Nie bredź, Diune zjebali producenci a nie Lynch, pokapowali się w połowie, że nie będą to Gwiezdne Wojny i wyszło chujowo jako całość, ale ja sobie bardzo cenię klimat w Diunie i jestem na stóweczke pewna, że to zasługa Lyncha. Właśnie scenografia i aktorzy byli fpytke, jak na film sprzed 40 lat ma się on znakomicie. Przecież Villneuve nie zrobił nic ciekawszego, biorąc pod uwagę jakie miał możliwości, to widać od razu, tę bezjajecznośc nowej Diuny. Dziękujmy Panom Podziemi, że nie dorzucił nic od siebie. Lepsza nuda niż możliwość zabicia się fejspalmem.
Bibi King, a Kaladan w Lynchowej Diunie, a pustynia i Fremeni? Kostiumy groteskowe? A jakiego Lyncha chciałbyś?
Z bólem dupy się zgadzam z Rashmiką że tamten film miał klimat, ten nowy nie za bardzo.
Bibi King, a Kaladan w Lynchowej Diunie, a pustynia i Fremeni?
Ale że co Fremeni? Żenująco zrobione niebieskie oczy? I co z tą pustynią? Wolę Lawrence'a z Arabii Cud, że czerwi nie zjebali po całości, bo nie zjebali. Chociaż sens ich istnienia zaginął.
Cytat:
Kostiumy groteskowe? A jakiego Lyncha chciałbyś?
W tym sęk. Wolałbym nie-Lyncha. Najlepiej Herberta.
Klimat to miał Star Trek The Original Series. Diuna po prostu przerosła Lyncha tak strasznie, że boli. Chociaż to przecież nie jest głupi twórca.
Cytat:
Diune zjebali producenci a nie Lynch
Taaa, jasne. Dobry car, źli bojarzy Pomysł z doopy z bronią na wrzask też był producentów?
O tym nowym - chyba nie zauważyliście - nie piszę, bo dopiero w weekend się wybieram. Ale gorzej niż u Lyncha być nie może. No chyba że weźmiemy pod uwagę "Planet Dune" ;-)
Bibi King, ja rozumiem, nie podobała ci się ta Diuna, masz pełne prawo do tego. Pamiętajmy, że ten film ma cztery dychy na karku, i też ma pełne prawo się zestarzeć. Byłem fanem Lyncha, potem dorosłem ale powtarzam do znudzenia, film jest nieudany, jednak wizualnie i klimatycznie daje radę.
mi się niegdyś podobała ta Lynchowa Diuna. Pono materiały nakręcił na 10h ale deLaurentis mu go pociął i zmontował.
Vlad Lynchowi nie wyszedł ewidentnie
Jak ktoś chce być amebą to ja mu pozwalam a nawet zachęcająco głaszczę. Jak nie wiesz dlaczego Lynch poszedł w kino autorskie po zrobieniu jedynego słabego filmu w swojej karierze, komu przysrał w Mullholandzie oraz dlaczego Dick Laurent is dead, to bardzo dobrze i niech tak zostanie.
Jak nie wiesz dlaczego Lynch poszedł w kino autorskie po zrobieniu jedynego słabego filmu w swojej karierze, komu przysrał w Mullholandzie oraz dlaczego Dick Laurent is dead, to bardzo dobrze i niech tak zostanie.
Jak ktoś chce być amebą to ja mu pozwalam a nawet zachęcająco głaszczę. Jak nie wiesz dlaczego Lynch poszedł w kino autorskie po zrobieniu jedynego słabego filmu w swojej karierze, komu przysrał w Mullholandzie oraz dlaczego Dick Laurent is dead, to bardzo dobrze i niech tak zostanie.
tak ?współpraca z Dino taki ślad na psychice zostawiła ?
przecie po nieudanej Diunie zrobił z nim BlueVelvet
Panowie: Trojan & Bibi King,
Lynch został zmuszony przez producenta do ograniczenia filmu w dwugodzinnym wymiarze czasowym, a ciągłe wpierdalanie się De Laurentisów w proces powstawania dzieła wypaczył jego wizję. Na domiar złego meksykańskie studio okazało się fatalnym wyborem (problemy z realizacją), a i ciężki wysokogórski klimat, stanowił uciążliwą przeszkodę.
Panowie: Trojan & Bibi King,
Lynch został zmuszony przez producenta do ograniczenia filmu w dwugodzinnym wymiarze czasowym, a ciągłe wpierdalanie się De Laurentisów w proces powstawania dzieła wypaczyły jego wizję.
przecie napisałem o tym parę postów temu,
ciekawi mnie bardziej to co Rashminka napisała - o ile analogia z LH do Dicka L. wydaje się dość jasna, to w Mullholand to już nie czaję (choć widziałem te z raz, no może dwa i niewiele pamiętam... poza zjawiskową Laurą Harring ). Tam występował producent filmowy ? jako postać ? i to taki dosryw do DdL ?
musiał mocno wpłynąć na psyche Dawida...
Módl się do Lyncha, jeśli chcesz. Nie zmienia to faktu, że "Diuna" w jego wykonaniu to nędza na wielu poziomach.
Nie modlę się, nigdy i do nikogo. A ty już nie pitol o carach i bojarach, dobra? Fakt jest taki, ze Diuna nie do końca jest w wykonaniu Lyncha, ale dalej nie trybisz.
Panowie: Trojan & Bibi King,
Lynch został zmuszony przez producenta do ograniczenia filmu w dwugodzinnym wymiarze czasowym, a ciągłe wpierdalanie się De Laurentisów w proces powstawania dzieła wypaczyły jego wizję.
przecie napisałem o tym parę postów temu,
Pociął i zmontował to mocne niedopowiedzenie, ponieważ nie wspomniałeś Pan o presji i naciskach od początku, a to też ma ogromne/kluczowe znaczenie.
Poza tym, po zakończeniu zdjęć gotowego materiały były 4 godziny. Lynch próbował przeforsować choćby 3, lecz De Laurentis "stanął okoniem".
Ja się ogromnie cieszę, że ktoś kazał przykroić tę chałę do +/- dwóch godzin; Lynch zrobił jeden zarąbisty serial (wiadomo) i jakoś nie widzę "Diuny" w roli drugiego, nie sądzę więc, żeby wersja dziesięciogodzinna przekonała mnie bardziej niż dwugodzinna. Jeśli zaś chodzi o jego "wizję" i jej "wypaczanie", to generalnie 100% dzieł Lyncha to jakieś mniej lub bardziej wypaczone wizje - i czasem jest to w porządku. Ale kiedy spróbował nagiąć Diunę do swoich wypaczeń, zwyczajnie nie pykło.
Ponadto wymienione przez ciebie powody (producenci, studio, klimat etc.) mogłyby ewentualnie tłumaczyć Lyncha, ale - powtórzę - W ŻADEN SPOSÓB nie czynią "Diuny" AD 1984 lepszym filmem. Tak czy inaczej mamy do czynienia z wieloaspektową **ujnią.
Tylko muzyka mi się podobała. Mam soundtrack, lubię go i wątpię, żeby Zimmer mu dorównał.
Wyjaśnijmy sobie jedno nieporozumienie(?): uważam, że Diuna '84 jest beznadziejna, a nie że Lynch jest beznadziejny. Może powiedzenie "Lynch spieprzył Diunę" jest nadużyciem i zbędnym skrótem myślowym, ale - z drugiej strony - nie przypominam sobie, żeby wycofał swoje nazwisko czy wyparł się odpowiedzialności za ten szajs. Późniejsze mówienie "ale bo proszem paniom De Laurentiis mi nie pozwolił" to trochę jak przypomnienie sobie trzydzieści lat później, że Kevin Spacey złapał mnie za jajka.
Trojan, też widziałam Mullholand dawno i słabo go pamiętam ale scena z reżyserem w willi na LA jest kwintesencją relacji panujących w hollywódzie. Tak, stara Diuna jest ujowa, ale oniryczny klimat jest niewątpliwym i jedynym sukcesem Lyncha tej produkcji.
10-godzinna wersja to mit. W życiu by tyle tego nie wyszło w wersji ostatecznej. 4 godziny były gotowe! Wliczając w to materiały dodatkowe z których dałoby się cosik zmontować i wpasować, to zapewne godzinę czy dwie, można byłoby wydłużyć... Ale nie 10h!
Weź Pan i zrób film, kiedy ciągle się wpieprzają w scenariusz, a co za tym idzie we wszystko...
Cholera wie jakby to wyglądało, gdyby Lynch miał wolną rękę i zrobił po swojemu.
Natomiast jasna sprawa, że "Miasteczko Twin Peaks" jest serialem genialnym w każdym calu. Ilustracja muzyczna to czysta magia
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum