Cóż, zdarza się. Wiesz ile razy rzuciłem zaklęcie, w ciągu dwóch lat grania moim czarnoksiężnikiem nekromantą? Dwa razy. Z zachowaniem wszelkiej ostrożności oraz higieny rzucania zaklęć.
1) Mój Mistrz Gry w życiu by mi nie pozwolił rozpierdzielić zamku wampirów, bo to jest zwyczajnie niemożliwe (jesteśmy po lekturze Vampire Counts)
2) Sporo graczy uważa, że jak się gra magiem w młotku, to można srać magią na prawo i lewo. Bzdura, dowodzi to tylko, że nie czują klimatu systemu. Wyczarowanie światła? Hubka, krzesiwo, świeca, pochodnia, cokolwiek tylko nie zaklęcie.
3) Zaklęcia się rzuca w dwóch przypadkach:
a) w akcie desperacji (modląc się by nie wypadł dubel) i w zasadzie w ostateczności. Raz w trakcie ulicznej, zażartej walki przyzwałem ognisty miecz, bo zwykły mi się rozbroił ;p. Ostro się napociłem by wyrzucić (jeszcze z obowiązkowym dharem) efekt i to bez dubla. Cudem wyszło (dzięki wydanemu PS z amuletu + miałem komponent). I bardzo pomogło, bo zaczynałem jako banita (2A, ~50ww) i +1A przeważył szalę potyczki. Raz gracz zrobił podobny numer u mnie... i na dublu przerzucił trzy razy pod rząd 98-00 Wymyśliłem efekt -1PP, random teleport... oraz krater w miejscu maleńkiego miasteczka, w którym toczyła się akcja
b) w przekonaniu, że użycie zaklęcia popchnie sesję do przodu lub bardzo ułatwi wykonanie zadania.
Brawa, oklaski, owacja na stojąco, grzmiący aplauz, ledwie pełnoletnie laski ekstatycznie zrywające majtasy i ciskające nimi w przedmówcę. Taki powinien być Warhammer, bejbe.
Tixon napisał/a:
Preferujesz system magii z drugiej?
To niemal tak oczywiste, jak preferowanie do produkcji garnków stali zamiast margaryny. W ogóle mechanika 2 ed. jest w porównaniu z jedyneczką jak rzetelny blowjob w porównaniu z ropnym zapaleniem odbytu (Nie ma syndromu nagiego krasnoluda? Nie ma półboskich elfów? "Czarodziej" i "kaleka" nie są już używane wymiennie? Shut up and take my money!). Za to preferuję wizję świata z jedynki, z "Wewnętrznym wrogiem" (najlepszą kupną kampanią, w jaką zdarzyło mi się grać) kończącym się tak, jak się kończy, ze zdegenerowaną Bretonią (zabawa w "kamienną twarz", anyone?) i całym tym podłym syfem. W dwójce jest jednak ciut za dużo nadziei.
P.S. Nadal mam z jedyneczki porozklejaną podstawkę, Potępieńca, Liczmistrza i chyba nawet Zamek Drachenfels .
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Wiesz co, to zależy co rozumiesz pod pojęciem nadzieja. Według podręcznika, północna część Imperium przypomina raczej przedpola Pustkowi Chaosu.
I ogólnie sytuacja geopolityczna jest raczej beznadziejna
Z naszym MG doszliśmy do wniosku, że będziemy grali w czasach przed inwazją Chaosu (kilka-kilkanaście lat przed), dzięki czemu mogliśmy sobie pozwolić na krucjatę w Arabii
Niestety. Ostatnio graliśmy jakoś w październiku... albo listopadzie? Może zagramy na Wielkanoc?
Z naszym MG doszliśmy do wniosku, że będziemy grali w czasach przed inwazją Chaosu (kilka-kilkanaście lat przed), dzięki czemu mogliśmy sobie pozwolić na krucjatę w Arabii
Z naszym tak samo . Tylko, że ja mam chrapkę na coś co zwie się fontanną życia czy jakoś tak
A w ogóle to za dużo Chaosu jest jak na mój gust
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Wiesz co, to zależy co rozumiesz pod pojęciem nadzieja. Według podręcznika, północna część Imperium przypomina raczej przedpola Pustkowi Chaosu.
I ogólnie sytuacja geopolityczna jest raczej beznadziejna
Ale jednak kulminacja nastąpiła, przyszło rozstrzygnięcie - i jakoś dalismy radę. Wojna była wyniszczająca, ale zwycięska, Archaon padł, Chaos został pobity i rozproszony. Wiadomo, ruiny, ruzy, zgliszcza, wdowy i sieroty, ale jednak - zwycięstwo. Karl Franz jest bohaterem (a nie, jak w "Wewnętrznym wrogu", wiadomo kim), Imperium wzięło się do kupy z krasnoludami i elfami. Wiadomo, że nie jest i raczej nie będzie dobrze, ale wizja Starego Świata po inwazji i przed inwazją to jednak inne matriksy. Cały nastrój pierwszej edycji to oczekiwanie na spadający na kark topór, to zupełna beznadzieja, to rozpad i zepsucie ("Wewnętrzny wróg" powraca tutaj jak zły szeląg, bo dla mnie to wzorcowa kampania WFRP - a tam znikąd nadzieje, wszędzie skurwysyny, szubrawcy i łachudry). Znakiem czasów dla mnie jest obraz Bretonii z obu edycji - w jedynce sugestywnie odmalowane totalne zepsucie szlachty oddanej jak jeden mąż Slaaneshowi (koloryzuję) i totalne upodlenie niższych stanów, dla których jedyną nadzieją jest Nurgle (koloryzuję znowu). A w dwójce? Jak w WFB, rycerze bez skazy i zmazy, heldy w błyszczący pancerz odziane, mężny król, łopoczące proporce, aż chce się rzygnąć tęczą. Oczywiście tak naprawdę Starych Światów jest tyle, ilu graczy i mistrzów, ale ja się wychowałem przed inwazją, jestem zgryźliwym stuletnim dziadem i wolę nastrój jedynki. Bo tamten Stary Świat jest skazany na zagładę niezaprzeczalnie i nieodwołalnie.
Co znowu nie zmienia faktu, że prowadzenie WFRP w Imperium w końcu się przejada, i temat czyhającego wszędzie Chaosu w końcu się nudzi - więc warto zmienić lokalizację. Jeden świetny MG wykopał nas na drugiej sesji do Lustrii, gdzie chaośników jak na lekarstwo, i po dłuuuuuuuuuuugiej wędrówce przez dżunglę połączonej z opędzaniem się od komarów, pigmejów, skinków, estalijskich konkwistadorów i elfich wiedźm niemal tęskniliśmy za poczciwymi, starymi mutantami ze żrącą krwią i szponami jak kosy.
Tixon napisał/a:
A w ogóle to za dużo Chaosu jest jak na mój gust
Primo po pierwsze, nie ma czegoś takiego jak za dużo Chaosu. Primo po drugie, Chaos czyha wszędzie. Nie odwracaj się plecami do ciemności.
P.S. Bajdełej, pomysłów nie brakuje, ale graczy zdecydowanie tak. Gra kto jeszcze w ogóle? Bo mam kampanię do WFRP, gwardyjską rzeźnię do Dark Heresy i parę pomniejszych pomysłów, a nie ma komu poprowadzić
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
P.S. Bajdełej, pomysłów nie brakuje, ale graczy zdecydowanie tak. Gra kto jeszcze w ogóle?
W wolnych chwilach staram się wprowadzić nowych w świat Młotka. Ale ze zjadliwą ilością Chaosu. Ciągotki do epick są nieuleczalne.
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Zagrałem kiedyś w dziesięciosesyjną przygodę w WFRP 1st. Tylko podstawka i Galeria Bohaterów. Bez śmiechowych wagonów almanachów, artykułów i dodatków. Ograniczyliśmy rasy do człowieka. Graliśmy w sandboxa w pewnym miasteczku, w pełni mechaniki WFRP 1st - tak, jak podręcznik napisano. Postacie praktycznie w całości losowane (tylko płeć wybierana, ewentualnie Klasa wg wylosowanych cech).
I grało się naprawdę dobrze. Mimo że fabuła była wtedy, kiedy zdarzyła się, postacie po okresie klasycznych niedostatków finansowych, w końcu przeniosły się do Altdorfu i dorobiły się jakiegoś statusu ekwipunku (kolczugi, broni i amunicji w dostatek, pieniędzy tyle, by trwonić kilkadziesiąt złotych koron po udanym zarobku), zdobyć przyzwoite doświadczenie liczone w drugiej profesji oraz więcej niż 1000 PD. Nie było dużo walk (były wtedy, kiedy się przydarzyły lub w paru sytuacjach - kiedy uznaliśmy że są konieczne), bez nich gra była także ciekawa. Taki "urban survival sandbox".
Wydaje mi się, że WFRP 1st jest stworzony do tego typu gry - przygodowa gra w awanturników szukających zarobku na następny dzień, przeciw przeciwnościom losu. Na tamtych sesjach nie było epatowania mrokiem - zresztą po co miałby być? Za to uwzględniliśmy bardzo ważną rzecz - skoro "nikomu nic nie wychodzi" (konwencja WFRP), to postaciom niezależnym także. Nierzadko graliśmy także na niepowodzeniach BNów.
Rany, mam niesamowitą ochotę na sesję. Stworzyłem zarys mini kampanii, której przewodnim motywem jest tłuczenie się (najpierw gobliny, potem skaveny, w końcu wielcy i brzydcy zielonoskórzy), w sam raz dla doświadczonej ekipy, tylko gracze mi się porozjeżdżali po kraju na studia.
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Co kto lubi. Sesje oparte na kilkustopniowych intrygach prawie zawsze padały ofiarą inwencji graczy (bądź fartownych rzutów), więc czas rzucić w graczy coś mocniejszego.
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Ja tęsknię za moimi, bo dopiero zaczęliśmy zagłębiać się w runy. Runiczny półtorak to broń masowej zagłady : najwyższa jakość, +1 do obrażeń, dwa rzuty i wybór lepszego wyniku, dodatkowy atak, podwójna siła, jeśli odporność przeciwnika jest równa bądź wyższa 50, trzecia runa waha się między siły (kolejne +1 do obrażeń), ognia (+1 obrażeń od ognia, działa jak pochodnia) i krzywdy (deklaracja celu na początku starcia, do końca walki przerzucenie każdego nieudanego ataku na cel).
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Nie przesadzajmy, odpowiednio dobrana grupa dwudziestu goblinów potrafi już zajść za skórę. A podręcznik ma kilka fajnych goblinowatych stworów na stanie.
Takie Targos w wydaniu młotkowym
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Ja tęsknię za moimi, bo dopiero zaczęliśmy zagłębiać się w runy. Runiczny półtorak to broń masowej zagłady : najwyższa jakość, +1 do obrażeń, dwa rzuty i wybór lepszego wyniku, dodatkowy atak, podwójna siła, jeśli odporność przeciwnika jest równa bądź wyższa 50, trzecia runa waha się między siły (kolejne +1 do obrażeń), ognia (+1 obrażeń od ognia, działa jak pochodnia) i krzywdy (deklaracja celu na początku starcia, do końca walki przerzucenie każdego nieudanego ataku na cel).
Powodzenia przy szukaniu takiej ilości gromrilu. U nas taki majcher przeszedłby chyba dopiero po kilku latach grania jedną drużyną. I chyba tylko po to, by go sobie pooglądać. Zza pancernej szyby.
Cóż, ponad tysiąc koron, do tego runy... Nic za darmo
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Runiczny półtorak to broń masowej zagłady : najwyższa jakość, +1 do obrażeń, dwa rzuty i wybór lepszego wyniku, dodatkowy atak, podwójna siła, jeśli odporność przeciwnika jest równa bądź wyższa 50, trzecia runa waha się między siły (kolejne +1 do obrażeń), ognia (+1 obrażeń od ognia, działa jak pochodnia) i krzywdy (deklaracja celu na początku starcia, do końca walki przerzucenie każdego nieudanego ataku na cel).
Mi to śmierdzi dedekami, w mojej wizji Młota takimi majchrami wymachują cesarze . Znacznie bliżej mi do wizji "To teraz obrabujemy warzywniak, od wczoraj nic nie jadłem"
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Mówię, że miał mieć. Czyli były podchody do zdobycia odpowiednich kontaktów, zasobów...
A reszta drużyny... chrzanić resztę drużyny.
Bretoński rycerz miał pełną płytę (5), 5 wytrzymałości i mógł sobie rzucać płaszcz pani (+1 do zbroi).
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Więcej zabawy jest w zdobyciu/stworzeniu przypakowanej broni, niż w samym jej używaniu.
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Ja na takie cuda wymyśliłem jeden sposób, jak mnie drużyna wqurwiła swą wszechmocą, to przy pierwszym miscascie zamieniłem jednego z magów w chodzącą pięćdziesięciometrową sferą unicestwienia efektów magicznych. Potem wszystkim policzyłem skrupulatnie ciężar przenoszonego ekwipunku i powiedziałem "tak wyszło".
Ja w przygodzie w Tilei w mieście przypominającym Wenecję zabrałem z trzy razy lepszy miecz graczowi powodując jego wpadnięcie do kanału (w wyniku omyłkowego ogłuszenia przez krasnoluda czającego się na potwora za drzwiami tawerny...). Gracz zaraz po tym jak jego postać odzyskała przytomność zadeklarował że rzuca się do kanału, by zanurkować i odzyskać swój miecz. Po moim pytaniu czy umie pływać zapadła dłuuuga cisza. I oprócz miecza jeszcze Punkt Przeznaczenia poszedł
_________________ "Sometimes known as the Phoenix King, Asuryan was the king and the most powerful deity of the pantheon of Eldar gods. He was believed to be the psychic might of the whole universe."
Taniej i szybciej by wyszło poprowadzenie elektorskiego runefanga
Runefangi to mainstreamowa pop-kaszana z masowej produkcji, prawdziwi hipsterzy celują w ten spaczeniowy majcher, którym Skaveni oberżnęli Nagashowi to i owo
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Miałem raz podobnie. Jedna postać miała strasznego pecha. Nizioł skakał do gównostrady, a że było wysoko, to był rzut. Peszek, rzut na szczęście - kolejny peszek, rzut na Wt i... oczywisty peszek - skręcona noga, jeden PŻ, chwilowe ogłuszenie wynikające z bólu.
Druga postać, człowiek - kapłan Sigmara (profil do mordobicia) stwierdził "to ja skaczę za niziołem".
MG: "Hmm... ważysz jakieś 80kg, masz na sobie kolczugę oraz płytowe elementy, na plecach taszczysz młot-półtorak oraz tarczę...".
Kapłan: "Ups"
MG: "Rzucamy... Zr... oczywisty fail, Wt... 01... nic Ci nie jest... słyszysz głośne chrup, wstajesz, otrzepujesz się... a nizioł traci PP"
Stary Ork napisał/a:
Runefangi to mainstreamowa pop-kaszana z masowej produkcji, prawdziwi hipsterzy celują w ten spaczeniowy majcher, którym Skaveni oberżnęli Nagashowi to i owo
Ja miałem półtoraka z wielkim runem czegośtam. Trzymałem go w zamknięciu na specjalne okazje jak smoki chaosu czy cośtam. Pilnowałem się by magowie mnie nie dopadli
Takie koziki do obierania pomidorów to chyba ściągają nieszczęścia na ich użyszkodników, bo wyją i świecą głośniej od bolidu tunguskiego na każdej bramie miejskiej (takiej z prawdziwego zdarzenia, z wykryciem magii).
A przynajmniej powinny, nie?
Sęk w tym, że ten kizior tłumił magię
Chyba dlatego wabił się "Morderca magów"...
Łapię krainę Irokezów, ale każdy Magus ma wiedźmi wzrok. Więc siłą rzeczy... w dużych miastach łatwo o wpadkę.
Cóż, zasada dotyczy burdeli i magicznej kontrabandy.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum