Ja bym polecił: Nie patrz w górę, Jojo Rabbit, Na noże, Bracia Sisters, Pierwszy człowiek, Green book, Pewnego razu w... Hollywood, Trzy billboardy za Ebbing, Missouri, Machina wojenna, Pan Turner. Może nie każdy z nich to kino epokowe, ale każdy swoisty, wart obejrzenia.
Ja bym polecił: Nie patrz w górę, Jojo Rabbit, Na noże, Bracia Sisters, Pierwszy człowiek, Green book, Pewnego razu w... Hollywood, Trzy billboardy za Ebbing, Missouri, Machina wojenna, Pan Turner. Może nie każdy z nich to kino epokowe, ale każdy swoisty, wart obejrzenia.
Oglądałem większość, chociaż wydawało się mi, że od tego czasu premier niektórych minęły wieki. Nie szukam jednak inspiracji... Zastanawiam się tylko czy straciłem kontakt z jakimś nurtem filmowym czy też powstaje coraz mniej filmów łączących "coś głębszego" z "masowością".
To chyba mniej powstaje. Zmienił się chyba paradygmat. Kiedyś była kasa plus jakaś myśl, dziś została chyba tylko kasa. Myśl powędrowała do bardziej niszowych produkcji.
Obejrzałem ten Biały szum i zaliczam go do kategorii filmów popierdolonych.
Nie wiem w ktorym miejscu można w tym dziele zobaczyć Lyncha
Za dlugi, rozwleczony i nieco tylko nudny, aczkolwiek nie uznaję czasu mu poświęconego za zmarnowany.
Ale na Drivera nie da się patrzeć, no sorry, gość ma, powiem brutalnie, odrazającą fizjonomię, a wiem co nie co o tym, bo codziennie ogladam się w lustrze.
Ale na Drivera nie da się patrzeć, no sorry, gość ma, powiem brutalnie, odrazającą fizjonomię, a wiem co nie co o tym, bo codziennie ogladam się w lustrze.
jak go obaczylem pierwszy raz w SW... to mi przesłonił cały film.
kiedyś.... lekko 25 ya spotkałem w tramwaju żeńską Adamę Driver. Z mężem była - tak para po 60. Coś tam gadali cały czas ze sobą, a ja cały czas myślałem że zaraz ona odgryzie mu głowę. Tak wielki aparat gębowy miała. Gdyby wciąż robiono objazdowe menażerie - to by miała bazowo "etat". (sry psze pani)
"The Pale Blue Eyes" na Netflixie (jakiś retro kryminał więc jestem na nie jeszcze przed obejrzeniem)
Wczoraj widziałem. Koncertowo spieprzona rzecz. Poza ładnymi scenografiami to nie ma po co oglądać. Potencjał był, ale scenarzysta nie wiedział jak się robi takie fabuły. Ani nie zbudował relacji, zwłaszcza tej najważniejszej dla finałowego rozwiązania, ani nie potrafił napisać sensownych dialogów, postacie wyszły mu tragicznie nijakie, a reżyser to dobił, bo nie potrafił ani zbudować klimatu, ani napięcia. Jak już się wydaje, że coś się klimatem poprawia to od razu siada i znika. Aktorzy odwalili fuszerkę. Najciekawszy to był trailer.
Może bym nawet powieściowy pierwowzór przeczytał żeby sprawdzić czy była szansa na coś ciekawego, ale nie chce mi się ryzykować. Ktoś może się poświęci i sprawdzi?
Trochę się z tobą zgadzam. Aczkolwiek obejrzałem bez nieprzyjemności. Ot, retro kryminał. Edgar Allan Poe był ładnie zagrany, ten aktor ma potencjał. Christian Bale był w formie, ale bez szału. W zasadzie podobało mi się dopiero ostanie pół godziny tego filmu, kiedy wyjaśniła się tajemnica i nagle okazuje się, że jeszcze jakieś pół godziny do końca zostało i co tu się jeszcze wydarzy. Wydaje mi się, że było w tym filmie trochę mrugnięć do twórczości E.A. Poe, ale się nie wypowiem, bo się nie znam. Może się po prostu zasugerowałem tym, że Poe był jednym z bohaterów filmu. https://www.youtube.com/watch?v=ddbL9jvg77w Aha, w małej roli Robert Duvall, którego z kilka długich lat nie widziałem na ekranie.
Obejrzałem także "Amsterdam" na Disney+. Ciekawi tylko formą, ale przez chwilę. Za to obsada taka, że mucha nie siada. Bale, Robbie, Washington, De Niro i jeszcze kilka zacnych nazwisk w rolach drugoplanowych, Chris Rock chyba Niemniej, chyba nie warto. Miałem poguglac, bo to chyba historia inspirowana faktami, ale mi się nie chciało. https://www.youtube.com/watch?v=X0Mltm0klfg
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
"Mumia" (2017) - bardzo niespójny i chaotyczny film.
Miał być horrorem, filmem akcji i komedią w jednym, jednak został sklecony tak nieskładnie i na szybko, że jest sieczką.
Choć zaczynał się obiecująco, to im dalej, tym gorzej.
Główny bohater, Morton, nie jest ciekawy ani wiarygodny. Jego wybranka Jenny również nie jest ciekawa, a więź z Mortonem słabo nakreślona.
Finałowa scena jest nieprzemyślana i rozczarowująca.
Film na potęgę pożycza z horrorów i filmów przygodowych, w tym z "Martwego zła", "Poszukiwaczy zaginionej arki" i z poprzednika z 1999, a także z dzieła R. L. Stevensona.
Ton filmu zmienia się tak często, że widzowie nie mają czasu wczuć się w atmosferę horroru, która chwilami zaczyna być nakreślana.
Szkoda Toma Cruise'a.
IMHO najlepiej wypadł tutaj Russell Crowe - szkoda tylko, że jego bohater nie dostał więcej czasu ekranowego.
Film wygląda na skrojony pod sequele, które nie powstały.
Nie ma fajnych przygód ani ciekawej historii ani ciekawych postaci.
Ogólnie, zmarnowany potencjał.
Mógłby być lepszy, gdyby był bardziej przemyślany i spójny. Nie wiem, czy mógłby być dobry, ale na pewno lepszy niż to.
W sumie 3/10.
_________________ Załaduj Wszechświat do działa. Wyceluj w mózg. Strzelaj.
to był projekt na duży cykl - taka Mumia exclusive,
film przede wszystkim "ściąga" z Ligi Niezwykłych Dżentelmenów.
Wyszło jak napisałeś i z tego powodu scancelowano projekt.
Chcieli zrobić swoje własne MonsterVerse na wzór Marvela ale spierniczyli to i nie wyszło. Dracula z Charlesem Dance i Lukiem Evansem zdaje się też należały do tego uniwersum
_________________ Moje marzenia z MAGa: wznowienie wszystkich Stephensonów i wydanie wszystkich Słońc Wolfe'a w Artefaktach
Zastanawiam się tylko czy straciłem kontakt z jakimś nurtem filmowym czy też powstaje coraz mniej filmów łączących "coś głębszego" z "masowością".
Jest od lat nurt "kina ambitnego" orbitujący wokół festiwalu w Sundance. Niektóre z tych produkcji przebijają się potem, Whiplash jest bodaj najbardziej znanym przykładem.
_________________ Kiedy jesteś martwy, nie wiesz, że jesteś martwy. Cały ból odczuwają inni.
To samo dzieje się, kiedy jesteś głupi.
(Lemmy)
"Avatar: Istota wody" - jako widowisko 10/10, jako film 4/10.
Nie ma w sobie żadnej świeżości. Typowa powtórka z rozrywki. Kulminacyjna scena jest wręcz rozczarowująca, w dodatku podczas jej oglądania aż miałem ochotę powiedzieć Cameronowi "Koleś, to miał być sequel Avatara, a nie sequel Titanica". W "jedynce" kulminacyjna scena, choć sztampowa i szablonowa, była przynajmniej w miarę satysfakcjonująca - a w "dwójce" nie.
W 3D wygląda naprawdę ładnie, tak jak jedynka. Kojarzy się z przyrodniczymi filmami Davida Attenborough. Nie widzę jednak powodu, by po jednorazowym obejrzeniu tego w 3D na wielkim ekranie kiedykolwiek wracać do tego filmu. A już na pewno nie w 2D ani na małym ekranie.
Cameron potrafi robić sequele lepsze od pierwowzoru, czego najlepszym przykładem jest sequel "Terminatora". Jednak z Avatarem zabrakło mu dobrego pomysłu na scenariusz. Zarówno w jedynce, jak i dwójce.
_________________ Załaduj Wszechświat do działa. Wyceluj w mózg. Strzelaj.
BG, zgadzam się z Toba w całej rozciągłości.
Dodam tylko, że 3D było słabe, żałuję że nie poszlismy na płaski.
Ale famili się podobało.
Nie miałem ochoty powtornie oglądać jedynki, dwójki jeszcze mniej.
Zaczyna się fajnie by z czasem zgubić lekko równowagę. Takie tam, zwyczajne kino klasy B, bez jakiejkolwiek finezji, z prostym scenariuszem który zamiast omijać przeszkody brnie jak taran. Czyli sumując - słaby Ritchie. Niewiele tu humoru, a jak się trafi to raczej dowcip najniższych lotów. Film stworzony po to, żeby Statham nie umarł z głodu. Można zobaczyć z braku laku, ale nikt, nigdy nie będzie oglądał tego drugi raz.
6/10
Niesamowicie pokazana opowieść o Davidzie Bowie.
Must see każdego kto ceni twórczość tego artysty.
Uczta wykraczająca daleko poza ramy filmu dokumentalnego.
Zaczyna się fajnie by z czasem zgubić lekko równowagę. Takie tam, zwyczajne kino klasy B, bez jakiejkolwiek finezji, z prostym scenariuszem który zamiast omijać przeszkody brnie jak taran. Czyli sumując - słaby Ritchie. Niewiele tu humoru, a jak się trafi to raczej dowcip najniższych lotów. Film stworzony po to, żeby Statham nie umarł z głodu. Można zobaczyć z braku laku, ale nikt, nigdy nie będzie oglądał tego drugi raz.
6/10
Mogę się częściowo zgodzić. To jest, zacząłem oglądać drugi raz, ale w trakcie szybko zająłem się czymś innym.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Ten Moonage Daydream podobno jest na apple, nie wiem akurat tego nie oglądam
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum