Wysłany: 2009-09-01, 18:18 Gienerał Brynol i jego magiczne nalewki, to nie przelewki!
Postanowiłem rozszerzyć wpływy miłośników dobrego, procentowego trunku i założyłem temat traktujący o domowym sposobie przyrządzania nalewek, winka, bimbru i czego tam dusza jeszcze zapragnie.
Na początek niedawno sprawdzony przepis na jeżynówkę
Jeżynowka z maliną
Potrzebne są jeżyny, maliny (lub sok z malin), cukier i spirytus. Ilości nie podaję tylko proporcje.
Jeżyny zamykamy w słoju, przysypujemy cukrem, słój przykrywamy gazą na gumce i wystawiamy na słoneczko. Jak jeżynki są soczyste to po tygodniu powinno się wytrącić większość soku. Podobnie robimy z malinami - chyba, że posiadamy teściową, która taki sok produkuje (farciarz jestem, wiem ). Sok z jeżyn później odsączamy, jeżynki zjadamy (bo są zajebiste) i łączymy ze spyrolem w proporcjach pół litra na litr soku (lub więcej spyrolu wedle uznania). Potem na każde takie 1l+0,5l dajemy szklankę soku z malin + pół szklanki spirytu. Mieszamy, ostro mieszamy, do butelek rozlewamy i dajemy do chłodnego by się przegryzło. Im starsze, tym lepsze. Pić zimne, najlepiej zmrożone.
0,5 litra spirytusu
15 dag miodu ( można więcej jak kto lubi ja daje bardziej an wyczucie na pewno więcej ale bez przesadyzmu bo alkohol nie rozpuści )
skórka cytrynowa
0,5 litra wody
Miód przyrumienić lekko, dodać skórkę cytrynową i zalać wodą. Gotując zbierać szumy aż miód będzie czysty. Dodać spirytus ale nie gotować. Można podawać ciepłą. Ciepłą lać do butelek !
Też jestem ciekaw.
Wujek mojej mamy robi takie domowe do picia z pigwy. Przepisu nie znam (jak będę miał okazję to zapytam i tu wpiszę, albo zrobię wcześniej). Ale to zajebisty smak ma. I daje popalić do tego.
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
Wujek mojej mamy robi takie domowe do picia z pigwy
Ojciec kumpla też robił pigwówkę kiedyś i to wódę, a nie nalewkę. Popytam co i jak.
Ja mam jeszcze zapasy wiśniówy robione podobnym systemem co jeżynówa. Tylko zdeka przesadziliśmy z cukrem i diablo słodka wyszła Marzy mi się własna "pół profesjonalna" aparatura do robienia bimbru.
Rok w rok marnują się ogromne ilości jabłek i śliwek
A ja mam małe pytanko, bo szukam i ja biedna blondynka nie mogę znaleźć. Chodzi mi o przepis na dębówkę, ale z owoców (żołędzi). Ktoś wie jak, albo ma może książkę gdzieś pod ręką, albo ciekawą stronkę
_________________ ***Nic nie jest prawdą, wszystko jest dozwolone***
Kiedy człowiek umiera, dusza jego przez trzy dni siedzi u wezgłowia śmiertelnego łoża i stara się zwracać plecami do ognia.
Po trzech dniach pojawiają się aniołowie i prowadzą duszę nad most Czinwat... TanBlog
Google Nalewka Prosiaczka żołędziówka
Wrzuć 'nalewka z żołędzi' albo coś w ten deseń, Googiel uważa Dębówkę głównie za miejscowość
_________________ Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
no tak... nalewka z żołędzi, jakie to oczywiste
Dzięki za pomoc ^^ Teraz pytanie... jakie my żołędzie nazbieraliśmy o.O
_________________ ***Nic nie jest prawdą, wszystko jest dozwolone***
Kiedy człowiek umiera, dusza jego przez trzy dni siedzi u wezgłowia śmiertelnego łoża i stara się zwracać plecami do ognia.
Po trzech dniach pojawiają się aniołowie i prowadzą duszę nad most Czinwat... TanBlog
Mam pół litry spirytusu z Podlasia przywiezionego. Czekam na jakieś ciekawe propozycje wykorzystania, takie aby powstał produkt spożywalny za max. 2-3 tygodnie (dłuższe dojrzewanie odpada - termin spożycia jeszcze nie znany ale w grudniu napewno).
Umyć, obrać cienko skórkę, sparzyć gorącą wodą, obsuszyć, zalać spirytusem na 2 dni.
Soczek z grejfjiutów wycisnąć i schować do lodówki.
Po dwóch dniach soczek podgrzać z wodą i cukrem - kwestia gustu, ale na pół litra spirytusu tego wywaru powinno być w granicach 0,5-0,7l. Cukru też w sumie ile się chce. Jedni dają 6 łyżek inni 10. Można miodem słodzić. Jak przestygnie to mieszamy ze spirytusem z którego odcedziliśmy już skórki no i rozlewamy do buteleczek i odstawiamy na tydzień aby się przegryzło.
Cytryny, limonki też pasują. Goździki można dodać jeszcze na początku jak skórki w spirytusie się moczą - tego nie próbowałem jednak.
_________________ "Życie... nienawidź je lub ignoruj, polubić się go nie da."
Marvin
Miałem opisać wrażenia z otwarcia pigwóweczki i grejpfrutówki.
Transmisja live z Pszczyny zeszła na inne tematy, więc piszę teraz.
Pigwóweczka miodzio. Podbiła podniebienia użytkowników. Pierwsze komentarze wskazywały, że jest już wigilia i przywiozłem butelkę kompotu z suszu owocowego a to z powodu silnego aromatu goździków, które długo się w niej moczyły. A jako że miała ponad 40 vol. to i do głów uderzyła.
Grejpfrutówka to była już inna kategoria wagowa. Wyciskała łzy z oczu i dech z piersi. Wiedziony wskazówkami doświadczonych bimbrowników postanowiłem ją trochę złagodzić smakowo i dorzuciłem do pozostałej mi butelki dwulitrowej garść rodzynek i kilka goździków (żałuję, że korzenia imbiru nie małem).
Teraz zastanawiam się czy na lekko namoczonych suszonych owocach z korzeniami przed wigilią czegoś nie nastawić Na połowę stycznia byłoby w sam raz.
Ostatnio na sesji RPG poszło 3l jeżynomaliny. Gracze byli zmasakrowani (MG czyli ja wymówiłem się ważnym jutrzejszym spotkaniem, ale i tak osuszyłem szklanicę).
Wrażenia smakowe: bardzo pozytywne
Moc dekoktu: umiarkowana (~30-35%)
Stopień najebania w stosunku do wypitej ilości: masakra.
Ups, to gdzie ja wrzucałam przepis na mleko martvej, tudzież domowego baileysa? Bo wychodzi na to że dzielnie nie znalazłam wtedy tego tematu
_________________ Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
Wrażenia smakowe: bardzo pozytywne
Moc dekoktu: umiarkowana (~30-35%)
Stopień najebania w stosunku do wypitej ilości: masakra.
Ja ów dekokt odbieram następująco:
Wrażenia smakowe: jak u babci lekko sfermentowany soczek z wodą - dodatkowo niezapomniane walory sentymentalne.
Moc: całkiem całkiem
Stopień nastukania: lajcik - nie da się tego syropu wypić więcej niż szklanicę na raz.
Cudny wyrób Spella. Dużo lepszy smakowo od wiśni z chilli.
Zrobiłam domowego baileysa i jestem zachwycona. Ale jestem ogólnie fanką alkoholi słodkich, a niezbyt mocnych.
Bierze się puszkę masy krówkowej (lub mleka słodzonego skondensowanego gotowanego w zamkniętej puszce przez 1,5h mniej więcej), wrzuca do miski, wlewa pół szklanki mleka, miksuje, dolewa szklankę-dwie wódki i ewentualnie łyżeczkę kawy rozpuszczalnej rozmieszanej z odrobiną wody/mleka, i znów miksuje. A potem przelewa do butelki (można próbować prosto z miski, ale obserwatorzy nie wykazują tendencji do zrozumienia, chyba że próbowali wcześniej).
Przedwczoraj była masa krówkowa kokosowa (w zapasie mam jeszcze orzechową), dziś toffi ze zwykłego mleka. Dodanie kakao w proszku w czasie miksowania nie było mądrym pomysłem.
Jejku, jej. Dobre.
Zrobiłam jeszcze dwie wersje na Sylwestra: ze zwykłej masy krówkowej i z czekoladowej, Czekoladowa była mniej dobra.
Słynny pisarz Sebastian Uznański je uwielbia
_________________ Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
Orzechowej jeszcze nie robiłam, czeka na swoją kolej Ale myślę że masa sama w sobie pewnie jest dobra, i raczej lepsza od czekoladowej (która, jak wspominałam, jest dziwna).
W sumie mogliby zrobić taką masę o smaku marcepana. Marcepan wielbię. A moja sis piła 'mleko' kokosowe z amaretto i myślę że kiedyś pójdę tą drogą
_________________ Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
Trochę zmodyfikowałam przepis martvej, w mojej wersji wygląda to tak:
-zmieszałam łyżkę kakaa holenderskiego z 200ml mleka, zagotowałam,
-zalałam tym kawę i odstawiłam do zaparzenia i przestygnięcia,
-zmiksowałam puszkę (400g) z 300 ml mleka i 400ml wódy (nie całymi), konkretnie kłosówki,
-wymieszałam z kakaokawą,
-wlałam do butelki gdzie na dnie jeszcze zalegała reszta [reszteczka dosłownie] whiskey
to co nie zmieściło się do butli piję z lodem, pychotka
_________________ And swear
No where
Lives a woman true, and fair
Mocno mlecznie to wygląda Ja może dziś zrobię wersję orzechową, bo rodzice mi wódę kupili ale nie wiem czy mi się będzie chciało. To w końcu aż dziesięć minut roboty...
_________________ Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
Ok, więc wygląda to tak:
Zaraz po zrobieniu wydawało się strasznie wódkowe, teraz gdy już się przegryzło należy wstrząsnąć przed użyciem bo kakao i odrobina ziarenek kawy, która przelazła przez sitko osadzają się na dnie. A w smaku nie jest tak strasznie mleczne jak by się mogło wydawać, jednak kawa i kakao dzielnie się przebijają.
_________________ And swear
No where
Lives a woman true, and fair
Orzechowe jest dobre.
Przegryzanie i wstrząsanie też jest dobre, po 24 godzinach przestaje smakować jak wóda z czymś słodkim, a zaczyna jak gęste, słodkie, alkoholowe coś.
_________________ Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
Za dwa dni zaczynam eksperyment, wódkę powstałą z zalania suszonych: śliwek, moreli, jabłek, gruszek, rodzynek, korzenia imbiru, goździków i cynamonu spyrolem. Jak się przegryzie (tak po miesiącu, półtora) spróbuję i dobiorę czymś (woda, jakiś sok czy kompot może być) planowana moc: około 41-43%.
Ech, zeszło się, ale w końcu jest. Kupiłem śliwek kalifornijskich i aby udawały suszone potrzymałem je półtorej godziny w piekarniku na małym ogniu. Wsypałem je do dużego słoja (na oko tak 0,9 lytra). Zalęły ze 60% objętości. Wrzuciłem pomarańczę pokrojoną na ćwiartki, cztery dni wcześniej gęsto nabitą goździkami. Wrzuciłem ze 3 cm sześcienne korzenia imbiru oraz trochę cynamonu (oczywiście nie był mielony). Zalałem to połóweczką spyrolu. Za dwa tygodnie zawartość zleję / wycisnę do gara. Przygotuję mieszaninę wody i miodu (proporcje: na dwie czści spyrolu po jednej części wody i miodu), zagotuję, odszumuję, połączę ze spyrolkiem, dodam jakich przypraw jakby brakowało, zagotuję i porozlewam do butelek.
Premiera w Krakowie na koniec lutego.
Trunek ma miły dla oka brązowy kolor a swoisty smak miodu gryczanego wspaniale gra ze spyrolem na suszonych w piekarniku śliwkach. Wszystko przenika aromat goździków.
No co tu wiele gadać. Lepsze niż ze sklepu. Metz, Sweet, Jand szykujcie się
Za tydzień robię poprawkę, z mniejszą ilością goździków za to z gruszkami suszonymi. Przewiduję kolejny sukces.
Grejpfrutówka to była już inna kategoria wagowa. Wyciskała łzy z oczu i dech z piersi. Wiedziony wskazówkami doświadczonych bimbrowników postanowiłem ją trochę złagodzić smakowo i dorzuciłem do pozostałej mi butelki dwulitrowej garść rodzynek i kilka goździków (żałuję, że korzenia imbiru nie małem).
Miałem przyjemność dziś zapoznać z tzw. odrzutem z eksportu. Trzy miechy temu poczęstowałem teściów moją grejpfruitówką, ale była dla nich za ostra, więc wczoraj odebrałem dekokt i zabrałem dziś w gości do znajomych. Otóż po trzech miechach wódeczka owa nieco "zeszlachetniała" i złagodniała w smaku i naprawdę piliśmy bez popitki (nie tam, że wiele, po prawdzie to nic, czyli połówka na dwu). Zastanawiam się czy po wypłacie nie kupić od razu czterech butli spyrolu i nastwić perspektywicznie na wakacje, Openera, na święta.... Nie wiem tylko czy wytrzymam mając tyle gorzały w domu i nie zacznę "testować jakość wyrobu".
A wódeczka miodowo-goździkowo-śliwkowa była niezła, nie??
Zastanawiam się czy po wypłacie nie kupić od razu czterech butli spyrolu i nastwić perspektywicznie na wakacje, Openera, na święta.... Nie wiem tylko czy wytrzymam mając tyle gorzały w domu i nie zacznę "testować jakość wyrobu".
Ćwicz silną wolę! Niech się chociaż jedna buteleczka ostanie do Openera xD Którą się jakoś przemyci na pole namiotowe, albo lepiej będzie degustacja na plaży Bo smakują mi te twoje wynalazki, chociaż ostatni był trochę dla mnie za słodki. Po którymś tam kieliszku (haha, kto by tam liczył dokładnie xD) miałam już dość. Ale dobre było, to fakt.
Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy
_________________ Ale to mnie nie wzrusza
W mojej głowie wciąż susza
Bo parasol określa ich byt
dziś nastawiłem kolejną wariację na temat suszonych śliwek. Małą paczkę (200 g) obsuszyłem w piekarniku, do słoja dodałem dużą szczyptę pokruszonej gałki muszkatułowej, kilka goździków, kilka ziaren jałowca i kilka ziaren ziela angielskiego. Całość zalałem trzema setkami spyrolu.
Obrałem dwie duże pomarańcze i jedną cytrynę, skórki zalałem dziema setkami spyrolu dodawszy ok 3 cm sześcienne imbiru, kilkanaście gożdzików oraz kilkanaście rodzynek. Do tego słoja za dwa-trzy dni dodam wyciśnięty sok z obranych cytrusów.
Za około 3-4 tygodnie zleję spyrol i dodam mieszankę wody i miodu (z przewagą wody, aby nie przesłodzić jak ostatnio). Zobaczymy co wyjdzie.
W przyszłym miesiącu planuję coś ostrego, bo mam w domu ususzone trzy pikantne papryczki.
Mam pomysł na dobrą naleweczkę miodopodobną. Mianowicie słoik miodu malinowego zaleję butelką spirytusu. Wcześniej spyrolem może zaleję skórkę od pomarańczy i cytryny z kilkoma goździkami, podsypane rodzynkami (podpatrzone u Maga). Powinno być całkiem mru.
Tak przy okazji w tym roku zasadzę jakieś dwa drzewka wiśniowe. U nas rosną jak głupie i dają naprawdę słodkie owoce. Za jakieś dwa lata będę masowo produkował wiśnię z Chilli Czyli wyzwalacz ochoty na lody czekoladowe
Ech Spellu, czegóż ten napój nie wyzwala... Nie zapomnij tylko papryki też samemu produkować.
Aha, Spellu, ja do spyrolu dodałem mieszankę 60% miodu i 40% wody i już było za słodkie. Naprawdę. Taka mieszanka jaką produkujesz będzie w ogóle trudna do wydobycia z butli, może mieszaj w słoju?
Aha, Spellu, ja do spyrolu dodałem mieszankę 60% miodu i 40% wody i już było za słodkie. Naprawdę. Taka mieszanka jaką produkujesz będzie w ogóle trudna do wydobycia z butli, może mieszaj w słoju?
Tylko ten miód jest mocno lejny, ale w piwnicy mi się to może faktycznie skrystalizować. Pokombinuję nad proporcjami i ewentualnymi modyfikacjami.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum