Też wczoraj obejrzałem. Nawet mi się podobał, ale bez przesady. Ale muszę zaznaczyć, że "Predator" nie wzbudzał we mnie żadnych uczuć. Obejrzałem ten film raz, sto lat temu, z kasety vhs. Nie ruszył mnie w ogóle, co dziwne, bo to były czasy, kiedy napakowane mięśniaki Arnold i Sylvester robili robotę, siejąc spustoszenie w niezbyt lotnym młodym umyśle. I jakoś "Predator" mnie oszczędził. Nie widziałem nawet kontynuacji. Toteż bez sentymentu oglądałem "Prey". Jak pisałem, fajny film.
"Prey" jest o niebo lepszy od wcześniejszych, bardzo bolesnych nieporozumień, tzn. licząc od "dwójki", natomiast banalnie łatwo przeskoczyć poprzeczkę leżącą na ziemi. Osadzenie akcji 300 lat temu to fajny koncept, tyle że film wyszedł z tego średni z kuriozalnym finałem. Nie dorasta do pięt dziełu McTiernana. Tam były: napięcie, emocje, piękna muzyka i lepsze efekty specjalne, mimo iż pierwowzór jest z 1987 roku.
Pewnie luknę z ciekawości choć wszystkie poprzednie kontynuacje i wariacje napawały mnie wstrętem. Do oryginału mam stosunek nabożny. Odkrywałem go dwa razy. Pierwszy raz na pirackiej kasecie - w ogóle nie było tego łowcy widać na tle dżungli, to dodawało filmowi zajebistej tajemniczości. Drugi raz po latach na dużym ekranie w porządnej rozdzielczości - o kurwa ile tu szczegółów widać. Takie przeżycia trudno wymazać.
_________________ Kiedy jesteś martwy, nie wiesz, że jesteś martwy. Cały ból odczuwają inni.
To samo dzieje się, kiedy jesteś głupi.
(Lemmy)
w ogóle nie było tego łowcy widać na tle dżungli, to dodawało filmowi zajebistej tajemniczości.
Jebłem
_________________ quot libros, quam breve tempus
Herbatek [Usunięty]
Wysłany: 2022-08-08, 20:48
Nie przesadzajmy jednak, Prey, jest dobry tylko w kategorii odmóżdżaczy.
Prawdopodobieństwo przyjętych rozstrzygnięć fabularnych w tym filmie zaburza samo prawdopodobieństwo ich wystąpienia. Co chyba daje jakąś niemożliwość
(..) wszystkie poprzednie kontynuacje i wariacje napawały mnie wstrętem.
Do oryginału mam stosunek nabożny.
Odkrywałem go dwa razy.
Drugi raz po latach na dużym ekranie w porządnej rozdzielczości - o kurwa ile tu szczegółów widać. Takie przeżycia trudno wymazać.
1. No niestety, słabizna straszna.
2. Takoż i ja.
3. U mnie było więcej. Pierwszy jeszcze na czarno-białym tv na FilmNet po angielsku, następnie na kasecie VHS (wypożyczalnia kaset), a najlepiej było z torrentów - jakość brzytwa!
W oczy kłuje używanie przez Predatora nowych technologii, podczas gdy akcja rozgrywa się w XVIII wieku. Można to jednak wytłumaczyć tym, że jest on istotą pozaziemską, więc gdzieś w kosmosie mogła być wtedy lepiej rozwinięta technologia, ale to jedynie domysły.
W oczy kłuje używanie przez Predatora nowych technologii, podczas gdy akcja rozgrywa się w XVIII wieku. Można to jednak wytłumaczyć tym, że jest on istotą pozaziemską, więc gdzieś w kosmosie mogła być wtedy lepiej rozwinięta technologia, ale to jedynie domysły.
Hmmmm ... opanował (jego rasa, ktoś współpracujący) jakoś technologię lotów kosmicznych i to minimum z innego układ słonecznego. Sądzisz, że w związku z tym powinien używać tylko maczugi, ewentualnie kamienia na sznurku?
_________________ Załączam różne wyrazy i pozdrawiam
Goldsun
Per ASperger ad astra
Herbatek [Usunięty]
Wysłany: 2022-08-09, 20:46
Wydaje mi się, że chodzi o to, iż tego typu wątpliwości w swojej recenzji wyrażał jeden z recenzentów, a nie, że takie obiekcje ma m_m.
Może uważa że Predator powinien stosować zasady fair-play i jak jest na planecie zacofanej technologicznie to powinien używać takich broni jak ofiara jego łowów
_________________ W życiu - oczekujemy co najwyżej sporej porcji bezrefleksyjnej zabawy i przyczynku do dalszej zabawy.
Może uważa że Predator powinien stosować zasady fair-play i jak jest na planecie zacofanej technologicznie to powinien używać takich broni jak ofiara jego łowów
w sumie ma to sens.
Jaka radość z polowania na prymitywną istotę która twoją technologię identyfikuje na poziomie magii. Jeżeli Predzio używa wszystkich swoich tech-powerów, to jakby pójść pomiędzy przedszkolaków i im wpiredolić, lub "łowić" ryby na prąd
Nawet obecnie mamy grupy myśliwych którzy używają jedynie prymitywnych broni.
"Hamilton". Disney+. Filmowa/telewizyjna wersja musicalu z 2016 r., który odniósł gigantyczny sukces. W, zdaje się, oryginalnej obsadzie. Dawno chciałem obejrzeć. Z ciekawości. Wcześniej słuchałem muzyki, ale bez obrazu to nie to samo. Chociaż... Może nie? Musical nagrany z udziałem publiczności. Prosta scenografia: jedna scena, pozbawiona urozmaiceń. Tylko obsada w strojach z epoki. Fabuła: to opowieść o jednym z amerykańskich Ojców Założycieli, Alexandrze Hamiltonie. Wciela się w niego twórca musicalu Lin-Manuel Miranda. Znakomite to. Choć nie jestem fanem musicali, to jednak w czasie oglądania doskonale się bawiłem (trwa to ponad dwie i pół godziny). Mirandzie i reszcie ekipy udało się opowiedzieć o historii swojego kraju w sposób żywy, angażujący i niemal już klasyczny. Zazdrość bierze. Gdybyśmy tak potrafili opowiadać o naszej historii, bez dzielenia, łącząc i to na takim poziomie, to nie wiem, chyba już nie bylibyśmy Polakami.
Dla mnie ta produkcja to od wczoraj koronny przykład na to, jak totalnie głupie, bezmyślne i degradujące są wszelkie uprzedzenia typu: "Bo nie lubię, jak rolę białych grają czarni/różowi/zieloni". Tu obsada jest wielorasowa i wielonarodowa. Począwszy od Mirandy, który jest Portorykańczykiem, po Waszyngtona, Burra, Lafayette'a (czarnoskórzy aktorzy). Są fenomenalni (szczególnie aktor w roli Burra). Jak cała opowieść. A, no i Jonathan Groff jako król Jerzy - twarzą potrafi rozbawić w sposób naturalny i ujmujący.
Polecam. I nie polecam.
Teraz chętnie przeczytałbym dobrą biografię Hamiltona. Wyszła taka jedna w USA, chyba nawet Pulitzera zgarnęła. Ten musical naprawdę pobudza na to apetyt.
"Top Gun. Maverick" - drugi raz. Film nadal rewelacyjny. Żona oglądała po raz pierwszy i była momentami na krawędzi fotela. Ja też doskonale się bawiłem.
A do tego trzy miesiące po premierze kinowej - film ten w Polsce wciąż jest grany. Na świecie zresztą też. Pobił już kilka mocnych rekordów. Także finansowych. W kinie, w którym byłem: dwadzieścia pięć procent obłożenia na sali. Nawet uwzględniając, że połowa widzów widziała po raz drugi (jeśli nie więcej), to robi wrażenie.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Obejrzałem sobie Solaris i tak się zastanawiam czy ten chłopiec widmo z Mass Effect 3 nie był nim inspirowany...
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
Obejrzałem w tv Ławę przysięgłych z 2003, scenariusz wg powieści Grishama. Na szczęście nie pamiętałem akcji książki, więc dobrze się oglądało. Sprawnie nakręcony, a przede wszystkim kozacko zagrany. W obsadzie Dustin Hoffman, Gene Hackman, Rachel Weisz i John Cusack. W fabule wychodzą plusy i minusy twórczości Grishama, ta powieść do jego najlepszych raczej nie należy. Ekranizacja może nie sięga wzorcowej z Raportu Pelikana, ale nie zgrzeszy kto zechce obejrzeć.
_________________ Kiedy jesteś martwy, nie wiesz, że jesteś martwy. Cały ból odczuwają inni.
To samo dzieje się, kiedy jesteś głupi.
(Lemmy)
Przypadkowy przechodzień, thriller z Netflixa. Początek nawet nienajgorszy, dawał jakąś nadzieję, ale od pewnego momentu film kiepścieje z minuty na minutę i z trudem dotrwałem do końca.
_________________ Kiedy jesteś martwy, nie wiesz, że jesteś martwy. Cały ból odczuwają inni.
To samo dzieje się, kiedy jesteś głupi.
(Lemmy)
Thor: Love&Thunder
takie 6,5 lekko naciągane.
Thor/Taika spadł z wysokiego konia (Ragnarok) który był doskonały w swej formie.
Tu ani story nie jest za ciekawe, ani balans pomiędzy komedią a powagą niezachowany.
Oczywiście suabą stroną jest Natalia Portman - ona po prostu nie czuje tego, co było widać w T1i2 - ni kumam po co dalej z nią współpracowali.
Obejrzałem w końcu Wesele 2 Smarzowskiego.
Jaki to jest Film Zły
Reżyser chciał zszokować rzezią na Żydach, ale spóźnił się kilkanaście lat, bo Pasikowski już to zrobił. Wtedy wywiązała się wielka imba, teraz jakoś nie słyszałem, ani nie czytałem głosów wyzywających na ten film.
IMO jest to dzieło nieudane, niepotrzebne i wtórne. No bo po co znowu wciągać w to wesele i podobne postaci?
Ogólnie jest zniesmaczony, temat jest ważny, ale Smarzowski go koncertowo spierdolił.
W pełni się zgadzam z powyższą opinią. Dodam tylko, że film jest nudny.
Odnoszę nieodparte wrażenie, że im bardziej Smarzowski zagłębia się w tematykę "zaangażowaną", tym gorzej to wychodzi.
Dodam jeszcze, że zestawienie ,,zagrożenia'' tęczową ideologią i antysemityzmu mnie zniesmaczyło. I uprzedzę komentarze, nie jestem anty LGBT, a wręcz przeciwnie.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum