Tigana "Fionavarski Gobelin" w jednym tomie Chyba raczysz żartować... Bardzo wątpię, żeby potencjalny wydawca by na to poszedł, bo bardziej opłaci się wypuścić to w trzech kawałkach. Na naszym rynku, integrale nieraz zdarzają się w przypadku komiksów, natomiast książki to już zupełnie inna bajka. W Polsce, co prawda, jest kultywowana naiwna wiara w cuda (nie tylko religijne), ale bez przesady...
Toż nie kwestionuję tego, że fantasy pozostanie w asortymencie MAG-a. Podobnie jak i tego, że owa odmiana fantastyki ma, ogólnie rzecz biorąc, większe "branie".
Akurat zarzucanie wtórności książkom Kaya jest dość dziwnym zarzutem zważywszy na fakt, że np. taki Erikson pisze 10 książek o tym samym i jakoś nikt mu "odgrzewania kotletów" nie zarzuca. No i co z tego, że to cykl Równie dobrze można tak okreslić powieści parahistoryczne Guvriela...
Pomiędzy "Tiganą", "Lwami Al-Rassanu" i "Sarantyńską Mozaiką" są spore różnice, z pewnością nie są to takie same książki Natomiast "Pieśń dla Arbonne" jest osobliwym i niestety nieudanym tworem, który można podciągnąć pod hasło: "wypadek przy pracy". I została napisana wiele lat temu.
Czy najnowszej książce Kaya ("Ysabel") ktoś zarzuci wtórność
Jeśli dana pozycja jest ciekawa i dobrze napisana, to nie widzę problemu, niezależnie od tego czy ktoś nazywa się Kay czy Ford. Wielu pisarzy ciągnie swoje serie na różne sposoby i jakoś ich utwory są wydawane albo będą, natomiast Guy pisze zazwyczaj pojedyńcze książki (za wyjątkiem jednej dylogii i jednej trylogii), więc kto tu tak naprawdę jest bardziej wtórny Kay czy Erikson (10 części), Carey (która będzie chyba pisała te swoje erotic fantasy do końca życia), Lynch (który ma łącznie stworzyć 7 części o tym samym), Haydon (no comments), R. Jordan (piszący swoje niekończące się "Koło Czasu"), R. Hobb...
"Jedna jaskółka (Lynch), wiosny nie czyni". Ponadto chyba trochę za wcześnie na wyciąganie wniosków po przeczytaniu jednej książki...
Gdzie następne nowe nazwiska
AM Troszkę podkoloryzowałem swoją wypowiedź chcąc nieco postraszyć miłośników fantasy (1 kwietnia... ).
Co do nowych wizji... No niestety, Ch. Mieville mnie nie przekonuje. Takoż i H. Duncan pozostawia uczucie niedosytu. Pewnie, że wychodzenie poza standardowe ramy i tworzenie koktajli jest samo w sobie rzeczą godną pochwały, jednak pozostaje jeszcze kwestia stylu i formy, umiejętności przekazu. A z tym bywa różnie. O ile China ma wiele fajnych pomysłów, to pisze jakoś mało wciągająco. Z kolei u Hala nie przypadła mi do gustu "eksperymentalna" konstrukcja "Welinu" - stanowczo za dużo tu szybkiego skakania od wątku do wątku. Powieść sama w sobie jest interesująca, ale taki ów poszatkowany sposób narracji mi nie leży.
Tigana "Fionavarski Gobelin" w jednym tomie Chyba raczysz żartować... Bardzo wątpię, żeby potencjalny wydawca by na to poszedł, bo bardziej opłaci się wypuścić to w trzech kawałkach. Na naszym rynku, integrale nieraz zdarzają się w przypadku komiksów, natomiast książki to już zupełnie inna bajka. W Polsce, co prawda, jest kultywowana naiwna wiara w cuda (nie tylko religijne), ale bez przesady...
Toż nie kwestionuję tego, że fantasy pozostanie w asortymencie MAG-a. Podobnie jak i tego, że owa odmiana fantastyki ma, ogólnie rzecz biorąc, większe "branie".
Akurat zarzucanie wtórności książkom Kaya jest dość dziwnym zarzutem zważywszy na fakt, że np. taki Erikson pisze 10 książek o tym samym i jakoś nikt mu "odgrzewania kotletów" nie zarzuca. No i co z tego, że to cykl Równie dobrze można tak okreslić powieści parahistoryczne Guvriela...
Pomiędzy "Tiganą", "Lwami Al-Rassanu" i "Sarantyńską Mozaiką" są spore różnice, z pewnością nie są to takie same książki Natomiast "Pieśń dla Arbonne" jest osobliwym i niestety nieudanym tworem, który można podciągnąć pod hasło: "wypadek przy pracy". I została napisana wiele lat temu.
Czy najnowszej książce Kaya ("Ysabel") ktoś zarzuci wtórność
Jeśli dana pozycja jest ciekawa i dobrze napisana, to nie widzę problemu, niezależnie od tego czy ktoś nazywa się Kay czy Ford. Wielu pisarzy ciągnie swoje serie na różne sposoby i jakoś ich utwory są wydawane albo będą, natomiast Guy pisze zazwyczaj pojedyńcze książki (za wyjątkiem jednej dylogii i jednej trylogii), więc kto tu tak naprawdę jest bardziej wtórny Kay czy Erikson (10 części), Carey (która będzie chyba pisała te swoje erotic fantasy do końca życia), Lynch (który ma łącznie stworzyć 7 części o tym samym), Haydon (no comments), R. Jordan (piszący swoje niekończące się "Koło Czasu"), R. Hobb...
"Jedna jaskółka (Lynch), wiosny nie czyni". Ponadto chyba trochę za wcześnie na wyciąganie wniosków po przeczytaniu jednej książki...
Gdzie następne nowe nazwiska
AM Troszkę podkoloryzowałem swoją wypowiedź chcąc nieco postraszyć miłośników fantasy (1 kwietnia... ).
Co do nowych wizji... No niestety, Ch. Mieville mnie nie przekonuje. Takoż i H. Duncan pozostawia uczucie niedosytu. Pewnie, że wychodzenie poza standardowe ramy i tworzenie koktajli jest samo w sobie rzeczą godną pochwały, jednak pozostaje jeszcze kwestia stylu i formy, umiejętności przekazu. A z tym bywa różnie. O ile China ma wiele fajnych pomysłów, to pisze jakoś mało wciągająco. Z kolei u Hala nie przypadła mi do gustu "eksperymentalna" konstrukcja "Welinu" - stanowczo za dużo tu szybkiego skakania od wątku do wątku. Powieść sama w sobie jest interesująca, ale taki ów poszatkowany sposób narracji mi nie leży.
Przyznam się bez bicia, nie przepadam za twórczością Kaya, ale nie miałoby to żadnego znaczenia, gdyby nie to, iż sprzedaż jego książek stanęła w miejscu. Tak więc wydamy jeszcze "Sarantyjską mozaikę" i pewnie z Kayem się pożegnamy (choć nastąpi to dopiero po ocenie jego następnej powieści, która pewnie prędko się nie ukaże).
Fionowarski Gobelin nie jest najlepszą książką (choć pewnie w czasach, kiedy się ukazał, robił lepsze wrażenie; problem w tym, że później pojawili się między innymi Martin czy Erikson i poprzeczka została zawiedzona zdecydowanie wyżej), ale rozumiem, że wiele osób przeczytała go dawno i teraz postrzega przez pryzmat tego pierwszego "zauroczenia".
I znowu Erikson . Nie chcę wdawać się w dyskusję o różnicach pomiędzy Kayem a Eriksonem, bo to nie ma sensu. Przytoczę, jeden, najważniejszy argument: Erikson sprzedaje się dużo, dużo lepiej...
Te nazwiska już padały i... pojawią się nie tylko w Magu. Myślę, ze warto będzie zwrócić uwagę między innymi na: Joe Abercrombiego, Patricka Rothfussa, Anthony Durhama, Alana Campbella, Daniela Abrahama, Mike Carey,a...
New weird lub po prostu "fantasy inna" oferuje równie wiele. Na rynku jest już MacLeod, Duncan, Mieville, Ford... Wkrótce pojawią się Jeff Vandermeer, K.J. Bishop, M. John Harrison, Ekaterina Sedia...
Pisząc o koktajlach nie miałem na myśli Duncana czy Mieville'a. Chodziło mi o literaturę rozrywkową (choć dla mnie Mieville i Duncan to literatura rozrywkowa). Na przykład, takie rzeczy, jak Kłamstwa Locke'a Lamory.
Fionowarski Gobelin nie jest najlepszą książką (choć pewnie w czasach, kiedy się ukazał, robił lepsze wrażenie; problem w tym, że później pojawili się między innymi Martin czy Erikson i poprzeczka została zawiedzona zdecydowanie wyżej), ale rozumiem, że wiele osób przeczytało go dawno i teraz postrzega przez pryzmat tego pierwszego "zauroczenia".
Ja tam przeczytałam go tydzień temu i jakoś nie pluję z obrzydzeniem Może nie jestem najlepszą, "reprezentatywną grupą odbiorców", bo wciąż jeszcze daleko mi do zaszczytnego tytułu znawcy fantasy (i nie wiem, czy w ogóle mam ochotę zostać znawcą), ale przecież każdy początkujący czytelnik zaczyna od książek, które były "modne" dawniej. Choćby po to, żeby potem powiedzieć, że to było "pierwsze zauroczenie". Nikt nie rodzi się ekspertem od razu A na "Gobelin" to i w bibliotece trudno trafić (może kiedyś nie traktowano fantasy za godną bibliotecznych półek?), więc może jednak warto przemyśleć powtórne wydanie?
_________________ Paskudny otacza nas świat. Ale to nie powód, byśmy wszyscy paskudnieli. Yurga z Zarzecza
Fionowarski Gobelin nie jest najlepszą książką (choć pewnie w czasach, kiedy się ukazał, robił lepsze wrażenie; problem w tym, że później pojawili się między innymi Martin czy Erikson i poprzeczka została zawiedzona zdecydowanie wyżej), ale rozumiem, że wiele osób przeczytało go dawno i teraz postrzega przez pryzmat tego pierwszego "zauroczenia".
Ja tam przeczytałam go tydzień temu i jakoś nie pluję z obrzydzeniem Może nie jestem najlepszą, "reprezentatywną grupą odbiorców", bo wciąż jeszcze daleko mi do zaszczytnego tytułu znawcy fantasy (i nie wiem, czy w ogóle mam ochotę zostać znawcą), ale przecież każdy początkujący czytelnik zaczyna od książek, które były "modne" dawniej. Choćby po to, żeby potem powiedzieć, że to było "pierwsze zauroczenie". Nikt nie rodzi się ekspertem od razu A na "Gobelin" to i w bibliotece trudno trafić (może kiedyś nie traktowano fantasy za godną bibliotecznych półek?), więc może jednak warto przemyśleć powtórne wydanie?
Ja też nie pluję z obrzydzeniem, ale patrzę na to z innego punktu widzenia. Na swoją szansę czeka wielu autorów, dla których nie mam miejsca; wolę wobec tego coś nowego, niż przeciętną książkę Kaya.
Na swoją szansę czeka wielu autorów, dla których nie mam miejsca; wolę wobec tego coś nowego, niż przeciętną książkę Kaya.
No tak, ale Ty masz już doświadczenie, już wiesz w czym wybierać. A dla kogoś, kto dopiero zaczyna swoją przygodę z fantasy, do tego w dość młodym wieku, ta książka byłaby akurat świetna, nie sądzisz? Zwłaszcza na pierwsze spotkanie z Kayem
_________________ Paskudny otacza nas świat. Ale to nie powód, byśmy wszyscy paskudnieli. Yurga z Zarzecza
Na swoją szansę czeka wielu autorów, dla których nie mam miejsca; wolę wobec tego coś nowego, niż przeciętną książkę Kaya.
No tak, ale Ty masz już doświadczenie, już wiesz w czym wybierać. A dla kogoś, kto dopiero zaczyna swoją przygodę z fantasy, do tego w dość młodym wieku, ta książka byłaby akurat świetna, nie sądzisz? Zwłaszcza na pierwsze spotkanie z Kayem
Nie mam wątpliwości, że tak jest, tzn, że moze się bardzo spodobać ... i że tak naprawdę wybija się na plus na tle innych książek fantasy, które powstały w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Gdyby Kay się świetnie sprzedawał, nie byłoby sprawy, w obecnej sytuacji, jednak, nadszedł czas, aby dać szansę innym.
Gdyby Kay się świetnie sprzedawał, nie byłoby sprawy, w obecnej sytuacji, jednak, nadszedł czas, aby dać szansę innym.
No, i dotarliśmy do sedna sprawy: jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze To zrozumiałe, że wydawnictwo będzie drukować książki, które przyniosą pewny zysk. Taka jest smutna prawda. Dobrze, że istnieje "Biblioteka Elektry", bo już się mogę nie upominać o wydanie
_________________ Paskudny otacza nas świat. Ale to nie powód, byśmy wszyscy paskudnieli. Yurga z Zarzecza
Gdyby Kay się świetnie sprzedawał, nie byłoby sprawy, w obecnej sytuacji, jednak, nadszedł czas, aby dać szansę innym.
No, i dotarliśmy do sedna sprawy: jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze To zrozumiałe, że wydawnictwo będzie drukować książki, które przyniosą pewny zysk. Taka jest smutna prawda. Dobrze, że istnieje "Biblioteka Elektry", bo już się mogę nie upominać o wydanie
Oficjalnie nic nie zdecydowaliśmy... Powyższe wynurzenia są tylko moją prywatną opinią, a to nie oznacza jeszcze, że klamka zapadła.
Tigana "Fionavarski Gobelin" w jednym tomie Chyba raczysz żartować...
No wiesz wczoraj był prima aprilis więc czemu nie A na poważnie nie takie rzeczy już widziałem.
ASX76 napisał/a:
Akurat zarzucanie wtórności książkom Kaya jest dość dziwnym zarzutem zważywszy na fakt, że np. taki Erikson pisze 10 książek o tym samym i jakoś nikt mu "odgrzewania kotletów" nie zarzuca.
Ja się na temat Eriksona nie wypowiadam - mnie on nie leży. Może i pisze wciąż to samo, ale się sprzedaje. inna sprawa nie wiem czy jesteś władny oceniać jego twórczość po przeczytaniu bodajże 4 tomów (mogę się mylić) Ja zaliczyłem trzy i starczy - nie czuje tej prozy.
ASX76 napisał/a:
Pomiędzy "Tiganą", "Lwami Al-Rassanu" i "Sarantyńską Mozaiką" są spore różnice, z pewnością nie są to takie same książki
"Tigana" to inna bajka, ale reszta ma pewne wspólne punkty. Wiem, ze sie ze mną nie zgadzasz, ale już "OPK" sugerowały,m że Kay się wypalił i pisze jeszcze jedną taką samą książkę. Już w recenzji wspomniałem o kalkach postaci czy scen.
ASX76 napisał/a:
Czy najnowszej książce Kaya ("Ysabel") ktoś zarzuci wtórność
Nie raczej beznadzieje
ASX76 napisał/a:
Co do nowych wizji...
Ja Duncana też nie trawie (chociaż nie czytałem) - puzzle nie dla mnie. Fakt jednak pozostaje faktem - autorzy, a takze czytelnicy odchodzą od klasycznej fantasy i szukają nowych dróg - czy nam się to podoba czy nie.
_________________ "Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois
No, i dotarliśmy do sedna sprawy: jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze To zrozumiałe, że wydawnictwo będzie drukować książki, które przyniosą pewny zysk. Taka jest smutna prawda. Dobrze, że istnieje "Biblioteka Elektry", bo już się mogę nie upominać o wydanie
Przecież wydawnictwo to nie organizacja charytatywna i musi zarabiać. Natomiast wydawnictwo z ambicjami i dbające o czytelnika stara sie znaleźć złoty środek pomiędzy komercją = pieniędzmi, a jakością (dobrą, ambitną literaturą, eksperymentami itp)= straty finansowe, ale satysfakcja wydawnictwa i czytelników.
I uważam, że MAG doskonale się w tym znajduje.
Poza tym na naszym rynku są 2, może 3 wydawnictwa, które związały się na prawie 100% z fantastyką, a MAG jest z nich jedynym, który nie "jedzie" po najmniejszej linii oporu, sprzedając to co już się spodobało, tylko w innych okładkach. MAG próbuje posunąć fantastykę o krok dalej niż powtarzalna, przewidywalna rozryweczka. Mam nadzieję, że z czasem taka polityka stworzy odpowiednio duży rynek czytelniczy, szukający właśnie czegoś nowego, wymagającego, uczącego, a przede wszystkim nie traktującego fantastyki jak opowieści o smokach.
A przy tym wydawnictwo nie zapomina o "starych" autorach i wznowieniach jako jedyne z nielicznych.
Zarzut o drukowanie książek takich, które przyniosą pewny zysk, do MAGa akurat jest dla mnie ogromnym nieporozumieniem. I wiele osób tego nie rozumie i nie docenia tego co mamy. I to jest smutna prawda.
wob001 MAG nie jest jednym wydawnictwem, które nie "jedzie" po najmniejszej linii oporu. Zapomniałeś o Solaris...
Wiele osób rozumie i docenia zasługi "Czarodzieja", co jednak nie znaczy, że nie mogą upominać się/prosić o wydanie książek autora/autorów którego/których sobie cenią. Nie ma w tym nic zdrożnego i wcale nie świadczy o braku szacunku, tudzież innych niewłaściwych rzeczach.
Tigana
Jestem jak najbardziej władny oceniać twórczość Eriksona - przeczytałem pięć z siedmiu części "MKP", więc materiału do analizy mam aż nadto. Niektórzy wyrokują o cyklu Lyncha po przeczytaniu jednej książki i jakoś nikt (poza mną) z tego powodu nie czyni(ł) zarzutu...
Co to jest "OPK"
Ależ ja nie mam nic przeciwko szukaniu nowych dróg, pod warunkiem, że nie wiodą one w "maliny", tudzież "pod durnego chatę".
Regissa Ja tam powodów do optymizmu nie widzę jeśli chodzi o ewentualne wydanie "FG" przez MAG-a. Po pierwsze - pan Andrzej jest na "nie". A to właśnie On dzieli i rządzi... Po drugie - nawet gdyby jednak coś dało się z tym zrobić, to kiedy Za 3 - 5 lat... Dla mnie sytuacja jest jasna, choć "klamka jeszcze nie zapadła".
Ja tam powodów do optymizmu nie widzę jeśli chodzi o ewentualne wydanie "FG" przez MAG-a.
A ja wcale nie żądam wydania "Gobelinu" przez MAGa, w końcu sama czytałam go w wydaniu Zysku Chodzi mi tylko o to, że czasem wydawnictwa mogłyby posłuchać czytelników, np. przeanalizować aukcje internetowe, przejść się po antykwariatach, po bibliotekach... Bo moim zdaniem akurat "Fionavarski gobelin" wart jest tego, żeby doczekać się kolejnego polskiego wydania.
Bonsai, "Lwy" są świetną książką, fakt.
Ale Ty nie słuchaj innych, że następne będą kiczowate, Ty im nie wierz. Ba, nawet nie czytaj ich postów
Mi się każde książki Kay'a podobały, w mniejszym i większym stopniu. Wierze, że i Tobie się będą podobały.
Aha, uważaj na takiego ASX-a, jego postów nie czytaj w tym temacie
_________________ Nikt nie zasługuje na moje łzy, a ten kto na nie zasługuje, na pewno nie doprowadzi mnie do płaczu
Czytałem "Tiganę" dość dawno. Książka bardzo dobra, choć gdyby było to gatunkowo SF byłaby wybitna Poważniej... ciekawie zarysowani bohaterowie, fabuła wciągająca - te rzeczy sprawiły, że nie nudziłem się podczas lektury. A jednak "Tigana" nie znajduje się wysoko w mojej liście ulubionych lektur. Dlaczego? Czegoś jej brakowało. Podejrzewam, że książki fantasy już nie ciągną mnie jak dawniej i skłaniam się ku SF... A może zwariowałem?
A jednak myślę, że jeszcze sięgnę po inne książki Kay'a.
_________________ Bóg mi wybaczy. W końcu to jego fach. ~ Heinrich Heine na łożu śmierci
"Pożeglować do Sarancjum" oceniam neutralnie, bo książka robi się naprawdę ciekawa dopiero od... hmm, 250 strony? Kay ma tendencję do dość nudnych opisów i przeciągania akcji do nieskończoności. Nie wspominam tu już, o moim zdaniem maksymalnie nudnych, opisach wyścigów rydwanów, które miałam ochotę po prostu ominąć, bo zbyt dużo do fabuły (raczej) nie wnosiły oprócz nazwisk woźnic, a przynudzało straszliwie. Może i postaci kobiece ma fajne, jak obiecuje okładka, ale nie potrafi przyciągnąć czytelnika czymś naprawdę rasowym, wciągającym. Oczywiście sięgnę po "Władcę cesarzy" ale jak na razie, Kay jest u mnie nijaki.
_________________ "Jaka jest lepsza nagroda niż ta, kiedy unosimy broń nad pokonanym wrogiem, którym pogardzamy, a potem ją opuszczamy? O tak, szlachetność to najcenniejsza rzecz na świecie." H. Duncan "Atrament"
Żeby zwięźle przedstawić mój stosunek do Kay`a powiem tylko, iż jest on dokładnie odwrotny do opinii Tyraeli .
Opisy wyścigów to sama maestria ( szczególnie kulminacyjny punkt we "Władcy Cesarzy" ). Nie zauważyłem śladów nijakości, wręcz przeciwnie - tylko najwyższą jakość budowania i obrazowania historii.
Muszę to powiedzieć: Kay wielkim pisarzem jest! Uzasadnienie? Otóż moja siostra, która nie tyka niczego, co w jakikolwiek sposób łączy się z fantastyką, wczytuje się obecnie w "Pożeglować do Sarancjum" i w dodatku zapomina wysiąść na odpowiednim przystanku I jak tu nie chylić czoła przed Mistrzem?
_________________ Paskudny otacza nas świat. Ale to nie powód, byśmy wszyscy paskudnieli. Yurga z Zarzecza
Chyba już klamka zapadła.
Twórczość G.G.K zdecydowanie nie jest w moim guście. Tak było od początku i tak już zostanie. Pierwsze do czego próbowałem podejść to "Mozaika". Już pierwsze 50 stron mnie męczyło. Próbowałem dalej, bo to miał być redaktor dzieł Tolkiena i w ogóle. Jednak może w połowie poległem. Następnie na ruszt poszła "Tigana" i tutaj wymiękłem jeszcze wcześnie. Zupełnie ta książka do mnie nie przemówiła. Styl Kaya mnie po prostu nudził lub irytował. Do "Mozaiki" podchodziłem chyba z 3 razy i nic. Ostatnią próbą był "Gobelin".
Tom 1 wydawał mi się ciekawy i inny od reszty dzieł G.G.K. Jednak w połowie drugiego zdecydowałem, że już nie mogę i cała trylogia wróciła do Elektry.
Ten pisarz mi po prostu nie podszedł. Tak bywa, jakoś jego styl działa na mnie drażniąco.
"Ja z kolei "Gobelin" ledwo zacząłem i mi nie podpasował. Podobnie Ysabel, choć tą przeczytałem całą. Jest jakaś taka jak ja to nazywam power rangers. Zbiera się kupa i na złego .
Za to "Sarantyńska mozaika", to chyba najlepsze, co uświadczyłem od Kaya. Z resztą jego parahistoryczna twórczość dobrze mi się "czyta". W "Tiganie" co prawda męczyłem się z tym drugim wątkiem (konkubiny czy cóś), ale "Lwy Al-Rassanu" połknąłem na jedno-dwa posiedzenia.
Na dzień dzisiejszy po kilku rozdziałach odłożone są bez jakiegoś większego powodu "Ostatnie promienie słońca". pewnikiem czekają na lepsze (czytaj zimowe) czasy
Skąd takie pochopne wnioski?
Te dwa wątki (bo chyba dwa były :myśli: ) jakoś mi w żaden sposób do siebie nie pasowały. Jeszcze inaczej się wyrażę. Historia Dianory psuła mi przyjemność z tego względu, że nie zachowywała tego samego "tempa". Było szybko-wolno, szybko-wolno. Przez to odnosiłem podczas czytania wrażenie jakby ktoś mnie szarpał. Poza tym korelacja pomiędzy historiami była zbyt mała, chociaż z drugiej strony może przez to, taka bardziej "z życia wzięta", a to zawsze jest zaleta.
Nie mam problemów jak w książce nie ma akcji, nie o to chodzi. Mam przeświadczenie, że można było "Tiganę" deczko lepiej zrobić.
Obie historie się uzupełniały - pokazywały dwie strony tej samej monety, zależności, przyczyny i skutki. Dla mnie mistrzostwo.
Elektra napisał/a:
Jakoś ten wątek był dla mnie ważniejszy, chociaż ten drugi był pewnie bardziej kluczowy dla całej fabuły.
Dla mnie z kolei aż się prosiło zrobić dwie oddzielne powieści. Jakoś mi suma składowych nie wyszła tak spektakularnie jak bym się mógł po Kayu spodziewać.
No nic, nieważne. Może kiedyś przeczytam jeszcze raz, może za drugim posiedzeniem inaczej odbiorę, a i nie wykluczam, że się do peanów przyłączę.
Pieśń dla Arbonne przeczytana. I mam trochę mieszane uczucia. Czytało mi się bardzo dobrze, jak to zwykle Kaya. Całkiem interesujący bohaterowie, chociaż Ci pozytywni tacy bardzo pozytywni, rycerscy itp. co może niektórym przeszkadzać, ale ja czasem lubię o takich poczytać, "kayowy" styl w opisach i prowadzeniu fabuły. Wczoraj nie mogłam się oderwać, dziś tylko dokończyłam.
Ale... mam dwa zarzuty. Pierwszy dotyczy zakończenia. Jest jakieś takie... niesatysfakcjonujące. Aż się prosi, żeby było jeszcze kilkanaście stron. No ale rozumiem, że autor postanowił historię zamknąć w ciągu jednego roku i nie bardzo pasowało tutaj opisanie późniejszych wydarzeń.
Drugi dotyczy postaci kobiecych. Książka miała być w sumie o płci pięknej. O pewnym kraju, gdzie żyją i rządzą wyemancypowane kobiety, które mają takie same prawa jak mężczyźni. No i jest. Tylko że bohaterki są słabo przedstawione i niezbyt interesujące. Takie papierowe. Co z tego, że silne (w końcu jakaś słaba nie poradziłaby sobie z władzą), skoro nie budzą żywszych uczuć w czytelniku? Daleko im do bohaterek Tigany, Mozaiki, czy Lwów Al-Rassanu. Szkoda.
A poza tym trochę irytowały mnie drobiazgi. Jeden to taki, że władczynią Arbonne jest hrabina, a pod jej władzą są m.in. książęta. Coś mi ta hierarchia zgrzyta. A drugim jest dziwna metoda wstawiania przecinków. Czasem wydaje się, że zostały one wrzucone do tekstu bez ładu i składu.
_________________ Nie mów kobiecie, że jest piękna. Powiedz jej, że nie ma takiej drugiej jak ona, a otworzą ci się wszystkie drzwi.
Jules Renard
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum