Skończyłem "Płomień" Magdaleny Salik. No cóż, moim zdaniem trochę wydmuszka. Obiecuje coś dużego, ważne pytania, ale nie dźwiga tego ciężaru. Nie powiem, że jest to książka zła, być może jest to nawet najlepsza polska powieść sf ostatnich 5 lat, ale nie spełnia moich oczekiwań. Na pewno duży plus, za zwięzłą formę i zmieszczenie pomysłu na ok. 300 stronach. Mamy trzy wątki, które łączą się ze sobą w finale (można się domyśleć zależności między wątkami dużo wcześniej), najbardziej treściwy i wyjaśniający jest wątek "współczesny" (tak go nazwę, choć i jego akcja dzieje się w przyszłości). Tutaj jest warstwa problemowa, tutaj jest główna oś fabularna. Czytajcie, mimo wszystko warto, bo lepszej sf polskiego autora możecie długo nie dostać.
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Silvia Moreno - Garcia "Mexican Gothic". Czytam do recenzji. Z ciekawości. Bo powieść gotycka nie jest dla mnie interesująca, ale w wydaniu meksykańskim, kto wie... Na razie jest bardzo dobrze, bo to bardzo dobrze napisana powieść. Kiedy czytam oczami wyobraźni widzę te sceny jak kadry z filmów, co uznaję za zaletę. Nie będąc ekspertem od powieści gotyckiej, nie będę się mądrzył. Po prostu wydaje mi się, że nie ma w niej nic meksykańskiego, poza miejscem akcji. Druga połowa lat 50-tych XX wieku, posiadłość w Meksyku, Wysoki Dwór, zamieszkany przez dziwną, niepokojącą rodzinę Anglików, czy potomków angielskiego rodu. W zasadzie to jest bardzo brytyjsko.
Brad Stone "Wszechmocny Amazon" - autor pisze kolejną część historii Amazona, bo jedną książkę na jego temat już wydał. Nie czytałem jej, ale to szczegół. Druga książka dotyczy historii firmy od 2010 r. Skupia się na rozroście imperium Jeffa Bezosa. Świetnie udokumentowana, zdaje się że Amazon pozwolił swoim pracownikom na kontakty z autorem, choć sam Bezos nie chciał się wypowiadać. Mimo to nie jest to jedna słuszna historia opowiadana z punktu widzenia Amazona lub z punktu widzenia krytyków Amazona. Dobrze się czyta.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Level 7 Mordecai Roshwald, to niewielkich rozmiarów powieść o wojnie nuklearnej i szaleństwie ludzi, którzy do niej doprowadzają. Przez surową narrację i jej precyzję bardzo sugestywna. Budzi uczucie osaczenia bez możliwości ucieczki. Młody oficer, który prowadzi dziennik odbywał szkolenie mające zakończyć się awansem na majora w jakiejś tajnej bazie na pustyni. Po nominacji dostaje długi urlop, ale ma jeszcze na dwa dni zapoznać się z jeszcze tajniejszymi instalacjami ukrytymi ponad kilometr pod ziemią. Gdy się tam już znajduje wraz z innymi wybrańcami zostaje im wyjawiona prawda. Już nigdy stąd nie wyjdą. Są ostateczną strażą starego porządku w warunkach prewencyjnego ataku nuklearnego, który naturalnie spotka się z odpowiedzią wroga. Są uprzywilejowanie wobec innych mieszkańców Ziemi, bo przeżyją. Zasoby schronów wystarczą na bardzo długie lata. Literacko surowe, ale w tym też siła tej opowieści. Nieczęsto przywoływana w dyskusjach o gatunku powieść z 59 roku, ale jeśli już, to określana jako bardzo ważna. Mój egzemplarz pochodzi z 62'. Jakiś Ses podarował ją jakiemuś Jimowi na urodziny, na trzy miesiące przed mym urodzeniem. Póki co, wizja się nie spełniła, ale bywało blisko.
_________________ Nie było Nieba ani Ziemi, ino jeden dumb stojał.
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Eric Frank Russell "Osa" - wydane w "Wehikułach czasu" przez Rebisa.
SFem to to za bardzo nie jest - ot powieść o terroryście, który ma gnębić władzę (na obcej planecie). Czytałem o wiele lepsze powieści o takiej tematyce (chociaż fakt, że taki "Dzień Szakala" powstał 15 lat później, inne raczej też) i nikt w nich nie próbował udawać, że rosjanie/amerykanie/francuzi/brytyjczycy to obcy. Tym bardziej, że ci obcy w książce to tacy startrekowi - trochę inny kolor skóry i chodzą na ugiętych nogach ... a i jeszcze mówią "jo" i "ni" i na tym koniec różnic. Cywilizacja nijak nie obca i nie sajfajowa, używają telefonów na drutach, budek telefonicznych, maszyn do pisania, pseudosamochodów (jedyny pomysł trochę odróżniający od Ziemi) itp. ... mimo, że opanowali kilkaset planet ... zapomnijcie nie tylko o czujnikach, skanerach (np. ciepła) czy nawet psach tropiących.
Pomysł na uprawianie tego terroryzmu ... ma w sobie trochę logiki i nie jest tak bardzo głupi.
Ale jego wykonanie już gorzej. Główny bohater nie poznałby subtelności, nawet, gdyby ta z krzaków wyskoczyła i go w dupę kopnęła. Wszystko załatwia siłą i na rympał.
Fabuła prosta ja drut, bez żadnych niespodzianek, może poza samą końcówką (dosłownie ostatnie zdania). Króciutka (200 stron), czyta się szybko. Ale nie wiem czy jest konieczność przeczytania - chyba tylko jako coś, co może było praprzodkiem "Dnia Szakala", "Igły", "Orzeł wylądował" i tym podobnych książek o samotnych agentach działających "na tyłach wroga".
_________________ Załączam różne wyrazy i pozdrawiam
Goldsun
Świąteczno-noworoczne plany czytelnicze jak zwykle spaliły na panewce, tym razem jednak nie zniweczone lenistwem, a zapaleniem zatok i górskim wypadem noworocznym. Od 10 dni męczę się strasznie ze "Śnieżycą". Powtórka sprzed dekady, dałem wówczas 8/10 na LC, nie napisałem opinii, ale zapamiętałem lekturę jako dynamiczną, pełną zwrotów akcji, wciągającą i kreatywną, no i coś z Sumerami było, więc zawsze na propsie. Na razie (po 80 stronach męczarni) jest nudno po trzykroć, siermiężnie, fabuła trąci myszką i w ogóle nie wciąga, bohaterowie jacyś tacy sztuczni, zwroty akcji wydają się wydumane niczym w Witchfliksie, Sumerów brak, czuć potencjał w tej historii, tylko nie mogę dociągnąć do momentu, kiedy to następuje.
_________________ Życie to dziwka, czytasz za mało, a potem umierasz [Stary Ork]
Zaginiona to zamknięte środowisko, coś jak oddział zamknięty krążący wokół Czarnej Dziury Szaleństwa, najlepiej nie zwracać uwagi na sens bo on tu rzadko występuje [utrivv]
"Finezja perfidii rozumowania ściga się w nich z cyniczną sofistyką" [prof. Waltoś o działaniach PiS dot. wymiaru sprawiedliwości]
"Chąśba" Katarzyny Puzyńskiej. Do recenzji. Taka słowiańska fantastyka. A że autorka jest uznaną - ponoć (bo nie czytam) - pisarką polskich kryminałów, to bezpiecznie tworzy intrygę kryminalną pod płaszczykiem fantasy. Nie jest to głupie, czyta się dobrze i chyba widać, że autorka ma wyrobioną rękę. Solidne rzemiosło i może się podobać. Ja tam pewnie zapomnę o niej po napisaniu recenzji (choć lektura była przyjemna), ale się nie znam.
Marcin Marcisz "Książka o przyjaźni". Współczesna literatura polska jest mi obca, więc staram się być wstrzemięźliwy w opiniach. I nie znam debiutu Marcisza ("Taśmy rodzinne") a ponoć bardzo dobry. Jednak jego druga powieść mnie przyjemnie zaskoczyła - świetnie napisana, widać, że autor ma talent. Do tego tkwi w tej historii trójki przyjaciół pewna autentyczność. To jest, czytałem i wierzyłem w tę historię. Fabuła jest dosyć prosta, zaczyna się współcześnie, na babyshower jednej z bohaterek, kiedy na jaw wychodzi skrywana tajemnica, co stawia pod znakiem zapytania dotychczasową przyjaźń całej trójki. Sporo retrospekcji i wiwisekcja przyjaźni od - jakoś tak - późnych lat 90-tych po współczesność. Nie jest to literatura problemowa, bliżej jej "środka", choć to także nie jest jakaś zwiewna, banalna rozrywka. Autor opowiada o Sprawach Ważnych, bo przyjaźń bez wątpienia czymś takim jest. Ale bez pretensji do tronu. Świetna powieść, nie wiem, czy polecam, ale chyba polecam.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
"Chąśba" Katarzyny Puzyńskiej. Do recenzji. Taka słowiańska fantastyka. A że autorka jest uznaną - ponoć (bo nie czytam) - pisarką polskich kryminałów, to bezpiecznie tworzy intrygę kryminalną pod płaszczykiem fantasy.
Nawet nie przeczytawszy wiem, że zamordowany zginął od sulicy w Pirogowej prawicy
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Co za marudzenie. Ta powieść ma jedną zaletę, która przebija wszystkie wady - nie jest to kolejna fantasy o jakimś gwałcicielu owiec z Pierdziuchowa, który ma uratować świat. Czy aktualniej - o jakiejś dziewusze, która okazuje się wybrańczynią.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Tylko kolejną, dwadzieścia siedem tysięcy dwieście sześćdziesiątą czwartą, solidna fabułę kryminalną u progu której trzeba zebrać drużynę składającą się z dziarskich nastolatków wiedzionych przepowiednią. Ale czekaj..., czyli o gwałcicielu i pyskatej, wybranej dziewuszce.
Cytat:
Co mają wspólnego zrzędliwy starzec z drewnianą nogą (który jest tylko zwykłym katem), niezbyt potężnej budowy chłopak (który do wszelkich przygód ma dość ambiwalentny stosunek) oraz pewna pyskata dziewczyna (która posiada, co prawda, znamię w kształcie śnieżynki, ale absolutnie nie jest ściganą przez wszystkich, żeby ją spalić na stosie i utopić, boginką zimy Marzanną)? Otóż ta trójka nie ma ze sobą absolutnie nic wspólnego. Kto jednak słyszał o tym, by Rodzanice tak przędły nić życia, aby komukolwiek cokolwiek ułatwić? Zamir, Strzebor i Mora muszą zjednoczyć siły we wspólnej sprawie, choć tak naprawdę nie znają nawet celu swojej wędrówki, a za wskazówkę mają jedynie niezbyt zrozumiałą przepowiednię wołchwa.
Ze świątyni w grodzisku wykradziona zostaje tarcza powierzona mieszkańcom przez Jarowita, znanego ze sporego (i dość krwawego) temperamentu boga wojny i wiosny. A zbliża się wiosenna równonoc, zostało więc dosłownie kilka dni na odzyskanie zguby i zażegnanie niebezpieczeństwa. Jakby tego było mało, odnalezione zostaje ciało kobiety. Najwyraźniej została zamordowana. Rozpoczyna się poszukiwanie związku jej śmierci z nagłym wyjazdem i dziwną obietnicą, której złożenie wymogła na mężu. W lesie znajduje się odmieniec - chromy chłopiec. Czy to on zmieni losy grodziska? A może nawet całego Królestwa? Jeszcze tego nie wiesz, ale to ty zdecydujesz, oczywiście na tyle, na ile bohaterowie ci pozwolą! Tylko uważaj, bo w bezkresnym lesie czai się Leszy. No i jeszcze banda stolemów, ale kto by się przejmował olbrzymami cztery razy większymi od człowieka. Tak czy inaczej, wiadomo jedno - topór wszystko zakończy.
Chłopie, ty masz nos do chujni jak świnia do trufli.
Jeszcze tego nie wiesz, ale to ty zdecydujesz, oczywiście na tyle, na ile bohaterowie ci pozwolą!
ale że co, bierzesz miecz -> idź na stronę 287?
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
Zdecydowanie. Dojdą wątki lgtb wycięte przez pisowską cenzurę.
Ja męczę się z Vernona Vinge Ogniem nad otchłanią. W osiem dni sforsowałem 70 stron. Niby wiem, że to Hugo z lat, gdy ta nagroda coś znaczyła, ale jakoś nie mogę kupić ani tego świata, ani stylu. Momentami przypomina to fantazje licealisty. Nie wiem, czy męczyć się dalej w nadziei, że będzie lepiej.
_________________ Kiedy jesteś martwy, nie wiesz, że jesteś martwy. Cały ból odczuwają inni.
To samo dzieje się, kiedy jesteś głupi.
(Lemmy)
K.J. Barker "Czas skrytobójców" - kolejna rozrywkowa fantasy dla "młodych-dorosłych" i lepsza IMO niż ostatnio przeczytane debiuty J. Islingtona i K. Kade (drugi tom cyklu znacznie poniżej oczekiwań ). Główny bohater to 15-letni uczeń skrytobójcy, który przybywa na dwór królewski, by wraz ze swoim mistrzem odkryć kto zlecił zamach na następcę tronu. Dostajemy ciekawą intrygę oraz chyba niezbędne przy tak młodym bohaterze pierwsze młodzieńcze przyjaźnie i miłości. Niemniej wszystko sprawnie podane, nie nuży i potrafi wciągnąć na dłuższą chwilę Kolejna zaleta to zamknięta całość i ewentualny brak kolejnej części cyklu nie będzie za bardzo bolał (w przypadku wyd. Papierowy Księżyc można się raczej tego spodziewać).
PS. Pani odp. za korektę powinna zwrócić swoje wynagrodzenie. W książce dostajemy spore ilości literówek, błędy w szyku wyrazów oraz jako wisienkę na torcie zmianę imion wierzchowców w 2/3 powieści. No i czemu mistrz, a nie mistrzyni ???
_________________ "Jesli jestes dobry, to cala robota zwali sie na ciebie.
Jesli jestes naprawde dobry, to nie dopuscisz do tego."
Ukończylem czytać Platon - Teajter Sofista Polityk
Szczerze mówiąc spodziewałem się czegoś głębszego po filozofie wymienianym jako jeden z większych, tymczasem wiedza zawarta tam jest nieaktuallna (nie znali pojęcia mózgu jako narządu, zastępowali to duszą) - jednak największym zarzutem jest lanie wody poprzez celowe prowadzenie na manowce, do myśli, które z góry skazane są na odrzucenie jako niepoprwne. Jestem święcie przekonany, że całość zamiast na 438, zmieściła by się na 60 stronach i to bez utraty na jakości.
Obecnie zacząłem czytać Alexis de Tocqueville - dawne rządy a rewolucja.
Jestem w połowie tej krótkiej książeczki, jednak nie jest to czas stracony, a spostrzeżenie wydają się celne i wnoszą coś nowego do pomyślunku
nie znali pojęcia mózgu jako narządu, zastępowali to duszą
Oni w sensie kto? Bo "pojęcie mózgu jako narządu" jest sporo starsze od Platona, i niektóre intuicje i obserwacje starożytnych (nie tylko Greków) dotyczące jego funkcji były całkiem trafne. Oczywiście niektóre były też całkiem z dupy wzięte, ale chłopaki nie mieli jeszcze EEG i tomografii, więc ten, tego.
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
K.J. Barker "Czas skrytobójców" - kolejna rozrywkowa fantasy dla "młodych-dorosłych" i lepsza IMO niż ostatnio przeczytane debiuty J. Islingtona i K. Kade (drugi tom cyklu znacznie poniżej oczekiwań ). Główny bohater to 15-letni uczeń skrytobójcy, który przybywa na dwór królewski, by wraz ze swoim mistrzem odkryć kto zlecił zamach na następcę tronu. Dostajemy ciekawą intrygę oraz chyba niezbędne przy tak młodym bohaterze pierwsze młodzieńcze przyjaźnie i miłości. Niemniej wszystko sprawnie podane, nie nuży i potrafi wciągnąć na dłuższą chwilę Kolejna zaleta to zamknięta całość i ewentualny brak kolejnej części cyklu nie będzie za bardzo bolał (w przypadku wyd. Papierowy Księżyc można się raczej tego spodziewać).
PS. Pani odp. za korektę powinna zwrócić swoje wynagrodzenie. W książce dostajemy spore ilości literówek, błędy w szyku wyrazów oraz jako wisienkę na torcie zmianę imion wierzchowców w 2/3 powieści. No i czemu mistrz, a nie mistrzyni ???
To ostatnie też mnie ciekawiło. Błąd tłumaczenia, czy zamiar pisarza? A poza tym to kolejna fantasy z intrygą kryminalną. Jak przy Puzyńskiej - nic specjalnego, do przeczytania i zapomnienia (przy takich książkach muszę szybko pisać recenzje, ponieważ tydzień zwłoki i zapominam co się działo w fabule ).
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Oni w sensie kto? Bo "pojęcie mózgu jako narządu" jest sporo starsze od Platona, i niektóre intuicje i obserwacje starożytnych (nie tylko Greków) dotyczące jego funkcji były całkiem trafne. Oczywiście niektóre były też całkiem z dupy wzięte, ale chłopaki nie mieli jeszcze EEG i tomografii, więc ten, tego.
Ale umieli w trepnację, wiwisekcję i lobotomię. Styknie
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum