Wysłany: 2007-11-13, 21:02 R. Scott Bakker i Książę Nicości.
R.S.B. zadebiutował na rynku jedną z głośniejszych powieści fantasy ostatnich lat. O pierwszym tomie trylogii Książę Nicości było w momencie wydania w Polsce bardzo głośno a autorze mówiono iż to kolejny talent na miarę Eriksona. Recenzje z reguły były bardzo pochlebne a autor wychwalany pod niebiosa.
Rok po ukazaniu się "Mroku, który nas poprzedza" światło dzienne ujrzała druga część - "Wojownik-Prorok". Kolejne dwanaście miesięcy przyniosły nam zwieńczenie całej trylogii - "Myśl Tysiąckrotną". Dwie ostatnie części cyklu również spotkały sie z pozytywnym przyjęciem przez recenzentów, aczkolwiek można było już zauważyć, iż oceny są trochę niższe niż w przypadku pierwszego tomu.
W przyszłości autor planuje wydać (na szczęście!:P) kolejne książki osadzony w wykreowanym przez siebie uniwersum. Ma to być dylogia The Aspect-Emperor i składać się z "The Great Ordeal" i "The Horns of Golgotterath." Akcja ma dziać się dwadzieścia lat po wydarzeniach ukazanych w Księciu Nicości.
Ale to nie wszystko. Bakker planuje zakończyć swój siedmioksiąg kolejna dylogią - The Second Apocalypse.
Jako, że Książę Nicości bardzo mi się podobał, niezwykle ucieszyłem się na wieść, że autor planuje kontynuować zapoczątkowany cykl.
Co wy sądzicie o Księciu Nicości? Jakie są wasze wrażenia po lekturze? No i czy podzielacie entuzjazm większości recenzentów?
_________________ Peace is a lie, there is only passion.
Through passion, I gain strength.
Through strength, I gain power.
Through power, I gain victory.
Through victory, my chains are broken.
Nuuuda... lektura nasenna. Szczególnie pierwszy tom. Może parę ciekawych postaci, ale w sumie nie wiem, skąd te zachwyty. No i oczywiście autor musiał zostawić otwarte zakończenie, żeby dalej robić kasę.
Przeczytałam i sprzedałam. I jakoś nie mam ochoty sięgać po resztę.
_________________ Nie mów kobiecie, że jest piękna. Powiedz jej, że nie ma takiej drugiej jak ona, a otworzą ci się wszystkie drzwi.
Jules Renard
Przeczytałam i sprzedałam. I jakoś nie mam ochoty sięgać po resztę.
Ja byłem w tej szczęśliwej sytuacji, zę pożyczyłem od Elektry - więc nie musiałem kupować. A gdybym to zrobił to czułbym, że wyrzuciłem pieniądze w błoto. zacząłem pierwszy tom i po stu stronach skończyłem - tabletki nasenne to przy Bakkerze placebo.
_________________ "Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois
„Mrok który nas poprzedza”. To trochę dziwna książka i jak bym miał powiedzieć, o czym jest, to miałbym problem. Trochę o wszystkim, a wiec i o niczym. Pomysł był dobry, ale chyba było tego ciut za dużo i zabrakło, żeby skupić się na jednym. Książkę od początku do końca czytało mi się bardzo dobrze i ani przez chwilę się nie nudziłem. Naprawdę dużą zaletą "Mroku.." jest to, że mamy kilku ciekawych i różnych bohaterów. Nie są to postacie szablonowe, czy typowe, tylko żywe i oryginalne. To w jakimś stopniu upodobnia do Eriksona. "Mrok..." to fajna książeczka, może nie cudo, ale bardzo dobra na pewno.
Są tu walki między czarodziejskimi szkołami, wojny miedzy narodami, walka o władzę w sercu cesarstwa. Wojna, miłość, nienawiść.
To, co w pierwszym tomie „Księcia nicości” jest najważniejsze, to postaci. Bardzo różne i charakterystyczne. Ich zachowanie, czyny, cechy charakteru. Nie tylko dodaje książce wartości, ale też stanowi jej duszę. Cnaiur, wódz stepowego plemienia Utemotów, nieustraszony wojownik staje się kompanem Kellchusa i jedynym człowiekiem nieczułym na jego wpływ. Cnauir jest osobą, która szczególnie zwróciła moją uwagę. Mimo faktu, iż jest bezwzględnym i okrutnym wojownikiem. Jego twarde zasady i prostota życiowa budziły mój szczery podziw. Inną intrygującą postacią jest Esmenet. Prostytutka ze świętego miasta i kochanka Drusasa Achamiana. „Mrok, który nas poprzedza” to książka ciekawa i zdecydowanie warta uwagi. Porusza wiele istotnych tematów, takich jak fanatyzm religijny czy manipulacja ludźmi. Niestety czasem książka zdaje się być przegadana i trochę monotonna. Ciągłe monologi bohaterów nie wnoszą wiele nowego, a często są zwyczajnie nudne.
Bardziej się skłaniam ku opinii Toudiego niż Elektry i Tigany. Dużo bardziej. Choć w trylogii zdarzają się dość często przestoje, to książki czytałem z prawdziwą przyjemnością. Z pewnością "Książę Nicości" to jedna z najlepszych opowieści fantasy, które przeczytałem.
Pochwały przede wszystkim należą się za historię, fabułę. Przede wszystkim wojna, święta wojna, ale też i intrygi polityczne oraz kryjące się, narastające zagrożenie - Apokalipsa.
Postacie są w większości interesujące i zróżnicowane - przede wszystkim Ikurei Conphas, Cnaur, Kelhus, Achamian czy Esmenet. No, ta ostatnia dwójka może trochę mniej interesująca Przy książce najbardziej trzymało mnie... Cesarstwo Nansurskie. W końcu to odpowiednik Imperium Rzymskiego, więc siłą rzeczy nie mogłem przejść obok Nansurium obojętnie Ale taką wisienką na torcie był dla mnie Ikurei Conphas. Świetna postać i jeden z moich najulubieńszych bohaterów ever Dumny, władczy, uparty, egoistyczny, nietuzinkowy... Coś wpaniałego.
_________________ Peace is a lie, there is only passion.
Through passion, I gain strength.
Through strength, I gain power.
Through power, I gain victory.
Through victory, my chains are broken.
W skrócie: "Książe nicości" to IMO bardzo dobra trylogia, którą zdecydowanie warto przeczytać. I może się wam to wydać dziwne, ale mnie (nie licząc kilku momentów) nie nużyła ani trochę.
Jeden z moich ulubionych cyklów. Dużo psychologii, filozofii, batalistyki i religii. Zupełnie mnie nie dziwi, że monologi bohaterów są dla niektórych nudne - nie jest to typowa akcja spodziewana w książkach z gatunku fantasy.
Autor koncentruje się przede wszystkim nie na akcji samej w sobie, ale bohaterach i ich relacjach z innymi bohaterami oraz działaniami i motywacjami wobec zastałych sytuacji.
Poza Esmenet wszystkie postacie przykuły moja uwagę - Anasurimbor Kellhus, który pojawia się znikąd i szybko znajduje się w centrum wydarzeń otoczony ludźmi, którzy ufają mu bezgranicznie, Drusas Achamian, którego życie nie rozpieszcza, władający niesamowitą gnozą(magia w tym świecie jest prosta, ale świetnie zaaranżowana), Cnaiur urs Skiotha, świetnie zbudowany psychologicznie bohater, pozornie prosty barbarzyńca, jednak po trzech tomach już nie mogę tego o nim powiedzieć. Ikurei Conphasa i Esmenet nie lubiałem. Ikurei wydał mi się prosty i w końcowym efekcie - głupi, a Esmenet była zbyt uległa.
Przez trzy części nie nudziłem się w żadnym momencie, a kupiłem dwie pierwsze wyłącznie na podstawie okładki,blurba i wydawnictwa, bo nie słyszałem wcześniej o tym nic.
Cykl długich monologów i świetnych scen bitewnych.
Czekam na kolejne części, można powiedzieć, że czekam na Drugą Apokalipsę
pozdrawiam
Zdecydowanie jestem po stronie Elektry i Tigany. Po hymnach pochwalnych poprzedzających pojawienie sie książki spodziewałem sie Bóg wie czego - czegoś na miarę Martina czy Eriksona, a otrzymałem fantasy, która trochę nuży trochę ciekawi, i gdyby nie kilka wyrazistych postaci jak wspomniany przez Toudisława Cnauir byłaby (IMHO) nie do wytrzymania.
OT :
Cały czas sie upieram, mimo gorących zaprzeczeń Wydawców, że "Skoki " Donaldsona padły właśnie ze względu na brak podobnej jak w przypadku "Księcia Nicości" reklamy. Nic tu nie ma do rzeczy brak zainteresowania ze strony czytelników - BO ONO JEST ! A jeśli sie wydaje, że go nie ma to można SKUTECZNIE je wywołać powszechnie znanymi technikami - patrz powyżej.
Kolejna próba wydania ( której mimo zapewnień nie będzie ) zrobiłaby przy odpowiednim marketingu to co trzeba ( i ucieszyłaby dusze opuszczonych w połowie drogi )
Po hymnach pochwalnych poprzedzających pojawienie sie książki spodziewałem sie Bóg wie czego - czegoś na miarę Martina czy Eriksona,
No ja tych hymnów nie słyszałem nigdy. Nawet mi do głowy nie przyszło porównać Księcia nicości do Martina czy Eriksona. Tym bardziej, że od pierwszego tomu było widać, że to nie to. Książka może i dobra, ale czasem mocno irytuje. O ile tom pierwszy był dość ciekawy, to później już było coraz wtórnej i coraz nudniej. Tom 3 to już odgrzewanie schematu z Tomu 1. Ewentualna kontynuacja mnie nie pociąga.
No ja tych hymnów nie słyszałem nigdy. Nawet mi do głowy nie przyszło porównać Księcia nicości do Martina czy Eriksona. Tym bardziej, że od pierwszego tomu było widać, że to nie to.
Były takie głosy, ja je słyszałam (a raczej czytałam ). I dlatego z rozpędu kupiłam wszystkie części. A trzeba było zacząć pierwszą i sobie resztę darować... No ale niektóre osoby, którym ufam, i którym często podobają się te same książki co mi, tak zachwalały tę serię.
_________________ Nie mów kobiecie, że jest piękna. Powiedz jej, że nie ma takiej drugiej jak ona, a otworzą ci się wszystkie drzwi.
Jules Renard
No ja tych hymnów nie słyszałem nigdy. Nawet mi do głowy nie przyszło porównać Księcia
Były, były. Na kilku portalach pojawiły się entuzjastyczne recki, a i chyba w pismach nie fantastycznych było kilka pochwalnych recek. Nawet miałem kupić - dobrze, że się powstrzymałem.
_________________ "Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois
Zdecydowanie jestem po stronie Elektry i Tigany. Po hymnach pochwalnych poprzedzających pojawienie sie książki spodziewałem sie Bóg wie czego - czegoś na miarę Martina czy Eriksona, a otrzymałem fantasy, która trochę nuży trochę ciekawi, i gdyby nie kilka wyrazistych postaci jak wspomniany przez Toudisława Cnauir byłaby (IMHO) nie do wytrzymania.
OT :
Cały czas sie upieram, mimo gorących zaprzeczeń Wydawców, że "Skoki " Donaldsona padły właśnie ze względu na brak podobnej jak w przypadku "Księcia Nicości" reklamy. Nic tu nie ma do rzeczy brak zainteresowania ze strony czytelników - BO ONO JEST ! A jeśli sie wydaje, że go nie ma to można SKUTECZNIE je wywołać powszechnie znanymi technikami - patrz powyżej.
Kolejna próba wydania ( której mimo zapewnień nie będzie ) zrobiłaby przy odpowiednim marketingu to co trzeba ( i ucieszyłaby dusze opuszczonych w połowie drogi )
Czyli nie będzie kontynuacji ? Bo z myśli tysiąc krotnej aż się o nią prosi. Czyli rozumiem że ksiażka dość marnie się sprzedawała ? Czy Autor przerwał serię ?
Tigana napisał/a:
Były, były. Na kilku portalach pojawiły się entuzjastyczne recki
Ja słyszałam o tej książce dobre opinię. Ale złych też nie brakowało. Na zachwyty raczej nie trafiłem.
Może jednak, to Panie Andrzeju jak z kontynuacją Księcia?
Kontynuacja będzie, nic się nie zmieniło, mimo że seria przynosi straty. Właściwie powinienem zacytować przy tej wypowiedzi Ajsbera, żeby unaocznić mu jak bardzo pozory potrafią mylić.
Kontynuacja będzie, nic się nie zmieniło, mimo że seria przynosi straty. Właściwie powinienem zacytować przy tej wypowiedzi Ajsbera, żeby unaocznić mu jak bardzo pozory potrafią mylić.
Może tym razem po prostu MAG nie trafił i mimo promocji seria nie zarabia. Sam mogę być przykładem bo na pewno niczego więcej, jeśli chodzi o Księcia, nie kupię. Nie podoba mi się po prostu. W swej wypowiedzi zaznaczałem jedynie, że Skoki sie żadnych ( przynajmniej ja nie zauważyłem ) reklam nie doczekały.
Dziwi mnie tak mała ilość pozytywnych ocen Bakkera. Dla mnie był on znacznie lepszy od Eriksona, ustępując w fantasy jedynie Martinowi. Wielki, spójny świat, bardzo ciekawe postacie, akceptowalna ilość magii, brak sztampowych elfów, krasnoludów i smoków - jak dla mnie, było to po prostu świetne.
Kontynuacja będzie, nic się nie zmieniło, mimo że seria przynosi straty. Właściwie powinienem zacytować przy tej wypowiedzi Ajsbera, żeby unaocznić mu jak bardzo pozory potrafią mylić.
Może tym razem po prostu MAG nie trafił i mimo promocji seria nie zarabia. Sam mogę być przykładem bo na pewno niczego więcej, jeśli chodzi o Księcia, nie kupię. Nie podoba mi się po prostu. W swej wypowiedzi zaznaczałem jedynie, że Skoki sie żadnych ( przynajmniej ja nie zauważyłem ) reklam nie doczekały.
Trudno trafić, jeśli czytelnicy nie ufają wydawcy oraz recenzentom. Dzisiaj proces wydawania książek nowych autorów i wprowadzania ich na rynek przypomina trochę rosyjską ruletkę; wyjdzie albo nie. I czasami statystycznie wychodzi, ale tylko czasami i nie ma to nic wspólnego z jakością książek.
Czytam teraz "Myśl tysiackrotną". W zasadzie książka mi się podoba. Autor wykreował spójny świat, w którym działa magia, ale taka "skanalizowana" (tylko poprzez szkoły magii, które ze sobą rywalizują), poszczególne państwa prowadzą ze sobą wojny (a jeśli przez przypadek nie prowadzą, to przynajmniej intrygują), bohaterowie mają psychikę, walczą z własnymi słabościami i uczuciami. I jeszcze ta krucjata (religia, jako siła sprawcza i destrukcyjna zarazem). I anatomia manipulacji. Zatem, dlaczego podoba mi się tylko w zasadzie? A bo jakaś taka ta trylogia bez błysku... zwłaszcza prolog mnie zezłościł... Kellhus wyrusza na poszukiwanie ojca, tylko na podstawie przeczucia, z małym plecaczkiem... i tak idzie... idzie... zachwyca się drzewami i strumyczkiem... idzie... idzie... I ciekawi mnie, co też on je? Bo w owym plecaczku tylko na kilka dni jedzonko ma...
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Kolejna część cyklu, The Judging Eye, ma wyjść na początku stycznia. Ciekawe czy MAGowej premiery można się spodziewać w 2010.
Wiadomo już cokolwiek o fabule?
Beata napisał/a:
I ciekawi mnie, co też on je? Bo w owym plecaczku tylko na kilka dni jedzonko ma...
Pewnie ma lembasy
_________________ Peace is a lie, there is only passion.
Through passion, I gain strength.
Through strength, I gain power.
Through power, I gain victory.
Through victory, my chains are broken.
Spojlery indeed
Myślę, że Dunyaini nauczyli go polowania, między wieloma innymi umiejętnościami. Poza tym jak tylko spotykał ludzi to oni robili to za niego.
Wysłali go z zadaniem - ojciec Kellhusa pojawiał się w ich snach, a Dunyaini są bardzo zamkniętą sektą, jakakolwiek ingerencja z zewnątrz była dla nich zła, toteż Kellhus miał się go pozbyć.
Jak dla mnie "błysk" tkwi w psychologii postaci, niespotykanej w innych powieściach fantasy
Co do kolejnej części -
Cytat:
Some twenty years have passed since the events narrated in The Prince of Nothing. Anasurimbor Kellhus now rules all the Three Seas, the first true Aspect-Emperor in a thousand years. The masses worship him as a living god, though a few dare claim he's a walking demon. With Proyas and Saubon as his Exalt-Generals, he leads a holy war deep into the wastes of the Ancient North, intent on destroying Golgotterath and preventing the Second Apocalypse. His wife and consort Esmenet, meanwhile, remains in Momemn, where she struggles not only to rule his vast empire, but their murderous children as well. And Achamian, who lives as a Wizard in embittered exile, undertakes a mad quest to uncover the origins of the Dunyain. But Achamian, of all people, should know that one must be very careful what one seeks ...
No i to będzie trylogia, nie dylogia jak wcześnie zapowiadano. Nazwa drugiej części - The White-Luck Warrior
Akstrahując już od tego nieszczęsnego prologu, który powinien w podtytule mieć adnotację "jak długo człowiek jest w stanie przetrwać bez jedzenia, jednocześnie wędrując po manowcach", już wiem, czego mi brakuje u Bakkera. Mianowicie wrednego, złośliwego, cynicznego poczucia humoru! Takiego na przykład, jakie jest u Eddingsa... Temat wojen religijnych i manipulacji politycznych świetnie nadaje się do takich cynicznych, wrednych komentarzy! A tu Achamian poważny jak cegła! I inni bohaterowie też! No, do licha, ciężko jest polubić takich ludzi - śmiertelnie poważnych, wypełnionych jedynie ogromnym poczuciem misji dziejowej. I to jest ten brak "błysku", o którym pisałam wcześniej. I żeby było jasne - nie chodzi o to, żeby na każdej stronie bohaterowie sypali bon motcikami jak z rękawa - ale gdyby tak raz na rozdział...
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Widocznie bohaterowie nie mieli tego w kontrakcie, toteż zachowywali się jak prawdziwi ludzie, nie jak bohaterowie książek, zawsze cyniczni i wredni - znajdź mi w czasie naszych średniowiecznych krucjat takie osoby.
Poza tym książka to niejako pretekst do poprowadzenia pewnego rodzaju filozoficznych rozważań, stąd unikanie takiego podejścia. Zgadzam się, że ciężko ich polubić - to nie są typowi bohaterowie, są raczej słabi, nie są tak pociągający jak Podpalacze Mostów, co nie znaczy, że gorsi. Aczkolwiek Podpalacze Mostów w rzeczywistości nigdy by nie zaistnieli, natomiast osoby o profilu psychologicznym ( ) bohaterów Księcia by się znalazły.
pozdrawiam
Widocznie bohaterowie nie mieli tego w kontrakcie, toteż zachowywali się jak prawdziwi ludzie, nie jak bohaterowie książek, zawsze cyniczni i wredni
No, nie wiem - po prostu brakuje mi takiego humoru (w zasadzie - jakiegokolwiek humoru) - wydaje mi się, że to taki psychologiczny wentyl bezpieczeństwa jest. Dla mnie jest nieco nienaturalne, że wszyscy bohaterowie - nawet ci bardzo mało znaczący - niosą na plecach świadomość brania udziału w przełomowych wydarzeniach. Owszem, taka refleksja przychodzi czasem do głowy, ale z reguły dzieje się to "we wspomnieniach dziadka". A tu wszyscy są tacy "od pierwszego kopa uświadomieni i przejęci powagą uczestnictwa w wiekopomnym dziele". Nie uważam, że wszystkie opisane postaci powinny kombinować, jaki by tu kawał zrobić swoim towarzyszom, ale niechby chociaż jeden taki się znalazł... do licha, przecież w tak potężnej armii powinien być jakiś gość-kawalarz - statystyka się kłania!
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Wydaje mi się, że taką świadomość mogli mieć uczestnicy prawdziwych krucjat. Chociaż masz rację, brakuje jakiejś wesołej gromadki albo chociaż osoby, która zwiększałaby często zdruzgotane morale świętej armii. Chyba że w religii Tysiąca Świątyń śmiech jest zabroniony... O.o
Chyba że w religii Tysiąca Świątyń śmiech jest zabroniony... O.o
No właśnie - to nie jest wykluczone. Przed chwilą przeczytałam, że ci "nowo narodzeni" rozglądali się po zaułkach z takim wyrazem twarzy, jakby chcieli zajrzeć za róg. Brrr... od razu Inkwizycja mi przyszła na myśl. Nie lubię Kellhusa. Zdecydowanie.
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum