Ja mam zbyt emocjonalny stosunek do tej serii, nie wierzę że umieliby to dobrze przenieść na ekran i cieszę się że kolejne plany ekranizacji upadają.
A to nieładnie/bardzo egoistycznie. Azaliż ktoś lub coś zmusiłoby Cię do oglądania ewentualnej ekranizacji, biorąc pod uwagę/mając na względzie taki opór z Twojej strony?
Ja mam zbyt emocjonalny stosunek do tej serii, nie wierzę że umieliby to dobrze przenieść na ekran i cieszę się że kolejne plany ekranizacji upadają.
A to nieładnie/bardzo egoistycznie. Azaliż ktoś lub coś zmusiłoby Cię do oglądania ewentualnej ekranizacji, biorąc pod uwagę/mając na względzie taki opór z Twojej strony?
A jakgdybykolwiek mógłbyś/byłbyś w stanie, napisać/przelać na klawiaturę tenże myśl siermiężną/pierdolenie w języku polskim/mowie ojczystej, a nie w jakimś pokurwionym narzeczu sarmacko-synonimicznym?
A jakgdybykolwiek mógłbyś/byłbyś w stanie, napisać/przelać na klawiaturę tenże myśl siermiężną/pierdolenie w języku polskim/mowie ojczystej, a nie w jakimś pokurwionym narzeczu sarmacko-synonimicznym?
A jakgdybykolwiek mógłbyś/byłbyś w stanie, napisać/przelać na klawiaturę tenże myśl siermiężną/pierdolenie w języku polskim/mowie ojczystej, a nie w jakimś pokurwionym narzeczu sarmacko-synonimicznym?
Ja wyrosnę, jak przeczytam te kilkanaście powieści i zbiorów opowiadań.
Przeczytałam kilka powieści i kilka opowiadań. I bez względu na datę ich powstania coraz mniej frajdy mi sprawiają. King to Grafoman. Sprawny i dający się kochać, ale TYLKO do pewnego momentu..
Ł napisał/a:
Adaptacja komiksowa jest serio ok, więc filmowa również może taka być.
Komiksu nie miałam w swych rączkach, ach zachwycałam się wrzuconymi do sieci fragmentami. Co nie zmienia niczego: widok kolesia dźwigającego czarnoskórą, beznożną laskę przez tereny wydumanych przez Kinga lokacji będzie żałośnie... nędzny. Już lepiej by było, gdyby jakieś anime porządne z tego powstało.
Jak lubię Stefcia, tak w MW zbyt mało jest realizmu.
Sammael napisał/a:
Ja mam zbyt emocjonalny stosunek do tej serii, nie wierzę że umieliby to dobrze przenieść na ekran i cieszę się że kolejne plany ekranizacji upadają.
A komiksy są mega, zgadzam się.
I w tym coś jest... MW jest dziwna, i jakakolwiek ekranizacja nie odpowie gustom milionów (nie będę się rozdrabniać) fanów. Poza tym, toż to groteska, czysta groteska. Może bawić jako przekaz na kartkach papieru, ale na ekranie albo będzie żałośnie śmieszna, albo totalnie nie będzie się zgrywać z pierwowzorem. Tego NIE DA się zrobić, I tyle
Wzięło mnie ostatnio na Kinga i postanowiłem sięgnąć po zbiory opowiadań.
Na pierwszy ogień poszła Nocna zmiana, będąca pierwszym zbiorem opowiadań autora. I to jakim. Duża różnorodność pomysłów, czasami lepszych, czasami gorszych, ale nawet z wydawało by się kiczowatych - jak mordercza magiel - autor potrafi wydusić wszystkie soki. Aż czuć, że autor dobrze się bawił pisząc opowiadania (szczególnie Pole walki).
Szkieletowa załoga - jest moim zdaniem jeszcze lepsza. Zaczyna się od znakomitej Mgły, by potem znowu dać pola niesamowitej wyobraźni autora : Skrót pani Todd, Jaunting, Tratwa, Babcia... Literatura wysokiej próby.
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Zrobiłem sobie maraton Kinga. Pierwotnie chciałem przeczytać tylko Christine, ale z biblioteki wróciłem łącznie z trzema, dobrałem jeszcze Mroczną połowę i Podpalaczkę. Nadal było mi mało, więc dobrałem sobie jeszcze Lśnienie, a jak przypadkowo trafiłem do nowej biblioteki, to znalazłem bardzo ładne wydanie To, więc siłą rzeczy też je wziąłem.
Christine.
Z opisu książka brzmi cokolwiek tandetnie – samochód widmo, który zabija ludzi którzy w jakiś sposób weszli w drogę właścicielowi. W latach młodości widziałem chyba nawet jego ekranizację i samochód ściągający rowerzystę który pokazał mu palec.
Ale King jest dla mnie autorem, który nawet z najbardziej kuriozalnego pomysłu jest w stanie przygotować smakowite danie. I nie zawiodłem się na Christine.
Ciężko mówić o tym jak o rasowym horrorze, nacisk jest większy na sferę obyczajową niż paranormalną. Wyłączając sam wątek morderczego samochodu, samo obserwowanie rodzącej się obsesji u porządnego i cichego chłopaka było by wystarczające - konflikt z rodzicami, przyjacielem, dziewczyną, finalnie z grupą łobuzów. Christine wpasowuje się tutaj jako ucieleśnienie złej woli, zła zrodzonego z gniewu (i – chyba- miłości).
Mroczna połowa.
Oto Thad Beaumont, powieściopisarz (King uwielbia tworzyć bohaterów-pisarzy bądź nauczycieli, ewentualnie nauczycieli będących pisarzami ). Thad właśnie symbolicznie pochował swoje alterego - Georga Starka, autora brutalnych kryminałów, ogólnie niezbyt sympatycznego gościa. Zaraz po tym zaczynają ginąć ludzie odpowiedzialni za ujawnienie tożsamości Starka i jego „pogrzeb”. Ślady wskazują na Beaumonta, ale może to Stark wstał z grobu?
King musiał się zdrowo ubawić, pisząc Mroczną połowę.
Podpalaczkę.
Zabierając się za Podpalaczkę miałem obawy, czy nie wziąłem sobie za dużo Kinga i czy nie wystąpi po prostu przejedzenie. Jednak kilka stron powieści szybko rozwiały moje wątpliwości.
Podpalaczka różni się od innych książek Kinga. Nie jest to typowy (typowy w rozumieniu Kingowy, nie tradycyjny) horror. Następuje odwrócenie założeń – to nie inność jest zła, tylko ludzie próbujący ją opanować, nie boimy się małej dziewczynki potrafiącej wywoływać ogień (chociaż powinniśmy, bo jest w końcu czego), boimy się agentów rządowych, którzy mają ją schwytać. I to pomimo ich nieskuteczności. Na każdym kroku powija im się noga, ale – podobnie jak filmowy potwór – to tylko wydłuża pościg, ostatecznie ofiara i tak zostanie złapana. A każdy kto wejdzie im w drogę, zostanie zmiażdżony.
Dramat ojca uciekającego z córką jest bardzo emocjonalny, do tego sytuacja bohaterki cały czas budziła mi skojarzenia z Elfen Lied, z więzionymi dziewczynkami posiadającymi nadnaturalne zdolności. A do dołożyło swoją cegiełkę do odbioru książki.
Lśnienie
Idąc za ciosem, postanowiłem w końcu zabrać się za jeden z najsłynniejszych horrorów Kinga - Lśnienie. Rodzina pisarza/nauczyciela sama w hotelu. Mąż jest alkoholikiem na odwyku i miał problemy z kontrolowaniem agresji. Żona ma problemy z matką i jest całkowicie uzależniona od męża. Syn ma moce parapsychiczne – tytułowe lśnienie. A hotel Panorama jest nawiedzony.
Od początku wiadomo, że dojdzie do tragicznych wydarzeń, atmosfera zagrożenia narasta ze strony na stronę i tak powieść obyczajowa powoli przeradza się grozę.
Pierwsza klasa.
TO
Wielka książka. Nie tylko ze względu na rozmiar, ale też i zawartość. Powieść łączy w sobie te cechy pisarstwa Kinga, za które się go uwielbia bądź nie znosi.
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Mroczna połowa.
Oto Thad Beaumont, powieściopisarz (King uwielbia tworzyć bohaterów-pisarzy bądź nauczycieli, ewentualnie nauczycieli będących pisarzami ). Thad właśnie symbolicznie pochował swoje alterego - Georga Starka, autora brutalnych kryminałów, ogólnie niezbyt sympatycznego gościa. Zaraz po tym zaczynają ginąć ludzie odpowiedzialni za ujawnienie tożsamości Starka i jego „pogrzeb”. Ślady wskazują na Beaumonta, ale może to Stark wstał z grobu?
King musiał się zdrowo ubawić, pisząc Mroczną połowę.
Stephen King to autor wielbiony przeze mnie od 10 lat a właśnie od "Mrocznej połowy" wszystko się zaczęło. Książka nie należy do tych najwyżej ocenianych przez fanów ale mi spodobała się na tyle aby sięgnąć po kolejne pozycje.
Stan na dzień dzisiejszy to 44 przeczytane książki. Te najlepsze to według mnie: Bastion, Cmętarz zwieżąt, Christine, Szkieletowa załoga (genialna Mgła), 4 po północy (Langoliery), choć prawdą jest, że mógłbym tutaj wymienić nawet 10 tytułów Ach! No i ciągle przede mną "To"
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum