Kilka lat temu przeczytałem Ucznia Skrytobójcy, podobał mi się, ale nie kontynuowałem serii, teraz postanowiłem do niej wrócić, bo miałem ochotę na coś lżejszego. To był błąd. Za stary już jestem na fantasy gdzie dobrzy są dobrzy, a źli są źli bez żadnych odcieni szarości. W poprzednim tomie tak się to w oczy nie rzucało, bo główny bohater dopiero się uczył, teraz jest nie do zniesienia. Uwaga, będę spoilerował. Na koniec Ucznia Władczy pokazuje do czego jest zdolny. Wie o tym Bastard, wiedzą Brus i Szczery. Nawet król wie. I nic z tego nie wynika. A gdy król zapada na chorobę, jest stale narkotyzowany i bezpośredni dostęp ma do niego właściwie tylko Władczy, to bohaterowie nie reagują bo honor/przysięga/brak dowodów. A ja nie mogę się pozbyć wrażenia, że szczypta Krwawych Godów rozwiązałaby problem. Wiem, że to nie ten typ fantasy, ale ciężko mi kupić taką bezczynność głównych bohaterów. Bezczynność to jedno, a totalna głupota to już coś innego. Bo choć Cierń jest nadzwyczaj sprawny w zbieraniu informacji, to intrygi Władczego podanej na srebrnej zastawie z inicjałami, co by wątpliwości nie było, nie odkrywa. Szczery, który wie, że brat tylko knuje jak się go pozbyć i zagarnąć koronę dla siebie... wyjeżdża. Niby by ratować królestwo przed najazdami Zawyspiarzy, ale pod jego nieobecność państwo dosłownie się sypie i Zawyspiarze stają się jakby mniej palącym problemem. Mimo wszystko uparcie kontynuuje swoją podróż. Takich głupot jest więcej ale nie mam już siły ich wymieniać. Na szczęście na odtrutkę mam też Abercrombiego i Parkera.
Pytam, czy ktoś z tu obecnych próbował czytać coś tego gaścia. A jeśli tak, to jakie wrażenia...
no raczej nie - bo by się pewnie pochwalił
szansa że facet wydał 8 książek i jest to zjadliwe jest minimalna - przy obecnym nasyceniu rynku wydawnictwami ktoś by już go "znalazł"
Młodzik napisał/a:
Królewski Skrytobójca
Kilka lat temu przeczytałem Ucznia Skrytobójcy, podobał mi się, ale nie kontynuowałem serii, teraz postanowiłem do niej wrócić, bo miałem ochotę na coś lżejszego. To był błąd[...] Za stary już jestem na fantasy gdzie dobrzy są dobrzy, a źli są źli bez żadnych odcieni szarości. Na szczęście na odtrutkę mam też Abercrombiego i Parkera.
tak się ostatnio zastanawiałem nad tym które (i jak) książki z fantastyki wytrzymują próbę czasu i dojrzałości czytelnika...
Trzeci tom cyklu alternatywnej historii. Jest tu jakaś fabuła, ale w oczywisty sposób najważniejszym bohaterem tych powieści jest sam świat. I jest to jeden z najlepiej i najszerzej dopracowanych światów w całej SF. Oczywiście jeśli idzie o aspekt techniczno-fizyczny można się z autorem spierać, jeżeli jednak przyjmiemy jego optykę i zawiesimy niewiarę, to wszystko jest perfekcyjnie spasowane.
Mamy tu świat alternatywny, który rozjechał się z naszym w okolicach rewolucji amerykańskiej. Brytyjscy osadnicy utworzyli na południu Afryki niewolnicze państwo Drakan, które przez stulecia rozwinęło się tworząc niewolnicze państwo - trochę przypominające strukturą starożytny Rzym - stopniowo, coraz bardziej dominując planetę i układ słoneczny. W opozycji jest Sojusz czyli w dzisiejszym pojmowaniu - wolny świat. Kolejne pozycje to zmagania geopolityczne w tym układzie. Fabuła początkowo dziejąca się na Ziemi z czasem wyrusza w przestrzeń kosmiczną sięgając innych układów gwiezdnych. Powieści zawierają wiele elementów, ale żaden z nich nie dominuje i różny jest ich skład w kolejnych tomach. Mamy tu elementy powieści obyczajowej, militarnej, politycznej, szpiegowskiej, kosmicznej space-opery, także różne odmiany przygody, romansu, erotyki. Wszystko to połączone zgrabnie, z sensem i napisane przyzwoitym rzemieślniczym piórem. Powieść, mimo, że obszerna, wciąga i, przynajmniej ja, czytałem ją z przyjemnością, czasem dając się złapać za rozmaite emocje. Kawał dobrej, niebanalnej, rozrywkowej prozy.
To prima aprilis? Zaraz powiesz że to drugi Lem, zamówiłem sobie ale jeżeli to podpucha będę dużo ćwiczyć, pracować i któregoś dnia też Ci coś "polecę"
Widzę że tom pierwszy jest nieosiągalny, trzeba to czytać po kolei?
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
Na serio. Ale żebyśmy się nie pomylili. To nie jest głęboka literatura. To niegłupia ale tylko przygodówka, w dużej mierze militarna, osadzona w bardzo mocno przemyślanym, alternatywnym świecie. Oprócz samych powieści w tomach zawarte są liczne i obszerne dodatki opisujące na dziesiątkach stron historie rozwoju rozmaitych technologii z tłumaczeniem czemu poszło to inaczej niż u nas, z wyliczaniem długości torów kolejowych, kalibrów pocisków, ciśnienia kotłów parowych itd, itp oraz wyjaśnienia dotyczące bardziej "miękkich" aspektów cywilizacji - ustroje, socjologia.
Z czterech tomów (jest tam chyba coś jeszcze, ale chyba te cztery są takie core'owe) wydano u nas tylko dwa. Dobra strona jest taka, że są to rzeczy co prawda umieszczone w jednym uniwersum, dobrze je czytać w kolejności, ale jednocześnie są to zwarte, samodzielne powieści.
1. Marching Through Georgia - pol. Szturm przez Gruzję
2. Under the Yoke
3. The Stone Dogs - pol. Piąta Kolumna
4. Drakon
Wczoraj skończyłem "Światło" Harrisona. Dziwne, psychodeliczne, trochę przesadnie nadęty język, ale podobało mi się.
Od razu zacząłem "Gdzie wasze ciała porzucone" Philipa Jose Farmera i jest mniej dziwnie, niż się spodziewałem. I czyta się o wiele lepiej, niż "Jezusa na Marsie", chociaż styl podobny.
Wczoraj skończyłem "Światło" Harrisona. Dziwne, psychodeliczne, trochę przesadnie nadęty język, ale podobało mi się.
Od razu zacząłem "Gdzie wasze ciała porzucone" Philipa Jose Farmera i jest mniej dziwnie, niż się spodziewałem. I czyta się o wiele lepiej, niż "Jezusa na Marsie", chociaż styl podobny.
To trochę całkiem inne bajki. ;-)
_________________ Załączam różne wyrazy i pozdrawiam
Goldsun
Kilka lat temu przeczytałem Ucznia Skrytobójcy, podobał mi się, ale nie kontynuowałem serii, teraz postanowiłem do niej wrócić, bo miałem ochotę na coś lżejszego. To był błąd.
Miałam to samo, podobała mi się pierwsza trylogia z tego cyklu, ale im dalej tym nudniej , a ostatnie tomy to już były opowieści cioci jadzi. O wiele bardziej podobały mi się Kupcy i Żywostatki, ale w całej tej serii jest niezły bajzel tłumaczeniowy, bo jedna pani zaczęła serię a druga i chyba trzecia kończyły, pozmieniały się wszystkie nazwy własne i był niezły mindfuck.
Miałam to samo, podobała mi się pierwsza trylogia z tego cyklu, ale im dalej tym nudniej , a ostatnie tomy to już były opowieści cioci jadzi. O wiele bardziej podobały mi się Kupcy i Żywostatki, ale w całej tej serii jest niezły bajzel tłumaczeniowy, bo jedna pani zaczęła serię a druga i chyba trzecia kończyły, pozmieniały się wszystkie nazwy własne i był niezły mindfuck.
Zabrałem się za Wyprawę Skrytobójcy. Tylko dlatego, że obydwa tomy kupiłem naraz. Ten już jest znacznie lepszy, głównie przez brak intrygi, którą przejrzałby upośledzony czterolatek. Niemniej nadal irytuje mnie fakt, że Bastard jest zbyt tępy, żeby domyślić się, że zrobił Sikorce dziecko, a ona żyje teraz z Brusem. Dalej przygody z Hobb kontynuować nie zamierzam.
Niemniej nadal irytuje mnie fakt, że Bastard jest zbyt tępy, żeby domyślić się, że zrobił Sikorce dziecko, a ona żyje teraz z Brusem. .
No nie miał wychowania seksualnego a Sikorka głupia nie jest bo Brus jest najlepsza postacią w tym cyklu.
Przygody Bastarda oceniam o wiele niżej niż Żywostatki, tam przynajmniej były przygody, smoki, jakieś pirackie jazdy, wyprawy etc, ale w sumie ci się nie dziwię, bo dalszych tomach bastarda też by mi się odechciało.
Szturm przez Gruzję czytalem lekko 20-25ya i powiem że średnio wspominam - takie naiwno-życzeniowe budowanie historii. Trochę mgliście ale miałem chyba wrażenie że przenosił Dorsajów do RPA.
9na10 w jakiej kategorii ?
Skrytobójce czytałem jeszcze dawniej - w czasach gdy ogólnie wydawało się że RObin Hobb to facet. Wówczas niezła ale generyczna historia - ową "niezłość" chyba zawdzięczała tej innej narracji (kobiecej jak się okazło), więc może to nie było niezłe a po prostu inne. W każdym razie - kiedyś się podobało, ale dzisiaj bym nie podchodził. Nawet nie wiem czy broni się wśród młodzierzy ? Taki Eddings w spódnicy.
Trojan zabrzmiałeś jakby ci się podobało, bo myślałeś że autorem jest facet. A jak już odkryłeś prawdę bolesną opłci to już ci się przestało podobać.
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
Fakt, że wszystkie postaci kobiece są pełnokrwiste i nie są chodzącymi stereotypami, choć to fantasy z lat 90tych, powinien dać Trojanowi do myślenia .
Ok, to był niezły rollercoaster. Na poprzedniej części psy wieszałem, a ta z kolei bardzo mi się podobała. Nie ma bieda-intryg, Bastard mniej się naf sobą użala no i nie ma już oporów przed zabiciem Władczego. Poza tym muszę oddać cesarzowi co cesarskie i przyznać, że Hobb umie tworzyć postaci. Dla nich warto było czytać. Najbardziej polubiłem Ślepuna, jego wilcza perspektywa była częstokroć przezabawna, szczególnie porównanie pragnienia zemsty Bastadra do chęci upolowania jeżozwierza. Hobb wykorzystuje też zgrane motywy fantasy jak ratowanie świata, przepowiednie i smoki, ale obudowuje je taką aurą tajemniczości, że nie sprawiają wrażenia odgrzewanego kotleta. Ogólnie ujmując książka 7,5/10, ale jak napisałem wyżej, po więcej Hobb nie sięgnę. Ta trylogia kończy się wystarczająco ładnie, nie potrzebuję sobie psuć wrażenia kontynuacjami.
"Migotliwa Wstęga" Alastaira Reynoldsa. Czytam do recenzji, z dobrych dziesięć lat minęło od pierwszego czytania. A nawet dłużej. I teraz mam wielką frajdę. W porywach do "to najlepsza powieść Reynoldsa" osadzona w tym uniwersum.
Przeczytana: Olivier Bullough "Kamerdyner świata. Jak Wielka Brytania wstąpiła na służbę u oligarchów, kleptokratów i kombinatorów". Świetna książka, w której autor próbuje uchwycić brytyjską historię pomagania wszelkim bogatym mętom w ukrywaniu majątku, praniu brudnych pieniędzy i tworzeniu rajów podatkowych. Mało to optymistyczne, ale co poradzić.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Właśnie skończyłem. Jest ciekawie, momentami śmiesznie, autor bawi się z czytelnikiem, miesza różne style. Mnogość postaci momentami przeszkadza (musiałem nieraz wracać i sprawdzać "kto to", zwłaszcza na drugi/trzeci dzień), ale to też ma swój urok. Spodziewałem się w drugiej części więcej sci-fi, a tu zaskoczenie, gdyż autor kieruje nas bardziej w stronę filozoficznych rozważań. Książka z gatunku tych, do których chciałbym jeszcze kiedyś powrócić.
Muszę się w końcu powstrzymać przed czytaniem książek wydanych przed X rokiem. Chyba po prostu nie potrafię docenić książek przez pryzmat epoki, w której powstały. Niektóre pomysły na fabułę i świat po prostu wydają mi się mało wiarygodne i nie mogę się jakoś wczuć.
Próżniowe kwiaty, Stacje przypływu i opowiadania Swanwicka
A tutaj nie wiem co się stało. Nawet przy książkach, które mi za bardzo nie podeszły, nie męczyłem się tak jak ze Swanwickiem. Nie wiem czy to jakiś kryzys czytelniczy czy coś. Fabularnie nie mogę się przyczepić, pomysły na świat/technologie też spoko, niektóre opowiadania były OK ale ogólnie po prostu meh. Nie wiem
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum