Autorka licznych powieści fantasy, sf oraz pewnych innych typów
Jej najbardziej znaną książka to Mgły Avalonu.
Legenda Artura, pomimo upływu czasu, jest ciągle żywa. Historia, która pierwotnie powstała w celu stricte politycznym, przez lata (i wieki) była zmieniana i redagowana, zmieniając wydźwięk w zależności od potrzeb.
Legendzie arturiańskiej nie oparli się też pisarze fantasy, tworząc swoje wersje wydarzeń. I całe szczęście! Dzięki temu właśnie mamy Mgły Avalonu – książką, przez znawców uznaną za jedną z najlepszych z tej kategorii.
Czy książka zasługuje na ich uznanie i napis „Światowy bestseller” nad autorką? Po przeczytaniu ponad tysiąca stron, z całą pewnością twierdzę, że tak!
Całą akcję widzimy poprzez kobiety; główną narratorką jest Morgiana, lecz towarzyszymy również Ingrian – jej i Artura matce, wydanej za diuka Gorloisa; Viviannie – Pani Avalonu, przyrodniej siostrze Ingrian i Morgause, oraz matce Galahada zwanego później przez Sasów Lancelotem; najmłodszej z rodzeństwa Morgause, wydanej za mąż za Lota oraz Gwenifer – żonie pana Kamelotu.
Fabuła rozpoczyna się pod koniec panowania Ambrozjusza, na zamku Gorloisa, gdzie Pani Jeziora, Vivian rozpoczyna intrygę mającą na celu ochronę Avalonu. Albowiem nadchodzi czas, gdy chrześcijanie zaczynają wypierać z tego świata wszystko, co nie pasuje do ich tez i wiary, przez co droga do magicznej wyspy oddala się we mgłę.
Mianowicie planuje połączyć węzłem małżeńskim swą młodszą siostrę, Ingrianę, z mocno obiecującym podopiecznym Ambrozjusa, Utherem Pendragona, aby ich potomek zasiadł na tronie, łącząc tradycje chrześcijańskie i obrzędy Starego Ludu.
Cały wątek toczy się wokół Artura, lecz nawet Ci, którzy czytali różne wersje legendy, będą zainteresowani. Bradley bowiem nie skopiowała całej historii, lecz tylko główne zdarzenia, dzięki czemu mogła skupić się na bohaterach i ich dramatach. Bo historia Artura jest dramatem – i w skali osobistej, jak i ówczesnej Brytanii.
Poprzez karty książki przewija się wiele postaci – rycerzy, władców, kobiet. Nie natrafiłem na postać, która została dodana, tylko po to by była – każda ma swoją rolę, każda żyje swoim życiem. Dzięki czemu powieść jest bardzo realistyczna w odbiorze.
Wspomniałem już, że narracją zajmują się kobiet i ich punkt widzenia świata. Co to oznacza? Gdybym był złośliwy, napisałbym, że ogranicza to akcję to ponurych rozmyślań o domowym ognisku, rodzinie, przędzeniu i jaka to bohaterka jest nieszczęśliwa, siedząc w domu i czekając na męża, którego wybrali jej rodzice. A w szczególnych wypadkach tęskniąca za ukochanym. Oraz rozważająca sprawy religijne. I, oczywiście, żadnych scen bitew, tylko to, co można obejrzeć na turniejach.
Ale trzeba jednak zauważyć, że taki pomysł miała autorka – pokazać legendę arturiańską oczami uczestniczących w niej kobiet – ich wątliwości, trudne decyzje moralne i sercowe, problemy macierzyństwa, a nie tylko to, co widzą rycerze – wojnę. Można polemizować, czy taka metoda jest dobra, lecz rezultat jest nad wyraz widoczny – książka wciąga, i to bardzo.
Co można powiedzieć nowego o bohaterach, których zna każdy szanujący się fantasta? Występują oczywiście Taliesin – Merlin Brytani i Kevin, jego następna, Vivian, Ninian i Nimue (wspaniale stworzona postać, jedna z najlepszych w książce), Galahad zwany Lancelotm i jego syn, Artur z tajemniczym Gwydinem, oraz cała plejada rycerzy Okrągłego Stołu, tych znanych, jak i mniej. Bohaterów jest bardzo dużo i czasami można się pogubić, kto jest czyim synem i dlaczego wychowywany jest przez daną osobę. Bardzo trudno będzie też się zorientować we wszystkich sprawach i niuansach osobie nie mającej pojęcia o kulturze i zwyczajach tamtych czasów.
Nie wszystkim też spodoba się styl autorki – spokojny, refleksyjny, bardziej nastawiony na opis i klimatyczność, niż akcję i dynamizm. Chociaż są też fragmenty, w których akcja przyśpiesza, jednak są one nieliczne.
Książka jest warta polecenia. Jednak nie każdemu. Nie czytamy jej przecież, zaciekawi, jak to się wszystko skończy (bo to wiemy, chociaż są liczne ale drobne odstępstwa), lecz dlatego, bo ma to „coś”. Co nie wszyscy muszą dostrzec.
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Zgadzam się. MGŁY AVALONU to jedna z najlepszych powieści M.Z. Bradley. Jej inne powieści (z cyklu o Darkoverze) były usypiająco nudne. MGŁY to fantasy "kobieca" tj. mit arturiański opowiedziany z punktu widzenia kobiet i to kobiety są na pierwszym planie. Nic to nie ujmuje całej historii. Książka mnie urzekła, choć postacie kobiece irytowały. Nie z powodu stylu autorki, ale takiej właśnie kreacji np. Gwenifer. Książka "mocno stojąca na ziemi", bo magii w niej niewiele i jest ona ładnie spleciona z wierzeniami starych ludów. Bardzo dobra powieść. Jedna z moich pierwszych książek kupionych na początku fantastycznej "podróży". Zakup doskonały.
Jednak pozostałe powieści z "cyklu" już nie były tak dobre. Leśny dom, Pani Avalonu, czy Kapłanka Avalonu raczej mnie męczyły. To w zasadzie, jeśli mnie pamięć nie myli, prequele do MGIEŁ, osadzone w epoce panowania Rzymu na Wyspach. Zatem nie straci nikt, jeśli poprzestanie na MGŁACH AVALONU. Historie przodkiń bohaterek powieści nie są już tak urzekające.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Nie z powodu stylu autorki, ale takiej właśnie kreacji np. Gwenifer.
Czemu? Neurotyczna dewociarska idiotka to całkiem ciekawy sposób zaprezentowania tej postaci.
Romulus napisał/a:
Bardzo dobra powieść. Jedna z moich pierwszych książek kupionych na początku fantastycznej "podróży". Zakup doskonały.
U mnie podobnie. Ponoć jest to jeden z najlepszych retelingów legendy arturiańskiej, zaraz po Był sobie raz na zawsze król, T.H. White'a. Nie czytałem tej drugiej więc nie wiem.
Ponoć jest to jeden z najlepszych retelingów legendy arturiańskiej, zaraz po The Once and Future King, T.H. White'a. Nie czytałem tej drugiej więc nie wiem.
Czytałem oba i mogę zapewnić, ze tak jest.
Ale w sumie dane mi było czytać tylko 3 historie legend arturiańskich, więc mam male pole do porównań
Spellsinger napisał/a:
Neurotyczna dewociarska idiotka to całkiem ciekawy sposób zaprezentowania tej postaci.
Jakie szczęście, że Ginewra od Whitea jest tylko wredną i głupią samicą psa ^^
Ale dołączam do klubu
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Porównywanie Mgieł i cyklu White'a jest dosyć trudne, bo bardzo się od siebie róznią, ale i tak zaryzykuję stwierdzenie że to zbliżony poziom i cięzko powiedzieć co lepsze. Cykl White'a jest dosyć wierny legendzie arturiańskiej, z kolei Mgły Avalonu modyfikują nieco oryginalną historię, ale za to mają niesamowity klimat, którego w Był sobie raz na zawsze król nie ma zupełnie (no może nie zupełnie, ale jest inny i nie tak intensywny).
Tixon napisał/a:
Spellsinger napisał/a:
Ponoć jest to jeden z najlepszych retelingów legendy arturiańskiej, zaraz po The Once and Future King, T.H. White'a. Nie czytałem tej drugiej więc nie wiem.
Czytałem oba i mogę zapewnić, ze tak jest.
Ale w sumie dane mi było czytać tylko 3 historie legend arturiańskich, więc mam male pole do porównań
A ta trzecia to...?
Kiedyś dorwałem w wyprzedaży Artur Rex Thomasa Bergera i o ile pisarz ten sam w sobie jest całkiem niezły (Mały wielki człowiek !!!) o tyle retelling historii arturiańskiej nie wyszedł mu za dobrze, dosyć nijaka i mdła powieść bez większego polotu. Interesująca za to jest trylogia Bernarda Cornwella, z której czytałem tylko Zimowego monarchę niestety - mit arturiański odarty z magii (chyba), bardziej powieść historyczna (parahistoryczna?) niż fantasy. Chcoiaż kto wie jak to w dalszych tomach wygląda. Interesujące dosyć, ale do Mgieł i White'a nie ma startu.
_________________ Znalazłem swoją religię, nic ponad książkę nie wydawało mi się ważniejsze. Bibliotekę poczytywałem za świątynię.
J-P.S.
Czytałam tylko "Mgły Avalonu" (ale z tego, co słyszę, niewiele tracę) - strasznie mi się chce to przeczytać jeszcze raz i pewnie to zrobię, ale mam spore zapasy na półkach, a "Mgły..." to tomiszcze potężne.
Znakomita książka, z wyrazistymi postaciami, wyraziście zarysowanym tłem i świetnie zbudowanym klimatem.
_________________ Well I live with snakes and lizards
and other things that go bump in the night
'Cuz to me everyday is Halloween http://kotspinaksiazce.blogspot.com/
Z twórczością Pani Marion miałem do czynienia kilka lat temu. Dokładnie z jedną książek z cyklu o Darkoverze. Była to bodajże Sokolniczka Nie pamiętam o czym była już ta książka (cały cykl po prostu mnie przerósł; tyle wątków, że nawet po spisaniu faktów nie dało się dociec: kto z kim i z jakiego powodu) bo była zwyczajnie nuda i chyba nie powinien jej czytać nie znając wcześniejszych tomów <myśli>
Mgły to jedna z tych książek, które mogę czytać wielokrotnie
co jakiś staję przed półkami, zastanawiając się co by tu wybrać i wyciągam apetycznie opasłe "mgły"
prywatnie dodam, że nie znoszę Ginewry i jako postać wyjątkowo mnie irytuje
Witam!
Pilnie poszukuję 'Mgieł Avalonu' Marion Zimmer Bradley, których to nakład w wydawnictwie skończył się już kilka lat temu. Jest to książka, na której bardzo chcę zrobić swoja prezentację maturalną, zatem jeśli ktoś może mi ją pożyczyć lub sprzedać to bardzo dziękuję!
Pozdrawiam wszystkich farumowiczów i liczę na odzew
Mam, ale nie oddam ani nie pożyczę. Bo - jak pisałaś - w księgarniach nie zalega...
Ale - podejrzewam - bez problemu znajdziesz w jakimś ebookowym formacie. Pierwszy lepszy link: http://chomikuj.pl/Thufir/ksi*c4*85*c5*bcki/fantasy/Bradley+Marion+EZ/mg*c5*82y+avalonu
i to do całego cyklu (choć te prequele to marne są, swoją drogą - czytać w ostateczności).
To chyba wystarczy na prezentację, czy musisz pokazać okładkę i kartki? Było kiedyś takie wydanie w twardej oprawie i chyba z grafikami - ale mogę się mylić. Pewnie większy rarytas, niż to mniejsze wydanie z urokliwą okładką, którym zaczytywały się wszystkie znane mi przedstawicielki płci pięknej, które wzięły ją do ręki http://ksiazki.wp.pl/kata...a.html?kw=72975
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Było kiedyś takie wydanie w twardej oprawie i chyba z grafikami - ale mogę się mylić.
Nie mylisz się, owszem było. Sam jestem jego szczęśliwym posiadaczem. Nie mam jednak najmniejszego zamiaru się go pozbywać, nawet na krótki okres czasu.
_________________ "Sometimes known as the Phoenix King, Asuryan was the king and the most powerful deity of the pantheon of Eldar gods. He was believed to be the psychic might of the whole universe."
A mnie się jeszcze udało kiedyś zdobyć Łowców z Czerwonego Księżyca, czyli Bradleyka w wersji sf Zaskoczenie wielkie, ale lektura całkiem przyjemna. Poszukuję teraz drugiej części tej dylogii, czyli Zwycięzców. Może ktoś posiada..?
A jeśli chodzi o cykl avaloński, to w Polsce i tak wyszły tylko 4 części, te, w których pisaniu i wydawaniu autorka brała czynny udział. Bo tak naprawdę, to tylko Mgły Avalonu są od początku do końca jej własną pracą (i, oczywiście, legendy arturiańskiej ). Każdy następny tom, opowiadający wcześniejszą historię (czyli w kolejności pojawiania się w księgarniach: Leśny dom, Pani Avalonu i Kapłanka Avalonu) były pisane wraz z Dianą Paxson, co prawdopodobnie wpłynęło na marny poziom tych opowieści (no dobra, nie lubię baby, a co!). Polscy wydawcy zrezygnowali chyba z zakupu dalszych części, mówiących o jeszcze wcześniejszych przygodach przodków zamglonej opowieści, które pani Diana już sama popełniła, ponoć dość luźno stosując się do pomysłów zmarłej autorki. Zatem jeśli ktoś chce poznać np. historię Boudiki, walecznej królowej Icenów albo dowiedzieć się, co się tak naprawdę stało z Atlantydą, to w Stanach wyszły trzy kolejne tomy: The Ancestors of Avalon, Ravens of Avalon i Sword of Avalon. i miejmy nadzieję, że na tym już koniec
_________________ Paskudny otacza nas świat. Ale to nie powód, byśmy wszyscy paskudnieli. Yurga z Zarzecza
Hmm. Zatem będę szukać dalej, może los się do mnie uśmiechnie i książkę znajdę Przeklinam swoje nikłe zdolności anglistyczne, bo miałam okazję czytania po angielsku tej pozycji a tak szukam nadal.
Okładka do bani, cena pewnie też będzie spora, ale w końcu to jest jedna z tych książek które trzeba mieć
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Duża objętość, to i kosztować będzie odpowiednio. Szkoda, że nie wydadzą w dwóch albo trzech tomach - może wtedy obeszło by się bez marudzenia na cenę.
Do bani jest tylko to, że nie w twardej oprawie.
Dzięki poprawiłem, szkoda tylko, że ty nie potrafisz się przyznać do błędu, tylko zaraz wyskakujesz z emotkami. A to nic nie zmienia. Stwierdziłeś coś, co jest nie prawda. Ot paplanie ASXa...
To nie było stwierdzenie, tylko przypuszczenie... Znak zapytania gdzieś mi się zapodział. Ty popełniłeś błąd ortograficzny, to ja mogę nie do końca chcący innego rodzaju.
Czy to aby nie pierwszy raz, gdy Zysk wyda książkę z fantastyki w twardej oprawie?
Tak bardzo przyzwyczaiłem się do miękkiej w wydaniu Zysk, że nie spodziewałem się niczego innego, a tu proszę jaka niespodzianka...
Dobrze, że już to mam (po angielsku) bo nie muszę kupować, wygląda na to, że będzie tylko twarda oprawa, a tego nie lubię Zwłaszcza, kiedy obrazek jest też nieszczególny.
Ale fajnie, że wznawiają.
_________________ Well I live with snakes and lizards
and other things that go bump in the night
'Cuz to me everyday is Halloween http://kotspinaksiazce.blogspot.com/
Katedra nie chce mnie zarejestrować, to napisze tutaj :
Shadowmage napisał/a:
nosiwoda napisał/a:
"Powieść czyta się z prawdziwą przyjemnością, ciężko się oderwać" - no cóż, mnie się udało oderwać od niej dwa razy, nawet nie musiałem się starać... I w ten sposób nadal jej nie przeczytałem.
W sumie to tak jak ja, tyle że ja się poddałem gdzieś po 2/3.
Odrobina kobiecej fantasy i panowie wymiękacie?
ASX76 napisał/a:
Eruana napisał:
Bez ryzyka życie nie ma sensu
A tak w ogóle to przecież można sobie inaczej poradzić - pożyczyć np.
1. Co nie znaczy, że trzeba niepotrzebnie narażać się na ryzyko apopleksji podczas lektury, skoro przyjemność raczej wątpliwa.
2. A tak w ogóle, to można pożyczyć coś innego, lepszego np. trylogię arturiańską Bernarda Cornwella.
Ty, ASX, nie siej defetyzmu Książka jest zacna (a i zabić nią można ).
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Trylogia arturiańska Cornwella mogłaby "Mgłom Avalonu" co najwyżej wylizać "podeszwy" okładek Porównywanie ich ze sobą to czynienie poważnej krzywdy książkom Cornwella, bo to jak porównać piękną łanię ("Mgły Avalonu") do kicającego zajączka.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Ja bym Mgieł Avalonu love story nie nazwała, a trupów i perwersji tam trochę było. ASX76, może dostałeś ocenzurowaną wersję? Albo mówimy o innej książce, a ja jeszcze śpię i nie załapałam?
_________________ Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
Ja bym Mgieł Avalonu love story nie nazwała, a trupów i perwersji tam trochę było. ASX76, może dostałeś ocenzurowaną wersję? Albo mówimy o innej książce, a ja jeszcze śpię i nie załapałam?
W swoim długim życiu przeczytałam dwie książki Marion Zimmer Bradley - jedną z nich była któraś tam z kolei część sagi o Darkoverze, rzecz niezbyt udana i zmęczona li i jedynie dlatego, że nic innego do czytania pod ręką nie było. Druga, całkiem niedawno zresztą, to "Mgły Avalonu", które znakomicie czytałoby się w autokarze relacji Zamość - Bremen, gdyby nie rozmiary tomiska, od którego ciężaru wprost omdlewały ręce . Jakby nie było, "Mgły" są magiczną opowieścią o próbie uratowania czegoś, czego w żaden sposób uratować się nie da, o nieuchronnym przemijaniu i - ostatecznie - godzeniu się z nieuniknionym. Tym zaś, co mnie osobiście w tomiszczu irytowało, była kreacja bohaterek - tak naprawdę mamy tu bowiem dwie sztance z drobnymi modyfikacjami - typ Igriany (niezdecydowanej i rozchwianej emocjonalnie idiotki, do którego zalicza się również Gwenifer) oraz typ Viviany i bardzo do niej podobnej Morgiany. Co do reszty, to raczej zlepki określonych cech charakteru niż żywe osoby, które można by było lubić bądź nie. Za wyjątkiem Morgause - ją lubiłam od pierwszej do ostatniej strony
_________________ "Wewnątrz każdego starego człowieka tkwi młody człowiek i dziwi się, co się stało".
T. Pratchett "Ruchome obrazki"
Darkover to męczące dziadostwo. Cieszę się, że najpierw przeczytałem "Mgły...", bo po Darkoverze omijałbym resztę twórczości tej pisarki szerokim łukiem.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Darkover to męczące dziadostwo. Cieszę się, że najpierw przeczytałem "Mgły...", bo po Darkoverze omijałbym resztę twórczości tej pisarki szerokim łukiem.
Darkover to cykl, rozumiem , że przeczytałeś cały (przynajmniej to co wyszło w Polsce). Jeżeli nie, to piszmy o konkretnych tytułach bo uogólnienia są krzywdzące.
Jeżeli tak, to gratuluję wytrwałości, czytać tyle "męczącego dziadostwa".
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum