A ja mam pytanie, które znów nie wiem, gdzie zadać...
Czy ktoś mógłby mi coś bliżej o niejakim Grzędowiczu i jego "Panu lodowego ogrodu" powiedzieć? Kto zacz i czym się to je? Okazuje się, że mam wciąż jakieś poważne braki...
Uniżenie dziękuję
Jeśli lubisz rozrywkową, acz nie pozbawioną erudycji, przygodową fantastykę, to łap za "Pana...". Jeśli zaś cenisz sobie bardziej klimatyczne opowieści z dreszczykiem, to za "Księgę jesiennych demonów".
Grzędowicz jest świetnym rzemieślnikiem, fantastyka spod jego pióra to istny majstersztyk warsztatowy. Ten autor ma w małym palcu manipulowanie emocjami czytelnika, wspaniale operuje słowem, zdaniem i akapitem. Jego teksty czyta się (z reguły) jednym tchem. Nie jest to "głęboka" literatura, ale jeśli chodzi walory rozrywkowo-literackie, to naprawdę polecam.
W Polsce mało kto może się równać z Grzędowiczem stylem i klimatem swoich dzieł.
A "Pan..." to sprawne połączenie konwencji. Zaczyna się od SF, a dalej jest Fantasy. A właściwie połączenie obu. I to bardzo sprawnie wyszło.
Koleś z Ziemi zostaje wysłany na planetę Midgard, gdzie działa magia, aby odnaleźć ślad starej wyprawy. Dostaje tzw. cyfral wszczepiony w układ nerwowy, dzięki czemu zna języki i dysponuje iście wiedźmińskimi zdolnościami. Na miejscu spotyka pseudo-wikingów, potwory rodem z obrazów Boscha i magiczną mgłę... Do SF i F dochodzi więc nieco Horroru.
Jest jeszcze drugotorowa historia Młodego Tygrysa, czyli następcy cesarskiego tronu w jednym z państw Midgardu.
W książce jest sporo mniej lub bardziej zakamuflowanych odniesień do literatury i filmu. Zabawa schematami i przede wszystkim interesująca fabuła. A nade wszystko klimat
Midgard? Jest taki klub w Krakowie, zawsze podobała mi się ta nazwa (choć ich imprezy jakoś mnie nie ciągną).
Dzięki, Dabliu, za rekomendację, czuję się zachęcona
_________________ Paskudny otacza nas świat. Ale to nie powód, byśmy wszyscy paskudnieli. Yurga z Zarzecza
Chyba Midgaard, choć mogę się mylić. Przy okazji - dodam, że Pan jest momentami psychodeliczny, tzn gdy wchodzą opisy Mgły. Popieram też Dabliu w sprawie warsztatu językowego - świetny, ale lekki. Jak też zauważali recenzenci, mamy do czynienia z cholernie żywymi postaciami. Z mojego punktu widzenia - walka nie jest jakaś kosmiczna/hollywoodzka, nie ma strachu, że autor wyskoczy z siedmiokilowym mieczem czy cuś :D Również polecam, dzieło sztuki.
A "Pan..." to sprawne połączenie konwencji. Zaczyna się od SF, a dalej jest Fantasy. A właściwie połączenie obu. I to bardzo sprawnie wyszło.
Koleś z Ziemi zostaje wysłany na planetę Midgard, gdzie działa magia, aby odnaleźć ślad starej wyprawy. Dostaje tzw. cyfral wszczepiony w układ nerwowy, dzięki czemu zna języki i dysponuje iście wiedźmińskimi zdolnościami. Na miejscu spotyka pseudo-wikingów, potwory rodem z obrazów Boscha i magiczną mgłę... Do SF i F dochodzi więc nieco Horroru.
Czyli praktycznie kopia ,,Linii Czasu'' Crichtona.
Nie spotyka się jedynie pseudo wikingów, no i nie jest to horror, tak czy inaczej potrzeba nam coś nowego, nie przewałkowanego już wiele razy.
Nie, nie jest to kopia "Linii czasu". Poza tym, w przeciwieństwie do Crichtona, Grzędowicz pozwala sobie na erudycyjną grę z czytelnikiem, dzięki czemu nawet ograne motywy mają nowy smak.
To może się skusze, a tak w ogóle, to czytał ktoś Ragnarok 1940? I jak?
Bo właśnie ciągnie mnie coś znowu do polskiej fantastyki i nie wiem co wybrać jutro w ksiągarnii
To może się skusze, a tak w ogóle, to czytał ktoś Ragnarok 1940? I jak?
Tutaj masz moją recenzje. A tak na szybko - oczekiwałem dużo więcej. Przede wszystkim marzyła mi się magia, której w książce nie uświadczysz. Poza tym miejscami powieść czyta sie nieco topornie.
_________________ "Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois
Ja również czytałam i tylko potwierdzę opinię Tigany. Nie jest to książka powalająca, zresztą niepotrzebnie rozbita na części Nie należy oczekiwać czegoś rewelacyjnego, taka nawet miła lektura do szybkiego przeczytania. Ale nic poza tym.
_________________ Ale to mnie nie wzrusza
W mojej głowie wciąż susza
Bo parasol określa ich byt
Właśnie skończyłam I tom "Pana Lodowego Ogrodu" i ciągle nie mogę się zorientować, skąd taki tytuł? Takie wyrażenie pada bodaj 1 (słownie: jeden) raz w ciągu ok. 500 stron...
Ale i tak książka mnie pochłonęła, wsysła i zauroczyła To moje pierwsze zetknięcie z Grzędowiczem i już z całą pewnością nie ostatnie. Póki co dokończę PLO, ale już sobie ostrzę zęby na "Księgę jesiennych demonów" Jeśli już trafia się pisarz z tak lekkim piórem i niebanalnymi pomysłami, to trzeba go wyzyskać do ostatka oraz wspierać przez zakup książek A zatem - do księgarni!
_________________ Paskudny otacza nas świat. Ale to nie powód, byśmy wszyscy paskudnieli. Yurga z Zarzecza
"Księga Jesiennych Demonów" jest moim zdaniem, jak dotychczas, największym dokonaniem Grzędowicza. Opowiadania są bardzo nastrojowe, inteligentnie napisane, klimatyczne, wyraźnie czuć w nich emocje, które udzielają się czytelnikowi, o ile, rzecz jasna, ma w sobie choć cząstkę niezbędnej wrażliwości.
Największy lęk budzą nie jakieś wymyślone, wyssane z palca historyjki o straszydłach spadających z nieba na podróżujących nocą, nieostrożnych wędrowców, tudzież wyskakujące niczym diabeł z pudełka maszkary z piekła rodem, które mają słabość do ludzkiego mięsa... itp. itd... (to dobre dla dzieci), lecz... . Kto sięgnie, to się przekona.
Przejmująca to proza, przesycona poczuciem smutku i utraty tego, co najważniejsze, celna refleksja o człowieku, jego wadach i słabościach, o tym, jak niewiele dzieli miłość od nienawiści... . Momentami odnosiłem wrażenie, jakbym czytał niezapomnianego M. Hłasko - co prawda ów fantastyki nie pisał, ale mam tu na myśli umiejętność trafnego i rzeczowego opisu relacji męsko-damskich o raczej gorzkim (po)smaku.
"Pan Lodowego Ogrodu", część 2 - chciałbym coś pozytywnego o tej książce napisać, ale będzie trudno. Zacznę więc od rzeczy najprostszej - wylania wiadra "nieczystości i odpadków" w celu ulżenia sromotnie zawiedzionej nadziei. Obejdzie się bez spoilerów.
Już poczatek książki jest jakiś zdziwaczały np. widać wyraźne analogie do "AB" Gaimana, wymuszone "wstawki" (w zamierzeniu) humorystyczne, trzeszczą niczym piasek między ząbkami, a jakby tego było mało, autor raczy czytelnika bardzo wątpliwą przyjemnością męczenia się z pseudofilozoficznymi wywodami Drakka, które omal nie doprowadziły mnie do ciężkiej... (tu można sobie wstawić odpowiedni wyraz, powszechnie uznany za bardzo niekulturalny. ).
Wątek z następcą Tygrysiego Tronu również, choć nie aż tak znacząco, stracił na atrakcyjności i to, można poczytać za plus, bo przecież mogło być gorzej, a z "braku laku i kit dobry").
Reasumując: kontynuacja o wiele, wiele słabsza. I denerwująca.
W twórczości Grzędowicza wyraźnie zaznaczyła się tendencja zniżkowa: najpierw świetna "Księga Jesiennych Demonów", później bardzo dobry "Pan Lodowego Ogrodu 1", następnie średni "Popiół i kurz", a teraz zalatujący cienizną "PLO 2".
"Księgę Jesiennych Demonów" niedawno skończyłem. Absolutny brak happy-endów... Chociaż, w perspektywie fabuły opowiadań, aż tak strasznie sie nie kończą. xD W sumie największą zaletą są rysy psychologiczne postaci, zwłaszcza terapeuty. Miażdży. Czuć od niego życiem...
Księga mnie nie powaliła. Może za dużo się pochlebstw nasłuchałem?
Jednak to dobry zbiorek. Ba, nawet bardzo. Tym bardziej, że następne książki Grzędowicza nie wyglądają już tak dobrze. Widać spadek formy niestety. Będę się musiał wziąć za drugi tom PLO i się zobaczy.
Cord napisał/a:
To może się skusze, a tak w ogóle, to czytał ktoś Ragnarok 1940? I jak?
Da się przeczytać. Błędy w fabule jakoś potwornie mnie nie raziły, może dlatego że się ich spodziewałem. Książka może i czasem naiwna, ale czyta się przyzwoicie i daje co nieco rozrywki. Bardzo bym jej nie obsmarowywał. A wkrótce ukaże się drugi tom i tu powinno być więcej akcji.
Faktycznie I tom "Pana...." rozkręcał się powoli (po 40-tej stronie myślałem że dam sobie spokój) ale potem jest już całkiem ok. Osobiście cenię też "Popiół i kurz" i "Księgę..." no i moim zdaniem rewelacja "Farewell Blues"
Carpe Noctem zaprasza na czat z Orbitowskim i Urbaniukiem.
CN napisał/a:
1 II Urbi et Orbi - zapraszamy na czat!
Już w najbliższy piątek, 8 lutego o godzinie 20:00 zapraszamy na czat z autorami powieści "Pies i Klecha: Przeciwko wszystkim", Łukaszem Orbitowskim i Jarosławem Urbaniukiem. Będzie to znakomita okazja aby wypytać autorów o najbliższe plany powieściowe, inspiracje, fascynację PRL'em oraz inne niewygodne fakty z życia pisarzy. Już teraz przygotowujcie pytania, bo do spotkania pozostało niewiele czasu. Serdecznie zapraszamy!
_________________ "Życie... nienawidź je lub ignoruj, polubić się go nie da."
Marvin
Skończyłem "Agenta dołu" Marcina Wolskiego. Wrażenia, bardzo przeciętne to było. Wydawało mi się, że miało być to z dużą dawką humory przedstawione, było humoru co na lekarstwo. Wodolejstwo straszne moim zdaniem, po prostu miejscami to gadka-szmatka z której nic nie wynikało. Fabuły tyle, ze z powodzeniem można by to w opowiadaniu zmieścić. Wiele rzeczy, ja ci agenci piekieł to bardziej budzili politowanie, ich wykorzystanie tak samo. Jak to ma niby być najlepsza pozycja z Wolskiego, to ja dziękuję za resztę.
Jeju chyba za ostro było. o.o
_________________ "Życie... nienawidź je lub ignoruj, polubić się go nie da."
Marvin
Jak to ma niby być najlepsza pozycja z Wolskiego, to ja dziękuję za resztę.
Jeju chyba za ostro było. o.o
Profan
"Agent Dołu" to zdecydowanie najlepsza książka Wolskiego ( a przynajmniej ścisła czołówka z "Antybaśniami" i "Alterlandem"). Przede wszystkim trzeba wziąć pod uwagę, kiedy powstała - lata 80-te. Dzisiaj część opisywanych tam rzeczy "trąci myszką", a w dodatku autor pozwolił sobie na długie dywagacje np o historii Cortezii. Teraz to by nie przeszło. No i pamiętajmy, ze Wolski w tej powieści głównie wyśmiewa postawę osób ( w domyśle komunistów- karierowiczów) - Meff to gość, który nie chce , ale musi, a potem wciąga się w cały układ. Mnie w każdym bądź razie książka wciąż bawi - czytam ją średnio raz na rok i zawsze mam ubaw np: scena kontaktu z UFO czy sam początek.
_________________ "Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois
Że nie ma tematu z Ewa Białołęcką to wrzucam tutaj. Audycja w Radiu Kraków w coczwartkowym Tam i z powrotem, gościem oczywiście wyżej wspomniana autorka. Audycja od 22:00
_________________ "Życie... nienawidź je lub ignoruj, polubić się go nie da."
Marvin
Urodzony w 1977 r., absolwent prawa na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, co zresztą odbija się na jego twórczości — wiecznie zajęty pracą z trudem znajduje czas na pisanie fantastyki. Działacz klubu fantastyki „Druga Era”, pisywał dla jednego z najlepszych polskich fanzinów fantastycznych — „Innych Planet”. Publikował m.in. w „Science Fiction” i „Nowej Fantastyce” oraz w antologii „Młode wilki polskiej fantastyki”. Jego opowiadanie Królikarnia, zamieszczone w „Nowej Fantastyce” 8/2004, zdobyło drugą nagrodę w konkursie „Nowej Fantastyki” i British Council oraz zostało nominowane do Nagrody im. Janusza A. Zajdla. Także opowiadanie Zmiana, opublikowane w antologii „Księga smoków” (Runa, 2006) uzyskało nominację do Nagrody im. Janusza A. Zajdla.
Prywatnie — szczęśliwy mąż, nieuleczalny fan „Władcy pierścieni”, twórczości Jacka Kaczmarskiego i muzyki metalowej (Paradise Lost). Należy do tego odłamu fantastów, którzy od kotów zdecydowanie wolą psy, co zresztą wyraża nie tylko słowem ale i czynem (właściciel owczarka niemieckiego o wdzięcznym imieniu Moria). Kilka lat temu rozstał się z telewizorem i od tego czasu jest zdecydowanie bardziej szczęśliwym człowiekiem. Podobnie jak bez mała połowa pisarzy fantastyki, interesuje się historią, a także, co chyba wśród fantastów rzadsze — psychologią społeczną.
* Brzask ("Science Fiction" 4/2001)
* Proste rachunki ("Science Fiction" 9/2001)
* Złoto Gór Szarych (antologia Młode wilki polskiej fantastyki, DW Ares 2003)
* Drugi plan ("Avatarae" 1/2004)
* Królikarnia ("Nowa Fantastyka" 8/2004)
* Brudne brzegi ("Nowa Fantastyka" 5/2005)
* Koncesja ("Nowa Fantastyka" 3/2007)
* Zmiana (antologia Księga smoków, Runa 2006)
Czytam królikarnie i nawet nie jest zła. Od takie fajnie czytadełko. A co innego warto ?
Wiem, że kilka osób czytało
pewno na razie nic, bo Krolikarnia to debiut i jedyna wydana książka Guzka.
Taaaa Ale są opowiadania wydane to tu to tam. I właściwie to o nie mi chodziło
A czyste dobro jak dla mnie zapowiada się interesująco ale zobaczymy jak się ukaże.
Królikarnia jest nie co dziwna ale czyta się bardzo łatwo i szybko i tego od niej oczekiwałem
Póki co (a jeszcze nie skończyłem) niczego nowego z tekstu się nie dowiedziałem, może prócz tego że trochę (szczególnie Dukaj) wywyższają się w tym tekście nad twórcami z Fabryki. Tekst jeśli nie doczeka sie reakcji ze strony tych których dotyczy, chyba niczego nie wywoła.
_________________ "Czytam, bo inaczej kurczy mi się dusza"
— Wit Szostak Bistro Californium
Usnąłem na 4 stronie... nic nowego i parę rzeczy "od rzeczy", z paroma się nie zgadzam. Takie jak to mówił jeden z moich ulubionych wykładowców - "takie lelum polelum". xD
_________________ "Życie... nienawidź je lub ignoruj, polubić się go nie da."
Marvin
Jakoś nie dostrzegam w tym tekście pola do dyskusji. Choć z drugiej strony nie zgadzam się z tezą, że to fajne "pokolenie", czy "szkoła". To bardzo nie fajna "szkoła", czemu dawałem niejednokrotnie wyraz - jako czytelnik. Ta dyskusja mojego stosunku nie zmieniła. Dla mnie jakość - ale nie okładki i grafiki (bo tylko pod tym względem FS niezła) - jest najważniejsza. A to taka literatura made in China. Dla wielbicieli pulpy.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
"Pulpa" to coś normalnego na każdym rynku (i w gatunku). Dukaj czy Huberath to wierzchołek góry lodowej w dodatku rzadko odwiedzany. Pozostałą część stanowią autorzy dobrzy,średni, a także słabi. To od nas "alpinistów" zależy, gdzie będziemy chcieli umieścić naszą flagę zdobywców. Nie mam jednak złudzeń - bez tej "podstawy" wierzchołek się nie uchowa.
_________________ "Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois
Analogia do góry i istnieniu czubka bez podstaw jest moim zdaniem chybiona. Wystarczy to skonfrontować z obrazem polskiej literatury fantastycznej, gdzie kiedyś mieliśmy Lema, Snerga, Zajdla, natomiast półka średnia-dolna nie istniała -z tych czy innych powodów - niektórzy wskażą na starodobroczasowość, inni na czynniki ekonomiczne. Jednak czubek może istnieć bez szerokich podstaw jeśli trzymamy się tej anlogii - tyle że wtedy analogia jest drętwa. Moim zdaniem, trzeba trochę zmienić punkt widzenia - bardziej życiowa byłoby porównanie do drzewa gdzie to z pnia wyrasta korona, a im większa korona tym większa szansa na powstanie kolejnego drzewa. I tak mamy lasek - w którym największe drzewa wyrastają ponad poziom - ale mogą istnieć również bez drzewek wokoło.
Maeg napisał/a:
prócz tego że trochę (szczególnie Dukaj) wywyższają się w tym tekście nad twórcami z Fabryki.
Nie zauważyłem, mógłbyś wskazać konkretny cytat? Dukaj swojej wartości raczej nie musi udawadniać konfrontując się z średnią Fabrykarską.
Ależ cały tekst jest utrzymany w formie dyskusji „mędrców” nad problemem średniego „stylu FS”. Mi się takie podejście do sprawy nie podoba. Nie neguje, że Dukaj jest lepszy od Pilipiuka ale w moim odczuciu z tego tekstu emanuje, patrzcie jacy my mądrzy i wspaniali jesteśmy. Takie są moje odczucia z lektury po prostu. Wzajemna adoracja całej trójki dyskutantów. I jak pisze Tigana wyszły z tego ciepłe kluchy. Tekst porusza ciekawy problem ale powtarza znane już zarzuty i nie ma na końcu jakiś przemyśleń „mędrców” jak to zmienić, poza nadzieją, że czytelnikom zmienią się gusta i że do FS zgłoszą się debiutanci z wartościową pozycją. Jest to bardziej „akademicka” próba zdefiniowania problemu ale już bez wniosków co należało by zrobić.
_________________ "Czytam, bo inaczej kurczy mi się dusza"
— Wit Szostak Bistro Californium
Nie podzielam tego twojego ogólnego wrażenia. Pozatym dla mnie ogólnie ujmując "wywyższanie się" to nic zdrożnego, bo nie jest problmem czy ktoś się wywyższa czy nie, tylko... czy ma ku temu powody czy nie. Ogólnie to argument o wywyższaniu się można przykleić do każdego kto pisze o swoich kolegach po fachu. Paradoksalnie krytycy "z poza" którzy nie mają tego typu problemu, spotykają się najczęsciej z zarzutem "to napisz coś lepszego". Błędne koło które wyklucza jakąkolwiek krytykę. Dukaj chyba jasno deklaruje się jako człowiek który pisze książki jakie sam chciałby czytać, więc ja mu nie mam nic do zarzucenia.
Maeg napisał/a:
i nie ma na końcu jakiś przemyśleń „mędrców” jak to zmienić [...] Jest to bardziej „akademicka” próba zdefiniowania problemu ale już bez wniosków co należało by zrobić.
Zmieniać? Problem? Moim zdaniem to Ty ujmujesz całą sytuacja dziwacznie, patrząc na FS jako na jakieś złe ZŁO, chorego człowieka literatury, ktróego trzeba uzdrowić czy zabić. Dla mnie wszyscy uczestnicy tej dyskusji podchodzą tego inaczej na zasadzie - każdy widzi jak jest i niech każdy ocenia to jak chce ale niech zwróci uwaga na... i tu następuje dyskusja akademicka i wyliczenie zgadnień. To że może w niej nie ma odkrywczych tez, to jedno - ale ważny jest sam fakt że ktoś wykazuje chęć prowadzenienia i słuchania takiej dyskusji. Bo jakie niby miałobybyć te rozwiązania? Jest rynek i jest moda - i jak już coś ma to zmieniac to właśnie powolne przemielenie tematu w dyskusjach, które czytane sa później przez młodszych odbiorców, wyrabiających sobie spojrzenie.
Dlatego nikt z tych autorów nie podnosi sztandardu budujemy ANTY-FS z superambitnym programem literackim, tylko męczy temat w klimacie kawiarniano-akademickim wpływając na każdego czytającego z osobna. Bo to każdy czytający z osobna kupuje książki FS.
Analogia do góry i istnieniu czubka bez podstaw jest moim zdaniem chybiona. Wystarczy to skonfrontować z obrazem polskiej literatury fantastycznej, gdzie kiedyś mieliśmy Lema, Snerga, Zajdla, natomiast półka średnia-dolna nie istniała -z tych czy innych powodów - niektórzy wskażą na starodobroczasowość, inni na czynniki ekonomiczne.
Ano właśnie - wtedy istniały inne warunki i to one powodowały kto i co się wydaje. Co więcej - istniało grono pisarzy środka i oni też byli wydawani - z tym, ze oprócz grupy fanów nikt już o nich nie pamięta: Grzegorz Drukarczyk, Czesław Chruszczewski i wielu, wielu innych wydawanych w serii z "Kosmonautą" czy "Rakietą" A analogia jak analogia - raz bardziej, raz mniej trafna.
_________________ "Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum