Faceci to mają przesr... I to do tego stopnia, że gorzej być naprawdę nie może. W jednej chwili ginie cała męska część populacji za wyjątkiem Yoryka Browna i jego małpki (tyż samczyk, nawet trochę podobny do bestyjki z mego avka ). Co spowodowało katastrofę? A właściwie... kto? Nie trzeba być Sherlockiem Holmesem, żeby upatrywać winnych, a dokładnie rzecz ujmując - winne, w kobietach... Choć z drugiej strony, dobrze wiemy, że pozory nieraz mylą... No cóż... Z której strony by na to nie patrzeć, "wojna płci" przybrała nieoczekiwany obrót i doszło do niezwykle gwałtownego rozstrzygnięcia. Ile w tym było przypadku, a ile celowego działania? Możliwości jest kilka, a rozwiązanie leży ukryte na końcu całej historii.
Prawda, że ciekawy punkty wyjścia?
Seria "Y" składa się z 10 części z czego każda z nich liczy po 5 odcinków. W Polsce (wreszcie...) ukazała się pierwsza z nich pt. "Zaraza". Liczne pogłoski o "śmierci" wydawnictwa Manzoku były przesadzone, delikatnie mówiąc. I całe szczęście, bo, nie wiedzieć czemu, Egmont nie bardzo "palił się" do wzięcia za Ygreka. Dziwne, ponieważ cykl ma wszelkie dane po temu, żeby u(zyskać) sporą popularność nawet w naszym nie mniej dziwnym kraju: pomysłowy i wciągający scenariusz, szybką akcję, fajny humor (w kilku momentach zarżałem jak dziki osioł), ciekawego tytułowego bohatera (ma swoje wady i zalety) i ładną, estetyczną kreskę. Autorem scenariusza jest B. K. Vaughan, zdobywca Nagrody Eisnera dla Najlepszego Scenarzysty.
Miłym zaskoczeniem jest niewygórowana cena - 29,90 zł (okładowa, bez trudu można kupić kilka zł taniej) za 128 stron...
Szczerze mówiąc, "Zaraza" spodobała się o wiele bardziej niż np. "Baśnie 1".
Tyle tytułem wstępu. Liczę na to, że ktoś sięgnie po komiks i będziemy mogli pokłó... podyskutować "o tym i owym".
Wysłany: 2008-10-04, 11:28 Re: Y - ostatni z mężczyzn
Tigana napisał/a:
"Seksmisja"w wersji rysunkowej - na mnie nie licz.
LOL!!! Kto Ci takich GŁUPOT nawkładał do "makówki???
Brak samców to JEDYNY element wspólny. Wszystko inne jest zupełnie... inne.
Doprawdy, nie wiem jak możesz powtarzać (po kimś?) duby smalone, które nijak mają się do rzeczywistości.
Oglądałem "Seksmisję" (kilka razy) i czytałem komiks, więc doskonale wiem o czym piszę.
Czy to samo możesz powiedzieć o sobie?
1. Polityka i kłamstwo - te dwa terminy są w Polsce tożsame. Można je stosować wymiennie. Od jakiegoś czasu nie zwracam uwagi na takie "pieprzenie głodnych kawałków".
Jacy tam oni "nasi"...? Nie przyznaję się do nich.
2. No i znowu muszę to napisać... - LOL.
Pomiędzy pobieżnym przejrzeniem komiksu, a jego przeczytaniem jest wielka różnica.
"Y" posiada fabułę i to wcale złożoną, a Ty obejrzałeś kolorowe obrazki i z miną znawcy wydaliłeś z siebie... podsumowanie. Za często słuchasz "swoich" polityków...
Szkoda, że tak samo nie postąpiłeś z "Sandmanem"... Ciekawe, co byś wtedy napisał...
Kolejny post nie dotyczący stricto komiksu "Y" zostanie uznany za spam i off topic. W tym miejscu udzielam pisemnego upomnienia obu forumowiczom
Moderator Tigana
Tigana, ASX ma rację. Seksmisja coby niemówić była, znakomitą to prawda, ale komedią. Y z komedią ma niewiele wspólnego to po pierwsze a po drugie poza samym wątkiem świata bez mężczyzn nie zauważyłem wielu podobieństw. Choćby z tego względu, że w Seksmisji, świat zastany przez głównych bohaterów, mężczyzn został pozbawiony już wiele lat wcześniej a w komiksie sprawa jest raczej świeża (z drugiej strony nie za bardzo na razie przemawia do mnie śmierć wszystkich męskich osobników w tej samej sekundzie na całym świecie, ale może scenarzyści jakoś z tego wybrną). Na razie po pierwszym albumie zapowiada się interesująco, zobaczymy po lekturze kolejnych.
Szanowny Panie Imperatorze-Moderatorze!
To, że ktoś w swojej recenzji czynił jakoweś porównania do "Seksmisji", wcale nie znaczy, że "Y" ma z nią wiele wspólnego... Owszem, mogą się nasunąć pewne skojarzenia, jednak proszę łaskawie wziąć pod uwagę fakt, że jest to ZUPEŁNIE INNA HISTORIA.
Jedynym elementem wspólnym jest świat bez (prawie) wszystkich osobników płci męskiej.
Doprawdy, nie pojmuję, dlaczego z takim maniakalnym uporem czepiasz się tej nieszczęsnej "Seksmisji", skoroś nawet nie raczył przeczytać komiksu...
Może w końcu byś to zrobił, zamiast denerwować porządnego forumowicza niegodną swojej zaszczytnej funkcji postawą? Wówczas miałbyś pełny obraz sytuacji i nie plótłbyś andronów...
[ Komentarz dodany przez: Tigana: 2008-10-21, 20:38 ] Obawiam się, ze nie mam czasu na czytanie komiksów, które mnie nie interesują. T.
Oo.. jaka dyskusja o Y.
Ja nawet nie wpadłem na to, by porównywać ten komiks do Seksmisji. Twórcy komiksu raczej nie znali tego filmu i na niczym konkretnym się nie wzorowali (chociaż kojarzy mi się jakiś amerykański serial z podobnym motywem).
Dlatego ocenię komiks niezależnie, bez żadnych porównań.
Fabuła jest ciekawa i dość zwinnie poprowadzona. Mnie osobiście zaintrygowało i czekam na dalsze części aby zobaczyć jak sytuacja się rozwinie. Czy pójdą w stronę mistycyzmu, czy raczej jakichś naukowych wyjaśnień.
Graficznie bardzo przyzwoicie.
Jedyne co kuleje, to nasze tłumaczenie. Pan tłumacz strzelił kilka gaf. Np. podorabiał przypisy do rzeczy tak oczywistych, że aż się śmiać chce czytając wytłumaczenia.
Mimo to będę polować na kolejne tomy.
(szkoda, że strona Manzoku jest w budowie)
Jedyne co kuleje, to nasze tłumaczenie. Pan tłumacz strzelił kilka gaf. Np. podorabiał przypisy do rzeczy tak oczywistych, że aż się śmiać chce czytając wytłumaczenia.
Mimo to będę polować na kolejne tomy.
Co ma piernik do wiatraka, czyli tłumaczenie do "podorabiania przypisów do rzeczy tak oczywistych"? LOL
Jesteś pewny, że owych przypisów nie było w oryginale?
Sorry, ale jeśli ktoś wszystko doskonale wie, to ich (przypisów) nikt mu czytać nie każe. Znajdują się na ostatniej stronie i w niczym nie przeszkadzają. Chce się śmiać, czytając je? I dobrze, dodatkowa porcja rozrywki nie zawadzi.
Komiksy czytają również młodsi czytelnicy i dla nich wcale nie wszystko musi być takie jasne, proste i oczywiste.
Okres polowań (na kolejne dwa albo nawet i trzy tomy) zaczyna się w grudniu, bo wcześniej raczej nie zdążą się wyrobić z wydaniem.
Mnie po prostu po jakimś czasie zaczęły irytować czerwone cyferki w czwartym rozdziale.
Jak widzę przy "Luke i Leia" czerwony znaczek, to trudno żebym nie sprawdził o co chodzi. A tam błyskotliwe wytłumaczenie "Imiona bohaterów kultowej serii filmowej Gwiezdne Wojny, którzy, jak się okazało, byli rodzeństwem". (perfidny spoiler jak ktoś nie zna GW )
Przypisy są podpisane nazwiskiem tłumacza, więc to chyba jego pomysł. Jak już tłumaczył tak popularne rzeczy to mógł wytłumaczyć np. kim jest Tom Petty.
W oryginale główny bohater nazywa się Yorick i ma jedno Y, u nas jest Yoryk i już czar dwuznaczności imienia prysł. Chyba że tylko ja widzę tutaj jakąś symbolikę.
Masz szczęście, że nie chce mi się sprawdzać, jak to z tymi przypisami było.
Skłaniam się ku temu, że to robota twórcy scenariusza. Po cóż bowiem tłumacz zadawałby sobie trud dodatkowej pracy?
Imię bohatera, zgodnie z obowiązującym 'trendem', zostało 'upolszczone' - najłatwiej znowu zwalić winę na tłumacza. Podejrzewam, że nie jest to jego 'widzimisię', ale...
(zgadłeś, nie chce mi się prowadzić 'śledztwa').
Przeczytałem Zarazę i nie wiem skąd takie zachwyty powiem szczerze. Zacznijmy od scenariusza czyli od lepszej strony komiksu, bo on jest nawet niezły, historia jest intrygująca i wciągająca. Z drugiej strony zdarzają się momenty tak przegadane, że komiks staje się nudny. Scenarzysta chciał za dużo przekazać czytelnikowi w dymkach. Szkoda trochę tego, bo to moim zdaniem jest minus niż plus komiksu. Tutaj też kamyczek do ogródka redakcji - nieumiejętne rozmieszczenie tekstu w polskim wydaniu, niektóre wyrazy się nie mieszczą... szok.
Co do rysunku to jest bez wyrazu. Cukierkowe, sztampowe, nudne. Rysunek w tym komiksie nie ma charakteru, nie ma własnego, indywidualnego stylu. Znowu szkoda.
No ja uznaję ten komiks jako rozczarowanie, bo zapowiadał się naprawdę ciekawie, ale wykonanie miejscami jest delikatnie mówiąc - niesatysfakcjonujące.
Co do Seksmisji - to podobieństwo jest, ale tylko ze względu na to, że chłopy w piach poszły.
Iscariote napisał/a:
Pan tłumacz strzelił kilka gaf. Np. podorabiał przypisy do rzeczy tak oczywistych, że aż się śmiać chce czytając wytłumaczenia.
Popłynął, ale to się zdarza i w komiksach i w książkach. Polscy tłumacze czytelników mają za głąbów chyba. A to imię faktycznie też nie wiadomo po cholerę zmienione - jakie to spolszczenie znowu?
_________________ "Życie... nienawidź je lub ignoruj, polubić się go nie da."
Marvin
No właśnie, w Lucyferze maja jakiś styl, przypominają resztę rzeczy spod loga Vertigo. A w Y jest to za cukierkowe, dopracowane, wypieszczone... aż nienaturalne. To subtelna bardzo różnica, ale moje poczucie estetyki aż krzyczy z bólu.
_________________ "Życie... nienawidź je lub ignoruj, polubić się go nie da."
Marvin
Bucku, co kto lubi... niemniej jednak uważam, że nadużywasz mocnych słów w stosunku do rysunków w "Y". To, że komiks jest dopracowany i dopieszczony pod względem 'graficznym', w żaden sposób nie usprawiedliwia/nie uzasadnia określenia go niechlubnym mianem sztampy.
Jeśli szukasz naturalizmu, polecam albumy o malarstwie poświęcone temu kierunkowi. Scenariuszy tam nie ma, zatem na przegadanie narzekać nie powineneś.
To, że komiks jest dopracowany i dopieszczony pod względem 'graficznym', w żaden sposób nie usprawiedliwia/nie uzasadnia określenia go niechlubnym mianem sztampy.
Widocznie Mad ma inne poczucie estetyki - tobie bodajże nie odpowiada rysunek z Sin City, a jemu "Y". Dla mnie te rysunki są z kolei nie ostre - wolę mocniej zarysowane rysy twarzy - środkowy Thorgal, "Night Nation".
_________________ "Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois
Jaki naturalizm znowu?
Chodzi o to, że to wygląda nienaturalnie, postacie bez zmarszczek, bez przybrudzonych ubrań nawet po wybuchach. Dobrze, ze chociaż się krwią trochę pobrudzili.
Temu sztampa, tak rysują początkujący twórcy w wieku gimnazjalnym.
Ja wolę takie rysunki jak w niektórych Sandmanach, jak w Lucyferze, Hellblazerze czy Kaznodziei. Czy wyżej wymienione, autorstwa Grzegorza Rosińskiego.
I ja naprawdę nie piszę Tobie na złość. To moja opinia o tym komiksie, szczera opinia.
_________________ "Życie... nienawidź je lub ignoruj, polubić się go nie da."
Marvin
Chodzi o to, że to wygląda nienaturalnie, postacie bez zmarszczek, bez przybrudzonych ubrań nawet po wybuchach. Dobrze, ze chociaż się krwią trochę pobrudzili.
Temu sztampa, tak rysują początkujący twórcy w wieku gimnazjalnym.
OK, a kto powiedział, że każdy komiks musi w miarę wiernie odwzorowywać rzeczywistość?
Różne wszak są style, podejścia do rysowania... Czynisz "Y" takie zarzuty, a jakoś nie przeszkadza Ci 'umowna' kreska w Sin City. Tam to dopiero wygląda nienaturalnie...
Nieraz nie bardzo wiadomo, co właściwie dzieje się/jest przedstawione na planszy...
Ależ ja wierzę, że jest to Twoja szczera opinia. Tyle tylko, że żadną miarą nie mogę się z nią zgodzić/pogodzić.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum