Pierwsza w Polsce kawiarnia Starbucks została otwarta dwa tygodnie temu, a już dorobiła się miana kultowej. Warszawski lokal jest od rana do wieczora oblężony przez młodych ludzi. "Tu wypada się pokazać. Do Starbucksa chodzi się na lans" - twierdzą zgodnie klienci i pracownicy.
Młodzi Polacy, tak jak wcześniej ich rówieśnicy na całym świecie, błyskawicznie uwierzyli w lansowane przez właścicieli międzynarodowej sieci kawiarni hasło, że Starbucks to nie tylko kawa, ale przede wszystkim styl życia. Stąd tłumy. Przed wykładami przychodzą studenci, wczesnym popołudniem zjawiają się gimnazjaliści, nieco później uczniowie szkół średnich, i znowu studenci.
17-letniej Agacie, uczennicy Szkoły Amerykańskiej w podwarszawskim Konstancinie, Starbucks kojarzy się z młodą kobietą biegnącą do pracy z białym kubkiem w ręku. ”To symbol Zachodu. Moi koledzy ze szkoły nie mogli się doczekać, kiedy w końcu będzie taka kawiarnia w Polsce” - mówi.
Maciej i Martyna, studenci japonistyki na UW, specjalnie opuścili zajęcia, żeby przyjść na inaugurację. Oboje bywali w sieciowej kawiarni za granicą. ”Starbucks to styl życia, tu przychodzą ludzie wyluzowani, ale jednocześnie dobrze sytuowani, kosmopolici” - mówi Maciek. ”Słucham japońskiej muzyki i wszyscy moi idole piszą na blogach, że piją kawę od Starbucksa” - dodaje Martyna.
Uczniowie i studenci znają kawiarnię z kultowych dla ich pokolenia seriali i filmów amerykańskich: ”Seks w wielkim mieście”, ”Przyjaciele” czy ”Diabeł ubiera się u Prady”. ”Oglądałam je wszystkie i oczywiście zawsze kubek z logo przyciągał moją uwagę” - przyznaje licealistka Iwona, która w Starbucksie umawia się z przyjaciółkami.
Oblężenie kawiarni przypomina gigantyczne kolejki w pierwszych w Polsce McDonaldach, jednak młodzież przesiadująca na Nowym Świecie krzywi się na takie porównanie. ”McDonald’s jest dla mas. Starbucks - dla wyższych sfer” - przekonuje Agata, 23-letnia studentka z UW.
15-letnia Karolina, uczennica społecznego gimnazjum na Raszyńskiej, jest na Nowym Świecie już po raz czwarty. ”Tu gromadzi się śmietanka towarzyska. Chłopak z mojej szkoły specjalnie wstał godzinę wcześniej, by przed lekcjami kupić kawę i potem polansować się na korytarzu z kubkiem w ręku” - opowiada.
Słowo ”lans” jest odmieniane w Starbucksie przez wszystkie przypadki. Jak twierdzi jedna z kelnerek, najchętniej używają go najmłodsi klienci: gimnazjaliści i licealiści. ”Przychodzą całymi klasami, rozsiadają się i bacznie obserwują innych. Mama opowiadała mi, że w czasach PRL uczniowie zamawiali jedną colę i pięć szklanek. Teraz nie ma o tym mowy. Tu przychodzi się po to, by się pokazać, więc trzeba mieć pieniądze na dużą kawę” - tłumaczy dziewczyna. Nie poda nazwiska, bo ma zakaz wypowiadania się na temat firmy.
Chętniej wypowiada się za to Alina Tyszkiewicz, która wprowadzała Starbucksa do Polski.
”Jesteśmy zachwyceni tym, że takie tłumy odwiedzają nasze kawiarnie w Warszawie i we Wrocławiu, gdzie działa druga. Nasza marka jest bardzo trendy, jest znana z filmów i młodzi ludzie chcą się z nią identyfikować, bo jest kojarzona nie tylko z wysokiej jakości napojami, ale także specyficzną, przyjazną atmosferą. To wszystko przyciąga do nas klientów” - tłumaczy.
Zdaniem prof. Tomasza Szlendaka, socjologa młodzieży, Starbucks stał się w Polsce symbolem dóbr konsumpcyjnych. ”Kubek z tej kawiarni kojarzy się z zabieganym mieszkańcem miasta. A przecież jak zabiegany, to i zamożny. Starbucks wyznacza więc przynależność do wyższej warstwy społecznej” - tłumaczy.
Nieco inaczej widzi to 20-letni Tomasz, student zarządzania. ”To symboliczny koniec z mitem polskiego zaścianka. Już nie musimy wyjeżdżać za granicę, by coś osiągnąć czy napić się kawy. Teraz mamy równe szanse” - cieszy się.
O co tu kruszyć kopie? Myślałem, szczerze mówiąc, że lansowanie się poprzez picie kawy ze Starbucksa było modne w pierwszej połowie lat 90-tych, no dobra - przez całe lata 90-te. Naomi Klein w "No Logo" o modzie na Starbucks pisała, zdaje się (w innym kontekście niż lanserka).
Czy wydaje mi się, że jesteśmy mimo to zaściankiem, skoro podniecamy się wielkim kubasem z kawą i to tylko dla tego, że ma wybite logo sieciowej "restauracji"? Wypowiedź tego biedactwa pod koniec tekstu zabiła moją wiarę w człowieka na koniec
Czym można się teraz dobrze podlansować? Na studiach? W szkole?
W pracy - co zauważam - modne jest lansowanie się na gadżety. Kto ma lepszy telefon, ale przede wszystkim kto ma fajniejszą bryczkę. Mój gejowaty kumpel ocenia facetów po m. in. torbie, którą noszą (w jego rankingu atrakcyjności jestem dwa sezony do tyłu pod tym względem). Ale to takie mało wybijające ponad przeciętność detale. Może zatem z wiekiem lanserka traci rację bytu? Z drugiej strony u facetów to ma inne podłoże: pojedynek na gadżety to tradycyjna walka o przywództwo w stadzie, czyli - kto ma dłuższego penisa. Mężczyźni w geny mają wpisaną "lanserkę" i nie przechodzi to z wiekiem chyba.
Zatem, czy lanserka to objaw charakterystyczny dla danego wieku? I czym, do diabła, teraz można się lansować? Starbucksem?
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Moim skromnym zdaniem, najlepszym sposobem na lans, jest swój własny indywidualnie wypracowany styl.
Jakoś nigdy zabiegani ludzie biznesu nie wzbudzali u mnie podziwu, czy czegoś podobnego.
Wręcz przeciwnie, odnoszę wrażenie że są zaślepieni przez swój lans, często zapominając o podstawowych wartościach życiowych.
Ja rozumiem że niektórzy potrzebują mody do egzystencji, ale żeby aż do tego stopnia?
Nigdy nie stosowałem i nie stosuje segregacji na podstawie modnego materialnego dorobku, szczerze współczuje tym którzy w taki sposób oceniają innych.
Romulus napisał/a:
I czym, do diabła, teraz można się lansować? Starbucksem?
No naturalnie po lekturze tego tekstu widać, że jednak można lansować się kubkiem z kawą.
Powstaje pytanie czy jest to dobry, a nie raczej tandetny sposób.
Przecietny gimnazjalista jest przecie człowiekiem mocno zabieganym, potrzebującym hektolitry kawy do funkcjonowania.
Po przeczytaniu ostatniego zdania stwierdzam że ów Tomasz, żyje raczej w swoim wyimaginowanym światku do którego nie raczy wpuszczać nikogo.
Niech tak zostanie.
Przecież to kretynizm w czystej postaci. Jak można się lansować czymś, co posiadają lub mogą dostać wszyscy? Czy postawią selektorów przed tym Starbucksem?
Swoją drogą nie rozumiem, co takiego specjalnego jest w Starbucksie. Byłam w nim w Anglii i nie pamiętam z niego za wiele. Ot, wzięłam kawę, wypiłam, wyszłam. (Choć faktycznie pamiętam, że na jakimś obozie językowym ludzie się strasznie tym Starbucksem podniecali.)
Równie dobrze można biegać z kubkiem z Coffeeheaven. Sama sytuacja zaś jako żywo przypomina mi torebki empika. Pamiętam jeszcze czasy, kiedy przyjemnie było się pokazać z foliówką empika. A teraz co? Połowa miasta z nimi chodzi.
Przecież to kretynizm w czystej postaci. Jak można się lansować czymś, co posiadają lub mogą dostać wszyscy? Czy postawią selektorów przed tym Starbucksem?
Problem w tym, że nie wszyscy mogą - kawa w Starbucksie nie jest tania. Stąd ci licealiści i gimnazjaliści pewnie mają wypchane przez rodziców kieszenie.
Dhuaine napisał/a:
Równie dobrze można biegać z kubkiem z Coffeeheaven.
O właśnie, widziałem niedawno gościa z kubkiem CH, choć CH było dosyć daleko. Poza tym z ubiorem wyglądał na metro i dopiero teraz rozumiem, że chodziło najwidoczniej o lans, a nie o zbyt gorącą kawę.
A Starbucka mam dosłownie za oknem, wypadałoby się polansować w takim razie.
Torebka z Empiku? Teraz z takim plastikiem to lans jest z góry skazany na porażkę. Jedyny plastkik jaki może kogoś podniecić to plastikowa karta American Express lub Visa
Pomijając oczywistą przesadę prasową, to jednak żałosne: lans z kubasem kawy... To jest dopiero zaścian. Zwłaszcza, że jak słusznie zauważyła Dhuaine, coś co może mieć każdy, to już żaden lans. Choć pewnie dla gimnazjalisty albo licealisty - z natury rzeczy dysponującym ograniczonym znacznie "budżetem", kupno kubasa z kawą w Starbucks może być oznaką jakiegoś towarzyskiego prestiżu. Ale lans oznacza przecież szerzenie, popularyzowanie jakiejś mody. A nie popisywanie się kasą. Czyli potrzebne chyba jest także nastawienie psychiczne lansera, jego gust, umiejętność kreowania (?) trendu.
Dobry lansik można jeszcze odstawić chyba "na IPhone". Zwłaszcza że w Polsce do korzystania z połowy jego funkcji trzeba jeszcze ekstra zapłacić i to nie grosze, bynajmniej. To już czyni go towarem w miarę ekskluzywnym, zwłaszcza kiedy wyjmujesz go z kieszeni i pokazujesz znajomym działanie właśnie tych ekstra płatnych funkcji.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Mam wrażenie, że połowa obecnych lanserów nie ma w ogóle gustu i po prostu naśladuje to, co robi reszta. Małpa widzi, małpa robi.
Romulus napisał/a:
Dobry lansik można jeszcze odstawić chyba "na IPhone".
Taki lans to rozumiem Zwłaszcza że iphone jest w warunkach polskich kompletnie nieprzydatny. Połowa rzeczy u nas nie działa. Zawsze uważałam go za stratę pieniędzy.
U nas na studiach, jeśli widać już jakiś solidny lans, to właśnie na telefony komórkowe. Połowa ludzi ma już ekrany dotykowe.
Coś koło dychy chyba. Ja się lansuje w niedzielne popołudnia w jednej z krakowskich kawiarni Kupuję kawę i gin z tonikiem jednocześnie. Ale zaraz, to nie lans. To nałóg
Dhuaine napisał/a:
U nas na studiach, jeśli widać już jakiś solidny lans, to właśnie na telefony komórkowe. Połowa ludzi ma już ekrany dotykowe.
Na mojej zaściankowej uczelni nie zauważyłem tego fenomenu. Ludzie (mój rocznik, przynajmniej spora część) lansują się po teatrach, kinach, wystawach dzieł sztuki, koncertach i innych takich pr0 imprezach Ale jakoś jeszcze nie miałem okazji zmacać komuś ekranu dotykowego.
Ciekawym zjawiskiem jest lans ale w stronę retro. Bycie atechnologicznym, celowo niemodnym. I nie chodzi tylko o ubiór ale też o 'nowinki' technologiczne. Jakby na to nie patrzeć to też jest świadoma strategia kreacji wizerunku. Czasem spotykam ludzi, którzy z założenia nie noszą przy sobie komórki i kit z tym gdyby po prostu nie mieli. Oni podkreślają ów fakt, że telefonu nie noszą ze sobą lub nawet takowego nie posiadają. To już jest kreacja.
To tak samo jak w coffeeheaven. Czemu CH jest gorsze od Starbucksa? Zbyt dużo ich w Polsce?
Odnośnie atechnologiczności... Jakiś czas temu czytałam artykuł o ludziach, którzy celowo wywalają telewizory z domów. To podobno już jakaś moda. W niektórych kręgach wstyd się przyznać do oglądania telewizji, bardzo mile widziane zaś jest stwierdzenie, że pudła się w ogóle nie posiada.
Artykuł mocno mnie zdziwił, i to negatywnie. Sama nie mam telewizora od czterech lat, od kiedy poszłam na studia. Powód: nigdy z niego za dużo nie korzystałam i nie za bardzo jest na niego miejsce. Ot, samo tak wyszło. Gdyby jednak ktoś odstąpił mi telewizor, nie odmówiłabym - sprzęt jak każdy inny, zawsze może się przydać.
Osobiście uważam celowe rezygnowanie z technologii, która bynajmniej nowa nie jest (telewizor, komórka, komputer), za idiotyczny rodzaj lansu -.- Jakby ludzie szukali na gwałt czegoś, czego nikt inny jeszcze nie wymyślił.
bo CH jest już od paru lat Ktoś może wie, czy w Starbucksie kawę podają w filiżankach czy tylko w tekturowych kubeczkach? Bo do CH nie chodziłam przez parę lat od kiedy mi espresso w tekturowym kubeczku podali (latte, kawe mrożoną etc. to jeszcze w tekturce czy plastiku zdzierżę, espresso - niekoniecznie). Teraz w jednym CH podają w filiżankach i tam bywam najchętniej (czyt. najchętniej ze wszystkich CH, a nie jest to jedyna kawiarnia w jakiej bywam).
Ja się lansuję na bywanie w miejscach w których nikt z mojego otoczenia nie bywa. Bo jakoś jak widzę na restauracji: najbardziej ekskluzywna restauracja we Wroc. to z góry nie mam ochoty tam wchodzić.
Co do telewizorów: niektórzy się lansują największym możliwym ekranem, bez względu na wielkość pomieszczenia, w którym ów jest, a inni zupełnym brakiem.
_________________ Recedite plebes! Gero rem imperialem
kurczę, a tak zawsze lubiłem Starbucksa...
w Sopocie otwierają chyba za kilka miesięcy, mam nadzieję, że nie będzie tego samego, co w Warszawie i Wrocławiu.
w sobotę przechodziłam koło Starbucksa we Wroc. i jakoś szczególnych tłumów nie zauważyłam... może w któryś dzień po robocie przejdę się tam, zobaczyć czy chociaż dobrą kawę mają. Bo w sobotę byłam właśnie akurat po kawie, więc od razu na drugą jakoś tak nie bardzo mi się chciało. Ale jeszcze się tam przejdę, polansuję się
_________________ Recedite plebes! Gero rem imperialem
A generalnie to lansować się będę na festiwalu filmowym w Kazimierzu na początku sierpnia. oj będzie lansik - lansik xD
_________________ ***Nic nie jest prawdą, wszystko jest dozwolone***
Kiedy człowiek umiera, dusza jego przez trzy dni siedzi u wezgłowia śmiertelnego łoża i stara się zwracać plecami do ognia.
Po trzech dniach pojawiają się aniołowie i prowadzą duszę nad most Czinwat... TanBlog
Pamiętam jak się lansowałam będąc w Canterbury i robiłam sobie zdjęcia w Starbucksie, kiedy u nas w Polsce jeszcze go nie było.
Rozumiem sytuację, bo nastolatki, to nastolatki, przynależność do grupy, poszukiwanie tożsamości, próbowanie świata, chęć zrobienia wrażenia itd. Dla mnie norma. Natomiast osoby w wieku 25+ i lanserka to już niesmak.
_________________ ***Nic nie jest prawdą, wszystko jest dozwolone***
Kiedy człowiek umiera, dusza jego przez trzy dni siedzi u wezgłowia śmiertelnego łoża i stara się zwracać plecami do ognia.
Po trzech dniach pojawiają się aniołowie i prowadzą duszę nad most Czinwat... TanBlog
ponieważ za leniwam na stajling i dizajn a forsę wole wydawac na książki, to jednak, mimo wieku polansuję się wśród młodzieży
Właśnie: będę się lansować z książką, jakiej prawie nikt nie ma w kawiarni do jakiej chodzą wszyscy, co chcą być trędi :D
_________________ Recedite plebes! Gero rem imperialem
A właśnie jak tam ceny w Starbucksie? Bo ja miałem plan dziś się polansować ale, że nie był mi po drodze to nie chciało mi się specjalnie po to zbaczać z kursu. Padło na Coffeeheaven.
_________________ "Czytam, bo inaczej kurczy mi się dusza"
— Wit Szostak Bistro Californium
Ja do kawiarni chodzę sama. Znaczy przy stoliku jest nas troje: kawa+ciastko, książka/gazeta i ja
O ile zdołałam się zorientować ceny z Starbucks porównywalne do cen z CH. A ja nim dojrzałam Starbucksa zatrzymałam się w kawiarni, której nazwy nie pamiętam, gdzie za podwójne espresso dałam 13 zeta. Owszem, smaczne było i w ślicznej filiżance, ale tak jakoś ździebko rozlane. Przy capuccino to jeszcze rozumiem ale przy kawie, która jest lana do wysokości 2/3 filiżanki to rozlać ją to jednak przesada. A to kelnerka rozlała, nie ja ;-)
_________________ Recedite plebes! Gero rem imperialem
Lans Starbucksem? Wow... To chyba świadczy o tym, że jakieś kompleksy narodowe mamy w stosunku do "hamerykańskich" marek albo ich stylu życia...
Owszem, w tych wszystkich filmach non stop się przewijają kubki ze Starbucks, ale to chyba raczej dlatego, że oni mają wpisane w kulturę jedzenie i picie w MacDonalds, Starbucks czy Tim Hortons'ie. Na ulicach co kawałek tam stoi któryś z tych lokali. I Amerykanie czy Kanadyjczycy nie wyobrażają sobie dnia bez kubka kawy z któregoś z tych miejsc. Koniecznie na wynos ;-)
Oł jeee... Dobrze prawisz... Ostatnio zmieniałem sobie torbę. W sklepie, przed kupnem, zrobiłem fotkę i wysłałem do mojego udomowionego geja, aby ocenił - czy to obciach z czymś takim chodzić po ulicach (zdanie żony to jednak nie to samo ). Uspokojony odpowiedzią kupiłem... Czy to już styling? Gdyby odpowiedź była negatywna to pewnie nie kupiłbym - ten cieć by mnie zmiażdżył przy następnym spotkaniu. Szkoda że nie jest stylistą tylko prawnikiem.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Z moich doświadczeń: Okolice Starego robią się miejscem lansu i faktycznie spotyka się tam Stwory.
Pewnie mam krótsze doświadczenie ale dla mnie odkąd pamiętam to była mekka lansu, ten trójkąt bermudzki stare miasto-chmielna-rotunda (wraz z patelnią, lol niedawno się dowiedziałem że teraz młodzi tak to nazywają ).
Rany, a bez lansu już się nie da? Tak sobie myślę, że teraz to chyba największym "lansem" jest bycie sobą. Nie bycie modnym czy antymodnym, ale po prostu sobą. Noszę sztruksową marynarkę, bo lubię, a nie dlatego, że nikt inny tego nie robi albo że nosi ją któraś z gwiazd... Osobiście bardzo lubię Coffeheaven dlatego, że jest to jedyna znana mi w Krakowie kawiarnia czynna od 7.30 i podająca kawę jak lubię: w bardzo dużym kubku. Fakt, nie lubię chodzić tam, gdzie wszyscy, albo na to, co wszyscy, albo czytać to, co wszyscy. Ale dlatego, że nie mam zaufania do "gustu zbiorowego", a nie dlatego, że lansuję się na oryginała...
Dziwny jest ten świat... Albo ja strasznie szybko się starzeję
_________________ Paskudny otacza nas świat. Ale to nie powód, byśmy wszyscy paskudnieli. Yurga z Zarzecza
Bycie sobą jako lans owszem. Pod warunkiem, że się to na każdym kroku podkreśla. Wtedy to jest granie samego siebie, a nie bycie sobą. Różnica jest subtelna ale zawsze widoczna. A kawę to ja lubię w McDonaldzie, nie wiem co tam do niej dodają ale skubana bardzo mi smakuje
no i wczoraj byłam w końcu w Starbucks. I nie wiem, czy ta kawiarnia czasy świetności ma już za sobą i jest już jakie inne miejsce do lansowania się czy też we Wroc. nigdy nie była miejscem lansu, bo ludzi tam niewiele. W CH zazwyczaj jest więcej... dużo więcej. i jednak w CH bardziej mi się podoba. Chociaż pewnie gdyby to Starbucks był na Świdnickiej a CH tylko na Grunwalidzkim to do Starbucksa bym chodziła. Albo do zupełnie innej kawiarni znajdującej się na drodze ode mnie z pracy do miejsca zamieszkania.
_________________ Recedite plebes! Gero rem imperialem
Ja też to paskudztwo (kawę) omijam z daleka Ale spójrz sobie na filmy: aktorzy (czy też postaci, które odtwarzają) pomykają sobie z kubasami z logo Starbucksa i wyglądają przy tym pretty cool I niektórzy się na to łapią nie zdając sobie sprawy, albo olewając, że ta lanserka to efekt przemyślanej kampanii marketingowej. Nic szczerego, nic co by cię wyróżniało z tłumu. I szpanujesz kubasem z kawą tym, których nie stać na ciągłe przesiadywanie w tym miejscu. Albo umacniasz swoją pozycję wśród tych, którzy są tobie podobni.
Z wiekiem niby się z tego wyrasta, ale chyba tylko pozornie. Bo marketing przecież wychowuje sobie ofiary od szkoły aż po grób. Mój kolega, kiedy szedł na bal sylwestrowy nie omieszkał pochwalić się głośno, że ma na sobie 4 tysiące złotych. Zbladłem (w przenośni) w mojej koszulinie z Sunset Suits za niecałe 200 zł (które przepłakałem, że nie mogę wydać na coś pożyteczniejszego, niż nadanie sobie eleganckiego - powiedzmy - sznytu).
Wyróżnić się z tłumu, zwrócić na siebie uwagę, zaimponować. Ale kiedy wszyscy walą kawsko z tych samych kubasów to już nie jest cool. Czy dziś może szpanować żarcie z MacDonald's?
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Ale spójrz sobie na filmy: aktorzy (czy też postaci, które odtwarzają) pomykają sobie z kubasami z logo Starbucksa i wyglądają przy tym pretty cool I niektórzy się na to łapią nie zdając sobie sprawy, albo olewając, że ta lanserka to efekt przemyślanej kampanii marketingowej
Pretty cool był dialog Julesa z Vincentem o frytkach w europejskim Mc'Donaldzie
Ale w zasadzie masz racje. Wszystko to tylko gra marketingowa, a różne łosie superktosie się na to łapią. Całkiem często.
Romulus napisał/a:
Mój kolega, kiedy szedł na bal sylwestrowy nie omieszkał pochwalić się głośno, że ma na sobie 4 tysiące złotych
Wiesz, na studniówce miałem garniak za cztery stówy, a na ślub brata sprawiono mi gajer za dwa tysiaki (w końcu byłem świadkiem). Zgadnij w którym wyglądałem lepiej
z tym to się zgadzam. też nie potrafię żyć bez kawy. Tylko czegoś takiego jak chodzenie z kubkiem kawy to ja nie rozumiem - albo piję kawę w pracy, albo w domu, albo najchętniej - w kawiarni. Kupowania kawy na wynos nie rozumiem.
A jeśli idzie o wybór kawiarni - to wybieram taką, w której mogę spokojnie poczytać (czyt. jest na tyle jasno, że sa się czytać).
CH lubię, bo mam po drodze. Ale fuckt, kiedyś uszkodziałm pożyczoną książkę, wiec musiałam ją odkupić. Byłam trochę zła, że "ile to mnie kasy wyniesie", po czym jak przeliczyłam, to wyszło, że to będą 3 kawy w empiku (wówczas tam regularnie pijałam) i uznałam, że rezygnacja z tego to nie aż taki wielki problem
A swoją szosą to w Starbuckie się nieźle czytało - fotel wygodny, ludzi mało. Ale czekoladowe ciastko do kawy lepsze w CH. Generalnie za to co mają do kawy lubię CH. A czy coś jest prestiżowe czy nie... nie, nie jest tak, że mnie to zupełnie nie obchodzi. Wolę mniej prestiżowe, bo tam mniej ludzi siedzi.
_________________ Recedite plebes! Gero rem imperialem
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum