Wysłany: 2009-02-25, 13:06 Jaki zwiazek? Malzenstwo, konkubinat, "kocia lapa"
Z rozwazan o patriotyzmie:
Jaskier napisał/a:
Romulus napisał/a:
I tolerancji dla "innego" - w tym przypadku, dla małżeństwa. Szczerze to nie zgadzam się z tobą, że instytucja stara jak nasza cywilizacja jest przeżytkiem. Ale też nikt, poza głupimi księżmi, nie piętnuje konkubinatów. Społeczeństwo ma to w nosie tak naprawdę, z kim śpisz w łóżku (poza mniejszymi społecznościami, gdzie takie newsy to podstawa codziennej egzystencji, bo można oplotkować sąsiada, oraz poza Pudelkiem ). Rozpad rodziny to rozpad społeczeństwa. Pozbawione jakichkolwiek wzroców i spoiwa nie jest w stanie się prawidłowo rozwijać.
Osobiście uważam że jeżeli kobieta z mężczyzną pałają do siebie jakaś wiekszą sympatią czy rzekomo miłością, nie ma potrzeby dokumentowania tego , w dodatku ze ścisłymi regułami. Wydaje mi sie że tego typu poczynania są w pewnym sensie ''ubezwłasnowolnieniem'' samego siebie. Ja widze to przez pryzmat chęci udokumentowania tego że dana osoba jest moja własnością , kojarzy mi się to z rzeczowym traktowaniem.
Jeżeli dwoje ludzi chce być w związku partnerskim moze w nim żyć, bez konieczności dokumentowania i udowadniania tego.
Większość małżeństw i tak po jakims czasie się rozpada, żyjąc w wolnym związku mozna zaoszczędzic sobie pewnych problemów związanych z sądownym rozwieraniem małżenstwa itp.
W moim przekonaniu nawet większą racje bytu miałyby związki wolne, byłyby bardziej trwałe, ponieważ nie ciązyłoby na nich piętno obowiązkowości i zaszufladkowania. W takich warunkach wzajemne zaufanie mogłoby się wzmacniać.
To tylko moja opinia i jak sam już napisałeś:
Romulus napisał/a:
ale znowu: co kto lubi.
Zaznaczam przy tym że nie potepiam w zaden sposób ludzi którzy zawieraja związki małżeńskie, denerwuje mnie tylko ogólny potępieńczy stosunek polskiego społeczestwa do wolnych związków.
Czesto slychac, ze slub zabija milosc.
Dlaczego? Czy sformalizowanie zwiazku powoduje, ze zanikaja w nim porywy namietnosci czy romantyzm.
A moze swiadczy to o slabosci zwiazku i niedopasowaniu partnerow, jesli po slubie on/ona czuje sie gorzej.
Czy niechec do slubu jest spowodowana moze niechcecia podejmowania zobowiazan? Dziwne, bo zobowiazania w sumie sa takie same - odpowiedzialnosc za druga osobe pozostaje taka sama. A moze chodzi tylko o to, ze te niespisane zobowiazania sa latwiejsze do wyparcia sie ich, do olania?
Czy w ogole jakiekolwiek ustalenia sa wazne w milosci. Moze w milosci nie, ale w zyciu juz tak. Jaskier pisal o ubezwlasnowolnieniu, a czy jakikolwiek zwiazek nie jest forma kompromisu, cos otrzymujesz, ale czegos musisz sie zrzec, cos ograniczyc? Bo nigdy nie jest tak, ze tylko my sie poswiecamy a druga strona ma tylko profity.
Sprawy komplikuja sie, jezeli pojawia sie dziecko, bo ktos je nosil, a ktos tylko herbatke donosil.
Jak Wy oceniacie funkcjonalnosc zwiazkow, czy trzeba je formalizowac, czy nie.
Jakie zwiazki zawrzecie/zawieracie?
Osobiście - wszedłem w związek małżeński i jest mi w nim bardzo dobrze od prawie 19 lat Nie czuję się ubezwłasnowolniony ani też romantyzm nie zanikł
Obiektywnie - każdy powinien zawierać i kształtować takie związki w jakich się dobrze czuje i nie ma znaczenia czy jest to stadło sformalizowane czy też związek wolny.
Podstawą udanego związku IMHO jest tolerancja i zaufanie do partnera/ki, bo niestety samo uczucie na długo nie wystarczy.
Mnie niedługo strzeli drugi rok małżeństwa. Ale z moją żoną jesteśmy razem od prawie 10 lat, a przed małżeństwem ostatnie 4 lata mieszkaliśmy razem. Dla mnie zatem - bezecnika - małżeństwo było usankcjonowaniem tego, co było wcześniej. Po prostu formalność. I jeśli coś "przepadło" to nie to, co między nami było, ale urok otoczki związanej z małżeństwem. Bo po nim nic się nie zmieniło. A na pewno nie na gorsze. W sumie wszystkim chyba spadł kamień z serca z powodu naszego ślubu, bo mieli okazję popić i dobrze zjeść na naszym wesołym weselu. Zatem można powiedziec, że w małżeństwie jestem już 6 lat. Choć konkubinat, czy - jak to się nazywa - związek partnerski nie był wynikiem naszego światopoglądu, ale wyboru: najpierw zdobycie zabezpieczenia ekonomicznego, aplikacja, ślub. Od początku nie mieliśmy wątpliwości, że chcemy się pobrać.
Ale na dłuższą metę nie chieliśmy żyć w takim nieuregulowanym prawnie związku. I mimo tego nie jestem też zwolennikiem jakiegokolwiek prawnego regulowania statusu takich osób. To idiotyzm, z różnych względów. Najwaznieszy to taki, że nie ma żadnego racjonalnego powodu do takiej zbędnej regulacji.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Ale z moją żoną jesteśmy razem od prawie 10 lat, a przed małżeństwem ostatnie 4 lata mieszkaliśmy razem.
To ja ze Złą mam krótszy czas zarówno bycia ze sobą, jak i mieszkania razem, ale i w naszym związku te okresy wystąpiły.
Co do związków innych ludzi - popieram zdanie Fidela. Co kto lubi - mi zresztą nic do ich związków.
_________________ "Sometimes known as the Phoenix King, Asuryan was the king and the most powerful deity of the pantheon of Eldar gods. He was believed to be the psychic might of the whole universe."
Ja za to nie planuję ożenku, nawet cywilny ślub mi trochę w niesmak.
Ogólnie uważam zawarcie małżeństwa za szopkę dla rodzin/znajomych, głównie rodzin.
Bo jeśli ktoś chce z kimś żyć, kocha i planuje z nim spędzić swoje życie czy jego cześć to to zrobi. A jak uzna że pora na zmiany, że stare się wypaliło itd. to odejdzie. Niezależnie czy wiążę go dokument czy nie ma przecież wolną wolę.
Za to ślub kościelny to już w ogóle szopka, szczególnie przy osobach z różnych wyznań czy braku jakiegokolwiek po jednej ze stron. Jednym z plusów apostazji jest fakt że gdy teściowie zaczną naciskać na ślub kościelny można uciąć rozmowę że to nie zależy od nas i jesteśmy tej możliwości pozbawieni ;] (a właściwie był to plus, bo wraz z nowym dokumentem episkopatu z (chyba) września zeszłego roku, można po usilnych prośbach apostazję cofnąć, wcześniej była stała i dożywotnia).
Jedynym plusem i powodem jaki widzę w małżeństwie jest dziecko - po ślubie ma się jedno nazwisko i dzięki temu unika się pytań czemu mama czy tata nazywa się inaczej niż dzieciak, pytań nauczycieli czy rówieśników, bo i nauczyciele ciekawscy i dzieci mogą być zdziwione i wytykać.
A społeczeństwo miewamy różne - kanciaste i podłóżne (niedawno czytałem o sprawie gdzie wychowawczyni do dokumentów sprawy o pozbawienie praw rodzicielskich złożyła pisemną notkę w której między innymi wytykała że dziecko zostało ochrzczone dopiero w wieku 9 lat, jakby to była czyjakolwiek sprawa i powód do odbierania praw opieki o.O).
Zatem jedno nazwisko pomoże ludziom zamknąć jadaczki, i sprawi że malec nie będzie nękany pytaniami o rzeczy, które nie powinny nikogo spoza danej rodziny obchodzić, ale poza tym nie widzę powodów formalizacji związku (jakieś ulgi podatkowe przy wspólnym rozliczaniu się małżeństwa są, czy je znieśli? - bo wiem że kiedyś planowali).
Za to ślub kościelny to już w ogóle szopka, szczególnie przy osobach z różnych wyznań czy braku jakiegokolwiek po jednej ze stron. Jednym z plusów apostazji jest fakt że gdy teściowie zaczną naciskać na ślub kościelny można uciąć rozmowę że to nie zależy od nas i jesteśmy tej możliwości pozbawieni ;] (a właściwie był to plus, bo wraz z nowym dokumentem episkopatu z (chyba) września zeszłego roku, można po usilnych prośbach apostazję cofnąć, wcześniej była stała i dożywotnia).
Niezłe kombinowanie, tylko po co?
Nasi przyjaciele ze studiów wzięli ślub kościelny, choć obydwoje należeli do innych wyznań. On katolik, ona należała do kościoła (cholera, jak się zwał?) unitów (chyba dobrze sobie przypomniałem): odłam prawosławia, który się "zjednoczył" z KRK. Ślub był świetny, bo on zrezygnował dla niej z wiary katolickiej i przeszedł na jej obrządek. Dla mnie to była wielka frajda, bo wszystko (poza kazaniem) odbywało się nie po polsku, rytuał był trochę inny. Zabawa polegała na tym, że wstawałem, kiedy wszyscy siadali i klękałem, kiedy wszyscy wstawali
ManJAk napisał/a:
(...) ale poza tym nie widzę powodów formalizacji związku (jakieś ulgi podatkowe przy wspólnym rozliczaniu się małżeństwa są, czy je znieśli? - bo wiem że kiedyś planowali).
Ulgi na dzieci nadal są i będą, poza tym dochodzi do tego możliwość wspólnego rozliczania się małżonków (co w przypadku różnicy dochodów pozwala zmniejszyć wysokość należnego podatku). Są to przywileje przynależne małżeństwu i nie są rozciągane na tzw. związki partnerskie.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Bo jeśli ktoś chce z kimś żyć, kocha i planuje z nim spędzić swoje życie czy jego cześć to to zrobi. A jak uzna że pora na zmiany, że stare się wypaliło itd. to odejdzie. Niezależnie czy wiążę go dokument czy nie ma przecież wolną wolę.
Za to ślub kościelny to już w ogóle szopka, szczególnie przy osobach z różnych wyznań czy braku jakiegokolwiek po jednej ze stron. Jednym z plusów apostazji jest fakt że gdy teściowie zaczną naciskać na ślub kościelny można uciąć rozmowę że to nie zależy od nas i jesteśmy tej możliwości pozbawieni ;] (a właściwie był to plus, bo wraz z nowym dokumentem episkopatu z (chyba) września zeszłego roku, można po usilnych prośbach apostazję cofnąć, wcześniej była stała i dożywotnia).
Ogólnie to ja się z Mańkiem zgadzam. Z tą różnicą, że ja planuję ślub. Tylko cywilny. Z różnych powodów. Mojej kobiecie, która jest katoliczką to nie przeszkadza, obydwoje jesteśmy zdania, że ślub to tylko formalność. Po ślubie nie będziemy kochać się bardziej czy mniej, rzadziej czy częściej Z drugiej strony ślub to swojego rodzaju symboliczne zwieńczenie związku. Kontrakt zawierany w celu poinformowania siebie nawzajem, jak bardzo nam na sobie zależy. Przynajmniej tak ja to widzę. No i w sumie tradycyjny model rodziny, czyli mąż plus żona plus dziecko plus dom z ogródkiem plus pies jest dla mnie w pewnym sensie bardzo atrakcyjny.
Romulus napisał/a:
Są to przywileje przynależne małżeństwu i nie są rozciągane na tzw. związki partnerskie.
A ja bym rozciągnął. Chyba w Australii tak jest, że jak parka się zadeklaruje to po dwóch latach 'mieszkania ze sobą' mogą wspólnie się rozliczać, brać kredyty itp. Nie widzę w tym nic złego. Fidel ma rację: (ten nasz, chyba, że ten nasz to jednocześnie jest ten ich ) jak komu wygodnie. Znam zjebane małżeństwa z dwudziestoletnim stażem i znam też udane konkubinaty z takim samym stażem. Ja 'legalizuję' związek bo chcę, a nawet gdyby 'luźne związki' miały prawa takie jak małżeńskie to też bym się hajtnął. Kwestia światopoglądu
Nasi przyjaciele ze studiów wzięli ślub kościelny, choć obydwoje należeli do innych wyznań. On katolik, ona należała do kościoła (cholera, jak się zwał?) unitów (chyba dobrze sobie przypomniałem): odłam prawosławia, który się "zjednoczył" z KRK. Ślub był świetny, bo on zrezygnował dla niej z wiary katolickiej i przeszedł na jej obrządek.
Romulusie, nie należeli do innych wyznań, obydwoje byli (są?) katolikami. Tylko jedno obrządku rzymskiego, a drugie wschodniego. I pan młody nie zrezygnował w tym przypadku z wiary katolickiej, tylko zmienił obrządek. Nadal pozostaje w mackach Kościoła Grekokatolicy to też katolicy. A że mają piękną liturgię, to fakt
_________________ Paskudny otacza nas świat. Ale to nie powód, byśmy wszyscy paskudnieli. Yurga z Zarzecza
Nasi przyjaciele ze studiów wzięli ślub kościelny, choć obydwoje należeli do innych wyznań. On katolik, ona należała do kościoła (cholera, jak się zwał?) unitów (chyba dobrze sobie przypomniałem): odłam prawosławia, który się "zjednoczył" z KRK. Ślub był świetny, bo on zrezygnował dla niej z wiary katolickiej i przeszedł na jej obrządek.
Romulusie, nie należeli do innych wyznań, obydwoje byli (są?) katolikami. Tylko jedno obrządku rzymskiego, a drugie wschodniego. I pan młody nie zrezygnował w tym przypadku z wiary katolickiej, tylko zmienił obrządek. Nadal pozostaje w mackach Kościoła Grekokatolicy to też katolicy. A że mają piękną liturgię, to fakt
Tak mi coś nie trybiło w tym, co napisałem Szczyty ignorancji niedługo osiągnę Ale zabawa była przednia, zwłaszcza że wesele było na ukraińską "nutę" a sama msza - chyba przez to, że nie po polsku i ze zmienionym obrządkiem, do dziś sprawia, że się uśmiecham. A byłem tylko gościem weselnym. Osobiście wolę taki uroczysty ceremoniał (katolicki/żydowski/prawosławny) zaślubin, niż składanie oświadczeń woli przed (co z tego, że sympatyczną) panią Lusią z urzędu miasta. Pomijając religijne podstawy, podkreśla on uroczystość zaślubin.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Ja zaś wolałem złożyć przysięgę małżeńską, którą mam zamiar dotrzymać, przed kimś kto reprezentował dla mnie coś co szanuję, niż jakiś byt w którego istnienie zupełnie nie wierzę. Dlatego ślub wziąłem tylko cywilny. A i tak miałem zabawę jak sędzina zaczęła wołać o złożenie pieczęci małżeńskiej. Totalnie nas zaskoczyła, musiała nam wyjaśnić co to za pieczęć
_________________ "Sometimes known as the Phoenix King, Asuryan was the king and the most powerful deity of the pantheon of Eldar gods. He was believed to be the psychic might of the whole universe."
Tak trochę na temat sensu korzyści płynących z małżeństwa, są one dosyć wymierne, poza wspólnym rozliczeniem majątkowym, żyjąc w konkubinacie w sytuacji gdy jedna z osób wyląduje w szpitalu to jej partner może mieć poważne trudności z dostaniem się do niej, poza tym w wypadku konieczności podjęcia jakiejś decyzji wymagającej zgody rodziny (np. dot. jakiejś operacji) nie ma takiej możliwości, to samo w konsulacie itp. Ergo ów świstek papieru bywa czasem użyteczny.
Niemniej, jestem bardzo ostrożny jeśli chodzi o podejmowanie decyzji o małżeństwie. Sam mam za sobą zerwane zaręczyny, kiedy to termin ślubu był już ustalony, sala wynajęta itd. Niestety (albo stety ) moja partnerka wycofała się i zerwała zaręczyny. Szczęście w tej sytuacji polega na tym, iż zdarzyło się to przed zawarciem związku małżeńskiego, w związku z tym - uniknęliśmy oboje strat finansowych związanych z organizacją wesela, jak i późniejszych nieprzyjemności związanych z sądowym rozwiązaniem małżeństwa.
Podsumowując: podejmując tę ważną decyzję o wstąpieniu w związek małżeński, należy mieć wysoki poziom odpowiedzialności i świadomości. Widać, w naszym przypadku troszeczkę tego zabrakło...
_________________ Życie to dziwka, czytasz za mało, a potem umierasz [Stary Ork]
Zaginiona to zamknięte środowisko, coś jak oddział zamknięty krążący wokół Czarnej Dziury Szaleństwa, najlepiej nie zwracać uwagi na sens bo on tu rzadko występuje [utrivv]
"Finezja perfidii rozumowania ściga się w nich z cyniczną sofistyką" [prof. Waltoś o działaniach PiS dot. wymiaru sprawiedliwości]
Jestem już trochę ponad miesiąc po ślubie. Co jakiś czas otrzymujemy pytania od rodziny i znajomych "I jak?". I szczerze mówiąc, nie wiem co mam im odpowiedzieć. Bo, jak podejrzewałem, nie zmieniło się nic. Może powstało kilka żartów sytuacyjnych. Finanse od zawsze mieliśmy wspólne, dzieci to temat do rozmowy dopiero za jakieś dwa lata. Nie kłócimy się częściej czy rzadziej, a i tak nasze kłótnie to ponoć kulturalna wymiana zdań. Ja się wkurzam o gąbkę w zlewozmywaku, ona o skarpetki na podłodze. U nas norma.
Ja zaś wolałem złożyć przysięgę małżeńską, którą mam zamiar dotrzymać, przed kimś kto reprezentował dla mnie coś co szanuję, niż jakiś byt w którego istnienie zupełnie nie wierzę. Dlatego ślub wziąłem tylko cywilny. A i tak miałem zabawę jak sędzina zaczęła wołać o złożenie pieczęci małżeńskiej. Totalnie nas zaskoczyła, musiała nam wyjaśnić co to za pieczęć
Kurde, ale by wszyscy mieli miny jakby urzędniczka odsłoniła wielkie łoże i powiedziała "bez pokładzin związek nie będzie zawarty ważnie". Chociaż czytałem, że już teraz kamerzyści czasem kręcą również noc poślubną. xD
Osobiście wolę taki uroczysty ceremoniał (katolicki/żydowski/prawosławny) zaślubin, niż składanie oświadczeń woli przed (co z tego, że sympatyczną) panią Lusią z urzędu miasta. Pomijając religijne podstawy, podkreśla on uroczystość zaślubin.
Same ogólniki, dlatego ogólnie się zgadzam. Zawsze uważałem, że życie to nie supermarket, gdzie można wybrać tylko to co fajne, lekkie i przyjemne, a półki z odpowiedzialnością i obowiązkiem mijać szerokim łukiem. Choć zdaje się, że do tego właśnie zmierza zachodnia cywilizacja...
Również się z tobą zgadzam. Zwłaszcza że w większości tych postulatów projekty takie są bałamutne. Bo nie trzeba zmieniać istniejącego prawa, aby zabezpieczyć większość praw, które można egzekwować już na gruncie już istniejącego.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Coś jednak z prawem trzeba zrobić - przykład z życia:
Znajoma zaczęła "chodzić" z koleżanką która jest w trakcie zmiany płci (nazwijmy go/ją Mr E.) Mr E ma dzieci i alimenty z małżeństwa - jak według prawa będzie wyglądać jej sytuacja gdy zostanie uznana mężczyzną?
Czy małżeństwo będzie ważne czy nie?
Będzie matką czy nie?
Co z alimentami?
Co z wiekiem emerytalnym?
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
Coś jednak z prawem trzeba zrobić - przykład z życia:
Znajoma zaczęła "chodzić" z koleżanką która jest w trakcie zmiany płci (nazwijmy go/ją Mr E.) Mr E ma dzieci i alimenty z małżeństwa - jak według prawa będzie wyglądać jej sytuacja gdy zostanie uznana mężczyzną?
Czy małżeństwo będzie ważne czy nie?
Będzie matką czy nie?
Co z alimentami?
Co z wiekiem emerytalnym?
Ale tu nic nie trzeba robić
Jeśli zostanie uznana mężczyzną - a nie ma jakiejś praktyki prawnej w tym zakresie rozpowszechnionej - nadal będzie rodzicem dla dzieci. Kodeks rodzinny i opiekuńczy nie różnicuje, z tego co pamiętam, obowiązków rodzicielskich według płci (co najwyżej ma to znaczenie dla uznania ojcostwa ). Więc to czy będzie się czuła matką, czy ojcem - nie ma prawnie znaczenia. Będzie rodzicem i tak. A że ona urodziła dziecko, to biorąc pod uwagę to, że w chwili urodzenia dziecka była jednak kobietą, to służy jej domniemanie macierzyństwa Ale ma to znaczenie, gdyby ktoś chciał jej macierzyństwo podważać.
Alimenty - jak wyżej. Jest rodzicem więc ciąży na niej obowiązek macierzyński, czy jest ojcem, czy matką, niezależnie od jej stosunku psychicznego do swej roli.
Wiek emerytalny? Wystarczy udowodnić jego ciągłość przed zmianą i po zmianie płci.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Coś jednak z prawem trzeba zrobić - przykład z życia:
Ale tu nic nie trzeba robić
Jeśli zostanie uznana mężczyzną - a nie ma jakiejś praktyki prawnej w tym zakresie rozpowszechnionej - nadal będzie rodzicem dla dzieci.
Wiek emerytalny? Wystarczy udowodnić jego ciągłość przed zmianą i po zmianie płci.
Zaskoczyłeś mnie. Gdzieś czytałem że w przypadku zmiany płci opartym o jakiś tam paragraf automatycznie stwierdza się nieważność małżeństwa co pociąga za sobą problem y z dziećmi, wspólnym majątkiem itp.
Cytat:
Osoba której zmiana wpisu w ASC dotyczy, składa do sądu pozew, o wpisanie jej innej płci niż ma w akcie urodzenia. Sąd Najwyższy postanowieniem z 22 marca 1991 r. (III CRN 28/91) przyjął, że pozwanymi są oboje rodzice transeksualisty. Skutkiem zmiany wpisu w ASC jest zmiana danych osobistych w postaci sprostowania aktu z mocą ex tunc - tak jakby zmienioną na mocy orzeczenia sądu płeć transeksualista posiadał od urodzenia.
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum