- Ciekawe czemu nas jeszcze nie złożyły z urzędu, zwłaszcza mnie – zamruczała Izyda patrząc na kilkanaście leżących niedaleko postaci. Delikatnych, niemalże zwiewnych a tak ociężałych.
- Wisi im.
- No fakt. Mogły się przyzwyczaić. Zresztą... musiałaby któraś gębę otworzyć, a chyba sił za bardzo nie mają.
- Chyba o te siły chodzi. Tylko my je mamy. One są w niewiele lepszym stanie niż na początku.
- Nut przyznaj się, od kiedy wiedziałaś, że to, co robimy dla tych sierotek nie starczy?
Zapytana spojrzała zdziwiona – jak to? Od początku.
Iza westchnęła – nie mogłaś, małpo wredna, powiedzieć? Chyba mi rola uderzyła do głowy.
- Taka zła?
- Czy ja coś mówię? Super. No, niby potem też wiedziałam.
- Zatem o co idzie? Swoje trzeba odbębnić i tyle.
Nut słuchała przyjaciółki jednym uchem a w rozmowie póki co uczestniczyła tylko półgębkiem. Za dobrze Izę znała.
- Ale na początku...
- Iza zlituj się. Zawsze byłaś najbystrzejsza, a teraz co? Dobrze wiesz, że to my tu musiałyśmy zostać.
- No dobrze . Chyba mi się stare druty we łbie musiały rozmagnesować.
- A masz jakieś?
- Mam. Jeden. Trochę zardzewiały, ale jeszcze wiadomo co to jest. Znalazłam wczoraj.
- Albo sto lat wcześniej.
- A, może.
- To może wreszcie powiedz, co znowu nabroiłaś?
Izyda spojrzała ponuro na Nut, po czym wybuchła niespodziewanie serdecznym śmiechem.
- Załatwiłam jednym kopem tych dwu głupków, znaczy Seta i Ozyra.
- Całkiem?
- A co, takie trudne? Jeszcze dla zdolnej dziewczynki – Iza się wyraźnie ożywiła. – Posłuchaj ładnej opowiastki. Ozyr to mój małżonek, prawda? Zatem mogę nabrać chęci na swoje obowiązki?
- Biorąc pod uwagę twój status to nawet powinnaś.
- Poszłam więc i je wypełniałam jak na zmechanizowaną boginię przystało, gdy się napatoczył ten głupek Set. Podkradł się cichcem do Ozyra i ciach go w poprzek. Raz i drugi.
- Rozumiem. Wstałaś i ciachnęłaś Seta. Normalne. A z Ozyrem co?
- Przyprawiłam durny łeb i chciałam wrócić do poprzednich zajęć, zwłaszcza że z tamtym był chwilowo spokój. A ten głąb na mnie z pyskiem, że scenariusz psuję, a rąbanie Setów należy do jego ślicznego synka, którego mi się nie chce urodzić. Jakbym nic lepszego do roboty nie miała. No i się zirytowałam lekko. Stwierdziłam, że skoro mu zależy na uciętym przyrodzeniu to nie ma sprawy. Mogę osobiście, ale niech je potem sam przykleja.
- Czyli w sumie żyje?
- Niby tak, ale pożytku już z niego nie będzie.
- Wiesz co Iza? Ta cała mitologia i ciągłe ciachanie mogły im trochę zaciążyć na psychice.
[color=darkblue][/color]
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum