Druga z serii powieści azjatyckich Clavella. W warstwie fabularnej rzecz rozkręca się dość powoli - autor bardzo dba o wszelakie tła, wyjaśnienia, prezentacje, niemniej wcale zgrabnie - by osiągnąć pewien, satysfakcjonujący poziom zawiłości, tempa i dramatyzmu. Narracyjnie Tai-pan, w oczywisty sposób, jest powieścią jak najbardziej klasyczną - historyczną, z przygodową nutą. Jej główną siłą jest plejada pełnowymiarowych postaci, rewelacyjnie nakreślone realia codzienności, społeczne i polityczne okresu i regionu - ramy czasowe zamykają się w kilku miesiącach roku 1841, gdy po zakończeniu I wojny opiumowej zostaje założona brytyjska kolonia na Hongkongu - oraz spojrzenie na procesy historyczne w rozmaitych aspektach.
Powieść napisana językiem giętkim, przyjemnym, pełnym, bezpośpiesznym, z naturalnymi dialogami i czasem humorem, eleganckim i nienachalnym.
Tai-pan to świetna powieść jednak mój prywatny degustibus postawiłby ją odrobinę poniżej Shoguna. Niewiele, ale jednak.
Wysłuchałem w początkowo dziwnej, ale po przyzwyczajeniu się całkiem niezłej, lekko aktorskiej, interpretacji Marka Walczaka.
Mnie, w przeciwieństwie do "Shoguna", który mnie zassał, "Tai Pan" już tak nie kupił. Aczkolwiek, kiedy przeczytałem to uznałem, że to świetna powieść, ale na raz. Skończyłem niedawno słuchać i spodobała mi się bardziej. Może problem tkwił w tym, że czytałem ją po "Shogunie" i oczekiwania miałem ogromne.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Przez AM znów odkładam na bok Wrota Abaddona i zabieram się za "Zorzę Polarną" Pullmana. Zobaczymy czy to dla mnie
Jak czasami was czytam, to mam nieodparte wrażenie, że jakby MAG wydał książkę telefoniczną, to też byście rzucali wszystko żeby sprawdzić czy nowo wydana pozycja jest dla was, a na forum byście się nad tym spuszczali Chyba jestem za stary żeby to ogarnąć
_________________ Życie to dziwka, czytasz za mało, a potem umierasz [Stary Ork]
Zaginiona to zamknięte środowisko, coś jak oddział zamknięty krążący wokół Czarnej Dziury Szaleństwa, najlepiej nie zwracać uwagi na sens bo on tu rzadko występuje [utrivv]
"Finezja perfidii rozumowania ściga się w nich z cyniczną sofistyką" [prof. Waltoś o działaniach PiS dot. wymiaru sprawiedliwości]
Ostrzę sobie zęby na tego Clavella od dłuższego czasu, tylko nigdy nie mam go tyle, żeby poświęcić lekturze stosowne skupienie i oddać należny szacunek, a nie czytać do kotleta. Mało napisał, ale podobno każda cegła to wysoki kunszt i klasowa lektura, co by potwierdzała recka Fidela. Może długie, zimowe wieczory pomogą ...
Tai-Pan: BDB. Warstwa fabularna, kreacje bohaterów, tło - wszystko świetnie przemieszane, w dobrych proporcjach. Wymaga skupienia, ale Clavell to b. solidny rzemieślnik, żongluje wszystkimi elementami z wprawą, nie zamęcza czytelnika, nie wymaga mega-wytężonej uwagi na każdej stronie. Czyta się go doskonale i spokojnie można (nawet trzeba, bo to jednak duży kloc) czytać po kawałku. Chociaż może nie do poduszki ostatnie 20 min. przed snem.
Za to do Shoguna zabieram się od 2019 jak pies do jeża. Nie znam nikogo, kto by go nie polecał, czasem tylko entuzjazm jest mniejszy (wiadomo, są różne gusta), a mimo to... Może w okresie świąteczno-noworocznym się uda ugryźć.
EDIT: O, tymczasem Ork się dopisał z Królem Szczurów. Czytałem ze 30 lat temu, ale zapamiętałem jako świetną lekturę. Chociaż bez takiego rozmachu jak te orientalne cegły.
"Baśniowa opowieść" Stephena Kinga. Do recenzji. Czytam i tak sobie myślę, że ta powieść była najciekawsza do momentu, kiedy bohater odkrył inny świat. Była tajemnica, była codzienność, jakaś typowa, ale ciekawa obyczajówka. Potem zaczęło to przypominać jakąś wersję kingowskiej "Mrocznej Wieży". Jest spoko, ale bez szału, jak na razie.
"Ogień, Lód i Żelazo" Eda Westa. Na początku myslałem, że będzie to odcinanie kuponów od popularności serialowej "Gry o tron". Ale okazuje się, że to fajna książka popularyzująca historię. Głównie Anglii, ale i Francji oraz Hiszpanii. Autor opisuje historyczne wydarzenia, postaci, którymi inspirował się George R.R. Martin pisząc swój cykl. Ale można to pominąć i skupić się na historycznych epizodach i ciekawostkach. I w sumie to fajnie, że ktoś kogo "Gra o tron" wciągnęła będzie mógł poznać trochę prawdziwej historii, która jest znacznie ciekawsza od tej wymyślonej.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
"Baśniowa opowieść" Stephena Kinga. Do recenzji. Czytam i tak sobie myślę, że ta powieść była najciekawsza do momentu, kiedy bohater odkrył inny świat. Była tajemnica, była codzienność, jakaś typowa, ale ciekawa obyczajówka.
Tak! Dokładnie to samo czułem, czytając tę książkę. Od momentu wkroczenia do tego innego świata był zjazd.
I w sumie to fajnie, że ktoś kogo "Gra o tron" wciągnęła będzie mógł poznać trochę prawdziwej historii, która jest znacznie ciekawsza od tej wymyślonej.
Gdyby jeszcze ktoś z takim nakładem sił i środków, jaki poświęcono GoT, zechciał sfilmować cykl Królów przeklętych Druona byłaby historyczna uczta.
_________________ Kiedy jesteś martwy, nie wiesz, że jesteś martwy. Cały ból odczuwają inni.
To samo dzieje się, kiedy jesteś głupi.
(Lemmy)
I w sumie to fajnie, że ktoś kogo "Gra o tron" wciągnęła będzie mógł poznać trochę prawdziwej historii, która jest znacznie ciekawsza od tej wymyślonej.
Gdyby jeszcze ktoś z takim nakładem sił i środków, jaki poświęcono GoT, zechciał sfilmować cykl Królów przeklętych Druona byłaby historyczna uczta.
Oglądałbym jak porąbany!
_________________ Moje marzenia z MAGa: wznowienie wszystkich Stephensonów i wydanie wszystkich Słońc Wolfe'a w Artefaktach
I w sumie to fajnie, że ktoś kogo "Gra o tron" wciągnęła będzie mógł poznać trochę prawdziwej historii, która jest znacznie ciekawsza od tej wymyślonej.
Gdyby jeszcze ktoś z takim nakładem sił i środków, jaki poświęcono GoT, zechciał sfilmować cykl Królów przeklętych Druona byłaby historyczna uczta.
te Białe księżniczki/królowe/etc. to można uznać za wstęp.
I w sumie to fajnie, że ktoś kogo "Gra o tron" wciągnęła będzie mógł poznać trochę prawdziwej historii, która jest znacznie ciekawsza od tej wymyślonej.
Gdyby jeszcze ktoś z takim nakładem sił i środków, jaki poświęcono GoT, zechciał sfilmować cykl Królów przeklętych Druona byłaby historyczna uczta.
Oglądałbym jak porąbany!
Ale powstała taka adaptacja! Średnia, bo średnia, ale była. Żerard Depardieu tam grał, tylko nie pamiętam już kogo. Jakuba de Molay?
O w mordę, znalazłem nawet na YouTube z polskim lektorem, bo było to u nas na TVP. Słabo ten serial pamiętam, ale może dał się obejrzeć? https://www.youtube.com/watch?v=RALRlQjdZyY
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Ale powstała taka adaptacja! Średnia, bo średnia, ale była. Żerard Depardieu tam grał, tylko nie pamiętam już kogo. Jakuba de Molay?
O w mordę, znalazłem nawet na YouTube z polskim lektorem, bo było to u nas na TVP. Słabo ten serial pamiętam, ale może dał się obejrzeć? https://www.youtube.com/watch?v=RALRlQjdZyY
Pamiętam. Tego nie dało się oglądać. Wersja niskobudżetowa, a żeby zminimalizować koszty, w wielu scenach zrezygnowano ze scenografii, przyjmując konwencję czegos w rodzaju sztuki teatralnej. Koszmar do zapomnienia.
_________________ Kiedy jesteś martwy, nie wiesz, że jesteś martwy. Cały ból odczuwają inni.
To samo dzieje się, kiedy jesteś głupi.
(Lemmy)
Ostrzę sobie zęby na tego Clavella od dłuższego czasu, tylko nigdy nie mam go tyle, żeby poświęcić lekturze stosowne skupienie i oddać należny szacunek, a nie czytać do kotleta. Mało napisał, ale podobno każda cegła to wysoki kunszt i klasowa lektura, co by potwierdzała recka Fidela. Może długie, zimowe wieczory pomogą ...
Czytaj bez szacunku, warto. Czytałam na razie 4: Król szczurów, Shogun, Tai-pan, Gai-jin - najsłabszy z tego był chyba ten ostatni, a i tak dobra powieść.
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
Choć "Króla szczurów" zalicza się do cyklu (?) azjatyckiego, jest to powieść zupełnie innego gatunku i kalibru. Ona powstała, przynajmniej częściowo, na podstawie własnych doświadczeń autora z wojny na Pacyfiku i pobytu w japońskiej niewoli. To jest, poniekąd, litaratura obozowa, choć też trochę inn rodzaj od "Innego świata" Grudzińskiego. Może bardziej jak "Dzień z życia Iwana Denisowicza" Sołżenicyna czy "Opowiadania kołymskie" Szałamowa.
Wydaje mi się, że kiedyś przeczytałem większość ("Whirlwind" mogłem pominąć, ale też nie dam głowy, bo miałem swego czasu zajawkę na autora). Teraz będę odświeżał w wersji audio, mam nadzieję, że będzie całość w tym formacie. "Króla szczurów" już przesłuchałem jakiś czas temu, choć chyba w oryginale, bo w audiotece nie mogę znaleźć na półce.
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Cała szóstka stoi u mnie na półce. Namówiliście na ponowną lekturę. Chociaż dawniej dwóch albo trzech nie przeczytałem. Na pewno "Whrlwind" i "Noble House" nie czytałem".
Ale Clavella wspominam jako rewelacyjnego autora. Zaczynałem od "Tai Pan", które mnie zassało jak mało która powieść. Zazwyczaj czytam kilka, albo i kilkanaście naraz, a pamiętam, że wtedy wszystko poszło w odstawkę, aż tę skończyłem.
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
Szykowałem się na tę lekturę chyba trochę za bardzo i w efekcie lekko się zawiodłem.
Opowieść ma charakterystyczną narrację. Wszystko tu się snuje, każda rzecz jest drobiazgowo rozważana, mamy tu jakiś mrok, mglistą atmosferę, pokręcony wątek romansowy (w sumie to główna nić powieści), przydymione knajpy, alkohol, jazz i wredne typy, dodatkowo spoko warsztat i świetny tłumacz i w zasadzie wszystko powinno być pierwsza klasa, ale czemuś nie było. Przez całą powieść miałem problem z immersją, postacie niby z pieczołowitością tworzone nie przekonywały, wątek kryminalny logiczny i racjonalny gra raczej drugoplanową rolę, trafiają się jakieś takie sztuczne porównania.
Z drugiej strony pojawiają się ciekawe teksty. Np.:
"(...) jednym z aksjomatów Billy'ego Swanna było, że każdy przyzwoity człowiek kończy, nienawidząc kraju, w którym się urodził, i ucieka z niego na zawsze, strzępując pył z sandałów."
Czy o jazzowym koncertowaniu w knajpach:
"Od czterdziestu lat zarabiam tak na życie. - Billy Swann szedł prowadzony pod rękę przez Biralba, trzymając trąbkę przy piersiach, jakby się bał, że ją zgubi. - Ale do dzisiaj nie rozumiem, ani dlaczego przychodzą nas słuchać, ani dlaczego dla nich gramy."
Summa summarum wydaje się, że w zasadzie, powieść wszystko ma na miejscu i jedyną jej wadą jest niekompatybilność z moją wrażliwością.
Nie był to czas stracony, ale też nie czuję jakiejś specjalnej satysfakcji.
Dla mnie 6/10, ale spokojnie mogę sobie wyobrazić, że ktoś będzie cenił tę powieść wyżej.
Szykowałem się na tę lekturę chyba trochę za bardzo i w efekcie lekko się zawiodłem.
Czytałem chyba z rok czy półtorej temu i trochę miałem podobnie. Za dużo się nasłuchałem i naczytałem jak to jest wybitna. Teraz już unikam takiego podchodzenia do książek. Nawet mi się zdarza kupić i odłożyć, żeby poleżała, aż zapomnę jaka to miała być wspaniała.
Oceniam ją wyżej niż ty, ale miałem po lekturze odczucie że powinienem dostać więcej. Że nawet ten świetny styl, narracja, klimat (bo akurat to mi bardziej podeszło niż tobie), obiecał coś jeszcze, a tego akcentu dodatkowego zabrakło. Albo mi umknął.
Mam jeszcze drugą książkę tego autora, autotematyczną względem pisania "Zimy w Lizbonie", miałem wtedy zamiar od razu obie przeczytać, ale mi minął. I leży do dzisiaj na moich Himalajach na czasy emerytury czy zimy postatomowej.
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
Opowiadania o pilocie Pirxie, wydanie z Wyborczej. Jestem w dwóch trzecich zbiorku i powiem tak - z literackiego punktu widzenia czyta się to rewelacyjnie, fajny, bogaty język z uroczymi dziś (choć rzadkimi) archaizmami i regionalizmami ewidentnie nie sprawiał Lemowi trudności, a mnie sprawia wielką przyjemność. Poczucie humoru też bardzo mi odpowiada. Za to fabularnie... Hmm. Mało niespodziewanych zwrotów akcji, pomysły raczej niezaskakujące i nieszczególnie wizjonerskie, wyjaśnienia różnych tajemnic/zjawisk ściśle naukowe i racjonalne, to się Lemowi chwali, ale zwyczajnie nieciekawe (ile razy można się nabierać na kaprysy i glitche aparatury?), w rezultacie puenty są raz lepsze, raz gorsze; dupy nie urywają. Natrętne wynoszenie socjalizmu i mądrych Rosjan ponad głupich kapitalisto-imperialistów może dziś bawić, a może wkurwiać; myślałem, że szczytem (i końcem) tych zagrywek u Lema byli "Astronauci", ale niestety nie. Summa summarum miewam chwilami wrażenie, jakbym czytał bardzo mocno podrasowane literacko opowiadania z tomików serii "Złoty wiek SF" Stalkera. Przyznam, że mając z tyłu głowy np. "Dzienniki gwiazdowe" czy "Cyberiadę" spodziewałem się po Lemie większej oryginalności i różnorodności. No, ale wciąż jeszcze kawałek przede mną. Zobaczymy.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum