Nie zgodzę się o tyle, że trzeci sezon moim zdaniem bardzo słaby i zupełnie zbędny.
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
"Mandaloriana" mam w planach, bo to chyba fabuła osadzona po ostatniej sadze. Czy się mylę?
Mando i TBoBF dzieją się między epizodem 6 a 7 sagi. Ale są na tyle odległe od jej linii fabularnej że w zasadzie mogłyby być te tytuły umieszczone "poza czasem". Nie ma imperium jest najwyższy porządek, Moff Gideon ma mandolariański dark saber i występuje Ahsoka i to tyle z rzeczy które jakoś tam nawiązują do innych produkcji SW. (ofc w TboBF już jest więcej tych elementów chociażby sam Bobba).
Edit: po namyśle jednak przypomniało mi się że jest jeszcze epizod z Lukiem
_________________ W życiu - oczekujemy co najwyżej sporej porcji bezrefleksyjnej zabawy i przyczynku do dalszej zabawy.
"Mandaloriana" mam w planach, bo to chyba fabuła osadzona po ostatniej sadze. Czy się mylę?
Mando i TBoBF dzieją się między epizodem 6 a 7 sagi. Ale są na tyle odległe od jej linii fabularnej że w zasadzie mogłyby być te tytuły umieszczone "poza czasem". Nie ma imperium jest najwyższy porządek, Moff Gideon ma mandolariański dark saber i występuje Ahsoka i to tyle z rzeczy które jakoś tam nawiązują do innych produkcji SW. (ofc w TboBF już jest więcej tych elementów chociażby sam Bobba).
Edit: po namyśle jednak przypomniało mi się że jest jeszcze epizod z Lukiem
Więcej spojlerów pierdzielnij tym co nie oglądali...
_________________ Moje marzenia z MAGa: wznowienie wszystkich Stephensonów i wydanie wszystkich Słońc Wolfe'a w Artefaktach
Romulus Ci właśnie przyznał, że ma to w planach i się od Ciebie dowiedział o Ashoce, co ma Moff Gideon i o Luku. Dwa turbo spojlery z finałów każdego sezonu!
_________________ Moje marzenia z MAGa: wznowienie wszystkich Stephensonów i wydanie wszystkich Słońc Wolfe'a w Artefaktach
Romulus Ci właśnie przyznał, że ma to w planach i się od Ciebie dowiedział o Ashoce, co ma Moff Gideon i o Luku. Dwa turbo spojlery z finałów każdego sezonu!
O czym ty bredzisz jakie spoilery co te postacie oprócz tego że występują zdradza ci cokolwiek o fabule serii? Był ciekawy, a inni nie potrafili podać szczegółów osi czasowej to wymieniłem je. Jak ci podali o amazanowym RoP że jest epizod z Balrogiem to znaczy że ktoś ci zespoilerował serial ? Bardziej ty spoilerujesz pisząc o finałach.
_________________ W życiu - oczekujemy co najwyżej sporej porcji bezrefleksyjnej zabawy i przyczynku do dalszej zabawy.
Pojawienie się Mrocznego Miecza i Luka było trzymane w gigantycznej tajemnicy przed serialem i było szokiem dla fanów. A Ty od tak sobie to ujawniasz nieoglądającym największe zaskoczenia w serialu
Skończ już bo znów coś zdradzisz by się popisać
_________________ Moje marzenia z MAGa: wznowienie wszystkich Stephensonów i wydanie wszystkich Słońc Wolfe'a w Artefaktach
Pojawienie się Mrocznego Miecza i Luka było trzymane w gigantycznej tajemnicy przed serialem i było szokiem dla fanów. A Ty od tak sobie to ujawniasz nieoglądającym największe zaskoczenia w serialu
Spokojnie możesz zluzować poślady, przejąłem się tak, że aż wzruszyłem ramionami. Jak pisałem wcześniej, lore SW jest mi doskonale obojętny. Serial jako samodzielne dzieło jest po prostu dobry. Podejrzewam, że Romek też ma na to wybimbane.
Zobaczę, aktualnie te franczyzy Disneya w ogóle mnie nie eksajtują. Choć "wszyscy" piszą, że "Andor" jest znakomity.
"The Crown" - piąty, przedostatni sezon. Obsady nie chwalę, bo to takie nazwiska, że nawet jeśli grają słabo to i tak ogląda się znakomicie. Aczkolwiek czytałem, że Elizabeth Debicki gra Dianę jakby ta miała autyzm. Po czterech odcinkach nie przesądzam. Podoba mi się to, jak - na razie - Peter Morgan próbuje podejść do historii, które są znane z pierwszych stron gazet w sposób nie powielający taniej sensacji. Tego się spodziewałem, ale ogromną przyjemność sprawiło mi oglądanie odcinka, w którym na scenę wchodzi Mohammed Al-Fayed i jego syn, Dodi. Wszystko pokazywane z ich perspektywy, głównie starego Al-Fayeda, który próbuje całe życie zdobyć uznanie rodziny królewskiej i ewidentnie ma kompleksy związane z brytyjskimi wyższymi klasami. Do niedzieli zapewne obejrzę całość.
"Opowieść podręcznej" - niesamowite, że ten serial dochrapał się pięciu sezonów. A będzie jeszcze szósty, finałowy. Pierwszy był wybitny, drugi i trzeci to jakieś pomyłki, czwarty wzbił się w powietrze i piąty w zasadzie był na tym samym, niezłym poziomie. Niemniej, potencjału w tej opowieści starczyło tylko na pierwszy sezon, który doskonale wstrzelił się w nastroje polityczne i społeczne w USA. Potem było tylko żerowanie na nim i jakieś próby odnoszenia się do aktualnego klimatu społecznego w USA. Nudne i niepotrzebne.
"The West Wing" - po obejrzeniu pierwszego sezonu i dwóch odcinków drugiego muszę zmienić opinię. Niepotrzebnie sarkałem wcześniej, że serial jest zbyt proceduralny. Bowiem są wątki ciągnięte przez cały sezon. A także niektóre proceduralne były rozbudowywane (nominacja do Sądu Najwyższego). Wkurzył mnie jednak finał pierwszego sezonu. Całe szczęście, że nie oglądałem go, kiedy był w telewizji. Tak bezczelnych cliffhangerów nie robi się widzom. Powinno się za to odbierać prawo do pisania scenariuszy. Na szczęście, kiedy ma się dostęp do całego serialu to nie jest wielki problem, kwestia poczekania piętnastu sekund aż kolejny odcinek sam się "odpali". Anyway, zajebisty serial. Oglądam po dwa odcinki dziennie.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Olej franczyzowatość. To po prostu świetny serial. Możesz nic z lore SW nie oglądać a i tak ci się spodoba. Jak nie oglądasz to wiele tracisz. Zabieraj się za to a nie marudź.
Romulus napisał/a:
"The Crown" - piąty, przedostatni sezon.
Też już oglądamy z żoną.
Romulus napisał/a:
ogromną przyjemność sprawiło mi oglądanie odcinka, w którym na scenę wchodzi Mohammed Al-Fayed i jego syn, Dodi.
Świetny odcinek. To złamanie optyki serialu odświeżające. Tak jak w poprzednim sezonie odcinek z gościem, który włamał się do królowej. Zresztą robota scenarzysty/ów tego serialu to pierwsza klasa. Dialogi i sposób prowadzenia opowieści, żonglowanie perspektywami i urozmaicanie w ukazywaniu dobrych i złych stron postaci robi wrażenie.
Romulus napisał/a:
"Opowieść podręcznej" - niesamowite, że ten serial dochrapał się pięciu sezonów. A będzie jeszcze szósty, finałowy.
Kurcze miałem nadzieję, że na 5 się skończy. Ale w chwili jakiejś desperacji zmęczę, bo mi się to jednak dobrze oglądało dotąd.
Romulus napisał/a:
"The West Wing" - po obejrzeniu pierwszego sezonu i dwóch odcinków drugiego muszę zmienić opinię. Niepotrzebnie sarkałem wcześniej, że serial jest zbyt proceduralny. Bowiem są wątki ciągnięte przez cały sezon. A także niektóre proceduralne były rozbudowywane (nominacja do Sądu Najwyższego). Wkurzył mnie jednak finał pierwszego sezonu. Całe szczęście, że nie oglądałem go, kiedy był w telewizji. Tak bezczelnych cliffhangerów nie robi się widzom. Powinno się za to odbierać prawo do pisania scenariuszy. Na szczęście, kiedy ma się dostęp do całego serialu to nie jest wielki problem, kwestia poczekania piętnastu sekund aż kolejny odcinek sam się "odpali". Anyway, zajebisty serial. Oglądam po dwa odcinki dziennie.
Zachęcasz, a tego już po prostu za wiele do oglądania.
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
"The Crown" pisze Peter Morgan. To, można napisać, jego autorskie dzieło w tej warstwie. I znakomite. Nie wiem, o co się przypierniczają do tego serialu. Przez pięć sezonów Morgan stara się unikać tabloidowego opowiadania historii. Pisze z wyczuciem, nie przesądza, nie dopowiada wprost. Jak na przykład rzekome romanse księcia Filipa od początku małżeństwa z Elżbietą. Morgan to sugeruje na podstawie licznych źródeł. Ale w żadnym miejscu w tym serialu nie jest to pokazane. Widz wie, że to się wydarzyło, ale z marginesem niepewności. To jest fantastyczne. Ten serial to w gruncie rzeczy list miłosny do monarchii brytyjskiej. Tyle że nie napisany przez jakiegoś romantycznego głupka, ale przez gościa, który ją kocha miłością dojrzałą, pozbawioną złudzeń, ale nie pozbawioną ciepła i zrozumienia.
Co do "The West Wing" to nie zwlekaj długo.
EDIT: Filipa, nie Edwarda.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Nie wiem, o co się przypierniczają do tego serialu.
Pierwsze dwa sezony to kreskówka w stylu Boba Budowniczego z morałami, które są może odkrywcze dla 5latków.
Jestem świadom walorów produkcyjnych serialu, ale nic nie poradzę, że nie znoszę go do cna na kilku poziomach .
Nie no, Romulus, proszę cię, pierwsze dwa sezony to ciąg Ważnych Lekcji Życiowych, które odbiera mała Elżbietka.
Przykład pierwszy z brzegu: odcinek o brakach w wykształceniu Elżbiety. Wszyscy nagle wokół niej zaczynają używać Trudnych Słów, których ona nie rozumie. Jest sfrustrowana, bierze sobie nauczyciela, dokształca się. Na koniec odcinka okazuje się, że jej nauczyciel, wielki profesor obstawia konne wyścigi na podstawie wyglądu konia, czy czegoś tam. A Elżbieta na wyścigach zna się bardzo dobrze i obstawia świadomie. MORAŁ: Elżbietka nie musi wiedzieć wszystkiego, by być dobrą królową.
Podejrzewam, że wynika to z pewnej proceduralnej struktury serialu: zamiast zbrodni tygodnia, mamy temat tygodnia. Każdy odcinek porusza inny temat, który musi jakoś wybrzmieć, i dla mnie przynajmniej było to straszliwie sztuczne. Bo nagle wszystkie postaci gadają w kółko o jednym, odcinek dostaje banalną puentę i temat już nigdy więcej nie wraca. Dla mnie jest to strasznie kreskówkowe. Czwarty sezon wypada już lepiej, bo jednak opowiada spójną historię.
A, o takich lekcjach piszesz. To ok. Jednak i tak spróbuję obronić. Znowu: serial opowiada historię panowania królowej Elżbiety II. Musi opowiedzieć o jej życiu i niej samej. Była kobietą, nie była wykształcona, zaserwowano jej "edukację" dla panien, a dodatkowo komplikował sprawę fakt, że była następczynią tronu. Wówczas nikogo nie przejmowało to, że nie jest wykształcona. Co akurat było normą w rodzinach królewskich. Carowi Mikołajowi II bardzo przeszkadzały braki w wykształceniu, kiedy musiał rządzić Rosją. Więc w zasadzie do rządzenia się w ogóle nie nadawał, choć według biografa carskiej dynastii był tak ogólnie przyzwoitym chłopem, który angażował się w wychowanie dzieci, dbał o rodzinę itp. Elżbieta II była "ofiarą" podobnego myślenia o władcach. A w Anglii, w której zaczynała panować od suwerena nie wymagano żadnej wiedzy tylko znajomości protokołu i obowiązków monarszych. W sumie można tego wyuczyć każdego bez niepotrzebnej edukacji.
KS napisał/a:
W zamknięciu. 4-odcinkowy miniserial, do którego zwabiły mnie nazwiska Tennant i Tucci. Ten drugi gra przestępcę oczekującego od lat na egzekucję i rozwiązującego zza krat podsuwane mu sprawy kryminalne. Ten pierwszy, pastora, który wdepnął w tarapaty. Zaczyna się jak próba dość frywolnego skopiowania motywu Hannibala Lectera, w miarę upływu czasu robi się coraz bardziej dramatycznie. Motywem przewodnim może być zdanie, które pada z ust Tucciego: każdy może stać się mordercą, wystarczy, że trafi na odpowiednią osobę i zły dzień.
Mam niejednoznaczny stosunek do tego serialu. Aktorsko jest ok, problem bardziej w scenariuszu. Akcja opiera się na splocie głupich, fatalnych, a często absurdalnie wręcz irracjonalnych decyzji podejmowanych przez bohaterów. Poszczególne decyzje i wynikające z nich sytuacje mają wysoki potencjał wkurwialności dla widza, który przywykł do posługiwania się logiką. Mam jednak wrażenie, że ten chaos i bezsens twórcy sobie zamierzyli, wychodząc z założenia, że zwykli ludzie, nieprzygotowani do znajdowania się w ekstremalnych sytuacjach, działając pod presją nie zachowują się jak szachiści, a jak idioci.
Obejrzałem. Całkiem przyjemny miniserial. Fabuła może nie jest realistyczna, ale naciąganie "logiki", czy prawdopodobieństwa to akurat nic złego. A Moffat to mistrz w tworzeniu fabuł, które tylko na pozór wydają się prawdopodobne. Mnie to nie przeszkadza, kupuję w całości, jeśli tworzy to fajną historię. Aczkolwiek, sam zauważyłeś, że ludzie nie zachowują się logicznie. A pod wpływem stresu, strachu, emocji ogólnie, wręcz idiotycznie.
Ku mojemu własnemu zdziwieniu (bo przecież do cholery sporo decyzji podejmowanych przez bohaterów jest obiektywnie idiotycznych) bardzo dobrze mi się ten serial oglądało. Myślałam, że końcówka będzie głupsza, więc w zasadzie zostałam nawet pozytywnie zaskoczona. Aktorstwo sztos.
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
A, o takich lekcjach piszesz. To ok. Jednak i tak spróbuję obronić. Znowu: serial opowiada historię panowania królowej Elżbiety II. Musi opowiedzieć o jej życiu i niej samej. Była kobietą, nie była wykształcona, zaserwowano jej "edukację" dla panien, a dodatkowo komplikował sprawę fakt, że była następczynią tronu. Wówczas nikogo nie przejmowało to, że nie jest wykształcona. Co akurat było normą w rodzinach królewskich. Carowi Mikołajowi II bardzo przeszkadzały braki w wykształceniu, kiedy musiał rządzić Rosją. Więc w zasadzie do rządzenia się w ogóle nie nadawał, choć według biografa carskiej dynastii był tak ogólnie przyzwoitym chłopem, który angażował się w wychowanie dzieci, dbał o rodzinę itp. Elżbieta II była "ofiarą" podobnego myślenia o władcach. A w Anglii, w której zaczynała panować od suwerena nie wymagano żadnej wiedzy tylko znajomości protokołu i obowiązków monarszych. W sumie można tego wyuczyć każdego bez niepotrzebnej edukacji.
Chyba się nie zrozumieliśmy. Odcinek o wykształceniu był tylko przykładem. Chodzi mi o strukturę scenariuszy poszczególnych odcinków. Każdy ma jakiś temat, który (przynajmniej dla mnie) jest kreskówkowo wyolbrzymiony: nikt nie rozmawia, nie myśli o niczym innym, a całość jest spuentowana jakimś banałem. Natomiast kolejne odcinki zupełnie do tych tematów nie wracają. Wydaje mi się, że jestem jedynym, którego to irytuje .
Peripheral, po 5 odcinkach coraz bardziej widoczny rozjazd z treścią książki, z tym, że sam pomysł, główny wątek, najważniejsi bohaterowie są zachowani lub nieznacznie zmienieni. Serial bardziej stara się "przypodobać" atrakcyjnością, dynamiką, scenami walk, jednocześnie ważne informacje są podawane widzowi na tacy, żeby za dużo nie główkował. W książce, co dla mnie było zaletą, czytelnik musi z okruchów poskładać całość, powoli odkrywa i rozkminia ten świat i rolę jaką pełnią pewne postaci, od początku nic nie jest jednoznaczne. Zmiany mają ten plus, że czytelnik znający książkę nie wie, co się za chwilę stanie, ma tę story napisaną od nowa i ma to swój urok.
Od strony realizacyjnej poziom jest najwyższy z możliwych. Ogląda się świetnie i chyba nie licząc Diuny, jest to najlepsze sci-fi, jakie oglądałem od wielu lat.
The Crown, żona się podnieca, ja z zasady takich rzeczy nie oglądam.
_________________ Kiedy jesteś martwy, nie wiesz, że jesteś martwy. Cały ból odczuwają inni.
To samo dzieje się, kiedy jesteś głupi.
(Lemmy)
"The English" - czyli Emily Blunt na Dzikim Zachodzie. Tak w dużym uproszczeniu. Jakoś nie zauważyłem wcześniej, że ten serial napisał i wyreżyserował Hugo Blick. Kto oglądał "Linię Cienia" i pozostałe jego miniserie ten wie. Dla reszty zachętą może być Emily Blunt. I tylko sześć odcinków. Choć od pewnego momentu miałem wątpliwości, czy to się uda skończyć w sześciu. Bo cały czas fabuła się rozwijała i oddalała głownych bohaterów od ich celu. Ale ok, wszystko się kończy. I może zakończenie nie do końca mnie przekonuje, ale dobra, niech Blickowi będzie. Ponieważ oglądałem z ogromną przyjemnością. Jest to napisane i zagrane znakomicie. Choć, nie spoilerując, smutne. Nie tylko Emily Blunt błyszczy w tej produkcji. Chaske Spencer także jest znakomity. A epizody: Toby Jones. Ciaran Hinds... A jeszcze Tom Hughes, Stephen Rhea, no i Rafe Spall. I każdy z nich ma do zagrania coś konkretnego, nawet jeśli to rola drugoplanowa, czy epizodyczna. Tych dialogów po prostu przyjemnie się słucha. A fabuła jest bardzo treściwa, choć trzeba kupić konwencję, ale to nie będzie duży wydatek. I zdecydowanie opłacalny. Choć to zakończenie... I nie chodzi mi o "epilog".
O kurteczka, zrobił to gość od Shadow line? Dziękować, dodaję do listy. Kiedy ja się z tego wygrzebię?
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
Bloodline. Obejrzałem 1 sezon z 3-ch. Fabularnie same old story – czarna owca wraca na łono i zaczyna się jazda w stylu rodzinne tajemnice, traumy z przeszłości. Są też zwłoki, śledztwo, przestępcy, zwroty akcji czyli mniej więcej komplet niezbędnych serialowych atrybutów. Od razu zdradzę, że minusem jest długość sezonu. Minęło 7 lat od emisji, a już wydaje się, że 13 odcinków to wieczność. Jak szybko zmienia się nam percepcja.
Mimo to warto zobaczyć, już choćby dla samej roli Bena Mendelsohna. Dostał za nią Złoty Glob i Emmę i jedyne co mnie w tym dziwi, to że uznano go w kategorii aktor drugoplanowy. To zaskakujące, bo on przez większość sezonu zabiera cały ekran dla siebie. Gdy się pojawia, reszta jest tłem, choć oddać trzeba, że do jego poziomu dostraja się Sissy Spacek. A że reszta załogi to solidny level aktorski, a w przypadku Chloe Sevigny i nieznanego mi Norberta Leo Butza nawet coś ponadto, to serial dobrze wchodzi.
_________________ Kiedy jesteś martwy, nie wiesz, że jesteś martwy. Cały ból odczuwają inni.
To samo dzieje się, kiedy jesteś głupi.
(Lemmy)
Bloodline. Obejrzałem 1 sezon z 3-ch. Fabularnie same old story – czarna owca wraca na łono i zaczyna się jazda w stylu rodzinne tajemnice, traumy z przeszłości. Są też zwłoki, śledztwo, przestępcy, zwroty akcji czyli mniej więcej komplet niezbędnych serialowych atrybutów. Od razu zdradzę, że minusem jest długość sezonu. Minęło 7 lat od emisji, a już wydaje się, że 13 odcinków to wieczność. Jak szybko zmienia się nam percepcja.
Mimo to warto zobaczyć, już choćby dla samej roli Bena Mendelsohna. Dostał za nią Złoty Glob i Emmę i jedyne co mnie w tym dziwi, to że uznano go w kategorii aktor drugoplanowy. To zaskakujące, bo on przez większość sezonu zabiera cały ekran dla siebie. Gdy się pojawia, reszta jest tłem, choć oddać trzeba, że do jego poziomu dostraja się Sissy Spacek. A że reszta załogi to solidny level aktorski, a w przypadku Chloe Sevigny i nieznanego mi Norberta Leo Butza nawet coś ponadto, to serial dobrze wchodzi
Jeden z pierwszych seriali Netflixa. Pierwszy sezon był znakomity, potem już wszystko toczyło się trochę siłą rozpędu. Ale i tak było bardzo dobrze. Mendelsohn chyba na tym tytule "wypłynął" w Stanach na szerokie wody. No i Kyle Chandler nie dał się, moim zdaniem, zepchnąć z głównej sceny.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
O kurteczka, zrobił to gość od Shadow line? Dziękować, dodaję do listy. Kiedy ja się z tego wygrzebię?
Wykolejkuj na początek, bo ciekaw jestem opinii. Angielskie i amerykańskie są bardzo pochlebne.
Poszło wysoko, ale jeszcze The Crown chcę zobaczyć.
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
Kiedy w The Mandalorian zobaczyłem Wernera Herzoga, to miałem przez jedno okamgnienie nadzieję, że Mando zdejmie hełm i okaże się Klausem Kinskym. Wiadomo, że to się nie zdarzy z bardzo konkretnych powodów, ale contra spem spero i już nie dopuszczam do siebie innej wizji, nawet jeśli pod hełmem jest Pedro Pascal .
Peacemaker sprawił mi niekłamaną frajdę na wszystkich poziomach, ale dialogi to jest po prostu cymesik.
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum