Jeff VanderMeer urodził się 7 lipca 1968 roku w Bellefonte w stanie Pensylwania, ale większość swojego dzieciństwa spędził wraz z rodzicami na Fidżi. Po wielu podróżach wrócił jednak do USA. Jest amrykańskim pisarzem, edytorem jak i wydawcą. W 2003 roku ożenił się z Ann Kennedy.
Jest autorem bestsellerowej książki "Miasto szaleńców i świętych", opowiadającej o barwnym molochu, mieście Ambergris. Dwukrotnie został nagradzany World Fantasy Awards. Był również finalistą Hugo Award, Bram Stoker Award, IHG Award, Philip K. Dick Award, a także wielu innych nagród.
Jak pewnie wielu tubylców mam za sobą tylko Miasto... ale jakie wrażenia. Jak na razie prawdopodobnie najlepsza książka jaką przeczytałem. Podziemia... zaraz po wypłacie nabędę i przeczytam.
Co do Miasta... to zaliczam je do jednych z najlepszych książek tamtego roku. W pamięci utkwiło mi najbardziej opowiadanie Przemiana Martina Lake'a oraz Niezwykły przypadek Iksa, ale również Zakochany Dradin czy Król Kałamarnic też mi się bardzo podobali. Wiele sobie obiecuje po Podziemiach Veniss, chcę dostać znowu coś nowego i zaskakującego, coś w czym utonę.
_________________ "Życie... nienawidź je lub ignoruj, polubić się go nie da."
Marvin
Miasto... faktycznie jest rewelacyjne. O ile zaraz po lekturze też wymieniłbym te opowiadania co Mad jako najlepsze, tak teraz wygładza mi się obraz tej książki jako całości. Oprócz świetnie wykreowanego świata super były te eksperymenty z formą. Kreatywności VanderMeerowi odmówić nie można i to nie tylko na poziomie budowania fabuły, ale też przy sposobach przekazu. Poprzeczka przed Podziemiami Veniss wisi wysoko.
To ja powiem tylko, że na pierwszy rzut oka "Podziemia..." są książką zupełnie inną. Też mi odkrycie, nieprawdaż?
Co mnie bardzo cieszy. Nie dlatego, że "Miasto..." mi się nie podobało. Było odwrotnie, jednak trochę przytłaczająco i powolnie. I lubię zwartą a nie opowiadaniową konstrukcję fabuły.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Co mnie bardzo cieszy. Nie dlatego, że "Miasto..." mi się nie podobało. Było odwrotnie, jednak trochę przytłaczająco i powolnie. (...)
Nie tak prędko. To było zaledwie "na pierwszy rzut oka" Shadowka, zatem nie ma stuprocentowej pewności, że w dalszych partiach książki nie będzie tak jak z "Miastem Madków".
Nie będzie, tzn na pewno nie jak z Miastem które było kolekcją, zbiorem różnych tekstów VanderMeera, Podziemia Veniss to powieść, taka od deski do deski.
Zastanawia mnie czy jest szansa na to, żeby też wyszły w Polsce antologie przy których JV pracował. Wiem, że część opowiadań ma się ukazać w Nowej Fantastyce, ale może jako zwarta książka też się ukaże któraś z nich.
_________________ "Życie... nienawidź je lub ignoruj, polubić się go nie da."
Marvin
Bardzo. Świetna książka, podoba mi się znacznie bardziej od "Miasta..." - a i to przecież było bardzo dobre. Bardzo sugestywne. Tylko strasznie cienkie
Dziś pewnie skończę (część właściwa jest już prawie za mną), to podzielę się wrażeniami.
Dobra, moja recka "Podziemi Veniss" się ukazała. Zachęcam do lektury i liczę, że spowoduje adekwatny ślinotok w stosunku do tego, co jest warta (książka znaczy, nie recenzja:p)
Ok. Przebrnąłem przez pierwsze 50 stron i książka miażdży Dawno nie miałem w ręku czegoś równie interesującego. Wielki plus. Bardziej wylewna opinia pojawi się za jakiś czas
Mam pytanie - Czy "Miasto..." to te samo uniwersum co "Podziemia..." - bo mam zamiar się za nie zabrać.
spoilery z Veniss
Zaś same podziemia - nie wiem czemu ale tytuł wydał mi się jakiś taki dedekowy (w sam raz do dodatku do FR). A w środku niesamowita reintepretacja wiecznego motywu zejścia żyjącego do piekieł (Orfeusz, Dante itp). Co prawda czasami wydaje mi się że autor miał czasem problemy z połączeniem SF z oniryzmem i groteską - to znaczy mam przekonanie że proporcja tej mieszaniny powinna się przesuwać z dominacji pierwszego na drugie wraz z "głębokoscia" podziemi. Po cześci to wyszło (30 POZIOM - te płynięcie i paszcza besti to już w ogóle istny Dante) ale ta Katedra ciał z 5 POZIOMU którą się Vandermeer zachwycał w posłowiu tak trochę mi nie pasowała do tego schematu. Była za mało SF za bardzo oniryczna. Chyba autor dał się ponieśc trochę swojej wizji, a dla czytelnika jest to nieco niezrozumiałe. Szkoda że tak mało było opisów innych poziomów.
Aha sam Quin to ARCYZŁY godny tylko Eldricha Palmera. Myśle że w dużej czesci, na nim wzorowany. Rewelacja.
Ale opowiadania z końca to już taki typowy bonus przeciętniak, B-side. Na osłodze żeby nie było AŻ tak cienko.
ale ta Katedra ciał z 5 POZIOMU którą się Vandermeer zachwycał w posłowiu tak trochę mi nie pasowała do tego schematu. Była za mało SF za bardzo oniryczna.
Straciłaby swój cały "urok" Dla mnie takie umiejscowienie akcentów, ze stopniowo rosnącą przewagą oniryzmu, oszczędnością w opisie całej struktury miasta było zabiegiem jak najbardziej uprawnionym. I dającym dobry efekt, dałam się ponieść wizji VanderMeera. Od obrazu innych poziomów ważniejsze było ukazanie ostatniego etapu życia ludzkości, ta całkowita degeneracja i wizja schyłku rasy ludzkiej. Doskonale się to autorowi udało.
Wizja Veniss o wiele silniej do mnie przemawia niż Ambergris, tak na marginesie
_________________ Ale to mnie nie wzrusza
W mojej głowie wciąż susza
Bo parasol określa ich byt
Stopniowo narastający oniryzm? To bardzo dobre określenie.
O ile pierwsze dwie część mogę uznać za "rzeczywiste" w ramach fantastyki o tyle akcja by Shadrach z pewnością tej normy nie trzyma. Praktycznie od początku jego wędrówki granica normalności zaciera się wprost proporcjonalnie do kolejnych poziomów podziemi. W pewnym momencie dosłownie pogubiłem się w wyobrażeniach na temat świata otaczającego bohatera.
Co do tej ostatniej wizji świata to... sam nie wiem. Dla można było ją jeszcze bardziej uwypuklić. De facto ta wizja nie była do końca uformowana. Górą okazały się domysły. Tak albo siak. Prawdopodobnie takie było założenie autora ale mnie troszeczkę rozczarowały. Kurcze, spodziewałem się, że ten cały bioinżynierjny bóg zostanie bardziej konkretnie przedstawiony. Podobnie jak i jego plany.
Straciłaby swój cały "urok" Dla mnie takie umiejscowienie akcentów, ze stopniowo rosnącą przewagą oniryzmu, oszczędnością w opisie całej struktury miasta było zabiegiem jak najbardziej uprawnionym.
Metzli, wydaje mi się że powtórzyłaś po mnie i starasz się stwarzać pozory polemiki. Napisałem że BARDZO doceniam tą stopniowość - mój zarzut dotyczy tego że wspomniania Katedra wydaje mi się własnie przeskoczeniem kilku stopni i bah nagle wybuch groteski-kopniak w głowę czytelnika. Nie obraziłbym się za jakieś większe preludium do tego czy interludium po podziemiach. Brakuje trochę subtelności i płynności w budowaniu tej konstrukcji, przeskoki za zbyt gwałtone. A, i nie wierze że nie ineteresuje cię co było na ionnych poziomach. NIE WIERZE.
[spoiler] Na mnie największe wrażenie zrobiła scena skoku na spadochronie wśród skaczących samobójców i pobudka na plaży. Dużo klarowniejsza niż katedra i w swoim chorym realizmie, straszniejsza. [spoiler]
A swoją drogą, podziemia, Katedra, nowa rasa, genetyczny geniusz czczony jako Bóg - każdemu fanowi FALLOUTA, szczególnie 1 częsci, powinna się teraz zapalić w głowie WIELKA CZERWONA LAMPKA.
Ps. słówko onirycznośc robi kariere, każdy chce mieć je w swoim poście.
Metzli, wydaje mi się że powtórzyłaś po mnie i starasz się stwarzać pozory polemiki.
Trudno o polemikę kiedy osoby doceniają warsztat autora, z tą różnicą, że mi o wiele bardziej przypadły do gustu zabiegi i sposób prowadzenia fabuły. A przynajmniej takie odniosłam wrażenie po twoim poście Trudno dyskutować z gustami.
Sharin napisał/a:
De facto ta wizja nie była do końca uformowana. Górą okazały się domysły. Tak albo siak.
Łopatologiczne przedstawienie sprawy: "będzie tak i tak", zabiłoby klimat tej powieści. To pozostawione w powietrzu pytanie, niby znamy na nie odpowiedź, ale jednak ciągle pozostawione pewne niedopowiedzenie
Łaku napisał/a:
A, i nie wierze że nie ineteresuje cię co było na ionnych poziomach. NIE WIERZE.
Gdyby takie opisy się pojawiły, z chęcią bym je przeczytała. Ale ich brak nie jest dla mnie tak dokuczliwym defektem, przez który miałabym słabiej oceniać całość.
Podziemia Veniss to nie jest jakiś nowatorski pomysł, podczas lektury można stwierdzić, że takie elementy w ten czy inny sposób pojawiały się już wcześniej. Rzecz w samym podaniu dania podczas uczty, że się tak ciut poetycko wyrażę
Łaku napisał/a:
Ps. słówko onirycznośc robi kariere, każdy chce mieć je w swoim poście.
Weszło na salony
_________________ Ale to mnie nie wzrusza
W mojej głowie wciąż susza
Bo parasol określa ich byt
Łopatologiczne przedstawienie sprawy: "będzie tak i tak", zabiłoby klimat tej powieści. To pozostawione w powietrzu pytanie, niby znamy na nie odpowiedź, ale jednak ciągle pozostawione pewne niedopowiedzenie
Nie chodzi mi o jasne, zdeklarowane powiedzenie: jak się przedstawiają przyszłe losy ludzkości. To jest akurat oczywiste, że będą miały wydźwięk negatywny. I nie ma w tej kwestii żadnych niedopowiedzeń, które tworzyłyby nastrój niepewności.
Mówiąc o domysłach chodziło mi raczej o to, że nie było powiedziane tak naprawdę "co spowoduje tę degenerację ludzkości". Że autor nie rozrysował jeszcze bardziej tego "tajemniczego, misternego" planu Quina.
Moim zdaniem objaśnienie kilku kwestii odnośnie jego "dzieła przemiany świata" wcale nie byłoby grzechem pisarza przeciwko ludzkości.
I żeby stało się zadość słówku powiem... oniryczna powieść
Mówiąc o domysłach chodziło mi raczej o to, że nie było powiedziane tak naprawdę "co spowoduje tę degenerację ludzkości". Że autor nie rozrysował jeszcze bardziej tego "tajemniczego, misternego" planu Quina.
Moim zdaniem objaśnienie kilku kwestii odnośnie jego "dzieła przemiany świata" wcale nie byłoby grzechem pisarza przeciwko ludzkości.
Zastanawiam się czy mamy na myśli to samo, dla mnie Veniss to obraz schyłku i zejścia ze sceny ludzkości, ta degeneracja tak naprawdę już się dokonała. Chociaż nie dowiadujemy się za wiele np. o strukturze społecznej Veniss, to jednak ten klimat schyłku towarzyszy od samego początku. Rozmowa Shadraha z Quinem o kondycji ludzkości tylko bardziej to unaocznia.
Jak np. zdanie:
Rasa ludzka wymiera – z powodu zbyt ograniczonej wyobraźni. Przez niezdolność do myślenia o konsekwencjach.
Pozostaje tylko kwestia w jaki sposób schedę po nas obejma nasi następcy. Chociaż w opowiadaniu Wojna Balzak VanderMeer w jakiś sposób daje odpowiedź na to pytanie, wszystko musi być odebrane siłą.
_________________ Ale to mnie nie wzrusza
W mojej głowie wciąż susza
Bo parasol określa ich byt
Mnie się Podziemia Veniss podobały. Ale już czuję przesyt taką literaturą. Zbyt bardzo artystowska się robi. Jeszcze jedna taka powieść przeczytana przeze mnie i zacznę czuć niestrawność. Jestem jednak, na dłuższą metę, tradycjonalistą, jeśli chodzi o literaturę.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Podziemia Veniss Jeff Vandermeer
Uczta Wyobraźni miała u mnie kredyt zaufania już za samo to, że była – po prostu sama lektura tego, jakie i o czym książki oferowały, działała na wyobraźnię. Welin, Ślepowidzenie, Akcelerando czy Opowieści Sieroty, chociaż niepoznane, roztaczały fascynującą mnie aurę. Później przeczytałem Wieki Światła, trudne, ale wynagradzające włożony weń wysiłek; później zaś w przesyłce od Sharona przyszły Podziemia Veniss, zaskakując mnie swą objętością. Były… no… małe. Cóż, po Oku Świata wiele książek wydawało się małych, więc niezwłocznie zabrałem się do czytania. I zostałem złapany oraz oczarowany. Początkowo nic na to nie wskazywało, pierwszoosobowa historia chłopaka który jako niespełniony artysta udał się do doktora Q dostarczała informacji o mieście, ale nie podziemiach; chociaż zawierała sugestię, że i do nich dojdzie. Ale nie przypuszczałbym, że w taki sposób. Cóż, nie uprzedzajmy faktów.
Dosyć szybko ta część się kończy i przechodzimy w narrację drugoosobową, postacią przewodnią staje się siostra bohatera. Przy czym owe przejście jest zarówno zrealizowane świetnie, jak i wyjątkowo pasujące fabularnie. Na dłuższą metę taka narracja była by męcząca, więc szybko nadchodzi część trzecia, gdzie bohaterem jest B i – co było do przewidzenia – pisana w formie trzecioosobowej. I ta część jest najdłuższa i w pełni realizuje założenia tytułu, czyli opis podziemi Veniss. Brakowało mi jednak jakiegoś dopełniania i tu w sukurs przychodzi posłowie z czwartą kompozycją i jej bohaterem, stanowiąc dopełnienie (czy raczej otwarcie) historii.
A na zakończenie dwie małe historie z tego samego świata.
Aby jednak nie było tak pięknie, trochę ponarzekamy. Przede wszystkim brakowało mi trochę większego opisu miasta jak i jego historii; w pewnym momencie wspomniane są pozostałości po wydarzeniach będących dla obecnie żyjących dawną przeszłością – a dla nas daleko przyszłością - problem w tym, że są tylko wspomniane. Kiedy indziej poruszają się po dziwnie zorganizowanym mieście, a ja jako czytelnik chętnie dowiedziałbym się o tym więcej, autor zainteresował mnie fragmentem, którego nie kontynuował. Miejscami też akcja dzieje się zbyt szybko byśmy mogli w pełni rozkoszować się niecodziennym klimatem dolnych poziomów Veniss. Wydaje mi się też, że motyw miłości jest nadmiernie eksploatowany – o ile w powieści jest do zaakceptowania, to już w mikropowieści jak dla mnie przesadzony.
To już druga udana książka z serii Uczty Wyobraźni. Wyrabia sobie niezłą pozycję. I tym razem 8/10, co daje całkiem przyzwoity wynik.
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Mnie się Podziemia Veniss bardzo podobały. Czytając nie mogłem się oderwać, ta książka mnie urzekła swoim klimatem, niezwykłymi opisami postaci i miejsc (koszmarnymi ale jednocześnie pięknymi). W dalszym ciągu staje mi przed oczami wygląd Nicka na wysypisku czy olbrzymia ryba, w której miał siedzibę Quin. Szkoda tylko, że ta historia była taka krótka.
Jeszcze na koniec zdanie odnośnie Wojny Balzaka jak oni mogli zmienić Jamie w cerbera?
A na serio, nie wiem czego tu nie rozumieć - przeszczep części głowy wraz z osobowością i ju. Dzięki temu otrzymywali skuteczniejszego łowcę.
ja to rozumiem tylko nie mogę się z tym pogodzić ;p
_________________ Rządzić znaczy służyć. Ci, którzy sprawują władzę, są jej niewolnikami. Tylko wygnaniec jest wolny. (…) Jesteśmy silni, chociaż rządzimy bez użycia siły.
ech, przecież ten świat Veniss to czysty "last stand", walka ostatnich resztek cywilizacji ludzi z wytworami Quinna. Tam nie ma miejsca na łzawe szczęśliwe zakończenia.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum