Moim zdaniem trzeba spętać ręce aparatowi skarbowemu. Bo zanim sprawa trafi do sądu miną miesiące, albo i z rok. A w tym czasie...
Nie chodzi o obezwładnienie go zupełnie. Przydałaby się po prostu solidna reforma. Tak, np. aby odwołanie od decyzji skarbowej wstrzymywało wykonanie takiego orzeczenia. Teraz chyba nie jest to zasadą, ale się dobrze nie orientuję. Oczywiście - wówczas można liczyć na to, że ludzie się będą co do zasady odwoływać, żeby wstrzymać wykonanie decyzji. Ale to wcale nie oznacza, że to musi być złe. Państwo może poczekać na prawomocne załatwienie sprawy takiego lub innego "oszusta" podatkowego. A jeśli wytransferuje on pieniądze - zawsze można ścignąć go karnie.
Druga sprawa, na tym przykładzie - pozwolić tylko na jednokrotne przedłużenie postępowania.
Nie wiem, ile w tej sprawie jest zawinienia urzędników, ich opieszałości, a ile to "wina" przepisów prawa. Ale dysproporcja jest rażąca - błędne zaksięgowanie 1000 zł a odmowa zwrotu podatku w wysokości 30 mln - to jak strzelanie z armaty do wróbla.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Na sprawy tego typu zawsze patrzę z pewnym strachem - gdzie za jedną decyzją urzędnika upada dobrze prosperująca firma, ludzie tracą pracę, a wspomniany urzędnik nie odczuwa żadnych konsekwencji swoich błędnych decyzji. Sama pracuję w stosunkowo niedużej prywatnej firmie...
_________________ Ale to mnie nie wzrusza
W mojej głowie wciąż susza
Bo parasol określa ich byt
Strach to właściwe słowo. Z doświadczenia i doniesień znajomych wiem, że wniosek o zwrot podatku VAT niemal zawsze skutkuje kontrolą urzedu skarbowego. Niekiedy firmy wolą przenosić ujemny VAT na kolejne miesiące, by nie zwracać na siebie uwagi fiskusa. Co w praktyce jest zastraszaniem obywatela.
Niewątpliwie „ryba psuje się od głowy”. Duże niewytropione afery finansowe, bezkarność osób, które nie płacą megapodatków, to rzeczywistość, w jakiej żyjemy. A Ministerstwo Sprawiedliwości? Zamierza przeprowadzić przegląd zadań, jakie muszą realizować i realizują urzędy skarbowe. W teorii są one powołane do tego, aby ściągać podatki i pilnować, by każdy - obywatel i firma - płacił daninę do publicznej kasy. Ale one skupiają się na gnębieniu mikropodatników za mikrobłędy. Tych, co są winni krocie, zostawiają w spokoju, aby nikomu się nie narazić.
Jakoś nie zauważyłem tego tępienia szaraczków, przeciwnie, jako tako wygadany mikroprzedsiębiorca może sporo ugrać i naciągać prawo. Tam też są ludzie którzy pija kawę!
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
Wielką firmę trudno złapać na przewałach, bo zatrudnia dobrych speców od podatkowego przewału. A małego przedsiębiorcę łatwiej, bo zazwyczaj dysponuje tylko księgową. Kontrolowanie takich podmiotów to, zapewne, z punktu widzenia urzędników - sama przyjemność, niż wielkiej firmy, gdzie zanim przedrzesz się przez dokumentację to ci obok urośnie drugi jej stos
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Jakoś nie zauważyłem tego tępienia szaraczków, przeciwnie, jako tako wygadany mikroprzedsiębiorca może sporo ugrać i naciągać prawo. Tam też są ludzie którzy pija kawę!
Tępieniem bym tego nie nazwał, przynajmniej jeszcze. Ale słowo "gnębić" idealnie oddaje sytuację. Takie mamy prawo i jakieś odgórne przykazy. A jeśli uważasz, że jest inaczej... Cóż... Prowadzisz działalność?
Tępieniem bym tego nie nazwał, przynajmniej jeszcze. Ale słowo "gnębić" idealnie oddaje sytuację. Takie mamy prawo i jakieś odgórne przykazy. A jeśli uważasz, że jest inaczej... Cóż... Prowadzisz działalność?
Był taki moment ale nie udało mi się i teraz leczę rany na etacie
Kilku znajomych prowadzi a także mój tata, siostra i szwagier. Oczywiście to takie mikr0o firmy, możliwe że małe firmy (ale nie mikro) maja gorzej.
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
Jakoś nie zauważyłem tego tępienia szaraczków, przeciwnie, jako tako wygadany mikroprzedsiębiorca może sporo ugrać i naciągać prawo. Tam też są ludzie którzy pija kawę!
Tępieniem bym tego nie nazwał, przynajmniej jeszcze. Ale słowo "gnębić" idealnie oddaje sytuację. Takie mamy prawo i jakieś odgórne przykazy. A jeśli uważasz, że jest inaczej... Cóż... Prowadzisz działalność?
Co mnie zawsze oburza, to fakt, że postawienie zarzutów takim przedsiębiorcom wiąże się albo z aresztem, albo z jakimś paraliżem firmy. Przecież sledztwo można prowadzić bez uciekania się do takich metod. Nie wyobrażam sobie aresztowania człowieka w sprawie gospodarczej - to musiałaby być obawa matactwa bijąca po oczach. Tak samo, jak "rekwirowanie" dokumentacji firmowej. Można przecież w prokuraturze zrobić kopie dokumentów i oddać oryginały - chyba że w grę wchodzi fałszowanie dokumentów, wtedy inna jest "rozmowa". I tak dalej.
Moim zdaniem prokuratura, czy inne organy postępowania przygotowawczego powinny tak prowadzić śledztwa, aby jak najmniej dolegliwie się to odbywało. Tylko - jak myślę - boją się zarzutów, że pobłażają, że są na pasku, że korupcja. Tylko, że takie zarzuty zawsze będą, cokolwiek by w jakiejś kontrowersyjnej sprawie nie zrobiono. Więc trzeba po prostu robić swoje, ale nie cepem.
I nie chodzi tylko o firmy. Przypomnieć wystarczy przypadki zatrzymywania i przesłuchiwania ludzi w środku nocy, które swego czasu piętnował sędzia Tuleya. I sam był za to piętnowany.
Pokutuje chyba jakiś przesąd, jakiś straszliwie wulgarny, prymitywny, że jak prokurator czymś się zajął, komuś zarzuty postawił - to już tn ktoś jest winny. Realia w naszym kraju są takie, że na wyroki w takich sprawach czeka się kilka lat - sam wiem, bo miałem takie sprawy, gdzie wyrok uniewinniający zapadł ze 4 lata od czynu. Jeszcze nie jest prawomocny więc się nie będę rozpisywał, ale większość tego czasu to było oczekiwania na nowe opinie biegłych, bo te prokuratorskie były pełne błędów, także rachunkowych i merytorycznych.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Realia w naszym kraju są takie, że na wyroki w takich sprawach czeka się kilka lat - sam wiem, bo miałem takie sprawy, gdzie wyrok uniewinniający zapadł ze 4 lata od czynu. Jeszcze nie jest prawomocny więc się nie będę rozpisywał, ale większość tego czasu to było oczekiwania na nowe opinie biegłych, bo te prokuratorskie były pełne błędów, także rachunkowych i merytorycznych.
A w 4 lata firmy już nie ma, zbankrutowała, albo jest na tyle daleko za konkurencją, że nie nadaje się do niczego... i wiele lat cięzkiej pracy czasami szlag trafia... kto za to odpowie ?
Odszkodowania powinni być astronomiczne, dużo większe niż 10 mln zł (i tak nierealne w naszym kraju), powinny uderzać finansowo po kieszeni niekompetentnych urzędników podejmujących takie a nie inne działania, i to na każdym szczeblu, proporcjonalnie.
Ale zwróć uwagę na to, że np. w działaniach dotyczących zatrzymania doktora G. i innych świadków/podejrzanych w tamtej sprawie, nie było nic łamiącego prawo. Nawet dowody uzyskane w wyniku wielogodzinnych nocnych przesłuchań nie są, zgodnie z polskim prawem kwestionowane.
Więc dziwisz się aparatowi represji, że stosuje takie metody? Stosuje takie, na jakie pozwala mu prawo. Robienie zarzutu osobie postępującej zgodnie z prawem jest nieporozumieniem.
System. Chcesz mieć w Polsce szybkie procesy jak w USA? Trzeba zreformować wymiar sprawiedliwości. Ale nie żenującymi "reformami" likwidującymi dobrze działające sądy - bo małe. Tylko całkowitą przebudową.
Ale w takim systemie, jak amerykański nie ma czegoś takiego jak zasada prawdy obiektywnej.
W mojej sprawie ponad rok czekałem na opinię nowego biegłego. W USA bym nie musiał. A wiesz dlaczego? Bo tam, gdyby się sypnął pierwszy biegły - sprawa upadłaby.
W Polsce zaś, kiedy sypnie się biegły, który wyda błędną opinię, trzeba dopuścić dowód z opinii kolejnego. Bo święta zasada prawdy materialnej obowiązuje. I to jest jedna z przyczyn przewlekłości postępowania. A nie bajki opowiadane w mediach na temat aparatu represji - że układ, że ZŁO TOTALNE.
Druga - wprowadzenie do polskiego prawa zasady tzw. owoców zatrutego drzewa. Czyli żaden dowód zdobyty np. w wyniku wielogodzinnego nocnego przesłuchania nie może być wykorzystany w sądzie. I tak dalej, i tak dalej. Książkę o tym można napisać.
W większości przypadków urzędnicy, którzy wydawali błędne decyzje - nie są niczemu winni. Bo te decyzje są zgodne z prawem, ale oparte na błędnych przesłankach. Nie udowodnisz w praktyce, że urzędnik wiedział, że wydaje błędną decyzję i chciał ją wydać, aby wyrządzić szkodę. Może w 1 na 100 takich spraw się to uda.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Tak, ale najważniejsza rzecz to odpowiedzialność sędziów za dotrzymywanie terminów. A nie tak, że najpierw czekasz trzy miesiące na wydanie nakazu zapłaty, potem trzy miesiące na uprawomocnienie, a potem dostajesz piany na ustach bo dostałeś postanowienie o nadaniu klauzuli z błędami, które będzie sprostowane jak złożysz wniosek, kolejny postanowieniem, które musi się uprawomocnić itd. Pozwany się nie sprzeciwia, a powód i tak po 6 miesiącach nie ma nadal tytułu wykonawczego. I to jest skandal.
W tym samym sądzie jeden sędzia wydaje nakazy w dwa tygodnie, a drugi w trzy miesiące i do tego z błędami. Póki nie będzie za to odpowiedzialności, nie będzie sprawnych sądów.
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
Jestem poważny. Błędy ok. Ale takie opóźnienia w banalnie prostych rzeczach to skandal. I to przyczyna wielu kłopotów przedsiębiorców. Wydanie nakazu w 30 dni nie powinno stanowić żadnego problemu. A tu właśnie skala opóźnień w postępowaniach w sądach jest największa.
Jak błąd będzie po 30 dniach to nie będę psioczył. Ale po 4 miesiącach wydawania prostego nakazu to już tak.
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
Debilna jest w ogóle procedura prostowania: postanowienie/rozesłanie/czekanie na uprawomocnienie. Bosz... Mozna to prościej urządzić. W Polsce na wszystko musi być "papier".
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Wydaje mi się, że sędziowie nie są należycie rozliczani z wykonywanej pracy. Ja też nie mogę pojąć tej sytuacji dotyczącej nakazów zapłaty, o której pisze Tomasz. Bądźmy rozsądni - wiadomo, że tych nakazów są setki, jeżeli nie tysiące, ale pamiętajmy też że to wszystko leci według wzoru.
Zgadzam się, że potrzebna jest gruntowna reforma sądownictwa. Jak nieraz słyszę gdzieś, że przewodnicząca jakiegoś wydziału przydzielając sprawy sędziom musi jeszcze nadawać im odpowiedni symbol dla celów statystycznych. Ubezpieczenia - taki symbol; mieszkaniówki - taki symbol. I to zabiera jej masę czasu. Sędzia ma rozpatrywać merytorycznie sprawy, a nie bawić się w papierologie. Od tego może mieć asystenta albo panią Zosię z sekretatriatu.
Jeżeli w jednym i tym samym sądzie jeden sędzia wydaje nakazy cały czas w dwa, góra trzy tygodnie, a innym zajmuje to cztery miesiące, to nie ma logicznego uzasadnienia poza nieróbstwem.
Jeżeli w sprawie, którą przekazano do innego sądu po zarzucie niewłaściwości miejscowej, od września nikt nawet nie potrafi wyznaczyć terminu rozprawy, to jedynym wytłumaczeniem jest nieróbstwo.
Jeżeli wniosek o nadanie klauzuli na prawomocny nakaz zapłaty leży bez rozpatrzenia dwa albo i trzy miesiące to jedynym wytłumaczeniem jest nieróbstwo. I nie ma co płakać ile to papierkowej roboty ma sędzia, bo jakoś w tym samym sądzie inny sędzia nada klauzulę w trzy dni po otrzymaniu wniosku.
Koleżanka po złożeniu skargi na opieszałość wywalczyła dla obu stron po 5.000 zł od Skarbu Państwa, bo sędzia po dopuszczeniu dowodu z opinii biegłego przez sześć miesięcy w ogóle nie wyznaczył biegłego. A potem płacz, że trzeba na opinię czekać.
To nie przypadki, to normalna rzecz w polskim wymiarze sprawiedliwości. Tak to w sądach wygląda.
Romulus napisał/a:
Debilna jest w ogóle procedura prostowania: postanowienie/rozesłanie/czekanie na uprawomocnienie. Bosz... Mozna to prościej urządzić. W Polsce na wszystko musi być "papier".
Debilne to jest to, że sędzia może omyłki pisarskie prostować z urzędu. Dzwonisz do sądu i mówisz jakiego babola walnął, a w sądzie ci na to, że sprostuje jak złożysz wniosek. Czemu ja się pytam? Jest przepis, że sędzia może z urzędu to dlaczego nigdy sędziemu się z urzędu nie chce tego zrobić? Czemu nie wystarczy zwrócić uwagę telefonicznie tylko trzeba składać wnioski? Jakieś sensowne wytłumaczenie poza oporem ludzkim?
Nawala głównie czynnik ludzki a nie procedury.
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
Wydaje mi się, że sędziowie nie są należycie rozliczani z wykonywanej pracy. Ja też nie mogę pojąć tej sytuacji dotyczącej nakazów zapłaty, o której pisze Tomasz. Bądźmy rozsądni - wiadomo, że tych nakazów są setki, jeżeli nie tysiące, ale pamiętajmy też że to wszystko leci według wzoru.
Nie znam kraju, który miałby taki system rozliczania. Bo zaraz doszłoby do sytuacji, że sędzia sądziłby sprawy szybko, aby jak najwięcej numerków złapać i załapać się na wyższe wynagrodzenie A nawet gdyby tego nie robił, to zaraz byłyby oskarżenia, że się spieszy, bo chce więcej kasy zarobić Przekonajcie mnie, że nie byłaby to podstawa do oskarżeń, gdyby np. przyszedł do was nakaz zapłaty z błędem. Już to widzę: "o, bład, bo pewnie się spieszył, trzaskał nakazy hurtowo, aby załapać się na piniendze"
Cytat:
Zgadzam się, że potrzebna jest gruntowna reforma sądownictwa. Jak nieraz słyszę gdzieś, że przewodnicząca jakiegoś wydziału przydzielając sprawy sędziom musi jeszcze nadawać im odpowiedni symbol dla celów statystycznych. Ubezpieczenia - taki symbol; mieszkaniówki - taki symbol. I to zabiera jej masę czasu. Sędzia ma rozpatrywać merytorycznie sprawy, a nie bawić się w papierologie. Od tego może mieć asystenta albo panią Zosię z sekretatriatu.
Sądzenie - czyli to, do czego sędzia jest powołany - zajmuje mi około 50 procent mojego czasu przeznaczonego na pracę. Pozostała połowa to:
- pisanie uzasadnień od wyroków, które się nie spodobały którejś ze stron, albo po prostu -na przykład - prokurator ma kaprys, aby mi dokuczyć
- papierologia: czyli pisanie postanowień, zarządzeń, podpisywanie pism, których na koniec dnia nawet nie pamiętam, że podpisałem
- przygotowywanie się do rozpraw, czyli czytanie akt także pod kątem tego, co jeszcze można w nich zrobić, ponad to co zrobił prokurator(!) - czyli zasada prawdy materialnej
Gdyby zdjąć ze mnie garba tych czynności, mogę sądzić bez przerwy. Uwielbiam to, to jest to, co mnie napędza. Nawet kiedy kończę pracę i padam na ryj a mózg mi nie pracuje - następnego dnia wracam na salę z uśmiechem i nowymi siłami i wczorajsza frustracja już dawno zapomniana.
Tylko na takie zmiany się nie zanosi. MS woli pozorować reformy jakimiś idiotyzmami.
Likwidacja małych sądów - podrożyła funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości. Przyspieszenie, jeśli będzie, to minimalne. Pyrrusowe.
W Polsce wymiar sprawiedliwości nadaje się do gruntownej przebudowy. Potrzebuje uelastycznienia na poziomie strukturalnym i na poziomie proceduralnym. Mniej sformalizowania - to podstawa.
Wtedy będzie on znacznie bardziej funkcjonalny i użyteczny dla obywatela. Przykładem zafajdanej reformy jest planowane wprowadzenie nagrywania rozpraw. Komu to pomoże? Obywatelowi? Jasne Pomoże sędziom, choć wszyscy twierdzą, że to będzie forma kontroli sędziów. Idiotyzm Może i będzie, ale ja o niczym innym nie marzę, niż o tym, aby rozprawa była nagrywana.
A wy, obywatele, kupcie sobie sprzęt i studiujcie prawo Bo nagrywanie rozpraw na was wymusi większą wiedzę na temat procedur. Inaczej, bez profesjonalnego pełnomocnika, polegniecie srogo.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Wtedy będzie on znacznie bardziej funkcjonalny i użyteczny dla obywatela. Przykładem zafajdanej reformy jest planowane wprowadzenie nagrywania rozpraw. Komu to pomoże? Obywatelowi? Jasne Pomoże sędziom, choć wszyscy twierdzą, że to będzie forma kontroli sędziów. Idiotyzm Może i będzie, ale ja o niczym innym nie marzę, niż o tym, aby rozprawa była nagrywana.
No zyczę nam wszystkim powodzenia z tym nagrywaniem. Szczególnie sędziom. Ile Ci teraz Romku zajmuje przeczytanie na przykład 3 tomów akt? Godzinę? I to w całości.
A teraz wyobraź sobie, że zamiast protokołów masz tylko nagranie - musisz obejrzeć całość, dajmy na to 1,5 godziny, a to będzie tylko jedna rozprawa.
Według mnie to sparaliżuje proces a nie go usprawni. No chyba, że będą transkrypcie, a wiemy że ich nie będzie...
Romulus napisał/a:
Gdyby zdjąć ze mnie garba tych czynności, mogę sądzić bez przerwy.
I to jest to. Może coś się zmieni po dopuszczeniu absolwentów prawa do wykonywania zawodu asystenta? Nie wiem, ale mam nadzieję że tak.
Te wszystkie zarządzenia i inna papirologia to taka głupota, że głowa mała. Odnotować, akta z pismem lub na termin. A tego jest masę, masę. No i ta statystyka wszechobecna.
Romulus napisał/a:
przygotowywanie się do rozpraw, czyli czytanie akt także pod kątem tego, co jeszcze można w nich zrobić, ponad to co zrobił prokurator(!) - czyli zasada prawdy materialnej
Wczoraj po seansie Układu Zamkniętego jeszcze mniej ufam prokuratorom Patrz im na ręce Romku!
Z kolejnej strony - patrząc przez pryzmat własnych doświadczeń zawodowych: przez całą swoją karierę dotychczas miałem tylko trzy (słowo) przypadki, gdzie w sprawie karno skarbowej uznałem oskarżonych za niewinnych. Porażająca większość aktów oskarżenia w sprawach karno skarbowych kończy się wyrokami skazującymi. Od drobnych szwindli, jak ukrywanie przychodów, po naprawdę poważne jak wyłudzenia VAT. Nic dziwnego, że skarbówka może uważać wszystkich za winnych tylko jeszcze nie złapanych.
I wreszcie - pokażcie mi władzę, która zrezygnuje z drapieżności podległych sobie służb. Jeśli PiS wygra wybory - coś się zmieni? A niby co, skoro za ich rządów skarbówka działała równie drapieżnie jak teraz? Żeby tylko to: CBA wyciągające ludzi nocą z łóżek, choć przestępstwa dotyczyły głównie dowodów dokumentowych. Te wszystkie konferencje prasowe, gdzie się obwieszczało rozbijanie układu, choć potem w sądzie ludzie wychodzili prawomocnie uniewinnieni. I tak dalej i tak dalej.
Przecież w samym naszym społeczeństwie żywe jest przekonanie, że jak ktoś ma firmę to daje łapówki, kradnie, pracowników wyzyskuje.
Służby nie działają w próżni przecież - o czym zresztą świadczy link wklejony przeze mnie w poprzednim poście.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Romku, a według Ciebie księgowa która przygotowała deklarację VAT, ale nie miała kompetencji do jej złożenia i jej nie złożyła do USu (zrobił to prezes zarządu spółki, który podpisał się na deklaracji w rubryce 'oświadczenie', gdzie jest mowa o odpowiedzialności za podanie nieprawdziwych danych) odpowiada za wykroczenie skarbowe podania nieprawdziwych danych i narażenie podatku na uszczuplenie (chyba 56 kks)? Czyli, czy odpowiada zgodnie bodajże z art. 8 par. 3 kks?
bo nie od dziś wiadomo, że Polak to złodziej, pijak, świnia albo kapuś
Nawet za okupacji Polacy kapowali, o czym kiedyś pisał w artykule w "Rzepie" jakiś historyk, który badał donosicielstwo Polaków. Zresztą, takie donosicielstwo jest powszechne także w innych krajach. W Norwegii, w USA, w Wielkiej Brytanii. Możemy się tylko różnić motywami, dla których donosimy. Ale rycerzami w ślniących zbrojach, nawet s.ających honorem nigdy nie byliśmy
A wracając do tematu - rozmontowanie polskiego aparatu represji skończyłoby się czym? No czym? Oskarżeniami o sprzyjanie przestępczości Zaraz by się pojawili polityczni szeryfowie obiecujący zamordyzm.
adamo0 -> ale jaka tu odpowiedzialność księgowej? Przygotowywała tylko projekt dokumentu, bo to nie ona go podpisała. Równie dobrze mogła go przygotować sekretarka, albo wynajęty student prawa na praktykach Jeśli mimo to ona była uprawniona do podpisania dokumentu to się możemy pozastanawiać nad art. 9 paragraf 3 k.k.s.:
Cytat:
Za przestępstwa skarbowe lub wykroczenia skarbowe odpowiada, jak sprawca,
także ten, kto na podstawie przepisu prawa, decyzji właściwego organu, umowy
lub faktycznego wykonywania zajmuje się sprawami gospodarczymi, w
szczególności finansowymi, osoby fizycznej, osoby prawnej albo jednostki organizacyjnej
niemającej osobowości prawnej, której odrębne przepisy przyznają
zdolność prawną
Cytat:
Art. 56.
§ 1. Podatnik, który składając organowi podatkowemu, innemu uprawnionemu organowi
lub płatnikowi deklarację lub oświadczenie, podaje nieprawdę lub zataja
prawdę albo nie dopełnia obowiązku zawiadomienia o zmianie objętych nimi
danych, przez co naraża podatek na uszczuplenie,
podlega karze grzywny do 720 stawek dziennych albo karze pozbawienia
wolności, albo obu tym karom łącznie.
§ 2. Jeżeli kwota podatku narażonego na uszczuplenie jest małej wartości, sprawca
czynu zabronionego określonego w § 1
podlega karze grzywny do 720 stawek dziennych.
§ 3. Jeżeli kwota podatku narażonego na uszczuplenie nie przekracza ustawowego
progu, sprawca czynu zabronionego określonego w § 1
podlega karze grzywny za wykroczenie skarbowe.
§ 4. Karze określonej w § 3 podlega także ten podatnik, który mimo ujawnienia
przedmiotu lub podstawy opodatkowania nie składa w terminie organowi podatkowemu
lub płatnikowi deklaracji lub oświadczenia.
Tu trzeba byłoby rozważyć kilka możliwości. Nie znam twojego przypadku więc sobie tylko pogdybam. Ale może to nawet nie chodzi o gdybanie Żadnego z tych czynów z art. 56 nie można popełnić nieumyślnie. Są to występki umyślne, a zatem trzeba udowodnić sprawcy zamiar ich popełnienia. "Udowodnić zamiar" to w przypadku czynów zabronionych umyślnych słowa klucze.
Pytanie, czy księgowa, która nie podpisała deklaracji (a na niej ciążył prawny obowiązek) tylko zrobił to podmiot uprawniony do reprezentacji podatnika, czy po prostu sam podatnik - będzie odpowiadała karnie skarbowo nie da się łatwo "rozszyfrować" w odpowiedzi. Bo wszystko sprowadza się do kwestii, co wiedziała księgowa.
Ale jednak przyjąłbym, że nie. Bo deklarację złożył jednak podatnik. Byłoby absurdalne przyjmowanie, że księgowa w firmie jest - w świetle prawa karnego skarbowego - ważniejsza od podatnika. No i jeśli - jak piszesz - księgowa nie miała jednak kompetencji do jej złożenia, czy podpisania, to nie można jej z tego powodu czynić zarzutu karno - skarbowego z tego przepisu. Bo ona tak naprawdę sporządzała tylko projekt dokumentu. A przestał być on projektem w momencie podpisania go przez osobę do tego uprawnioną, czyli podatnika.
Jedyną odpowiedzialnością księgowej byłaby tylko odpowiedzialność wobec podatnika, czyli swojego szefa/zleceniodawcy. Cywilna i/albo służbowa Ale wobec państwa? Nie mieści mi się w głowie, jak można ją w takim przypadku podciągać pod art. 9 paragraf 3 Musiałaby być uprawniona do jej podpisania i złożenia i ją podpisać i złożyć. Nie widzę innego sposobu. Inaczej byśmy robili wykładnię rozszerzającą a ta jest niedopuszczalna.
Ale nie traktuj tego jako prawdy objawionej
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Porażająca większość aktów oskarżenia w sprawach karno skarbowych kończy się wyrokami skazującymi. Od drobnych szwindli, jak ukrywanie przychodów, po naprawdę poważne jak wyłudzenia VAT. Nic dziwnego, że skarbówka może uważać wszystkich za winnych tylko jeszcze nie złapanych.
Romek, a w ilu tych sprawach oskarżyciel (nie daj boże finansowy organ postępowania przygotowawczego) udowodnił umyślność, ale tak według standardów typowego karnego? Bo ja mam dziwne wrażenie, że pomimo, że KKS opiera się na typowym karnym, z pewnymi zmianami, to jednak organy (a za nimi sądy - z uwagi na brak zrozumienia specyfiki np. podatkowej czy specyfiki rachunkowości)... przyjmują w KKS odpowiedzialność obiektywną - spieprzyłeś coś, to znaczy winny. Bo ja mam takie na razie doświadczenie, że jeszcze nie widziałem sprawy, w której sąd by się zastanowił w ogóle nad umyślnością, nad winą. Strona podmiotowa, wiedza jednostki co do prawa, samo zagadnienie skomplikowania podatkowego i rozbieżności interpretacyjnych... szczerze mówiąc nie widziałem jeszcze sędziego, który by się nad tym pochylał.
Za to widziałem sędziego, który wniosku o umorzenie z uwagi na przedawnienie nie rozpoznawał... bo wg niego był on przedwczesny :D
Porażająca większość aktów oskarżenia w sprawach karno skarbowych kończy się wyrokami skazującymi. Od drobnych szwindli, jak ukrywanie przychodów, po naprawdę poważne jak wyłudzenia VAT. Nic dziwnego, że skarbówka może uważać wszystkich za winnych tylko jeszcze nie złapanych.
Romek, a w ilu tych sprawach oskarżyciel (nie daj boże finansowy organ postępowania przygotowawczego) udowodnił umyślność, ale tak według standardów typowego karnego? Bo ja mam dziwne wrażenie, że pomimo, że KKS opiera się na typowym karnym, z pewnymi zmianami, to jednak organy (a za nimi sądy - z uwagi na brak zrozumienia specyfiki np. podatkowej czy specyfiki rachunkowości)... przyjmują w KKS odpowiedzialność obiektywną - spieprzyłeś coś, to znaczy winny. Bo ja mam takie na razie doświadczenie, że jeszcze nie widziałem sprawy, w której sąd by się zastanowił w ogóle nad umyślnością, nad winą. Strona podmiotowa, wiedza jednostki co do prawa, samo zagadnienie skomplikowania podatkowego i rozbieżności interpretacyjnych... szczerze mówiąc nie widziałem jeszcze sędziego, który by się nad tym pochylał.
Za to widziałem sędziego, który wniosku o umorzenie z uwagi na przedawnienie nie rozpoznawał... bo wg niego był on przedwczesny :D
No weź Oskarżyciel, który zajmuje się udowadnianiem zamiaru? Nie pod rządami k.p.k. Święta zasada prawdy materialnej - prawidziwe oblicze: jak oskarżyciel nie udowodnił, to sąd ma obowiązek dociec prawdy.
Pół biedy, jeśli postępowanie w k.k.s. prowadzi finansowy organ dochodzenia. Bo to - co by nie mówić złego - jednak specjaliści. Przynajmniej ci u mnie. Piszą takie akty oskarżenia z uzasadnieniami, że prokuratorzy mogą się od nich uczyć.
Bieda zaczyna się, kiedy postępowanie w k.k.s. prowadzi prokurator. Akta to jedna wielka zbieranina dokumentów skarbowych, finansowych, księgowych. Plus opinia jakiegoś dziadka - emerytowanego księgowego. I walcz, sądzie, walcz.
W kraju, gdzie proces jest kontradyktoryjny i nie ma zasady prawdy materialnej - już by było po akcie oskarżenia. W Polsce - to dopiero początek procesu tak naprawdę. Czyli mozolne klecenie wszystkiego do kupy.
Ale w takich prostych sprawach, jak nie płacenie składek w terminie, zatajanie dochodów, czy przychodów, brak ewidencji itp. - finansowe organy dochodzenia dają sobie radę świetnie. Przynajmniej u mnie. Parę razy uniewinniałem, ale to rozsądni ludzie - przeczytali uzasadnienie i nawet apelacji nie wnosili.
A co do sędziów - pewnie są lenie i nie do końca pojmujący o co chodzi zagubieni w akcji. Ale w moim przypadku - k.k.s. bardziej mi się podoba niż prawo karne "normalne". Nawet wydaje mi się mniej sformalizowany.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum