- lubię Pana Lodowego Ogrodu Grzędowicza. Pozostałe jego powieści/opowiadania jakoś mniej. Ale sądząc po Twoich poglądach - Hel3 powinien Ci spasować i nie piszę tego złośliwie.
PLO to zmarnowany pomysł. Gdyby całą fabułę umieścić w dwóch zamiast czterech tomach to byłby kamień milowy polskiej fantastyki, a tak jest cebrzyk z mułem. Hel3 to miernota, przypomina watę cukrową. Wielka kula w której treści tyle co w łyżeczce cukru. Autor pisze ciągle to samo, że Unia to *ujnia z grzybnią, że nie dają mu palić i każą się zdrowo odżywiać, itd. Księga jesiennych demonów to zdecydowanie najlepsza pozycja autorstwa Grzędowicza.
goldsun napisał/a:
- Ziemiański po przeczytaniu Achai - broniłbym się przed tą torturą wszystkimi mackami. Opowiadania miał trochę lepsze, ale to było w czasach rzucania w dinozaury kamieniami. Od czasu jak mnie namówili na Achaję, to nie tknę go nawet kijem.
Ziemiańskiego omijać jak najszerszym łukiem. Czasem trafiają się przyzwoite opowiadania, ale nie wybitne. Powieści nędza.
goldsun napisał/a:
- Majka - pomysł na Mitoświat był fajny, wykonanie w miarę też. Przy czym to dalej rozrywka. Czytałem coś jeszcze, ale już kompletnie nie pamiętam, więc pewnie było takiese.
Paweł ma dobre pióro ale musi żyć więc pisze sporo konfekcji ale przyzwoitej. Najlepsze w jego wykonaniu jest bardzo rzetelne SF Niebiańskie pastwiska. Napisał kilka przyzwoitych przygodowych historii. Chyba najlepszą iterację Metra 2033, na pewno lepszą od oryginału Dzielnica obiecana. Potem jeszcze jeden tom ale nie znam. Zupełnie przyzwoite są dwa tomy zombi-historii Berserk i Berserk: Spowiednik. Zupełnie nie podobał mi się Pokój światów ale chyba jestem w mniejszości z tą opinią.
goldsun napisał/a:
- Lem to osobna kategoria i pewnie należałoby każdą książkę osobno dyskutować, ale na pewno w polecanych
To w ogóle nie ta kategoria. To jest postać jedna na pokolenia. Umysł niezwykły, wybitny. I takie są jego książki. No może poza kilkoma początkowymi pozycjami.
goldsun napisał/a:
Kańtoch - jakoś się nie przemogłem, żona lubi, ale ostatnio też już powiedziała, ze widzi jej zżynki od innych autorów
Mam tak samo. Żona lubi a ja mniej, ale pióro niezłe. Z fantastyki historie o Domenicu Jordanie szybko mi się znudziły, po kilku sztukach, nie kontynuowałem. Na storytelu wysłuchałem trylogię kryminalną z Krystyną Lesińską. W swojej kategorii bardzo dobre, dopracowane opowieści.
goldsun napisał/a:
Brzezińska pisze ładnie, ale z jej klimatów już wyrosłem
Jeden tom o Twardokęsku i jakieś opowiadania. Niby całkiem na plus, ale kompletnie mnie nie ciągnie.
goldsun napisał/a:
- Markowski - może kiedyś w końcu ukaże się ten 3ci tom, pisany już przez kogoś innego?
było co najmniej dwóch Markowskich ale pewnie chodzi Ci o Tadeusza i mitycznych Dzieci Hildora. No to wyszło, napisał to niedawno Żelkowski. Przy okazji wróciłem to starych tomów. Zarówno tamte i ten nowy tom, to żenada niespotykana. Prostackie, prymitywne, wulgarne, bez sensu.
goldsun napisał/a:
Zbierzchowski - czytałem Distortion i nawet niedawno pisałem o tym w "co teraz czytam" - może spróbuj, ja na pewno wezmę jego kolejne utwory. Z piszących aktualnie chyba najbardziej mam go "na radarze" w tej chwili.
Bardzo dobra proza. Trudna, skondensowana, bardzo dobra.
goldsun napisał/a:
- Szmidt - nie wychodzi poza klasę B, czasami pewnie nawet C, ale jak ktoś lubi coś ewidentnie lżejszego przy czym można wyłączyć mózg ... (ja czasami typowo rozrywkowo). "Apokalipsa według Pana Jana" chyba podobała mi się najbardziej.
Całkowita zgoda. Król literackiego disco-polo.
Kres czasem lepiej, czasem gorzej, a czasem świetnie. Nigdy nie spada poniżej pewnego poziomu. Mięsista fantasy.
Zajdel pisał cały czas tę samą książkę. Na pewno warto Cylinder van Troffa i Limes inferior. Nie zaszkodzi Cała prawda o planecie Ksi i Paradyzja. Penie inne też.
Snerga nie znam.
Ash napisał/a:
Ja tam polecam Wegnera i jego Meekhan.
Dwa tomy opowiadań bardzo dobre. potem pierwszy tom sagi ok i kolejno coraz bardziej stromy zjazd w dół. W zasadzie na opowiadaniach można skończyć.
Dorzuciłbym Bochińskiego. Wyjątkowo wredna ceremonia i Bogowie przeklęci, rodzaj luźnej, sympatycznej dylogii grabarskiej. Świetny zbiór Opowieści praskie z jednym z najlepszych polskich opowiadań fantastycznych Cudowny wynalazek Pana Bella. No i Pufcio, sympatyczny smok.
Dotego oczywiście DuUkaj, niektóre rzeczy Huberatha, Orbitowski ale im mniej fantastyczny tym lepiej, Marak Baraniecki, mało napisał ale same dobre rzeczy
Dukaja nawet nie wymieniałem, bo to odrębna kategoria, jak Lem i prawie wszystko, co wydał przeczytałem, za wyjątkiem nowszych rzeczy, chociaż powinienem ponownie przeczytać Extensę.
Huberath swego czasu zrobił na mnie wrażenie "Miastami pod skałą", ale kiedyś więcej rzeczy robiło na mnie wrażenie.
Zapomniałem jeszcze o Podrzuckim - świetne to było s-f (chyba można Yggdrassil nawet hardem nazwać), chociaż nierówne, szkoda że autor już nic nie napisze, dobre polskie s-f to ewenement.
Radek Rak był też ostatnio popularny, też jeszcze nie ruszyłem Baśni, czy Agli, ale czytałem że średnio.
Zajdla planetę Ksi mam w najbliższych planach.
Oprócz tego czeka Nowak "To przez ten wiatr", tylko nie wiem, czy to jest w ogóle fantastyka, czy tylko alternatywna historia.
Kiedyś zahaczyłem też Oramusa, Czesława Białkowskiego i obu Jabłońskich, dno to za płytko w ich przypadku.
Piskorskiego słuchałem kiedyś prelekcji na Pyrkonie, bardzo ciekawie prawił (to było zdaje się o historii steampunka), sięgnąłem wtedy po jakiś steampunk od niego (chyba Zadra), fajnie rozrywkowo pisał, ale czymś mnie wkurzył, bo końcowo byłem rozczarowany i więcej nic od niego nie przeczytałem.
Na tym samym Pyrkonie był panel z udziałem m.in. Dukaja, na którym tenże kulturalnie gasił pety m.in. na Inglocie, porażająca była przepaść pomiędzy Dukajem, a resztą panelowców-pisarzy, efektem czego żadnego z dzieł ówczesnych interlokutorów Dukaja nie przeczytałem do dzisiaj. Inglot utkwił mi w pamięci, bo wyjątkowo się kompromitował.
Aha, jeszcze podobno pierwszy Ksin Lewandowskiego, to niezła rozrywka, też może spróbuję i chciałbym też pociągnąć więcej pozycji wydanych swego czasu przez Runę (tam m.in. Białołęcka też czeka ze swoim cyklem), bo kojarzy mi się to ogólnie z jakimś minimalnym poziomem przyzwoitości wydawanych dzieł.
Piskorskiego słuchałem kiedyś prelekcji na Pyrkonie, bardzo ciekawie prawił (to było zdaje się o historii steampunka), sięgnąłem wtedy po jakiś steampunk od niego (chyba Zadra), fajnie rozrywkowo pisał, ale czymś mnie wkurzył, bo końcowo byłem rozczarowany i więcej nic od niego nie przeczytałem.
Piskorskiego był całkiem fajny "Cienioryt", taki z gatunku płaszcza i szpady z elementami fantasy (albo na odwrót ).
Zajdla część książek i niektóre opowiadania nadal bardzo aktualne (np."...et in pulverem reverteris."). Inne bardzo się zestarzały technologicznie (Lalande 21185 czy Prawo do powrotu).
_________________ Nie mów kobiecie, że jest piękna. Powiedz jej, że nie ma takiej drugiej jak ona, a otworzą ci się wszystkie drzwi.
Jules Renard
Zajdel przede wszystkim ostatnie powieści, zwłaszcza Limes Inferior.
Co do Oramusa, Białczyńskiego i Jabłońskich ostro poleciałeś.
Oramus obecnie fakt, to już nie to, ale wczesne powieści to podstawa fantastyki socjologicznej, razem z Zajdlem, Parowskim i Wnukiem-Lipińskim. Na dodatek świetna w swoim czasie publicystyka i recenzje.
Białczyński (bo pewnie o tego autora Ci chodzi, a nie o Białkowskiego), tak samo jak Sawaszkiewicz, to prekursorzy dobrej fantastyki eksploracyjnej i rozrywkowej, świetne książki lata temu, wtedy niedocenieni, lepsi od obecnych.
MP Jabłoński tak samo, odnosząc się do swoich czasów, Witold dalej pisze, poszedł w słowiańskie fantasy i w miarę mu to wychodzi.
Podsumowując, tutaj kulą w płot Mamerkus.
Zajdel przede wszystkim ostatnie powieści, zwłaszcza Limes Inferior.
A nie Cylinder Van Troffa?
Generalnie, nasza socjofantastyka lat 80 była "dzieckiem swoich czasów", odpowiadała na silne społeczne zapotrzebowanie, a i tak z dzisiejszej perspektywy wydaje się bić na głowę obecne produkcje.
Snerga polecam, zwykle wymienia się go z powodu Robota, a ja przekornie polecę niedoceniane Według łotra.
Masz rację co do Marka Oramusa.
_________________ Kiedy jesteś martwy, nie wiesz, że jesteś martwy. Cały ból odczuwają inni.
To samo dzieje się, kiedy jesteś głupi.
(Lemmy)
Może faktycznie za ostro pojechałem z kilkoma, ale ...
Oramus mnie dobił "Kankanem na wulkanie", on właśnie kwalifikuje się do kategorii "mam swoje przemyślenia i wara bohaterom i fabule od moich przemyśleń", czyli felieton pod przykrywką mizernej powieści.
Jabłoński W. "Fryne hetera" miała świetne backstory, ale tragiczne wykonanie od momentu wejścia elementów nadprzyrodzonych, aż mnie ciary przechodziły, jakie to się zrobiło złe. Niemniej może powinienem dać autorowi jeszcze jakąś szansę, bo może mu tylko nie wyszło.
Jabłoński M. "Elektryczne banany" całkowicie zasłużony eksplorator rowów oceanicznych. Ten Jabłoński jest kwint i esencją wszystkich bolączek polskiej fantastyki, które wcześniej wymieniałem, to chyba właśnie przez tego gagatka na dłuższy czas porzuciłem polską fantastykę.
Białczyński (tak, o niego mi chodziło) "Próba inwazji" - to subtelniejsza wersja Jabłońskiego M.
Fidel-F2 O "Wrześniu" pamiętam, mam gdzieś w kolejce do wypożyczenia.
Przeczytałem dwie książki Oramusa: "Trzeci najazd Marsjan" i "Wszechświat jako nadmiar".
Pierwsza słaba i bez sensu, druga to "Uważam, że tak i w dupie mam fakty które do tego nie pasują".
Zdecydowanie nie mam ochoty na więcej.
_________________ Załączam różne wyrazy i pozdrawiam
Goldsun
Ja z pewnym sentymentem wspominam Dzień drogi do Meorii, głównie za absurdystyczno-groteskowy sznyt, ale czytałem dawno i nieprawda. Dziś pewnie znalazłbym powieść strasznym szajsem, ale nie mam czasu ani chęci sprawdzać.
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Zasadniczo, czytając powieści (nie tylko fantastyczne) chcę się przede wszystkim dobrze bawić, bez obrażania inteligencji czytelnika w zakresie konstrukcji świata przedstawionego, linii fabularnej, bohaterów i związków przyczynowo-skutkowych, także bez wpierdalania na siłę swojej ideologii, a jeżeli ma być ideolo, to logicznie powiązane z fabułą. Jeżeli to jest spełnione, to historia ma na wstępie 5/10 (wedle ocen na LC), żeby dostać coś więcej autor powinien zaproponować coś od siebie, jakiś własny rys, coś kreatywnego, może jakaś wiedza sprzedana w literacki sposób. W polskiej fantastyce jest niezrozumiały, wręcz systemowy problem, żeby twórcom udało się stworzyć te podstawy, a co dopiero dodać coś sensownego od siebie, byleby tylko coś pisać, taka januszerka fantastyki.
Taki Oramus to zdaje się wychodzi z założenia, że co tam fabuła i bohaterowie, grunt że są moje złote myśli.
Jabłoński M. "Elektryczne banany" całkowicie zasłużony eksplorator rowów oceanicznych. Ten Jabłoński jest kwint i esencją wszystkich bolączek polskiej fantastyki, które wcześniej wymieniałem, to chyba właśnie przez tego gagatka na dłuższy czas porzuciłem polską fantastykę.
Muszę poprzeć, Elektryczne banany to jakieś koszmarne kuriozum.
Mamerkus napisał/a:
Białczyński (tak, o niego mi chodziło) "Próba inwazji" - to subtelniejsza wersja Jabłońskiego M.
Tego nie znam ale Miliardy białych płatków to pozycja ciekawa pomysłem, taka sobie fabułą, obrazowaniem i raczej marna literacko. Można przeczytać, długa nie jest, jakby co, wiele czasu się nie straci. Dzisiaj trąci myszką, w momencie powstania była interesująca pozycją.
Stary Ork napisał/a:
Ja z pewnym sentymentem wspominam Dzień drogi do Meorii, głównie za absurdystyczno-groteskowy sznyt, ale czytałem dawno i nieprawda. Dziś pewnie znalazłbym powieść strasznym szajsem, ale nie mam czasu ani chęci sprawdzać.
Mam tak samo, dawno temu mi się podobało. Jedyna rzecz Oramusa, którą znam.
Mamerkus napisał/a:
Zasadniczo, czytając powieści (nie tylko fantastyczne) chcę się przede wszystkim dobrze bawić, bez obrażania inteligencji czytelnika w zakresie konstrukcji świata przedstawionego, linii fabularnej, bohaterów i związków przyczynowo-skutkowych, także bez wpierdalania na siłę swojej ideologii, a jeżeli ma być ideolo, to logicznie powiązane z fabułą. Jeżeli to jest spełnione, to historia ma na wstępie 5/10 (wedle ocen na LC), żeby dostać coś więcej autor powinien zaproponować coś od siebie, jakiś własny rys, coś kreatywnego, może jakaś wiedza sprzedana w literacki sposób. W polskiej fantastyce jest niezrozumiały, wręcz systemowy problem, żeby twórcom udało się stworzyć te podstawy, a co dopiero dodać coś sensownego od siebie, byleby tylko coś pisać, taka januszerka fantastyki.
Taki Oramus to zdaje się wychodzi z założenia, że co tam fabuła i bohaterowie, grunt że są moje złote myśli.
Niestety większość polskiej fantastyki, zwłaszcza autorzy trochę starsi to zabetonowani prawicowcy, którzy dumni są z tego, że w swojej książce dokopią lewakom, pedałom i najgorszemu złu na świecie Unii Europejskiej. Na dodatek większość wisi intelektualnie u cycka Jęczmyka i nie potrafi ruszyć o krok w bok. Nikt też nie zauważył, że od pewnego momentu Jęczmyk stawał się coraz bardziej upośledzony intelektualnie, nie przeszkadzało mu to dalej się udzielać dalej. A środowisko dalej słuchało tych coraz większych bredni jak prawdy objawionej.
Nadal siedzą po lasach i się spotykają (wnoszę, śledząc bloga Sedeńki).
Jęczmyk jest mi trochę nieznany od swojej opiniotwórczo-intelektualnej strony, jesteś w stanie mniej więcej sprecyzować w okolicach jakiej daty nastąpił jego zwrot w stronę dziadzienia? Na którymś Pyrkonie Jęczmyk zdaje się coś dukał od siebie, ale widocznie niezbyt to było zajmujące, bo nie utkwiło mi w pamięci i chyba nawet 10 minut nie usiedziałem. A taką prelekcję Piskorskiego o steampunku pamiętam do dzisiaj.
Wiśniewski-Snerg i jego "Robot" i "Według łotra" dorzućcie bo to zacne jest. Reszty jego nie tykać lepiej.
Początki Ziemkiewicza mi się dobrze czytało, taka "Śpiąca królewna", ale to zanim jeszcze politycznym oszołomem został. "Kolory sztandarów" Kołodziejczaka. A stare tomy opowiadań Huberatha, jeszcze sprzed "Gniazda światów" mam u siebie za rarytasik, który stoi u mnie na półce.
Z nowszych rzeczy dobrze wspominam parę rzeczy Wojnarowskiego, Szydy, Soboty.
Dużo sobie obiecuję np. po Protasiuku, Zbierzchowskim.
Także tego sporo jest. Tyle że ta niby rewolucja co ją chcieli u nas zrobić przeciwnicy Parowskiego i jego wyborów z polskiej fantastyki, doprowadzili do tego, że zalała nas polska fantastyka spod znaku Pilipiuka i Piekary. I jakoś z tym się złożyło, że bardzo dobre pióra jak Szostak, Twardoch i Orbitowski odpłynęli od fantastyki, co chyba wyszło i im i polskiej literaturze na dobre.
A kupiłem sobie ostatnio taką antologię "Utopay" grubaśną, z szeregiem autorów, w tym wielu nie do końca kojarzonych z fantastyką, ale otwieraną nowym tekstem Dukaja, to zobaczymy jak ten stan naszej fantastyki.
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
Szostak to dla mnie polski Crummey jest, jego dzieła powinny być w kanonie lektur, a nie jakieś Kosiki, "Ględźby ropucha", to było dla mnie swego czasu objawienie, szkoda że nie przeczytałem tego mając naście lat. Piękna polszczyzna.
Wydawało mi się, że mało polskiej fantastyki przeczytałem, dopóki nie zacząłem w odpowiedzi wypisywać wszystko, co przeczytałem i ta lista rosła i rosła... Skupię się tylko na wyjątkowych tytułach.
Z wyjątkowych negatywnych książek to wymienię "Przetainę". Cóż to za beznadziejna mieszanina pomysłów, z których żaden nie został rozwinięty. Zakończenie napisane na kolanie. Edytor to chyba spał pijany pod stołem aż do dnia oddania do druku. Stereotypowe u autora w średnim wieku opisy piersi i innych cech nastoletnich bohaterek. Przez takie przypadki odechciewa mi się sięgania po polską fantastykę.
Do wyjątkowo dobrych zaliczę za to np. Stefana Dardę, szczególnie zbiór "Opowiem ci mroczną historię". Zawiódł mnie tylko "Czarnym Wygodnem", bo poza pierwszym tomem to absolutny bajzel fabularny, który ledwie trzyma się kupy. Również z horroru mogę polecić "Demona ruchu" Grabińskiego oraz "Bilet w tamtą stronę" Kowalczyka. Nie jestem pasjonatem kolei, ale te dwa zbiory jakimś cudem mnie wciągnęły i chętnie przeczytam jeszcze coś "kolejowego".
Jeśli chodzi o nowsze S-F, to zdecydowanie "Antologia polskiego cyberpunka" jest warta przesłuchania. I jak teraz patrzę na swoją listę tytułów, to zdecydowanie preferuję zbiory i antologie.
A moim odkryciem roku jest Bohdan Petecki. Nie wiem, czy bym na niego trafił, gdyby nie Audioteka. Przesłuchałem "Strefy zerowe" i "W połowie drogi" i są to jedne z najlepszych książek o pierwszym kontakcie, na jakie trafiłem. Teraz będę szukał papierowych wydań, bo średnio się nadaje jako audiobook do samochodu.
jesteś w stanie mniej więcej sprecyzować w okolicach jakiej daty nastąpił jego zwrot w stronę dziadzienia?
Ja się na nim nie skupiałem, ale bywałem na spotkaniach z nim i to była tragedia. Najmniej 10 lat. Na jednym spotkaniu próbowałem polemizować, ale wychodziło, że czepiam się niemal każdego zdania. Jęczmyk z niczym nie potrafił sobie poradzić inaczej niż powtarzając myśl którą skrytykowałem ewentualnie sugerując, że jestem szczawik i nie powinienem wtrącać się gdy dorośli rozmawiają. Gdy nie ustępowałem, towarzystwo starszaków na sali zaczęło fermentować aż w końcu postawili mi propozycję nie do odrzucenia - zamknij ryja albo w ryj.
Szostaka czytałem mało i dawno, ale do dziś pamiętam miasto, w którym żony zdradzało się cichcem, chyłkiem i niedokładnie, przepiękne
Z Szostaka przeczytałem ostatnio jego najnowsze Szczelinami, czyli powieść napisaną wierszami. Lubię takie eksperymenty i choć o poezji nie mam bladego pojęcia, to byłem bardzo kontent.
Radek Rak pisze tak, że klęjajcie narody. Chyba że bierze się za sceny seksu. Wtedy wychodzi z niego 13letni prawiczek i oczy krwawią .
Dużo sobie obiecuję np. po Protasiuku, Zbierzchowskim.
Protasiuk - też se dużo obiecywałem, bo reklamowali go jako sf i falstart. Może i ma w tych opkach jakieś pomysły godne rozkminy, ale to się z reguły kupy nie trzyma, dziury logiczne są tam większe niż kratery ma Marsie. No i warsztatowo słabiutki.
Zbierzchowski - po jednej lekturze, Holocaust F, wyobrażam go sobie jako faceta w krótkich spodenkach jarającego się militariami i strzelankami. Powieść czyta się jak sprawozdanie z gry komputerowej, co kogoś takiego jak ja nuży, głębszej myśli tam się nie dopatrzyłem. Pacek też miał hopla na punkcie militariów, ale u niego przynajmniej czemuś to służy, myśl jakaś jest i próby pogłębienia postaci, przynajmniej we Wrześniu.
Tomasz napisał/a:
bardzo dobre pióra jak Szostak, Twardoch i Orbitowski odpłynęli od fantastyki, co chyba wyszło i im i polskiej literaturze na dobre.
W podobnych kategoriach postrzegam Jakuba Nowaka. Tylko patrzeć, jak odpłynie.
O autorach ze stajni lubelskiej nie wdając się w rozróżnienia mogę tylko napisać, że konsumpcja ich produktów może być bardziej szkodliwa niż konsumpcja tanich wędlin.
Aha, jeszcze ten promowany do porzygu Radek Rak. Nie czytałem, a wszystko co napisano o tej Baśni o wężowym sercu zniechęcało mnie do zakupu.
_________________ Kiedy jesteś martwy, nie wiesz, że jesteś martwy. Cały ból odczuwają inni.
To samo dzieje się, kiedy jesteś głupi.
(Lemmy)
O autorach ze stajni lubelskiej nie wdając się w rozróżnienia mogę tylko napisać, że konsumpcja i produktów może być bardziej szkodliwa niż konsumpcja tanich wędlin.
Nie wszyscy. W FS wydawał też Bochiński, który ma za sobą kilka rzeczy bardzo w porządku.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum