Czarne brwi Erici podjechały do góry. Kino? No i po hamburgerach i girly chit-chat. Postanowiła jednak się nie wtrącać i z zadowoleniem wróciła do konsumpcji swojej kanapki zagryzając ją sowicie maczanymi w chili frytkami. szare komórki natomiast pracowały na pełnych obrotach zastanawiając się któż ciągnie Ray do kina. Lindsay albo... zdecydowanie wolała jednak przestać "gdybać". Dowie się prędzej czy później jeśli będzie się miała dowiedzieć.
_________________ "- He he... You know what I like about rich kids?"
" [BAAM!] - Nothing..."
"- We're from different worlds"
"- That's not true..."
"Walk like an angel, talk like an angel... Devil in disguise"
Nie wiem... Film o rekinach? Jedyny jaki widziałem to "Szczęki". powiedział spokojnie, a potem jakby wyczuł, że Ray się waha. Słuchaj Ray, jeśli jesteś zajęta, albo już umówiona, to nie ma sprawy. Wystarczy powiedzieć. Ja jestem bezproblemowy. powiedział wesoło No dobrze... to widzimy się w poniedziałek w szkole?
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
-Nie. Wypaliła nagle. To znaczy... tak. Poprawiła się zaraz. Już do końca sama nie wiedziała o czym mówi.
-Słuchaj... Zaczęła, spoglądając kątem oka na Ricky, po czym odwróciła wzrok, zerkając na drzwi, jakby właśnie coś ją tam zaciekawiło. ...spotkajmy się dziś, ale może nie koniecznie w kinie. Zaproponowała. Właściwie to mam do Ciebie pewną sprawę i wolałabym już mieć ją za sobą.
_________________ Facet jest jak strumyk. Ładny, bo ładny, nie każdy bystry...
O masz... brzmi poważnie... powiedział dość ponurym głosem. Okej... Będę pod Twoim domem około ósmej. Ale raczej nie wejdę do środka. Twój Cerber mnie trochę przeraża. wysilił się na dowcip. Trzymaj się... i rozłączył się.
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
Zablokowała klawiaturę telefonu i wsunęła go do kieszeni. Spojrzała na Ricky i uśmiechnęła się lekko.
- Przepraszam. Szepnęła. Przez chwilę nie wiedziała co zrobić, więc zabrała się za dalsze skubanie burgera, co jakiś czas, zjadając kawałek bułki.
_________________ Facet jest jak strumyk. Ładny, bo ładny, nie każdy bystry...
Linds, odstawiona jak zwykle, weszła do przytulnej restauracji na molo - miejsca spotkań szkolnej elity. Zaczęła się zastanawiać czemu nagle Rachel zapałała do niej taką sympatią.. najpierw wspólna impreza, później propozycja śniadania. Rozglądnęła się po knajpce - Rachel najwyraźniej jeszcze nie było. Zajęła stolik przy oknie, za którym rozciągał się śliczny widok na całą zatokę i zaczęła przeglądać menu.
_________________ "This town is big enough for only one manipulative bitch"
Po chwili pojawił się przy niej kelner. Całkiem przystojny blondyn. I gdyby tylko nie tatuaże na przedramionach jak nic znamionujące przynależność do jakiegoś gangu. Chłopak pochodził z Chino, albo jeszcze innego mrocznego zakamarka pełnego szumowin.
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
Wzrok Lindsay prześlizgnął się po chłopaku - uśmiech, który pojawił się na jej wargach, gdy lustrowała jego twarz zniknął, gdy tylko zauważyła tatuaże. Dziewczyna po prostu nienawidziła tego typu facetów - teoretycznie pociągający i niebezpieczni, a tak naprawdę niechlujni, niedomyci i paskudni. Zamiast czułego sam na sam pośród płatków róż i picia drogiego szampana, można było liczyć na szybki seks na masce starego samochodu albo na brudnym blacie kuchennym z piwem w ręku. Fuj.
- Na razie tylko wodę mineralną, niegazowaną. - powiedziała, kładąc kartę na bok stołu. Czekam na kogoś. - dodała szybko, żeby nie wyjść na dziewczynę, która przyszła poderwać bogatego frajera do drogiego miejsca i na nic ją nie stać.
_________________ "This town is big enough for only one manipulative bitch"
Okej... Jak chcesz... Jestem tutaj by wykonać każde Twoje polecenie. uśmiechnął się trochę ironicznie i lekko ukłonił. Odwrócił się i poszedł w kierunku lady. Niesmaczne poczucie szybko zmyło wejście Rachel. Tym razem postawiła na niegrzeczność. Krótka kurtka z brązowej skóry i ciemne biodrówki odsłaniały prawie cały brzuch. Na stopach szpilki od Blahnika, rozbrajająco wyzywający uśmiech na twarzy i rozwichrzona czupryna rudawych włosów lekko spiętych dużymi okularami od Ray Bana z serii Aviator.
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
Lindsay musiała przyznać, że Rachel miała swój styl - dość zdzirowaty, jakby nie patrzeć, ale jednak niepowtarzalny i właściwy tylko jej. Poza tym - świetnie do niej pasował. Uśmiechnęła się do niej i pomachała ręką, a chłopaka zupełnie zignorowała.
_________________ "This town is big enough for only one manipulative bitch"
Rachel podeszła do stolika i nachyliła się by pocałować powietrze koło ucha Lindsay i tym samym zaprezentować jak świetnie jej tyłek wygląda w tych spodniach. W tym, że na moment wszystkie męskie oczy zwróciły się w jej kierunku nie było nic zaskakującego. Rzeczywiście prezentował się świetnie. A Rachel spaliła punkt lansu.
Siadła na przeciwko Linds i zmrużyła lekko oczy. Zamówiłaś już coś?
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
- Tylko wodę mineralną, wolałam poczekać na Ciebie. - powiedziała sięgając do karty. Rachel mogła sobie przyciągać spojrzenia wszystkich facetów w okolicy, ale i tak momentami wyglądała i zachowywała się jak tania dziwka. Taki charakter widocznie. - A tak przy okazji, kelner jest okropny. - wyszeptała tak, że słyszała ją tylko ruda dziewczyna.
_________________ "This town is big enough for only one manipulative bitch"
Uśmiechnęła się ironicznie. A kiedy pojawił się kelner obdarowała go słodkim spojrzeniem i zamówiła naleśniki z syropem klonowym. Będę musiała spędzić dwie godziny na siłowni. uśmiechnęła się do Linds Albo w sypialni. i posłała szelmowski uśmiech kelnerowi.
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
Lindsay przewróciła oczami - Rachel generalnie była słodka, ale czasami zachowywała się naprawdę okropnie zdzirowato. Chwila, chwila! Raczej odwrotnie - zazwyczaj jak tania call girl, czasami uroczo. Jak ona mogła tak wdzięczyć się do tego niechlujnego chłystka!
- Dla mnie sałatkę owocową. - z wdziękiem zamknęła menu - Bez syropu klonowego.
_________________ "This town is big enough for only one manipulative bitch"
Deal... uśmiechnął się kelner I dwa shake'i owocowe na koszt firmy. powiedział i cofnął się do lady by przygotować zamówienie.
So... Rachel nie bardzo wiedziała jak zacząć. to trochę dziwne... do tej pory nie przepadałyśmy za sobą...
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
- And now you are proposing to me 'cause you suddenly felt in love with me or what? - zapytała ironicznie, zabawnie przekrzywiając głowę. - Myślę sobie, że musiałaś zdać sobie sprawę, że osoby popularne powinny trzymać się razem. - stwierdziła, owijając pasmo blond włosów wokół palca - I stwierdziłaś, że lepiej żebyśmy się kumplowały bo zyski przewyższają koszty czy coś tam.
_________________ "This town is big enough for only one manipulative bitch"
Tak... uśmiechnęła się No i w szkole robi się coraz dziwniej. Popularne osoby przestają być popularne, a osoby w typie Anny Stern nagle popularne się stają. Trzeba wreszcie szkołą zatrząść. westchnęła i przewróciła oczami. No i zrobić coś z Parkerem. Zrobił się z niego straszny świętoszek.
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
- Fashion changes, my dear... - uśmiechnęła się kpiąco i spojrzała Rachel prosto w oczy - Kiedyś ludzie daliby się pokroić za coś z naturalnego futra, a teraz wolą chodzić nago niż włożyć coś takiego na siebie. - stwierdziła i przez moment wydawało się, że nie wyjaśni tej jakby oderwanej od kontekstu metafory - Wczoraj my, dziś Anna Stern. Wczoraj Parker buntownik z dziewczynami jak my przy boku, dziś Parker świętoszek za rączkę z Rayen...
_________________ "This town is big enough for only one manipulative bitch"
Peter otarł usta w sposób świadczący jednoznacznie o jego dobrych wychowaniu. Rozsiadł się wygodniej na krześle i odłożył serwetkę na stół obok siebie. - Oj było warto... A już się bałem, że będę musiał jeść sam. - powiedział i upił łyk koli. - A Tobie smakowało?
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
Uśmiechnęła się delikatnie, na jego słowa.
-Wyśmienite. Rzuciła krótko i odłożyła serwetkę obok talerza, na którym spoczywały ułożone równo sztućce. Jednak ludzie mają rację co do tego miejsca. Pokiwała głową z uznaniem i omiotła swym bystrym spojrzeniem całe pomieszczenie. Nie miała się właściwie do czego przyczepić. Porządek był zachowany, a to najważniejsze.
_________________ Facet jest jak strumyk. Ładny, bo ładny, nie każdy bystry...
- W takim razie się cieszę... Masz na coś jeszcze ochotę? - zapytał gestem przyzywając kelnera. - Chciałbym Ci się jakoś odwdzięczyć za czas spędzony ze mną... Jutro mój ojciec organizuje brunch w Palace... Może przyszłabyś? - zaproponował.
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
-Nie, nie... dziękuję. Pokręciła lekko główką przecząco, kątem oka dostrzegając idącego ku nim kelnera. I tak jestem w szoku, że zjadłam aż tyle. Zaśmiała się pod nosem.
Przez chwilę zastanawiała się nad jego drugą propozycją.
-Właściwie to... nie musisz mi się za nic odwdzięczać. Czas spędzony z Tobą to nie czas zmarnowany. Posłała mu długie świdrujące spojrzenie, po którym wydawać by się mogło, że chce dokładnie zbadać jego intencje. Co zaś się tyczy zaproszenia... wiesz, nie bardzo chyba pasuję do takich "imprez". Uśmiechnęła się blado i wzruszyła ramionami beznamiętnie.
_________________ Facet jest jak strumyk. Ładny, bo ładny, nie każdy bystry...
Przekrzywił lekko głowę i spojrzał na nią spod lekko uniesionych, choć ciągle zmarszczonych brwi. - Cóż, zrobisz jak będziesz chciała, ale byłoby mi bardzo miło, gdybyś przyszła. I jest się za co odwdzięczyć. Nie ma nic bardziej przykrego niż jadanie samemu. - powiedział i poprosił o rachunek kelnera, który podszedł. - Nie mam zbyt wielu znajomych, więc chociaż jedna znajoma twarz na tym przyjęciu sprawiłaby, że czułbym się mniej nieswojo... To jak?
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
Westchnęła głośno, przewracając oczyma.
-No dobrze. Na dłuższą chwilę zatrzymała na nim swój wzrok. Może będę tego żałowała do końca życia, ale... zrobię Ci tą przyjemność i przyjdę. Uśmiechnęła się słodko. Przynajmniej będę mogła Ci się jakoś odwdzięczyć za lunch.
A co jej tam! Zawsze warto spróbować. Najwyżej wyjdzie po 5 minutach i usłyszy, że jest "mało rozrywkowa i sztywna."
_________________ Facet jest jak strumyk. Ładny, bo ładny, nie każdy bystry...
So be it... - powiedział z uśmiechem i wyjął z kieszeni klips z banknotami, żeby zapłacić za lunch. - Przysłać po Ciebie samochód, czy sama trafisz? - zapytał jeszcze wstając i pomagając jej wstać. Zachowywał się jak prawdziwy gentelman. Zupełnie nie pasował do tych rozbrykanych dzieciaków z Newport.
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
Miło ją zaskoczyła jego uprzejmość i to, że potrafił się zachować. Wstała od stołu i wygładziła swoją bluzkę, jak to w zwyczaju miała robić.
-Postaram się trafić. Uśmiechnęła się uprzejmie.
_________________ Facet jest jak strumyk. Ładny, bo ładny, nie każdy bystry...
- Okej... Zatem do zobaczenia jutro. - powiedział zaglądając w oczy Rayen i uśmiechając się lekko po szelmowsku. Zmrużył lekko oczy. - Cieszę się, że Cię tam zobaczę. Na pewno będziesz prawdziwą ozdobą. Obowiązują krawaty. - dodał jeszcze na koniec. - Ach... - przypomniał sobie nagle o czymś. - Podaj mi swoje nazwisko, żebym mógł Cię wpisać na listę.
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
"obowiązują krawaty"? Ray, w coś Ty się wpakowała!
Zabrzmiał głosik w jej głowie, ale nie dała po sobie niczego poznać.
-Morgan. Rayen Morgan. Powiedziała bez chwili zawahania. Nie wycofa się już i koniec. Pójdzie na to przyjęcie, choćby tylko po to, by udowodnić samej sobie, że może się przystosować do życia w Newport. Poza tym... musiała w końcu zacząć obracać się w towarzystwie, a nie liczyć tylko na wsparcie Maxa.
_________________ Facet jest jak strumyk. Ładny, bo ładny, nie każdy bystry...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum