Ludzie, którzy wtedy albo trochę wcześniej strasznie irytowali (nigdy nie zapomnę emocji, które dostarczył mi Shadow swoją recenzją z Żołnierza z mgły Wolfe'a )
Nie dasz mi spokoju z tym Obiecuję solennie, że w tym roku przeczytam Wolfe'a jeszcze raz i napiszę kontrecenzję... jeśli rzecz jasna się moja percepcja tej książki zmienila
A poza tym to jest paskudna presja na niezależnego recenzenta :D
A ja nawet wczoraj ją sobie przeczytałem, fajna jest.
AM napisał/a:
Powyższy tekst zawiera wiele uproszczeń, ale, myślę, że w jakimś stopniu odpowiada na twoje pytanie.
Jak najbardziej. A pomogło też spojrzeć na pewne rzeczy trochę inaczej (choćby rola Supernowy w całej tej historii).
wob001 napisał/a:
A może to łatwo rozdzielić bo poziom artystyczny książki wskazuje na odbiorcę, a poziom "edytorski" na określenie książki jako półprodukt np. słabe tłumaczenie, brak redakcji itp.?
Nie wiem czy to jest aż tak proste, pisał z resztą o tym Andrzej. A co jeśli poziom artystyczny (szczególnie u debiutanata) mógłby byc wyzszy gdyby poziom redakcji był wyższy? Oba czyniki często się przenikają i chyba na ich podstawie nie można zrobić takiego rozróżnienia.
_________________ "Czytam, bo inaczej kurczy mi się dusza"
— Wit Szostak Bistro Californium
A może to łatwo rozdzielić bo poziom artystyczny książki wskazuje na odbiorcę, a poziom "edytorski" na określenie książki jako półprodukt np. słabe tłumaczenie, brak redakcji itp.?
Nie wiem czy to jest aż tak proste, pisał z resztą o tym Andrzej. A co jeśli poziom artystyczny (szczególnie u debiutanata) mógłby byc wyzszy gdyby poziom redakcji był wyższy? Oba czyniki często się przenikają i chyba na ich podstawie nie można zrobić takiego rozróżnienia.
Ale takie rozumowanie oznaczałoby, że wydawca (nawet bardzo doświadczony) nie jest w stanie ocenić końcowego poziomu artystycznego książki, którą dostaje wprost od pisarza, bo przecież redakcja może go podwyższyc albo obniżyć!
Albo też, w skrajnym przypadku, możliwe byłoby, że bardzo dobry redaktor potrafi z grafomańskiego rękopisu zrobić dzieło.
Czy tak właśnie wygląda praca i cel redakcji?
Dodatkowo, tak duże zmiany wprowadzone przez redaktora, że zmieniają poziom artystyczny książki to nie ociera sie o "współautorstwo"?
Nie pracuję w branży i tylko próbuję domyślić się, jak to wygląda w rzeczywistosci.
Edit: A co do tłumaczeń to zgadzam się - można zmienić bardzo dużo, także poziom książki.
Tłumaczenie- oczywiście. To tak jakby napisać książkę od nowa. Ale jeśli chodzi o redakcje to nie powinno być przypadkiem tak, żeby redaktor zmieniał jak najmniej? Zawsze myślałem, że dobra praca redaktora polega na korekcie i odesłaniu do autora aby ten zmienił dane wypowiedzenie tak jak chce, a nie poprawianie według swojego widzimisie.
A ja nawet wczoraj ją sobie przeczytałem, fajna jest.
Hyhyhy Też sobie poczytałam
AM napisał/a:
jeśli dodamy do tego jeszcze, iż średnie pokolenie dzisiejszych 30-40 latków skupiło się na konkurencji zwanej „wyścig szczurów” i walce o jak największą kasę, dzisiaj istnieje także czytelnicza dziura pokoleniowa.
Nie wiem czy jest możliwe, aby uciec przed tym wyścigiem. I nie chodzi mi tu zaciekłą pogoń za kasą, ale chęć życia na znośnym poziomie. Tak się zastanawiam jak się sprawa będzie przedstawiała u mnie za kilka(naście) lat, kiedy trzeba będzie się całkowicie samemu utrzymywać, a dodatkowo jeszcze drugą osobę. Czas dotąd przeznaczany na czytanie może się trochę skurczyć U siebie w pracy mam koleżankę, która mieści się w podanym przez ciebie przedziale wiekowym - i problem nie tkwi w tym, że nie lubi czytać. Ale właśnie z wolnym czasem oraz problem... co w ogóle czytać. Ostatnio pożyczyłam jej Żywe srebro, po tym jak usłyszałam o przeczytanym Kodzie Leonarda... Jak dotąd bardzo zadowolona z lektury ŻS Nie wiem na ile ten przykład jest reprezentatywny, nie mam zbyt dużej skali porównawczej, ale nasuwa się wniosek o pewnej trudności dotarcia do dobrej książki.
Chyba lekki offtopik nam się tu robi ; )
_________________ Ale to mnie nie wzrusza
W mojej głowie wciąż susza
Bo parasol określa ich byt
Ale takie rozumowanie oznaczałoby, że wydawca (nawet bardzo doświadczony) nie jest w stanie ocenić końcowego poziomu artystycznego książki, którą dostaje wprost od pisarza, bo przecież redakcja może go podwyższyc albo obniżyć!
Poziom artystyczny jest sprawą drugorzędną. Liczy się odbiorca i dostarczenie mu jak najlepiej dopasowanego towaru. W wielu przypadkach podniesienie poziomu książki może rzutować na jej sprzedaż; to dlatego pisałem, że JG musi jeszcze obniżyć poprzeczkę, aby wypłynać na szersze wody.
wob001 napisał/a:
Albo też, w skrajnym przypadku, możliwe byłoby, że bardzo dobry redaktor potrafi z grafomańskiego rękopisu zrobić dzieło.
Czy tak właśnie wygląda praca i cel redakcji?
Myślę, że termin "grafomania" jest bardzo nadużywany. Poniższa definicja pozostawia szerokie pole do interpretacji i jest bardzo "ogólnikowa".
W większości wypadków pojęcie to dotyczy natręctwa pisarskiego występującego u osób, o których sądzi się, że nie mają odpowiedniego talentu. Jednak grafomania nie musi wiązać się z brakiem predyspozycji pisarskich, może wynikać z rozmijania się z percepcją sztuki i literatury właściwej dla danej epoki. Grafomania jest bardziej zauważalna u autorów, którzy łączą przymus pisania z dążeniem do upowszechniania swoich utworów, mimo negatywnej oceny ich poziomu artystycznego.
Tak w świecie idealnym, wyglądałaby praca i cel redakcji. Ale na zachodzie również nie pracuje się tak nad tekstem; doprowadza się jej tylko do poziomu używalności. Z drugiej jednak strony autorzy są tam często lepiej przygotowani. Uczą się kreatywnego pisania na uczelniach lub warsztatach literackich, czego chyba wielu naszym pisarzom brakuje; do wszystkiego muszą dochodzić sami. Martwi też słabnąca pozycja pism, bo kiedyś spełniały one rolę "terminu" literackiego; autor szlifował swoje umiejętności pod okiem doświadczonego redaktora i dopiero później, kiedy był na to gotowy, wypływał na szersze wody.
Wracając do tekstów rodzimych autorów. One grafomańskie nie są, po prostu mają trafić do odbiorcy, którym najwyraźniej ty nie jesteś. Pora się z tym pogodzić . Czy czytałeś ostatnio książki, które cię fascynowały 10 lat temu?
wob001 napisał/a:
Dodatkowo, tak duże zmiany wprowadzone przez redaktora, że zmieniają poziom artystyczny książki to nie ociera sie o "współautorstwo"?
Nie pracuję w branży i tylko próbuję domyślić się, jak to wygląda w rzeczywistosci.
To akurat nie jest problem. Wszystko regulują umowy.
Metzli napisał/a:
Nie wiem czy jest możliwe, aby uciec przed tym wyścigiem. I nie chodzi mi tu zaciekłą pogoń za kasą, ale chęć życia na znośnym poziomie.
Oczywiście, ze tak. A poza tym mamy jako kraj wiele do nadrobienia, więc musimy starać się bardziej, kosztem czasu na rozrywkę (także czytanie).
Metzli napisał/a:
U siebie w pracy mam koleżankę, która mieści się w podanym przez ciebie przedziale wiekowym - i problem nie tkwi w tym, że nie lubi czytać. Ale właśnie z wolnym czasem oraz problem... co w ogóle czytać. Ostatnio pożyczyłam jej Żywe srebro, po tym jak usłyszałam o przeczytanym Kodzie Leonarda... Jak dotąd bardzo zadowolona z lektury ŻS Nie wiem na ile ten przykład jest reprezentatywny, nie mam zbyt dużej skali porównawczej, ale nasuwa się wniosek o pewnej trudności dotarcia do dobrej książki.
Na pewno trudno dotrzeć do dobrej książki, sczególnie jeśli jest się "niedzielnym" czytelnikiem. "Niedzielny" nie ma wydźwięku pejoratywnego, po prostu większość ludzi chodzących do kina, słuchających muzyki, czy czytających książki ogranicza się do biernego uczestniczenia w kulturze i czyta, ogląda lub słucha tego co akurat "leci", albo o czym jest głośno. Ludzie, którzy "aktywnie" rozwijają swój gust, interesują się historią, teorią, wymieniają poglądami, należą do mniejszości. Twoja koleżanka nie poszukuje za bardzo aktywnie (być może nie ma czasu, a może potrzeby) i jest wobec tego skazana na Kody itp.
Ale takie rozumowanie oznaczałoby, że wydawca (nawet bardzo doświadczony) nie jest w stanie ocenić końcowego poziomu artystycznego książki, którą dostaje wprost od pisarza, bo przecież redakcja może go podwyższyc albo obniżyć!
Poziom artystyczny jest sprawą drugorzędną. Liczy się odbiorca i dostarczenie mu jak najlepiej dopasowanego towaru. W wielu przypadkach podniesienie poziomu książki może rzutować na jej sprzedaż; to dlatego pisałem, że JG musi jeszcze obniżyć poprzeczkę, aby wypłynać na szersze wody.
Rozumiem tę zasadę. Moje zdziwienie dotyczyło dużego wpływu redakcji książki na jej poziom.
AM napisał/a:
wob001 napisał/a:
Albo też, w skrajnym przypadku, możliwe byłoby, że bardzo dobry redaktor potrafi z grafomańskiego rękopisu zrobić dzieło.
Czy tak właśnie wygląda praca i cel redakcji?
Myślę, że termin "grafomania" jest bardzo nadużywany. Poniższa definicja pozostawia szerokie pole do interpretacji i jest bardzo "ogólnikowa".
[...]
Wracając do tekstów rodzimych autorów. One grafomańskie nie są, po prostu mają trafić do odbiorcy, którym najwyraźniej ty nie jesteś. Pora się z tym pogodzić . Czy czytałeś ostatnio książki, które cię fascynowały 10 lat temu?
To był, tak jak napisałem, skrajny przykład i nie odnosiłem go do konkretnego rzeczywistego zdarzenia (wydawnictwa czy pisarza). Jest kilku polskich autorów, których się trzymam i nie smucę sie z powodu duzej liczby ich kolegów, których nie czytuję. A do starych fascynacji wracam rzadko, bo wielokrotnie przekonałem się, ze tylko wyjątkowe rzeczy przetrwają próbę czasu (czy też szumnie - mój rozwój) i to nawet nie jest okres 10 lat.
AM napisał/a:
]Na pewno trudno dotrzeć do dobrej książki, sczególnie jeśli jest się "niedzielnym" czytelnikiem. "Niedzielny" nie ma wydźwięku pejoratywnego, po prostu większość ludzi chodzących do kina, słuchających muzyki, czy czytających książki ogranicza się do biernego uczestniczenia w kulturze i czyta, ogląda lub słucha tego co akurat "leci", albo o czym jest głośno. Ludzie, którzy "aktywnie" rozwijają swój gust, interesują się historią, teorią, wymieniają poglądami, należą do mniejszości. Twoja koleżanka nie poszukuje za bardzo aktywnie (być może nie ma czasu, a może potrzeby) i jest wobec tego skazana na Kody itp.
Na tym (na niedzielnych odbiorcach) opiera się chyba współczesna kultura masowa. Kreuje i nakręca mody zamiast dać szeroki wybór. Ogranicza dostęp dla kultury poza mainstreamem, a jesli chcesz coś więcej to musisz się dobrze wysilić. Większość nie chce sie wysilać.
b łobuz, tamten nie? Z resztą nie ma, wydawnictwa bez skazy, każdy ma swoje grzeszki na sumieniu.
Ok. masz rację. Jestem nie co do SF uprzedzony. Po ale Runa czy dolnośląskie ma też swoje wady.
AM napisał/a:
Mam również wrażenie, że i JD i my często jesteśmy bardzo niesprawiedliwi wobec Polskich autorów. Przelewamy na nich swoje żale, oczekiwania i rozczarowania, ale tak naprawdę to nie to pokolenie, które w ciągu ostatnich lat śmiało wkroczyło na rynek, powinno decydować o sile rodzimej fantastyki; oni jeszcze mają czas
A ja ostatnio przekonuje się coraz bardziej do polskiej fanatyki. Po prostu trafiam na coraz lepsze pozycję i coraz lepiej napisane. I postanowiłem że ten rok poświecę w dużej mierze polskiej fantastyce. Odrobię zaległosci, poznam nowości. No i tych mniej znanych pisarzy wartych uwagi.
AM napisał/a:
A przecież już widać dużą poprawę. Esensja, Katedra, coraz fajniej Polter i wielu niezależnych recenzentów.
Z tym ostatnim nie mogę się zgodzić. Recki Domu burz albo Ślepowiedzenia które jest NW. Mad znalalał więcej kwiatków. Ten serwis raczej dla mnie symbol kiepskich recej. A jak powiedział pewien Autor "pożyteczni idioci"
wob001 napisał/a:
Kto by sie interesował wtedy naszymi autorami - debiutantami? Wszyscy właśnie nadrabiali - wydawcy (Amber, Phantompress itp.) i czytelnicy.
Ale czy zalew zachodu był taki zły ? Było sporo ciekawych pozycji i cześc z nich się dopiero teraz wznawia.
AM napisał/a:
dy nie zaczęły się tam pojawiać słabsze rzeczy... Dukaja, Żerdzińskiego itp... Tak więc to nie mogło się udać, a poza tym było jeszcze za wcześnie.
A może Dabliu ma rację że Dukaj zabił Super Nową ? Ktoś kto przyzwyczaił się to Sapka itp wziął nagle Dukaja i szok
Kto by sie interesował wtedy naszymi autorami - debiutantami? Wszyscy właśnie nadrabiali - wydawcy (Amber, Phantompress itp.) i czytelnicy.
Ale czy zalew zachodu był taki zły ? Było sporo ciekawych pozycji i cześc z nich się dopiero teraz wznawia.
Chciałem, żeby to co napisałem o "zalewie" zabrzmiało jak stwierdzenie faktu, bez oceny - mogło mi się nie udać.
Jedyne co moge napisać z przekonaniem, to że "zalew" był nieunikniony. Czy dobry czy zły - tego nie podejmuję się ocenić. Wtedy byłem bardzo zadowolony, choć chaos był niesamowity - obok wyjątkowych i pięknych leżały rzeczy beznadziejne (nagle zdaje sobie sprawę, że właściwie teraz też tak jest). Dopiero podczas tej dyskusji pierwszy raz poznałem tezę, że mogło mieć to wpływ na obecną kondycję naszej literatury SF. Negatywny wpływ.
Twoja koleżanka nie poszukuje za bardzo aktywnie (być może nie ma czasu, a może potrzeby) i jest wobec tego skazana na Kody itp
Potrzeba chyba jednak jest, gorzej z podejmowaniem wysiłku żeby znaleźć coś bardziej wartościowego Z charakterystyką niedzielnego odbiorcy trudno dyskutować. Akurat niedawno zetknęłam się z Frommem i jego Rewolucją nadziei, fragmenty, które przeczytałam bardzo mi współgrają z opisywaną sytuacją. Człowiek produkuje rzeczy, które go nie interesują, a kiedy tego nie robi, wiecznie konsumuje to co ma do zaproponowania kultura masowa. Nieciekawa wizja czy już dzisiaj można powiedzieć, rzeczywistość.
wob001 napisał/a:
Dopiero podczas tej dyskusji pierwszy raz poznałem tezę, że mogło mieć to wpływ na obecną kondycję naszej literatury SF. Negatywny wpływ.
Może teraz jest właśnie odpowiedni moment żeby to nadrobić? Kiedy dostęp do literatury zagranicznej traktuje się jako rzecz zupełnie normalną, a pokolenia, do których w przeważającej mierze jest kierowana fantastyka, nazwijmy ją umownie spod znaku FS, dorośnie czytelniczo i będzie oczekiwało czegoś ciut lepszego? Chociaż jeśli spojrzeć wstecz na dyskusję taki punkt widzenia jest zupełną mrzonką I pytanie kto ma większą odpowiedzialność za taką a nie inną postać polskiego rynku fantastycznego. Pisarze, czytelnicy, wydawcy?
_________________ Ale to mnie nie wzrusza
W mojej głowie wciąż susza
Bo parasol określa ich byt
Dopiero podczas tej dyskusji pierwszy raz poznałem tezę, że mogło mieć to wpływ na obecną kondycję naszej literatury SF. Negatywny wpływ.
Ale trochę w innym sensie. Ta sytuacja za komuny była sztuczna. Prym wiedli pisarze (środowiska) uważający, że fantastyka powinna być czymś więcej, niźli tylko rozrywką (słowa fantastyka rozrywkowa brzmiały pejoratywnie). Ich gwiazdą przewodnią był niedościgniony Lem, kolegą/wzorem Zajdel. Podobnie było z ofertą telewizyjną. Za komuny przeglądy filmów Bergmana, Feliniego, Antonioniego, Allena, po przemianach królują produkcje w stylu M jak miłość.
Ludzi przez dziesięciolecia katowano ofertą, której większość tak naprawdę nie chciała i nic dziwnego, że Polska fantastyka na długie lata pozostawiła po sobie trudny do opisania wstręt...
Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie związane z erozją rynku czytelniczego. Głównym hamulcem jest słaba konkurencyjność wydawnictw, związana przede wszystkim z logistyką książek - na lini dystybutor-księgarnia. Jesli nie zostanie wprowadzony VAT na książki, sytuacja nie ulegnie poprawie. Jedynym wyjściem jest uruchomienie włąsnego kanału dystybucyjnego, tak jak zrobiła Fabryka, czyli zminimalizowała straty wynikłe z zamrożenia półrocznego, niepracującego kapitału. Siłą rzeczy "zdobyła środki" na promocję większej ilości pozycji w tym samym okresie.
Innym, niestety niezwykle drażliwym tematem jest spadająca liczba nadsyłanych tekstów do redakcji, spełniających podstawowe kryteria literackie [cztaj: warsztatowe], nie wspominając o braku wiedzy o kanonie [czytaj: wtórność].
Najgroźniejszym i dominującym elementem dołującym rynek jest spadająca, z każdym rokiem, ilość zainteresowanych literaturą sf, czy w ogóle czytaniem literatury na rzecz innych, elektronicznych mediów. Kiedyś napisałem, dlaczego ten trend się wzmaga. Czytanie tekstu jest strasznie nudne w porównaniu z syntetyczną percepcją wizualną (TV, internet). Potwierdzają to liczne badania uczonych neurologów - współczesny człowiek duzo szybciej przetwarza odbierane informacje niż kilkadziesiąt lat temu. A, książka jako medium przekazuje informacje w żółwim tempie, męczy i spowalnia odbiorcę.
Najłatwiej jest zobrazować tę tezę na przykładzie hipertextu, czytanego głównie na forach i blogach. Zwróćcie uwagę na konstrukcję prezentowanych treści: info/własny komentarz/link/komentarze/linki/własny komentarz/link - wielowymiarowe czytanie i pisanie, przypominające reakcję łańcuchową - wyglądające na rozrastające się w nieskończoność drzewo abstrakcji.
Jesli nie zostanie wprowadzony VAT na książki, sytuacja nie ulegnie poprawie.
W jaki sposób to poprawi sytuację? Wydaje mi się, że wzrost ceny książek spowoduje raczej spadek ich sprzedaży.
_________________ Well I live with snakes and lizards
and other things that go bump in the night
'Cuz to me everyday is Halloween http://kotspinaksiazce.blogspot.com/
Jesli nie zostanie wprowadzony VAT na książki, sytuacja nie ulegnie poprawie.
Mnie też intryguje to zdanie. Jak spadek sprzedaży ( jest nieunikniony ) ma pomóc wydawcą. ?
moffiss napisał/a:
jest uruchomienie włąsnego kanału dystybucyjnego, tak jak zrobiła Fabryka, czyli zminimalizowała straty wynikłe z zamrożenia półrocznego, niepracującego kapitału. Siłą rzeczy "zdobyła środki" na promocję większej ilości pozycji w tym samym okresie.
Co masz na myśli ? Fabryka Dystrybuuje podobnie jak Inni prze Olesiejuka. Czym więc się wyróżnia ? I z tego co słyszałem i ona czeka na kasę za książki. Nie unikniesz zamrożenia kapitały bo w jakiś sposób jest to istota inwestycji.
moffiss napisał/a:
Innym, niestety niezwykle drażliwym tematem jest spadająca liczba nadsyłanych tekstów do redakcji, spełniających podstawowe kryteria literackie [cztaj: warsztatowe], nie wspominając o braku wiedzy o kanonie [czytaj: wtórność].
Nowe Idzie pokazuje że jednak ci pisarze są. O jakości Polskiej Fantastyki to już zupłnie inna dyskusja. Zależnie od wysokości poprzeczki można twierdzić że dobrych pisarzy nie ma albo że jest ich mnóstwo. Debiutanci się pojawiają i to z różnym skutkiem
moffiss napisał/a:
A, książka jako medium przekazuje informacje w żółwim tempie, męczy i spowalnia odbiorcę.
Tak było zawsze. Sukces TV jest efektem tego że 90 % podawanych informacji można bez starty dla całości ignorować. Ludzie którzy nie potrafią rozumieć tekstu pisanego raczej nie osiągną sukcesu.
Jesli nie zostanie wprowadzony VAT na książki, sytuacja nie ulegnie poprawie.
W jaki sposób to poprawi sytuację? Wydaje mi się, że wzrost ceny książek spowoduje raczej spadek ich sprzedaży.
OMG... LOL... We wszystkich krajach, gdzie wprowadzono VAT, doszło do zmniejszenia liczby sprzedanych książek... Oczywiście Polska to taki kraj, gdzie zawsze wychodzi na odwrót?
Moffiss napisał ewidentną bzdurę. W Polsce jest o tyle gorsza sytuacja, że i tak jest stosunkowo mało czytelników. VAT na książki spowoduje wzrost cen, a tym samym negatywnie wpłynie na sprzedaż, bo część klientów ograniczy zakupy
OMG... LOL... We wszystkich krajach, gdzie wprowadzono VAT, doszło do zmniejszenia liczby sprzedanych książek... Oczywiście Polska to taki kraj, gdzie zawsze wychodzi na odwrót?
Coś za coś, ASX. Nakłady i obrót może i spadną, ale za to znikną numery typu płacenie wydawcy przez Empik za książki po 240 dniach, albo zwracanie nierozpakowanego towaru, żeby nie zapłacić za niego i wziąć go na nastepne 240 dni do magazynów. Wydawcy podatków nikt przez ten czas nie sprolonguje.
Popatrz kto jest głównym przeciwnikiem VATu na książki. Biedni wydawcy zagrożeni spadkiem sprzedaży? W życiu. Hurtownicy.
ASX76 napisał/a:
Moffiss napisał ewidentną bzdurę. W Polsce jest o tyle gorsza sytuacja, że i tak jest stosunkowo mało czytelników. VAT na książki spowoduje wzrost cen, a tym samym negatywnie wpłynie na sprzedaż, bo część klientów ograniczy zakupy
Niech VAT na książki wyniesie 7%. Sądzisz, że dla typowej książki z kręgu Polskiej Fantastyki, wartej niebotyczne 39,99, różnica w cenie tych 2,80 PLN to będzie taki straszliwy cios merkantylny? Bo ja coś uważam że wątpię.
_________________ "Bo zgadzam się z GGG, że więcej na forum zepsuł Osakana z Małym Czołgiem, niż Przewodas."
VAT wprowadza dyscyplinę finansową w wydawniczym łańcuchu pokarmowym - rzecz dość oczywista dla prowadzących działalność gospodarczą. W chwili obecnej dystrybutor i księgarz są w uprzywilejowanej pozycji.
Czy wprowadzenie VAT spowoduje wzrost ceny i spadek sprzedaży? Wątpię, raczej zmniejszy profit wydawców. Rynek czytelniczy jest niezwykle wrażliwy na relacje między popytem a podażą.
Olesiejuk czeka na kasę - czyli jest po stronie wydawcy.
Nowe Idzie - trzymam kciuki za następne pozycje, oby Kosikowi starczyło powera, doskonały pomysł na dywersyfikację
Tekst pisany i owszem, ale nie na papierze. Głównym przeciwnikiem jest rozrywka elektroniczna. Zaś zyski konsolowych i pecetowych firm rosną z roku na rok. Gdzieś ostatnio czytałem felieton o rynku gier w Polsce - też gwałtownie się rozwija, obroty , [nie chce wprowadzać błąd, nie mam danych przed sobą] szacuje się na ok 1 mld zł rocznie.
Oraz proszę ASX76, by nie slangował nursywą. patrz niżej
Muszę stwierdzić, że to jedna z bardziej nieudanych prób uniknięcia odpowiedzialności za słowo, jakie ostatnio widziałem.
OMG... LOL
Toż jak najbardziej podtrzymuję wszystko to, co napisałem na temat VAT i jego wpływu na nasz rynek czytelniczy
Skoro wszędzie jego wprowadzenie spowodowało spadek czytelnictwa/zakupów książek, to nie widzę najmniejszego powodu dla którego w biedniejszej Polsce miałoby stać się inaczej...
Coś za coś, ASX. Nakłady i obrót może i spadną, ale za to znikną numery typu płacenie wydawcy przez Empik za książki po 240 dniach, albo zwracanie nierozpakowanego towaru, żeby nie zapłacić za niego i wziąć go na nastepne 240 dni do magazynów. Wydawcy podatków nikt przez ten czas nie sprolonguje.
Czy to nie jest aby wylewania dziecka z kąpielą ? Zresztą i Przy wacie da się robić nómery a Wydawca będzie miał jeszcze gorzej bo VAT zapłaci a kasy nie odstanie
Mały_czołg napisał/a:
Popatrz kto jest głównym przeciwnikiem VATu na książki. Biedni wydawcy zagrożeni spadkiem sprzedaży? W życiu. Hurtownicy.
Nie masz racji. I sprzedawcy i Wydawcy moją się Vatu. Za sprzedawców mówię ja a za Wydawców AM
Mały_czołg napisał/a:
Niech VAT na książki wyniesie 7%. Sądzisz, że dla typowej książki z kręgu Polskiej Fantastyki, wartej niebotyczne 39,99, różnica w cenie tych 2,80 PLN to będzie taki straszliwy cios merkantylny? Bo ja coś uważam że wątpię.
stawka 7 % to wzrost o około 10 -12 % VAT to kosztogenny podatek. I to jest już sporo. Dal mnie te 3- 4 zł nie jest bez znaczenia
Stawiam śmiała tezę związaną bezpośrednio z VATem - takie wydawnictwa jak Fabryka Słów staną przed nie lada dylematem, być papierowym tygrysem, czy bankrutować .
Dodam też nieśmiało, że tacy wydawcy staranniej będą dobierać teksty do druku, czyli stado nieudaczników wróci do matecznika - będą konkurować w konkursach spoczynkowych [dla niewidzących: spodenkowych] na łamach forum sffh
Dodam też nieśmiało, że tacy wydawcy staranniej będą dobierać teksty do druku, czyli stado nieudaczników wróci do matecznika, patrz konkursy spoczynkowe [dla niewidzących: spodenkowe] na łamach forum sffh
Albo ciekawe Ambitne teksty pójdą w odstawkę ( ludzie z Nowe Idzie ) a Chłam ( kolejna książka Piekary ) będzie drukowana N razy
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum