1. Prześcigają go bez problemu np. Donaldson, Brzezińska, Martin, Szostak, Sapkowski, Zelazny, Stover, Valente, Łukjanienko, Rothfuss...
Z tych co wymieniłeś tylko Stover jak dla mnie jest lepszy (nie licząc Łukjanienko i Rothfussa - nie czytałem)
A porównanie Cook i Valente !? ... tyle w tym temacie.
_________________
Ł napisał/a:
Fantastyka jest dziwką Stephesona, a nie Stepheson dziwką fantastyki.
James Joyce napisał/a:
Jest to wiek utrudzonego kurewstwa, po omacku szukającego swego boga.
Prześcigają go bez problemu np. Donaldson, Brzezińska, Martin, Szostak, Sapkowski, Zelazny, Stover, Valente, Łukjanienko, Rothfuss...
Sapkowski, Zelazny i Stover stoją na tym samym poziomie, co Cook. Najwyższym.
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Jakoś nie chce mi się wierzyć, że którykolwiek cykl Cooka może być lepszy niż PLiO.
Akurat "Czarna kompania" jest zdecydowanie najlepszym tworem Cooka. Jeśli już kusiło by sięgnąć po jego twórczość, to trzeba było od razu się za to brać, a nie rozdrabniać na jakieś "pierdololo".
Oczywiście żaden cykl Kuka nie dorasta do pięt "PLiO".
Tix --> Stawianie Cooka obok Sapkowskiego czy Zelaznego to absurd.
Bo? Amber jest świetny ale pierwsze kroniki, drugie to już równia pochyła i ksiażki co najwyżej dobre. No i Zelazny popełnił też jakieś kupy pokroju Oko kota. Nie czytałem jeszcze wszystkiego co bym chciał, ale tak na pierwszy rzut bardziej od CK podobało mi się tylko Ziemiomorze. I może Lyonesse. A, zapomniałem o Księdze Nowego Słońca, bo tą też stawiam na równi. Kroniki Czarnej Kompanii zasługuja na miejsce w pierwszej dziesiątce najlepszego fantasy ever.
Jakoś nie chce mi się wierzyć, że którykolwiek cykl Cooka może być lepszy niż PLiO.
Pomimo, że dopiero skończyłem pierwszy tom PLiO śmiało mogę stwierdzić, że CK jest dużo bardziej wciągające Akcja leci non stop do przodu, nie ma durnego przynudzania jak u Martina.
_________________
Ł napisał/a:
Fantastyka jest dziwką Stephesona, a nie Stepheson dziwką fantastyki.
James Joyce napisał/a:
Jest to wiek utrudzonego kurewstwa, po omacku szukającego swego boga.
Tix --> Stawianie Cooka obok Sapkowskiego czy Zelaznego to absurd.
Przytoczeni przeze mnie autorzy w jakimś stopniu (pokusiłbym się nawet o nazwanie tego znaczącym) wpłynęli na gatunek, stworzyli nową jakość. Do tego wykreowali grupę chwytających za serce bohaterów (z przewodnim na czele), dzięki czemu lektura tych książek wywołuje emocje. A dla mnie to bardzo istotna rzecz.
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Tix --> Stawianie Cooka obok Sapkowskiego czy Zelaznego to absurd.
Akurat czytam Sapkowskiego i jeśli chodzi o Sagę o Wiedźminie, to w zasadzie jest to dokładnie ten sam poziom co Czarna Kompania, może Wiedźmin jest nieco niżej.
Opowiadania Sapkowskiego są chyba nieco lepsze (na pewno lepsze niż Saga), ale dla mnie Czarna Kompania jako całość jest wyżej w prywatnym rankingu.
Veto! "Uczta dla wron" jest OK. Niektórzy się jej czepiają, bo Martin wprowadził nowe wątki, a "stare" przesunął do dalszych części - taka jest prawda.
Gdzieś w necie trafiłem na opinię o Okrutnym Wietrze jednej z pań z forum i wstrząsnęła mną. Tym bardziej, że byłem zaraz po lekturze i wrażenia miałem o 180 stopni różne.
Tyle tytułem wstępu, teraz do rzeczy.
Okrutny wiatr, pierwsze trzy tomy cyklu Imperium Grozy to pozycja specyficzna.
Jest to połączenie heroic fantasy (ze wszystkimi swoimi dekoracjami i atrybutami) z charakterystycznym dla autora pisarstwem. Kto go już czytał, ten wie, kto nie czytał, ten się dowie ze wstępu pióra VanderMeera, że Cook głównie pisze dla siebie (dlatego nie przejmuje się, czy czytelnik uzna jego pomysły za śmieszne), że jego pisarstwo jest szczere, prawdziwe i złożone. A przez to realistyczne. Dokładnie tak - mamy połączenie heroic fantasy i bezlitosnego realizmu. Żyjcie z tym.
Skoro mowa o tylu, warto przypomnieć, że pozbawiony jest on ozdobników. Zawiera również wiele niedopowiedzeń, urwanych zdań czy myśli, które czytelnik musi sobie dopowiedzieć. Cook nie mówi wszystkich rzeczy, często pozostają one w domyśle dla czytelnika. Wiele z tego jednak traci się w przekładzie. Nie raz łapałem się na tym, że myślałem "jak to zdanie fajnie brzmi po angielsku", gdy po przetłumaczeniu było to zaledwie poprawne.
Wracając do Okrutnego Wiatru, już pierwszy tom (chociaż to bardziej wstęp jest) wrzuca czytelnika na głęboką wodę - w świat pełen historii, tajemnic i wielopiętrowych intryg (aż do granic śmieszności). Jest tu wszystko, co pobiło serca w Czarnej Kompani (charyzmatyczni bohaterowie, liczne intrygi, częste zmiany stron), chociaż w surowszej, mniej oszlifowanej wersji.
Wszystko zaczyna się od zemsty i miłości. Obie są gorzkie i każą długo czekać na spełnienie bez wielkich szans na szczęśliwy koniec. I oba motywy stale przewijają się przez karty powieści.
Do militarnych części powieści nie mam zarzutów. Póki w grę wchodzi oręż tradycyjny, starcia są jak najbardziej wiarygodne (wyczuwałem lekki posmak wojny stuletniej, ale to tylko moje skojarzenie), jednak gdy na scenę wkraczają artefakty, czarownicy i magia... cóż, konwencja.
Akapit o bohaterach - jest ich dużo, początkowo można się wręcz pogubić kto jest kim i w jakich relacjach z pozostałymi, ale później zaczyna się to sensownie układać. I chociaż nie dorównują tym z CK, to jednak nie można wobec ich losów przejść obojętnie. Postacie z kart powieści, nawet jeśli pojawiają się jako tło wydarzeń, są prawdziwi i wiarygodni psychologicznie, i ciężko jest przejść obojętnie nad ich losem.
Mnie trzeci tom już od początku chwycił za gardło i do samego końca nie puścił.
Słowa końcowe kieruję do czytelników/fanów Eriksona. Kanadysjki pisarz nie ukrywał, że czerpał inspirację od Cooka. Widać to w Czarnej Kompani, troszkę, w detalach. W przypadku Imperium Grozy ciężko tego nie zauważyć.
Kończąc pojadę Eriksonem (chociaż może nie dosłownie): Imperium Grozy to mroczne, drapieżne wersy. To fantasy, jaką chcę czytać. To fantasy, jakiej szukacie.
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Gdzieś w necie trafiłem na opinię o Okrutnym Wietrze jednej z pań z forum i wstrząsnęła mną.
A gdzież to indziej niż tu mogłeś trafić na moją opinię?
Tixon napisał/a:
To fantasy, jaką chcę czytać. To fantasy, jakiej szukacie.
Nie chcemy. Wierz mi, że nie. Czytałam pierwszy tom. Wieki temu. Nie spodobało się. Zresztą, Natalia przerobiła całą "Czarną Kompanię", a u mnie to wciąż czeka w kolejce na jakiś urlop. Znaczy, najprawdopodobniej dokończę cykl na emeryturze
_________________ "Wewnątrz każdego starego człowieka tkwi młody człowiek i dziwi się, co się stało".
T. Pratchett "Ruchome obrazki"
Sabetha, to nie byłaś Ty. Inaczej nie omieszkałbym zadzwonić by wyrazić se oburzenie Twoją bezdusznością
Sabetha napisał/a:
Czytałam pierwszy tom. Wieki temu. Nie spodobało się.
Pierwszy tom nie jest reprezentatywny. To taki duży wstęp, przystawki przed daniem właściwym.
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Panie Tix, do złudzenia przypominasz Pan niejakiego ASX-a broniącego swego fantastycznego idola (Donaldsona) przed negatywnymi opiniami, gdyż czynisz to samo dla Cooka.
Gdzieś w necie trafiłem na opinię o Okrutnym Wietrze jednej z pań z forum i wstrząsnęła mną.
Jeśli chodzi o mój tekst, zdanie podtrzymuję - mało nie zeszłam z nudów Ale "Ogrody Księżyca" też ledwo zdzierżyłam, więc chyba mogę zacząć z miejsca skreślać wszystko, co Ty chwalisz. Co oczywiście prawdopodobnie działa w obie strony
"Drogę zimnego serca" dostałem do korekty i stwierdziłem, że być może nie jest to najlepszy moment na zapoznanie się z serią, no ale mus to mus. Podzielę się jedną myślą, bardzo mglistą i raczej niezbyt mądrą:
nie chcę nikogo zniechęcać (bardzo nie chcę) ani urazić, ale... naprawdę? To wszystko? U Cooka jest tak zawsze, że nic się nie wydarza? Rozumiem, że zakończenie serii to nie zawsze musi być mind-blowing shit, ale już wiem, że reszty raczej nie ruszę.
A ludzie narzekają, że Rothfuss się długo rozkręca. Cook rozkręcał się do ostatniej strony, po czym stwierdził, że a chuj, niech tak zostanie.
Cook bardziej grał na bohaterach i emocjach, niż efektownych wydarzeniach.
I postaraj się przy tłumaczeniu, bo będę to potem czytał
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Cooka zna wielu miłośników fantasy, głównie za sprawą jego cyklu o Czarnej Kompanii. Jednak wcześniej zaznajomił fanów gatunku z kronikami Imperium Grozy. Ośmiotomowa saga, została nie tak dawno wydana w Polsce w czterech wielkich omnibusach. „Okrutny wiatr” to pierwszy z nich, obejmujący trzy tomy cyklu. Imperium Grozy tzw. klimatem bardzo przypomina Czarną Kompanię. Nie ma tu postaci czarno – białych, epopeja rozciągnięta jest na setki lat (bo dla pewnych postaci tego uniwersum czas ma...niewielkie znaczenie); wielkie imperia powstają i upadają, wojny toczą olbrzymie armie wspomagane przez magów i dziwne stwory, w tym smoki i demony z samych piekieł. Skrytobójcze zabójstwa nie są niczym rzadkim, zdrady i sojusze z niedawnym wrogiem także nie. Świat geograficznie i społecznie przypomina nieco nasz świat, ale to nie szkodzi, ułatwia to trochę orientację w tym co się dzieje – mamy więc typowo europejskie społeczności na tzw. Zachodzie, wschód to państwa przypominające Chiny, na południu mieszkają ludzie o typowo arabskim wyglądzie i zachowaniu. Jednak to tyle co można zdradzić. Okrutny wiatr wymaga skupienia podczas lektury. Mnóstwo tu postaci i relacji między nimi, mnóstwo miejsc, miasteczek, miast, królestw, itd. Mapa niby jest, ale i tak nie zawsze pomaga. Jeżeli ktoś czytał Czarną Kompanię, jeżeli szuka ciężkiego, militarystycznego fantasy, to tu odnajdzie się jak w domu.
Drugi omnibus cyklu Imperium Grozy zawiera tomy nr 4 i 5. Ich akcja jednak rozgrywa się przed tomami 1 – 3 zawartymi w omnibusie Okrutny wiatr. Dlaczego Cook jak i wydawca uznali taką kolejność za właściwą nie mam pojęcia. Zawsze bowiem uważałem, że wszelkie prequele niezbyt mają rację bytu, a jeśli już powstały to każdy cykl, który je zawiera, należy czytać w kolejności chronologii wydarzeń czyli zacząć właśnie od prequela. Gdybym wiedział, to przygodę z Imperium Grozy zacząłbym właśnie od Fortecy w Cieniu, zawierającej tomy „Ogień w jego dłoniach” oraz „Nie będzie litości”. Po pierwsze dlatego, że poznajemy tu dzieje El Murida, jego objawienie, wszelkie wydarzenia, które wyniosły go do władzy nad Hammad al Nakir i doprowadziły do wojen znanych jako Wojny El Murida; przy okazji poznamy losy Harouna ibn Yousifa, jego rodziny i powód dla którego stał się największym wrogiem El Murida; poznajemy też lata młodzieńcze Bragiego Ragnarsona, jego brata Haakena i ich znajomka Reskirda Smokobójcę i ich losy, które doprowadziły ich do Gildii Najmeników w Wysokiej Iglicy. Wreszcie spotykamy Szydercę i dowiadujemy się w jakich okolicznościach nasz ulubiony złodziej, oszust, kłamca, kuglarz, krasomówca przeciął swe życiowe ścieżki z najemnikami jak i Harounem i jaką rolę odegrał w wojnach El Murida.
Po drugie dlatego że ten tom czyta się po prostu lepiej niż Okrutny Wiatr, który miał swoje nużące momenty; tutaj akcja od początku trzyma nas za gardło i nie chce puścić, ciągle coś się dzieje, akcja jest o wiele żywsza.
No i po trzecie: po przeczytaniu najpierw tego tomu inaczej, z o wiele większym zrozumieniem patrzymy na ich losy w Okrutnym Wietrze.
Dlatego też wszystkim, którzy nie zaczęli jeszcze przygody z Imperium Grozy, radzę zacząć od tego tomu. We właściwej kolejności wydarzeń w świecie przedstawionym.
A swoją drogą, tu już offtop. Szkoda że ten cykl jest tak mało u nas popularny (może nie tylko u nas?). Wolę go od Czarnej Kompanii. A przecież ten świat świetnie nadaje się na grę strategiczną czy cRPG. Możliwość dowodzenia najemnikami z Wysokiej Iglicy, Niezłomnymi El Murida, itaskiańskimi łucznikami czy pikinierami z Iwa Skołowda to by było coś! No ale raczej się tego nigdy nie doczekam A teraz, kończąc moje wypociny: czytać Imperium Grozy (najlepiej od tego tomu) bo to wybitny cykl!
Iselor,
nie wiem,
lata temu odbiłem się od tego cyklu (po pierwszym tomie?)
Fidel, nie nasiąkłeś za młodu...
mógłbym powiedzieć że cykl się zestrzał - ale na fb są ludzie którzy pierwszy raz (mając za sobą np. malazańską) i raczej przeważają pozytywne opinie+
Iselor,
nie wiem,
lata temu odbiłem się od tego cyklu (po pierwszym tomie?)
Nie wiem czemu Cook zalecił czytanie od "Zapada cień wszystkich nocy" (czyli teraz od omnibusa Okrutny wiatr), który jest najbardziej męczący z całego cyklu. Sugeruję zacząć lekturę od Fortecy w cieniu.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum