M. John Harrison - Jego pierwsze opowiadanie ukazało się w 1966. Pod koniec lat sześćdziesiątych dwudziestego wieku związał się z magazynem „New Worlds”, którego redaktorem naczelnym był wówczas Michaela Moorcock. Harrison przez jakiś czas pracował w tym piśmie jako redaktorem literackim tego pisma. Pierwszą jego powieścią, jaka ukazała się drukiem była „The Commited Men” (1971). Pierwszym natomiast utworem o Viriconium było „Pastelowe Miasto”. Do Miasta powracał kilkakrotnie na przestrzeni całych lat osiemdziesiątych.
Piąta książka - „W Viriconium” - znalazła się w gronie kandydatów do nagrody dziennika Guardian za najlepszą powieść SF/F, a jego szósta zdobyła nagrodę Boardmana Taskera w 1989. W 1999 roku M. John Harrison został wyróżniony nagrodą Richarda Evansa. Pisuje dla kilku czasopism, w tym do „Spectatora” – jest także recenzentem literackim Timesa.
Książi:
- The Committed Men (1971)
- The Pastel City (1971)
- The Centauri Device (1975)
- The Machine in Shaft Ten (1975)
- A Storm of Wings (1980)
- In Viriconium (1982)
- The Ice Monkey (1985)
- Climbers (1989)
- The Course of the Heart (1992)
- Signs of Life (1996)
- Viriconium (2000) - polskie wydanie Mag w r. 2009
- Light (2002)
- Things That Never Happen (2002)
- Anima (2005)
- Nova Swing (2006)
Książki wydane w Polsce:
_________________ "Czytam, bo inaczej kurczy mi się dusza"
— Wit Szostak Bistro Californium
Właśnie odpakowałem i zaczerpnąłem w płuca zapach książki... Ech... Jak tylko skończę Hamiltona nie zdołam się oprzeć Viriconium. Nawet nie będę próbował. Nie znałem dotąd twórczości tego autora i jest on dla mnie zagadką. Chciałem coś w oryginale wcześniej przeczytać, ale na wieść, że "ruszy" w Polsce w MAG-owej Uczcie Wyobraźni, zarzuciłem ten pomysł. (nie ma lepszej ikony na pokazania cieknącej mi z pyska ślinki...)
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Już nie mogę się doczekać, aż Viriconium trafi w moje łapki. Swoje zrobił też fragment powieści, choć miałem go nie czytać, to nie było innego wyjścia. Później kilka recenzji (Shadowa, Nosiwody i Kańtoch) i co ma począć biedny czytelnik, który musi czekać aż poczta zdecyduje się mu dostarczyć książkę. Mam nadzieje, że nie trafi się tam po drodze żaden fan Uczty, bo wtedy to sobie poczekam.
_________________ "Czytam, bo inaczej kurczy mi się dusza"
— Wit Szostak Bistro Californium
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Skończyłem VIRICONIUM. W zasadzie Shadowmage w swojej recenzji ukradł wszystkie słowa (dobra, przywłaszczył sobie), których mógłbym użyć do opisania swoich wrażeń. Nie była to dla mnie lektura łatwa. Była jednak przyjemna, choć nie oszałamiająca. I, w pewnym sensie, była to lekcja pokory.
Na prowincji, gdzie sobie egzystujemy z daleka od głównego nurtu fantastycznego, łatwo można popaść w zachwyt nad tym, ile się już książek przeczytało, jak licznik Biblionetki "puchnie" od rosnącej sterty ocenionych tytułów i uzurpować sobie przez to prawo do - także - przekrojowego spoglądania przez pryzmat książek wydanych w Polsce na całą fantastykę. W pewnym sensie zatem Viriconium sprowadziło mnie na ziemię, kiedy sobie poczytałem szerzej o autorze i jego twórczości. A po lekturze zastanawiam się, ile jeszcze o fantastyce nie wiem. I ile jeszcze takich "starych" tekstów czai się nie odkrytych (wydanych po polsku)...
No, nic to...
Autor zdecydowanie nic sobie nie robi z konwencji fantastycznych i to trzeba zaakceptować, najlepiej przed początkiem lektury. Dzięki temu łatwiej można się wgryzać w słowa, zdania, obrazy. Czytało mi się długo. Taką powieść, uwzględniając ostatnio dużo wolnego czasu w weekendy, powinienem skończyć w niedzielne popołudnie. Bardzo absorbuje i w zasadzie kończąc lekturę jednego dnia, bałem się, że następnego, wznawiając ją, zapomnę co było wcześniej. I tak się zdarzało.
Spośród wydanych książek w serii, nie będzie to moja ulubiona. W rankingu tych książek ląduje za Akwafortą. Albo na jednym miejscu. Co nie znaczy, że jest zła. W tej serii, złej powieści jeszcze nie było.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Na początku klimat opowieści skojarzył mi się z "Mgłami Avalonu". Ale to było na początku, tuż po lekturze "Pastelowego miasta". Im dalej posuwałam się w głąb świata "Viriconium", tym bardziej nostalgia za minionym złotym wiekiem ustępowała. Pod koniec miałam wrażenie, że jestem wewnątrz koszmaru (no dobra, może nie koszmaru, ale z pewnością wewnątrz czyjegoś pokręconego snu) i nie mogę się wydostać. Było dziwnie - czytałam historie zwykłych ludzi, opowieści artystów i nie mogłam dojść, o czym tak naprawdę jest ta książka. No bo zawsze próbujemy jakoś lekturę zaszufladkować, choćby tak do prywatnego użytku. A tymczasem tej książki się nie da, bo zawsze jakiś kawałek będzie wystawał, jak nie z tej, to z tamtej strony. Nie ma co ukrywać, uwiera mnie ta lektura.
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
"Viriconium" mnie (zn)nudzi(ło). O ile "Pastelowe miasto" było OK, o tyle "wysiadłem" na którymś z późniejszych opowiadań i nie dam rady "jechać" dalej.
Książka jest dobra pod względem literackim i pomysłowości, natomiast zawodzi w innych "sektorach".
To ja już bardziej wolę MacLeoda i Bishop, a nawet Duncana.
W UW jak na razie nie widzę konkurencji dla "Ślepowidzenia" Wattsa. Tę knigę oprawię w ramkę i zbuduję ołtarzyk obok "Skoków" Donaldsona.
Albo poświęcono ją nie w taki sposób, jakiego oczekują miłośnicy fantastyki?
Co nie zmienia faktu, że książka może niezbyt przypaść do gustu?
Problem nie leży w kwestii moich oczekiwań przedlekturowych (kiedy przychodzi do czytania nie kieruję się uprzedzeniami/przyzwyczajeniami/oczekiwaniami/<czy co tam jeszcze jest>, tylko rzucam ją na pastwę malkontenckiego subiektywnego obiektywizmu), ino tego, jaka kniga jest.
Innymi słowy: doceniam "pióro" i wizje autora, lecz proszę nie oczekiwać ode mnie zachwytów na inszych płaszczyznach kiedy nie ma powodów po temu.
Problem nie leży w kwestii moich oczekiwań przedlekturowych (kiedy przychodzi do czytania nie kieruję się uprzedzeniami/przyzwyczajeniami/oczekiwaniami/<czy co tam jeszcze jest>, tylko rzucam ją na pastwę malkontenckiego subiektywnego obiektywizmu), ino tego, jaka kniga jest.
Każdy kieruje się swoimi uprzedzeniami/przyzwyczajeniami/oczekiwaniami/<czy co tam jeszcze jest>, tak samo ty ASXie. To właśnie te uprzedzenia/przyzwyczajenia/oczekiwania/<czy co tam jeszcze jest> sprawiły, że tak a nie inaczej odebrałeś Viriconium i to spowodowało, że wolałbyś by więcej uwagi poświęcono bohaterom. Przynajmniej tak ja to widzę.
_________________ "Czytam, bo inaczej kurczy mi się dusza"
— Wit Szostak Bistro Californium
To właśnie te uprzedzenia/przyzwyczajenia/oczekiwania/<czy co tam jeszcze jest> sprawiły, że tak a nie inaczej odebrałeś Viriconium i to spowodowało, że wolałbyś by więcej uwagi poświęcono bohaterom. Przynajmniej tak ja to widzę.
Masz coś nie tak z oczami.
To jest kwestia indywidualnych upodobań, a nie oczekiwań. Oba określenia, choć podobne, nie są tożsame.
Problem nie leży w kwestii moich oczekiwań przedlekturowych (kiedy przychodzi do czytania nie kieruję się uprzedzeniami/przyzwyczajeniami/oczekiwaniami/<czy co tam jeszcze jest>, tylko rzucam ją na pastwę malkontenckiego subiektywnego obiektywizmu), ino tego, jaka kniga jest.
Innymi słowy: doceniam "pióro" i wizje autora, lecz proszę nie oczekiwać ode mnie zachwytów na inszych płaszczyznach kiedy nie ma powodów po temu.
pitu, pitu, oczekiwania i nastawienie przed lekturą wpływaja na Ciebie czy tego chcesz czy nie i nie ma znaczenia co tam sobie postanowisz
Tylko ASXie twoje upodobania kształtują w pewnym stopniu twoje oczekiwania. Wcale nie są to dwie zupełnie nie powiązane ze sobą elementy. Poza tym te wtrącenie, że nie kierujesz się. Bujać to my, a nie nas. Każdy się kieruje, może nie zawsze świadomie ale to siedzi Ci w główce i robi swoje. Ale kończę już te haniebne OT, bo zaraz Elcia się z nami rozprawi.
_________________ "Czytam, bo inaczej kurczy mi się dusza"
— Wit Szostak Bistro Californium
pitu, pitu, oczekiwania i nastawienie przed lekturą wpływaja na Ciebie czy tego chcesz czy nie i nie ma znaczenia co tam sobie postanowisz
Nie chciałbym się chwalić, lecz pozwolę sobie zauważyć, że na to: co, kiedy i dlaczego wpływa na mnie, wiem lepiej od Ciebie.
Proszę nie mierzyć mnie przez pryzmat własnej miarki, Sir.
Megi -> Ależ ja nie twierdzę, że upodobania i oczekiwania są ze sobą zupełnie niepowiązane, tylko, że nie oznaczają dokładnie tego samego. Łapiesz różnicę?
Panowie, o czym my tu właściwie piszemy... Proszę wracać do tematu, a nie grupowo znęcać się nad ASX-em!!
Niezależnie od tego kto jest bliższy prawdy w sprawie mąciwody ASX-a, nie zmienia to faktu, że "Viriconium" nie musi się spodobać każdemu, prawda? Czy szukanie odpowiedzi - dlaczego - ma znaczenie?
Czy szukanie odpowiedzi - dlaczego - ma znaczenie?
A dlaczego miałoby nie mieć znaczenia? Bo jakiś powód dlaczego coś się nie podoba być powinien.
To ja jeszcze dodam od siebie, że w przeciwieństwie do RomulusaViriconium stawiam na samej górze tabelki UW. Tuż obok Ślepowidzenia. Aż nabrałem apetytu na Akwafortę (wstyd, że jeszcze nie przeczytałem ).
Wracając jednak do Harrisona, najbardziej zaskoczył mnie ostatnim opowiadaniem. Może prosty tam zabieg zastosował ale jak to fajnie zrobił! Ja już nie mogę się doczekać Light by zobaczyć, co tam Harrison wymyślił.
_________________ "Czytam, bo inaczej kurczy mi się dusza"
— Wit Szostak Bistro Californium
A dlaczego miałoby nie mieć znaczenia? Bo jakiś powód dlaczego coś się nie podoba być powinien.
To ja jeszcze dodam od siebie, że w przeciwieństwie do Romulusa {i]Viriconium[/i] stawiam na samej górze tabelki UW. Tuż obok Ślepowidzenia.
1. Napisałem dlaczego mi się nie podoba. Jeśli nie wystarczy, to może jeszcze przełożę na japoński?
Natomiast uporczywo-maniakalne drążenie na zasadzie: "wiem lepiej od ASX-a dlaczego mu się nie podoba" znaczenia dla tego tematu nie ma, nie wspominając o nachalnym, wręcz bestialskim czepialstwie ze strony co poniektórych.
2. Nasze oceny i oczekiwania w tym wypadku biegną w przeciwnych kierunkach.
Przebijam się przez Viriconium, i muszę powiedzieć ze ciężko jest. Gdyby nie to że kończę wszystkie książki które zaczęłam, chyba bym sobie odpuściła. Ale po przebrnięciu przez 20 pierwszych stron przyzwyczaiłam się do stylu i jakoś to idzie. Chociaż chyba za prosta jestem na tego typu literaturę
Jedna rzecz mi nie daje spokoju.
Strona 86.
'To powiedziawszy, karzeł Trup, nieznośny jak zawsze, odrąbał kapłanowi ręce, zatańczył jakiś zawiły taniec zwycięstwa wokół swej ofiary, gadając przy tym i skrzecząc niczym papuga'
Czy z odrąbywaniem kapłanowi rąk to jest jakiś nieprzetłumaczalny idiom? Wpadka tłumacza/redaktora? Bo przeczytałam ze trzy razy wcześniejszy fragment i nie było tam ani ćwierć wzmianki o jakimkolwiek kapłanie któremu można by cokolwiek odrąbać. Żywcem nic nie rozumiem.
_________________ Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
Przebijam się przez Viriconium, i muszę powiedzieć ze ciężko jest. Gdyby nie to że kończę wszystkie książki które zaczęłam, chyba bym sobie odpuściła. Ale po przebrnięciu przez 20 pierwszych stron przyzwyczaiłam się do stylu i jakoś to idzie. Chociaż chyba za prosta jestem na tego typu literaturę
Wydaje mi się, że "chomik pogrzebany leży gdzie indziej". Otóż przy całym szacunku dla umiejętności pisarskich Harrisona, jest to książka która nie porywa, ba, jest wręcz nudna. Sporo tu opisów, które dość szybko zaczynają męczyć/nużyć, a fabuła jest powierzchowna. Jak dla mnie nie była to uczta wyobraźni.
Gdybyś wzięła do serduszka to co powypisywałem powyżej, być może pozwoliłoby to uniknąć nieuchronnego rozczarowania. Tako rzecze humanista ASX.
Nie czytałam tego tematu wcześniej, więc nie mogłam sobie wziąć do serduszka
Nie masz pomysłu na kapłana?
_________________ Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
Kilka dni temu zakupiłem Viriconium, po przeczytaniu pierwszej części odniosłem wrażenie, że przypomina bardziej Podziemia Veniss, Jeffa VanderMeera.
Czyta się całkiem nieźle, bo autor buduje opisy w mistrzowski sposób, balansując na granicy zmysłów. Wyobraźnia odbiorcy zmuszana jest do pracy na wysokich obrotach, gęste, czasem przytłaczające wizje jak z dobrze udokumentowanego snu, potrafią nieźle namącić w głowie. Kompletny obraz wiecznego miasta, które obrasta ludzkim tłuszczem. Pozycja tylko dla koneserów, którzy nie boja się stawić czoła ludzkiemu zepsuciu i zniszczeniu. Pozostanie po nas Viriconium...
Czytałem już dawno,a do kupna książki przystąpiłem po przeczytaniu fragmentu, który był na http://katedra.nast.pl/ks...hn-Viriconium/. Wrażenia po lekturze pozytywne. Dość ciekawe opowiadania ( widać różnicę w odstępach czasu). Najbardziej podobały mi się takie opowiadania jak:
- "Rycerze Viriconium"
- "W Viriconium"
- " Skrzydlaty sztorm"
- "Dziwne wielkie grzechy"
- "Pastelowe miasto"
Czy żałuje wydania tych 45 zł na ową książkę? Powiem szczerze, że nie. Książka została bardzo ładnie wydana. Twarda oprawa, dobry papier zachęcają do jej kupna. Oprócz tego, że dobrze się czyta to jeszcze ładnie prezentuje się w biblioteczce. Polecam.
_________________ " Ciemne sprawy najlepiej załatwiać po ciemku " - "Hobbit" J.R.R. Tolkien
A ja skończyłam i szczerze mówiąc nie jestem zachwycona. Jakiś taki przerost formy nad treścią, opisy jednak zbyt rozbuchane i zakręcone (ktoś zwrócił uwagę na tego kapłana o którym pisałam wyżej?), kończy się z wrażeniem niedosytu, bo jest milion pomysłów, ale te pomysły są liźnięte tylko, a nie wykorzystane.
Może ja dziwna jestem, ale wolę książki z fabułą i bohaterami, tak jak potrawy ze smakiem i wartościami odżywczymi, a nie podane na bardzo kolorowych talerzach
_________________ Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum