FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Odpowiedz do tematu
Poprzedni temat :: Następny temat
Opowiadanie?
Autor Wiadomość
Arlzermo 
Dorsz Marienburski


Posty: 402
Skąd: Chrzanów/Wrocław
Wysłany: 2007-12-22, 11:01   Opowiadanie?

Wprawdzie to pseudo-opowiadanie jest już umieszczone na innym forum, ale was też postanowiłem nim pomęczyć. :P Było ono pisane pod wpływem różnych emocji dlatego jest dziwne, groteskowe(niekiedy żałosne) i ogólnie nieciekawe. Ale jak już znajdzie się jakiś desperat chętny do lektury - proszę bardzo. ^^

***

Szybciej... Szybciej... Gnajmy przez lasy!
Prędzej... Prędzej... Wstęgą zwiewną drzewa owijajmy!
Żwawiej... Żwawiej... Duszom zmarłych serca otulajmy!
Tak, spójrzcie! Tam, na pagórze! Cmentarz stoi niewielki pod jaworem. Gnajmy siostry, lećmy czym prędzej! Pod cieniem drzewa wielkiego snują się dusze. Smutne, zgubione błądzą wśród grobów. Hajże, duszyczki, dalej zbłąkane porzućcie wasz syzyfowy trud. I tak sensu nie ma w błądzeniu po świecie, a tamten nie wie czym jest wasz los. A z boku stoi matka. Dostojna i smutna. Plecy zgarbione, gałęzi opadają w bok. Witki cienko ze sobą splecione, rzucane przez wiatr chłoszczą cię już rok. Wierzbo, ty zmartwiona od wieków już trwasz. Twe troski daremne, tylko brużdżą nam wciąż. Nie płacz więcej bo świata nie zmieni deszcz twoich lamentów i łez nieustających grzmot...
Cmentarzu! Nasz miły i luby! Bądź tak łaskaw podłechtać me ciało, tak jak robiłeś to kiedyś! Och, wiem, że jeszcze pamiętasz. Moje piersi, choć słabe i wiecznie przez wiatry targane nie zapomniały jeszcze dotyku twych stóp. Prawda siostry? Dalejże, chodźmy! On nas ugości. Nagrobki jego skóry, tak szorstkie i czułe zarazem, dadzą nam wejście do raju rozkoszy i Eden pożądliwości wnet stanie otworem. Tak, kochane, nie wstydźcie się tej siły! Siądźcie okrakiem, otwórzcie swe alkowy, niech wejdzie w was swoim potężnym rumakiem – śmierci i strachu wiernym służalcem. Niech sama Lilith zazdrości nam tańca – miłosnych podrygów i hipnotyzujących pląsów.
Niechaj każdy kto wejdzie w jego obroty stanie sercem przed sobą otworem. I zwiedziony przebiegłym lotem zazna swych skrytych snów cierpki smak. Czym mu umysł serce kłuje; czym mu serce umysł rwie...

***

Brama zaskrzypiała. Jawor nadal stał. Tak jak w każdy wieczór, gdy ktoś próbował dostać się na cmentarz i zmówić krótką modlitwę za szczęście niedawno zmarłej babci, bądź by znienawidzony sąsiad chociaż w piekle dostał swoją „nagrodę”... Obecnie, jak to wielu twierdzi, mamy bardzo ciężkie czasy, ale nawet w najmroczniejszych okresach ludzie nie potrafią zapomnieć o swoich obowiązkach względem zmarłych. Pan Grzybowski za wszelką cenę chciał dożyć do XX wieku i ujrzeć co takiego przyniesie ze sobą. Niestety, zmarł 30 lat zanim ten się w ogóle rozpoczął. Cóż, pech. Kobieta odziana w czarną suknię podeszła do jego grobu, drżącą ręką kładąc na nim wianek, z całych sił próbując walczyć z płaczem, który jak nieznośny kret rył przez jej mózg usilnie starając się wyleźć na zewnątrz. Dama uklękła. Mgły otaczające nekropolię gęstniały, więc musiała się spieszyć, bo po zmroku już kompletnie nie będzie w stanie trafić do domu. Poza tym dziewiętnastowiecznie ulice małych miast nie należały do najbezpieczniejszych. A tymczasem opary gęstniały, wirując lekko wokół miejsca spoczynku wielu niepoprawnych idealistów chcących dożyć kolejnego wieku...

***

Leżę na półce... I w sumie od ostatnich 60 lat nie robię nic innego. Większość wyjątkowo sporadycznie zbliża się do mnie, obrzuca pełnym pogardy spojrzeniem, a czasem nawet otworzy by spojrzeć na kilka gorszej jakości fotografii i wzdychając rzucić coś w stylu „Boże, jakie kiedyś fatalne zdjęcia robili”, bądź też „Ale ty wtedy grubo wyglądałeś!”. Tak na dobrą sprawę to dla większości jestem zbędny i gdybym gdzieś, kiedyś „przez przypadek” spłonął to zapewne, jakimś cudem, podołaliby nadludzkiemu zadaniu wychodzenia z tego jakże „ciężkiego” przeżycia. Pytanie „To po co ciągle trwam” samo się nasuwa i w tych okoliczności jest jak najbardziej uzasadnione. Aby móc udzielić na nie odpowiedzi musimy sobie wyjaśnić pewną zawiłość psychologiczną umysłu ludzkiego, chociaż jeśli inne istoty posiadają nawet odrobinkę własnej świadomości to pewnie też ona u nich występuje. Chodzi mi konkretnie o przywiązanie. Kompletnie irracjonalna cecha. Ktoś już od dawna dobrze służy matce ziemi zwracając jej do co do niej należne, ale na „powierzchni” ciągle się o nim mówi. Ba, i to nie mało! Niektórzy nawet potrafią nosić się tylko w czarnych barwach przez dłużysz okres czasu z powodu wyżej wymienionego trupa! Co z tego, że inne przejawy egzystencji zostają odstawione w kąt – ważne jest płakanie za zmarłym. Głupie, nie? Niby wiedzą, że nic już im nie pomogą, ale ciągle uparcie brną w swoim i od wiek wieków rozmyślają, nawet otaczając ich swoistym kultem. Może nawet nie uwierzycie ale całe zjawisko społeczne wokół tego narosło... Zaraz jak ono się nazywało... ”Religia” czy jakoś tak. Nieważne. W moim przypadku jest podobnie. Zawieram w sobie przeszło 200 zdjęć z różnych okresów. A moja właścicielka, kobieta grubo po 80-tce, wiecznie gapi się tylko na 3... Każde przedstawia tego samego faceta w mundurze wojskowym. W sumie mogę pokusić się o stwierdzenia, że są niemalże identycznie. Nic niezwykłego, ot gołowąs żrący w dal, ze śmiesznym fraczkiem zawieszonym na ramionach. A ta wiecznie na nie patrzy... I wzdycha... Potrafi to robić całe dnie, że już nie wspomnę o hektolitrach łez, które zrosiły moje, już mocno przeżarte przez czas, ciało... I po co to? W ogóle, skoro ten pan tak bardzo wiele dla niej znaczy, to czemu go tu nie ma? Dlaczego babina siedzi i cieknie jak dach podczas odwilży z jego powodu? Może słowo „powstaniec” ma tu kluczowe znaczenie?

***

Bohaterowie wielcy... Wojownicy za wolność... Mężowie stanu z bagnetami w dłoniach... Chlubo naszego narodu... Powstańcy najdrożsi...
Wy, którzy naród krwią zalewacie każąc chłeptać ją po wsze czasy!
Wy, którzy z bronią w dłoniach sami się nią zabijaliście!
Wy, dla których wdowy i sieroty chlebem powszednim były!
Wy, dla których pokój i życie ludzkie śmiecie stanowiły!
Chodźcie do nas dusze zbłąkane. Tu, w naszych ciałach spotkacie nieświadomości ukojenie. Wasz obowiązek spełniony – ofiary zliczone, trupy schowane. Chodźcie, prędzej, wieki czekać nie będziemy. Tutaj rozkosz was spotka i oplecie wokół czoła. Bo czegóż milszego możecie czekać? Glorii? Chwały? Zapomniane! W rozkoszy klucz do wieczności; w lubieżności – zbawienie. I ty panie pułkowniku kochany, śmiało podejdź. Wstydliwość i cnota, twego życia cele, stracone. Porzuć tych mrzonek iluzję, pozwól sobie na własną paruzję. Och, jak źle wam było na ziemi, jak ona was nie kochała. Niechciane dzieci, bękarty reakcji. Po cóż przybyliście? Co osiągnęliście? Opluciem winniście być nagrodzeni. Tak, siostry, owińmy nagrobki zdrajców duszącym woalem, a plujmy na ich tablice z podwójnym szałem! Niechaj poznają prawdy smak najostrzejszy! Bo co im się śniło dobrym – złym było. A światu człowiek nieświadom bruździ...

***

Brama zaskrzypiała. Czas nie obszedł się z nią łaskawie. Wykrzywiło jej wrota jak palce u starego dziadygi, a i odgłos podczas otwierania brzmiał inaczej – tak jakoś bardziej metalicznie, bezdusznie... Jawor nadal stał. Potężny tors z licznymi gałęziami rozpostartymi nad ziemią zaczął poddawać się starości. Kora, spękana bardziej niż zwykle, liście nie tak zielone jak zawsze... A korzenie wyłażą na powierzchnię, niby świadczące o potędze, a tak na prawdę uciekające od jałowej, niegdyś żyznej, gleby, jak szczury z tonącego okrętu... Piątkowe popołudnia należą do najprzyjemniejszych, zwłaszcza gdy poprzedzają dłuższy okres wolnego czasu. Młody chłopak przechadzał się po cmentarzu z lekko obojętną miną, jak by chciał powiedzieć „Pomimo iż wielkie jest moje cierpienie, nie pozwolę sobie na jego uzewnętrznienie”. Lub też po prostu „Ale nudy!”. Z czego druga możliwość jest bardziej prawdopodobna, zważając na fakt, że w czasach komuny wszystko takie było. Nudna szkoła, monotonne szeregi szarych bloków górujące nad człowiekiem jak rekruci otaczający skazańca prowadzonego na rozstrzelanie. Beznadzieja wyzierała zewsząd, a mały, podniszczony cmentarz tylko umacniał ją. Młodzieńcowi po kilkunastu minutach bezmyślnego błądzenia udało się trafić na niedawno wykopany grób. Prosta tablica trwała niewzruszona, kompletnie nieczuła na atakujące zewsząd wiatry niosące śnieg i zapowiedź przyszłej, wyjątkowo mroźnej zimy. Odwiedzający grób przyklęknął, wyciągnął zapałki. Nie lubił zapalania zniczy – tak bardzo przypominały mu jego życie, w którym ten knot podtrzymujący ogień niedawno został spalony... Zbliżał się wieczór... A mgły pomału rozpoczynały swoją wędrówkę z ziemi ku górze, tak by wkrótce okryć cały świat...

***

- Kocham cię...
- Och, spójrz jak dziś pięknie Slońce zachodzi! Dawno go w takim stanie nie widziałam...
- Prawdziwy cud natury, chociaż nawet rzecz tak wspaniała jak ono nie może się równać z innym, trochę mi bliższym...
- Ach, uparty dzięcioł! Kiedy on przestanie? Łomocze już dzień cały, a końca jego pracy nie widać. Nawet moje korzenie odczuwają uderzenia jego silnego dzioba...
- Doktor z niego doskonały. Nawet najgorsze robactwo wytępić potrafi. Lecz są pewne inne choroby, których nawet on z serca wyplenić nie zdoła...
Zerwał się silniejszy wiatr. Chmury zaczęły zasnuwać niebo i otaczać świat ołowianym płaszczem, wgniatającym maluczkich w ziemię. Wierzba lekko przechyliła się od zawirowań powietrza. Natomiast dąb, o mocnych korzeniach, stał nieporuszony stanowiąc podporę dla uginającej się towarzyszki.
- Wiatr się wzmaga...
- Będzie padać...
- Wreszcie! Dawno nie miałam okazji zwilżyć swych spękanych gałęzi.
- A co z duszą? Czy spękaną można równie łatwo odżywić?
- Aj, trochę za mocno... Nie jestem tak silna..
- Kocham cię.
- Ach, cóż to? Śnieg?
- A czy ty mnie też?
- Spójrz jakie piękne wzory! Boże, jak one lgną do siebie! Można je jak puzzle układać...
- Czy ty też?
- Dawno tego nie czułam... Chłód mnie napawa lękiem, wiesz?
- Wolę zgnić jeśli nie...
I uderzył piorun...

***

I jesteś gad jak zdychający, bo miłości zaznałeś... Ciało twoje wystawione na spalenie... Dopuszcza się gniewu, szalenie szuka swego... Nie jest w stanie nic przetrzymać... Razem z kłamstwem wieczerza... Miłości, dziwko największa wśród dziwek! Pozorami radości ludzi mamisz, wtapiasz swe ohydne macki w ich serca, umysł przenikasz. Wysysasz jak pająk wszystko co w środku... A dajesz? Nic, poza nadzieniem z dziegciu. Chodźmy siostry, gnajmy najmilsze, zatopmy Wielką Kurwę w jej własnej hipokryzji! Niech padnie na twarz przed panem swym, pożądaniem, suka niewierna i sczeźnie w prochu serc przez nią spalonych. Przytulmy nagrobki dusz zakochanych – tych, którzy dali się zwieść wężowi. Zakosztowali jabłka i przegnani zostali. Dajmy im rozkosz, prawdziwą, jedyną aby mogli zrozumieć wolności dar...

***

Brama już nie skrzypi... Jawor leży u jej stóp powalony... Tylko groby stoją niezmienione... I co z tego? Kolejna idea umarła... Kogóż to obchodzi? Następny człowiek zaszczuty... No i co z tego? Kolejna rzesza młodych stłamszona... Co w związku z tym?
Kosmos... Jedność... Czymże są nasze marzenia wobec nich? Nasze drobne problemy i nic nieznaczące waśnie? Wobec potęgi. Tej słusznej, jedynej. Wobec ogromu wszechrzeczy. Stopmy się w nim, zatraćmy świadomość. Bądźmy nim, a on będzie nami. Bo twa świadomość to śmieć, odpad tworzenia. Znaczenia pozbawiona groteska istnienia. Nie ma sensu w niej brnąć, bo i po co? Zrzućmy ten płaszcz, te okowy zrodzone z siebie samych... Bo jest bezcelowym dalsze...
... a może jednak nie?


***

Tak siostry moje, trzymajmy to koło! Cokolwiek czynimy, róbmy wesoło! Nie dajmy się zaszczuć zewnętrznym obawom. Kręćmy się w kółko, a one nas zostawią...
_________________
"Wycinamy pędy i drzewa rąbiemy,
Depczemy korzenie, nasiona palimy,
Nadchodzi ulewa i gleba odpływa,
Pozostaje kamień oraz ciężka glina.
W zielonych łańcuchach nasze ciała gniją.
Ciała wciąż ruchome, chociaż już nie żyją."
 
 
Fat Cat


Posty: 4
Wysłany: 2007-12-31, 13:44   

Chyba jestem desperatem... : p

Nie przeczytałam tego wnikliwie i ocena nie będzie do końca na czysto. Chwilami jest bardzo poruszające, zakończenie strasznie mi się podoba. Ale nie rozumiem tego - nie rozumiem fabuły, przesłanie jeszcze jako tako, a co autorka miała w głowie, gdy to pisała... ? :-P

Hmm, to nie jest złe. Chyba po prostu ja jestem za głupia.
 
 
Toudisław 
Ropuszek

Posty: 6077
Skąd: Z chińskiej bajki
Wysłany: 2007-12-31, 14:31   

Fat Cat napisał/a:
, a co autorka miała w głowie, gdy to pisała... ? :-P

Autor :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Fat Cat napisał/a:
Hmm, to nie jest złe. Chyba po prostu ja jestem za głupia.

Nie. To może być wada opowiadania jeżeli jest nie zrozumiałe
 
 
Dabliu 


Posty: 834
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2007-12-31, 14:34   Re: Opowiadanie?

Arlzermo napisał/a:
Wprawdzie to pseudo-opowiadanie jest już umieszczone na innym forum, ale was też postanowiłem nim pomęczyć. :P Było ono pisane pod wpływem różnych emocji dlatego jest dziwne, groteskowe(niekiedy żałosne) i ogólnie nieciekawe. Ale jak już znajdzie się jakiś desperat chętny do lektury - proszę bardzo. ^^


Co ma na celu taka antyreklama? Po co publikować opowiadanie, które w oczach samego autora jest beznadziejne (ergo => autor się nie starał). Ja na pewno nie przeczytam czegoś, do czego autor tak skutecznie zniechęca. Szkoda miejsca na forum, skoro to takie żałosne i nieciekawe.
 
 
Fat Cat


Posty: 4
Wysłany: 2007-12-31, 14:41   Re: Opowiadanie?

Dabliu napisał/a:
Arlzermo napisał/a:
Wprawdzie to pseudo-opowiadanie jest już umieszczone na innym forum, ale was też postanowiłem nim pomęczyć. :P Było ono pisane pod wpływem różnych emocji dlatego jest dziwne, groteskowe(niekiedy żałosne) i ogólnie nieciekawe. Ale jak już znajdzie się jakiś desperat chętny do lektury - proszę bardzo. ^^


Co ma na celu taka antyreklama? Po co publikować opowiadanie, które w oczach samego autora jest beznadziejne (ergo => autor się nie starał). Ja na pewno nie przeczytam czegoś, do czego autor tak skutecznie zniechęca. Szkoda miejsca na forum, skoro to takie żałosne i nieciekawe.


A ja myślę, że to taki szczwany trik - autor pisze, że jego praca jest groteskowa/żałosna/dziwna (niepotrzebne skreślić), mając nadzieję, że ktoś inny zaprzeczy.

Ale oceniać trzeba pracę, a nie autora.
 
 
Arlzermo 
Dorsz Marienburski


Posty: 402
Skąd: Chrzanów/Wrocław
Wysłany: 2007-12-31, 14:56   

Fat Cat napisał/a:
co autorka miała w głowie, gdy to pisała... ? :-P

Ach ten mój avatarek. :mrgreen:

Dabliu napisał/a:
Co ma na celu taka antyreklama? Po co publikować opowiadanie, które w oczach samego autora jest beznadziejne (ergo => autor się nie starał). Ja na pewno nie przeczytam czegoś, do czego autor tak skutecznie zniechęca. Szkoda miejsca na forum, skoro to takie żałosne i nieciekawe.

Mnie się to opowiadanie nie podoba, tak jak wszystko co robię. Zawsze mam jakiś straszny niedosyt. Natomiast z doświadczenia wiem, że wielu osobom podobają się niektóre moje wypociny, dlatego je zamieszczam na różnych forach. A może się ktoś to polubi...

Fat Cat napisał/a:
Ale nie rozumiem tego

To jasne, że nie rozumiesz. Pisałem to w większości pod wpływem emocji, a wszelkie przemyślenia wplatałem bez ładu i składu. Dlatego jest to zawiłe i pokrętne. A tak btw. fabuły zasadniczo to nie ma. :P
_________________
"Wycinamy pędy i drzewa rąbiemy,
Depczemy korzenie, nasiona palimy,
Nadchodzi ulewa i gleba odpływa,
Pozostaje kamień oraz ciężka glina.
W zielonych łańcuchach nasze ciała gniją.
Ciała wciąż ruchome, chociaż już nie żyją."
 
 
Fat Cat


Posty: 4
Wysłany: 2007-12-31, 15:01   

W teorii coś bez fabuły się nie sprawdza - ale co innego teoria, co innego praktyka : p

Zainteresowałeś mnie. Napisałeś coś jeszcze?
 
 
Arlzermo 
Dorsz Marienburski


Posty: 402
Skąd: Chrzanów/Wrocław
Wysłany: 2007-12-31, 15:08   

Kiedyś tam - tak. Ale pousuwałem. :P Może jeszcze kiedyś-coś zamieszczę, ale póki co jestem z lekka "bezproduktywny". Ot, nie mam weny. A i zdolności też w sumie brak. :P
_________________
"Wycinamy pędy i drzewa rąbiemy,
Depczemy korzenie, nasiona palimy,
Nadchodzi ulewa i gleba odpływa,
Pozostaje kamień oraz ciężka glina.
W zielonych łańcuchach nasze ciała gniją.
Ciała wciąż ruchome, chociaż już nie żyją."
 
 
Seeman 
Green Hell

Posty: 13
Skąd: Zdolny Śląsk
Wysłany: 2008-01-02, 12:42   

Techniczna strona pisania opowiadań/others jest (nieliniową co prawda) funkcją ilości przeczytanych pozycji. Nijak niestety nie przekłada się to na venę i pomysłowość. Ale co ja tu truizmy pleść będę... ;)
 
 
Haeive 


Posty: 14
Skąd: P-ń
Wysłany: 2008-01-19, 16:51   

Yyyy...?



Dobra, odzyskałam głos. Teraz rozumiem znaczenie zwrotu "przelać emocje na papier". ;)
_________________
"Nie działaj pochopnie, gdy stajesz naprzeciw łysych, pomarszczonych i uśmiechniętych staruszków."
Terry Pratchett, "Złodziej czasu"
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Wydawnictwo MAG


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Nasze bannery

Współpracujemy:
[ Wydawnictwo MAG | Katedra | Geniusze fantastyki | Nagroda im. Żuławskiego ]

Zaprzyjaźnione strony:
[ Fahrenheit451 | FantastaPL | Neil Gaiman blog | Ogień i Lód | Qfant ]

Strona wygenerowana w 0,1 sekundy. Zapytań do SQL: 15