Czas stanąć w obronie jedynaków
Kiedy moje jedyne dziecko pierwszy raz szło do przedszkola (miało cztery lata) był to równocześnie dzień, gdy jego matka szła do nowej pracy (też pierwszy raz). Po pięciu minutach rozpoznania terenu spytałam: wszystko ok? Na co dziecko odrzekło: idź, bo się spóźnisz. Tak mu zostało do dziś. Jest śmiałe, zaradne i ogarnia swoje sprawy na tyle, że w jego szkole bywam dwa razy do roku na zebraniach rodziców.
Jak widzę wszystkie te wyjące dzieci w oddziale przedszkolnym i matki warujące pod drzwiami po całych dniach, coś mi się w środku przewraca. Tak samo mam na widok dziesięciolatka, którego rodzice odprowadzają pod próg klasy, niosąc za nim plecak, czy gimnazjalisty, którego matka zasłania własną piersią, chociaż ewidentnie przegiął pałę (przypadek sprzed około tygodnia: grupka gówniarzy zwiała z lekcji, kupiła sobie wódę i opróżniła flaszki nad zalewem, przy czym jeden omal się nie utopił. Rodzice niektórych twierdzili: ale to tylko kilka łyków, o co całą ta afera?!).
_________________ "Wewnątrz każdego starego człowieka tkwi młody człowiek i dziwi się, co się stało".
T. Pratchett "Ruchome obrazki"
problem robi się dopiero wtedy gdy dziecko utopi się w kanałku, wypadnie z okna albo rozjedzie go samochód
Ewolucja. Przetrwa ten, który nie będzie robił głupich rzeczy. Albo ten, kto będzie miał szczęście. Przetrwałem zabawy na budowie (ganianego na fundamentach plus minus półtora metra), skakanie z kontenerów (dwa metry), wyprawy do rozpadającej się kotłowni, topienie się (przez co zamiast lęku przed wodą, nauczyłem się pływać pod nią [w niej? ), zderzenie z samochodem (mega inteligentne wyskoczenie na ulicę za piłką i odbicie się od maski malucha "tak jak to robią w filmach"; nadwyrężyłem nadgarstek, przestraszyłem ojca, kierowca prawie miał zawał).
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Jak widzę wszystkie te wyjące dzieci w oddziale przedszkolnym i matki warujące pod drzwiami po całych dniach, coś mi się w środku przewraca. Tak samo mam na widok dziesięciolatka, którego rodzice odprowadzają pod próg klasy
A co powiesz na dwudziestoletnich studentów, którym matki składają dokumenty w dziekanacie, wydzwaniają jak ich dzieciątka nie dostaną się na wymarzone studia lub nie dostaną stypendium albo kwaterują młodego w akademiku (nie mówię tu o zwykłym wniesieniu rzeczy)?
Ja żadnych ekscesów nie miałem, jedynym problemem był podział konsoli z bratem i kompromis między odrabianiem zadań i nauką, a konsolą.
Ewolucja. Przetrwa ten, który nie będzie robił głupich rzeczy. Albo ten, kto będzie miał szczęście. Przetrwałem zabawy na budowie (ganianego na fundamentach plus minus półtora metra), skakanie z kontenerów (dwa metry), wyprawy do rozpadającej się kotłowni, topienie się (przez co zamiast lęku przed wodą, nauczyłem się pływać pod nią [w niej? ), zderzenie z samochodem (mega inteligentne wyskoczenie na ulicę za piłką i odbicie się od maski malucha "tak jak to robią w filmach"; nadwyrężyłem nadgarstek, przestraszyłem ojca, kierowca prawie miał zawał).
_________________
Pierdolicie Hipolicie. Co prawda jestem w ciężkim szoku, że dożyłem dwudziestki ale dzięki temu człowiek to i owo wie. I teraz mam dylemat, bo nie wiem czy synowi różnych rzeczy zabraniać czy liczyć na szczęście jakie było moim udziałem.
Przetrwałem zabawy na budowie (ganianego na fundamentach plus minus półtora metra), skakanie z kontenerów (dwa metry), wyprawy do rozpadającej się kotłowni, topienie się (przez co zamiast lęku przed wodą, nauczyłem się pływać pod nią [w niej? ), zderzenie z samochodem (mega inteligentne wyskoczenie na ulicę za piłką i odbicie się od maski malucha "tak jak to robią w filmach"; nadwyrężyłem nadgarstek, przestraszyłem ojca, kierowca prawie miał zawał).
Boś Jaszczur z Oriona.
Poza tym, w pańskim przypadku wchodzi w grę również konflikt międzygatunkowy.
Ciekawe co powiesz, kiedy ta ewolucja dotknie Twoich dzieci:P
Mam ten sam dylemat co Fidel. Liczyć na to, że dzieciak będzie miał takie szczęście, co ja, czy nie spuszczać go z oczu.
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Skoro nie stało Ci się nic naprawde poważnego, to teoria prawdopodobieństwa mówi, że podobny tryb zabawy nie zagraża życiu (albo zagraża jak wszystko). Tzn. trwały uszczerbek zdaje się przy nim mało prawdopodobny. Chyba że jesteś statystycznym wyjątkiem, ale raczej nie (znowu - mało prawdopodobne).
Tak czy inaczej - podobne podejście byłoby potraktowaniem dziecka jak kogoś gorszego. Albo własnych rodziców jak nieodpowiedzialnych.
dworkin, naprawdę mam w dupie statystykę gdy idzie o mojego syna. Tak czy inaczej - jebnij se baranka z rozpędu w ścianę i idź pierdolić gdzie indziej.
dworkin, naprawdę mam w dupie statystykę gdy idzie o mojego syna. Tak czy inaczej - jebnij se baranka z rozpędu w ścianę i idź pierdolić gdzie indziej.
Trafna ocena wywodu.
Jak to mówią: "szczęściu warto pomagać" i "umiar dobry we wszystkim".
dworkin, naprawdę mam w dupie statystykę gdy idzie o mojego syna. Tak czy inaczej - jebnij se baranka z rozpędu w ścianę i idź pierdolić gdzie indziej.
Z chęcia jebnę, jak staniesz między nami. A wypowiedź (powyższą) taguję jako przewrażliwienie. Przez moment byłem dzieckiem i widziałem krew, złamania otwarte oraz przysypanych tonami ziemi. Wszyscy żyjemy i mamy sie dobrze (choć ostatni wypadek to faktycznie przegięcie). Tixon nie opisał niczego, co w naszym kraju nie byłoby częścią względnie normalnego dzieciństwa. Czynienie swojego pod tymi względami wyjątkowym to zwykła mitologizacja. Doświadcza jej każdy. W tym wypadku z rodzaju - My, dzieci Birmy, walczyliśmy o przetrwanie każdego dnia.
ASX76 napisał/a:
Jak to mówią: "szczęściu warto pomagać" i "umiar dobry we wszystkim".
To co? Wynajmujemy bodyguarda, żeby dzieciak nie zabił się w drodze do szkoły? Swoja drogą - żadnego z nas w klasie rodzic nie prowadzał do szkoły. Dzisiaj to już częstsze zjawisko.
W pierwszej klasie siedziałem przed chłopakiem który w ogóle cały czas był z matką, siedziała obok niego w ławce, bo jak nie to był ryk i histeria.
Jedyny znany mi przypadek nie zdania I klasy
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
dworkin, nie zrozumiałeś więc powiem jeszcze raz. Jesteś tak skończenie, bezmyślnie głupi, że nawet nie potrafię sobie wyobrazić czegokolwiek co mogło by Cie przebić.
Och, to farmienie poczucia wartości przez nazywanie innych głupimi robi się smutne. Mógłbyś przynajmniej wprowadzić w te obelgi odrobinę polotu. Jak, dajmy na to, Przewodas. Bo póki co nawet Przewodasem ZB nie można Cię nazwać.
Forma wypowiedzi Fidela więcej niż obraźliwa, ale fakt dworkin, że bredzisz.
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
Gdyby dzieliła Was, chłopaki, większa różnica wieku, stwierdziłabym, że nic, ino konflikt pokoleń w pigułce
Oczywiście, że martwię się o dziecko - kiedy się spóźnia, włazi na najwyższe drzewa, żeby sobie czereśni nazrywać albo zasuwa na rolkach z prędkością światła. Albo naprasza się, żeby konno jeździć. Czy jej tego zabraniam? Ani trochę. Przystawiam drabinę i sprawdzam, czy drzewo jeszcze nie spróchniało, kupuję ochraniacze na kolana, kask i toczek; wsadzam na grzbiet Limby, która jest już stara i powolna, a nie Lamii, która wręcz przeciwnie. Dziecko nie jest psem, na smyczy trzymać się go nie da. Podobnie jak nie da się przewidzieć wszystkich jego głupich, ryzykownych zachowań.
Ha. Ciekawe tylko, czy będę taka mądra, jak pójdzie do gimnazjum
_________________ "Wewnątrz każdego starego człowieka tkwi młody człowiek i dziwi się, co się stało".
T. Pratchett "Ruchome obrazki"
Forma wypowiedzi Fidela więcej niż obraźliwa, ale fakt dworkin, że bredzisz.
Fakt, Tomasz, że bredzisz. Jakieś argumenty? Przecież to widać.
Sabetha, to mi właśnie wygląda na zdrowe podejście. A czy będziesz tak mądra w gimnazjum? Liceum? Na studiach, gdy córkę trzeba będzie puścić samopas? Masz jakiś wybór? Przecież nie odmówisz jej wszystkiego, co sama przezyłaś. Moim zdaniem można tylko liczyć na to, że przekazało się dziecku na tyle dużo z domu, że będzie gotowe na kolejne wyzwania. I zaufać (z odrobiną kontroli ;P)
Jak widzę wszystkie te wyjące dzieci w oddziale przedszkolnym i matki warujące pod drzwiami po całych dniach, coś mi się w środku przewraca.
Ale to przecież nie ma nic (no, prawie) wspólnego z byciem jedynakiem, a prawie wszystko z charakterem dziecka i rodziców. A "no, prawie" wynika z tego, że byłbym skłonny stwierdzić, że to rodzice jedynaków (z wyjątkami, jak widać) są bardziej skłonni do kloszowania swojego Jedynego. W rodzeństwie nie da się obydwojga (czy trojga, czy pięciorga) dzieci kloszować w takim stopniu, jak można kloszować jedynaka. Bo się same między sobą odkloszowują.
Ja żyłem pod kloszem a jednocześnie skakałem po dachach pawilonów (2,5m wysokości, pełno wystających gwoździ) wpadłem na rowerze pod samochód, podpalałem co popadło (mój rekord: płomienie do wysokości słupów telefonicznych, straż musiała interweniować)
Bawiłem się na budowach, w czasie mroźnej zimy, w nocy szedłem 10km przez pola tylko na oko orientując się gdzie jest miasto bo zasiedziałem się u kolegi (o mały włos byłoby odmrożenie ale się udało)
Rodzice mimo klosze mnie od tego nie uchronili, warto zdać sobie sprawę że nie wszystko od nas zależy.
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
To może mi wyjaśnisz co ci się nie podoba w słowach Dworkina o statystyce?
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum