Jasne, ale w dwóch pierwszych częściach cyklu o Enderze nie było to tak nachalne (w "Mówcy umarłych" ewidentnie gloryfikuje swoje wyznanie poprzez kontrast do katolicyzmu, ale można było przymknąć na to oko). Natomiast w "Ksenocydzie" pozbył się wszelkich oporów
_________________ life.is astate.of mind.
Fenris [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-01, 13:08
Dlatego na razie na "Mówcy umarłych" przygodę zakończyłem, bo nic mnie bardziej nie wku...rza w literaturze jak właśnie gloryfikacja JAKIEJKOLWIEK religii.
Mnie z kolei działa na nerwy odwalanie przez pisarza światopoglądowej prywaty. Autor książki ma tyle możliwości, tyle opcji do wyboru, w wyobraźni może się wcielić w kogokolwiek, więc tych, którzy nie potrafią podczas pisania w pewnym stopniu "zrezygnować z siebie", zostawić swojego prywatnego systemu przekonań z boku, z automatu uważam za gorszych.
Mnie z kolei działa na nerwy odwalanie przez pisarza światopoglądowej prywaty. Autor książki ma tyle możliwości, tyle opcji do wyboru, w wyobraźni może się wcielić w kogokolwiek, więc tych, którzy nie potrafią podczas pisania w pewnym stopniu "zrezygnować z siebie", zostawić swojego prywatnego systemu przekonań z boku, z automatu uważam za gorszych.
A niby dlaczego miałby to pisarz robić? Cóż w tym złego, na Lucyfera i pomiot jego?
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Obiektywnie złego - prawdopodobnie nic. Po prostu mnie osobiście to przeszkadza, bo nie lubię robienia z literatury tuby propagandowej w tak mało wyrafinowany sposób.
A nie jest tak, że przeszkadzają ci poglądy, których nie podzielasz? A tych, które podzielasz pewnie nie zauważasz?
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
Na innym forum Card się pewnie żali że wkurzają go czytelnicy którzy nie potrafią podczas czytania w pewnym stopniu "zrezygnować z siebie", zostawić swojego prywatnego systemu przekonań z boku
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
Na innym forum Card się pewnie żali że wkurzają go czytelnicy którzy nie potrafią podczas czytania w pewnym stopniu "zrezygnować z siebie", zostawić swojego prywatnego systemu przekonań z boku
Przypomnij sobie nawoływania do bojkotu przez jakichś idiotów, którzy nie potrafią zostawić swoich poglądów na boku i cieszyć się ekranizacją (bądź nie). Tylko z uwagi na poglady Carda gotowi są zbojkotować jego twórczość.
Dla mnie bojkot jakiegoś pisarza ma sens tylko wtedy, jeśli pisze badziewne powieści, a nie dlatego, że uważa np. homoseksualizm za grzech. Niech se uważa. Gdybym takie kryteria miał przykładać do literatury, to musiałbym spalić kilka znakomitych powieści w mojej biblioteczce.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
BTW Card jest mormonem więc o jakim światopoglądzie tu mówimy?
Chodzenie w garniturku i "darmowe" kursy angielskiego? A może tylko w Polsce oni się tak zachowują a u siebie to normalni ludzie?
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
Romulus, ale kto w tej konkretnej dyskusji mówi o bojkocie? Oczywiście, że bojkot ekranizacji "Gry Endera" przez środowiska oburzone jego poglądami jest bzdurny, bo to jest kwestia indywidualna, czy komuś jego poglądy pasują, czy nie i czy to ma jakikolwiek wpływ na odbiór jego książek, a nie pole do jakichkolwiek nawoływań.
Zresztą mnie osobiście mniej przeszkadzają poglądy, a bardziej sposób ich umieszczania w powieści, ich ilość w "Ksenocydzie" i taniość sztuczek użytych do ich wprowadzenia. Wszyscy, którzy znają Valentine Wiggin z poprzednich książek powinni zrozumieć, jak bzdurne jest włożenie w jej usta peanu pochwalnego na cześć czystości przedmałżeńskiej. Albo Ender dzielnie maszerujący do kościółka.
Badziewność "Ksenocydu" polega więc w moim odczuciu nie na tym, że zaprezentowano tam jakiś konkretny światopogląd, a na przykład tym, że Card rozpruwa swoich bohaterów, zmusza ich do rzeczy totalnie nieprzystających do ich sposobu bycia tylko po to, by przemycić jakąś myśl kompletnie niepotrzebną fabularnie, a przypadkiem zgodną z jego prywatnymi przekonaniami.
Abstrahując - poważnie stawiacie znak równości między tym, co "powinien" autor i tym, co "powinien" odbiorca?
BTW Card jest mormonem więc o jakim światopoglądzie tu mówimy?
Chodzenie w garniturku i "darmowe" kursy angielskiego? A może tylko w Polsce oni się tak zachowują a u siebie to normalni ludzie?
Gdzie stawiasz granicę normalności? Zaraz za transsubstancjacją?
pochwała czystości przedmałżeńskiej (...) sprawiła, że chuj mnie strzelił
hmm... hmmm... <pac>.
Próbuję to sobie wyobrazić
Cytat:
Zresztą mnie osobiście mniej przeszkadzają poglądy, a bardziej sposób ich umieszczania w powieści, ich ilość w "Ksenocydzie" i taniość sztuczek użytych do ich wprowadzenia. Wszyscy, którzy znają Valentine Wiggin z poprzednich książek powinni zrozumieć, jak bzdurne jest włożenie w jej usta peanu pochwalnego na cześć czystości przedmałżeńskiej. Albo Ender dzielnie maszerujący do kościółka.
Badziewność "Ksenocydu" polega więc w moim odczuciu nie na tym, że zaprezentowano tam jakiś konkretny światopogląd, a na przykład tym, że Card rozpruwa swoich bohaterów, zmusza ich do rzeczy totalnie nieprzystających do ich sposobu bycia tylko po to, by przemycić jakąś myśl kompletnie niepotrzebną fabularnie, a przypadkiem zgodną z jego prywatnymi przekonaniami.
Pewnie już tym podejściem nudzę, ale generalnie poglądy autorów mi zwisają. Wszelkie przekonania postaci traktuję tak, gdybym czytał literaturę autoteliczną - czyli jest to tylko pogląd danej postaci, a przesłanie zawarte w książce to tylko kwestia interpretacji bądź nadinterpretacji - a nie jakiegoś twardego klucza, w którym zawarty jest jakiś konkretny cel w stylu, a teraz droga młodzieży moja książka Wam opowie o tym jakie to bzykanko przedmałżeńskie jest złe. Przypominam, że Ender w Ksenocydzie jest człowiekiem, który sporo przeszedł i z tego tytułu ma wyrzuty sumienia. Zastanów się, czy taka odmiana światopoglądowa nie jest prawdopodobna.
Gdybym się nie zastanowiła, w ogóle nie byłoby tematu. Opierając się wyłącznie o "Grę Endera" może by i była. Ale trzeba wziąć pod uwagę jeszcze to, co się dzieje z bohaterem w "Mówcy umarłych". I w moim odczuciu pewne postawy Endera w "Ksenocydzie" są niespójne z wcześniej wykreowanym obrazem jego osoby. Szczególnie, że Card wyraźnie akcentuje każdą przemianę któregokolwiek z czołowych bohaterów (to wręcz fundamentalna cecha jego prozy), a w tym przypadku nawet nie wiadomo, kiedy i dlaczego Ender zaczął tak wiele uwagi poświęcać rozważaniom teologicznym. Dobra, w jego przypadku można by w jakiś naciągany sposób (którego nie kupuję, ale który potrafię sobie wyobrazić) to (niepełne, ale i tak dość znamienne) zwrócenie ku bogu i mówienie o nim uzasadnić, ale jeśli chodzi o Valentine, takie gadki się totalnie nie trzymają kupy.
MrSpellu napisał/a:
Wszelkie przekonania postaci traktuję tak, gdybym czytał literaturę autoteliczną - czyli jest to tylko pogląd danej postaci
Oczywiście, że tak. O ile pogląd w jakikolwiek sposób pasuje do postaci, ma w jej ustach sens i czemukolwiek służy.
MrSpellu napisał/a:
a teraz droga młodzieży moja książka Wam opowie o tym jakie to bzykanko przedmałżeńskie jest złe.
Ale to naprawdę sprawia takie wrażenie. Czytałeś "Ksenocyd"?
Gdzie stawiasz granicę normalności? Zaraz za transsubstancjacją?
Ubieranie się stosownie do sytuacji na początek. Pamiętam jak na warszawskiej Woli zakładali swój zbór i wyszli posadzić kilka krzaczków i kwiatków. Panie w szpilkach, faceci w garniturach. Ludzie się zlecieli by obejrzeć ten kabaret
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
Romulus, ale kto w tej konkretnej dyskusji mówi o bojkocie? Oczywiście, że bojkot ekranizacji "Gry Endera" przez środowiska oburzone jego poglądami jest bzdurny, bo to jest kwestia indywidualna, czy komuś jego poglądy pasują, czy nie i czy to ma jakikolwiek wpływ na odbiór jego książek, a nie pole do jakichkolwiek nawoływań.
Napisałaś, że to twoje własne odczucia/poglądy, to w takim razie nic mi do tego. Na twój gust/poglądy wpływać nie chcę. A skoro już napisałem coś w tym temacie, to zachciało mi się popływać/dryfować/surfować/nurkować dalej i pociągnąłem wątek pożytecznych idiotów hejtujących film, którego nie widzieli powstały na podstawie książki, której pewnie też nie czytali. Tylko dlatego, że autor wyznaje inny system wartości od ichniego
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Po "Grze Endera" dosyć miłe wrażenia, choć podejrzewam, że gdybym przeczytała ją parę lat wcześniej, byłyby jeszcze milsze. Na początku irytował mnie 'syndrom genialnego dziecka", ale potem zaczęłam patrzyć na to z trochę innej strony - problemy Endera to nie te, które mógłby przeżywać na sali bojowej czy podczas treningów, a raczej takie wynikające z sytuacji w której się znalazł (odosobnienie od rodziny i ziemskiego środowiska, brak przyjaciół, otoczenie nastawiane przeciwko niemu, stawiane mu nieziemskie wymagania) i z tego jaki Ender po prostu był.
Książkę odebrałam jako lekką i, w pewnym sensie, przyjemną, bez jakichś szczególnych rewelacji, po prostu dobrą/bardzo dobrą, do poczytania w wolnym czasie, czyli tak jak w moim przypadku podczas podróży autobusowej. Zwłaszcza patrząc na szybki upływ czasu w powieści i przyjazny styl Carda.
Kilka lat temu, z okazji Stolyka Lyterackiego, powtarzałem "Grę Endera". Faktycznie zabawy tak dobrej, jak za pierwszym razem nie było, ale też na kilka rzeczy zwróciłem uwagę, a wcześniej przegapiłem/nie wydały się istotne. Ogólnie bardzo przyjemna książeczka.
To chyba jedna z tych książek, których odbiór bardzo się zmienia w zależności od wieku czytającego. Chyba, bo sama nie czytałam tego, pacholęciem będąc, ale pamiętając siebie z okresu wczesnonastoletniego - też pewnie zwróciłabym większą uwagę na nieco inne kwestie, niż teraz.
Ale Cardowi udało się zachować hm... aktualność, powiedzmy, dzięki temu, że nie wchodził w szczegóły. To mu się zaczęło dopiero potem, w cyklu o Cieniach, ale i tam nie tak strasznie. Za to "Gra Endera" jest na tyle omowna, jeśli idzie o szczegóły techniczne, że można łyknąć bez problemów.
Trzydzieści lat temu Card był jednym z mych ulubionych autorów. Potem przeczytałem dużo jego książek i w pewnym momencie przestał mnie rajcować. Ale to normalne. Facet poszedł w ilość i ideologiczne klimaty. Ale nie zdawałem sobie sprawy, że dzisiaj jest w anglojęzycznym światku SF jednym z najbardziej znienawidzonych autorów do spółki z Hubbardem I MZBradley. Że seksista, rasista i ordynarnie zarozumiały bufon. Te dwa pierwsze komplementy to dzisiaj standard w stosunku do wszystkich niepoprawnych politycznie. Ten jego wizerunek kłóci mi się z wibracjami dźwięczącymi w jego książkach. A może źle słuchałem?
_________________ Nie było Nieba ani Ziemi, ino jeden dumb stojał.
no też czytałem że tak go odbierają - i podobnie kiedyś byłem pod wrażeniem jego pisarstwa ( no konkretnie Gra i Mówca - zwłaszcza tą drugą uznaje za kawałek książki). Potem przyszły średnie produkcje to i zapał minął - ale to że jest kontrowersyjny to obiło misię o oczy już dawno temu. Wojujący mormon chyba z niego jest - tak jakoś mi się kojarzy. Niestety środowisko fantastyki i zza oceanem ma swoje specyficzne przywary.
Z jego książkami jest tak że im dalej w las tym gorzej. A cała jego krytyka się bierze z tego że jest jawnie przeciwko homoseksualistom, nawet pamiętam akcję bojkotowania ekranizacji gry. Bo w to że rasista i seksista to nie bardzo wierzę chyba że mormon z defualta dostaje takie atrybuty co u poniektórych.
_________________ W życiu - oczekujemy co najwyżej sporej porcji bezrefleksyjnej zabawy i przyczynku do dalszej zabawy.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum