FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Odpowiedz do tematu
Poprzedni temat :: Następny temat
Klasyki sf
Autor Wiadomość
Metzli 
Diablica


Posty: 3556
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2008-04-22, 23:55   Klasyki sf

Jestem świeżo po lekturze "Władców marionetek" Heinleina i naszło mnie na taki właśnie temat ;) Czy warto sięgać po klasyki sf, jeśli wiele z nich będzie dzisiaj przeterminowanych - choćby przez zaproponowane rozwiązania techniczne i wizję przyszłego świata. Tak jak np. było przy książce Heinleina, było czuć przy czytaniu, że premiera tej książki miała miejsce już dawno (nie mówiąc już o wyraźnych aluzji do sytuacji zimnej wojny), wtedy mogła zachwycać. Dzisiaj, cóż... przyjemnie się czytało ;) Ale ani fabuła nie porywała, kreacja bohaterów też nie była powalająca. W tym wypadku książka nie potrafiła się obronić przed upływem czasu. Fantasy nie będzie mieć takiego problemu, spokojnie ksiażka może zdobyć popularność dzisiaj, jaki i za 30 lat jako wznowienie.

Więc jak to jest z tymi klasykami sf?
_________________
Ale to mnie nie wzrusza
W mojej głowie wciąż susza
Bo parasol określa ich byt
 
 
Prev 
Wina Korwina


Posty: 751
Skąd: Z Twojego ekranu
Wysłany: 2008-04-23, 00:23   

Ciężko coś tu powiedzieć. Bo jeśli mówimy o hard s-f to jest to raczej krótkoterminowa literatura, która opiera się właśnie na rozwiązaniach technologicznych (mogą naturalnie ulec przeterminowaniu), ale takie czyste, klasyczne s-f to coś więcej niż tylko technologiczny bełkot. To niesie przesłanie, odnośnie naszych zachowań, odnośnie różnych wizji świata. Akurat "władcy marionetek" byli osadzeni w czasach nam już odległym, ale jednocześnie (nie powiem dokładnie, bo czytałem fragmentarycznie) urzekała w tej książce właśnie ta powierzchowność. Tak jakby autor celowo spłycił bohaterów, po to żeby uchwycić klimat tamtych czasów, kiedy to ludzie skupiali się bardziej na polityce niż metafizyce, na jedzeniu nie na filozofii. Ale moim zdaniem dzieła choćby Lema, czy Asimova po prostu nie mogą się przeterminować, są ponadczasowe, ze względu właśnie na wybór danych aspektów. Ci autorzy nie skupiają się na technologii, ale na świecie przedstawionym, oni kreują rzeczywistość, w której ludzie mogliby żyć. Nawet z tymi niedociągnięciami techniki - przecież jej rozwój mógł potoczyć się inaczej (Patrz "Gorsze światy" -> pierwszy lot samolotu nigdy się nie odbył i pod koniec XX wieku ludzie nadal latają sterowcami, z tym że ulepszonymi). Niektóre książki klasyfikowane jako s-f pretendują również do dziwnego gatunku, o którym dowiedziałem się robiąc taką małą pracę na studia - sociological fiction. Jest to obraz społeczeństw przyszłości (weźmy choćby Orwella) i ten obraz również nie może się zdezaktualizować. Bo był popularny 10 lat temu, jest popularny teraz i myślę że samo pojęcie społeczeństwa jest tak bogate że i za 100 lat nie wyczerpie się tego tematu i fiksacji z nim związanych. Tak więc myślę że klasyce s-f, o ile jej główną tematyką nie jest właśnie technologia nic nie grozi. Ale patrzę na to subiektywnym okiem, jako zagorzały przeciwnik fantasy... Tak więc może to być myślenie życzeniowe, kto wie... :P
_________________
Zapraszam na bloga - http://wirtokracja.blogspot.com/
I zawsze tak wypadnie, że ten, kto ci nie jest przyjacielem, żądać będzie od ciebie neutralności, a ten kto ci jest przyjacielem, żądać będzie otwartego wystąpienia z bronią. - N. Machiavelli
 
 
andy
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-23, 16:50   

Hmm, klasyczne hard SF? O jakiś nowy termin. Fakt jak się czyta np. Borunia czy Zajdla to trąci ciut myszką - a latek 30 z hakiem tak nie było. No i nikt tu Asimova nie wspomniał, przecie tam i technologia i socjal i politykal fiction. Ale przecie, kotzur na wszystkich forach gdzie bywa pisał, że testuje pomysły autorów w stosunku do naszej obecnej wiedzy fizycznej i możliwości technologicznych. Dlatego tak sobie trawię fantasy - nieweryfikowalne.
 
 
Prev 
Wina Korwina


Posty: 751
Skąd: Z Twojego ekranu
Wysłany: 2008-04-23, 17:38   

andy napisał/a:
Hmm, klasyczne hard SF? O jakiś nowy termin.

To znaczy chodziło mi o to że hard s-f może się szybko zdezaktualizować, nawet szybciej niż klasyka sf, błąd w rozumowaniu xD
andy napisał/a:
No i nikt tu Asimova nie wspomniał, przecie tam i technologia i socjal i politykal fiction

Ekhm... --_-
Prev napisał/a:
Ale moim zdaniem dzieła choćby Lema, czy Asimova po prostu nie mogą się przeterminować, są ponadczasowe, ze względu właśnie na wybór danych aspektów. Ci autorzy nie skupiają się na technologii, ale na świecie przedstawionym, oni kreują rzeczywistość, w której ludzie mogliby żyć.
_________________
Zapraszam na bloga - http://wirtokracja.blogspot.com/
I zawsze tak wypadnie, że ten, kto ci nie jest przyjacielem, żądać będzie od ciebie neutralności, a ten kto ci jest przyjacielem, żądać będzie otwartego wystąpienia z bronią. - N. Machiavelli
 
 
Romulus 
Imperator
Żniwiarz Smutku


Posty: 23768
Wysłany: 2008-04-23, 18:51   

andy napisał/a:
Dlatego tak sobie trawię fantasy - nieweryfikowalne.


Ale też to literatura nie należąca do gatunku "weryfikowalnych", co wynika z jej założeń, schematów, konwencji. Jak tu zweryfikowac smoka lub rzucanie czarów i magiczne artefakty? :)

Poczytywałem ostatnio Zajdla i też doszedłem do wniosku, że to juz muzeum. Nawet nie chodzi o poruszane problemy - bo te zawsze są aktualne (co ktoś wczesniej przytomnie zauważył)., co o scenografię. Świadczy to o tym, że nauka, czy technologia rozwijają się szybciej i w sposób zbyt nieprzewidywalny w czasie jednego pokolenia, aby jakoś spróbować na dłuższą metę (np. jednego pokolenia) zdiagnozowac możliwą przyszłość.

Myślałem dla przykładu o Dukaju: spośród jego powieści najszybciej zdezaktualizują się Czarne Oceany, bo za bardzo zbliżają się w "scenografii" do tzw. hard s-f. I, choć to inna półka, bardzo zestarzały się powieści W. Gibsona w tej warstwie "scenograficznej".

Dlatego "przetrwa" (moim zdaniem) jako nie zramolała jedynie fantasy i ta część (gałąź) fantastyki, która w minimalnym zakresie korzysta z elementów science, kładąc nacisk na rozrywkę lub pójście w maksymalne "odbicie" od nauki (np. podróże międzygwiezdne dzięki super fajnym napędom nad-, czy podświetlnym - cokolwiek to znaczy :) ).
_________________
There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
 
 
andy
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-23, 19:04   

romulus napisał/a:
Dlatego "przetrwa" (moim zdaniem) jako nie zramolała jedynie fantasy i ta część (gałąź) fantastyki, która w minimalnym zakresie korzysta z elementów science, kładąc nacisk na rozrywkę lub pójście w maksymalne "odbicie" od nauki (np. podróże międzygwiezdne dzięki super fajnym napędom nad-, czy podświetlnym - cokolwiek to znaczy

Aż takim pesymistą to bym nie był. Bo w sumie patrząc w ten sposób to chyba gatunek literatury pod umowną nazwą SF w ogóle zniknie. A może to i dobrze. Bo przecie nikt już się alienow nie boi a fantastyki to mamy dość na co dzień. Wystarczy TV odpalić lub gazetę kupić
 
 
Romulus 
Imperator
Żniwiarz Smutku


Posty: 23768
Wysłany: 2008-04-23, 19:09   

Nie, fantastyka przetrwa. Ale na tą jej część osadzoną w nauce będziemy patrzeć z przymrużeniem oka: jak np. na powieści o "załogowych" lotach na Księżyc poprzez wystrzelenie człowieka z ogromnego działa :) (kto to był? Verne?).
_________________
There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
 
 
Prev 
Wina Korwina


Posty: 751
Skąd: Z Twojego ekranu
Wysłany: 2008-04-23, 19:22   

andy napisał/a:
Aż takim pesymistą to bym nie był.

Andy napisał/a:
Bo przecie nikt już się alienow nie boi a fantastyki to mamy dość na co dzień. Wystarczy TV odpalić lub gazetę kupić

:DDD
Andy, to zdecyduj się. Jesteś pesymistą, czy nie? :P

Fantastyka ma to do siebie że jest ponadczasowa - fakt. Ale o ile łatwiej jest kreować świat osadzony w przeszłości w porównaniu do tworzenia świata w realiach przyszłości? Moim zdaniem samo podjęcie się pisania sf jest już o wiele większym wyzwaniem niż pisanie fantastyki (tak, wiem, zależy jakiej, ale mówię o tej stereotypowej - smoki, rycerze, miecze, etc, etc.). Ponadto wraz z rozwojem technologii pojawiają się nowe pomysły, nowe koncepcje. Ciężko jest wyczerpać podłoże tematyki sf, bo ono wciąż się zmienia. Klasycy jednak byli po części wizjonerami, i można powiedzieć że zbudowali dzieła ze spiżu (nawiązując do Horacego), otwierając furtkę interakcjom międzyludzkim, intrygom politycznym i koncepcjom społeczeństw. Sf nie zniknie, bo tworzą je ludzie, którzy te książki czytają i którzy definiują je jako sf. To czytelnicy przyczyniają się do nieśmiertelności dzieł, nawet jeśli takowe zdezaktualizowały się pod względem naukowym, nadal często zmuszają do myślenia.
_________________
Zapraszam na bloga - http://wirtokracja.blogspot.com/
I zawsze tak wypadnie, że ten, kto ci nie jest przyjacielem, żądać będzie od ciebie neutralności, a ten kto ci jest przyjacielem, żądać będzie otwartego wystąpienia z bronią. - N. Machiavelli
 
 
Ł 
dziura w niebycie


Posty: 4487
Skąd: fnord
Wysłany: 2008-04-23, 21:20   

Metzli napisał/a:
W tym wypadku książka nie potrafiła się obronić przed upływem czasu. Fantasy nie będzie mieć takiego problemu, spokojnie ksiażka może zdobyć popularność dzisiaj, jaki i za 30 lat jako wznowienie.

Nie rozumiem. Problem przecież dotyczy głównie scenografii a nie warstwy stricte literackiej. Poza tym z tym starzeniem się scenografii w SF a w Fantasy to nie taki iluzoryczny efekt. Po prostu w fantasy zakładamy od razu, że większość rzeczy, które tam się przewijają to bezsens i nie ma efektu zaskoczenia, bo po 30, 60, 90 latach to też będzie bezsens. Tymczasem SF teraźniejszych kusi jakimiś okruchami prawdy objawionej, by za 30, 60, 90 lat zobaczyć można było dopiero bezsens takich a nie innych założeń. Oczywiście czasem zdarzy się pisarzowi przewidzieć coś z wyprzedzeniem (Lem - np. symulatory ćwiczeniowe, Gibson - np. subkulture hackerów), chwała im za to.

Poza tym nie oszukujmy się, SF zazwyczaj porusza problemy swoich czasów, przenosząc je w inny czas i miejsce. Często, tak jak mit jest umiejscowiony w nieokreślonej przeszłości, tak SF egzystuje "kiedyś" i tam moralizuje nas. Naukowość technologii nie ma tu nic do rzeczy, podobnie jak nikt nie rozkminia racjonalności mitów.

Samych Władców nie czytałem, znam tylko film i raczej nie przeczytam. Czytałem za to "Daleki Patrol" napisany po Władcach i książka odrzucała mnie swoją naiwnością. Wnioskuję, że wczesny Heinlein obecnie jest średnioczytywalny. Za to "Obcy w obcym kraju" czy moja ulubiona "Luna to surowa pani" (najlepsze studium rewolucji w klimacie Sf jakie widziałem) to już miód cud i orzeszki. "Kot, który przenika ściany" ma za to najlepsze postacie (chyba kwestia wyrabiania się pisarza przez lata).



Prev napisał/a:
Jest to obraz społeczeństw przyszłości (weźmy choćby Orwella) i ten obraz również nie może się zdezaktualizować. Bo był popularny 10 lat temu, jest popularny teraz i myślę że samo pojęcie społeczeństwa jest tak bogate że i za 100 lat nie wyczerpie się tego tematu i fiksacji z nim związanych.

Temat (jakikolwiek) sam z siebie się nigdy nie wyczerpuje - podróże kosmiczne są tak samo aktualnym tematem jak dziś. Problem jest w realizacji tego tematu. Tak samo wszelakie fikcje społeczne - masa z nich okazała się tylko ciekawymi fikcjami, które się nie zrealizowały. Nawet nie trzeba sięgać do SF, wystarczy przejrzeć modele społeczeństw, jakie wymyślali różni wielcy myśliciele - większość się zwyczajnie myliła.

romulus napisał/a:

Myślałem dla przykładu o Dukaju: spośród jego powieści najszybciej zdezaktualizują się Czarne Oceany, bo za bardzo zbliżają się w "scenografii" do tzw. hard s-f.

A to istnieje jakiś kanon scenografii hard SF? Do tej pory myślałem, że o tym czy coś jest hard czy nie, decyduje sposób realizowania pomysłów fantastycznych, a te można realizować w dowolnych warunkach. Lód jest tak samo, o ile nie bardziej hard jak Czarne oceany.


romulus napisał/a:
Nie, fantastyka przetrwa. Ale na tą jej część osadzoną w nauce będziemy patrzeć z przymrużeniem oka: jak np. na powieści o "załogowych" lotach na Księżyc poprzez wystrzelenie człowieka z ogromnego działa :) (kto to był? Verne?).

No to jest coś, o czym pisałem wyżej - my na całą fantasy od początku patrzymy z "przymrużeniem oka" od momentu wydania, więc po prostu nie ma efektu szoku pokoleniowego.

andy napisał/a:
No i nikt tu Asimova nie wspomniał

Post wczesniej:
Prev napisał/a:
Ale moim zdaniem dzieła choćby Lema, czy Asimova

Akurat Asimov o tyle fajnie wyłożył różne pomysły w swojej książce, że początek fundacji to ewidentnie archiczne SF a im dalej w częściach tym jest bardziej futurystycznie. Ma to uzasadnienie o tyle, że kolejne części dzieją się czasami wieki po sobie.
 
 
Toudisław 
Ropuszek

Posty: 6077
Skąd: Z chińskiej bajki
Wysłany: 2008-04-24, 06:47   

Samo pytanie potraktuję jak retoryczne. No bo klasykę warto czytać, choćby z ciekawości. Czytając dzieła sprzed np. 40 lat mamy obraz tego, jak na wiele spraw wtedy patrzono i jakiej przyszłości się spodziewano. Dużo w ten sposób się można dowiedzieć. A czy te utwory są nieaktualne? W dużej mierze nie. Z prostej przyczyny. Mówią one tak naprawdę o ludziach, a ludzie się nie zmienili i nie wiem, czy w sposób istotny zmienią. Instynkty i odruchy mamy niezmienne mimo tysięcy lat budowania cywilizacji. Część techniczna jest już mniej istotna, choć należy się szacunek autorowi, jeżeli trafnie przewidział kierunek rozwoju techniki.
Metzli napisał/a:
Tak jak np. było przy książce Heinleina, było czuć przy czytaniu, że premiera tej książki miała miejsce już dawno (nie mówiąc już o wyraźnych aluzji do sytuacji zimnej wojny), wtedy mogła zachwycać. Dzisiaj, cóż...

Znam tylko "Władców Marionetek" i "Żołnierzy Kosmosu". We "Władcach" drażnił mnie niesamowicie naiwny wątek miłosny. Nieco naciągana była też fabuła walki z obcymi. Ale jak dla mnie jakoś bardzo myszką nie trąciło. Technicznie całkiem dobrze poszło autorowi przewidywanie rozwoju.
"Żołnierze kosmosu" już jak dla mnie są ponadczasowi i gdy ich czytałem, nie domyśliłbym się, kiedy zostali napisani. Pomysły społeczne autora nadal są aktualne.
Metzli napisał/a:
Ale ani fabuła nie porywała, kreacja bohaterów też nie była powalająca.

Mówisz konkretnie o Heinleine? Czy ogólnie o starszym SF? Bo kreacja bohaterów czy fabuła niewiele ma do upływu czasu. :)
 
 
MadMill 
Bucek


Posty: 5405
Skąd: hcubyw ikleiw
Wysłany: 2008-04-24, 23:23   

Klasyka s-f jest bardzo fajna czasami. A na pewno ja lubię sobie poczytać od czasu do czasu. ;) Heinlein zły nie jest, Władcy marionetek mi sie podobały jak już to w wątku o autorze pisałem. Bardziej podobało mi się Non stop Aldissa. Klasyka często trąci myszką jak to się mawia. Wiele rzeczy się przedawniło, a w przypadku s-f wiele rzeczy sie także wydarzyło, albo rozwiązania pokazane przez autora się w rzeczywistości nie przyjęły albo stały się nierealne do zrealizowania, temu czasami jest to trochę ciężko strawne. Mówimy tutaj o Heinleinie, Asimovie, Aldissie, ale to było 50-60 lat temu... mamy rok 2008 już, i powoli tacy autorzy jak Simmons czy Stephenson też zaczną byc uznawani za klasyków, nie mówiąc o Gibsonie. Przecież to już prawie 20 lat mija lub minęło od premiery ich książek. Czy się przeterminowały? Na razie nie, ale za te kolejne 20 lat, mogą być postrzegani jak i wcześniej wymienieni klasycy.

A czy warto czytać? Myślę, że nie zaszkodzi chociaż spróbować. Heinlein, Aldiss, Strugaccy mnie się podobali, a za to Diuna idzie mi jak po grudzie. Trzeba to jednak przetestować na sobie. ;)
_________________

"Życie... nienawidź je lub ignoruj, polubić się go nie da."
Marvin
 
 
Dabliu 


Posty: 834
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2008-04-25, 12:36   

Przeczytajcie Gwiazdy moim przeznaczeniem Alfreda Bestera! Bardzo stara książka (1956), a ani odrobinkę nie trąci myszką. No i jest naprawdę wyczepista.
 
 
Elektra 


Posty: 3705
Skąd: z Gdyni
Wysłany: 2008-04-25, 12:45   

Dabliu napisał/a:
a ani odrobinkę nie trąci myszką.

Nie mogę się z tym zgodzić. Tak odrobinę. ;) Bo przestarzałe (no... może nie przestarzałe, a staroświeckie) jest tam podejście do kobiet, które sprawiają wrażenie bezradnych (mówię tak ogólnie), nad którymi wszyscy się trzęsą, i które koniecznie trzeba chronić. Momentami mi to trochę przeszkadzało.

Ale poza tym książka znakomita.
_________________
Nie mów kobiecie, że jest piękna. Powiedz jej, że nie ma takiej drugiej jak ona, a otworzą ci się wszystkie drzwi.
Jules Renard
 
 
andy
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-25, 12:49   

Elektra napisał/a:
est tam podejście do kobiet, które sprawiają wrażenie bezradnych

No może i jest, ale ta teleportacja -,chociaż w sumie też to już było
 
 
Toudisław 
Ropuszek

Posty: 6077
Skąd: Z chińskiej bajki
Wysłany: 2008-04-30, 09:19   

Łaku napisał/a:
Samych Władców nie czytałem, znam tylko film i raczej nie przeczytam. Czytałem za to "Daleki Patrol" napisany po Władcach i książka odrzucała mnie swoją naiwnością.

Dla mnie "Władcy" też byli nie miłosiernie naiwni. Nie była to kiepska książka, ale naiwność czasem śmieszyła. Czasem nie byłem pewien, czy to nie aby celowy zabieg, aby ośmieszyć bohaterów ale to raczej jednak nie to.
Co do "Luny" to nie czytałem, ale wezmę się za jakiś czas jak dopadnę. Temat pewnie mi się spodoba.
Łaku napisał/a:
Tak samo wszelakie fikcje społeczne - masa z nich okazała się tylko ciekawymi fikcjami, które się nie zrealizowały.

A miały? Nikt nie mówił, że się zrealizują a jedynie, że mogą się zrealizować. Taka gdybologia. Co by było, gdyby społeczeństwo poszło tą a nie inną drogą. Wady i zalety.
andy napisał/a:
Bo w sumie patrząc w ten sposób to chyba gatunek literatury pod umowną nazwą SF w ogóle zniknie

Ja mu wróżę całkiem dobrze. Tylko teraz ma mały kryzys, ale renesans gatunku pewny. Na co innego będzie się zwracać uwagę niż 50 lat wcześniej (ale część problemów się nie zdezaktualizuje).
Dabliu napisał/a:
Alfreda Bestera! Bardzo stara książka (1956), a ani odrobinkę nie trąci myszką. No i jest naprawdę wyczepista.

Książka świetna. Czy trąci myszką, trudno powiedzieć, bo podejście do kobiet miało być wynikiem tego, że łatwiej je napaść. Miało oznaczać krok wstecz na drodze emancypacji a nie kontynuację tego, co było przed erą "Dzuntownia".
 
 
Tigana 
Sandman


Posty: 4427
Skąd: Czerwone Zagłębie
Wysłany: 2008-05-09, 17:08   

Klasyczne książki s-f może i zestarzały się pod względem opisów przyszłości tj. ogólnie mówiąc techniki. To co wydawało się kiedyś śmiałą wizją, np Sieć, jest dzisiaj czymś na początku dziennym. Z drugiej strony nie zmienił się wydźwięk ponadczasowy tych książek - utopie, antyutopie, charakter antywojenny i choćby dlatego warto je czytać. No i w końcu, to co zawsze podkreślam - w literaturze zawsze najważniejszy jest człowiek, a reszta to tylko scenografia, więc dlaczego nie sięgnąć po wspomnianego wyżej Bestera czy Aldissa, którzy świetnie pokazują przemiany zachodzące w ludziach, ich namiętności, pasje, żądze. Naprawdę warto.
_________________
"Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois

 
 
andy
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-09, 17:25   

Tigana napisał/a:
w literaturze zawsze najważniejszy jest człowiek, a reszta to tylko scenografia, więc dlaczego nie sięgnąć po wspomnianego wyżej Bestera czy Aldissa, którzy świetnie pokazują przemiany zachodzące w ludziach, ich namiętności, pasje, żądze. Naprawdę warto.

Pewnie, że warto :) . Ale widzisz ja to czytałem lata temu i większość teraz przez Was "odkrywanych" staroci też.
Co do konkluzji to mam inne zdanie, bo jak najważniejsze są przemiany zachodzące w ludziach ... to czym się różni SF od literatury psychologicznej?
Dla mnie autorzy SF to Ci co podają nowe idee (np. cytowana sieć) i nowe pomysły technologiczne. Bo jak ktoś to przeczyta np. dla rozrywki to może się zacznie zastanawiać - a może to jest możliwe? Przykład Verne i Nautilius - oklepany wiem. Ale takich przykładów jest sporo. Jeszcze jeden? Clarke i satelity geostacjonarne.
Czyli jak SF się skupi tylko na człowieku to .... . No właśnie?
 
 
Tigana 
Sandman


Posty: 4427
Skąd: Czerwone Zagłębie
Wysłany: 2008-05-09, 17:34   

andy napisał/a:
Dla mnie autorzy SF to Ci co podają nowe idee (np. cytowana sieć) i nowe pomysły technologiczne. (...)
Czyli jak SF się skupi tylko na człowieku to .... . No właśnie?

Zgadzam sie kocurze, ale ja osobiście nie lubię, gdy wizja przyszłości przesłania wszystko inne - dla mnie człowiek jest najważniejszy.
_________________
"Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois

 
 
andy
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-09, 17:37   

Tigana napisał/a:
wizja przyszłości przesłania wszystko inne - dla mnie człowiek jest najważniejszy.

Tak, ale zmiany w technologii niejako wymuszają też zachowania człowieka. Czyż nie? ;)
 
 
Dabliu 


Posty: 834
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2008-05-09, 18:42   

Wspomniane "Gwiazdy..." podają coś więcej - łącząc jedno z drugim, opowiadają o sile drzemiącej w człowieku i uświęcają ambicję oraz dążenie do doskonałości, przepowiadając podbój gwiazd.
 
 
MadMill 
Bucek


Posty: 5405
Skąd: hcubyw ikleiw
Wysłany: 2008-05-09, 22:37   

Wędrowiec Leibera. Klasyka s-f, nagrodzona Hugo powieść twórcy sagi o Fafrydzie i Szarym Kocurze. Po tylu latach wiele z pomysłów i rzeczy zawartych na stronach tej powieści stało się nieaktualny, niektóre śmieszne inne naiwne. Niemniej jednak są takie, które ciekawą do dziś, a urokowi powieści dodaje humor, którego Leiber nie może sobie odmówić.

No i właśnie, może wiele rzeczy się dezaktualizowało, ale jako rozrywka to Wędrowiec jest naprawdę dobry. Czyta się przyjemnie, można się uśmiechnąć, bo humoru sporo, pomysł ja na tamte czasy na pewno przedni był, oraz postacie. Od luzaków/hipisów na haju siedzących na dachu i obserwujących kataklizm, do naukowców badających wpływy. Wszyscy pokazani raczej karykaturalnie i przerysowani, ale z drugiej strony mamy także prawdziwe uczucia, może to trochę na marginesie i na koniec się pojawia, ale jednak.

Bardzo miłe wspomnienia mam z Non stop Aldissa i tutaj podpisuję się pod postem i opinią Tigany co do tego. Tylko, ze już dwie inne przeczytane przeze mnie książki tego autora nie podobały się az tak - Mroczne lata świetle i Siwobrody.

Heinleina przeczytałem za to Władców marionetek i podobało mi się jako czytadło. Jest tam dużo aluzji do polityki, komunizmu, armii itd, ale jednak to taki sofcik. ;P No i naiwna miłość... eh...

KLasyka s-f dobra jest i basta... no zależy. ;) Zależy odkąd uznajemy coś za klasykę? Czy powieści z lat 50tych i 60tych? Ja osobiście dołożyłbym jeszcze kolejne lata aż do 90 roku co najmniej. Powieści np. Ursuli Le Guin, Carda. No ale sa i starsi jak Silverberg i Clark, oraz Herbert.
_________________

"Życie... nienawidź je lub ignoruj, polubić się go nie da."
Marvin
 
 
Beata 
deformacja IU


Posty: 5405
Wysłany: 2008-07-07, 15:50   

Nie zamierzam być oryginalna i z całą mocą stwierdzam, że klasykę (nie tylko fantastyczną) bezwzględnie trzeba znać. Bo jakże inaczej ocenić książkę, jeśli nie przez porównanie z innymi, wcześniej napisanymi?

Dla naprzykładu cały Pratchett to jedna wielka apoteoza Szekspira - w każdym tomie można echa utworów dramatopisarza ze Stratfordu z łatwością odnaleźć. "Panowie i damy" to wręcz parodia "Snu nocy letniej", "Trzy wiedźmy" przesiąknięte są "Makbetem"...
 
 
Tigana 
Sandman


Posty: 4427
Skąd: Czerwone Zagłębie
Wysłany: 2008-07-22, 15:10   

MadMill napisał/a:
Heinleina przeczytałem za to Władców marionetek i podobało mi się jako czytadło. Jest tam dużo aluzji do polityki, komunizmu, armii itd, ale jednak to taki sofcik. ;P No i naiwna miłość... eh...

Ale już na inną książkę Heinleina "Żołnierze kosmosu" narzekałeś ;) Do tych dobrych z "SOLARIS" warto jeszcze dorzucić Bradbury'ego. Nie dosć, że się jego książka nie postarzała to dodatkowo zyskała nowy wymiar. Ja to nazywam ponadczasowością.
No i nie zapominajmy o klasykach zza wschodniej granicy - w przygotowaniu jest chociażby "Wielki Guslar" Bułyczowa.
_________________
"Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois

 
 
Metzli 
Diablica


Posty: 3556
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2008-07-22, 17:36   

Tigana napisał/a:
Do tych dobrych z "SOLARIS" warto jeszcze dorzucić Bradbury'ego. Nie dosć, że się jego książka nie postarzała to dodatkowo zyskała nowy wymiar.


Zgadzam się w 100%. Czytając dzisiaj Fahrenheita zwraca się na inne elementy uwagę niż to miało miejsce przy pierwszym wydaniu. Solaris może przez przypadek trafiło w odpowiedni moment do wznowienia tej pozycji. Ja ostatnio zaopatruję się w te klasyki, generalnie jestem zadowolona. Wczoraj przeczytałam Babel-17, polecam :)
_________________
Ale to mnie nie wzrusza
W mojej głowie wciąż susza
Bo parasol określa ich byt
 
 
Tigana 
Sandman


Posty: 4427
Skąd: Czerwone Zagłębie
Wysłany: 2008-07-22, 17:48   

Metzli napisał/a:
Wczoraj przeczytałam Babel-17, polecam :)

Pochwaliłabyś się reckami, a nie ukrywała ich na blogu //patykiem
A za Babel-17 może kiedyś sie wezmę.
_________________
"Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois

 
 
jar_pen 

Posty: 13
Wysłany: 2008-07-22, 18:58   

Beata napisał/a:
Nie zamierzam być oryginalna i z całą mocą stwierdzam, że klasykę (nie tylko fantastyczną) bezwzględnie trzeba znać.

Z tym, że nie każdemu się marzy recenzowanie książek. Niektórym chodzi o to, żeby się nie nudzić, a że nie znając niekiedy ciężkiej do przebrnięcia klasyki, której mało nie jest, utracą trochę smaczków, to i tak im to wiele nie przeszkodzi, ponieważ i tak ich nie zauważą.
Beata napisał/a:
Bo jakże inaczej ocenić książkę, jeśli nie przez porównanie z innymi, wcześniej napisanymi?

Że się tak wyrażę, nie każdy musi oceniać książki, wystarczy jego opinia, czy mu się podobała czy nie, wprawdzie nie będzie to obiektywna opinia, ale zawsze w odniesieniu do tego, co ktoś już przeczytał, bez względu czy ma na koncie 3 książki z własnej woli czy 100.
Beata napisał/a:
Dla przykładu cały Pratchett to jedna wielka apoteoza Szekspira - w każdym tomie można echa utworów dramatopisarza ze Stratfordu z łatwością odnaleźć. "Panowie i damy" to wręcz parodia "Snu nocy letniej", "Trzy wiedźmy" przesiąknięte są "Makbetem"...

A dla kogoś kto nie lubi Szekspira, to mimo wszystko dalej dobry humor na poziomie. I o ile dla krytyka znajomość tego byłaby przydatna, to dla zwykłej osoby, która czyta, bo lubi to za wiele radości nie przyniesie.
 
 
Romulus 
Imperator
Żniwiarz Smutku


Posty: 23768
Wysłany: 2008-07-22, 19:18   

Klasykę znać trzeba, bo bez jej znajomości nie zna się kontekstu (także kulturowego). Po prostu. I nie chodzi tylko o fantastykę.
_________________
There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
 
 
Elektra 


Posty: 3705
Skąd: z Gdyni
Wysłany: 2008-07-22, 19:57   

jar_pen napisał/a:
Z tym, że nie każdemu się marzy recenzowanie książek.

Beata mówi o ocenianiu książki, Ty o recenzowaniu? Czyżbyś uważał, że ocena od razu musi być recenzją? Przecież sam też oceniasz książki, nawet mówiąc, czy Ci się podobały, czy nie. To też jest ocena.

jar_pen napisał/a:
a że nie znając niekiedy ciężkiej do przebrnięcia klasyki, której mało nie jest, utracą trochę smaczków, to i tak im to wiele nie przeszkodzi, ponieważ i tak ich nie zauważą.

Ale nie jest jej aż tak straszliwie wiele. I bardzo często wcale nie jest tak trudna do przebrnięcia. A wręcz przeciwnie.
A nieznanie klasyki może często bardzo przeszkodzić przy czytaniu i odbiorze. Nie zauważysz nawiązań i smaczków? Tak jakbyś jadł jakąś sieczkę. Najedzony jesteś, ale co to za przyjemność z posiłku. ;)

jar_pen napisał/a:
I o ile dla krytyka znajomość tego byłaby przydatna, to dla zwykłej osoby, która czyta, bo lubi to za wiele radości nie przyniesie.

Niby dlaczego? :shock: Znam trochę twórczości Szekspira, widziałam masę nawiązań do niego u Pratchetta i dzięki temu bawiłam się setnie. Nie jestem krytykiem.

Czym ta klasyka tak strasznie Cię zraziła? ;)
_________________
Nie mów kobiecie, że jest piękna. Powiedz jej, że nie ma takiej drugiej jak ona, a otworzą ci się wszystkie drzwi.
Jules Renard
 
 
Beata 
deformacja IU


Posty: 5405
Wysłany: 2008-07-22, 19:57   

jar_pen napisał/a:
Że się tak wyrażę, nie każdy musi oceniać książki wystarczy jego opinia czy mu się podobała czy nie, wprawdzie nie będzie to obiektywna opinia ale zawsze w odniesieniu do tego co ktoś już przeczytał bez względu czy ma na koncie 3 książki z własnej woli czy 100.


Używając słowa "oceniać" nie mam na myśli profesjonalnej recenzji, a własną opinię. Każdy ocenia książki subiektywnie - recenzenci też. Bo nie da się całkiem na bok własnych gustów odłożyć - zawsze coś się przebije. Wszak de gustibus...

Zapytam hipotetycznie: jeśli ktoś nie czytał klasyki, to na jakiej podstawie ocen dokonuje? Sama tylko intuicja nie wystarczy. Bo skąd mianowicie wie czy dana książka wnosi coś nowego, czy tylko jest kalką?

jar_pen napisał/a:
A dla kogoś kto nie lubi Szekspira to mimo wszystko dalej dobry humor na poziomie. I o ile dla krytyka znajomość tego była by przydatna to dla zwykłej osoby która czyta bo lubi to za wiele radości nie przyniesie.


A kto mówi o lubieniu Szekspira? Bo ja tylko o znajomości... :P A tak na marginesie - proza Pratchetta jest tak bardzo wielowarstwowa, że każdy, kto nie jest uczulony na humor angielski - znajdzie z pewnością w niej coś dla siebie. Ale zaryzykuję twierdzenie, że - odrzucając z rozmysłem jedną warstwę (tę szekspirowską) - chyba trochę się traci...
_________________
Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
 
 
Toudisław 
Ropuszek

Posty: 6077
Skąd: Z chińskiej bajki
Wysłany: 2008-07-23, 06:54   

Klasykę SF warto poznać z kilku powodów. Pierwszym i IMO najważniejszym jest to, że są tam po prostu świetne pozycje, które czyta się z przyjemnością i żal ich nie znać, bo traci się dobrą lekturę. Książki te często podobały się, gdy były napisane i podobają się nadal.
Drugi to taki, że w innych dziełach można potem znaleźć odwołania do klasyki, można też zobaczyć, czy autor jest odtwórczy czy oryginalny. Znając klasyków wiemy, czy obecni autorzy mają nowe pomysłu czy nie. Widzimy też, jak zmienia się (albo i nie) nasz świat. Jeżeli tematyka przez 30 lat jest taka sama to może nadal aktualne są te same problemy.

Czytając Simmonsa można znaleźć bardzo dużo odwołań do klasycznej SF ale nie tylko. Warto więc znać klasykę, by czerpać przyjemność z czytania nowszych dzieł.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Neil Gaiman- blog w polskiej wersji językowej


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Nasze bannery

Współpracujemy:
[ Wydawnictwo MAG | Katedra | Geniusze fantastyki | Nagroda im. Żuławskiego ]

Zaprzyjaźnione strony:
[ Fahrenheit451 | FantastaPL | Neil Gaiman blog | Ogień i Lód | Qfant ]

Strona wygenerowana w 0,28 sekundy. Zapytań do SQL: 14