Wysłany: 2010-05-12, 08:32 Zaginiona Biblioteka - spontaniczna sesja forumowa.
< Wreszcie dotarł na miejsce. Wokół pulsowała chaotyczna dżungla, co chwila zmieniająca kształty i kolory. Wypluł różowe piórka, które natychmiast zmieniły się w tęczowe bańki mydlane. Otarł chustką spocone czoło i spojrzał na wprost. A przed nim wznosiły się porośnięte wijącymi sie lianami i szepczącym bluszczem ruiny pradawnej świątyni. Podszedł do litej skały zasłaniajacej wejście, zastukał w nia trzy razy trzonkiem młota i wyszeptał zaklęcie> Mellon < Coś skrzypnęło, skała drgnęła raz i drugi, aż wreszcie uniosła sie odsłaniając wejście. Wejście do Zaginionej Biblioteki! Wszedł do przestronnego, pachnącego kurzem i fajkowym zielem hollu. Szybko minął holl i skierował się do głównej sali Biblioteki mijając setki drzwi róznych rozmiarów, od malutkich, przez które musiałby wejść na czworakach, do ogromnych dwuskrzydłowych wrót. W Bibliotece było cicho jak makiem zasiał>
Gdzie ja to zostawiłem? <szepnął do siebie i rozejrzał się. Znalazł. Na wielkim, wytartym skórzanym fotelu leżało podniszczone, opasłe tomisko "Siedmioksiągu przygód Harrego Pottera". Rozsiadł się wygodnie na fotelu, przypalił cygaro i zaczął czytać.>
Zasada1: Nie ma żadnych zasad
Zasada2: Akcja dzieje się w mitycznej Zaginionej Bibliotece i jej najbliższej okolicy, która nigdy nie wygląda tak samo.
Zasada3: Nie ma MG, a właściwie każdy nim jest.
Zasada4: Wchodzisz i robisz (piszesz) co chcesz.
Zasada5: W Bibliotece są książki, których tak naprawdę NIE MA.
Zasada6: Admini i Moderka to Bibliotekarze, reszta userów to Czytelnicy.
Zasada7: TU WSZYSTKO SIĘ MOŻE ZDARZYĆ, WSZYSTKO JEST MOŻLIWE.
<gdzieś z głębi, choć nie całkiem daleka, dało się słyszeć rumor, pisk i wiązankę przekleństw, których szewc by się nie powstydził>
Wykastruje tego kto powiedział, że koty spadają zawsze na cztery łapy
<siedziała w stercie porozwalanych tomiszczy, które najpewniej pospadały z samej góry baaardzo wysokiej półki.>
P.S. tak, zastanawia mnie 'zasada 6'. Czy ma sens? w sumie wszyscy w jakiś sposób 'zbłądzili' bądź 'zgubili się' w Bibliotece
_________________ ***Nic nie jest prawdą, wszystko jest dozwolone***
Kiedy człowiek umiera, dusza jego przez trzy dni siedzi u wezgłowia śmiertelnego łoża i stara się zwracać plecami do ognia.
Po trzech dniach pojawiają się aniołowie i prowadzą duszę nad most Czinwat... TanBlog
<owe jednak przekleństwa zagłuszyły jakieś niesamowite wrzaski-najwyraźniej kłóciło się kilka osób... jeden jednak, żeński głos, wybijał się ponad inne... choć słowa odrzucały jawnym skojarzeniem z tutorialem Amnesty International czy innego lewackiego cholerstwa>
A ja Wam mówię, że nie zabłądzilibyśmy, gdyby nie Toudi... Ej, Wam kołki ciosać o prawa człowieka, rednecki...
<słychać szybkie kroki, szelest materiału i pobrzękiwanie bransolet, w asyście przekleństw, utyskiwań i czegoś, co przypominało dźwięk, jaki wydaje książka, gdy nią w kogoś ciskać... potem głuchy odgłos (trafienie?), kolejny dźwięk (upadek?) i seria przekleństw po arabsku i w hindi>
<Saika podnosi głowę i dostrzega gramolacą się własnie Tan>
Ty tutaj?
Tak tak... przed chwila byłam tam <ogon jej się spuszył i pokazała palcem w górę na baaaardzo wysoki regal na książki. Zdejmuje z łepka książkę, oblookuje i postawiła czujnie kocie uszka> o! znalazłam ^^'
<popatrzyła na Saikę jakby dopiero co ją zauważyła>
Hej ^^ pomóc w czymś ^^?
_________________ ***Nic nie jest prawdą, wszystko jest dozwolone***
Kiedy człowiek umiera, dusza jego przez trzy dni siedzi u wezgłowia śmiertelnego łoża i stara się zwracać plecami do ognia.
Po trzech dniach pojawiają się aniołowie i prowadzą duszę nad most Czinwat... TanBlog
<Saika, swym zwyczajem, ignoruje i nawoływania grupy, i pytanie, i wpatruje się w książkę i Tan>
Co tam masz??
<zdziwienie>
<dopiero teraz odpowiada na pytanie>
Właściwie... możesz.
Wiesz, gdzie tu jest wyjście? Zabłądziliśmy...
Siedzący w mroku potomek z nieprawego łoza wytatuowanej po szyję faszystowskiej lesby i zapijaczonego rednecka spogląda z rozbawieniem na miotającą się w ciemnościach dziewuszynę, która swoją nieporadnością powoduje mnóstwo hałasu.
"Taaaak, nada się. Idealna ofiara na całopalenie czarnych wiedźm. Trzeba będzie pastą potraktować, żeby Wielki Czerwony Smok Luizjany się nie pokapował. Hmmmm.... Ostatecznie, śmierdzi liberałką, możemy ją także wychłostać jako miłośniczkę czarnuchów, Obamao i całej tej islamskiej bandy, która opanowała rząd federalny. Taaak. Będzie z niej dobry przykład".
Wie, ze z tych ciemności nie ma ucieczki. Pociąga solidnego łyka z butelki z samogonem pędzonym ze zgniłych ziemniaków i przejrzałej kukurydzy.
"Jak tak dalej pójdzie, to z ciemności wylezą Naprawdę Szpetne Osobniki Zaginionej Biblioteki i capną mi ofiarę. Trzeba się ruszyć...". Drapie się po brudnym, przepoconym podkoszulku, beka i rusza jedną nogą...
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Czekaj!!
<Obie słuchają...>
Coś się poruszyło...
<wyciaga kindżał>
Jakiś cywli, nawet nie umie się skradać...
Ale zdesperowany, zapijaczony cywil to też wróg...
<wypatruje w ciemności>
Nie podoba mi się to... Jest tu nas za dużo...
Za dużo o jednego rednecka...
Musiał, cholernik, zwiać z obozu reedukacyjnego dla rednecków...
oj tam oj tam... <macha ręką, podnosi sie i otrzepuje. patrzy na porozrzucane książki> uh... później sprzątnę... albo ktos zrobi to za mnie ^^'
<ściska jedno ładnie oprawione w czerwona skórę tomiszcze ze złotymi zawijasami które ledwo bo ledwo Saika odczyta jako 'Księga Chaosu'>
To tylko lekturka do poduszki, w jednym z tomików znalazłam błąd, muszę posprawdzać.
<nasłuchuje, zastrzygła uszkami, zauważyła zarys sylwetki, ale zaraz spojrzała na Saikę>
Wyjścia szukasz? <uśmiechnęła sie szeroko, a w oczach błysnęła diabelska iskierka>
Nie znajdziesz go ^__^ <jeszcze szerszy uśmiech> Stąd nie ma wyjścia ^___^ Możesz mi wierzyć kochana, spotkasz tu nie jednego... nie jedną istotę.
Herbatki ^^? <radośnie macha ogonkiem>
_________________ ***Nic nie jest prawdą, wszystko jest dozwolone***
Kiedy człowiek umiera, dusza jego przez trzy dni siedzi u wezgłowia śmiertelnego łoża i stara się zwracać plecami do ognia.
Po trzech dniach pojawiają się aniołowie i prowadzą duszę nad most Czinwat... TanBlog
<weszła szybkim krokiem nie patrząc pod nogi> Ooo hej Tani... <nie dokończyła, bo potknęła się o rozrzucone książki> o żesz... <tu padło kilka niecenzuralnych słów> czy ja zawsze muszę się o coś potknąć <usiadła i zaczęła masować kostkę> i cola z red bullem mi się wylała <spojrzała na mokrą koszulkę> ten dzień nie należy do udanych <pociągnęła nosem>
Zua, kochana, ty jak zwykle ^^ <pomaga jej wstać> Cola z Red Bullem się znajdzie dla Ciebie, w ramach rekompensaty. Książki to moja wina ^^'
<look look na koszulkę> a ją możesz zdjąć, mnie to nie przeszkadza
_________________ ***Nic nie jest prawdą, wszystko jest dozwolone***
Kiedy człowiek umiera, dusza jego przez trzy dni siedzi u wezgłowia śmiertelnego łoża i stara się zwracać plecami do ognia.
Po trzech dniach pojawiają się aniołowie i prowadzą duszę nad most Czinwat... TanBlog
Mnie też < stał w drzwiach, ubrany tradycyjnie tylko w szkocki kild, w zębach tlące się cygaro, pod pachą opasły tom "Conan w kosmosie"> Hmm, to znowu ta kocica <dotknął dłonią swieże zadrapania na twarzy i wyszczerzył zębiska>
oj tam, oj tam <machnęła łapką> wyschnie i będzie dobrze, a jak zdejmę to się jeszcze przeziębię <wciągnęła w płuca trochę dymu z cygara> mmm... <przymrużyła oczka> to mi przypomina o tym, że dzisiaj jeszcze nie nakarmiłam swoich płuc <bziumnęła na zewnątrz, żeby nie smrodzić dymem w bibliotece>
Ze swojego kąta zauważył, że znowu zaczyna robić się sielsko i Zaginiona Biblioteka przemienia się w towarzystwo spijania sobie z dziubków. Poprawił przetłuszczone włosy i w jego rzadko kalanym myśleniem mózgu doszło do niewielkiego spięcia na neuronach.
"Pogrom!!!", "Tak, to będzie lepsze. Raz dwa znajdzie się jakiś żyd albo czytelnik Gazety Wyborczej. Złapie się kilku ateistów do tego i rozpali ognisko...".
W jego głowie zaczął nieoczekiwanie dla niego samego kiełkować plan przeprowadzenia małej masakry oczyszczającej atmosferę w Bibliotece. "W razie czego - pomyślał - spali się także trochę książek... W tym zamieszaniu nikt nie będzie zwracał uwagi na ich brak, zwłaszcza że jest ich dużo".
Czy było to zasługa pociąganego co jakiś czas ze słoika bimbru (samogon w butelce się skończył) śmierdzącego zjełczałymi jajkami - tego nie wiedział - ale natchnienie i wizja płonących ciał i krzyków ludzi wprawiła go w radosny nastrój potęgowany zapowiedzą płonących książek.
Tak, czas ruszyć drugą nogą...
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
<Saika popatrzyła na towarzystwo całkowicie zdetonowana. Opuściła broń, westchnęła "Ignoranci" i pomyślała sobie, że ten cholerny ochlej, boby go Allah pokarał, pokaże swą zapijaczoną gębę lada moment. I pomyślała sobie, że przydałby się motor. I jednoślad pojawił się w odległym końcu sali, narobił hałasu i zgrabnie zaparkował między wysokimi półkami. Sama Mścicielka w Sari nie była juz odziana w tradycyjny hinduski strój, lecz ciężkie, motocyklowe łachy. Na plecach zaciążyła jej ukochana czarna katana>
-Skoro nie ma stąd wyjścia, to przynajmniej wyślę do domu jednego rednecka...
<pomachała na pożegnanie i wkrótce sklepienie zadrżało od warkotu potężnego silnika. Motocykl zniknął między półkami, a sama Saika żałowała, że zdecydowąła się zapuszczać włosy.>
[Nie martw się, Romulusie, nie jestem wrednym MG... Na razie.]
<spojrzała na Maxa> Zboczuch <prychnęła, a wystający spod spódniczki ogon spuszył się trochę> Mówiłam, łapy przy sobie.
<wzrok na Saikę, mrug mrug, patrzy jak odjeżdża> Paaa... tylko nie jedź na prawo! <głośne łupnięcie> To droga bez wylotu ^^'
<popatrzyła na porozrzucane książki i wzruszyła ramionami> ktoś to sprzątnie... ^^ <po czym przemaszerowała między półkami>
_________________ ***Nic nie jest prawdą, wszystko jest dozwolone***
Kiedy człowiek umiera, dusza jego przez trzy dni siedzi u wezgłowia śmiertelnego łoża i stara się zwracać plecami do ognia.
Po trzech dniach pojawiają się aniołowie i prowadzą duszę nad most Czinwat... TanBlog
<powoli zbiera się z podłogi>
Cholera jasna...
<dalej przeklina w tym stylu>
No, to znaczy, że redneck wkrótce się zjawi...
<jako córka indyjskiego Mudżahedina i węgierskiej wampirzycy umie jednak się obstawić>
Mamy czas...
<sięga po ksiązkę "Jak przeprowadzić zamach" i zaczyna czytać, śmiejąc się z naiwności i niewiedzy zachodnich, a jakże, autorów.>
Ta biedna dziewusia jednak nie miała szczęścia, pomyślał. Ale należało się tego spodziewać w miejscu takim jak to. Kto tu trafi, utknie na zawsze. I żaden wyczarowany motorek mu nie pomoże. Zresztą, dokąd by uciekła??? Ale szkoda, pomyślał. Mogłaby być z tego fajna zabawa - oglądać niespiesznie, jak miota się i ucieka i powolutku zacieśniać pętlę wokół niej. Takie zabawy zawsze sprawiały mu najwięcej radości.
Poprawił spodnie. Zacisnął pas. Charchnął porządnie, tak zdrowo, spod żołądka. W ustach wezbrała mu fala flegmy. Splunął na ziemię. Jasno zielona maź chlapnęła na podłoże, zasyczała, uniósł się dym i po chwili w jej miejscu została tylko cuchnąca dziura w ziemi.
Ech - rozmarzył się - ten bimber ma moc. Z brudnych spodni wyciągnął szmatkę i rozwinął ją, nabrał trochę tabaki, wciągnął nosem i kichnął. OŁ JEEEEH. Teraz się zabawimy.
Wyciągnął zza pasa skórzany bicz i raźno ruszył w kierunku swojej ofiary. Problemem był smród, którzy go poprzedzał Ale - doszedł do wniosku - jeszcze nie czas, aby pokazywać swoją prawdziwą postać. A dzięki temu, może to nieszczęsne stworzenie poczuje jego woń i podejmie ucieczkę. Bo na razie zanosiło się na zbyt łatwy łup. A to nie da mu żadnej satysfakcji.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Muslimka zaśmiała się bezgłośnie.
Trafiłaby go z zamkniętymi oczyma, tak cuchnął alko...
Ale była efekciarą- wujaszek Omar dobrze ją wyszkolił.
Patrzyła tylko, jak frajer zbliża się, i czekała na wielkie przedstawienie...
Wówczas wielkie regały zadrżały od eksplozji i zawaliły się... Wszystko zginęło w dymie i huku spadających ciężkich tomów...
Nastała ciemność...
[Nie, nie chcę zabić Romka, to byłoby zbyt proste... jeszcz zbyt wcześnie...]
Ja w kwestii formalnej: jeśli choć jedna książka zostanie uszkodzona podczas tej Waszej wojenki, to... <tu rzucam groźby karalne, powoli przedzierając się przez chaszcze zarastające wejście> .
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Ja też w kwestii formalnej.
Wojna wymaga ofiar.
Cenię książki (choć Koran najbardziej... ) ale redneck ma wrócić tam, skąd przyszedł.
Im szybciej, tym lepiej.
I lepiej, żeby był wtedy żywy.
To przestań wreszcie wynajdywać jakieś cudowne rozwiązania z kapelusza. A to motorek a to wybuch. Psujesz mi cały nastrój swoimi wulgarnymi zwrotami fabularnymi. A wiedz, że planowałem spalenie cię a za podpałkę mają służyć...
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
To na razie ty wyciągasz króliki z kapelusza psując wszystko. Ja dopiero ruszyłem w twoją stronę a twoją jedyną reakcją na to było: wybuchanie. Nuda, jak w bajkach dla dzieci.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
<Saika stać cię na więcej może by tak wytrzeć ten wybuch o.o?>
Beatko... i tak nie wyjdziesz Jakby ktoś chciał wyjść z nicości
<Zaciągnęła się słodkim zapachem starych kartek i atramentu w księdze i przy okazji nie tylko tym. Zakaszlała i poniuchała. Znowu on... westchnęła odkładając knigę w bezpieczny schowek.
Po chwili na R. chlusnęło coś z góry - przynajmniej duże wiadro świeżej chłodnej wody>
Czy ja ci nie mówiłam o myciu się? <siedziała wysoko na półce z pustym wiadrem niemal większym niż ona sama > Albo używać silnego odświeżacza... odświeżacza, nie bimbru!
_________________ ***Nic nie jest prawdą, wszystko jest dozwolone***
Kiedy człowiek umiera, dusza jego przez trzy dni siedzi u wezgłowia śmiertelnego łoża i stara się zwracać plecami do ognia.
Po trzech dniach pojawiają się aniołowie i prowadzą duszę nad most Czinwat... TanBlog
<w końcu stanęła, zasapana, w progu>
- Co się tu, do stu tysięcy fur beczek, wyprawia?! Bałagan wszędzie, wygodne fotele zasypane kurzem, regały poprzewracane, książki w nieładzie... Jazda, do sprzątania! To biblioteka jest, a nie arena!
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
<z wrażenia puściła dłoń gramolącego się Romulusa, któremu pomagała się podnieść>
Beato, stanęłam wobec wyższej koniecznośći. To była obrona konieczna. Więcej nie powiem nic bez adwokata.
<uśmiecha się szelmowsko>
W takim razie możesz mówić Saiko <siedzi na szafie i obok puste wiadro>
Beato, masz listki we włosach ^^
A tak w ogóle to kurz dodaje klimatu, i jest tam gdzie powinien. W salonikach czytelniczych go nie ma ^^ <pokazała palcem... półkę pełna książek>
_________________ ***Nic nie jest prawdą, wszystko jest dozwolone***
Kiedy człowiek umiera, dusza jego przez trzy dni siedzi u wezgłowia śmiertelnego łoża i stara się zwracać plecami do ognia.
Po trzech dniach pojawiają się aniołowie i prowadzą duszę nad most Czinwat... TanBlog
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum