Więc to tutaj grają ci, którzy nie załapali się do drużyny?
Ej stary nie łam się. To co z tego, że drużyna koszykarska śmieje się z ludzi grających w streetball. Tutaj przynajmniej człowiek się dobrze bawi i nie martwi o to ile punktów zdobędzie. Co prawda niewiele osób tutaj przychodzi, bo w Newport niemodnie jest grać w kosza na boisku w parku, ale paru ziomali tutaj znajdziesz. Nie żartuj? W Chino też grałeś w kosza?
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
Boisko było puste, no ale czego się spodziewać, skoro w Newport rzadko kto chodzi do parku by grać w kosza. Parker przychodził tutaj zawsze kiedy chciał być sam, a przynajmniej kiedy zdawało mu się, że chce być sam. Miał pewność, że tutaj nikogo nie spotka. Siadł na stoliku i oparł nogi na ławie przed nim. Musiał pomyśleć. Wsunął ręce w kieszenie dżinsów i wbił wzrok w asfaltowe podłoże.
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
Evan zostawił swoje auto na pobliskim parkingu, zabrał z niego plecak i poszedł na boisko. Po drodze wyciągnął z niego piłkę i odbijał ją na przemian prawą i lewą ręką idąc w stronę boiska. Jakież było jego zaskoczenie, gdy ujrzał tam Parkera siedzącego samotnie na stoliku i najwyraźniej pogrążonego w myślach.
- Cześć Max. - zagadnął uśmiechając się przyjaźnie. Złapał piłkę pod lewe ramię i wyciągnął prawą dłoń w kierunku Parkera. - Długo już tu siedzisz? - zapytał siadając obok niego.
Max zmierzył go spojrzeniem, które raczej mówiło, że za wcześnie na wyciąganie rąk w jego kierunku szczególnie przez kogoś, kto zepsuł mu niedawno imprezę. Wyjął wreszcie ręce z kieszeni i zeskoczył z ławki. Wystarczająco długo by mieć dość. powiedział spokojnie i puścił mu oko Trzymaj się Ballmer... włożył ręce w kieszenie i ruszył w kierunku parkingu. Ktoś zbezcześcił mu świątynie dumania.
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
- Max, czekaj. - Evan podbiegł do niego natychmiast. - Chciałem Cię przeprosić za to, co zrobiłem na imprezie u O'Neila. Uratowałeś mi tyłek już dwukrotnie i należą Ci się szczere wyjaśnienia. Możesz mnie skreślić, ale chociaż wysłuchaj tego, co mam Ci do powiedzenia. - poprosił go. Widać było, że zależało mu na tej rozmowie.
Słuchaj Ballmer, zdaje się, że nie łapiesz aluzji zbyt dobrze, tak? zapytał dość kwaśno nie zatrzymując się Nie pomyślałeś dlaczego siedziałem sobie tutaj na boisku sam, kiedy wszyscy moi kumple albo rozbijają się gdzieś samochodami, albo są u O'Neila? rzucił mu spojrzenie, które wyraźnie mówiło, że to nie czas na pogawędki.
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
- Trzymaj się. - powiedział zrezygnowanym tonem. - Mam tylko nadzieję, że pozwolisz mi wyjaśnić to i owo. - po czym odwrócił się i wrócił na boisko. Położył plecak koło słupa od tablicy i zaczął trening. Rzuty, wsady... Słychać było dźwięk odbijającej się piłki.
Parker się zatrzymał i odwrócił. Co chcesz mi wyjaśnić? To, że przyniosłeś śmierdzącą bombę na imprezę mojego kumpla? To, że chwilę po jej odpaleniu zdzieliłeś go w pysk? chyba był lekko zdenerwowany, chociaż to za lekkie słowa. Domyślam się, że O'Neil musiał Ci jakoś zajść za skórę, ale dlaczego stosujesz odpowiedzialność zbiorową? Masz szczęście, że na tej imprezie poznałem naprawdę fajną dziewczynę, bo nie rozmawialibyśmy w ogóle. a potem pokręcił głową, włożył ręce w kieszenie dżinsów i ruszył znowu w kierunku parkingu, gdzie stała jego Impala.
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
- Tą bombę dostałem od niego i to ja miałem być jej ofiarą. To była kara za łgarstwo, chamstwo i idiotyzm. Nie chciałem spieprzyć tej imprezy, ale nie mogłem pozwolić, żeby temu sukinsynowi uszło to płazem. - Evan mało się nie zagotował na wspomnienie o tym wszystkim. - Wiem, że przegiąłem, ale taka moja natura. Niczym mu nie zawiniłem, ale teraz O'Neal jest moim celem numer jeden.
Parker pokręcił głową z niedowierzaniem. Skoro nie chciałeś zepsuć tej imprezy to dlaczego to zrobiłeś? Nie mogłeś po prostu wywalić tej bomby do śmietnika? przewrócił gałami i odszedł. Po prostu odszedł nie czekając już na żadne odpowiedzi i usprawiedliwienia. Ballmer jeszcze z daleka usłyszał ryk silnika Impali, który powoli zaczął cichnąć.
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
Gdy Evan uznał, że wyżył się już wystarczająco zgarnął piłkę pod pachę i zabrał plecak spod tablicy. Usiadł na stoliku, wyciągnął wodę z plecaka i zaczął ją popijać drobnymi łyczkami. Odłożył butelkę i zaczął wycierać pot ręcznikiem jednocześnie pogrążając się w myślach. W jego umyśle odbywała się zażarta batalia - jechać do domu, czy do knajpki na molo na lody?
- Boże, chyba mi odbija. - mruknął do siebie. Ale niestety, ochota na coś zimnego była w tej chwili przytłaczająca. Tak więc Evan zgarnął wszystko do plecaka, wsiadł do samochodu i już po chwili jechał w obranym przez siebie kierunku.
- Rozumiem, że się mógł odrobinkę wkurzyć, ale mógłby odpisać - rzucił z nadzwyczajną, jak na niego, prędkości parkując przy boisku. Pisk opon rozległ się po okolicy. Chillman wyszedł z zewnątrz i zamknął drzwi zamaszysty ruchem, po czym, rozglądając się, włożył papierosa do ust, wygrzebanego z paczki z tylnej kieszeni. Odpalił go, zaciągnął się porządnie i skierował swe kroki na boisko. Jak nie molo, to może tu? - pomyślał w zamyśleniu, wchodząc na teren boiska.
Nie pomylił się. Przynajmniej tym razem. Max siedział na stole z nogami na ławce i wpatrywał się głupio w obręcz do koszykówki. I widać było, że jest przybity. Siedział przygarbiony, a wzrok co chwilę uciekał mu na asfalt boiska. Nawet nie zauważył, że ktoś przyszedł.
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
Dave uśmiechnął się lekko, na widok Max'a. A raczej z powodu, że jednak udało mu się go znaleźć. Podszedł do niego powolnym krokiem i wyciągnął po drodze paczkę papierosów, którą wystawił w kierunku kumpla.
- Zapalisz? - zapytał z pocieszającym uśmiechem na twarzy. Po tych słowach zaciągnął się i nie odejmując papierosa od ust wypuścił dym - Czasem dobrze jest z kumplem zapalić i pogadać, chyba, że nie masz ochoty.
Max spojrzał na fajki a potem uśmiechnął się pod nosem. Nie Dave... Rzucam. Wiesz, teraz jestem... Sportowcem. powiedział kwaśno Zdrowy tryb życia i inne takie. powiedział i ponownie się zasępił Ja zupełnie nie rozumiem... Nie mam pojęcia, dlaczego nie mogę trafić do tego pieprzonego kosza. Przecież nigdy nie miałem z tym problemów.
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
Dave uśmiechnął się półgębkiem, kręcąc głową i poklepał go po plecach, siadając obok niego.
- Stary, to trema... Wiesz jak to działa? Robisz coś tysiąc razy i robisz to na luzie, bo wiesz, że zawsze masz kolejne podejście i kolejne i kolejne... A jak grasz mecz, to podejść masz ograniczoną ilość... Tak samo z czasem i tym ile razy może Ci się nie udać. Dlatego się stresujesz, a przez stres nic Ci nie idzie. Simple - wyszczerzył się do niego i zaciągnął się papierosem, po czym dym wypuścił jak najbardziej na bok, coby wąchać tego nie musiał.
Maxa jednak to nie przekonało A może ja się po prostu nie nadaję do prawdziwej koszykówki. Co innego na asfalcie, a co innego na parkiecie. Może po prostu tutaj jest moje miejsce? zapytał, ale bardziej siebie, niż przyjaciela. To nie jest trema. Ale zawsze jak gram w kosza to myślę o czymś innym. A tam, myślę tylko żeby trafić.
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
- O to mi chodzi, stary, to normalne, ale za bardzo się skupiasz i wychodzi na to, że nie koncentrujesz się w ogóle - strzelił palcami, na znak, jakby chciał zakończyć temat tym prostym stwierdzeniem i uniósł wzrok do góry, wypuszczając dym z płuc z cichym westchnieniem
- W ogóle ostatnio wydajesz się nieco inny, albo to tylko moje wrażenie. Nie żebyś zmieniał się na złe, czy coś, ale lepiej zastanów się co może mieć z tym związek. Czemu Ci tak na tym meczu zależało? Bo jak znam starego Max'a, to raczej nie chodziło o wygraną dla drużyny, chyba, że o lans... Ale Ty lansujesz się na luzie - zakończył z pełnym pewności siebie uśmiechem na twarzy.
Max się uśmiechnął pod nosem na stwierdzenie o lansie. Mam w dupie co o mnie myślą... Ale wiesz... Gadałem z dr. Kim. I coś mi uświadomiła. powiedział i spojrzał na niego pierwszy raz. Czas coś ze sobą zrobić. Coś osiągnąć i zacząć myśleć o przyszłości. Ile dziewczyn mogę przelecieć co?
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
- A lot, I guess - odparł z taką powagą, że można by sądzić w pierwszej chwili, że wziął to pytanie na serio. Uśmiechnął się jednak pod nosem po chwili milczenia.
- Owszem... Czas myśleć o przyszłości, ale nie powinieneś o każdym meczu myśleć jako o czymś, co ma zaważyć na Twojej przyszłości. Jeśli nie ten, to następny i wiesz co? Chill, man - uśmiechnął się szeroko i przeniósł wzrok na bok.
- Jeśli uważasz, że ta kobieta ma rację, to nie olewaj wszystkiego tak jak ja, ale też nie bierz tego nazbyt poważnie. Od tego można zejść... - rzucił w przestrzeń w zamyśleniu.
Niektóre sprawy trzeba wziąć na poważnie... Czegoś mi brakuje i nie mogę zrozumieć czego. wzruszył ramionami i zsunął się ze stołu. Podszedł pod kosz i spojrzał na niego.
Nie wiedział, czego mu brakowało, albo bał się do tego przyznać. Pokręcił głową i spojrzał na Dave'a. Hey! U Evana przecież jest impreza... Czemu na nią nie poszedłeś?
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
- We're speakin' of Ballmer, man, ain't we? Osobiście nic do niego nie mam, ale koleś rozwalił imprezę O'Neilowi. No i wygląda na to, że jesteście rywalami. Przynajmniej na boisku... - Odparł Dave spokojnym tonem i zaciągnął się, gdy nagle poczuł, jak sparzył sobie wargi. Nawet nie zorientował się kiedy spalił papierosa, a teraz wziął dym z filtra do ust. Gdy tylko się zorientował - wywalił peta, krzywiąc się z obrzydzenia.
Max uśmiechnął się ponuro. Żebym był dla niego rywalem, musiałbym najpierw trafiac do kosza. powiedział ponuro Chyba zrezygnuję z tego kosza. Po co się błaźnić? rzucił pytanie w próżnię. Hej... Ale nie musisz rezygnować z imprezy dla mnie, z resztą to przecież impreza drużyny. Póki co do niej należę, więc może weźmiemy Gabie i się wybierzemy?
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
- Jeszcze trafisz nie raz - uśmiechnął się do niego pocieszająco, jednak zaraz zamyślenie, nieco przypominające tą jego obojętność, wpłynęło na jego twarz - Hmm... If you don't mind... Sure, why not. Let's go get her... Albo napiszę jej, że spotkamy się na miejscu, się zobaczy - rzucił z uśmiechem na twarzy, kierując swe kroki w kierunku samochodu.
Max energicznie pokiwał głową na znak, że Dave ma świetny pomysł, a potem rozdzwonił się nagle telefon w jego kieszeni, wyciągnął go i odebrał. Hey Ricky, sweethart... przerwał na moment słuchając, a jego twarz z prawie pogodnej zmieniła się szybko w poważną do przesady. Skarbie, uspokój się... Gdzie jesteście? kiwnął głową, na znak, że zrozumiał, chociaż nie mogła tego widzieć Nie ma sprawy, poczekajcie na mnie, zaraz tam będę. Niech leży, nawet na asfalcie. powiedział i rozłączył się, a potem spojrzał na Chillmana zbierając się do biegu Nie tym razem... Baw się dobrze. rzucił i pobiegł w kierunku parkingu.
Po chwili Dave po raz pierwszy usłyszał pisk opon Impali z 67 roku.
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
- H-hey, wait! - zawołał za nim, ale Parker chyba go nie usłyszał. Ruszył pędem w stronę swojego Camaro, by go dopaść, wskoczyć do niego i z równie głośnym (jeśli nie głośniejszym) piskiem opon ruszyć z parkingu.
- You're going nowhere by yourself, buddy! I'm sure, that Evan's party sucks like hell! - mruczał pod nosem, starając się dogonić kumpla, który omal mu nie zwiał.
- God... - prychnął pod nosem i wyciągnął papierosa. Uchylił lekko okno i zapalił papierosa wolną ręką. Zaciągnął się głęboko i... Taaaak... Spokojnie... Jego palec odruchowo przesunął się w stronę odtwarzacza, by włączyć... Apocalypticę z Sandrą Nasic jako wokalem.
Dwa odbicia, skok, rzut... Pudło... Piłka odbiła się od tarczy i spadła na boisko dokładnie w momencie, kiedy telefon Parkera rozdzwonił się. Wyjął go z kieszeni i spojrzał na wyświetlacz. Cioteczka? zdziwił się, a potem odebrał Hey Lizy, what's up?
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
Max skurczył się w sobie kuląc się w ramionach. Jego mina wyraźnie mówiła o tym, że sam nie bardzo wie co odpowiedzieć, wreszcie jednak przemógł rosnący opór. I know, little sis... Ale chyba nie jestem w najlepszym nastroju. Nie chcę psuć wam zabawy. powiedział ponuro But, hey! Say hi wszystkim, ok?
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
Max uśmiechnął się pod nosem We will see... Love you sis... powiedział, ale Elizabeth już dawno odłożyła słuchawkę. Wzruszył tylko ramionami i schował I-phone'a do kieszeni. Pochylił się po piłkę i usłyszał kroki zbliżającego się do niego McCoya.
Nie było Cię dzisiaj na treningu Max. trener zauważył dość kwaśno mierząc go od góry do dołu.
To pan trenerze? Taak... Stwierdziłem, że i tak na nic się nie przydaje, bo nie trafiam do kosza. powiedział i odbił piłkę kilka razy od boiska.
W koszykówce nie ważne jest to czy trafiasz... Ale to jak grasz z drużyną. The team? Rozumiesz co to znaczy? zapytał, ale machnął ręką, którą wyciągnął z kieszeni beżowoszarych spodni, prasowanych w kant. Może zagramy jeden na jednego? Bez punktów? For fun? zaproponował...
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
Max uśmiechnął się szczerze, po raz pierwszy od przegranego meczu. No nie wiem... Sam pan mówił, że Street Ball, to nie koszykówka. podał mu piłkę, a potem stanął w obronie. McCoy uśmiechnął się, przewyższał chłopaka zarówno masą, jak i wielkością i wysokością. Zaczęli grę. Kilka zwodów, odgłos kozłowanej piłki odbijał się echem po całym parku. W końcu McCoy ominął Maxa, zrobił dwutakt i wyskoczył do wsadu, ale Max był tuż przy nim i zablokował atak przygważdżając piłkę do tarczy kosza. Kiedy spadli Max zgarnął piłkę i odskoczył, po czym wywinął się pod ręką trenera wyskoczył i... Trafił. Czysto, jak zwykle. Wylądował sam nie wierząc w to co widzi...
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum