Być może kiedyś, dawno, dawno temu czytałem jakieś kryminały autorki, nie jest to opcja nieprawdopodobna, ale raczej stawiałbym na to, że to moja pierwsza "Christie". I co? No i nic specjalnego. Klasyka, legenda? No tak, w swoich czasach z pewnością osiągnięcie. Dziś to imho rzetelny, przyjemny kryminałek, napisany elegancko, ze zgrabną intrygą, fajnymi postaciami. Lekka, piknikowa rzecz.
Slough House to miejsce gdzie zsyła się nieudanych agentów specjalnych - kulawe konie - którzy niestety nie zginęli na służbie a nie bardzo jest jak ich zwolnić. W środowisku są pośmiewiskiem. Przekładają bezwartościowe dokumenty, analizują mandaty za parkomaty albo wykonują inne, równie pretekstowe zadania. Pech chce jednak by znaleźli się na pierwszej linii frontu. Nadciągają dynamiczne wydarzenia, trupy zaczynają wypadać z szaf, pętle zaczynają zaciskać.
Kulawe konie to komediodramat kryminalno-szpiegowski. I wszystkie te elementy wykonane są w wysokim standardzie. Intryga realna, nieustający pierwszorzędny ironiczny humor i autentyczne, emocjonalne tragedie i porażki. Warsztat literacki, na każdym poziomie, bez zarzutu.
Wysłuchałem w rewelacyjnej, mimo (a może dzięki) sporego pierwiastka teatralno-aktorskiego, interpretacji Krzysztofa Gosztyły. Naprawdę świetnie się tego słuchało. Wrzuciłem od razu drugi tom.
To teraz w roli Lamba obsadź Gary Oldmana i możesz zacząć oglądać serial na Apple. A roli Taverner - Kristin Scott-Thomas. Może stracił trochę z ironii (serial), ale nadal bardzo dobry. Pierwszy sezon to bardzo wierna adaptacja pierwszej części. Drugiej nie czytałem, ale drugi sezon jest jeszcze lepszy.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
To teraz w roli Lamba obsadź Gary Oldmana i możesz zacząć oglądać serial na Apple. A roli Taverner - Kristin Scott-Thomas. Może stracił trochę z ironii (serial), ale nadal bardzo dobry. Pierwszy sezon to bardzo wierna adaptacja pierwszej części. Drugiej nie czytałem, ale drugi sezon jest jeszcze lepszy.
O tak, właśnie obejrzałem te dwa sezony i ależ to dobre. A Oldman urodził się do roli Lamba.
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
Kontynuacja Kulawych koni. Jest tu w zasadzie wszystko co spotkaliśmy w pierwszym tomie cyklu (Czyli powtórzmy: mamy tu komediodramat kryminalno-szpiegowski, wszystkie elementy składowe wykonane są w wysokim standardzie. Intryga realna, nieustający pierwszorzędny ironiczny humor i autentyczne, emocjonalne tragedie i porażki. Warsztat literacki, na każdym poziomie, bez zarzutu.) i jeśli kto zasmakował wtedy to i teraz będzie zadowolony.
Różnice mam dwie. Po pierwsze, Lamb jest jeszcze bardziej lambowaty, zmienia się w esencję Lamba, co bardzo silnie zbliża tę postać do granicy parodii parodii (sic!). Na szczęście autor jej nie przekroczył, byłoby to absurd wyłamujący się ram zakreślonych przez pozostałe elementy powieści. Po drugie, fabuła wciąż się mieści w tych ramach, niemniej sprawiła na mnie wrażenie mniej koherentnej, z elementami które współpracują ale jakby luźniej, nitki je łączące są dłuższe i mniej napięte.
Wysłuchałem w rewelacyjnej, mimo (a może dzięki) sporego pierwiastka teatralno-aktorskiego, interpretacji Krzysztofa Gosztyły. Znów świetnie się tego słuchało.
Ta seria do piątego tomu trzyma poziom, więcej na razie nie przeczytałam. Dwa sezony serialu, mimo drobnych modyfikacji fabularnych w stosunku do powieści, także oceniam bdb (Oldman wymiata jako Lamb).
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
Oldman urodził się do każdej roli, bo to najlepszy aktor wszechczasów. Spieszmy się cieszyć jego aktorstwem, zapowiedział, że po tym serialu przechodzi na emę.
Skończyłem słuchanie "Olimpu" Simmonsa. Również czyta go Maciej Kowalik. Powieść odrobinę słabsza od "Ilionu". Ale powrót do niej po latach, w takiej formie, generalnie bardzo udany.
Teraz "Przypływy Nocy" Stevena Eriksona. W dalszym ciągu czyta Andrzej Ferenc więc pod tym względem poziom jest bardzo wysoki. Ciekawi mnie, czy fabuła nadal będzie dla mnie interesująca. Po czwartym tomie czułem się zmęczony. Zobaczymy co będzie przy tym.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
miałem to samo jak czytałem - doszedłem do momentu gdy masa bohaterów/ras/postaci/bogów/pół/ćwierć przekroczyła wartość krytyczną i zapadła decyzja o skreśleniu tego autora z długiej listwy.
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
"Pani w jeziorze" Raymond Chandler. Czyta Przemysław Bluszcz. Klasyk, wiadomo. Ale słucha się znakomicie, choć może czasami lektor przesadza z odgrywaniem ról.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Jeśli ktoś jest w tym miejscu to znaczy, że się z pisaniem Gołubiewa zaprzyjaźnił, z przypadku nie da się tu trafić. Kolejne tomy przynoszą w zasadzie dokładne to samo co poprzednie w zakresie formy, warsztatu, narracji, itd.
Obserwujemy początki polskiej państwowości z wielu perspektyw, od stanów najniższych po książęce i możnowładcze. Gołubiew przykłada szczególną wagę do człowieka, tego jak odbiera rzeczywistość i jak próbuje się w niej umościć. Znaczną część tomu zajmuje wojna i jej wpływ na społeczeństwo i poszczególne jednostki.
Historycznie mamy tu zdobycie Czech przez Bolesława, potem ich stratę i pierwsze etapy wojen z Henrykiem II.
Wysłuchane w bardzo dobrej interpretacji Marcina Popczyńskiego.
10/10
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Rebecca F. Kuang "Babel, czyli o konieczności przemocy". Nie planowałem słuchania tej powieści, bo kojarzyłem autorkę z jakimś young adult fantasy. Ale może niesprawiedliwie. Potem logo Fabryki Słów, która nadal kojarzy mi się z pulpową fantastykę, choć wybija się czasami z tych skojarzeń. Ale w oczy wpadła mi recenzja tej powieści i to gdzie: w Kulturze Liberalnej, która przecież bardzo rzadko pochyla się nad fantasy. https://kulturaliberalna.pl/2023/04/04/aleksandra-majak-recenzja-kuang-babel-fantazy-teoria-przekladu/ Przeczytałem i poczułem się zachęcony. Nie będę się wymądrzał nad krytyką kolonializmu, choć zaraz powieść opadną jak sępy "zdroworozsądkowcy" szukający liberalnego spisku politycznej poprawności. Mnie w niej ujęły kwestie dotyczące przekładów. Fascynujące, podane bardzo przystępnie, jednak z ambicjami na Coś Więcej, niż kolejną sieczkę fantasy. Byłem bardzo pozytywnie zaskoczony po wysłuchaniu audiobooka. Potem zauważyłem ładne papierowe wydanie w twardej i miękkiej oprawie. Zastanawiam się nad kupnem, ale dam sobie chwilę na oddech, aby nie kupować pod wpływem impulsu. Wracając do powieści, element fantastyczny jest tam bardzo ważny, ale mimo wszystko jest tylko instrumentem i powieść na pewno zaskoczy, może i niemile, kogoś kto szuka mało wymagającej rozrywki. Choć do trudnych nie należy, ale nie jest to jakaś gatunkowa "sieczka".
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Ponoć to ostatni tom serii, ani specjalnie lepszy ani gorszy, tyle że brak już początkowego zacięcia historycznego i wyczuwa się lekkie znużenie autora tym uniwersum. Poza tym, niestety, fabuła zawiera kilka wątpliwych momentów, gdzie już na pierwszy rzut oka coś nie sztymuje, niezgrabnie kulminuje, a motywacje nie do końca przekonują.
Pozycja zgubiła, główny w mojej ocenie, atut w postaci tła historycznego a zyskała niezgrabny, trochę na siłę promowany, sznyt polityki historycznej dzisiejszych czasów. Wartość czysto literacka nie powala.
Rzecz warta polecenia chyba tylko miłośnikom serii, jako samodzielna pozycja nie jest niczym wybitnym.
Odsłuchałem w raczej przyzwoitej interpretacji Mateusza Webera.
6/10
Po porzuceniu cyklu z Ablem i Kukulką, autor przemieścił się do teraźniejszości i sprokurował kryminał całkiem współczesny, mimo wszystko jednak stojący jedną nogą na gruncie historycznym. Retrospekcje umiejscowione w okresie końca II wojny światowej mają wpływ na wydarzenia dwudziestopierwszowieczne. W efekcie otrzymaliśmy generyczny kryminałek, niespecjalnie dopracowany, z pewną dozą błędów i, moim zdaniem, niezbyt wiarygodną konstrukcją bohaterów. Wyraźną cechą jest odbrązawiające AK (i ogólnie Polaków jako lelij bez skazy) podejście w części historycznej i silnie krytyczny stosunek wobec postawy dzisiejszych władz Polski.
Można wysłuchać/przeczytać, ale żaden szał, a patrząc szerzej na pracę autora, zawód. Wczesne jego powieści robiły zdecydowanie wrażenie lepiej dopracowanych czy bardziej klimatycznych.
Wysłuchałem w nieszczególnej interpretacji Wojciecha Masacza. Niemniej po jakimś czasie przyzwyczaiłem się do jego maniery i lektura była w sumie w porządku.
5/10
Współczesny oddział NATO (w składzie polsko-amerykańskim), w sile dobrze wzmocnionego, samodzielnego batalionu, zostaje przeniesiony w czasie, akurat do 01.09.1939r. No to co się może wydarzyć?
Zaczyna się fatalnym, bezsensownym, grafomańskim, przydługim (~15-20%) wstępem, który niemal w całości można by wyrzucić do kosza i tytuł jedynie by zyskał. Na szczęście dalej jest lepiej. Nie żeby jakie ajwaje człowieka dopadały, to jednak płycizna, ale mimo wszystko sprawnie napisana, zahaczająca człowieka prostymi przygodowymi haczykami, satysfakcją z dokopania Niemcom i jednak pewną oryginalnością. Tytuł jest krzyżówką historii alternatywnej, przygodowej batalistyki i sensacyjnego kryminału z domieszką romansu. Czyli wszystko co tanie i dobrze się łyka. :D Nad kilkoma dziurami w scenariuszu czytelnik przechodzi w zasadzie bezrefleksyjnie.
Sumując, kwintesencja guilty pleasure dla "prawdziwych" mężczyzn.
Wysłuchałem w przyzwoitej interpretacji Przemysława Bluszcza.
W miarę przyjemny fastfood do słuchania za kierownicą.
7/10
Orwell jako socjalista-idealista brał czynny udział w hiszpańskiej wojnie domowej lat trzydziestych, walcząc przeciwko siłom Franco. Książka jest reporterskim zapisem jego obserwacji z frontowych okopów, walk miejskich, opowiada o relacjach społecznych, politycznych, mówi o przyczynach i skutkach. Jest tu rzeczywistość zwyczajna, dramatyczna i groteskowa lecz niezmiennie realistyczna, Orwell jest w przedstawianiu świata bardzo naturalistyczny.
Te historie i obrazy które autor nam maluje z jednej strony interesująco swoiste, z drugiej typowe dla każdego podobnego konfliktu. Najgorzej kończą ci najsłabsi, najuczciwsi i najbardziej ufni.
Rzecz zdecydowanie warta lektury.
Wysłuchałem w zupełnie niezłej interpretacji Wojciecha Kałużyńskiego
8/10
Coś gdzieś obiło mi się o uszy, że jakiś taki ożywczy, niesztampowy, że jakaś nagroda cycóś, więc szukając lekkości do słuchania w aucie, wybrałem Wybraną. I co można powiedzieć. Początkowo wydawało się, że obietnice się sprawdzą, ale w pewnym momencie plot twist wrzucił wszystko w standardowe koleiny czyniąc początkową narrację lekko głupawą. Jeśli jednak przełkniemy ten dość tani chwyt, to lektura sama w sobie będzie w miarę przyjemna. Autor ma typowy dla gatunku "popularny" styl, skrzyżowanie swego rodzaju uproszczenia symulującego lekkość z emocjonalnym i społecznym zaangażowaniem. Była nadzieja na oryginalność głównej aktorki, ale podobnie jak wszyscy pozostali, od pewnego momentu okazuje się produktem jak najbardziej standardowym.
Na koniec zostaje kilka niewyjaśnionych wątków (np. partnera głównej bohaterki), które mogą być słabą stroną irytując niekoherencją, lub świadomie zostawionymi przez autora linkami łączącymi kolejne tomy. Niemniej sposób konstrukcji fabuły sugerowałby, że wątek ten powinien zostać wyjaśniony. Jeśli to świadome rozwiązanie to raczej słabe.
Sumując, "Wybrana" to produkt ze wszech miar standardowy, napisany dość sprawnym, ale nijak wyjątkowym językiem, ze zwyczajową dozą typowych niedociągnięć. Do słuchania w aucie w sam raz.
Wysłuchałem w przyzwoitej interpretacji Mateusza Drozda.
6/10
Rzecz o współczesnych najemnikach, pilotach myśliwców. Jest to, tylko i wyłącznie, "harlequin dla facetów". Pusty, płaski, bez fabuły. Mamy tu nieustanne brandzlowanie się zwrotami w powietrzu, taktyką, przeciążeniami, nomenklaturą techniczną i nazwami rozmaitych, rakiet, pocisków i silników. Postacie krańcowo sztampowe, podobnie jak ich relacje i w sumie cała reszta. Nieustanna akcja i nieustanna nuda.
Warsztatowo napisane dość zgrabnie, językiem prostym, bez większych wpadek. To zaleta, nie o wyjątkowość i elegancję stylu wszak w tego typu pozycjach chodzi
Wysłuchałem w przyzwoitej interpretacji Wojciecha Masiaka.
3/10
Na studiach miałem etap fascynacji twórczością tego pisarza. Nie całą, ale ta powieść, obok "Hotelu New Hampshire", "Modlitwy za Owena" i "Regulaminu tłoczni win" była w tym kręgu. Powrót do niej po dwudziestu latach z pewnością nie spowodował, że wróci mi chętka na Irvinga. Ale nie był nieudany. Choć słuchałem jej z zainteresowaniem i przyjemnością, to jednak zastawiałem się, co mnie w niej kiedyś urzekało. Nie wiem za bardzo.
Czyta Roch Siemianowski, ale mi to nie przeszkadzało.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Skrzyżowanie Pana Samochodzika i Szatana z siódmej klasy. Napisane lepiej niż pierwszy lecz bez uroku drugiego.
Rzecz oparta w dużej mierze na autentycznych zdarzeniach - "cudowne" odnalezienie Chrztu Warneńczyka Matejki - z dorobioną sensacyjną licentia poetica. Mamy tu zagadkę historyczną i intrygę rozpisana na wiele wieków, a co za tym idzie, mnóstwo rozmaitych planów czasowych. Rzecz w sumie lekko naiwna i mogłaby być trudna do zniesienia gdyby nie dystans autora, zarówno do siebie jaki i do powieściowej materii. W efekcie dostajemy dość zgrabne czytadło wagi lekko-średniej, z niekiedy mało-, a niekiedy subtelnym humorem. Postacie raczej podręcznikowe, czasem wykorzystywane do politycznego komentarza naszych czasów krytykującego formę, jedynie słusznej, panującej nam dziś partii. Jedynie wątek romansowy taki trochę meeh.
Warsztat rzemieślniczy.
Wysłuchałem w przyzwoitej interpretacji Marcina Perchucia.
Pozycja z jakąś tam chyba delikatną ambicją i chyba osiągniętą. Odrobinę mieliznuje, ale zasadniczo słuchałem w stanie delikatnego zassania.
7/10
Jest to pozycja z rodzaju pełzającego post-apo. Kobiety przestają rodzić dzieci, nikt nie wie dlaczego. Świat pogrąża się w depresji, infrastruktura zaczyna się degenerować, podobnie relacje międzyludzkie, władzę sprawuje zamaskowana dyktatura. Na tym tle pojawia się grupka pomyleńców walcząca o prawa człowieka.
Fabuła to retelling narodzin Jezusa, a cały wniosek z powieści to, że "bez boga ani do proga". O ile początkowe fragmenty powieści ładnie konstruują świat i dają nadzieję na opowieść, to z czasem, jest to coraz mniej pozbierane, coraz durniejsze i kończy się, może nie niczym, ale sporym meeeh.
Brzmi to wszystko jak słaba Margaret Atwood. Rozczarowanie, film wspominam znacznie lepiej.
Wysłuchałem w niezłej interpretacji Marcina Popczyńskiego.
5/10
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum