Brent Weeks, amerykański autor fantasy. Jego cykl Night Angel właśnie ujrzał światło dzienne w Polsce. Pierwszy tom wydany u nas nosi tytuł "Droga cienia".
Od wydawcy napisał/a:
Dla Durzo Blinta zabijanie to sztuka, a w tym mieście on jest największym artystą.
Dla Merkuriusza przetrwanie nie jest rzeczą pewną. Nie ma żadnej gwarancji przeżycia. Jako szczur z ulicy wychował się w slumsach i nauczył się szybko oceniać ludzi. I podejmować ryzyko. Na przykład zgłaszając się na ucznia do Durzo Blinta.
Jednak żeby zostać przyjętym do terminu, Merkuriusz musi odrzucić swoje dawne życie i przyjąć nową tożsamość. Jako Kylar Stern musi nauczyć się poruszać w świecie zabójców – w świecie niebezpiecznych polityków i dziwnej magii. I musi rozwijać talent do zabijania.
Dziś premiera, a ja zapraszam wszystkich do lektury recenzji autorstwa Tomasza.
_________________ "Życie... nienawidź je lub ignoruj, polubić się go nie da."
Marvin
Przeczytałem i jestem pod niemałym wrażeniem. Książka całkiem niezła. Sprawdza się jako rozrywkowa fantasy. W jednej z recenzji spotkałem się z opinią, że „Droga Cienia” Weeksa to lektura dla młodszego czytelnika. Nic bardziej mylnego. Co prawda autor nie stosuje naturalistyczny opisów, jednak natura zjawisk pozostawionych w sugestii lub opisanych tylko ogólnie jest tak drastyczna, że książka nie powinna znaleźć się na półce obok np. Harry’ego Pottera. Mało tego powiedziałbym, że nadaje się tylko dla dorosłego czytelnika. Akcja powieści gna do przodu i autor, stosując suspens, w zasadzie nie pozwala czytelnikowi się nudzić. Stosowane są do tego liczne zwroty akcji lub cliffhangery. Jeśli mógłbym porównać tę książkę, to do „Kłamstw Locke’a Lamory” Lyncha, nie ze względu na treść ale na pewną atmosferę, a nawet bardziej na miejsce akcji. Niecierpliwie czekam na drugi i trzeci tom trylogii. Niestety Mag nie zauważył kilku błędów redakcyjnych, co nie psuje przyjemności z czytania, ale są one zauważalne.
Zostałem uraczony II wydaniem trylogii "Drogi Cienia", w twardej okładce. Miło się weekend zaczął
Jeśli to są klimaty a'la Lynch, to będę zadowolony.
A Wy jak oceniacie tę trylogię?
Ja czytałem tylko te recenzje:
tom 1 tom 2 tom 3
Ponieważ recenzentkę znam osobiście i cenię, więc zakładam, że wie, co pisze.
Dam cyklowi szansę i zobaczę, czy ja jestem targetem. Pewnie nie, ale dobrze napisanym, rozrywkowym czytadłem nie gardzę (Abercrombie, Morgan, Lynch). Od książek przez duże "K" jest Stephenson, Simmons czy Martin.
Przeczytałem całą trylogię, bardzo mi się podobała. Znakomita lekka literatura rozrywkowa bez pretensji do artystycznej wielkości. Czyta sie bardzo dobrze, ciekawy pomysł kreacji świata, interesująca fabuła.
A recenzji nie czytałem... mam ich w d...
W pelni popieram AdamB - olej recenzje. Tez na poczatku naczytalem sie recenzji o Trylogii Cienia i mialem olac zakup, ale mimo wszystko kupilem i nie zaluje. Mozna oczywisice sie czepiac pewnych elementow, ale jako rozrywka w 100% spelnia swoje zadanie.
Gdybym sluchal recenzji to np. nie kupilbym "Sto tysiecy królestw" N.K.Jemisin, za to czytajac recenzje zakupilem "Magie krwi" A.Huso. W pierwszym przypadku nie zaluje, za to w drugim zdecydowanie tak.
Jesli chcesz kierowac sie recenzjami to wybierz sobie swojego recenzenta (guru), z którym sie zgadzasz w swoich opiniach o ksiazkach i jego sie trzymaj. Unikniesz wtedy pewnie wiekszych rozczarowan
_________________ "Jesli jestes dobry, to cala robota zwali sie na ciebie.
Jesli jestes naprawde dobry, to nie dopuscisz do tego."
Jesli chcesz kierowac sie recenzjami to wybierz sobie swojego recenzenta (guru), z którym sie zgadzasz w swoich opiniach o ksiazkach i jego sie trzymaj. Unikniesz wtedy pewnie wiekszych rozczarowan
W ten sposób dochodzi do uzależnienia od jednego źródła, co samo w sobie korzystne nie jest, gdyż prowadzi do dużego ograniczenia.
Przecież bez problemu można sięgać po lekturę recenzji różnych recenzentów książek przez siebie przeczytanych i na tej podstawie, stosownie do potrzeb, konfrontować/porównywać je z własnymi opiniami/wrażeniami, a następnie wyciągać mniej lub bardziej pouczające wnioski, co z kolei może pomóc przy doborze kolejnych czytadeł...
Oprócz tego, wskazane jest również samodzielne zapoznawanie się z fragmentami książki danego pisarza.
Reasumując: od przybytku głowa nie boli. Warto mieć więcej guru.
Linkowane kilka postów wyżej recenzje są moje i jeśli chodzi o Weeksa, to polecam raczej Czarny pryzmat. Natomiast oczywistym jest, że są subiektywne i pisane w oparciu o moje preferencje literackie. Z tej samej półki zdecydowanie wolę Stovera, Lyncha (choć w sumie się zapędziłam, to nie jest ta sama, tylko sporo wyższa półka), a nawet Abercrombiego (gorszy od dwóch pierwszych, ale lepszy od Weeksa - przynajmniej od trylogii Nocnego Anioła). Weeks jednak ma ciekawe pomysły, tego nie można mu odmówić, a warsztatowo się rozwija, o czym świadczy właśnie Czarny pryzmat.
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
Linkowane kilka postów wyżej recenzje są moje i jeśli chodzi o Weeksa, to polecam raczej Czarny pryzmat. Natomiast oczywistym jest, że są subiektywne i pisane w oparciu o moje preferencje literackie. Z tej samej półki zdecydowanie wolę Stovera, Lyncha (choć w sumie się zapędziłam, to nie jest ta sama, tylko sporo wyższa półka), a nawet Abercrombiego (gorszy od dwóch pierwszych, ale lepszy od Weeksa - przynajmniej od trylogii Nocnego Anioła). Weeks jednak ma ciekawe pomysły, tego nie można mu odmówić, a warsztatowo się rozwija, o czym świadczy właśnie Czarny pryzmat.
Subiektywne opinie mają to do siebie, że są subiektywne . A gdyby ktoś poprosił cię o napisanie dlaczego według ciebie Weeks jest popularniejszy od Stovera, Abercrombiego czy Lyncha razem wziętych, na co zwróciłabyś uwagę. Bo przecież da się wskazać cechy jego utworów, które sprawiły, że osiągnął większy sukces, niż wymienieni powyżej autorzy, mimo iż oceniamy ich wyżej. I już samo zwrócenie na nie uwagi, bez wartościowania, może dać czytelnikowi więcej, niż nawet najbardziej miarodajna, ale jednak bardzo subiektywna opinia.
A gdyby ktoś poprosił cię o napisanie dlaczego według ciebie Weeks jest popularniejszy od Stovera, Abercrombiego czy Lyncha razem wziętych, na co zwróciłabyś uwagę
Wydaje mi się, że wyeksponowałam te cechy w swoich recenzjach również: Weeks jest prostszy (językowo, pod względem psychologii postaci, fabularnie), efektowniejszy (w tym sensie, że bardziej dba o efekt, jaki daje zwrot akcji, a mniej o to, jak dany zwrot wpisuje się logicznie w fabułę, czy o takie drobnostki jak ogólne fabularne prawdopodobieństwo), łatwiej śledzić to, co pisze (mniej skupienia to wymaga) - dlatego dotrze do szerszego odbiorcy niż taki np. Stover, który, choć też pisze czysto rozrywkową prozę, to jednak a) proponuje więcej oryginalnych elementów b) bardziej kombinuje (w sensie komplikuje) i tym samym więcej niż Weeks od swojego odbiorcy wymaga. Wydaje mi się, że to, co prostsze, zawsze sprzeda się lepiej i spodoba się większej ilości odbiorców. No i efekt inżyniera Mamonia, czyli najbardziej lubimy to, co już znamy - schematy, które Weeks sprawnie wykorzystuje, to coś, czego szuka większość czytelników fantasy - a on jeszcze dodatkowo wzbogaca je różnymi ciekawymi pomysłami typu kakari.
Pryzmat jest już trudniejszy, więc mnie podobał się bardziej niż cały cykl Anioła Nocy, ale podejrzewam, że nie odniesie aż takiego komercyjnego sukcesu - chyba że "pojedzie" na popularności pierwszego cyklu.
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
A gdyby ktoś poprosił cię o napisanie dlaczego według ciebie Weeks jest popularniejszy od Stovera, Abercrombiego czy Lyncha razem wziętych, na co zwróciłabyś uwagę
Wydaje mi się, że wyeksponowałam te cechy w swoich recenzjach również: Weeks jest prostszy (językowo, pod względem psychologii postaci, fabularnie), efektowniejszy (w tym sensie, że bardziej dba o efekt, jaki daje zwrot akcji, a mniej o to, jak dany zwrot wpisuje się logicznie w fabułę, czy o takie drobnostki jak ogólne fabularne prawdopodobieństwo), łatwiej śledzić to, co pisze (mniej skupienia to wymaga) - dlatego dotrze do szerszego odbiorcy niż taki np. Stover, który, choć też pisze czysto rozrywkową prozę, to jednak a) proponuje więcej oryginalnych elementów b) bardziej kombinuje (w sensie komplikuje) i tym samym więcej niż Weeks od swojego odbiorcy wymaga. Wydaje mi się, że to, co prostsze, zawsze sprzeda się lepiej i spodoba się większej ilości odbiorców. No i efekt inżyniera Mamonia, czyli najbardziej lubimy to, co już znamy - schematy, które Weeks sprawnie wykorzystuje, to coś, czego szuka większość czytelników fantasy - a on jeszcze dodatkowo wzbogaca je różnymi ciekawymi pomysłami typu kakari.
Pryzmat jest już trudniejszy, więc mnie podobał się bardziej niż cały cykl Anioła Nocy, ale podejrzewam, że nie odniesie aż takiego komercyjnego sukcesu - chyba że "pojedzie" na popularności pierwszego cyklu.
I w sumie jest to kwintesencja tego co chciałem usłyszeć . Nie są już potrzebne żadne dopowiedzenia.
A Czarny Pryzmat nie dorównał i nigdy nie dorówna sprzedażowo debiutanckiej trylogii Weeksa. Tak to już jest, im lepiej, tym gorzej...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum