BTW najlepsze wina robią moi rodzice - żadne kupne jakie pijałem im do pięt nie sięga, czasami uda mi się wyprosić butelczynę.
Kieliszki trzymam za bańkę, bo wygodniej. Lubię też macać kufle do piwa. Zresztą rzadko pijam piwo z kufla. W domu wcale. Jak już to na powietrzu. Generalnie ważniejszy jest fajny nastrój i towarzystwo niż savoir-vivre.
Jem raczej szybko i trochę łapczywie, swego czasu uwielbiałem jedząc np. schabowego nabijać go sobie na widelec i odgryzać po kawałku, kuraka jem rękami, tak samo frytki, pizzę, śmiesznie wyglądają ludzie jedzący pizzę widelcem i nożem, szczególnie małymi kęskami Staram się jeść praktycznie, zdarzyło mi się jeść też pałeczkami. Rosołu generalnie nie cierpię - bo zawsze się poplamię gdzieś - ale jak już jem to zawsze mocno dopieprzę i domaguję - zanim skosztuję :D - czarne musi pływać.
Raczej nie preferuję imprez z 4 rodzajami kieliszków i 5 rodzajami widelców ,
Kieliszki trzymam za bańkę, bo wygodniej. Lubię też macać kufle do piwa. Zresztą rzadko pijam piwo z kufla. W domu wcale. Jak już to na powietrzu. Generalnie ważniejszy jest fajny nastrój i towarzystwo niż savoir-vivre.
Widzisz, bardzo rzadko na imprezach pijamy wina, szczerze mówiąc, nie pamiętam imprezy z winem w ciągu ostatnich... pięciu lat. Towarzystwo jest wódko lub piwolubne, to i problemu nie ma, a nastrój świetny zawsze jest. Mam jedno piwne natręctwo, zawsze jak siedzimy w knajpie to obdzieram etykietę z butelki, ale akurat każdy to robi w moim towarzystwie... więc nie ma problemu
wred napisał/a:
tak samo frytki, pizzę, śmiesznie wyglądają ludzie jedzący pizzę widelcem i nożem, szczególnie małymi kęskami
Kupną zawsze jem rękami. Własnoręcznie robioną zazwyczaj sztućcami bo zajadam zaraz po wyciągnięciu z piekarnika. Co do frytek, jeżeli już je jadam, to łapkami. A co się będę? Chociaż nie, ostatnio jadłem widelcem...
wred napisał/a:
Staram się jeść praktycznie, zdarzyło mi się jeść też pałeczkami.
Bardzo lubię jeść pałeczkami.
wred napisał/a:
Raczej nie preferuję imprez z 4 rodzajami kieliszków i 5 rodzajami widelców
Wiesz co? Wskaż mi, jakie wino pijesz na tych imprezach. Bo jak z gwinta pociągasz jakieś wykwintne Barolo stojąc w bramie i nie zważając na to, że pada deszcz, a wino nie jest podane w należytej temperaturze (o kieliszku nie wspominam, aby nie drażnić), to równie dobrze mógłbyś pić jakiego jabola. Chociaż kasy zaoszczędzisz, bo Barolo do najtańszych nie należy (wiem, bo kupiłem i się boję otworzyć ).
Oj to nie było miłe. Jestem ciut za stary na stanie w bramie i picie wina z gwinta i nie jestem jakims żulem. Bardzo lubie wina Carlo Rosii, piłem ostatnio dobre wino z Hiszpanii, przywiezione mi stamtąd przez kolege, ale nie pamietam nazwy ( bo nie mam pamieci do nazw), lubię tez vermuthy.
Nie piłem do ciebie. To był tylko freestyle na kanwie twoich twierdzeń. Rzecz po prostu w tym, że jakościowe wina wymagają po prostu dobrego podania, także jeśli chodzi o kieliszek i jego kształt. Szampan nie bez kozery ma wąski kieliszek. Tak samo jak rozróżnianie kieliszków do białego i czerwonego nie jest tylko snobizmem, ale ma swój głeboki i racjonalny sens i cel, bo odpowiedni kieliszek dostosowany do podawanego wina zapewnia ci wydobycie z niego pełnego bukietu.
Inaczej jeśli pijesz wina stołowe (ja do posiłku tylko takie podaję, swoją drogą). One w zasadzie nie wymagają żadnego odpowiedniego kieliszka. Albo inaczej: dużo nie stracisz podając czerwone stołowe w kieliszku od białego
MrSpellu napisał/a:
Spoko, ostatnio widziałem jak kobieta posłodziła wino wytrawne. Podobno mi gule wyskoczyły.
Znowu: zależy jakie to było wino. Jeśli stołowe... Ale jeśli jakościowe to jej zachowanie można porównać do sikania do kufla z piwem i następnie wypicia tego.
Mag_Droon napisał/a:
No cóż, Spell i Romulus mi już wina nie naleją, bo trzymam za bańkę. Z moim drobnym adhd i żenującą czasem zbornością ruchową potłukłbym kieliszek i rozlał winko trzymając za nóżkę.
Spoko, ofermie wybaczę
wred napisał/a:
BTW najlepsze wina robią moi rodzice - żadne kupne jakie pijałem im do pięt nie sięga, czasami uda mi się wyprosić butelczynę.
Wino domowe zawsze jest wyborne, jeśli robione z pasją i zacięciem. Także je uwielbiam.
wred napisał/a:
Raczej nie preferuję imprez z 4 rodzajami kieliszków i 5 rodzajami widelców
Niom. Ja oblewam się zimnymi dreszczami, kiedy to widzę. Wystarczą mi w zupełności 2 kieliszki i jeden widelec i nóż.
A mam też jak MrSpellu - w życiu żonie nie podam śniadania do łóżka, bo potem będę spał w okruchach. I to się nie zmieni i Najmądrzejsza i Najukochańsza przywykła do tego, że ten rodzaj romantyzmu jest mi dogłębnie obcy
A poza tym - jestem jak Joey z "Przyjaciół": mogę cię kochać i uwielbiać, ale WARA ci od mojego talerza
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Rzecz po prostu w tym, że jakościowe wina wymagają po prostu dobrego podania, także jeśli chodzi o kieliszek i jego kształt. Szampan nie bez kozery ma wąski kieliszek. Tak samo jak rozróżnianie kieliszków do białego i czerwonego nie jest tylko snobizmem, ale ma swój głeboki i racjonalny sens i cel, bo odpowiedni kieliszek dostosowany do podawanego wina zapewnia ci wydobycie z niego pełnego bukietu.
I doskonale to rozumiem, że pewne trunki wymagają specyficznych warunków podania, po to by podkreślić czy też "wydobyć" ich smakowe i zapachowe walory. Rozumiem także dlaczego błędem jest ogrzewanie dłonią wina w kieliszku. Wszystko to rozumiem. Nie negowałem ustalonej od dawna "receptury" podania i spożywania wina.
Mnie po prostu rozsmieszył fakt, że kogoś może do pasji doprowadzać to, że ktoś niewłasciwie trzyma kieliszek. Rozumiem, że mogło by to oburzyć jakiegoś własciciela dobrej winnicy ze słonecznej Francji, dumnego ze swojego szlachetnego produktu, albo jakiejś starej bigoty z brytyjskiej zamierzchłej arystokracji! Ale twierdzenie, że nie napijesz sie ze mna dobrego wina, bo źle trzymam kieliszek? To jest dla mnie niezrozumiałe. Na bogów, nie róbmy z siebie królowej Elżbiety
I jak widzisz zresztą Romku wielu z nas pija wino i wielu z nas nie zwraca uwagi na to jak trzymamy kieliszek. I wcale nam to nie przeszkadza. Być może ogrzane dłonia winko smakuje troche gorzej - być może, mnie smakuje wystarczająco
Ja pijam z gwinta tylko winka poniżej 10 za butlę. Sofia, Cambras, różniaste sikacze z nowego świata. Te droższe zwykle ze szklanki, bo łatwiej w zmywarce mi szklanki niż kielony do czerwonego ustawiać...
Edit:
Romulus napisał/a:
Ale jeśli jakościowe to jej zachowanie można porównać do sikania do kufla z piwem i następnie wypicia tego.
Już szło by zrozumieć osobę dodającą aromatyczny ocet do słodkiego...
Bardzo irytuje mnie mlaskanie, siorbanie, ale najbardziej sytuacje kiedy komuś się niedyskretnie odbije i w mojej skali wlasnie to jest największym obrzydlistwem.
Podobnie jak Jander najczęściej jadam sam, alkoholu nie pijam wcale pod żadną postacią, dlatego w tym przypadku nie mam problemu z zasadami savoire vivre.
Kiedy już z jakiegoś powodu zdarzy mi się uczestniczyć we wspólnym uroczystym posiłku, denerwuje mnie bardzo kiedy na stole są podane owoce, a nie ma osobnego pojemnika na skórki, pestki i inne elementy których się nie zjada.
Zastanawiam się zawsze w takich momentach, czy te owoce nie zostały przypadkiem podane jako ozdoba.
Pomijam już bardzo nieeleganckie sytuacje w których namawia się kogoś uporczywie do spróbowania czegoś.
Heh ciekawie czytało się ten temat poznając nieco dygnitarskie oblicze niektórych użytkowników.
Ja pijam z gwinta tylko winka poniżej 10 za butlę. Sofia, Cambras, różniaste sikacze z nowego świata.
Nie pijam innych, z reguły nie przekraczam 15zł, zresztą za 7zł można znaleźć wino równe tym za 20. I nie pijam dla samych wartości smakowych, jeszcze nie stetryczałem.
no dziękuję Ci bardzo, Ty sam-wiesz-już-kto.
Mam jeszcze jedną denerwującą niektórych purystów cechę. Jako ofiara krzyżowej lateralizacji zamieniam przy stole miejscami nóż i widelec.
Widzisz, bardzo rzadko na imprezach pijamy wina, szczerze mówiąc, nie pamiętam imprezy z winem w ciągu ostatnich... pięciu lat.
No ja też niezmiernie rzadko :D, od święta jak żonka ma smaka i jakąś butelczynę zakupi, W tzw codziennym spożywaniu to piwa.
Jaskier napisał/a:
Bardzo irytuje mnie mlaskanie, siorbanie, ale najbardziej sytuacje kiedy komuś się niedyskretnie odbije i w mojej skali wlasnie to jest największym obrzydlistwem.
A nie jest to oznaką że było dobre i smakowało :D ? Jak się solidnie odbije :D ?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum