Nieznajomy. Co może zainteresować w tym filmie, to nietypowe metody pracy policji. Historia oparta na faktach. Bogaty kraj ta Australia, skoro stać ich na prowadzenie śledztwa w przeleżałej sprawie z takim rozmachem, czapki z głów. Akcja dupy nie urywa, bo też nie o to chodzi, by wciskać w fotel. To bardziej psychologiczny policyjniak.
_________________ Kiedy jesteś martwy, nie wiesz, że jesteś martwy. Cały ból odczuwają inni.
To samo dzieje się, kiedy jesteś głupi.
(Lemmy)
Na Zachodzie bez zmian jednocześnie mnie rozczarowało i nie rozczarowało, i mam do tego filmu dość skomplikowany stosunek. Przede wszystkim powieść Remarque'a to jest jedna z pięciu-dziesięciu może najważniejszych książek, jakie czytałem w życiu, więc siłą rzeczy miałem wobec tego filmu bardzo wysokie wymagania, a z drugiej strony, będąc tego świadomym, spodziewałem się, że obraz tych wymagań nie spełni.
Po pierwsze i najważniejsze, wbrew tytułowi, to nie jest ekranizacja powieści Na Zachodzie bez zmian, to jest film luźno oparty na motywach. Żebyśmy się nie zrozumieli źle, to nie jest zarzut z mojej strony, ale z materiału źródłowego pozostaje w miarę niewiele, a znika mnóstwo elementów, które w książce zrobiły na mnie piorunujące wrażenie (buty Kemmericha, wątek Himmelstossa, scena z umierającymi końmi i cały wątek Deteringa na przykład, powrót do domu na przepustkę i zderzenie z cywilnym życiem na tyłach). W zamian za to dostajemy cały równoległy wątek negocjacji zmierzających do zawieszenia broni - i to już jest zarzut - niepotrzebnie przesuwający środek ciężkości narracji gdzieś na peryferie. Ma to tez bardzo praktyczny wymiar - te sceny zwyczajnie zabierają czas który można było lepiej spożytkować; ciągle miałem wrażenie, że rytm jest za szybki, próbuje się za wszelką cenę zmieścić w ograniczonym czasie emisji za dużo spraw, momentami oglądało się to jak album z migawkami z frontu.
W ogóle wymowa filmu jest inna niż powieści, Remarque pisał o bardzo konkretnych ludziach i bardzo konkretnej wojnie, o pokoleniu które zginęło w okopach nawet jeśli wielu wróciło po wojnie do domu, i trochę przy okazji wyszła mu rzecz bardzo uniwersalna i ponadczasowa; tutaj mamy chyba od początku próbę mówienia o sprawach bardziej ogólnych - co w zasadzie się udaje, ale trochę pozbawia film osadzenia w konkretnej rzeczywistości.
Co się twórcom udało? Cała strona wizualna jest bezbłędna, udało się pokazać całą grozę i cierpienie tamtych dni bez epatowania okrucieństwem i tryskającą juchą. Kilka scen absolutnie mistrzowskich (scena fasowania mundurów, marsz przez las ze śpiewem na ustach i nałożonym upiornym motywem muzycznym w tle, scena z francuskim żołnierzem w leju - moim zdaniem najważniejsza w powieści - tu po prostu chwyta za gardło). Samo przybycie młodych rekrutów na linię frontu, wrzucenie w całkowicie obcy świat, zderzenie z absolutnie nieludzką rzeczywistością wojny pozycyjnej, pierwsza noc w okopach - to jest nakręcone i zagrane perfekcyjnie, przez pierwszą godzinę siedziałem przed telewizorem jak wmurowany. Do tego niemal - bo nie do końca, ale nie będę się za bardzo czepiał - udało się uchwycić istotę starć na froncie zachodnim, w kilku momentach z uznaniem kiwałem głową, do scen walki nie mam zastrzeżeń. Ale znów - za dużo czasu, który można było spożytkować inaczej, poświęcono na widowisko. Żeby była jasność - to jest widowisko w najlepszym guście, bez jarmarcznej tandety wojennego kina akcji - ale chyba nie o to chodziło.
Gdybym miał wystawić ocenę, dałbym pewnie 7-7,5/10, bo to w sumie świetny film. Po cichu, po cichutku miałem nadzieję na arcydzieło i jednocześnie wiedziałem, że arcydzieła się nie doczekam, więc jednak z oceną się wstrzymam. Warto obejrzeć? Bezwzględnie. Ale mam niedosyt.
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Lou. Sprane wątki w kolejnej odsłonie. Ex agentka CIA, egzystująca w pięknych okolicznościach zadupia, musi znów wkroczyć do akcji, by ratować porwane dziecko. Obejrzałem byście nie musieli.
Pralnia. Steven Soderbergh zgromadził oscarową śmietankę do projektu, który jest fabularną, ale zrobioną mocno nieortodoksyjną (nie ukrywajmy, denerwującą) manierą, wersją interwencyjnego kina Michaela Moore’a. Wykład na temat, jak robi nas fchuj międzynarodowa finansjera. Artystycznie to jest kicha, mimo wysiłku aktorów i paru naprawdę świetnych scen, ale od strony dydaktycznej, kto wie? Chyba w taki sposób łatwiej dotrzeć do mózgów hamburgerożerców.
_________________ Kiedy jesteś martwy, nie wiesz, że jesteś martwy. Cały ból odczuwają inni.
To samo dzieje się, kiedy jesteś głupi.
(Lemmy)
Pralnia. Steven Soderbergh zgromadził oscarową śmietankę do projektu, który jest fabularną, ale zrobioną mocno nieortodoksyjną (nie ukrywajmy, denerwującą) manierą, wersją interwencyjnego kina Michaela Moore’a. Wykład na temat, jak robi nas fchuj międzynarodowa finansjera. Artystycznie to jest kicha, mimo wysiłku aktorów i paru naprawdę świetnych scen, ale od strony dydaktycznej, kto wie? Chyba w taki sposób łatwiej dotrzeć do mózgów hamburgerożerców.
Do "The Big Short" się nie umywa. A chyba Soderbergh chciał zrobić coś w tym stylu.
"Miss Sloane" - polski tytuł "Sama przeciw wszystkim". Amazon. Główna bohaterka jest waszyngtońską lobbystką. W skrócie: decyduje się na wojnę z lobby strzeleckim, NRA, aby przepchnąć ustawę ograniczającą możliwość nabywania broni przez każdego bez żadnej weryfikacji. W tym filmie jest wszystko. Ciekawy pomysł, do tego na czasie. Racjonalna idea: nie chcemy zabierać Amerykanom broni, tylko przeszkodzić w jej kupowaniu bez ograniczeń. Dobrze napisany scenariusz. Doświadczony reżyser. Znakomita obsada. I jakoś nie żre. Oglądałem z ciekawością, przyznaję, a nawet z przyjemnością. Niemniej, momentami dopadało mnie jakieś odklejenie tej fabuły. Choć może to kwestia, że od początku nie wierzyłem w powodzenie tej misji, bo bohaterowie porywają się na pomysł, który w rzeczywistości i tak by nie wypalił. A może to już moje czarne serce. Zakończenie mi zgrzytnęło. https://www.youtube.com/watch?v=AMUkfmUu44k
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Machina wojenna. Długo nie podchodziłem do tego filmu, miał słabe oceny, krytycy wybrzydzali. Tymczasem całkiem dobrze się bawiłem. Brad Pitt potrafi grać kretynów jak mało kto, tu mocno przerysował postać, ale nie mam do niego żalu, tego typu kreatury, jak grany przez niego generał, nie zasługują na lepsze potraktowanie. No i Ben Kingsley w roli prezydenta Afganistanu, pojawia się rzadko, ale kradnie show za każdym razem.
_________________ Kiedy jesteś martwy, nie wiesz, że jesteś martwy. Cały ból odczuwają inni.
To samo dzieje się, kiedy jesteś głupi.
(Lemmy)
"Nie martw się, kochanie". Film, o którym było głośno głównie za sprawą jakichś dram z planu. Reżyseria Olivia Wilde. Świetna obsada. Mało zajmująca i zaskakująca fabuła. Wszystko dzieje się w latach 50-tych XX wieku w jakiejś utopijnej mieścinie na pustyni. Eleganccy zapracowani mężczyźni, idealne panie domu odstawione jak na pokaz czekające na ich powrót do domu. Sielanka pełną gębą. I oczywiste, że coś się spierniczy i zacznie psuć obrazek. Przewidywalne, z zakończeniem, które było rozczarowujące. To właśnie wtedy powinien się zacząć ciekawy moment w filmie. Ale oglądanie nie boli. W porywach 6/10. HBO Max.
https://www.youtube.com/watch?v=SZ2elR3OmWI
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
House of Gucci - pierwsza godzina filmu mocno mnie nużyła a dopiero później się rozkręciło. Całkiem spoko film
Black Adam - po nagłówkach "najlepszy film DC od czasów trylogii Nolana" spodziewałem się czegoś lepszego. Początkowo był bardzo fajny, niestety później stonowali przemoc i musieli dodać bohaterskość do postaci granej przez Rocka zamiast zostawić go jako antybohatera cały czas. Źle nie jest ale też nie jest hiper super
_________________ Moje marzenia z MAGa: wznowienie wszystkich Stephensonów i wydanie wszystkich Słońc Wolfe'a w Artefaktach
Śmierć Stalina. Oglądana po raz drugi niezmiennie bawi. Perełka. Obsada przednia, a Simon Russell Beale w roli Berii po prostu wymiata. No i dialogi - mistrzostwo świata.
_________________ Kiedy jesteś martwy, nie wiesz, że jesteś martwy. Cały ból odczuwają inni.
To samo dzieje się, kiedy jesteś głupi.
(Lemmy)
Śmierć Stalina. Oglądana po raz drugi niezmiennie bawi. Perełka. Obsada przednia, a Simon Russell Beale w roli Berii po prostu wymiata. No i dialogi - mistrzostwo świata.
Polecam też komiksowy pierwowzór.
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
Vesper. Produkcja europejska, która weszła bez rozgłosu, bocznymi drzwiami. Film być może niszowy, a w każdym razie dla określonego typu widza, bardziej ceniącego klimat, kreację świata niż wartkość akcji, komplikacje fabuły i cięte dialogi. Proste postapo wykorzystujące elementy mitu prometejskiego. Wizja postapo należy do rzeczy, które postsowieci potrafią oddać lepiej niż „burżujski zachód”, mieli/mają to za oknami. Jest w tym sporo elementów, które określiłbym jako biopunk. Ja tę wizję kupiłem, film mi się podobał, mimo że tak niewiele się w nim dzieje. No i lubię bardzo Eddie Marsana.
_________________ Kiedy jesteś martwy, nie wiesz, że jesteś martwy. Cały ból odczuwają inni.
To samo dzieje się, kiedy jesteś głupi.
(Lemmy)
Poprawna druga część. IMO o 30 min za długa, ale do kotleta w sam raz (z zupą i deserem). Nic zaskakującego, nowatorskiego etc. idealna druga część. Widać że N będzie ciągnął temat , rozszerzając go o Szerloka. Widać,czuć stylozę Guy'a R.
6,9/10
Bullet train średnio śmieszny, średnio porywający, średnio zagrany, Brad Pitt jedzie na dwóch minach, średnio sensowny.
Takie tam do obejrzenia i zapomnienia.
Black Adam o jeżu przenajświętszy jaka chujoza
The Rock to najprawdziwszy kamień aktorski.
Czy DC nie potrafi nakręcić jednego filmu z dobrym(na miarę konwencji)scenariuszem?
Przecierpiałem abyście Wy nie musieli.
Grawitacja - solidny film, ostatnio leciał w tv, więc obejrzałem chętnie. Niczym większym mnie nie zaskoczył, ale był dobry, no i Sandra Bullock :D
_________________ Ta część lenna, utrzymuje się z garbarstwa. Jest to po prostu centrum całego garbarstwa, na którym można dość sporo zarobić. Co prawda, ludzie w prowincji utrzymują się jeszcze z innych wyrobów, ale garbarstwo jest najbardziej rozpowszechnione.
Bullet train średnio śmieszny, średnio porywający, średnio zagrany, Brad Pitt jedzie na dwóch minach, średnio sensowny.
Takie tam do obejrzenia i zapomnienia.
Black Adam o jeżu przenajświętszy jaka chujoza
The Rock to najprawdziwszy kamień aktorski.
Czy DC nie potrafi nakręcić jednego filmu z dobrym(na miarę konwencji)scenariuszem?
Przecierpiałem abyście Wy nie musieli.
Cast away poza światem, no ja mogę filmy z Tomem Hanksem oglądać w nieskończność, mam słabość do gościa ewidentnie, szczególnie jeśli chodzi o jego wcześniejsze filmy.
Bullet train średnio śmieszny, średnio porywający, średnio zagrany, Brad Pitt jedzie na dwóch minach, średnio sensowny.
Takie tam do obejrzenia i zapomnienia.
Black Adam o jeżu przenajświętszy jaka chujoza
The Rock to najprawdziwszy kamień aktorski.
Czy DC nie potrafi nakręcić jednego filmu z dobrym(na miarę konwencji)scenariuszem?
Przecierpiałem abyście Wy nie musieli.
Każde pokolenie musi mieć swojego Seagala.
The Rock to prędzej Stallone/Schwarzenegger dla tego pokolenia. Seagalem to jest może Scott Adkins.
Chodziło mi o ekranowego napierdalacza-drewniaka, ale w sumie Arni też pasuje. Stallone to jednak jakieś tam umiejętności gry dramatycznej posiadał, w końcu Rambo 1 to w zasadzie dramat społeczny.
Fenomen aktorski jajogłowego Skałosza jest jednak dla mnie porównywalny jedynie do fenomenu Senseja.
Z ekranowych kafarów najwięcej talentu chyba jednak ma Dave Bautista, ale sam na afiszu raczej nie stanie The Rock jest w tej stawce trzeci. A drugi? Drugich jest wielu. O, John Cena bardzo mnie zaskoczył na plus i w the Suicide Squad, i nawet bardziej w Peacemakerze. I Jason Momoa jakoś się broni naturalną charyzmą.
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
The Rock pcha się do wszystkiego i często też do ról komediowych, w których gra to samo co zawsze, czyli nic i to bywa tam zabawne. Seagal chyba w komediach nie zawitał, bo raczej nie był świadomy swojej śmieszności zwłaszcza w późniejszych filmach. Chociaż nie, wróć, ja żadnych późniejszych nie widziałem, po Liberatorach to pewnie jeszcze ze dwa trzy i już był zdecydowanie grubszy ode mnie i już tylko machał rękami.
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
Sympatyczny luzak to jest Bautista, Skałosz to tak średnio, za każdym razem jak go widzę, to mam odczucie, jakby był psychopatą, który tylko udaje swojaka, bo akurat tak mu pasuje.
The Rock przy tym jest sympatyczny, czym wynagradza ewidentny brak umiejętności aktorskich.
Otóż to, przy wszystkich jego słabościach warsztatu, a w zasadzie jego braku to jest taki "spoko" gość. A jeśli chodzi o jego komediowe role czy epizody to jednak się nie zgodzę mnie on swoją mimiką potrafi rozśmieszyć czyli imo do takich ról się nadaje. (btw polecam z nim serial Ballers od HBO, imo skrojona rola pod niego)
Jeszcze z takich drewniaków co to aktorsko słabo, ale rola im podpasowała i go polubiłem to bym wyróżnił chłopinę z Jacka Reachera od Amazonu. Nie mam pojęcia jak się nazywa, ale dawał radę.
_________________ W życiu - oczekujemy co najwyżej sporej porcji bezrefleksyjnej zabawy i przyczynku do dalszej zabawy.
"Ojciec chrzestny III. Coda: Śmierć Michaela Corleone" (aktualnie Netflix) - Francis Ford Coppola przemontował swój film, zgodnie ze swoją wizją. Nie zmienia to wiele. Trochę zmieniona kolejność scen na początku, a potem już po staremu. Zatem wizja reżysera nie różniła się za bardzo od tej znanej z kina. Po latach ten film się zestarzał albo ja zmądrzałem. Tak czy siak, szkoda czasu, nuda.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Jestem właśnie w trakcie odświeżania trylogii by zakończyć ją Codą. O ile pierwszy film nadal jest dla mnie wybitny tak drugi mi się dłuży z wątkami Michaela. Nie wiem co się dzieje bo kiedyś go uwielbiałem
_________________ Moje marzenia z MAGa: wznowienie wszystkich Stephensonów i wydanie wszystkich Słońc Wolfe'a w Artefaktach
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum