MtG: Arena daje radę, chociaż ostatni raz w papierowego Magica grałem ze 20 lat temu, a w Shandalar niewiele później. Na szczęście podstawy ciągle mam, tyle, że trzeba sobie przyswoić pierdyliard nowości. Ale gra się świetnie, a to uczucie, kiedy combo zrobi Klik! i zaczyna mielić przeciwnika - takie samo jak onegdaj Będzie grane.
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Pono wraz z powstaniem internetowych giełd kart hobby zrobiło się znacznie tańsze, bo złożenie przyzwoitego decka nie wymaga już kupienia pierdyliarda boosterów i liczenia, że wejdą potrzebne karty . Ale z papierowym MtG ostatnio miałem kontakt na przełomie tysiącleci, a z wyczynowym MtG w zasadzie nigdy. Do każualowego pogrania MtG: Arena nadaje się całkiem-całkiem, bo jeśli chcesz mieć wyniki, to jak w każdym sporcie: czas, pieniądze i wysiłek . Póki co mam ubaw.
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Powróciłem, by ogłosić dobrą nowinę - najlepszą grą na Nintendo Switch
Ostatnio namówiłem kolejnych dzieciatych znajomych na zakup konsoli. Nawet moja żona, która kompletnie na graniu się nie zna, wmawia znajomym, że to najlepsza rzecz od czasu wynalezienia krojonego chleba. Zwłaszcza jako handheld w podróży.
Może z tego się wyrasta? Bo ja raczej namawiam na gry ... planszowe. ;-)
Chociaż jakoś nigdy zwolennikiem konsol nie byłem, ale dzieciaki przez jakiś czas lubiły pograć na Xboxie z tym czujnikiem ruchu, w jakieś "dance central" albo jakieś starwarsy, gdzie chodzili jako Rancor. Inaczej mówiąc w gry, w których musisz się ruszać ... fizycznie ...
A w samochodzie bardzo sprawdzają nam się audiobooki (na dłuższych trasach), trzeba tylko odpowiednie książki dobrać. Chociaż jakieś proste gry w stylu doble, albo nawet szachy z magnesami, też dają radę.
_________________ Załączam różne wyrazy i pozdrawiam
Goldsun
MtG wkurwia moją wewnętrzną perfekcjonistę. Bo istnieje niezerowe prawdopodobieństwo, że gość wyłożył fchuj kasy i wyrucha mnie tą kasą, nieważne jakim byłbym masterem w te klocki. A wgrywanie się w skomplikowany system po to żeby zagrać online w grę która wkurwia mnie na poziomie ontologicznym nijak mnie nie grzeje. Poza tym mam fchuj innych gier, których nawet nie przeczytałem instrukcji, tak online jak i w realu, bo nie mam czasu.
istnieje niezerowe prawdopodobieństwo, że gość wyłożył fchuj kasy i wyrucha mnie tą kasą, nieważne jakim byłbym masterem w te klocki
A pewnie, i to nawet nie niezerowe, ale całkiem spore - ale to dużo bardziej prawdopodobne, jeśli chcesz stanąć w szranki zawodowcami (albo trafisz na przysłowiową paczkę drożdży z kasą i deckiem ściągniętym z sieci). Za to jest sporo formatów i trybów rozgrywki dla takich randomowych leszczy prosto z ulicy jak ja, więc przy zerowym nakładzie finansowym póki co jestem w stanie mieć z tego radochę tłukąc się z botem albo innymi randomowymi leszczami prosto z ulicy .
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Rzecz jasna. Z resztą gdybym miał teraz od zera wejść w MtG, to też bym machnął ręką, bo nawet te 20 lat temu rzecz była skomplikowana, bez balansu i wewnętrznie niespójna, a dzisiaj jest o parę rzędów wielkości bardziej.
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Disco Elysium chodzi mi po głowie. Stwierdziłem, że już nawet nie pamiętam imion postaci, a to znak, że zrobił mi się reset i mam na górnym dysku spejs do zapełnienia. Galopująca skleroza ma jednak swoje plusy.
_________________ Kiedy jesteś martwy, nie wiesz, że jesteś martwy. Cały ból odczuwają inni.
To samo dzieje się, kiedy jesteś głupi.
(Lemmy)
Rzecz jasna. Z resztą gdybym miał teraz od zera wejść w MtG, to też bym machnął ręką, bo nawet te 20 lat temu rzecz była skomplikowana, bez balansu i wewnętrznie niespójna, a dzisiaj jest o parę rzędów wielkości bardziej.
bo ja wiem czy była skomplikowana ? raczej miała mnóstwo opcji (zasad z kart) , bo sama w sobie była dość prosta.
Grałem w MtG w czasach 4edycji do Tempestu (czyli jakieś 2 lata '95-'97) - w czasach gdy gra ta na Polskie realia była b.droga (już nie pomnę, ale bustery były po 15-18 zeta a podstawka 60 - a zarabialo się wtedy 700 zł). CCG zrobiło dużo złego - zamieniło niezłą grę w zabawę dla tych co mają/cwaniakują. Od pewnego momentu nie kupowało się już boosterów (chyba że nowe sety) tylko handlowało konkretnymi kartami - z klasycznymi zasadami rynkowymi.
Ogólnie gra pozostawiła we mnie dość negatywne nastawienie (za otoczkę) - ostatecznie sprzedałem swoje karty za kasę za którą kupiłem armię do WFB High Elves na ok 20 tys pkt (przy wyciskaniu na klatę).
Kiedy sprzedałem armię do WFB - to kupiłem za nią jakiegoś PC który obsługiwał Morrowinda a resztę przepiłem.
bo ja wiem czy była skomplikowana ? raczej miała mnóstwo opcji (zasad z kart) , bo sama w sobie była dość prosta
Ogólne zasady tak, ale jak masz 20k+ kart z których dowolne dwie mogą wejść w interakcję kompletnie zawieszającą system, to szybko się z tego robi pierdolnik wymagający biblioteki klaryfikacji, wykładni, errat, banów i korekt. A do tego dochodzą co chwila nowe reguły i zasady specjalne. Komputer to ogarnia za mnie, na wersję papierową chyba nie miałbym cierpliwości po doświadczeniach ze sporami o wykładnię zasad w 40k.
Trojan napisał/a:
Grałem w MtG w czasach 4edycji do Tempestu (czyli jakieś 2 lata '95-'97) - w czasach gdy gra ta na Polskie realia była b.droga (już nie pomnę, ale bustery były po 15-18 zeta a podstawka 60 - a zarabialo się wtedy 700 zł). CCG zrobiło dużo złego - zamieniło niezłą grę w zabawę dla tych co mają/cwaniakują. Od pewnego momentu nie kupowało się już boosterów (chyba że nowe sety) tylko handlowało konkretnymi kartami - z klasycznymi zasadami rynkowymi.
Dziś chyba jest względnie taniej (internety muwio że sieciowe giełdy kart wpłynęły na mocną obniżkę cen, boostery nadal kosztują po kilkanaście PLN, gotowe decki można kupić za kilkadziesiąt), ale topowe karty dalej kosztują po 100+PLN od sztuki. Ale to już atrakcje dla wyczynowców
Trojan napisał/a:
Ogólnie gra pozostawiła we mnie dość negatywne nastawienie (za otoczkę)
Mordobicia i toksyczne rakowisko na turniejach?
Trojan napisał/a:
Kiedy sprzedałem armię do WFB - to kupiłem za nią jakiegoś PC który obsługiwał Morrowinda a resztę przepiłem.
Zuch chłopak
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Była niedawno w sporej przecenie, przez nagły atak dysmózgowia nie kupiłem
Nic straconego, od jakiegoś czasu non stop jest przeceniony jak nie w jednym to w drugim sklepie. Nawet teraz na szybko spojrzałem na Steamie 35 złociszy.
_________________ W życiu - oczekujemy co najwyżej sporej porcji bezrefleksyjnej zabawy i przyczynku do dalszej zabawy.
bo ja wiem czy była skomplikowana ? raczej miała mnóstwo opcji (zasad z kart) , bo sama w sobie była dość prosta
Ogólne zasady tak, ale jak masz 20k+ kart z których dowolne dwie mogą wejść w interakcję kompletnie zawieszającą system, to szybko się z tego robi pierdolnik wymagający biblioteki klaryfikacji, wykładni, errat, banów i korekt. A do tego dochodzą co chwila nowe reguły i zasady specjalne. Komputer to ogarnia za mnie, na wersję papierową chyba nie miałbym cierpliwości po doświadczeniach ze sporami o wykładnię zasad w 40k.
Trojan napisał/a:
Grałem w MtG w czasach 4edycji do Tempestu (czyli jakieś 2 lata '95-'97) - w czasach gdy gra ta na Polskie realia była b.droga (już nie pomnę, ale bustery były po 15-18 zeta a podstawka 60 - a zarabialo się wtedy 700 zł). CCG zrobiło dużo złego - zamieniło niezłą grę w zabawę dla tych co mają/cwaniakują. Od pewnego momentu nie kupowało się już boosterów (chyba że nowe sety) tylko handlowało konkretnymi kartami - z klasycznymi zasadami rynkowymi.
Dziś chyba jest względnie taniej (internety muwio że sieciowe giełdy kart wpłynęły na mocną obniżkę cen, boostery nadal kosztują po kilkanaście PLN, gotowe decki można kupić za kilkadziesiąt), ale topowe karty dalej kosztują po 100+PLN od sztuki. Ale to już atrakcje dla wyczynowców
Trojan napisał/a:
Ogólnie gra pozostawiła we mnie dość negatywne nastawienie (za otoczkę)
Mordobicia i toksyczne rakowisko na turniejach?
Trojan napisał/a:
Kiedy sprzedałem armię do WFB - to kupiłem za nią jakiegoś PC który obsługiwał Morrowinda a resztę przepiłem.
Zuch chłopak
pewnie masz racje - ja grałem w to gdy było powiedzmy ( w moim szczytowym okresie) ok 500-700 różnych kart z czego 20% to od razu crap, 10 lat później były pewnie tego już tysiące.
Wiem że teraz MtG mocno wyewoluował z CCG w gotowe decki i granie "po staremu" jest tylko jedną z kilku opcji
"Mordobicia i toksyczne rakowisko na turniejach?" - nie, raczej towarzystwo w typie "cięć many, cięć many?" - ja grałem jak jeszcze nie było rozwiniętej "sceny" MtG w Polsce. Sukces na poziomie wymiany oznaczał że wyruchałeś jakiegoś nuworsza wciskając mu KillerBeesy w zamian za Shivan Dragona.
Dzisiaj rano zaczęłam Disco E. Final C i dopiero przestałam.
Bardzo mi się ta gra podoba, przypomniały mi się stare dobre czasy z Chrono Crossem i wczesnymi Finalami, etc. Ciesze się, że dopiero po 3 latach od premiery, bo nie wyobrażam sobie takiej masy dziwacznego tekstu w ingliszu, za stara jestem. Nawet nie wiem jak mi dzień pyknął. Mój 10-letni detoks z grami pójdzie fpizdu.
Dzisiaj rano zaczęłam Disco E. Final C i dopiero przestałam.
Bardzo mi się ta gra podoba, przypomniały mi się stare dobre czasy z Chrono Crossem i wczesnymi Finalami, etc. Ciesze się, że dopiero po 3 latach od premiery, bo nie wyobrażam sobie takiej masy dziwacznego tekstu w ingliszu, za stara jestem. Nawet nie wiem jak mi dzień pyknął. Mój 10-letni detoks z grami pójdzie fpizdu.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum