Wysłany: 2009-07-25, 10:19 Kac morderca dziś bez serca
Gdzieś kiedyś stworzyłem temat poświęcony jednemu z najpopularniejszych zjawisk w tym kraju. Kac morderca. Jeżeli macie jakieś dobre sposoby na przetrzymanie tudzież osłodzenie to się podzielcie. Dla ułatwienia stworzyłem kiedyś skalę:
Kacowa skala Spella napisał/a:
1) Wstajesz jak nowo narodzony, nic się nie dzieje.
2) Wstajesz całkiem normalnie. Tylko w ustach masz lekkiego trepa.
3) Wstajesz w miarę ok. W ustach całkiem solidny trep, a głowa Ci trochę ciąży.
4) Wstajesz. W ustach bardzo solidny trep. Łeb Cię napierdziela, ale kawa i prysznic zmieniają ten stan rzeczy.
5) Ledwo wstajesz. W ustach masz masakrę. Śmierdzisz. Łeb Ci pęka. Masz ochotę na kac kupę, a może i na małego kontrolnego bełcika. Czytaj standardowy Polski kac.
6) Powiedzmy, że wstajesz. Zabijasz swoim oddechem. Śmierdzisz. Łeb Cię napierdziela okrutnie. Pierwsze co robisz to kac kupa. Ledwo powstrzymujesz się od bełcenia. Miewałeś lepsze dni. Straciłeś kilka wątków w imprezie.
7) Wstajesz bo naprawdę musisz iść zrobić kac kupę. Naprawdę ledwo powstrzymujesz się od bełcenia. Tak jebiesz gorzałą, że kwiatki więdną. Czujesz się jakby ktoś wyciął Ci mózg. Głowa Cię po prostu chamsko napierdala. Urwał Ci się film, ale podobno nie spałeś ani nic, tylko hasałeś sobie gdzieś beztrosko a bezrozumnie.
8 ) Nie jesteś w stanie wstać. Jeżeli ktoś Cię nie zaniesie, zesrasz się do wyra/tam gdzie leżysz. Jeżeli jednak doczołgasz się do kibla, uskuteczniasz politykę twardego rzygu. Boli Cię całe ciało. Głowa to pikuś. Walisz jak gorzelnik. Masz ostry światłowstręt i dźwiękowstręt. Zastanawiasz się co ty wczoraj i przede wszystkim z kim robiłeś. Totalny reset.
9) Nie wstajesz. Srasz i rzygasz do wyra. Nie wiesz co się z Tobą dzieje i co się działo. Wcześniejsze objawy są spotęgowane. Nie możesz skupić myśli. Przydałby się detoks, albo karetka pogotowia. Trwale uszkadzasz sobie mózg.
10) Nie wstajesz, bo nie żyjesz. Umarłeś na kaca (albo wylądowałeś na detoksie i cudem Cię odratowali).
Ja mam dziś czwóreczkę. Kawka postawiła mnie na nogi, mogę iść odkurzać
Nie zdarza mi się kac większy od czwórki - przy bólu głowy biorę peralginę i po 15 minutach jestem do życia. I to w sumie moja jedyna metoda, alkohol znoszę dobrze, a po imprezowych bełtach piję dalej, więc nigdy nie zgonuję.
A i najważniejsze, żeby w miarę wytrzeźwieć przed snem - po powrocie z imprezy jeszcze coś robię godzinę-dwie.
Piątka zdarzyła mi się ostatnio tydzień temu po imieninach u teścia Ale na ogół po wódce tak się dzieje. Według jednej z teorii to wszystko przez to, że popijam wódkę zimnymi napojami. Ale inaczej nie potrafię i zawsze tak piłem. Teraz już się nie da widocznie. Choć może przed snem należy wypić dużo wody - ze 3 szklanki minimum. Kiedyś mi pomagało, ale jak się "zwarzę" to zapominam na ogół.
Kiedy piję piwo i wino to - nawet, kiedy przekroczę próg tolerancji - zazwyczaj kończy się maksymalnie Czwórką tyle że bez kawy, bo nie pijam tego ohydztwa. Wystarczy dobra zielona herbatka. Na ogół - jak wczoraj, po 3 piwach - nie przekraczam normy i jest nazajutrz ok. Wina mogę wypić całą butelkę - jeśli zaczynam od 18.00 w sobotę, to nazajutrz budzę się rześki.
Wódy staram się nie pić - tylko przy okazjach specjalnych. I w drinkach. Ale i wówczas musi być tak lodowata, aby czuć kłucie w zębach. I prawie zawsze, jeśli jest to np. flaszka (0,5 l) na trzech jest kac. Przy 0,7 na trzech kac na pewno będzie około Czwórki i wyżej.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
W sumie nawet do pełnej dwójki nie zdarzyło mi się dobić (nie, nie oszczędzam się jakoś specjalnie, choć staram się i przesadnie nie szaleć). Jedyną konsekwencją nadużycia są dla mnie kompletnie porąbane sny
_________________ Well I live with snakes and lizards
and other things that go bump in the night
'Cuz to me everyday is Halloween http://kotspinaksiazce.blogspot.com/
Kawa na następny dzień? W moim wypadku raczej niewskazane, szczególnie jeśli poprzedniego dnia miało miejsce porządne picie. Po kawusi mam wtedy niezłą pikawę ;P A na kaca najlepszy jest rosołek Niestety nie za każdym razem możliwy do zdobycia.
Inną sprawą jest to, że moja odporność na skutki picia zauważalnie się zmniejszyła. Starzeję się
_________________ Ale to mnie nie wzrusza
W mojej głowie wciąż susza
Bo parasol określa ich byt
Poza szóstkę nie wykroczyłem i jakoś mi sie do tego nie pali, bo było bardzo nieciekawie.
Metody na kaca by Kennedy:
- pić dużo wody pomiędzy kolejnymi browarami/kolejkami, do tego opić się solidnie wody przed pójściem spać. Tak z litr albo więcej. Czasem bywa z tym cięzko, dlatego lepiej ppić wodę także w trakcie popijawy. Alkohol silnie odwadnia, a suszenie to jeden z gorszych objawów, nie? Gdzieś słłyszałem, że odwodnienie jest też odpowiedzialne za ból głowy, ale nie wiem czy to prawda. fakt faktem że po solidnym dolaniu wody do organizmu suszy mniej, albo wcale, a i głowa jakby mniej boli.
- do tego objeść się cukru i witaminy c, względnie zaaplikowac sobie kubek wody z cukrem i cytryną. Przed pójściem spać (albo w trakcie picia) i po pobudce. nie jestem pewien jak to działa, ale od jakiegoś czasu tak robie i efekty są zadowalające.
- rano pierwsze co robimy poza kackupą to ponownie opić się wody i o ile nie ma przeciwskazań, zjeść coś tłustego. Kanapkę z masełkiem, albo najlepiej jajecznicę/wściekle tłusty rosół.
- unikać przemęczania się, trochę ruchu na rozruszanie organizmu celem pozbycia się resztek etanolu i aldehydu octowego nie zawadzi, ale nadmierne forsowanie się jest niewskazane. Im większy kac, tym mniej się ruszać.
- modlić się do Dionizosa, żeby odsunął cierpienie na bok.
rada specjalna: nie mieszac ostrego żarcia z ostrym piciem, bo kackupa wypali ogniem wszystko od jelit po sedes i rury.
Innych metod próbowałem, ale tylko te są w jakimś stopniu skuteczne, czasem bardziej, czasem mniej, a czasem wcale, jeśli się za bardzo przesadzi z procentami. Można jeszcze klinować, ale nie mam tego w zwyczaju, co za dużo to i tak niezdrowo, a widok wódki/piwa nad ranem potrafi zabić
_________________ Znalazłem swoją religię, nic ponad książkę nie wydawało mi się ważniejsze. Bibliotekę poczytywałem za świątynię.
J-P.S.
Do szósteczki dochodziłem. W zasadzie jest to u mnie kac połączony z resztkami konkretnego śmigła, czyli pijany i na kacu. Masakra. Opisy wyższych stopni na szczęście mnie nigdy nie dotyczyły.
Leczę się red bullami. 2 i jest dobrze, a kace mordercy do 4 włącznie od tego padają. Na wyższe to nie lekarstwo, a żałosna i nieskuteczna próba ratunku Kawa i jedzenie są przyswajalne później, a wtedy idealny jest żur.
Ale ciekawa rzecz. Ostatnie 2 imprezy, na których duuuużo wypiłem to były wesela. Na obu siedziałem w zasadzie pod klimatyzatorem i w obu przypadkach dochodziłem rano do 2 stopnia wtajemniczenia
żaden numer do mnie nie pasuje. Ogólnie kaca mam rzadko wiec jest ok. Jak już to lekko suszy. Lekko głowa boli i troszkę jestem zmęczony. Głownie wtedy gdy pomieszam alkocholę i nie nawodnię się odpowiednio. leczę kaca prosto. 2 przeciwbólowe i cola i koniecznie coś zjeść. Byle zawierało milion kalorii. No i chyba najlepsza jest ciepła kąpiel bo jakiego kaca bym nie miał czy miał alkocholl się rozkłada i to czuć.
Kiedyś, dawno temu były ze dwie ósemki... Ślad bełta w kolorze Sophia Merlot-Gamza-Cabernet był jakiś czas na ścianie nad łóżkiem.
Pomaga kontemplacja rzeczywistości - zająć pozycję w miarę wygodną i tak długo jak się da nie ruszać niczym innym jak tylko powiekami.
Ostatnio nawet po wypiciu ze szwagrem 0,7 ginu w drinkach i po 3 piwa kac sięgnął jedynie czwórki.
Co do klinów, to do klinowania wg mnie najlepiej nadaje się szapan lubo wino musujące, tylko że szybciutko wraca stan upojenia...
Nigdy nie wyszłam poza trójeczkę
rano tylko bywam lekko przymulona ewentualnie z lekkim bólem głowy. Pandadol (albo bez) i 2 duże kubki mięty załatwiają sprawę W nielicznych przypadkach był to wymuszony bełcik na przeczyszczenie, mięta na odkażenie i kawa na pobudkę... i można już biegać skakać i pracować ^__^
Fakt, nie pije często (bym powiedziała, że rzadko) więc nie mam specjalnej odporności
_________________ ***Nic nie jest prawdą, wszystko jest dozwolone***
Kiedy człowiek umiera, dusza jego przez trzy dni siedzi u wezgłowia śmiertelnego łoża i stara się zwracać plecami do ognia.
Po trzech dniach pojawiają się aniołowie i prowadzą duszę nad most Czinwat... TanBlog
Ogólnie rzecz biorąc, zwykle nie przekraczam czwróki, choć sporadycznie zdarza się i piątka. Pamiętam, że jeszcze w czasach technikum zdarzała mi się nawet szóstka, ale te czasy już bezpowrotnie minęły Przykładowo ze swojej 18-tki połowy nie pamiętam
Co do metod leczenia, to z reguły wystarcza mi stosunkowo rzadka jajecznica, popijana mocną kawą
_________________ Życie to dziwka, czytasz za mało, a potem umierasz [Stary Ork]
Zaginiona to zamknięte środowisko, coś jak oddział zamknięty krążący wokół Czarnej Dziury Szaleństwa, najlepiej nie zwracać uwagi na sens bo on tu rzadko występuje [utrivv]
"Finezja perfidii rozumowania ściga się w nich z cyniczną sofistyką" [prof. Waltoś o działaniach PiS dot. wymiaru sprawiedliwości]
Miałem kiedyś coś między 8 a 9. Nic do chwalenia się ale to na własne życzenie bo takie było założenie (18 zaraz koło mnie). Nawet karetke chciano wzywać ale to miało pośredni związek z alkoholem (to znaczy nagle padłem łbem na beton a niewiele mniej pijani kumple nie mógli doszukać się u mnie pulsu - nie wiem jak to sprawdzali). Na szczeście inna gwiazda wieczoru mnie przyćmiła zasypiając na kiblu po uprzednim zamknięciu się (nemezis każdej imprezy).
Najciekawsze jest to że nie miewam bolów głowy i atrakcji audio-wideo nie wiem ile bym wypił - czuje się poprostu bardzo osłabiony, mam niesmak i pieczenie. A ten stan totalnej bezwładności czyli bezmyślne leżenie i gapianie się w sufit zajmujący czasem pół dnia (albo dzień po imprezie w oporowych przypadkach) ma w sobie coś przyjemnego. Tylko najpierw trzeba dotrzec do domu i się wykąpać, a to już jest niezły quest.
Ja zaliczyłem kilka ósemek w życiu i szczerze wam nie polecam. Po jednej imprezie rozpieprzyłem sobie nogę bo postanowiłem sobie skakać przez żywopłot, a w środku czaiła się metalowa poprzeczka, o którą zawadziłem. Prócz niemiłosiernego kaca nie mogłem się ruszać bo cały się poobijałem. Jedyny przypadek, który w sumie podchodził pod dziewiątkę. Miałem za to super opiekunkę Kumpel miał większego pecha bo po pijaku przewrócił się i dupnął mordą w borstein.
Założyli mu trzynaście szwów
Co do leczenia kaca mam kilka metod. Ktoś kiedyś wspominał o kontrowersyjności wody z kiszonych ogórów. O ile na kacu faktycznie to bywa nie najlepsze to jest to zajebista zapita, która powoduje zmniejszenie skutków choroby następnego dnia. Na lekkiego kaca, to kawa, ciężka praca i heavy metal Akurat rezonans bije mi po czaszce i wyrównuje błędny rytm jaki pulsuje w tym pustaku zwanym głową. Na ostrego kaca aspiryna. Jak ręka odjął.
Wychodzi na to że się pochwalę. Jestem mocno odporny. Mogę pić dużo, nawet bardzo dużo i rano kac sięga max do 4, ze dwa razy w życiu miałem 5. Ale wtedy mieszałem whiskey i wódkę ze śliwowicą, a to zabójcza mieszanka.
Ogólnie wystarcza mi metoda a'la Toudi. 2 ibupromy plus cola. No i na śniadanie jajecznica i człowiek jak nowy.
Moja metoda to dużo picia niealkoholowego razem z alkoholem. Whiskey i wódkę zawsze popijam colą. Do tego przy dużych ilościach trzeba sporo zjeść. I jest dobrze.
Miałem w żuciu parę maratonów typu: "wódka przez 12h non stop itd" Przeżyłem Mały ból głowy. Najgorzej jest po śliwowicy bo treść żołądka chce potem uciekać.
Ale jak nie piję śliwowicy tudzież czegoś podobnie mocnego to mogę mieszać wódkę z piwem, whiskey (mój ulubiony trunek) z wódkę, popijać to winem. I jest ok. Tylko dużo pić. Cola jest najlepsza bo oprócz wody zawiera mnóstwo cukru, a to też przydatne.
Poza tym mam naturalne walory obronne, tzn spore ze mnie chłopisko. To i promile mi wolniej rosną
Dla przykładu tydzień temu mnie trochę w poniedziałek suszyło, ale głowa nie bolała, bo w niedzielę na imprezie (50 lat po ślubie dziadków mojej żony) obaliłem z teściem we dwóch jakieś 10 butelek wina, poprawiłem piwem i jeszcze z chrzestnym żony w przerwie pół litra. Ale to przez 9h, z trzema posiłkami w tym z dwoma na ciepło.
Z obserwacji to jest odwrotnie niż wmawiają Romulusowi, tzn jak do wódki pije się ciepłe to się pije mało i kac potem większy. Zimnych napoi się spokojnie wleje w siebie więcej na zapitkę, a kac jest skutkiem przede wszystkim odwodnienia. Trzeba tylko zwracać uwagę co się czym zapija. Nie polecam np zapijać rum sokami typu pomarańczowy czy jabłkowy.
Najlepiej colę na wszystko: wódkę, whiskey, rum. Zawsze pasuje. A po piciu można łyknąć z litr wody, będzie rano lepiej.
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
Chciałam napisać, że w ogóle to fajna skala Spell
Chociaż 7 to jest już żałosna, a wszystko powyżej jest poniżej wszelkiej krytyki i gorsze niz żałosne... ale to w moim prywatnym odczuciu
_________________ ***Nic nie jest prawdą, wszystko jest dozwolone***
Kiedy człowiek umiera, dusza jego przez trzy dni siedzi u wezgłowia śmiertelnego łoża i stara się zwracać plecami do ognia.
Po trzech dniach pojawiają się aniołowie i prowadzą duszę nad most Czinwat... TanBlog
Chociaż 7 to jest już żałosna, a wszystko powyżej jest poniżej wszelkiej krytyki i gorsze niz żałosne... ale to w moim prywatnym odczuciu
Och, myślę, że nie tylko w Twoim. Co nie znaczy, że czasem człowiek pragnący dokonać resetu kresomózgowia przekracza granice, hmm, dobrego smaku (??). Bywa.
Nooo... ktoś kto chce w ten sposób dokonać 'resetu systemu' też jest dla mnie żałosny... no ale bywa
_________________ ***Nic nie jest prawdą, wszystko jest dozwolone***
Kiedy człowiek umiera, dusza jego przez trzy dni siedzi u wezgłowia śmiertelnego łoża i stara się zwracać plecami do ognia.
Po trzech dniach pojawiają się aniołowie i prowadzą duszę nad most Czinwat... TanBlog
Granica, która dzieli upojenie od upodlenia jest niekiedy bardzo cienka...
A tak btw. coś co jest przy tych skalach:
Spell napisał/a:
Trwale uszkadzasz sobie mózg.
I tak pierwsza wysiada wątroba
Wątrobę można sobie przeszczepić a mózg nie
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
Mózg to już jest uszkodzony kiedy decyduje się pić na umór
Metzli napisał/a:
Granica, która dzieli upojenie od upodlenia jest niekiedy bardzo cienka...
tu sie mogę zgodzić
_________________ ***Nic nie jest prawdą, wszystko jest dozwolone***
Kiedy człowiek umiera, dusza jego przez trzy dni siedzi u wezgłowia śmiertelnego łoża i stara się zwracać plecami do ognia.
Po trzech dniach pojawiają się aniołowie i prowadzą duszę nad most Czinwat... TanBlog
Chociaż 7 to jest już żałosna, a wszystko powyżej jest poniżej wszelkiej krytyki i gorsze niz żałosne... ale to w moim prywatnym odczuciu
Dla mnie żałośni są faceci, którzy noszą japonki lub skarpety do sandałów Ja czasem czuję potrzebę konkretnego upodlenia się. Czuję potrzebę przekroczenia granicy. Ostatnimi czasy coraz rzadziej jednak. W sumie to ostatnimi laty ową granicę przekroczyłem może dwa razy. Po takim akcie czuję się taki... czysty, niewinny, bezbronny i dalsza egzystencja staje się taka jakaś łatwiejsza Czy jestem żałosny bo robię to dla osiągnięcia własnej satysfakcji? Osiągnięcia udanej próby zmycia z siebie ciążących trosk i zmartwień? Mi tak to działa.
Jedni lubią przebiec sobie kilkanaście kilometrów inni upić sie na umór. Dla mnie obie decyzje mają taką wartość moralną - są pewnym doświadczeniem kresu, wyzwaniem rzuconym własnej somatyczności. I nigdy nie powiem że ktoś kto lubi biegać sobie kialkanscie kilosów przez las to żałosny idiota, tak samo jak nie powiem że ktoś kto świadomie decyduje się na picie na umór (a nie pod przymusem np uzalezneinia czy presji) to idiota.
Tylko pytanie co jest szkodliwe dla zdrowia bieganie czy zapijanie? W sumie narkotyki tez można wrzucić w to miejsce na tej samej zasadzie (chociaż tu by weszło pewnie uzależnienie). No i także opinia wśród znajomych, rodziny i otoczenia. Oczywiście można mówić, że 'g** nas to obchodzi' - ale niesmak pozostaje.
Biegaczowi każdy (wiekszość) przyklaśnie, że w ten sposób odreagowuje. Na pijaka się skrzywi - przynajmniej w duchu (oczywiście nie będą sie krzywić inni pijący ). Jest wiele sposobów lepszych niż spijanie się by się 'oczyścić'.
No ale co kto lubi
_________________ ***Nic nie jest prawdą, wszystko jest dozwolone***
Kiedy człowiek umiera, dusza jego przez trzy dni siedzi u wezgłowia śmiertelnego łoża i stara się zwracać plecami do ognia.
Po trzech dniach pojawiają się aniołowie i prowadzą duszę nad most Czinwat... TanBlog
Tylko pytanie co jest szkodliwe dla zdrowia bieganie czy zapijanie?
Pewien znajomy lekarz mawiał, że przeczyszczanie organizmu czystą wódką, raz na 'jakiś czas' jest bardzo dobre dla zdrowia. Facet dożył dziewięćdziesiątki. Taka tylko dygresja. Wiesz, upijanie się w ten sposób regularnie to już alkoholizm. Alkoholizm jest pożałowania godny i tu się z Tobą w pełni zgodzę. Takie picie pozbawione już większego sensu jest żałosne.
Tanit napisał/a:
W sumie narkotyki tez można wrzucić w to miejsce na tej samej zasadzie (chociaż tu by weszło pewnie uzależnienie)
Niekoniecznie, narkoman i alkoholik cierpią w sumie na tą samą chorobę. Wszyscy znamy gości, którzy dla rozrywki popalają sobie i pewnie znamy tych, którzy umiaru nie mają. W sumie na narkotykach się nie znam, nie wiem co i jak zrobić by się doprowadzić do siódemki czy ósemki w podobnej, narkotykowej skali. I jakoś nie czuję takiej potrzeby.
Tanit napisał/a:
No i także opinia wśród znajomych, rodziny i otoczenia
Piję w ten sposób tylko ze znajomymi, którzy mają podobny plan na ten wieczór. Wtedy gdy rodziny nie ma lub mam zapewniony "nocleg". "Otoczenie" ma mnie za przykładne, dobre dziecko (tak myślę przynajmniej)
Tanit napisał/a:
Biegaczowi każdy (wiekszość) przyklaśnie, że w ten sposób odreagowuje.
No i chwała mu za to. Ja na mniejsze bolączki egzystencjalne chodziłem na siłownię. Jednak większe problemy należy załatwiać konkretnymi metodami. Półśrodki są nie do przyjęcia
Tanit napisał/a:
Na pijaka się skrzywi - przynajmniej w duchu (oczywiście nie będą sie krzywić inni pijący )
A nasze imię jest Legion
Tanit napisał/a:
Jest wiele sposobów lepszych niż spijanie się by się 'oczyścić'
Nie dla każdego. Sport na dłuższą metę mnie irytuje. Sport ma mi służyć w poprawie sylwetki i zdrowia. Pisarstwo pomaga w rozwijaniu kreatywnego myślenia, ma rozwinąć mnie duchowo. Podobnie eksperymenty kulinarne. Sesje RPG, lektura, film, muzyka. I tak dalej. Na ból egzystencjalny pozostaje mi wódka. I jak wspominałem, bardzo rzadko ostatnimi czasy świadomie przekraczam szóstkę powiedzmy. Po prostu nie czuję takiej potrzeby.
Jako niepijący, nigdy nie doszedłem nawet do dwójki.
Co prawda i tak często mam kłopoty ze wstawaniem (zwłaszcza wczesnym), ale to z powodu mojego lenistwa i sowizmu (tzn. bycia sową).
Mam pytanie: co to znaczy "trep", "bełcenie" i "bełcik"? Bo nigdy nie słyszałem takich terminów (jakieś neologizmy, czy co?)
_________________ Załaduj Wszechświat do działa. Wyceluj w mózg. Strzelaj.
Mnie od Polconu w Zielonej Górze zatoki bolą czasami po piciu, to się liczy jako kac? Innego nie miewam xD
BG napisał/a:
Mam pytanie: co to znaczy "trep", "bełcenie" i "bełcik"? Bo nigdy nie słyszałem takich terminów (jakieś neologizmy, czy co?)
Trep - inaczej kapeć, tak jakbyś w ustach miał pewnie starego buta xDDD nie wiem, ja po papierosach czasami mam duży niesmak jedynie xD
bełcenie i bełcik - to od... wydalania zawartości żołądka ta samą stroną od której do organizmu się te rzeczy dostały.
_________________ "Życie... nienawidź je lub ignoruj, polubić się go nie da."
Marvin
Mam pytanie: co to znaczy "trep", "bełcenie" i "bełcik"? Bo nigdy nie słyszałem takich terminów (jakieś neologizmy, czy co?)
Już tłumaczę. O rany, pierwszy raz spotykam człowieka nieobeznanego z pijackim żargonem
Trep -> To inaczej stary but. W mordzie masz starego trepa czyli niesmak powodowany przepiciem i ewentualnie przepaleniem. Z buzi Ci śmierdzi jak ze starego buta Bełt, bełcik (paw, spaw) -> Rzyg. Można skojarzyć z takim bełtem z kuszy (wyrzucasz coś z siebie z dużą prędkością) i z wyrazem bełtać, czyli mieszać.
Bełcenie (spawanie) -> Rzyganie. Jak wyżej.
Bełcenie to to samo co haftowanie, czyli po prostu rzyganie, lub wymiotowanie, tudzież zwracanie xD Bełt (bełcik) to rzyg (czyli paw), a trep to pewnie nieprzyjemne uczucie w ustach (tu już nie jestem pewna) xD
Ale dziwne określenia ktoś wymyślił.
Wiedziałem, że trep to określenie buta, ale żeby porównywać buta do smrodu z gęby po chlaniu...
A to "bełcenie" - to już prędzej zrozumiałbym "haftowanie" - przynajmniej jest w 2-tomowym słowniku języka polskiego z 1998.
Mag_Droon napisał/a:
Dzięki tej i podobnym wypowiedziom czasem ogarnia mnie wrażenie, że BG, tak jak Christopher Walken, nie jest człowiekiem.
A dlaczego Walken nie miałby być człowiekiem? I ja?
No co, skoro takich terminów, jak podane jako nieznane mi dotąd, nie było ani w "Silmarillionie", ani w HP, ani w książkach historycznych ani ekonomicznych, ani w miesięczniku "Focus", to znaczy, że pewnie w ogóle nie istnieją takie słowa.
Przecież 99% wiedzy na jakiekolwiek tematy czerpie się z książek, artykułów i ew. filmów (przynajmniej ja czerpię, jako enneagramowy 4w5 lub 5w4). Najwyzej 1% to źródła pozaksiążkowe i pozafilmowe - np. autopsja.
_________________ Załaduj Wszechświat do działa. Wyceluj w mózg. Strzelaj.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum