FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Odpowiedz do tematu
Poprzedni temat :: Następny temat
Dlaczego czcimy klęski jakie ponieśliśmy w historii?
Autor Wiadomość
Jachu 
princeps senatus


Posty: 3200
Skąd: Dom-na-Drzewie
Wysłany: 2008-10-23, 19:41   Dlaczego czcimy klęski jakie ponieśliśmy w historii?

Czy odnosicie podobne do mnie wrażenie, że jako Polacy czcimy przede wszystkim klęski? Przykładowo powstanie listopadowe, styczniowe, warszawskie. Dlaczego nie obchodzimy hucznie Grunwalda, Kłuszyna, Wiednia?
_________________
Życie to dziwka, czytasz za mało, a potem umierasz //orc [Stary Ork]

Zaginiona to zamknięte środowisko, coś jak oddział zamknięty krążący wokół Czarnej Dziury Szaleństwa, najlepiej nie zwracać uwagi na sens bo on tu rzadko występuje //utrivv [utrivv]

"Finezja perfidii rozumowania ściga się w nich z cyniczną sofistyką" [prof. Waltoś o działaniach PiS dot. wymiaru sprawiedliwości]
  
 
 
Tigana 
Sandman


Posty: 4427
Skąd: Czerwone Zagłębie
Wysłany: 2008-10-23, 20:24   

Bo wygrywać i się z tego cieszyć potrafi każdy głupi - my jesteśmy wyjątkowi :P
No i jak śpiewał Gintrowski w jednej ze swoich piosenek jesteśmy narodem, który potrafi najpiękniej przegrywać. Nic dodać nic ująć.
_________________
"Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois

 
 
BG 
Wyżełłak


Posty: 2080
Wysłany: 2008-10-23, 22:23   

Na początek mała uwaga: klęski się ponosi, natomiast zwycięstwa się odnosi.
A co do samego tematu: przecież co roku jest inscenizacja zwycięstwa pod Grunwaldem. Wiedeń i Kłuszyn to już rzadziej, ale chyba jedyną klęską, której rocznicę dziś "świętujemy", jest powstanie warszawskie. Może jeszcze listopadowe, ale styczniowe? Nie kojarzę...
_________________
Załaduj Wszechświat do działa. Wyceluj w mózg. Strzelaj.
 
 
Jachu 
princeps senatus


Posty: 3200
Skąd: Dom-na-Drzewie
Wysłany: 2008-10-24, 13:25   

BG napisał/a:
Na początek mała uwaga: klęski się ponosi, natomiast zwycięstwa się odnosi.
Racja. Poprawiam błąd w tytule tematu.

BG napisał/a:
klęską, której rocznicę dziś "świętujemy", jest powstanie warszawskie. Może jeszcze listopadowe
Ale o zwycięskim powstaniu wielkopolskim właściwie cisza... właśnie ono powinno być bardziej eksponowane.

Powinniśmy czcić zwycięstwa, powinno powstać jakieś Muzeum Zwycięstwa. Powstanie Warszawskie powinniśmy oczywiście uczcić, ale mam wrażenie, że się przesadza hołdując klęskom i różnym powstaniom. Kircholm, Kłuszyn, Grunwald - to powinny być święta obchodzone i im powinno być poświęcone Muzeum Zwycięstwa.
_________________
Życie to dziwka, czytasz za mało, a potem umierasz //orc [Stary Ork]

Zaginiona to zamknięte środowisko, coś jak oddział zamknięty krążący wokół Czarnej Dziury Szaleństwa, najlepiej nie zwracać uwagi na sens bo on tu rzadko występuje //utrivv [utrivv]

"Finezja perfidii rozumowania ściga się w nich z cyniczną sofistyką" [prof. Waltoś o działaniach PiS dot. wymiaru sprawiedliwości]
 
 
You Know My Name 
Vortex Surfer


Posty: 7413
Skąd: wyższe sensy lodu
Wysłany: 2008-10-24, 13:52   

jachu napisał/a:
Ale o zwycięskim powstaniu wielkopolskim właściwie cisza... właśnie ono powinno być bardziej eksponowane.
Wiesz, celebrowane jest wszystko co dzialo sie "wowczas" na terenie pozniejszej II RP. Post. Wielkopolskie nie dzialo sie w prozni, niezaleznie. Nie nazywa sie przejecia wladzy od Niemcow w Warszawie powstaniem, choc dzialan zbrojnych bylo pewnie wiecej niz podczas dwadziesciakilka lat poxniejszego powstania slowackiego.

A Grunwald jest obchodzony co roku, obchodzone i to hucznie jest zwyciestwo na Czerwonymi (Cud nad Wisla i okolicami).

Z tymi porazkami to celebrowane jest tylko powstanie w-wskie 44, Powstanie listopadowe czesciej hucznie obchodzono za bywszego ustroju. Natomiast inne porazki sa czesto wspominane dlatego, ze swietnie sie swietnie wpisuja w martyrologicze tony, w ktore uderzaja czesto politycy. Zawsze latwo wyjsc na jedynych sprawiedliwych, kiedy czci sie wiernie walczacych do ostatniego wystrzalu.
Skrzywienie romantyczne?? Chyba tak, jesli nasi wszyscy wieszcze to romantycy a wzorami maja nam byc Konrady i Kordiany, podczas gdy Julian Ochocki traktowany jest jako niegrozny oryginal.
Juz to gdzies pisalem, ze "dolce et decorum" to powinno byc placenie podatkow bez machlojek a nie szarze z szabelkami na czolgi.
_________________
Ziuta na Polconie napisał/a:
Pałac Kultury i Nauki...
Mały, ale gustowny
 
 
Tigana 
Sandman


Posty: 4427
Skąd: Czerwone Zagłębie
Wysłany: 2008-10-24, 14:29   

Ta celebracja porażek jest wynoszona, niestety, ze szkoły. Już od SP pisze się więcej o kolejnych zakończonych klęską powstaniach narodowych, niż o wielkopolskich działaczach patriotycznych w stylu Marcinkiewicza czy Chłapowskiego. No bo o czym pisać? O przewadze banków ziemiańskich nad spółdzielczymi? No chyba, że jeszcze o Wrześni.
Z II w.ś jest kłopot - robimy uroczystości z okazji 1 i 17 IX, ale już z 8 czy 9 maja nie, bo według wielu to data naszej klęski. Bądź tu mądry i pisz wiersze.
_________________
"Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois

 
 
Zireael 


Posty: 516
Skąd: Maribor
Wysłany: 2008-10-25, 09:42   

Martinus Jachus napisał/a:
Ale o zwycięskim powstaniu wielkopolskim właściwie cisza... właśnie ono powinno być bardziej eksponowane.


Bo słuchać nie umiecie. :mrgreen:
Co roku z stolicy Wielkiej Polski są organizowane uroczystości związane z wybuchem powstania. Włącza się w nie moja zacna buda, ze względu na Paderewskiego, który jej patronuje.
W ubiegłym roku w Bibliotece Raczyńskich można było poczytać na ten temat, nie wiem, czy nie było jakiejś wystawy fotografii. Poza tym tym miasto przeżyło najazd miłych panów z bractw historycznych(Niemców odgrywała grupa z Gdańska). Opowiadali o przebiegu walk, pokazywali broń i wyposażenie 'z epoki', no i oczywiście inscenizowali kolejne potyczki. Pamięć o bohaterstwie przodków wciąż jest żywa, we wszystkich pokoleniach. Na obchodach widziałam ojców prowadzących za rękę kilkuletnich chłopców i wzruszonych staruszków, mówiących do członków grupy rekonstruującej minione wydarzenia Mój tata był ułanem.
Pamięć o Marcinkowskim też wciąż jest silna, o czym wspominałam w tym temacie.
Generalnie, jestem dumna, że pochodzę z regionu, gdzie ludzie są silni i przedsiębiorczy i nigdy nie odniosłam wrażenia, żeby bardziej celebrowana klęski niż zwycięstwa.
Mówił Zirowy patriotyzm lokalny, dziękuję za uwagę. : )
 
 
Ł 
dziura w niebycie


Posty: 4474
Skąd: fnord
Wysłany: 2008-10-25, 14:42   

Pytanie postawione przez Jachu (a wzioł je na 95% od Korwina który lubi to roztrząsać na swoim blogu, od czasu do czasu) tak naprawdę nie jest szczególnie skomplikowane. Odpowiedź jest prosta:
  • zwycięstwo dzieli bo przysłowiowo ma wielu ojców. Przykładem może być ww. bitwa pod Grunwaldem która w historiografii litewskiej jest przedstawiana nieco inaczej niż w polskiej - to nie litwini9 rozsypali się na początku bitwy, to był genialny manerw zaczepno-odskoczny księcia Vytautasa (broń Boże nie Witolda!). Przykład bardziej na czasie to choćby rocznica odzyskane niedpoległości przez polske gdzie każdy obóz polityczny obchodzi inną date (socjaliści - powstanie rządu Daszyńskiego, Piłsudczycy - powrót wodza, Endecy - powołanie rządu Paderewskiego). To samo kontofensywą polską w wojnie z bolszewikami - dla jednych będzie to "Cud nad wisła" dla innych "genialana ofensywa Marłszałka znad Wieprza".
  • przegrana łączy Jest to prosty mechanizm - ludzie udupieni zaczynają dazyć się sympatią. Choćbyś wpadł po pachy w największe gówno z twoim wrogiem, to zaczynasz go rozumieć albo przynajmiej zawiązujesz rozejm - nienawidziecie natomiast tego niemilucha który was w to gówno wrzucił.

Natomiast problemem polaków nie jest to że kultywują klęski zamiast zwycięstw. Problemem jest to że anie rozumieją ani jednych ani drugich. Przykładem jest tu post Zir który dobitnie pokazuje że ludzię lubią sobię posłuchac o bitwach czy o machania szabelką zamiast skupić się na ruszeniu głową. Powstańcy Wielkopolscy nie byli wcale lepiej zorganizowani czy dowodzeni. Oni mieli poprostu ku temu warunki - nikt się nie zastanowi czemu "prawicowe" i zachowawcze władze powstania nagle ogłaszają się "Naczelną Radą Ludową" co ma konotacje jednoznacznie "lewicowo"-rewolucyjne. Bo 95% nie kojarzy wogóle czym była rewolucja listopadowa w niemczech.

Wszystko to prowadzi do jednej kwestii - historia jako taka nie istnieje a nawet jeśli istnieje to jest dla nas niepoznawalna w całości. Np. ja nien awidze historycznego pozytywizmu jaki reprezentuje większość historyków i raczej bliżej mi ku ponowoczesnym podchodzeniu do historii. Istneije napewo historyczna pamieć społeczna - i to w takiej wersji ludowofestynowej jaką chwali się Zir jak i akademickiej. Tyle że nawet akademicka pamieć historyczna z całym historycznym warsztatem i etosem pracy, jest nadal maksymalnie subiektywnym i specyficznym dla danej epoki doborem faktów - często nieświadomym. Np. powstania niewolników w starożytności zaczeły być ekspolorowane przez naukowców w któych czasachsocjalizm był już silną ideą/ruchem, a rola ruchów kobiecych w historii dopiero gdy feminizm zagościł na stałe w mentalności społeczeństwa. Ludzie nie potrzebują tak naprawdę informacji takich jak to że jakieś powstanie wybuchło między innymi przez zniesienie przywilejów celnych (np królestwo polskie które miało nadane przez Cara wielkie przywileje ekonomiczne - na których bazie rozwinaeła się chociażby Łodź) czy tym że jakieś wydarzenie było warunkowe zewnętrznie (przykłąd powstania wielkopolskiego). Ludzie nie chcą prawdy - chcą mitologii. Nie chcą nudnych liczb - chcą symbolii. Swoją droga to właśnie porażki są szczególnie symbolorodne - a to naga pierś Rejtana, a to trzy czarne orły szarpiące czerwone sukno i tak dalej.
 
 
Stary Ork 
Świnia z klasą


Posty: 10141
Skąd: Sin Tychy
Wysłany: 2008-10-27, 11:54   

Zdaje się, że nie tylko Polacy cierpią na przewlekłą martyrologię, Irlandczycy, Serbowie czy Grecy też mają , zdaje się, skłonności do wpychania paluchów w niezabliźnione rany. Taki mamy obecnie mit narodowy, Amerykanie mają 4 lipca, Dziki zachód i Manifest Destiny(choć pewnie 11. września teraz też), my mamy hakatę, Katyń i kibitki. Zgadzam się z Łakiem, przeciętny Kowalski, O'Kowal, Kowalskić czy Kowalskenes nie potrzebuje historii (która jest dla niego nauką o datach), tylko mitologii. A mitologia jest taka, na jaką jest zapotrzebowanie - ogólnie mamy skłonność do porównywania się z innymi "w górę", czyli do patrzenia na tych, którzy są od nas bogatsi, szczęśliwsi, zdrowsi - i w tym porównaniu wypadamy blado.

A skoro już stwierdzamy, że jest z nami źle, to niech przynajmniej będzie na tyle źle, żebyśmy w tym byciu ofiarami losu byli naprawdę dobrzy i wyjątkowi. Nikt nie chce w zawodach nieudaczników zając drugiego miejsca - więc podkreślamy, jak to nas gnębiono, jak to zaborcy nas rozebrali, alianci nas zdradzili, naziści gazowali w kacetach, komuna wywoziła na Sybir, jak to kapitaliści nas dręczą. Bo skoro wszyscy nas kopią, tośmy niewinni. Na tym polega mitologia narodowa - nie możemy o sobie myśleć w kategoriach ludobójców, zaborców, agresorów - choćby wiązało się to z triumfami i zwycięstwami. Wolimy myśleć o nas jako o gnębionych i prześladowanych niż jako gnębicielach i prześladowcach (wolimy pamiętać o Majdanku niż o Jaworznie, na przykład - ale jak zapytać przeciętnego Niemca, to też nagle się okaże, że wszyscy mieli dziadków w Weisse Rose, a nie w SS).

Przychodzi mi do głowy jeszcze jedna, współczesna obserwacja (ale może da się wywieść jakąś analogię do przeszłości) - w mediach o wiele lepiej sprzedają się złe wiadomości. Jest o wiele większe zapotrzebowanie na informacje o morderstwach niż o narodzinach, z jakąś chorą fascynacją śledzimy kolejne doniesienia o katastrofach i wypadkach. Może więc mecyhanizm psychologiczny stojący za tą tendencją ma też związek z naszym kultem męczeństwa? Waaaaaaaaaaagh.
_________________
* W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
 
 
dugi_dhc 

Posty: 29
Wysłany: 2008-11-02, 11:37   to nasz spadek po romantyźmie

można powiedzieć, że tzw. świadomość narodowa rodziła się w epoce romantyzmu. z romantyzmem polskim wiąże się szczególnie postać Mickiewicza i idea mesjanizmu.
niegdyś miałem okazję natrafić w Radiu Kraków chyba, na audycje ks. Tischnera, traktującą o stosunku Norwida do Mickiewicza i ludzi wokół niego skupionych gdzieś tam w Paryżu na emigracji. Krytyka Norwida jest miażdżąca. wytyka im między innymi sprowadzanie narodu polskiego do roli męczennika i ofiary. zarzuca mesjanizmowi, że kładzie nacisk na martyrologię, pomijając wyzwolenie [analogia do męki Chrystusa: nacisk na ofiarę, cierpienie a nie zmartwychwstanie, które jest przecież sercem wiary chrześcijańskiej]. Norwid uważa, że taka postawa odciśnie się piętnem na kolejnych pokoleniach Polaków...
niestety brakuje mi wiedzy i zdolności, żeby to dokładniej wyłuszczyć, ale - idąc za Norwidem - w tym widzę przyczynę naszej postawy wobec przeszłości.
 
 
Wulf 
wilczy błazen


Posty: 1381
Skąd: Łódź
Wysłany: 2008-11-09, 08:40   

Mag_Droon napisał/a:
Z tymi porazkami to celebrowane jest tylko powstanie w-wskie 44
I wybuch II Wojny Światowej, kiedy to nas najechano... co również ciężko nazwać sukcesem.
Ł napisał/a:
Przykładem może być ww. bitwa pod Grunwaldem która w historiografii litewskiej jest przedstawiana nieco inaczej niż w polskiej - to nie litwini9 rozsypali się na początku bitwy, to był genialny manerw zaczepno-odskoczny księcia Vytautasa (broń Boże nie Witolda!).
Ja powiem tak - co mnie obchodzi co sobie Litwini świętują i jak postrzegają świat? Czy naprawdę mamy przy świętowaniu Grunwaldu się przejmować Litwinami i tym, że dla nich Witold się nie nazywał Witold, a Jagiełło mógł być zdrajcą? :D

Martinus Jachus napisał/a:
Dlaczego nie obchodzimy hucznie Grunwalda, Kłuszyna, Wiednia?

1) Bo Polacy to naród zrzędzący i zawistny w sporej części.
2) Bo Polacy przez wiele lat, z wielu swoich sukcesów nie mogli być w 100% dumni... bo kogoś one raziły. Raz zaborcę niemieckiego, raz przyjaciół z Sowietów.
3) Bo o niektórych wydarzeniach... gówno wiadomo w popularnym przekonaniu. Kłuszyn powiadasz... a kiedy to było zapyta pewnie wielu.
4) Bo brakuje odwagi w byciu dumnym z Polski i jej osiągnięć.

Podobna sprawa jest z "odbrązowieniem" niektórych spraw. Polacy boją się, że jak bohater nie będzie umierał w pozycji na baczność, śpiewając z uśmiechem na ustach Bogurodzicę... to nie będzie bohaterem. Brakuje u nas bohaterów... zwyczajnych.

Dlatego ostatnio była chryja o Westerplatte, dlatego ciągle jest chryja o bitwę warszawską etc...

Ja tam czekam 2010 roku i 2018... jeśli wtedy nie zostanie odpowiednio wszystko uczczone, z odpowiednią pompą i cieszeniem się z każdego dnia (powołania rządu tego, a tego, wywaleniem tych a tych)... to znaczy, że Polacy są narodem autentycznie skundlonym :D
 
 
Ł 
dziura w niebycie


Posty: 4474
Skąd: fnord
Wysłany: 2008-11-09, 11:49   

Wulf napisał/a:
Ja powiem tak - co mnie obchodzi co sobie Litwini świętują i jak postrzegają świat? Czy naprawdę mamy przy świętowaniu Grunwaldu się przejmować Litwinami i tym, że dla nich Witold się nie nazywał Witold, a Jagiełło mógł być zdrajcą? :D

Powinno obchodzić Cię o tyle że Litwini nie są wcale wyjątkiem jakimś. Tymbardziej nie są nim Polacy. Polityka hisotryczna (bo historia to wogóle jedna z najbardziej politycznych nauk) to stały element każdej społeczności, i obserwując co robią Litwini można poprostu zastanowić się czy i my w innych przypadkach nie robimy dokłądnie tego samego. A robimy.
 
 
Black
Żydowska Małpa


Posty: 370
Wysłany: 2008-11-09, 23:19   

Pokuszę się wręcz o stwierdzenie, że Polacy celebrują nie tyle te przegrane powstania i zrywy narodowe, ale najbardziej lubują się w świętowaniu w tych najbardziej beznadziejnych i rozpaczliwych, w których szanse na zwycięstwo były wręcz minimalne. Wszakże książek, nowel i opowiadań opisujących sytuację walczących w powstaniu styczniowym mamy na pęczki - a o powstaniu listopadowym znajdą się wzmianki co najwyżej w "Kordianie", no ale to raczej z oczywistych względów. A powstanie listopadowe, chociaż również zakończonie klęską to kompletnie inna bajka - w końcu gdyby zostało lepiej rozegrane możnaby było osiągnąć jakiś sukces. Powstanie styczniowe natomiast było jedynie rozłożoną w czasie masakrą, niemożliwą do zwycięstwa potyczką. Jakże więc tu od razu narastają szanse dla artystów! Czyż to nie jest piękniejszym tematem dla prozy lub poezji - biedni, umęczeni Polacy broniący swego honoru i walczący o swój kraj rzucający wyzwanie dużo potężniejszemu przeciwnikowi dają się masakrować w nierównym boju z hymnem na ustach. Jakieś to wzruszające, jakie piękne! Na pewno lepiej się czyta to niż opowieść o tym jak to regularne wojska dostawały kopa w dupę z powodu niekompetencji dowódców. Polacy lubią słuchać o swoich porażkach, ale tylko wtedy gdy były one z góry przesądzone - możemy przecież wtedy powiedzieć "przecież klęska była nieunikniona - nie nasza przegrana się liczy, lecz to, że walczyliśmy!".
W ogóle, śmiesznie to się ma z tym naszym narodowym kompleksem. Strasznie źle znosimy krytykę, zwrócenie uwagi na błędy i tak dalej, ale chlubimy się naszymi wielkimi porażkami, im większa ona była, tym więcej przynosi nam powodów do dumy. Może faktycznie poczuwamy się tak mocno do roli Mesjasza narodów, że sami szukamy okazji do poniesienia chwalebnej klęski? Aby potem móc głosić światu teorie, iż nawet samotni i pozbawieni szans na wygraną Polacy walczą do końca? Nie wiem. Polacy to dla mnie zagadka :D
 
 
Wulf 
wilczy błazen


Posty: 1381
Skąd: Łódź
Wysłany: 2008-11-10, 11:04   

Ł napisał/a:
Powinno obchodzić Cię o tyle że Litwini nie są wcale wyjątkiem jakimś. Tymbardziej nie są nim Polacy. Polityka hisotryczna (bo historia to wogóle jedna z najbardziej politycznych nauk) to stały element każdej społeczności, i obserwując co robią Litwini można poprostu zastanowić się czy i my w innych przypadkach nie robimy dokłądnie tego samego. A robimy.
No i co z tego? Czy naprawdę to, że historię, szczególnie zwycięstw, każdy "pisze pod siebie" ma mnie, jako Polaka, powstrzymać od świętowania Grunwaldu jako zajebistego sukcesu wojsk polskich? :D To, że Litwini na to patrzą inaczej - ich problem. Niech sobie po swojemu świętują. To, że Niemcy patrzą jeszcze inaczej na Grunwald - też ich problem. Czy to, że dla Niemiec 11 Listopada 1918 to był jeden z dni klęski i tragedii ma Polaków powstrzymywać, czy ograniczać w święt
Kuroi napisał/a:
Może faktycznie poczuwamy się tak mocno do roli Mesjasza narodów, że sami szukamy okazji do poniesienia chwalebnej klęski?
owaniu odzyskania niepodległości?Nie no, aż tak to chyba źle nie jest. Raczej bym nie stawiał tezy, że Polacy to naród samobójców, którzy wręcz chcą dostać po dupie, ku uciesze gawiedzi. To chyba zbyt daleko posunięta teza. Może faktycznie, kilka jednostek takich było... ale reszta, nawet w tych beznadziejnych sytuacjach, raczej wierzyła, że wygra. Większość myślała pewnie: "rzucę się na działo, wyjdę z tego cało", a nie "rzucę się na działo, me ciało zostanie rozerwane, moje imię przejdzie do historii, Polska mesjaszem narodów".
 
 
Ł 
dziura w niebycie


Posty: 4474
Skąd: fnord
Wysłany: 2008-11-10, 13:00   

Wulf napisał/a:
No i co z tego? Czy naprawdę to, że historię, szczególnie zwycięstw, każdy "pisze pod siebie" ma mnie, jako Polaka, powstrzymać od świętowania Grunwaldu jako zajebistego sukcesu wojsk polskich? :D To, że Litwini na to patrzą inaczej - ich problem. Niech sobie po swojemu świętują. To, że Niemcy patrzą jeszcze inaczej na Grunwald - też ich problem.

Taaa i wychodzi z tego makabreska skrzyżowana z humereską, gdzie Polak, Niemiec i Litwin pokelpują się po pleckach i każdy mówi "świętujmy po swojemu". Pisałem już wyżej że daleko mi do pozytywistycznych propozycji typu "ustalmy jedną wersje historii", ale to co ty proponujesz "niech każdy ma swoją jedyniesłuszną historie" to jest jeszcze większa hucpa. Moim zdaniem historiia powinna być nieustanną dynamiczną dyskusją gdzie Polak, Litwin i Niemiec bedą potrafilii nie tylko przedstawiać swoje wersje ale i odnieśc się do wersji oponentów, a nie powiedzieć "wasz problem".
 
 
Wulf 
wilczy błazen


Posty: 1381
Skąd: Łódź
Wysłany: 2008-11-11, 00:01   

Ł napisał/a:
Moim zdaniem historiia powinna być nieustanną dynamiczną dyskusją gdzie Polak, Litwin i Niemiec bedą potrafilii nie tylko przedstawiać swoje wersje ale i odnieśc się do wersji oponentów, a nie powiedzieć "wasz problem".
ok, super... ale co to ma do świętowania, które jak sam pisałeś, więcej ma wspólnego z mitologią, a nie historią?

Ja historię i święta traktuję mocno odrębnie. Związki niby są, ale dla mnie... raczej symboliczne. I jakoś nie widzę sensu, by w świętach i ich obchodach, przejmować się pojmowaniem wydarzeń historycznych przez inne grupy. Nie ma sensu, bawić się przy świętowaniu Grunwaldu, w dywagację czy to bardziej wynik polskiej myśli wojskowej, czy bardziej litewskiego sprytu, albo germańskiej tchórzliwości. Święto to święto, z dystansem trzeba doń podchodzić. I nie plątać za bardzo z historią na co dzień poznawaną, toczącą się w korytarzach akademickich.

Bo wtedy święto będzie po pierwsze mało symboliczne (a w sumie święta to dni symbole, gdzie historia jest ino pretekstem), po drugie... nudne, po trzecie... no właśnie, wyobrażasz sobie takie świętowanie Grunwaldu, które do pewnego stopnia (bo też nie widzę sensu w budowaniu jednej wizji) przedstawiać będzie racje wszystkich? Niemców, Litwinów, Polaków? I będzie do zaakceptowania w Polsce, Litwie i Niemczech? Bo ja mam problem... i nie wiem czy to w ogóle ma sens.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

OGIEN I LÓD - Przystan mil/osników prozy Georgea R. R. Martina


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Nasze bannery

Współpracujemy:
[ Wydawnictwo MAG | Katedra | Geniusze fantastyki | Nagroda im. Żuławskiego ]

Zaprzyjaźnione strony:
[ Fahrenheit451 | FantastaPL | Neil Gaiman blog | Ogień i Lód | Qfant ]

Strona wygenerowana w 0,12 sekundy. Zapytań do SQL: 13