Biały Lotos, sezon 3. Z poprzednich, pierwszy podobał mi się bardzo, a drugi nieszczególnie, bo już tak nie bawił zjadliwą i lekko podaną satyrą społeczną. Jego wadą było nierówne rozłożenie akcentów, zbytnie skupienie się na wątku tej irytującej baby (którą ja miałem ochotę zabić od razu, a oni czekali z tym do samego końca), a zestaw kuracjuszy rozczarowywał.
Trzeci sezon wspina się z powrotem na poziom pierwszego. Mamy znów znakomicie dobrany set gości i równowagę między wątkami, w każdym dzieje się interesująco. Świetnie napisane role pozwalają wykazać się aktorom. Jason Isaacs jest wspaniały, Walton Goggins chyba nie gorszy – nie spodziewałbym się po nich aż takiej klasy, a tu proszę. Na ich tle nawet aktor tak wybitny jak Sam Rockwell, który gra tu jako guest star wypada tak sobie. Plusują też okoliczności przyrody, pozwalające na szereg fajnych ujęć. Z tym, że bliżej końca twórcy nieco przesadzają z wizualnymi popisami w momentach, gdy widz już niecierpliwi się, by poznać rozwiązania misternie supłanych wątków. To może jedyny minus – ostatnie odcinki nieco się dłużą. Czytałem, że w planie jest kolejny sezon, lecz mimo całej sympatii dla serialu, nie widzę potrzeby jego kontynuacji. Chyba więcej niż „powtórka z rozrywki” nie da się tu ugrać.
_________________ Kiedy jesteś martwy, nie wiesz, że jesteś martwy. Cały ból odczuwają inni.
To samo dzieje się, kiedy jesteś głupi.
(Lemmy)
Czy jestem jedyną osobą, która w ogóle odbiła się od Białego Lotosu już na pierwszym sezonie? Zabawne tylko na papierze wałkowanie przebrzmiałych wątków "patrzcie, oderwane od rzeczywistości bogole", nudne jak diabli?
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
a drugi nieszczególnie, bo już tak nie bawił zjadliwą i lekko podaną satyrą społeczną.
Jego wadą było nierówne rozłożenie akcentów, zbytnie skupienie się na wątku tej irytującej baby (którą ja miałem ochotę zabić od razu, a oni czekali z tym do samego końca), a zestaw kuracjuszy rozczarowywał.
Trzeci sezon wspina się z powrotem na poziom pierwszego.
Turysta, sezon 1. Facet po wypadku samochodowym budzi się w szpitalu z totalną amnezją. Widz wie niewiele więcej, poza tym, że ktoś chciał go zabić. Punkt wyjścia już ogrywany, ale twórcy starają się wykrzesać z tego coś oryginalnego i robią to z pomocą różnych mniej czy bardziej dziwnych a nawet szokujących postaci i detali. To sprawia, że haczyk zostaje połknięty i pierwsze odcinki ogląda się z zainteresowaniem. Patrzymy sobie, jak Jamie Dornan kolejny raz próbuje uciec od etykietki Greya i pokazać się jako aktor, ale przede wszystkim ogląda się to dla Danielle Macdonald i choćby dla niej warto. Wraz z upływem czasu, gdy scenariusz zjeżdża o dwa poziomy, głównie ona trzyma widza przed ekranem.
_________________ Kiedy jesteś martwy, nie wiesz, że jesteś martwy. Cały ból odczuwają inni.
To samo dzieje się, kiedy jesteś głupi.
(Lemmy)
To prawda. Trochę odpięli wrotki, ale klimat był fajny.
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
1923 - drugi sezon jest słabszy niż pierwszy. Nadal ma klimat rodziny Duttonów, nadal się świetnie ogląda, jak wszystko od Sheridana. Ale! Twórca zdecydowanie przesadził z przeciwnościami losu, które rzucał bohaterom pod nogi. W każdym kurde odcinku.
Czekam na 1944. Przy okazji zapowiedziano kolejne dwa spinoffy Yellowstone - jeden o Beth i Ripie, drugi o Kayce'm. Oba dziejące się współcześnie
_________________ Moje marzenie z MAGa: wznowienie wszystkich Stephensonów
1923 - drugi sezon jest słabszy niż pierwszy. Nadal ma klimat rodziny Duttonów, nadal się świetnie ogląda, jak wszystko od Sheridana. Ale! Twórca zdecydowanie przesadził z przeciwnościami losu, które rzucał bohaterom pod nogi. W każdym kurde odcinku.
Tak.
"Kwestia seksu i śmierci" ("Dying for sex") - Disney+. Krótki, ośmioodcinkowy serial, na podstawie podkastu opowiadającego prawdziwą historię. Miałem go nie oglądać, bo taka tematyka mnie nie interesuje. Skusiły mnie pozytywne recenzje, ale przede wszystkim negatywne opinie - smalcowate i krindżujące od facetów, którym nie spodobały się wybory głównej bohaterki.
Serial opowiada o kobiecie, która dowiaduje się o nawrocie raka - tym razem to już droga jednokierunkowa, ratunku nie będzie, co najwyżej mozna przedłużać życie. To przewartościowuje jej dotychczasowe życie: kobieta chce odkrywać swoją seksualność i odchodzi od męża, który do tej pory ją wspierał, ale w obliczu śmierci - nie o to jej już chodziło, nie do końca. I o to był ból d.py niektórych. Nie rozumiem, bo to jednak osobisty wybór, zwłaszcza w obliczu nieuchronności śmierci, jak chce się przeżyć resztę życia. A Molly wybiera swoją własną drogę, bo tylko tyle jej pozostało. Nie ma tu skupiania się na dramacie śmierci, na rozrachunkach z życiem, choć i to się dzieje, ale na boku. Więcej tu o podmiotowości i o tym, z kim się chce przeżyć resztę życia. Dla niej jest to jej przyjaciółka, która poświęca się, aby ją wspierać do samego końca.
Serial jest zabawny, ale nie przesadza z humorem. Dla mnie najzabawniejszy był ostatni odcinek, kiedy na scenę wkracza pielęgniarka z hospicjum. Sporo jest tu oswajania śmierci, które niweluje strach przed nią.
Z całą pewnością nie podpiszę się pod zachwytami nad tą produkcją, ale bez wątpienia jest to jeden z najciekawszych seriali tego roku. Świetnie napisany i zagrany - pewnie Michelle Williams dostanie jakąś nominację. https://www.youtube.com/w...m9yIHNleA%3D%3D
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Tegoroczny MŚiRoboty jak zawsze nierówny, ale podobała mi się różnorodność animacji i stylów grafiki.
A koty walczące z szatanem z muzyką Bacha w tle były świetne.
_________________ Jeśli wolność słowa w ogóle coś oznacza, to oznacza prawo do mówienia ludziom tego, czego nie chcą słyszeć.
G. Orwell
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
W końcu za mną "The Pitt", na początku myślałem że może już medyczne dramy są za mną, jakoś tak nie porywał jednak z odcinka na odcinek było coraz ciekawiej, bardziej wciągająco i myślę że każdy bohater dostał odpowiednią ilość screen time żeby zainteresować i rozwinąć jej/jego postać. Pomimo że panowie byli ok to jednak w tym serialu zdecydowanie panie błyszczały aktorki grające McKay, Mohani, Javadi i King myślę że wyciągnęły tyle ile się dało i można śmiało każdą ich postać "kupić" W ogólnym rozrachunku polecam pewnie sezon drugi o ile będzie również obejrzę i tutaj na koniec tez mały plusik że skończył się tak jak powinien bez żadnego bzdurnego cliffhangera na końcu.
_________________ W życiu - oczekujemy co najwyżej sporej porcji bezrefleksyjnej zabawy i przyczynku do dalszej zabawy.
Podtrzymuję swoje stwierdzenie, że ten serial to najlepsze co się przydarzyło "Gwiezdnym Wojnom" od czasu częsci IV.
Nawet pomyślałem sobie, że może dobrym pomysłem byłoby zrobienie retellingu Świętej Trylogii w stylu "Andora" - czyli w postaci filmów dla dorosłych, a nie dla masowej publiczności. Oczywiście, szanse na to wynoszą zero. Takie marzenie, po prostu.
Po obejrzeniu ostatniego odcinka "Andora" włączyłem od razu "Rogue One" i wydał mi się on słabym, kinowym sequelem "Andora". Choć nadal fajnym, na tle innych produkcji starwarsowych. Jednak widać, że to już rozrywka skrojona pod gusta masowej, kinowej publiczności w przeciwieństwie do "Andora". Który przecież też nie jest aż tak ambitny, po prostu odcina się jakością od całego uniwersum.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum