Spoko choco, ale teraz weekendy spędzam albo na studentach ( ) albo na piwie i figurkach. Ostatnio z towarzyszem W. stwierdziliśmy, że się starzejemy. Bo łojenie sobie tyłków plastikowymi żołnierzykami uważamy za większy fun niż RPG
Przeniesiono z Bitewniaki
A ja nadal nie mogę przeboleć, że nam MG nie zaakceptował rozwiązania misji. Zamiast naparzać się na okrągło z hordami nieumarłych, zdecydowaliśmy się na precyzyjne uderzenie w nekromantę.
I co? I gówno, psze pana. Scenariusz tego nie przewiduje, więc pakujcie manatki i do następnej przygody.
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Za przeproszeniem dupa, a nie mistrz... Gdyby był prawdziwym mistrzem gry, do dopuścił by taką możliwość, ale maksymalnie ją Wam utrudnił
_________________ "Sometimes known as the Phoenix King, Asuryan was the king and the most powerful deity of the pantheon of Eldar gods. He was believed to be the psychic might of the whole universe."
Jak pisałem scenariusze starałem się je robić maksymalnie mało liniowe, ale nie na zasadzie totalny sandbox i hulaj duszo, piekła nie ma, tylko sumienie rozpisywałem najbardziej prawdopodobne możliwości. Tylko inna sprawa - swoich graczy znałem jak zły szeląg i mniej więcej potrafiłem założyć jaka będzie prawdopodobna reakcja. Rzadko się zdarzało, że mnie jakąś decyzją zaskakiwali. Uderzenie precyzyjne w nekromantę? Proszę bardzo, ale by się do niego dostać musicie się przebić przez hordę nieumarłych
A co do głównego tematu wątku... a raczej nie. Bo tu głównym wątkiem nie są gry bitewne, tylko moje i orcze wygłupy Co do głównego pobocznego wątku, to rozważam zakup kilku regimentów różnych nacji, by w razie czego (gdybyśmy wrócili do RPG) mogli wygodnie wizualizować potyczki
Uderzenie precyzyjne w nekromantę? Proszę bardzo, ale by się do niego dostać musicie się przebić przez hordę nieumarłych
Lubię to
Poza tym nekromanta to były mag, więc oprócz czarów nekromancji powinien znać także czary magii bojowej. Do tego zabezpieczenia w postaci magicznych alarmów, etc pewno też stosuje. A w dodatku może nie być zwykłym nekromantą, a liczem czy wampirem...
Jeśli scenariusz nie przewiduje deklaracji graczy, to go po prostu należy porzucić i radośnie improwizować
Za przeproszeniem dupa, a nie mistrz... Gdyby był prawdziwym mistrzem gry, do dopuścił by taką możliwość, ale maksymalnie ją Wam utrudnił
To jest właśnie konsekwencja kurczowego trzymania się scenariusza, wszystko co wychodzi poza jego ramy najczęstszej prowadzi do przedwczesnego zakończenia przygody.
Po trzech takich przypadkach zmieniliśmy założenia, podeszliśmy do tego bardziej na luzie a i tak zdarzały się potem pomniejsze wpadki, zawsze w związku z próbą trzymania się scenariusza.
Asuryan napisał/a:
MrSpellu napisał/a:
Uderzenie precyzyjne w nekromantę? Proszę bardzo, ale by się do niego dostać musicie się przebić przez hordę nieumarłych
Lubię to
Poza tym nekromanta to były mag, więc oprócz czarów nekromancji powinien znać także czary magii bojowej. Do tego zabezpieczenia w postaci magicznych alarmów, etc pewno też stosuje. A w dodatku może nie być zwykłym nekromantą, a liczem czy wampirem...
Jeśli scenariusz nie przewiduje deklaracji graczy, to go po prostu należy porzucić i radośnie improwizować
Tak... to był licz
A precyzyjne uderzenie miało szanse powodzenia z tego względu, że nekro był dopiero na początku swego pochodu i nieliczne siły jakimi dysponował przeznaczał na poszerzanie swojej armii (atakowały w grupkach po 10, 20).
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Ach, więc to nawet nie był zwykły licz (który sam w sobie dla początkowych postaci jest nie do ruszenia), a liczmistrz? Brama Morra wam na drogę w konfrontacji bezpośredniej A potem na ewentualne żale graczy oświadczenie MG w stylu "a nie widzieliście tej zajebiście wielkiej planszy z napisem "nie ruszać dekoracji?!"" Ale ja dałbym Wam spróbować, najwyzej PP by się posypały - i zostalibyście porządnie pokiereszowani w punkcie wyjścia (bogatsi o wiedzę czego się nie rusza), a ci bez PP by zasilili armię wroga.
Śmiej się śmiej. Wg scenariusza, tak czy siak, konfrontacja była nieunikniona. Najpierw mieliśmy się wycofać i pozwolić mu rosnąć w siłę, potem gromadzić wiedzę, sojuszników i artefakty które przechylą szalę na naszą korzyść. A potem epicka bitwa, przebicie się do gościa i do Kaptura z nim.
A my postanowiliśmy to tylko przyśpieszyć. Żadnego zbierania armii, tylko my i on z garstką nieumarłych.
Weź też pod uwagę jedno - cały czas byliśmy przekonani, że to "po prostu" nekromanta
Jako grzeczni gracze nie czytaliśmy scenariusza.
Jako głupi gracze, nie przeczytaliśmy nawet tytułu
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Dlatego jak najbardziej bym Wam pozwolił na próbę... ale opisał go tak, że każdy myślący gracz na sam jego widok by wziął nogi za pas Gorzej jakbym przesadził i gracze by postanowili całkowicie zwiać z kampanii... A nie myślący gracze - to tacy, którzy bardzo szybko tracili u mnie swoje postacie
Artefakt oraz potężni sprzymierzeńcy robią dużą różnicę
Proponuję z ewentualną dalsza pogawędką na tema WFRP się przenieść do RPG-ów, żeby nie zaśmiecać tego tematu.
Za przeproszeniem dupa, a nie mistrz... Gdyby był prawdziwym mistrzem gry, do dopuścił by taką możliwość, ale maksymalnie ją Wam utrudnił
To jest właśnie konsekwencja kurczowego trzymania się scenariusza, wszystko co wychodzi poza jego ramy najczęstszej prowadzi do przedwczesnego zakończenia przygody.
Po trzech takich przypadkach zmieniliśmy założenia, podeszliśmy do tego bardziej na luzie a i tak zdarzały się potem pomniejsze wpadki, zawsze w związku z próbą trzymania się scenariusza.
Asuryan napisał/a:
MrSpellu napisał/a:
Uderzenie precyzyjne w nekromantę? Proszę bardzo, ale by się do niego dostać musicie się przebić przez hordę nieumarłych
Lubię to
Poza tym nekromanta to były mag, więc oprócz czarów nekromancji powinien znać także czary magii bojowej. Do tego zabezpieczenia w postaci magicznych alarmów, etc pewno też stosuje. A w dodatku może nie być zwykłym nekromantą, a liczem czy wampirem...
Jeśli scenariusz nie przewiduje deklaracji graczy, to go po prostu należy porzucić i radośnie improwizować
Tak... to był licz
A precyzyjne uderzenie miało szanse powodzenia z tego względu, że nekro był dopiero na początku swego pochodu i nieliczne siły jakimi dysponował przeznaczał na poszerzanie swojej armii (atakowały w grupkach po 10, 20).
Graliście Liczmistrza? Nawet niezła kampania jak na adaptowany z WFB archaizm
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Drużyna ukończyła swoją pierwszą kampanię w Warhammerze. Zaczęło się od incydentu związanego z zaopatrzeniem. Kupcy donosili o zjawach, przez które stracili wozy z towarami, zaginął również transport z wojskowymi zapasami. Graczom udaje się rozwiązać sprawę, ale krzyżują ścieżki z niziołczą mafią. Do tego najwyraźniej podpadają komuś u władzy, a chwilę później odkrywają, że miasto jest polem jakiejś intrygi, w którą nieopatrznie się wmieszali. Dalsze przygody obejmowały wyprawę ratunkową do lasu po zaginione dzieci, rekonesans porzuconej strażnicy, wmieszanie się w mafijną wojnę i obronę domu Matki Chrzestnej, w końcu rozpracowanie siatki kultystów działających w mieście, zebranie sojuszników i szturm na posiadłość w której miało dojść do sfinalizowania planów kultystów. A w tle pościgi, pożary, wybuchy i trudne wybory moralne.
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
ja dzieciaty, ale to nigdy nie był problem
ze starą ekipą od gier fabularnych spotykamy się niemal co piątek, ale teraz od paru lat tylko na planszówki
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
my właśnie w pewnym momencie stanęliśmy przed tym dylematem - plansza czy rpg ?
no i akurat moja rdzenna grupa - "skoro znajdujemy czas na grę, to czemu się rozdrabniać na planszę ?"
ale w szerszej perspektywie znajomych - to jednak plansza dominuje
Bo planszówki są już mejnstrimowe, a RPG to perwera dla piwnicznych nerdów, zią
Krużwa, coś się we mnie łamie żeby poprowadzić, ale kiedy, kiedy?
EDIT: Z resztą problemem RPG był zawsze niedobór kompetentnych, ogarniętych majstrów którym by się chciało, ot co. Bo zagrać to by zagrał każdy, ale żeby poprowadzić...o, to już inny temat. A planszówka? Rozkładasz i jedziesz.
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
u nas to jest raczej nadmiar tematu do przeorania - stale mamy na tapecie DzikieP, dodatkowo Deadlandsy z rzadka + podobnie Ebberon + kumpel 3mce temu wpadł na pomysł Shdwrn5E, a teraz ja wyskakuje z tym swoim Birthammerem
ostatnio nawet dyskutowaliśmy nad sensownością/ilością rozgrzebanych gier - nawet nieśmiało pojawił się temat nieregularników weekendowych - obaczymy jak się to skończy.
Ja miałem porozpisywane kampanie do Fading Suns, 7th Sea, nWoDa, młotka i gwardyjskiego Dark Heresy, cóż kiedy rzeczywistość skrzeczy . Ale nigdy nie mówię nigdy, dokumentacja gdzieś ciągle leży i czeka na lepsze czasy. Co prawda ostatni raz prowadziłem siakieś 15 lat temu...
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Mam podejrzenie graniczące z pewnością że moja żona nie ma. Córki nie jestem pewien .
EDIT: W plecaku ciągle noszę teczkę ze wszystkimi postaciami z całej graczowskiej kariery, w sumie robi za usztywniacz pleców ale jak to do mnie dotarło to przyznałem sobie medal Za Skrajną Nerdozę W Obliczu Życia .
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
ja 10 lat temu wziąłem się za kampanie w Birthrighta (stare ADD) - ale z głową, czyli całkowicie zmieniłem tzw system, no i przerobiłem to w kierunku sensowności. Czyli gra poprzez net (strona www, wiki itp) - bo inaczej tego typu zabawy się nie da prowadzić.
na razie mam to w zawieszeniu - niby jest (prawie) gotowa do gry, ale zawsze jest jakieś ale - tera mam problem z ogólną mobilizacją
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum