co dalej: mam odpuścić i przyjąć do wiadomości jakiś zgniły kompromis w stylu - to także moja wina?
_________________
There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
 
 
Zła 
Lód


Posty: 463
Skąd: Wrocław - Łódź
Wysłany: 2008-12-16, 20:25   

No właśnie, idziesz ulicą i zauważasz, a nie oglądasz się. To duża różnica. I to, że można porozmawiać też jest fajne. I tak powinno być :)
Ja pewnie bym nie wybaczyła. Wychodzę z założenia, że jeśli ktoś raz nadużył mojego zaufania to może zrobić to kolejny raz. Popełniło się błąd to teraz się płaci i nie ma wybacz.
Mnie nie obchodziłoby dlaczego do niej doszło, bo co mi po takiej wiedza po wszystkim?
  
 
 
Beata 
deformacja IU


Posty: 5374
Wysłany: 2008-12-16, 20:32   

Romulus napisał/a:
to także moja wina?

Aaa... właśnie. Oto problem. Załóżmy, zupełnie hipotetycznie, że jest para mieszana. I jedno (wszystko jedno, które) z tej pary zdradza. To drugie dowiaduje się i chce znać przyczyny. I nadchodzi przykry moment: otóż uważam, że (za wyjątkiem sytuacji, w której partnerzy są niedojrzali i skoczyli sobie w bok dla sportu) ZAWSZE wina leży po obu stronach. Niekoniecznie równo rozłożona. Bo przecież gdyby strona zdradzająca dobrze się czuła w związku, to by nie szukała innych wrażeń, prawda? A ten zdradzony/-a - poza tym, że czuje się jak szmata, bo zawiedziono jego/jej zaufanie - to jeszcze ma na kark wrzucony dodatkowy bagaż w postaci ponoszenia częściowej winy za rozpad związku. Bo może za mało się starał/-a, bo może jakichś oczekiwań nie spełnił/-a, nie sprostał/-a sytuacji...

I dlatego nie byłabym zainteresowana poznawaniem przyczyn. Zdarzyło się - trudno. Żyć trzeba dalej. Żeby przetrwać psychicznie trzeba sobie powiedzieć, że partner nie był mnie wart. I jeśli chce tak, to jego wybór - przecież nikogo do kaloryfera nie przywiążę. Wolna droga. I tu nie zgadzam się ze Złą - jeśli partner chce zmiany, to proszę bardzo - walizka stoi tam. I do widzenia. A klucze proszę zostawić na półce przy drzwiach.
_________________
Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
 
 
Zła 
Lód


Posty: 463
Skąd: Wrocław - Łódź
Wysłany: 2008-12-16, 20:39   

Dlaczego miałabym się męczyć w mieszkaniu pełnym wspomnień po drugiej osobie?
Dlatego wolałabym się wyprowadzić. Oczywiście można zrobić generalny remont i zmienić wszystko w mieszkaniu, ale nie ma pewności, że to by pomogło.
Może jestem jakaś inna, ale chciałabym się odciąć od wszystkiego co miało związek z tą drugą osobą.
_________________

 
 
Beata 
deformacja IU


Posty: 5374
Wysłany: 2008-12-16, 20:45   

Zła napisał/a:
chciałabym się odciąć od wszystkiego co miało związek z tą drugą osobą.

Rozumiem. Ale czy przeprowadzka to zapewni? Przecież i tak ma się to wszystko w sobie, w środku...
_________________
Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
 
 
Zła 
Lód


Posty: 463
Skąd: Wrocław - Łódź
Wysłany: 2008-12-16, 20:50   

I tutaj wszystko zależy od psychiki człowieka, że tak powiem może bym rozpaczała jakieś dwa tygodnie, może trochę dłużej, ale życie idzie dalej i nie ma co się rozczulać. Wyrzucam dosłownie wszystko i może tylko w chwilach jakiejś wielkiej słabości sobie przypominam.
Można mnie nazwać zimną, ale tak już mam.
_________________

 
 
Geoffrey
Pan Kocki


Posty: 562
Skąd: Via Regia
Wysłany: 2008-12-17, 00:15   

Zła napisał/a:
może bym rozpaczała jakieś dwa tygodnie, może trochę dłużej, ale życie idzie dalej i nie ma co się rozczulać.

No, niezły przepis, jak przeżyć zdradę :D

Ja nie mam takich przepisów. Absolutnie nie biorę pod uwagę takiej opcji.
Po prostu u mnie to się nie zdarzy.
Bo po co zawierać układ/zobowiązanie/przysięgę i jednocześnie przygotowywać się ( choćby czysto teoretycznie) na jej złamanie ?
Nie mam zamiaru rozmyślać, jak zareaguję na zdradę, bo zdrady po prostu nie będzie.

W kwestii tego, co jest zdradą - rozróżniłbym dwa jej rodzaje.
Pierwsza - to zdrada absolutna. "Już cię nie chcę, idę do innej/innego, koniec z nami".
To definitywne złamanie umowy/przysięgi, którą kiedyś się dało partnerowi.
Ale taka zdrada nie bierze się znikąd.
To efekt wcześniejszego rozpadu związku.
Drugi rodzaj - zdrada codzienna - to wszystko to, co robisz partnerowi na złość, albo wiedząc, że tego nie lubi. To działania, które niszczą związek, niedbalstwo, olewactwo, egoizm, brak zainteresowania. To budowanie pustki, w którą wcześniej czy później zapełni ktoś inny.

Zła napisał/a:
Można mnie nazwać zimną, ale tak już mam.

Zimna !! :D

Pozdrawiam !
_________________
Χριστoς aνέστη εκ νεκρων, θανάτω θάνατον πατήσας, καi τοiς εν τοϊς μνήμασι ζωήν χαρισάμενος.
 
 
dareko 


Posty: 24
Wysłany: 2008-12-17, 15:26   

Beata napisał/a:
Żeby przetrwać psychicznie trzeba sobie powiedzieć, że partner nie był mnie wart.
Wybielanie sie kosztem drugiej osoby? Mozna, tylko czy oszukiwanie sie ma sens?
Geoffrey napisał/a:
"Już cię nie chcę, idę do innej/innego, koniec z nami".
To nie zdrada, to rozstanie.
Geoffrey napisał/a:
to wszystko to, co robisz partnerowi na złość, albo wiedząc, że tego nie lubi.
Pierwsze to przemoc psychiczna, drugie egoizm. Niekoniecznie zly.
W obydwu przypadkach zdrady, nie ma sladu zdrady w klasycznym jej znaczeniu. Przemoc psychiczna i zly egoizm mozna troche pod zdrade podciagnac, ale napewno nie w kazdym przypadku.
 
 
Romulus 
Imperator
Żniwiarz Smutku


Posty: 23198
Wysłany: 2008-12-17, 20:02   

Gdybym zdradził a moja żona wybaczyłaby mi tą zdradę i pozwoliła wrócić - toi tak nie zrobiłbym tego. Bo nie udałoby się nam drugi raz. Nie wiem ile czasu musiałoby minąć, abym wyleczył w sobie poczucie winy, zwłaszcza wobec jej przebaczenia. A i samo przebaczenie - jak znam moją żonę - byłoby kruche. Zresztą, to nie tylko jej specyfika. Wszystkie kobiety, które znam są pamiętliwe. ONE NIE ZAPOMINAJĄ. Dziesięć lat minie i przy jakiejś kłótni użyje argumentu: ty mnie zdradziłeś. Moja połowica potrafi mi do dziś wytknąć (bynajmniej nie żartem) to, że na studiach wolałem iść z kumplami całą noc grać w wynajętej kafejce internetowej, niż zostać przy niej kiedy miała doła. A - powtarzam - nie znam kobiet, od których ona odróżniałaby się pod tym względem.

Zatem: skoro zdradziłeś, to się nie przyznawaj. Chyba że już masz dość dotychczasowego związku.
_________________
There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
 
 
dareko 


Posty: 24
Wysłany: 2008-12-17, 20:15   

Jak ja kocham Wujkow Dobra Rada.
Motyla noga.
 
 
Beata 
deformacja IU


Posty: 5374
Wysłany: 2008-12-17, 20:29   

dareko napisał/a:
Beata napisał/a:
Żeby przetrwać psychicznie trzeba sobie powiedzieć, że partner nie był mnie wart.
Wybielanie sie kosztem drugiej osoby? Mozna, tylko czy oszukiwanie sie ma sens?

Doprecyzowuję (sytuacja hipotetyczna): właśnie dowiedziałeś się, że partner Cię zdradził. Wiesz o tym na pewno. Partner oznajmia, że odchodzi do nowego, szczęśliwego życia, raju na ziemi. Ty zostajesz sam. I w tym pierwszym momencie co czujesz? Bo ja bym była zdruzgotana - osoba, którą obdarzyłam zaufaniem właśnie mnie wystawiła. Nadużyła mojego zaufania, złamała dane mi słowo. Czułabym się wykorzystana - jak jakiś przedmiot, który dopóki działa, to jest OK, a jak coś zaczyna się z nim nie teges - to na śmietnik. I zapewniam, że to by mnie szarpnęło najbardziej. I w tym pierwszym momencie nie ma sensu wiwisekcja psychiczna. Taką głęboką analizę można robić po jakimś czasie (czasami dopiero po latach) jak emocje opadną. I w tym sensie trzeba sobie powiedzieć, że partner nie był mnie wart - dla własnego dobra. Żeby przetrwać ten pierwszy okres. A poza tym - jakie wybielanie się czyimś kosztem? Przecież to partner zdradził i sobie poszedł... jeśli związek mu nie odpowiadał, to mógł sprawę inaczej załatwić, bez mieszania w to osób trzecich, prawda?
_________________
Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
 
 
dareko 


Posty: 24
Wysłany: 2008-12-17, 20:50   

Beato, Nie mam az twojej pewnosci co bym czul gdyby wydarzylo sie cos, czego nie doswiadczylem. W dodatku cos tak trudnego i skomplikowanego. Moge tylko przypuszczac.
Nie wyobrazam sobie zycia z partnerka, ktora moglbym posadzic, ze zdadzilaby mnie by sprawic bol. Jesli tak, to gdyby zdradzila, to dlatego, ze czula jakies powazne braki w zawiazku, ze cos miedzy nami nie gralo. Pewnie sama nie czulabym sie z tym najlepiej. Nie czulbym sie wykorzystany, bo niby dlaczego? W ogole nie lubie rozpatrywania takich sytuacji na zasadzie krzywdy i winy, do nikad to nie prowadzi, poza zalem, bolem, wieczna uraza i pewnie nienawiascia. Nikomu nie bedzie z tym dobrze.
Beata napisał/a:
A poza tym - jakie wybielanie się czyimś kosztem?
Ano takie wybielanie, ze czesto osoba zdradzona nie byla krysztalowa. Sama doprowadzila do rozpadu wiezi w zwiazku. Mozna na rozne sposoby, mozna przez przemoc, przez ozieblosc, przez egoizm, przez przekladanie kariery nad rodzine. Jak taka zona/maz z automatu stwierdza, ze to wszystko przez te druga osobe, i do tego ona nie byla mnie warta, to po prostu zaklamuje rzeczywistosc.
 
 
Beata 
deformacja IU


Posty: 5374
Wysłany: 2008-12-17, 20:56   

dareko napisał/a:
Beata napisał/a:
A poza tym - jakie wybielanie się czyimś kosztem?
Ano takie wybielanie, ze czesto osoba zdradzona nie byla krysztalowa. Sama doprowadzila do rozpadu wiezi w zwiazku. Mozna na rozne sposoby, mozna przez przemoc, przez ozieblosc, przez egoizm, przez przekladanie kariery nad rodzine. Jak taka zona/maz z automatu stwierdza, ze to wszystko przez te druga osobe, i do tego ona nie byla mnie warta, to po prostu zaklamuje rzeczywistosc.

Przepraszam, że pytam o rzeczy oczywiste, ale: czy wobec rozpadu związku z powodu oziębłości, egoizmu, etc. nie prościej byłoby się po prostu rozstać? Czy oziębłość, egoizm i inne stanowią "upoważnienie" do zdrady?
_________________
Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
 
 
You Know My Name 
Vortex Surfer


Posty: 7413
Skąd: wyższe sensy lodu
Wysłany: 2008-12-17, 22:01   

Geoffrey napisał/a:
Drugi rodzaj - zdrada codzienna - to wszystko to, co robisz partnerowi na złość, albo wiedząc, że tego nie lubi. To działania, które niszczą związek, niedbalstwo, olewactwo, egoizm, brak zainteresowania. To budowanie pustki, w którą wcześniej czy później zapełni ktoś inny.
Nie wiem czy to zdrada, to raczej lekceważenie, może prowadzić do zdrady ale nie musi.
dareko napisał/a:
drugie egoizm. Niekoniecznie zly.
Jeżeli w 100% partner może względem Ciebie robić to samo to oki - ale wydaje mi się, że musi być na to zgoda obu stron, aby to było dobre.
dareko napisał/a:
Ano takie wybielanie, ze czesto osoba zdradzona nie byla krysztalowa. Sama doprowadzila do rozpadu wiezi w zwiazku. Mozna na rozne sposoby, mozna przez przemoc, przez ozieblosc, przez egoizm, przez przekladanie kariery nad rodzine. Jak taka zona/maz z automatu stwierdza, ze to wszystko przez te druga osobe, i do tego ona nie byla mnie warta, to po prostu zaklamuje rzeczywistosc.
Czasem wina leży po obu stronach, czasem po jednej. Zresztą bez znaczenia kto winny zdrada to dziecinada. Jeżeli ustalone zostało co jest zdradą a co nie a ty nie masz odwagi powiedzieć, że masz wszystkiego dosyć i pojawia ci się szansa na nowy związek, bądź, że chcesz po prostu nowego partnera jesteś śmieciem. Niewartym uwagi, zaufania, względów.
_________________
Ziuta na Polconie napisał/a:
Pałac Kultury i Nauki...
Mały, ale gustowny
 
 
Geoffrey
Pan Kocki


Posty: 562
Skąd: Via Regia
Wysłany: 2008-12-18, 01:10   

Mag_Droon napisał/a:
Geoffrey napisał/a:
Drugi rodzaj - zdrada codzienna - to wszystko to, co robisz partnerowi na złość, albo wiedząc, że tego nie lubi. To działania, które niszczą związek, niedbalstwo, olewactwo, egoizm, brak zainteresowania. To budowanie pustki, w którą wcześniej czy później zapełni ktoś inny.
Nie wiem czy to zdrada, to raczej lekceważenie, może prowadzić do zdrady ale nie musi.

A według mnie lekceważenie to już jest rodzaj zdrady.
Obiecywaliśmy sobie, że będziemy się wspierać, rozwijać, że nam na sobie zależy.
Teraz jednej ze stron przestaje zależeć. Jak to inaczej nazwać?


dareko napisał/a:
Geoffrey napisał/a:

"Już cię nie chcę, idę do innej/innego, koniec z nami".

To nie zdrada, to rozstanie.

To właśnie najgorszy rodzaj zdrady.
Seks jeszcze można próbować przebaczyć.
Ale jak odnieść się do człowieka, który Cię porzuca jak zużyte ubranie ?
Jesteś w stałym, udanym związku, uważasz się za szczęśliwą/szczęśliwego,
aż tu pewnego pięknego ranka partner/partnerka informuje Cię, ze ma kogoś innego.
"Jest dziesięć lat młodsza i ładniejsza", "jest zaradny i inteligentny"
Co zrobić, kiedy jedna osoba się stara, a druga olewa?
Wycofuje się z umowy, według której mieliśmy żyć "długo i szczęśliwie" ?
To według mnie najgorszy rodzaj zdrady - nie da się jej wybaczyć, bo druga strona o to nie dba.
_________________
Χριστoς aνέστη εκ νεκρων, θανάτω θάνατον πατήσας, καi τοiς εν τοϊς μνήμασι ζωήν χαρισάμενος.
 
 
Fidel-F2 
Fidel-f2


Posty: 13207
Wysłany: 2008-12-18, 06:28   

Beata napisał/a:
Przepraszam, że pytam o rzeczy oczywiste, ale: czy wobec rozpadu związku z powodu oziębłości, egoizmu, etc. nie prościej byłoby się po prostu rozstać? Czy oziębłość, egoizm i inne stanowią "upoważnienie" do zdrady?
Rzecz w tym, że człowiek to nie matematyczna konstrukcja, ktora po wprowadzeniu danych wypluje oczekiwany wynik. Na to w jaki sposób postąpi w danej chwili wpływa dziesiątki rzeczy, ludzie też nie zawsze postępują racjonalnie, a w przypadku uczuc i emocji raczej rzadko. I owszem, czynniki które wymieniasz nie 'upoważniaja' do zdrady ale bywaja jej przyczyną.

Jesteś bardzo bezkompromisowa w temacie i masz na wszystko radę. Sprawiasz wrażenie człowieka egoistycznego i apodyktycznego. Napisz książke co, jak i kiedy w związkach. Parę miliardów ludzi kupi bo przecież wszystkich nas to dotyczy. Bedziesz bogata i uszczęśliwisz ludzkość dotąd nie radzącą sobie z tak trywialnymi sprawami i w utęsknieniu zerkającą za zbawicielem.
_________________
https://m.facebook.com/Apartament-Owocowy-108914598435505/

zamaszyście i zajadle wszystkie szkaradne gryzmoły

Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Beata 
deformacja IU


Posty: 5374
Wysłany: 2008-12-18, 08:08   

Fidel-F2 napisał/a:
Jesteś bardzo bezkompromisowa w temacie i masz na wszystko radę. Sprawiasz wrażenie człowieka egoistycznego i apodyktycznego. Napisz książke co, jak i kiedy w związkach. Parę miliardów ludzi kupi bo przecież wszystkich nas to dotyczy. Bedziesz bogata i uszczęśliwisz ludzkość dotąd nie radzącą sobie z tak trywialnymi sprawami i w utęsknieniu zerkającą za zbawicielem.

Ach, że też ja wcześniej tego nie wymyśliłam! Już od lat mogłabym być bogata! :P
Ale Ty bardziej się nadajesz - umiesz ocenić charakter człowieka na podstawie paru linijek tekstu. :lol:
_________________
Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
 
 
Fidel-F2 
Fidel-f2


Posty: 13207
Wysłany: 2008-12-18, 09:01   

Beata, czytaj ze zrozumieniem, napisalem, ze 'sprawiasz wrażenie' a to znaczy zupełnie coś innego niż 'jesteś'. I owszem jest to opinia na podstawie kilku wypowiedzi wstecz, które chciało mi się przeczytać. Zobaczymy co będzie dalej, może zmienię opinie na Twój temat a może się w niej utwierdzę.

Beata napisał/a:
Ach, że też ja wcześniej tego nie wymyśliłam! Już od lat mogłabym być bogata!
nie wiem czy swiadomie, ale tą ironia przyznajesz mi rację w ocenie Twojej osoby
_________________
https://m.facebook.com/Apartament-Owocowy-108914598435505/

zamaszyście i zajadle wszystkie szkaradne gryzmoły

Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Beata 
deformacja IU


Posty: 5374
Wysłany: 2008-12-18, 09:18   

Och, zapewniam, że zrozumiałam niuanse. I dlatego odpowiedziałam. ;)

Uważam, że nazbyt pochopnie oceniasz (lub próbujesz oceniać). A jeśli to, co napisałam o zdradzie pochodzi z moich własnych doświadczeń? A może moja domniemana bezkompromisowość i apodyktyczność "w tym temacie" wynika bezpośrednio w tego, co sama przeżyłam? Brałeś takie wyjaśnienie pod uwagę?

BTW, dyskutujemy o problemie, czy omawiamy mój charakter? ;)
_________________
Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
 
 
You Know My Name 
Vortex Surfer


Posty: 7413
Skąd: wyższe sensy lodu
Wysłany: 2008-12-18, 09:46   

Geoffrey napisał/a:
A według mnie lekceważenie to już jest rodzaj zdrady.
Obiecywaliśmy sobie, że będziemy się wspierać, rozwijać, że nam na sobie zależy.
Teraz jednej ze stron przestaje zależeć. Jak to inaczej nazwać?
Nie wiem jak Ty, ale ja kazdego nieporozumienia z zona zdrada nie nazwe, mimo, ze mowimy sobie rzeczy, ktorych normalnie bysmy nie powiedzieli, badz zrobili to inaczej. To co nazywamy zdrada jest zalezne od tego na co sie umawialismy.
O ile pemanentny stan lekcewazenia tak, jest oznaka kompletnego rozpadu zwiazku to zdrada nazwalbym jakies pojedyncze zdarzenie a nie proces.

Co do rozstania to moge zrozumiec dlaczego tak to odbierasz Geoffrey, ale mam kompletnie odmienne zdanie. Rozstanie jest IMO duzo uczciwsze niz kontynuacja zwiazku jako fikcji. Zawsze przedkladalbym takie postawienie sprawy nad prowadzenie podwojnego zycia - problemu wielu osob. Mozna mowic, ze to lamanie przysiegi, ale to "zlamanie" sie juz stalo, nalezy postawic sprawe jasno, a nie czekac az o wszystkim doniosa "zyczliwi", przejaskrawiajac i opatrzajac swoimi obludnymi komentarzami. Bo jesli partner przestaje byc tym jedynym to zadna przysiega z przeszlosci czy przyszlosci tego juz nie zmieni.
_________________
Ziuta na Polconie napisał/a:
Pałac Kultury i Nauki...
Mały, ale gustowny
 
 
Fidel-F2 
Fidel-f2


Posty: 13207
Wysłany: 2008-12-18, 09:49   

Beata napisał/a:
Och, zapewniam, że zrozumiałam niuanse. I dlatego odpowiedziałam.
ok, możemy się tak umówić
Beata napisał/a:
A jeśli to, co napisałam o zdradzie pochodzi z moich własnych doświadczeń? A może moja domniemana bezkompromisowość i apodyktyczność "w tym temacie" wynika bezpośrednio w tego, co sama przeżyłam? Brałeś takie wyjaśnienie pod uwagę?
a co to ma do rzeczy? to raz a dwa jakiekolwiek jednostkowe doświadczenia nie dają nijakiej podstawy do wyciągania wniosków w przypadku zjawisk społecznych czy psychologicznych

Beata napisał/a:
BTW, dyskutujemy o problemie, czy omawiamy mój charakter?
z jednej strony sugerujesz skupienie się na problemie a z drugiej posługujesz się jednotkowymi, prywatnymi doświadczeniami, proponowałbym przyjęcie precyzyjniejszego stanowiska
_________________
https://m.facebook.com/Apartament-Owocowy-108914598435505/

zamaszyście i zajadle wszystkie szkaradne gryzmoły

Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
You Know My Name 
Vortex Surfer


Posty: 7413
Skąd: wyższe sensy lodu
Wysłany: 2008-12-18, 10:12   

Fidel-F2 napisał/a:
co to ma do rzeczy? to raz a dwa jakiekolwiek jednostkowe doświadczenia nie dają nijakiej podstawy do wyciągania wniosków w przypadku zjawisk społecznych czy psychologicznych
Ano to, ze jest to forum dyskusyjne a nie naukowe. Nie musimy miec przeprowadzonych masowych badan ani doktoratow aby sie wypowiedziec, bo wtedy to forum byloby martwe dla nas. Budowac swoje subiektywne (bo wszyscy tacy jestesmy, subiektywni) opinie mozemy na czym nam sie podoba, nawet na jednostkowych doswiadczeniach.
Fidel-F2 napisał/a:
z jednej strony sugerujesz skupienie się na problemie a z drugiej posługujesz się jednotkowymi, prywatnymi doświadczeniami, proponowałbym przyjęcie precyzyjniejszego stanowiska
Jesli masz wieksze wymagania to moze wystarczy o nich napisac i byc moze bedziemy z Toba prowadzic dyskusje inaczej, napisz prosze (najlepiej w nowym temacie).
_________________
Ziuta na Polconie napisał/a:
Pałac Kultury i Nauki...
Mały, ale gustowny
 
 
Fidel-F2 
Fidel-f2


Posty: 13207
Wysłany: 2008-12-18, 10:24   

Mag_Droon napisał/a:
Ano to, ze jest to forum dyskusyjne a nie naukowe. Nie musimy miec przeprowadzonych masowych badan ani doktoratow aby sie wypowiedziec, bo wtedy to forum byloby martwe dla nas.
oczywista sprawa, skąd pomysł, że mam inne zdanie?
Mag_Droon napisał/a:
Budowac swoje subiektywne (bo wszyscy tacy jestesmy, subiektywni) opinie mozemy na czym nam sie podoba, nawet na jednostkowych doswiadczeniach.
to naturalne
Mag_Droon napisał/a:
Jesli masz wieksze wymagania to moze wystarczy o nich napisac i byc moze bedziemy z Toba prowadzic dyskusje inaczej, napisz prosze (najlepiej w nowym temacie).
spróbuj wyartykułować tę myśl jescze raz, bo tej wypowiedzi nie rozumiem

i komentarz

można nie znać podstaw fizyki, jednostkowo doświadczać działania latarki i na tej podstawie analizować naturę światła oraz pozostałych rodzajów promieniowania elektromagnetycznego


tylko po co?
_________________
https://m.facebook.com/Apartament-Owocowy-108914598435505/

zamaszyście i zajadle wszystkie szkaradne gryzmoły

Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Beata 
deformacja IU


Posty: 5374
Wysłany: 2008-12-18, 10:29   

Fidel-F2 napisał/a:
Beata napisał/a:
Och, zapewniam, że zrozumiałam niuanse. I dlatego odpowiedziałam.
ok, możemy się tak umówić

Czy aby nie próbujesz potraktować mnie protekcjonalnie? :) ;)

Fidel-F2 napisał/a:
Beata napisał/a:
A jeśli to, co napisałam o zdradzie pochodzi z moich własnych doświadczeń? A może moja domniemana bezkompromisowość i apodyktyczność "w tym temacie" wynika bezpośrednio w tego, co sama przeżyłam? Brałeś takie wyjaśnienie pod uwagę?
a co to ma do rzeczy? to raz a dwa jakiekolwiek jednostkowe doświadczenia nie dają nijakiej podstawy do wyciągania wniosków w przypadku zjawisk społecznych czy psychologicznych

Ależ ja nie zamierzam wyciągać jakichkolwiek wniosków ogólnych - przedstawiam jedynie moje, całkiem prywatne i zupełnie nienaukowe, spojrzenie na sprawę. Mogę? ;)
_________________
Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
 
 
Fidel-F2 
Fidel-f2


Posty: 13207
Wysłany: 2008-12-18, 10:43   

Beata napisał/a:
Czy aby nie próbujesz potraktować mnie protekcjonalnie?
czujna jesteś
Beata napisał/a:
Ależ ja nie zamierzam wyciągać jakichkolwiek wniosków ogólnych - przedstawiam jedynie moje, całkiem prywatne i zupełnie nienaukowe, spojrzenie na sprawę.
o to właśnie mi chodziło
Beata napisał/a:
Mogę?
na zdrowie
_________________
https://m.facebook.com/Apartament-Owocowy-108914598435505/

zamaszyście i zajadle wszystkie szkaradne gryzmoły

Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
You Know My Name 
Vortex Surfer


Posty: 7413
Skąd: wyższe sensy lodu
Wysłany: 2008-12-18, 10:48   

Z jednej strony kiedy Beata swoja opinie zbudowala na doswiadczeniach jednostkowych napisales
Cytat:
jakiekolwiek jednostkowe doświadczenia nie dają nijakiej podstawy do wyciągania wniosków w przypadku zjawisk społecznych czy psychologicznych
a z drugiej strony piszesz to naturalne, ze nasze subiektywne opinie (wnioski Beaty w tym przypadku) moga byc oparte na doswiadczeniach jednostkowych. Czy nie ma w tym jakiejs sprzecznosci?
Kolejna rzecz
Cytat:
z jednej strony sugerujesz skupienie się na problemie a z drugiej posługujesz się jednotkowymi, prywatnymi doświadczeniami, proponowałbym przyjęcie precyzyjniejszego stanowiska
czy skupienie sie na temacie wyklucza uzycie prywatnych doswiadczen jako podstawy wlasnego stanowiska. Stad postalo pytanie o Twoje postrzeganie dyskusji.
Tyle w kwestiach formalnych.
Zdrada to temat IMO dajacy przewage wlasnym przezyciom. Bo jesli my staniemy wobec zdrady (wlasnej czy partnera) to najwazniejsze beda nasze zasady i nasze oceny a nie tlumaczenie, ze w np. w 60% seks z przygodnym partnerem nie prowadzi do rozpadu trwalego zwiazku, badz ze od wiekow bylo przyzwolenie na "chodzenie na boki" dla mezczyzn oraz twierdzenia, ze panicz do koniuszego jest podobny przez zapatrzenie (i nie wazne, ze starszy pan byl 9 m-cy przed porodem na wojnie akurat). To my a nie statystykac do spolki z tradycja bedziemy sie zmagac z niewiernoscia wlasna/partnera.
_________________
Ziuta na Polconie napisał/a:
Pałac Kultury i Nauki...
Mały, ale gustowny
 
 
MrSpellu 
Waltornista amator


Posty: 19049
Skąd: Milfgaard
Wysłany: 2008-12-18, 10:55   

Geoffrey napisał/a:
Drugi rodzaj - zdrada codzienna - to wszystko to, co robisz partnerowi na złość, albo wiedząc, że tego nie lubi. To działania, które niszczą związek, niedbalstwo, olewactwo, egoizm, brak zainteresowania. To budowanie pustki, w którą wcześniej czy później zapełni ktoś inny.

Poniekąd ten rodzaj zdrady jest dużo gorszy. Bo po prostu częściej występuje w naturze. Czasem powszednieje i trudno go zauważyć, przeciwdziałać. Jednak szansa jest, pod warunkiem, że zdradzający wykrzesa z siebie uczucie i wolę przetrwania związku.

dareko napisał/a:
Pierwsze to przemoc psychiczna, drugie egoizm. Niekoniecznie zly.
W obydwu przypadkach zdrady, nie ma sladu zdrady w klasycznym jej znaczeniu. Przemoc psychiczna i zly egoizm mozna troche pod zdrade podciagnac, ale napewno nie w kazdym przypadku.

Tu chodzi raczej o metafizyczną zdradę. Zdradzenie założenia danego związku, jego sensu i istoty.

Romulus napisał/a:
Gdybym zdradził a moja żona wybaczyłaby mi tą zdradę i pozwoliła wrócić - toi tak nie zrobiłbym tego. Bo nie udałoby się nam drugi raz. Nie wiem ile czasu musiałoby minąć, abym wyleczył w sobie poczucie winy, zwłaszcza wobec jej przebaczenia. A i samo przebaczenie - jak znam moją żonę - byłoby kruche

Hipotetycznie zastanowiłbym się, jak ja bym zareagował gdyby mnie zdradzono. Faktycznie nie jestem pewien czy bym wybaczył. Ale, że trudno oceniać kogoś własną miarą, zaryzykowałbym i błagałbym o wybaczenie.

Romulus napisał/a:
Zatem: skoro zdradziłeś, to się nie przyznawaj. Chyba że już masz dość dotychczasowego związku.

Bzdura. Lepsza 100% szczerość, która daje cień szansy na to, że ta sytuacja już nigdy się powtórzy. Jeżeli jednak ktoś ma duszę występną i rogatą...

Romulus napisał/a:
ONE NIE ZAPOMINAJĄ

Ja też nie zapominam. Jestem strasznie pamiętliwy. Ale co innego pamiętać, a co innego wybaczyć.

dareko napisał/a:
Beato, Nie mam az twojej pewnosci co bym czul gdyby wydarzylo sie cos, czego nie doswiadczylem. W dodatku cos tak trudnego i skomplikowanego. Moge tylko przypuszczac.

Jeżeli tego doświadczyła, nie widzę powodu by jej nie wierzyć ;)

dareko napisał/a:
Nie czulbym sie wykorzystany, bo niby dlaczego? W ogole nie lubie rozpatrywania takich sytuacji na zasadzie krzywdy i winy, do nikad to nie prowadzi, poza zalem, bolem, wieczna uraza i pewnie nienawiascia. Nikomu nie bedzie z tym dobrze.

Oj, rozpatrywanie sytuacji na zasadzie krzywdy i winy bardzo pomaga. Solidne wkurzenie się i trawienie żółci jest nawet lepsze niż alkohol :) Ale każdy inaczej reaguje.

dareko napisał/a:
Ano takie wybielanie, ze czesto osoba zdradzona nie byla krysztalowa. Sama doprowadzila do rozpadu wiezi w zwiazku. Mozna na rozne sposoby, mozna przez przemoc, przez ozieblosc, przez egoizm, przez przekladanie kariery nad rodzine. Jak taka zona/maz z automatu stwierdza, ze to wszystko przez te druga osobe, i do tego ona nie byla mnie warta, to po prostu zaklamuje rzeczywistosc.

I tu są dwa wyjścia. Pracować nad związkiem, o ile jest wola. Lub najpierw się rozstać, a potem szukać nowego partnera. Jest trzecia opcja. Trwać w takim czymś. Raczej to nie będzie zdrowe ani logiczne.

Beata napisał/a:
Przepraszam, że pytam o rzeczy oczywiste, ale: czy wobec rozpadu związku z powodu oziębłości, egoizmu, etc. nie prościej byłoby się po prostu rozstać? Czy oziębłość, egoizm i inne stanowią "upoważnienie" do zdrady?

Oczywiście że prościej. Jeżeli jednak chcemy być fair, należałoby najpierw zakończyć związek formalnie. Choćby dla lepszego samopoczucia, by nie mieć poczucia winy.

Geoffrey napisał/a:
A według mnie lekceważenie to już jest rodzaj zdrady.
Obiecywaliśmy sobie, że będziemy się wspierać, rozwijać, że nam na sobie zależy.
Teraz jednej ze stron przestaje zależeć. Jak to inaczej nazwać?

Grzech zaniedbania. Bo zdrada tylko metafizycznie. Coś nad czym łatwiej jest pracować niż nad zdradą stricte fizyczną.

Geoffrey napisał/a:
To właśnie najgorszy rodzaj zdrady.
Seks jeszcze można próbować przebaczyć.

Polemizowałbym.

Geoffrey napisał/a:
Ale jak odnieść się do człowieka, który Cię porzuca jak zużyte ubranie ?

Zabiłbym ;) <żart>

Geoffrey napisał/a:
Jesteś w stałym, udanym związku, uważasz się za szczęśliwą/szczęśliwego,
aż tu pewnego pięknego ranka partner/partnerka informuje Cię, ze ma kogoś innego.

Semantyka, jednak napiszę dla porządku. Wtedy to na 100% nie jest stały, udany związek.

Geoffrey napisał/a:
To według mnie najgorszy rodzaj zdrady - nie da się jej wybaczyć, bo druga strona o to nie dba.

Tu się zgadzam... nie do końca. Wybaczyć zawsze można i żyć dalej swoim życiem.

Fidel-F2 napisał/a:
Rzecz w tym, że człowiek to nie matematyczna konstrukcja, ktora po wprowadzeniu danych wypluje oczekiwany wynik. Na to w jaki sposób postąpi w danej chwili wpływa dziesiątki rzeczy, ludzie też nie zawsze postępują racjonalnie, a w przypadku uczuc i emocji raczej rzadko. I owszem, czynniki które wymieniasz nie 'upoważniaja' do zdrady ale bywaja jej przyczyną.

Ale człowiek też bywa w swojej naturze przewidywalny. Te dziesiątki czynników w końcu prowadzą tylko do kilku scenariuszy. Całkiem przewidywalnych.

Mag_Droon napisał/a:
Nie wiem jak Ty, ale ja kazdego nieporozumienia z zona zdrada nie nazwe, mimo, ze mowimy sobie rzeczy, ktorych normalnie bysmy nie powiedzieli, badz zrobili to inaczej. To co nazywamy zdrada jest zalezne od tego na co sie umawialismy.

Solidna kłótnia często cementuje związek ;) Zwłaszcza "godzenie się" :)

Mag_Droon napisał/a:
Co do rozstania to moge zrozumiec dlaczego tak to odbierasz Geoffrey, ale mam kompletnie odmienne zdanie. Rozstanie jest IMO duzo uczciwsze niz kontynuacja zwiazku jako fikcji.

Tu się zgadzam. Chyba, że w obu wypadkach jest wola poprawy stanu rzeczy. Ale jeżeli sprawa jest beznadziejna, to po co się krzywdzić?

Mag_Droon napisał/a:
Bo jesli partner przestaje byc tym jedynym to zadna przysiega z przeszlosci czy przyszlosci tego juz nie zmieni.

To jednak trochę brzmi idealistycznie.

Mag_Droon napisał/a:
Ano to, ze jest to forum dyskusyjne a nie naukowe. Nie musimy miec przeprowadzonych masowych badan ani doktoratow aby sie wypowiedziec, bo wtedy to forum byloby martwe dla nas. Budowac swoje subiektywne (bo wszyscy tacy jestesmy, subiektywni) opinie mozemy na czym nam sie podoba, nawet na jednostkowych doswiadczeniach.

Popieram.

Beata napisał/a:
Ależ ja nie zamierzam wyciągać jakichkolwiek wniosków ogólnych - przedstawiam jedynie moje, całkiem prywatne i zupełnie nienaukowe, spojrzenie na sprawę. Mogę?

No ba. XD

Fidel-F2 napisał/a:
Beata napisał/a:
Czy aby nie próbujesz potraktować mnie protekcjonalnie?
czujna jesteś

Umówcie się! Iskrzy między wami! :mrgreen:
_________________
Instagram
Twitter
  
 
 
Fidel-F2 
Fidel-f2


Posty: 13207
Wysłany: 2008-12-18, 10:59   

Mag_Droon napisał/a:
Z jednej strony kiedy Beata swoja opinie zbudowala na doswiadczeniach jednostkowych napisales Cytat:
jakiekolwiek jednostkowe doświadczenia nie dają nijakiej podstawy do wyciągania wniosków w przypadku zjawisk społecznych czy psychologicznych
a z drugiej strony piszesz to naturalne, ze nasze subiektywne opinie (wnioski Beaty w tym przypadku) moga byc oparte na doswiadczeniach jednostkowych. Czy nie ma w tym jakiejs sprzecznosci?
nie ma, naturalne jest, że nasze opinie opierają sie na jednostkowych doświadczeniach lecz nie daja podstaw do wyciagania ogólnych wniosków. Można to robić, lecz sensu w tym brak.

Mag_Droon napisał/a:
czy skupienie sie na temacie wyklucza uzycie prywatnych doswiadczen jako podstawy wlasnego stanowiska
tak ponieważ prowadzi do przekłamań
Mag_Droon napisał/a:
Zdrada to temat IMO dajacy przewage wlasnym przezyciom. Bo jesli my staniemy wobec zdrady (wlasnej czy partnera) to najwazniejsze beda nasze zasady i nasze oceny a nie tlumaczenie

Mag_Droon napisał/a:
To my a nie statystykac do spolki z tradycja bedziemy sie zmagac z niewiernoscia wlasna/partnera.
naturalnie, stąd mój sprzeciw do autorytatywnej wypowiedzi Beaty

Spellsinger napisał/a:
Ale człowiek też bywa w swojej naturze przewidywalny. Te dziesiątki czynników w końcu prowadzą tylko do kilku scenariuszy. Całkiem przewidywalnych
to nieistotne ile tych scenariuszy jest, ważna jest liczba zmiennych
_________________
https://m.facebook.com/Apartament-Owocowy-108914598435505/

zamaszyście i zajadle wszystkie szkaradne gryzmoły

Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Geoffrey
Pan Kocki


Posty: 562
Skąd: Via Regia
Wysłany: 2008-12-18, 11:13   

Fidel i Beata - spamujecie.
Uprzejmie proszę o zajęcie się tematem, nie swoimi osobami.


Mag_Droon napisał/a:
Nie wiem jak Ty, ale ja kazdego nieporozumienia z zona zdrada nie nazwe, mimo, ze mowimy sobie rzeczy, ktorych normalnie bysmy nie powiedzieli,

Według mnie to nie nieporozumienia są problemem - pojawiają się w każdym zwiążku.
Powiedziałbym nawet, ze nie ma porozumień tylko między ludźmi, którzy ze sobą nie rozmawiają.
Problemem jest sposób rozwiązywania nieporozumień - czy masz wolę porozumienia, czy jesteś gotowy/a na kompromis dla wspólnego dobra.
Czy tworzycie team, czy może każde chce ze związku wyrwać dla siebie tyle, ile się da.
Ta ostatnia postawa jest dla mnie formą zdrady.
Zdrady "nas" na rzecz "mnie".


Mag_Droon napisał/a:
To co nazywamy zdrada jest zalezne od tego na co sie umawialismy.

Oczywiście.

Mag_Droon napisał/a:
O ile pemanentny stan lekcewazenia tak, jest oznaka kompletnego rozpadu zwiazku to zdrada nazwalbym jakies pojedyncze zdarzenie a nie proces.

Tylko że czasem trudno jest znaleźć takie pojedyncze zdarzenie, znaleźć moment, w którym rozpadło się "my". Ten pierwszy raz, kiedy sobie odpuszczasz i przestaje Ci zależeć.

Mag_Droon napisał/a:
Co do rozstania to moge zrozumiec dlaczego tak to odbierasz Geoffrey, ale mam kompletnie odmienne zdanie. Rozstanie jest IMO duzo uczciwsze niz kontynuacja zwiazku jako fikcji. Zawsze przedkladalbym takie postawienie sprawy nad prowadzenie podwojnego zycia - problemu wielu osob. Mozna mowic, ze to lamanie przysiegi, ale to "zlamanie" sie juz stalo, nalezy postawic sprawe jasno, a nie czekac az o wszystkim doniosa "zyczliwi"

Tu też się zgadzam.
Chodzi mi o to, że zdrada nastąpiła wcześniej: najpierw jeden z partnerów podjął decyzję, że nie zależy mu na związku, nadał sobie prawo zainwestowania emocjonalnego w inną osobę. Zdrada, zanim zrealizuje się w łózku - najpierw rodzi się w głowie.
_________________
Χριστoς aνέστη εκ νεκρων, θανάτω θάνατον πατήσας, καi τοiς εν τοϊς μνήμασι ζωήν χαρισάμενος.
 
 
You Know My Name 
Vortex Surfer


Posty: 7413
Skąd: wyższe sensy lodu
Wysłany: 2008-12-18, 11:22   

Fidel-F2 napisał/a:
nie ma, naturalne jest, że nasze opinie opierają sie na jednostkowych doświadczeniach lecz nie daja podstaw do wyciagania ogólnych wniosków. Można to robić, lecz sensu w tym brak.
coz, wobec niemoznosci masowej oceny doswiadczen osob dotknietych problemem zaden model (i.e. proteza rzeczywistosci) nie da nam pewnosci, ze bedzie lepszy od doswiadczen osobistych.
Fidel-F2 napisał/a:
tak ponieważ prowadzi do przekłamań
przy wczesniejszym zalozeniu, ze jest to miejsce wymiany wlasnych sadow i opinii a nie prawd oswieconych??
Fidel-F2 napisał/a:
naturalnie, stąd mój sprzeciw do autorytatywnej wypowiedzi Beaty
widzisz, stad tez nie do tego mialem watpliwosci
Fidel-F2 napisał/a:
Rzecz w tym, że człowiek to nie matematyczna konstrukcja, ktora po wprowadzeniu danych wypluje oczekiwany wynik. Na to w jaki sposób postąpi w danej chwili wpływa dziesiątki rzeczy, ludzie też nie zawsze postępują racjonalnie, a w przypadku uczuc i emocji raczej rzadko. I owszem, czynniki które wymieniasz nie 'upoważniaja' do zdrady ale bywaja jej przyczyną.
a do poklosia tego:
Fidel-F2 napisał/a:
Jesteś bardzo bezkompromisowa w temacie i masz na wszystko radę. Sprawiasz wrażenie człowieka egoistycznego i apodyktycznego. Napisz książke co, jak i kiedy w związkach. Parę miliardów ludzi kupi bo przecież wszystkich nas to dotyczy. Bedziesz bogata i uszczęśliwisz ludzkość dotąd nie radzącą sobie z tak trywialnymi sprawami i w utęsknieniu zerkającą za zbawicielem.
co zasadniczo mialo mniej wspolnego z tematem a wiecej z osoba interlokutora (ocena osoby a nie opinii)

Tyle zdradzania tematu Zdrady jakimis tam offtopami, no moze jeszcze:
Spellsinger napisał/a:
To jednak trochę brzmi idealistycznie.
Zycie jest pompatyczne tak samo czesto jak banalne.

edit. Ad rem
Geoffrey napisał/a:
Według mnie to nie nieporozumienia są problemem - pojawiają się w każdym zwiążku.
Powiedziałbym nawet, ze nie ma porozumień tylko między ludźmi, którzy ze sobą nie rozmawiają.
Problemem jest sposób rozwiązywania nieporozumień - czy masz wolę porozumienia, czy jesteś gotowy/a na kompromis dla wspólnego dobra.
Czy tworzycie team, czy może każde chce ze związku wyrwać dla siebie tyle, ile się da.
Ta ostatnia postawa jest dla mnie formą zdrady.
Zdrady "nas" na rzecz "mnie".
Tak, ale "w trakcie konfliktu" pojawiaja sie czesto w zacietrzewieniu sytuacje, o ktorych mowiles.
_________________
Ziuta na Polconie napisał/a:
Pałac Kultury i Nauki...
Mały, ale gustowny
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

gamedecverse


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Nasze bannery

Współpracujemy:
[ Wydawnictwo MAG | Katedra | Geniusze fantastyki | Nagroda im. Żuławskiego ]

Zaprzyjaźnione strony:
[ Fahrenheit451 | FantastaPL | Neil Gaiman blog | Ogień i Lód | Qfant ]

Strona wygenerowana w 0,21 sekundy. Zapytań do SQL: 8