a na serio -
oczywiście że Mówca Umarłych jest najlepszym kawałkiem spod renki Carda. ALe to drugi tom. Więc wszyscy wybierają Grę Endera. Mógł skończyć na dylogii.
Eeetam, pierwszy tom "Alvina Stwórcy" był całkiem przyjemny Potem się to rozlazło i nie ma do czego wracać. Zresztą chyba inaczej rozumiemy "grafomanię", bo nawet Ender nie jest grafomański, tylko zwyczajnie prosty jak konstrukcja cepa i powyżej czternastego roku życia mało atrakcyjny. Grafomański to jest Lovecraft.
Na przykład, czy warto czytać, czy raczej omijać jak wyciek z reaktora, chyba że jest się psychofanem Pantery
Cabal999 napisał/a:
Książka jeszcze nieprzetłumaczona i niewydana w Polsce.
Kobieca intuicja mi podpowiada, że nowoczesne technologie teleinformatyczne radzą sobie z takimi wyzwaniami, o naruszaniu praw własności intelektualnej nie wspomnę .
Cabal999 napisał/a:
Choć mam wrażenie, że jeśli Rex z Philem "rozwiną temat" reaktywacji (ech...cokolwiek) Pantery
Ale... że bez Dimebaga?
Rzecz nie tylko dla psychofanów, zdecydowanie. Rex postawił na szczerość i "zrzucenie tego, co mu tam leżało na sercu". Czyli opowieść o ich "życiu ponad stan", nałogach - szczególnie heroiniźmie Phila, o procesie sądowym jaki bracia Abbotowie wytoczyli własnemu ojcu (za podrobienie ich podpisów pod kontraktem zapewniającym mu spore zyski z tantiemów...to dla mnie nowa rzecz), o chęci grania ciężko na pohybel "Metallice"... I oczywiście opis tragicznych wieści o śmierci Dime plus relacja ze stypy i pogrzebu. Pojawiają się też wypowiedzi producentów albumów, Rity Haney - nieformalnej wdowy po Dime, a także żony Rexa. Może nic super odkrywczego (poza tym wątkiem procesu), ale lepsza od mocno hagiograficznego "Black Tooth Grin" o Dimebagu.
Co do reaktywacji - dla mnie to już nie jest prawdziwa "PanterA", bez Dime i jego zmarłego w 2018 roku brata. Tym bardziej, że Zakk Wylde i owszem, był przyjacielem Abbota, ale jego styl gry jest diametralnie różny. A i Charlie Benante nie pasuje mi jako zastępca Vinniego...
Przez parę ostatnich lat miałem kryzys czytelniczy biblijnych rozmiarów, ale od zeszłego roku powoli wychodzę na prostą. No to po kolei.
Teraz powoli kończę ostatni tom Trylogii MaddAddam i więcej napiszę, jak skończę.
Chciałem natomiast ponarzekać na dwie inne książki: Puste niebo Raka i Pokorę Twardocha.
Bardzo podobała mi się "Baśń o wężowym sercu", ale "Puste niebo" męczyłem prawie rok. Właściwie nie wiem czemu. Z treści nie zostało mi w głowie wiele, ale to co zapamiętałem to dziwaczne, niepokojące i obleśne sceny erotyczne. Brr... "Kocham cię Lilith" ponoć jest jeszcze gorsza pod tym względem, więc nawet kijem nie zamierzam tykać. Na szczęście w kolejnych książkach Rak ogarnia temat nieco lepiej, ale w ogóle najlepiej by było jakby z erotyką dał sobie spokój.
Co do Twardocha to wiem czego się spodziewać, gdy sięgam po jego książkę: bohatera o skomplikowanych pochodzeniu, wyobcowanego we własnym kraju i problemami z określeniem własnej tożsamości narodowej. Przynajmniej od "Wiecznego Grunwaldu" Twardoch pisze tę samą powieść, tylko setting zmienia.
Pytanie brzmi: dlaczego przy tym wszystkim bohater "Pokory" musiał być tak marudną ciotą? Pierwsze 300 stron to narzekanie na prześladowanie w szkole i samotność, potem głód, bieda i znowu samotność w rewolucyjnym Berlinie. Jakby tego było mało wszystko to okraszone westchnieniami do miłości życia bohatera. Początkowo myślałem, że może bohatera łączy z kobietą skomplikowana relacja: on jej chce, ona cynicznie pozwala mu się zaspokajać erotycznie, ale jednocześnie dba o swoją pozycję społeczną. Coś co by mi tłumaczyło, dlaczego tak długo bohater do niej wzdycha. Nope. Ona nim pomiatała i bawiła się przez 12 lat, a on nawet nie zaruchał. Tego typu nieszczęśliwe historie miłosne wyszły z mody najpóźniej razem z "Lalką" Prusa.
Część śląska uratowała dla mnie tę książkę, ale i tak mam z nią problem. Bohater miał raczej nieciekawe dzieciństwo: głód, bieda, i surowy ojciec; w wieku 10 lat został z tego domu wyrwany, zniemczony (bez oporu czy przymusu) i żył sobie raczej jako Niemiec. Więc to jego samookreślenie się jako Ślązaka na sam koniec wydało mi się totalnie z dupy.
"Habsburgowie" - Martin Rady. Bardzo dobra, bo bardzo przystępnie napisana historia rodu. Od początków po koniec I wojny. Nie wiedziałem, jak bardzo Habsburgowie zmyślali historię swojego pochodzenia, aby uzasadnić swoje roszczenia do cesarskiego tronu. Może nie uzasadnić, co wzmocnić. Ostatecznie, to nic dziwnego, kto nie zmyślał? Polska szlachta gremialnie wymyśliła sobie sarmackie bzdety, aby udowodnić wyższość nad swoimi niewolnikami. Książkę bardzo dobrze się czyta, dzięki wspomnianej przystępności. I w zasadzie nie można się pogubić w tych wszystkich władcach i władczyniach. Zawsze mi się ta dynastia kojarzyła z ultrakatolicką ciemnotą, ale okazuje się, że było wśród jej przedstawicieli kilku władców i władczyń, którzy mieli poukładane w głowie. Głównie spośród tych środkowo-europejskich, bo hiszpańscy szybciej się pod tym względem zdegenerowali, także genetycznie.
Tasha Suri - "Cesarstwo piasku". Fabryka Słów kojarzyła mi się głównie z pulpową fantastyką zagraniczną i marną fantastyką polską. Ale ta powieść przyjemnie zaskakuje pod każdym względem. Setting, jak w trylogii o Dewabadzie S.A. Chakraborty, mocno bliskowschodni, pustynny, a nawet mroczny. Ciekawa główna bohaterka i rzeczywiście prawdę piszą na okładce, że tylko pozornie to wygląda na jeszcze jedną bajkę o Kopciuszku. Może z butów nie wyrywa, ale czytam zrelaksowany i zainteresowany.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Marek Oramus "Wszechświat jako nadmiar"
Książka składa się z siedmiu rozdziałów obejmujących różne tematy. Każdy z nich dodatkowo dzielony jest na krótsze (maksymalnie kilka stron) części - mnie kojarzące się od razu z felietonami do gazet.
Trzy pierwsze rozdziały dotyczą faktycznie tytułu i rozważań "czy cały wszechświat został stworzony tylko po to, żeby na jednej planecie mogło powstać takie życie jakie widzimy". To była moim zdaniem w miarę najlepsza część książki. Pasuje nawet rozważanie "czy jeśli kosmici stworzyli nasz świat, to czy Bóg jest kosmitą". Chociaż tu już podpadło mi, że autor patrzy bardzo jednostronnie i rozważa tylko Boga z religii katolickiej.
Niestety w dalszej części książki mamy zjazd w dół. Tematy przestają pasować do tytułu ("Piękne umysły", czyli o sławnych naukowcach. "Nędza futurologii" - o błędnych przewidywaniach rozwoju naszej cywilizacji). Do tego dochodzi coraz więcej braku obiektywizmu autora i dorabianie argumentów do założonej tezy.
Skrajnym przypadkiem dla mnie jest czepianie się futurologów, że przewidywali chyba w roku 2000 automatycznych tłumaczy czy samochody które same jeżdżą i walenie przez autora takimi argumentami, że futurolodzy to prawie debile, bo przecież w 2000 roku tego nie było. No świetnie - książka wydana w 2019 roku, więc automatyczni tłumacze w tym momencie są coraz lepsi, a autonomiczne samochody widzimy coraz częściej ... czyli realnie pomylili się o około 20 lat, co dla autora jest dla nich dyskwalifikujące. Serio da się znaleźć przewidywania które rzeczywiście się nie sprawdziły, zamiast walić w kogoś, że źle przewidział dokładny rok w którym coś powstanie. I nawet kilka takich argumentów w książce też znajdziemy, ale to powyższe najbardziej utkwiło mi w głowie.
W rozdziale o przewidywanych końcach świata, autor już bez skrępowania cytuje tylko wizje apokalipsy z religii katolickiej, nie uznając żadnej innej. Mimo, że tak jak przy "początku świata" - jak najbardziej można pokazać różne wizje naukowe i religijne i na ten temat podyskutować, co pewnie byłoby ciekawe. Niestety tego w tej książce nie uświadczymy.
Drugim problemem który narasta wraz z kolejnymi rozdziałami, jest "ślizganie się" autora po opisywanych tematach. Jeżeli ja się tym interesuję czysto hobbystycznie, bez wykształcenia kierunkowego i w niektórych tematach mógłbym "z głowy" napisać/powiedzieć coś więcej, to chyba znaczy że jest słabo. Zastanawiałem się też czy autor niektóre rzeczy pomija celowo (bo nie pasują do tezy). Przykładowo, odniosłem wrażenie, że autor na siłę udowadnia, że życie może istnieć tylko na Ziemi bo nigdzie indziej nie zdarzy się taki ciąg przypadków, który doprowadził do powstania takiego życia jak na Ziemi. Czyli życie/cywilizacja w całym wszechświecie musi według autora wyglądać tak jak na Ziemi, a że tak nie będzie to znaczy, że żadnego życia we wszechświecie nie będzie. Całkowicie ignorując możliwości, że życie i cywilizacja wcale nie musi przypominać ludzkiej, nie musi funkcjonować w warunkach jak na Ziemi i rozwijać się tak jak na Ziemi. Przecież istnieją i są znane organizmy, które żyją w warunkach całkowicie odmiennych od Ziemskich. Tego również w tej książce nie znajdziemy.
Zdarzają się argumenty i spostrzeżenia sensowne, ale w pewnym momencie już zaczęło mnie nudzić pisanie autora trochę w stylu "wszyscy są idiotami" i po prostu zacząłem niektóre akapity pomijać, jeśli czytałem początek i spodziewałem się co będzie dalej. Kawałek o "modzie przyszłości" to moim zdaniem już całkowity "odlot" autora - jaki ma związek z tytułem - nie mam pojęcia.
Podsumowując:
- trzy pierwsze rozdziały, które faktycznie pasują do tytułu - czytało sie w miarę ciekawie, można by się przyczepić do braku niektórych rozważań, ale jest jakoś w miarę
- kolejne są coraz gorsze i do przeczytania co najwyżej dla kompletnych laików bez żadnej wiedzy i obeznania. No chyba, że ktoś chce się ponabijać, lub dołączyć do autora w nabijaniu się z innych.
_________________ Załączam różne wyrazy i pozdrawiam
Goldsun
Oramus w swych dokonaniach krytycznoliterackich mógł uchodzić za autorytet w czasach przed internetowych i to wobec młodego i mało obeznanego z tematem czytelnika. Najfajniejsze zaś było to, że miał się za specjalistę od prozy Dicka, którego w tamtym czasie przełożono na polski trzy, czy cztery pozycje( jeśli wliczyć kluboówki). Naturalnie Oramus nie znał angielskiego. Nie oceniam tu jego prozy, bo acz nie wracałem do niej więcej, to wspominam nie najgorzej.
_________________ Nie było Nieba ani Ziemi, ino jeden dumb stojał.
Tematem, w którym Marek od zawsze uchodził za autorytet było piwo
Jego pierwsze próby literackie wspominam z sentymentem, ale bałbym się do nich wracać
_________________ Kiedy jesteś martwy, nie wiesz, że jesteś martwy. Cały ból odczuwają inni.
To samo dzieje się, kiedy jesteś głupi.
(Lemmy)
Antologia "Miłość, śmierć i roboty". Zbiór tekstów, które były podstawą fabularną pierwszego sezonu serialu Netflixa. Bardzo miło się je czyta. W zasadzie każdy z dotychczas przeczytanych został zaadaptowany bardzo wiernie. Ale mają też fragmenty nieadaptowalne, które wzbogacają fabułę pamiętaną z serialu. Dobry pomysł z wydaniem tych opowiadań. Może znajdą się widzowie serialu, którzy nie byli dotychczas zaznajomieni z fantastyką szerzej i będą chcieli pogłębić wiedzę. Minus - brak choćby krótkich notek o autorach opowiadań.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Od początku maja wróciłem mocno do czytania, więc opiszę pokrótce co w tym okresie udało mi się przeczytać, bo trochę tego jest
Robin Hobb "Uczeń skrytobójcy" i "Królewski skrytobójca" - bardzo podoba mi się styl pisania Hobb, bardzo dobrze się ją czyta. Mimo, że widzimy wszystko z perspektywy jednego bohatera, to jednak historia wciąga. Najlepsza jest postać błazna, uwielbiam jak tylko się pojawia i zaczyna coś mówić
Drugi tom mógłby być jednak trochę chudszy, miałem wrażenie, że przez długi czas nic się nie dzieje i że Hobb się powtarza. Ale koniec końców też dobrze oceniam, jutro zaczynam tom trzeci. Ogólnie to bardzo fajna, lżejsza lektura - w sam raz po czytaniu Uczty Wyobraźni ;P
Christopher Priest "Odwrócony świat", "Rozłąka", "Człowiek z sąsiedztwa" - w takiej kolejności czytałem i w takiej kolejności mi się podobało "Odwrócony świat" podobał mi się najbardziej, może dlatego, że zakończenie miał najbardziej jednoznaczne? Podobało mi się, że przez całą powieść zachodzi się w głowę, czym rządzi się przedstawiony świat, a na końcu jest takie fajne wytłumaczenie :D No i też napisane jest to bardzo przyjemnie, czyta się gładko (chociaż pozostałe pozycje tego autora także dobrze oceniam pod tym względem).
"Rozłąka" też była ciekawa, fajnie od czasu do czasu coś sobie niespodziewanie poczytać w klimatach drugowojennych. Najmniej podobał mi się "Człowiek z sąsiedztwa" (choć dalej był ok) - chyba ze względu na to, że oczekiwałem jakiegoś większego połączenia wątków na końcu i konkretniejszego wyjaśnienia.
Phillip K. Dick "Człowiek z Wysokiego Zamku" - to moje pierwsze spotkanie z Dickiem, postanowiłem nadrobić klasykę Ogólnie mi się podobało, choć tyłka nie urwało. Po opisie, że książka opowiada o tym jakby to było gdyby Niemcy z Japonią wygrały wojnę, oczekiwałem chyba trochę więcej. Ale mam ochotę zapoznać się z inną twórczością Dicka, mam już nawet dwie dodatkowe pozycje kupione. Po nich zdecyduję co dalej
Sofia Samatar "Cudzoziemiec w Olondrii" - fajne, ale czasem miałem wrażenie, że jest tu za dużo nawpychane jakichś dziwnych nazw Bardziej by to się może nadało na jakąś serię, żeby cały ten świat przedstawiać trochę wolniej i dokładniej? Mimo wszystko czytało się przyjemnie.
Caitlin R. Kiernan "Czerwone drzewo" i "Tonąca dziewczyna" - jako pierwsze przeczytałem "Czerwone drzewo", podobało mi się średnio. O "Tonącej dziewczynie" widziałem wiele pochlebnych opinii, więc pomyślałem, że pewnie jest lepsza i dałem Kiernan drugą szansę. No nie, dalej mi się podobało średnio :D W sumie do obu pozycji mam podobne zarzuty i obie dla mnie są dość podobne. Nie przepadam za książkami, które udają dziennik/pamiętnik, a tu jeszcze wkurzające były te wstawki narratora przy dialogach, że "nie pamięta ich dokładnie, pisze z pamięci, nie są one dosłowne, ale oddają ducha rozmowy" itp. Gdyby takie wstawki były raz to ok, ale były powtarzane wielokrotnie (zwłaszcza w "Czerwonym drzewie") w obu książkach. Dla mnie to było mega irytujące. Dodatkowo w obu pozycjach bohaterki nie wzbudzały we mnie emocji, jakoś szczególnie się nimi nie przejmowałem. Także wątki romansowe były dość podobne dla mnie. Ciekawe czy w kolejnej książce Kiernan coś się zmieni
Walter Tevis "Człowiek, który spadł na Ziemię" i "Przedrzeźniacz" - obie pozycje ciekawe, ale "Człowiek..." bardziej do mnie przemówił. Obie książki dość smutne w wymowie, zwłaszcza wizja świata w "Przedrzeźniaczu" trochę depresyjna.
Jeszcze parę książek przeczytałem, ale może wspomnę o nich następnym razem
Walter Tevis "Człowiek, który spadł na Ziemię" i "Przedrzeźniacz" - obie pozycje ciekawe, ale "Człowiek..." bardziej do mnie przemówił. Obie książki dość smutne w wymowie, zwłaszcza wizja świata w "Przedrzeźniaczu" trochę depresyjna.
Mnie jakoś bardziej zdołował "Człowiek..." z takim zakończeniem bez nadziei. W "Przedrzeźniaczu" jakiej tam optymistyczne widoki na przyszłość pojawiły się.
_________________ Nie mów kobiecie, że jest piękna. Powiedz jej, że nie ma takiej drugiej jak ona, a otworzą ci się wszystkie drzwi.
Jules Renard
Fantasy, ale mało kanoniczna. Saraykeht jest potęgą finansową, ma również zabezpieczenia magiczne, są jednak tacy którzy chcą jego upadku. Niekoniecznie dziś czy jutro, ale za pokolenie czy dwa też będzie ok. Tom opowiada historię intrygi w walce ekonomiczno-polityczno-magicznej. Nie ma tu wielkich bitew, WieLkich BarDzo Groźnych Demoooooonów i 10000 stron pitolenia. Czasem ktoś komuś da po mordzie albo gdzieś w ciemnym zaułku, po cichu, ktoś niespodzianie dokona żywota.
Powieść ma dwa bardzo silne punkty.
Pierwszy to elegancka, oryginalna konstrukcja rzeczywistości pozostająca w ścisłym związku z tłem fabularnym. Magia, zachowania i struktury społeczne, język gestów. Przemyślane, stosownie umocowane. Miodzio.
Drugi to silny nacisk na psychologię postaci. Bohaterowie nie są niezmiennymi szablonami. Czasem coś ich przerasta, ciężar decyzji przytłacza, konflikty moralne obezwładniają. Rys charakterologiczny zmienia się, ewoluuje pod wpływem wydarzeń, działań i zachowań innych postaci. Wynikają z tego traumy, niespodziewane zachowania, rozdarte dusze. Niewiele pozycji literackich może się poszczycić tak realistycznie, wielowymiarowo skonstruowanymi postaciami. Nawet wątek romantyczny jest tu pełnoprawnym graczem a nie na siłę doklejonym bibelotem.
Gdyby szukać jakich podobieństw to najbliżej temu tytułowi byłoby chyba do Składanego noża K.J. Parkera (miasto+ekonomia), może trochę do Tigany czy innych powieści G.G. Kay'a (nastrój+budowa świata).
Doprawdy wielką tragedią jest, że Mag poprzestał na pierwszym tomie serii. Zmusza mnie tym samym do lektury kolejnych w oryginale, co przy moim zaawansowaniu jest wykonalne, ale będzie trudne. Brzydki Mag.
Trzecia część Skrytobójcy to "droga przez mękę".
Swego czasu tak mnie zniechęciła, że nie dałem rady ruszyć dalej.
Nie strasz, bo wczoraj kupiłem trzecią trylogię, a dzisiaj pierwszy tom drugiej trylogii xD
Niedawno w innym topiku pisałem, nie wiem czy Tobie, czy komuś innemu:
Cytat:
Zanim zdecydujesz się kupować następne tomy, najpierw doczytaj pierwszą trylogię, bo możesz wtedy zmienić decyzję. Ja kupiłem wszystko, co MAG wydał po polsku, bo po komentarzach niby wydawało się, że to lektura dla mnie, ale 3 tom Skrytobójcy był tak okrutnie fatalny, że spasowałem na czas nieokreślony z zaczynaniem Żywostatków...
"Nigdziebądź", czyli moje ostatnie podejście do Gaimana, którego mam za ciekawego gościa, który poza "Koraliną" nie napisał nic ciekawego (dla mnie). A że udało mi się kupić za 8 zika w antykwariacie, to próbuję...
_________________ Życie to dziwka, czytasz za mało, a potem umierasz [Stary Ork]
Zaginiona to zamknięte środowisko, coś jak oddział zamknięty krążący wokół Czarnej Dziury Szaleństwa, najlepiej nie zwracać uwagi na sens bo on tu rzadko występuje [utrivv]
"Finezja perfidii rozumowania ściga się w nich z cyniczną sofistyką" [prof. Waltoś o działaniach PiS dot. wymiaru sprawiedliwości]
Trudno, nie pierwszy i nie ostatni raz Za zeta kupiłem też "Conan i bogowie gór" Ale spoko, na plażę idealna lektura
_________________ Życie to dziwka, czytasz za mało, a potem umierasz [Stary Ork]
Zaginiona to zamknięte środowisko, coś jak oddział zamknięty krążący wokół Czarnej Dziury Szaleństwa, najlepiej nie zwracać uwagi na sens bo on tu rzadko występuje [utrivv]
"Finezja perfidii rozumowania ściga się w nich z cyniczną sofistyką" [prof. Waltoś o działaniach PiS dot. wymiaru sprawiedliwości]
"Nigdziebądź", czyli moje ostatnie podejście do Gaimana, którego mam za ciekawego gościa, który poza "Koraliną" nie napisał nic ciekawego (dla mnie). A że udało mi się kupić za 8 zika w antykwariacie, to próbuję...
"Koralina" ciekawa? Hmm...
U mnie do recenzji dwa tytuły, bo tak się złożyło. "Arka Odkupienia" Alastaira Reynoldsa. Czytam drugi raz, z okazji nowego wydania. Trochę mnie uderzają po oczach jakieś niezręczne literówki. Ale bez stresu. Poza tym jestem w zasadzie pewien, że Reynolds przy drugim podejściu MAG-a do jego twórczości raczej szału nie zrobi na rynku (i obym się mylił). Co jest smutne. Ale próg wejścia do tej powieści nie jest wysoki, mimo to nie należy też do niskich.
Druga to "Echo" Thomasa Olde Heuvelta. Horror. Z ciekawości się zgłosiłem. Wydawnictwo Albatros potrafi czasami wydać coś z zakresu szeroko pojętej fantastyki (nie licząc Kinga), co wydaje się na tyle interesujące na pierwszy rzut oka, że warto skupić uwagę. Tej powieści (jestem w okolicach połowy) udała się jedna zasadnicza rzecz: przykuła moją uwagę. Nie było to łatwie nie dlatego, że to horror, ale dlatego, że fabuła koncentruje się wokół pewnej aktywności ludzkiej, którą uważam za jedną z głupszych. Czyli alpinizmie. Lubię chodzić po górach, żeby było jasne. Ale jakoś mnie nie pociąga wspinanie się na szczyty. Czy to Kasprowy w laczkersach, czy Rysy od słowackiej strony. A w tej powieści autor sporo czasu poświęca na opisywanie szczegółów takich górskich wypraw. W sumie to na nich zasadza się cała powieść. Przez to, a może i przez moje uprzedzenie, wydaje mi się, że autor często zamula. Ponosi go jego własna pasja, którą opisuje. Niemniej, czytam dalej. Choć powoli.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum