Właściwie można by o tym pospamować w temacie o słodkościoach ale uznałem że z względu na specyfikę tego produktu to znaczy standaryzacje i koajrzenie z wielkimi korporacjami trzeba założyć oddzielny temat. Zwłaszcze że chce zrobić ankiete ale że nie chce niczego pominąć to proponujcie nazwy botnów.
Ja osobiście mam szajbę na punkcie MARSÓW (czytajcie mars od tyłu, UWAGA NIE DLA WRAŻLIWYCH!!!!), szczególnie zjadanych powoli do herbaty, rzadziej kawy. Snickersa natomiast zjadam tylko jak się mi jakoś trafi, sam nigdy nie kupuje, no sory, o te orzeszki zabić się można. Jak ekonomicznie chce coś kupić to Grzeski albo PrincePolo. Nie szaleje na punkcie Bounty etc.
Bounty w gorzkiej czekoladzie (czerwony papierek) było fajniejsze od zwykłego. Kiedyś było, zniknęło, potem chyba się znów pojawiło.
Marsy są fajne, ale za słodkie. Znaczy za duże i za słodkie. Ja ostatnio mam lekką niechęć do słodyczy, ale wcześniej mi się zdarzało nabyć, raz na pół roku, i potem pocić się cukrem Gdzieś miałam przepis na sernik z Marsami i jak tylko gdzieś dorwę agar, to zrobię (inna rzecz że nie wiem kto to potem zje, jeśli jest choć w połowie tak słodkie jak Mars).
Do Snickersów i innych batoników ze słonymi orzeszkami (Lion? Było cos takiego?) jakoś nigdy nie miałam przekonania.
A Prince Polo, zielonym, XXL żywiłam się w liceum
Moja matka kupuje czasem jakieś takie polskie batoniki czekoladowe z nadzieniem które wyraźnie leci spirytusem, nazwy nie pomnę, ale całkiem fajna rzecz Jakaś odmiana Pawełka? Ikar? Nie pamiętam.
_________________ Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
Jak batonik to Bounty, jak znajomi to blanty mówi mądrość hiphopowa.
Niewiele jest słodyczy, których bym nie lubił, toteż smakują mi prawie wszystkie batoniki i wafle. Na szczęście pozwalam sobie na któregoś tylko mniej więcej raz na m-c.
Marsów nie lubię, bo to sam cukier bez smaku, Snikersy owszem bo chociaż są orzechy. A najbardziej mnie boli to, że nie ma juz Kit-katów z masłem orzechowym. A poza tym Kinder bueno dwupaluszkowe i Kit-katy czterodzielne.
Uwielbiam mini snickersy i mini marsy ale wolę kupić duże pudło lukrowanych czekoladowych pierniczków Tago - na dłużej starczają i są IMO znacznie smaczniejsze.
Bardzo posmakowały mi batoniki daktylowe z Lidla, uwielbiam też prasowane nerkowce.
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
Marsy są fajne, ale za słodkie. Znaczy za duże i za słodkie. Ja ostatnio mam lekką niechęć do słodyczy, ale wcześniej mi się zdarzało nabyć, raz na pół roku, i potem pocić się cukrem
Zawielkość: To może wielka paczka mini-marsów i od czasu do czasu jednego.
Zasłodkość: Dlatemu świetnie komponuje mi się z jakąś płynną goracą goryczą.
czyli producent okrągłych wafelków przekładanych karmelem (chyba jeszcze Nestle produkuje podobne). Rozkosz, kiedyś potrafiłem zjeść kilkanaście na dzień (z tym że były wówczas tylko z importu z Holandii).
Zawielkość: To może wielka paczka mini-marsów i od czasu do czasu jednego.
Zasłodkość: Dlatemu świetnie komponuje mi się z jakąś płynną goracą goryczą.
Tak, w obu przypadkach Tylko ja ostatnio ze słodyczy najbardziej lubię chilli, nawet nie mam ostrych ataków chcęchałwozy
Mag_Droon napisał/a:
Rozkosz, kiedyś potrafiłem zjeść kilkanaście na dzień (z tym że były wówczas tylko z importu z Holandii).
Ooooo, jeśli to jest to o czym myślę i czym się zażerałam w Holandii, to to było megadobre. W Pl się podobno pojawiło coś podobnego, ale nie miałam okazji.
Zapomniałam jeszcze dopisać, że nie przepadam za wafelkami jako takimi, wolę batoniki. Tego holenderskiego cuda nie traktowałam jako wafelek ale Prince Polo, Princessy i tego typu rzeczy mogłyby nie istnieć.
_________________ Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
Tu nie chodzi o statystykę, i nie chodzi o ten psi ząb w batonie, chodzi o to że w batonie w ogóle twarde rzeczy jak orzeszki nie powinny mieć miejsca, nieważne czy są orzeszkami czy psimi zębami orzeszki udjącymi.
Jeśli już jadam to: "Bounty" albo jakieś batoniki nadziewane karmelem, "advocatem", itp. Miewam czasami apetyt na wafle. Ale kupuję po prostu "suche" wafle i jakąś masę krówkową lub tym podobną i sam robię "przekładańca". Raz na jakiś czas mi się to zdarza, przesładzam się i potem tygodniami nie mogę już na to patrzeć. Z batonami tak mam teraz. Jeśli chodzi o wafle to widziałem ostatnio w sklepie krem kajmakowy i mi ślinka cieknie na posmarowanie nim jakiegoś wafelka
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Jeśli już jadam to: "Bounty" albo jakieś batoniki nadziewane karmelem, "advocatem", itp. Miewam czasami apetyt na wafle. Ale kupuję po prostu "suche" wafle i jakąś masę krówkową lub tym podobną i sam robię "przekładańca". Raz na jakiś czas mi się to zdarza, przesładzam się i potem tygodniami nie mogę już na to patrzeć. Z batonami tak mam teraz. Jeśli chodzi o wafle to widziałem ostatnio w sklepie krem kajmakowy i mi ślinka cieknie na posmarowanie nim jakiegoś wafelka
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
Nie przepadam za batonami (nie licząc naszego Batona), ale jak już mnie coś weźmie na takowy specyfik, to decyduję się kupno wafla Teatralnego.
Porównywalne ze starym, klasycznym Prince Polo, tylko jeszcze lepsze.
Swoją drogą odnowione Prince Polo zeszły na psy, kiedyś dało się to coś zjeść ze śledziem, a teraz... Nie lubię Marsów, nie lubię Snicersów, nienawidzę Bounty, bo po prostu nie trawię kokosa, po Lionie myślałem, że się porzygam. Raz na ruski rok dziabnę (i to zazwyczaj w gościach) standardowego Kit kata. Całkiem często jadam batony musli, zwłaszcza żurawinowe.
Panie i Panowie, czekolada tylko w tabliczce i tylko wedlowska gorzka. Resztę można wysłać do Afryki biednym, głodnym murzynom lub arabskim kobietom na osłodę ich ciężkiego losu. Choć nie wiem czy by chcieli, bo mają daktyle i słodycz wszech czasów: Chałwę.
Nie przepadam za batonami (nie licząc naszego Batona)
Wzruszenie odbiera mi głos
Baton = snickers i baton = paliwo. Jedyne rozsądne zastosowanie dla tego żarcia to wrzucić do plecaka, kiedy się idzie w góry. Pożywniejsze niż buła i zajmuje mniej miejsca w plecaku. Snickers + napój izotoniczny i dalej do góry Ale żeby tak sobie wpierdzielać to nieee. Ze słodyczy lubię gorzką czekoladę i chałwę, ale to raz na kwartał może.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum