Przedstawiać nie będę, kto zna, czytał ten wie.
Kto nie czytał, to należy go do wuja na reprymendę wysłać.
Dorobek ilością nie powala, syci za to jakością.
Autor publikuje opowiadania od 2004 (czasopisma, antologie), zbiór Requiem dla lalek został wydany w 2008 roku (Fantasmagoricon) i wznowiony niedawno przez Powergraph w ebooku (dodano trzy teksty późniejsze). Dwa tygodnie temu ukazała się się nakładem Powergraphu jego pierwsza (nie, że pierwsza napisana, ale pierwsza opublikowana) powieść Holocaust F.
Właśnie skończyłem czytać Holocaust. Choć wyśmiewam tworzenie szuflad w szufladach, to pozwolę sobie nazwać to mystical hard s-f. Mocna rzecz. Ciekawa kompilacja znanych pomysłów, ciekawe (nie chcę mówić: oryginalne, bo sam wszystkiego nie przeczytałem i wymądrzać się nie będę) pomysły na posthumanizm i jego zagładę.
I bóg, wypisz-wymaluj postać z kart fantasy, co najmniej interesujące, bo nie gryzie się nawet z takim ateuszem jak ja.
Polecam wszystkim, którym brakuje polskiego SF, bo dawno nie czytałem podobnie interesującej powieści nie-wydanej-przez-Dukaja.
Jedyne, co mnie martwi, to śmierć Rammy jako świata, ale może tak miało być.
Wiem, że to deklaracja daleko na wyrost, ale czekam na kolejne publikacje.
No, jak na razie mocny kandydat do przyszłorocznych nagród.
Przeczytałem. Kolejna po "Czarnym" polska fantastyka z najwyższej półki.
Uważam, że warto przed "Holocaustem F" przeczytać jednak całe "Requiem dla lalek". Wizja Zbierzchowskiego jest wówczas pełniejsza i myślę, że łatwiejsza do ogarnięcia. Jeśli nie całe Requiem to przynajmniej opowiadania "Innego nie będzie", "Limfy szklanka" oraz obowiązkowo "Bezludzie" - są one bardzo mocno powiązane z "Holocaustem" i tworzą coś w rodzaju przystawki do głównego dania.
Zbierzchowskiemu znakomicie udała się jedna rzecz - hard sf (niemal, że definicyjna) z „całym tym sztafażem”, mocno rozbudowaną ale w pełni spójną ontologią, dokładnie wyjaśnioną w trakcie książki (ważne są dialogi Ronsteina z Franciszkiem) i jednocześnie fabuła pędząca od początku w zawrotnym tempie. Akcja tak mocno trzymała mnie za gardło, że po zakończeniu książki poczułem od razu coś na zasadzie potężnego kaca. I piszę to w pozytywnym sensie - ładunek emocji w książce jest gigantyczny. Klimat który można wprost kroić nożem, podskórny niepokój towarzyszący od początku do końca. Wizja skrajnie pesymistyczna, Zbierzchowski snuje świat, którego nie sposób było uniknąć po tzw. Roku Zero, to wydarzenie praktycznie zdeterminowało wszystko.
No i ten koncept - plazmat i freny (nie piszę nic więcej żeby nie spojlerować, kto ciekaw niech czyta) oraz wszystko to co wynika z ich zależności - świetne.
Mój głos na przyszłorocznego Zajdla idzie na „Holocaust F”.
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Holocaust F, został mi użyczony mi przez Droona. Wyborna lektura. Coś jak Dukaj w połowie drogi między Czarnymi Oceanami a Perfekcyjną Niedoskonałością. Tyle że C.Z. choć koncepcyjnie Dukajowi z tego okresu nieco ustępuje, to jeśli chodzi o dopieszczenie całości, sprzęgnięcie koncepcji w powieść wypada lepiej, spójniej. Po prawdzie dla mnie trochę za dużo military SF, miejscami, na paru stronach robił się Warhammer 40k, ale da się to przezyć. Choćby dla takich zdań jak "cierpienie nie uszlachetnia człowieczeństwa, ale uwierzytelnia je" (z pamięci). I też zawsze lubiłem Thoreau.
Zacząłem czytać "Holocaust F". Dziesięć procent za mną - ale już mi się podoba. Łaku "zestrzelił" wszystkie skojarzenia. Zatem dopiszę (nie zapeszając, mam nadzieję), że taką fantastykę lubię. I tym przyjemniej, że w polskim wydaniu.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Przeczytałem Holocaust F. Byłoby świetne, ale za mało mięsa s/f, za dużo militaryzmu rodem z WH40k. Sporo rzeczy chyba nie załapałem(np. koncepcji plazmatu), bo nie czytałem opowiadań, więc moja ocena może się z czasem polepszy.
Plejbek napisał/a:
Akcja tak mocno trzymała mnie za gardło, że po zakończeniu książki poczułem od razu coś na zasadzie potężnego kaca. I piszę to w pozytywnym sensie - ładunek emocji w książce jest gigantyczny.
Szczerze mówiąc to niewiele czułem, chyba brakło znajomości opowiadań z mojej strony, a może to przez to, że książkę czytałem miesiąc zamiast kilku dni.
Jander, przeczytaj to za rok np. ale wcześniej podeprzyj opowiadaniami. Wg mnie zobaczysz różnicę w stosunku do tego co teraz miałeś. A czytanie tego przez miesiąc faktycznie mogło emocje mocno rozwodnić.
To nie tyle kontynuacja, co osadzenie w tych samych realiach, więc CZ nie czuł się w obowiązku niektórych koncepcji ponownie tłumaczyć.
Z drugiej strony, z tego co kiedyś mówił, to pomysł na książkę przyszedł mu na podstawie jednego akapitu z któregoś z opowiadań.
Nie. Albo - skąd domniemanie o istnieniu wyjaśnienia?
Bo autor na końcu pisze "wiesz, czym jest stacja Millennium", a ja nie wiem?
No bo masz nie wiedzieć czym technicznie jest, po to tam jest tyle rozbieżnych tropów rozrzuconych po tekście. Natomiast te całkowite zaszumienie informacyjne wymiaru technicznego uwypukla metaforyczny wymiar tej stacji-piekiełka. Stacja Millennium jest metaforą - samotności, niepewności, zatomizowania, bezcelowości, z których rodzą się teorie spiskowe, stany lękowe, zbrodnie i miłości. Zresztą końcówką podkreśla to że stacja jest czymś uniwersalnym dla milionów ludzi* a nie jakimś konkretem.
* - z różnych światów - opowiadania zaczyna się w uniwersum holocaustu F, a przecież główny bohater majaczy o Los Angeles.
Stacja Millennium jest metaforą - samotności, niepewności, zatomizowania, bezcelowości, z których rodzą się teorie spiskowe, stany lękowe, zbrodnie i miłości.
A nawet wizje religijne? Stacja przypomina mi trochę sytuację z filmu Kula, gdzie wyobraźnia(fikcja) przenikała do rzeczywistości. Tutaj wszystkie wyjaśnienia są równoprawne i działają.
Ł napisał/a:
* - z różnych światów - opowiadania zaczyna się w uniwersum holocaustu F, a przecież główny bohater majaczy o Los Angeles.
W uniwersum jest Duch Święty, to czemu nie Los Angeles?
A nawet wizje religijne? Stacja przypomina mi trochę sytuację z filmu Kula, gdzie wyobraźnia(fikcja) przenikała do rzeczywistości. Tutaj wszystkie wyjaśnienia są równoprawne i działają.
Wizje religijne też. Analogia do Kuli spoko, ale tam jednak na końcu zostało to powiedziane prosto z mostu - kula spełnia wasze wizje. Tutaj zostało niedomówienie techniczne i sugestia że Milenium to tylko przykrywka jakiegoś uniwersalnego ludzkiego stanu.
Jander napisał/a:
W uniwersum jest Duch Święty, to czemu nie Los Angeles?
Jesteś po Holocauście czy przed? Tam jest nakreślona pewna zależność w której znajduje się tamten świat i świat realny albo bardzo podobny do realnego.
W sumie to z tą alternatywnością świata u Zbierzchowskiego jest dziwne. Zachował marki samochodów ale pozamieniał narody na mapie, dodał nowe alternatywne społeczeństwa wraz z religiami (Reqiem dla lalek), które w sumie były takim raczej mało innowacyjnym elementem jego świata, ale że stanowiły prawie zawsze tło to trudno było się czepiać. W sumie to nie wiem co o tym myśleć.
Opowiadania za mną, jestem w połowie "Holocaustu".
Miazga, aczkolwiek to dość trudna lektura (powieść) i na pewno nie dla każdego.
Mocny kandydat do Zajdla 2013.
Z opowiadań najbardziej podobały mi się "Innego nie będzie", "Moneta" (genialny pomysł na formę)
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum