*Przykład z brzegu. Tate niziołki w jednym odcinku mówi, że siłą niziołów jest rodzina i społeczność, że każdy dba o każdego i ogólnie komunionizm na pełnej kurwie. Odcinek później ten sam tate skręca se nogę i ta cała społeczność skazuje go i jego rodzinę na a chuj radź se sam, umrzyj dobrze, byśmy dobrze Cię wspominali przy piwku. Czy jakoś tak. Piszę z pamięci więc ten tego.
.
ale to się zgadza - dobro społeczności ponad wszystko, jeżeli jesteś ciężarem dla niej, to cię odcinają. NIhil NOvi - zwłaszcza dla dalekowschodnich.
ta dalekowschodnich,
"Cezary Baryka patrzył na gromady starców i staruch wywleczonych z ogrzanych chałup do stodółek przez dzieci i wnuki zdrowe, na śmierć w mróz i zawieję, złożonych na snopkach by prędzej doszli i nie zadręczali spracowanych i głodnych swym kaszlem, charkaniem krwią, albo nieskończonymi jękami"
Moim zdaniem z samym pomysłem na pokazanie proto-hobbitów, które są hobbitami jakie znamy z jednym wyjątkiem - nie mają Shire, ostoi stabilności, bezpieczeństwa i podstawowego dobrobytu, nie ma problemu. Bez tego mają bezlitosne mechanizmy przetrwania społeczności. To się klei i w tym uniwersum i jako odniesienie do realnego świata gdzie my też jako ogół społeczeństw europejskich mamy dopiero od stosunkowo niedawna poziom życia który nie wymusza zachowań typu "wystawmy dziadków na mróz".
Problem jest inny. Ten wątek ma klimaty realistyczne, z potencjałem na to co zrobił Eggers w "Midsommar" a cała historia skomponowana jest w tonie Spielbergowskim typu "spada cudak z nieba i konserwatywna społecznośc się go boi, i tylko niepokorne dzieciaki mogą pomóc". Dlatego nie dziwie się że choć pomysł jest spoko, to u wielu odbiorców wywołuje zgrzyt w odbiorze, bo to takie totalne pomieszanie konwencji w wątku który w ogóle zasługuje na oddzielny sezon, a nie bycie przeplatańcem i zmyłką w grze "kto ejst Sauronem".
Moim zdaniem z samym pomysłem na pokazanie proto-hobbitów, które są hobbitami jakie znamy z jednym wyjątkiem - nie mają Shire, ostoi stabilności, bezpieczeństwa i podstawowego dobrobytu, nie ma problemu. Bez tego mają bezlitosne mechanizmy przetrwania społeczności. To się klei i w tym uniwersum i jako odniesienie do realnego świata gdzie my też jako ogół społeczeństw europejskich mamy dopiero od stosunkowo niedawna poziom życia który nie wymusza zachowań typu "wystawmy dziadków na mróz".
Pełna zgoda. Mnie jednak poirytowala niekonsekwencja. Jakby było wczęśniej podkreślone, że dobro społeczności jest najważniejsze, bo po drodze czychają ciężkie warunki, wilki i skurwysyny, to ok. Też nie mam z tym problemu. Odniosłem wrażenie, ze tate sprzedawał córci wizję społeczność dbającej o każdego w dosłownym znaczeniu. Może odniosłem mylne wrażenie, może nadinterpretowałem. Musiałbym to sprawdzić, a naprawdę mi się nie chce do tego wracać. To było trochę tak jakby przez ileś tam scen podkreślana była sielskość tych protohobbitów, że to są takie spoko misie patysie gumisie, a tu nagle ktoś się skaleczył i giń skurwysynu, razem z całą rodziną.
Ł napisał/a:
Problem jest inny. Ten wątek ma klimaty realistyczne, z potencjałem na to co zrobił Eggers w "Midsommar" a cała historia skomponowana jest w tonie Spielbergowskim typu "spada cudak z nieba i konserwatywna społecznośc się go boi, i tylko niepokorne dzieciaki mogą pomóc". Dlatego nie dziwie się że choć pomysł jest spoko, to u wielu odbiorców wywołuje zgrzyt w odbiorze, bo to takie totalne pomieszanie konwencji w wątku który w ogóle zasługuje na oddzielny sezon, a nie bycie przeplatańcem i zmyłką w grze "kto ejst Sauronem".
Tak. W obecnej formie jako oddzielny wątek jest to za płytkie, a jako przeplataniec jest to zbyt rozdmuchane.
To było trochę tak jakby przez ileś tam scen podkreślana była sielskość tych protohobbitów, że to są takie spoko misie patysie gumisie, a tu nagle ktoś się skaleczył i giń skurwysynu, razem z całą rodziną.
Obejrzałem premierowe dwa odcinki i odpadłem. To nie zachęcało do kontynuacji. Nie jestem fanem Tolkiena, ale uwielbiam trylogię Jacksona jako przejaw geniuszu reżysera, który nudnego ciepłego kapcia zamienił w buty ze smoczej skóry. Serial się skończył, wszyscy psioczyli, miałem trochę wolnego wieczorami i obejrzałem resztę. To jest bardzo niedobre. Nawet w warstwie wizualnej nie robi wrażenia w porównaniu z tym, co Jackson nakręcił 20 lat temu. Mdły scenariusz, zimna Galadriela, której pięknych rysów nie rozświetla od środka bajkowa jasność. Inni bohaterowie nie lepsi. Czarny elf i jego ukochana ładni. I tyle. Najcieplej mam w stosunku do grubej protohobbitki, która jako żywo przypomina młodą Magdalenę Środę. Ciekaw jestem co powiedział ekipie ten kapitalistyczny padalec, gdy za jego fortunę upiekli mu taki zakalec. Można powiedzieć - dobrze ci tak, dziadu! Ale to nam miało być dobrze. Wedle mnie film powaliła nieudolna reżyseria. Słabości scenariuszowe można obejść i wybaczyć. Stare filmy Sci-Fi ( celowo tak nazywam) na VHS często robione za grosze i ze scenariuszami na granicy tolerancji intelektualnej broniły się świetną robotą reżyserów. Tempem, dramaturgią, grą aktorów. Szkoda. Nawet ten poniewierany Wiedźmin nie robi na mnie tak smutnego wrażenia, bo nie mamy wyższego punktu odniesienia do tych obrazów z Netflixa. Jackson ustawił poprzeczkę na takim poziomie, że marnie widzę efekty jego kontynuatorów. Szkoda.
_________________ Nie było Nieba ani Ziemi, ino jeden dumb stojał.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum