Większa inflacja była po agresji Rosji na Ukrainę niż po 500+.
Wiem, w ostatnich latach i Covid, i wojna dały nam w kość. Ale już w 2019, przed jednym i drugim, mieliśmy rekordową inflację w całej (cywilizowanej) Europie, bo 4,2%, zdaje się. Potem było dużo gorzej, w okresie 2019-23 skumulowana inflacja u nas wyniosła 36%, a w strefie euro 17%. Oczywiście wyszła przy okazji fundamentalna słabość naszej gospodarki, ale pincetplusy dolozyly swoje.
Cytat:
W sensie teoretyczno ekonomicznym może i pusty pieniądz. Ale w sensie gospodarczym, życiowym wręcz odwrotnie.
Skoro jest to taki doskonały mechanizm - ludziom żyje się dostatniej, ceny nie rosną, a Polska, jak napisałeś, "nie upada" - to powiedz mi, pytam całkiem serio, dlaczego nie zadekretować, żeby każdy co miesiąc dostawał 2000+, powiedzmy?
Niesamowite że z wiekiem stajesz się Romulus socjalistą, chyba postanowiłeś wskoczyć w buty nieobecnego Dworkina, to oczywiście nie jest przytyk. Ja uważam że sprawa jest nie do wprowadzenia w budżetówce a próba wprowadzenia na siłę skończy się katastrofą na miarę Polskiego Ładu natomiast w korpo zapraszam, czemu nie.
Budżetówka tego nie udźwignie, spójrz na Pocztę Polską, tyle lat wydawało się że ten moloch upaść nie może a załatwiła go zwykła podwyższana co roku płaca minimalna, teraz przypomnij sobie np. coroczne protesty w ZUS że za dużo pracy za mało płacy i pomyśl nad konsekwencjami zwiększenia ilości obowiązków o 20%
No żebyś wiedział, że socjalistą, ale nie wiem, czy Adrian Zandberg przybiłby mi pieczątkę na potwierdzenie. Po prostu z wiekiem chyba mądrzeję, bo wiadomo - kto za młodu głupi nie był ten na starość nie zmądzeje. Wiem już na pewno, że wolny rynek i kapitalizm nie są żadnym remedium na jakąkolwiek bolączkę. Społeczeństwo, w którym jest gwarantowany przez państwo wysoki poziom usług publicznych jest szczęśliwsze, zdrowsze i lepiej się rozwija. Neoliberalne zaklęcia już nie działają. A globalizacja gospodarki ma dużo ciemnych stron, które zaczynają przeważać.
Bibi King - nie wiem, co by się stało i nie będę gdybać. Natomiast wiem, bo to wykazało to, życie, że 800+ przyniosło wiecej pożytku niż szkody. O profitach politycznych nie wspominam, bo to nieważne. A też startowałem z pozycji, że dno, że gospodarka upada, że ZUS już zbankrytował, że to, że tamto. Jasne wydatki socjalne obciązają budżet. Ale coś ten budżet obciązać musi. Nie widzę powodu, dla którego państwo miałoby zarabiać żeby dochody przewyższały wydatki. Bo i po co? Państwo to nie firma, ma inne cele działania niż firma.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
No właśnie nie. A gdybyś nawet miał rację, to powtórzę pytanie: dlaczego nie 2000+ dla wszystkich?
Cytat:
Jasne wydatki socjalne obciązają budżet. Ale coś ten budżet obciązać musi.
No. Na przykład: budowa kanalizacji (w samej niby-cywilizowanej W-wie 20 tys. domów ma szambo), pociągnięcie szerokopasmowego internetu pod strzechy, (od)budowa kolei, budowa dróg, finansowanie opieki zdrowotnej, gospodarka odpadami... Sam piszesz:
Cytat:
Społeczeństwo, w którym jest gwarantowany przez państwo wysoki poziom usług publicznych jest szczęśliwsze, zdrowsze i lepiej się rozwija.
Przeczysz sam sobie. To, co zrobił PiS, nie miało nic wspólnego z "wysokim poziomem usług publicznych". Wiedzieli, że żadnych problemów nie rozwiążą, bo mają marne kadry i złodziejską naturę, więc powiedzieli wyborcom: "Macie pincet, radźcie sobie na wolnym rynku np. u lekarza".
2000+ dla wszystkich to nic innego niż dochód podstawowy, czy gwarantowany. Może i do tego dotrzemy.
Całkowicie się z tobą zgadzam, że wprowadzenie 500+ oparte były tylko i wyłącznie na populizmie, nie było poprzedzone żadnym poważnym badaniem i rozpoznaniem problemów i potrzeb społecznych. Założeniem było zwiększenie dzietności, które - na pewno z dzisiejszej perspektywy, ale pewnie i ówczesnej - było skazane na porażkę. Zatem PiS trafił z tym programem w inne potrzeby, których zaspokojenia być może nie zakładał. Jestem pewien, że dało się to zrobić lepiej. Ale to należy poprawiać, a nie z tego zrezygnować. Kto wie, może właśnie 2000+ dla wszystkich to dobry sposób na zastąpienie 800+ dla niektórych.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Rozumiesz zasadę że jeżeli producent będzie musiał zapłacić za tą samą pracę w wykonanie tej samej czynności/wyprodukowanie tego samego produktu o 20% więcej to będzie musiał podnieść cenę finalnej sprzedaży ?
rozrysuje ci to kredkami.
prowadzisz jakiśtam interes - sklep, punkt usługowy, warsztat, cokolwiek
średnio miesięcznie masz do opędzenia 700 godzin pracy, które to wykonuje 4 twoich pracowników.
Średni miesięczny koszt utrzymania 1 pracownika to 10 000 zł (brutto-brutto + urlop+chorobowe), bo jesteś Romulusem i nie płacisz minimalnej, ale troszkę więcej.
Nagle przychodzi 4 dniowy wymiar czasu pracy i to co robiłeś 4 pracownikami teraz musisz robić 5. Budżet płac z 40 tys. m-c zamienia się na 50 tys. mc przy tym samym dochodzie jaki miałeś.
żeby wyjść na swoje - czyli na to samo co było przed, musisz podnieść klientom cenę swojego produktu.
Jednocześnie wszysy twoi dostawcy, podwykonawcy są w tej samej sytuacji i muszą podnieść cenę swojego produktu.
Czyli płacisz o 20% więcej na wynagrodzenia i podnieśli ci ceny energii, materiałów, usług zewnętrznych.
Więc musisz podnieść także o wartość podniesionych cen twojego zakupu.
Pracownik który idzie do sklepu i patrzy że wczoraj chleb kosztował 8 zł a dzisiaj 9 zł. Idzie po podwyżkę.
Jest jednak masa firm gdzie pracuje się koncepcyjnie i tam zmiana na 4 dni w tygodniu może przejść niezauważona ale może też podnieść wydajność w pracy, lepsze pomysły, więcej hajsu. Wiecie że są już w Polsce firmy które nie limitują urlopu? Można wziąć 50 dni płatnego jak ktoś potrzebuje i co ciekawe te firmy dalej sobie radzą, nie zwiększyły im się koszty.
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
masa firm? ile ? jaka to jest liczba pracowników ? 2 mln ? czy 20 tys ?
pewnie że są branże w których taka zmiana w teorii niewiele zmieni - problem w tym że one nie funkcjonują w próżni. Im ceny zakupu też wzrosną, no i podstawa.
Żywności, energii nie wymyślasz, a kupujesz, ceny wrosną to i wymagania finansowe pracowników koncepcyjnych też wzrosną.
śnieżna kula.
a teraz wprowadzania dochodu gwarantowanego da ten sam efekt tylko że znacznie szybciej.
Dochód gwarantowany to mus, ale to w ogóle będzie połączone z niezłą rewolucją w całej gospodarce (coraz mniej pracy dla ludzi) i wejściem automatów.
Trojan, ale wiesz, że realnie wracam do punktu wyjścia, który pomijasz, że ta cena w większości jest kształtowana przez podatki, transport, energię itd. Jesteś w stanie określić ile w cenie chleba jest kwoty wynikającej z wynagrodzenia pracownika? Wiesz, że wg twojego rozumienia sprawy to podnoszenie wynagrodzeń prowadzi tylko do wzrostu cen? To czemu wszyscy nie zarabiają minimalnej pensji? Czemu podnosimy płacę minimalną? Walisz komunały wyjmując z całości jeden składnik.
Realnie wiele zawodów staje się coraz bardziej zadaniowe niż godzinowe.
Do tego gospodarka coraz szerzej opiera się nie na klepaniu młotkami a na zbieraniu danych, na informacji, na tworzeniu kontentu dla jak największej liczby osób, które to mogą odbierać i karmić algorytmy itd. I ten czas wolny pozwoli wydłużyć czas odbierania tego kontentu. A to dla gospodarki ważniejsze niż to klepanie młotkiem. Dla nas poszczególne usługi konkretnych ludzi są ważne, ale dla gospodarki coraz mniej.
Ty mówisz jakbyś tkwił w świecie z końcówki XIX wieku.
Mam nienormowany czas pracy, bo robię sam na siebie i wszędzie gdzie się ruszysz widzisz ludzi którzy nie są w tym mitycznym układzie 8h przez 5 dni w tygodniu. Całe dnie sklepy są pełne ludzi, restauracje, kawiarnie, ulice itd. A weź pod uwagę że ludzie w większości gdy nie pracują to siedzą w domu.
Masa ludzi nie pracuje 5 dni w tygodniu, a pewnie wielu nawet 4 nie pracuje, ale jak muszą to pracują w niedzielę, w nocy itd.
Był wrzask o niehandlowe niedziele i nie kojarzę, żeby przez to coś się rozleciało.
W twoich wywodach nie ma realnych danych, np. ile w cenie jest kosztów transportu, ile energii itd, a nie że 20% wynagrodzeń podniesie cenę. Pytanie o ile i czy w ogóle.
Zajmowałeś się kiedyś budowlanką? Transportem? Wiesz co tam realnie kształtuje cenę? I jakie koszty są istotne?
A poza tym efekt w jaki zadziałało 500+ udowodnił, że jest to realna, niezamierzona, ale skuteczna forma transferowania pieniędzy do biedniejszych. I pomimo inflacji, stopa życiowa się podniosła, były statystyki ile zwłaszcza dzieci wyszło ze statystycznej biedy.
To też forma odpowiedzi na kumulowanie kapitału i jego efekt rozwarstwiania społeczeństwa.
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
Ja nigdy nie będę pracował 4 dni w tygodniu. Bo mam czas pracy limitowany wymiarem zadań, a nie godzin. Pracuję w soboty, niedziele i święta - bo wtedy sądy i sędziowie dyżurują. Jeśli trzeba rozpoznawać wnioski o areszt, czy sprawy w postępowaniu przyspieszonym, to nie ma znaczenia, że jest Boże Narodzenie, czy Wielkanoc - masz czas 24 godziny i tylko to się liczy.
Z drugiej strony, jeśli nie mam dnia sesyjnego, nie muszę siedzieć w pracy, mogę pracować w domu i nie jest to praca zdalna, choć teraz robię też sporo rzeczy zdalnie, bo mogę.
Nawet jeśli jestem w pracy, to jeśli skończę to, co sobie zaplanowałem, np. sesję lub posiedzenia, to zabieram się do domu i nie patrzę na zegarek, czy jest już 16.00. Kiedy mi spada jakaś sprawa z wokandy, z różnych powodów, to i o 13 wychodzę do domu.
Nie cierpi na tym ani moja załatwialność i skuteczność, w zasadzie nic nie cierpi. Zatem mnie 4-dniowy tydzień pracy dotknie w stopniu znikomym, bo pracę, którą mam do wykonania i tak musze wykonać, niezależnie od tego, ile dni w tygodniu jest pracujących.
Orzekam w systemie 3x2, czyli w jednym tygodniu 3 sesje, w kolejnym 2 i nijak nie zmniejszę liczby sesji tylko z tego powodu, że tydzień pracy będzie 4-dniowy.
W zasadzie, w wymiarze sprawiedliwości powinno się wrócić, moim zdaniem, do tzw. wakacji sądowych (to się inaczej nazywało, ale zapomniałem). W niektóre miesiące, np. sierpień, w ogóle nie powinno się wyznaczać sesji. Bo ludzie są na urlopach. Nie tylko w sądach, ale przede wszystkich obywatele - absencja na rozprawach jest spora, zresztą nawet strony wnoszą o nie przerywanie rozprawy na sierpień lub lipiec, bo im terminy kolidują z wyjazdami. Ja się zawsze zgadzam.
W zasadzie żałuję, że w sierpniu idę na urlop w tym roku, bo to jest i tak najbardziej bezproduktywny miesiąc, jeśli chodzi o załatwialność na rozprawach. Zatem i tak bym odpoczywał dodatkowo w sierpniu, gdybym na urlop poszedł w lipcu. Choć byłbym w pracy, coś tam robił koncepcyjnie, przygotowywał na przyszłość jakieś rozstrzygnięcia itp.
Z punktu widzenia obywatela 4-dniowy tydzień pracy w wymiarze sprawiedliwości byłby nieodczuwalny. Zamiast 5 dni, miałby 4 na złożenie wniosku w księgach wieczystych, czy pozwu.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Każda firma produkująca policzalny towar jest w stanie policzyć udział wynagrodzenia w jego wytworzeniu.
To ma nawet nazwę - praca na akord.
NIe dostrzegasz aktualnych zmian - wojna gospodarcza USA-Chiny wynika z tego że Chiny przejmują całość faktycznego wytwórstwa, kraje źródłowe tracą umiejętność/zdolność wytwarzenia podstawowych produktów. Natomiast wytwórcy przejmują umiejętność samodzielnego tworznia/wymyślania. 15 lat temu samochody z Chin wyglądały pokracznie .... dzisiaj....
NO ale to już dryf od głównego tematu.
Tomasz napisał/a:
Całe dnie sklepy są pełne ludzi, restauracje, kawiarnie, ulice itd.
ktoś musi pracować aby bawić mógł się ktoś.
Ja ci konkret podaje który od razu wejdzie w życie a ty mi to sypiesz piaskiem w oczy...
Każda firma produkująca policzalny towar jest w stanie policzyć udział wynagrodzenia w jego wytworzeniu.
To ma nawet nazwę - praca na akord.
No i nie pisz ogólnie. Konkret, ile to przeciętnie jest w cenie danego produktu, że tak to wpłynie na inflację twoim zdaniem. Bo wg mnie walisz ogólniki i tyle. Jaki procentowo to jest np. w handlu udział w cenie.
Trojan napisał/a:
NIe dostrzegasz aktualnych zmian - wojna gospodarcza USA-Chiny wynika z tego że Chiny przejmują całość faktycznego wytwórstwa, kraje źródłowe tracą umiejętność/zdolność wytwarzenia podstawowych produktów.
Serio nie chce mi się. Ale chociaż jakie znaczenie ma to twoje nagłe objawienie (błędne jak zwykle) na 4dniowy tydzień pracy i inflację z tego powodu?
Cytat:
Ja ci konkret podaje który od razu wejdzie w życie a ty mi to sypiesz piaskiem w oczy...
Ale, że niby jaki?
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
NIe dostrzegasz aktualnych zmian - wojna gospodarcza USA-Chiny wynika z tego że Chiny przejmują całość faktycznego wytwórstwa, kraje źródłowe tracą umiejętność/zdolność wytwarzenia podstawowych produktów. Natomiast wytwórcy przejmują umiejętność samodzielnego tworznia/wymyślania. 15 lat temu samochody z Chin wyglądały pokracznie .... dzisiaj....
NO ale to już dryf od głównego tematu.
Na marginesie, mnie co do zasady odrzuca argument, że nas nie stać, że jesteśmy na dorobku, że to jeszcze nie ten czas... Od 1989 r. jesteśmy na dorobku, całe nowe pokolenie dorosło, a my wciąz na dorobku. I ten dorobek z roku na rok się wydłuża i jest coraz bardziej utrudniony: przybywa śmieciowej pracy, znikają etaty, a jednocześnie firmy się bogacą, bogaci stają się coraz bogatsi, a biedniejsi biednieją. Walka z nierównościami społecznymi to jakaś fanaberia i komunizm.
Odrzucam takie myślenie, że nas nie stać, że trzeba zaciskać pasa. Doprowadziło to nas, wraz z globalną gospodarką, właśnie do takiego momentu - kiedy najważniejsze jest myślenie o tym, co jest dobre dla rynku, a nie dla ludzi. Rynek/kapitalizm jest bogiem i nagradza tylko wybranych. Walić to.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Na marginesie, mnie co do zasady odrzuca argument, że nas nie stać, że jesteśmy na dorobku, że to jeszcze nie ten czas... Od 1989 r. jesteśmy na dorobku, całe nowe pokolenie dorosło, a my wciąz na dorobku. I ten dorobek z roku na rok się wydłuża i jest coraz bardziej utrudniony: przybywa śmieciowej pracy, znikają etaty, a jednocześnie firmy się bogacą, bogaci stają się coraz bogatsi, a biedniejsi biednieją. Walka z nierównościami społecznymi to jakaś fanaberia i komunizm.
Odrzucam takie myślenie, że nas nie stać, że trzeba zaciskać pasa. Doprowadziło to nas, wraz z globalną gospodarką, właśnie do takiego momentu - kiedy najważniejsze jest myślenie o tym, co jest dobre dla rynku, a nie dla ludzi. Rynek/kapitalizm jest bogiem i nagradza tylko wybranych. Walić to.
Bo problem z "jesteśmy na dorobku" wynika trochę z czegoś innego.
Mamy ludzi bogatych, biednych i takich trochę lepiej niż biednych. Klasa średnia u nas jest bardzo słaba i to klasę średnią powinniśmy właśnie zbudować, a cały czas to idzie słabo.
I warunki mamy tak ustalone, że ta klasa średnia ma problem, żeby jakoś okrzepnąć.
Jeśli nie masz dzieci - luz.
Ale ja, będąc na krawędzi wpadnięcia w wyższy próg podatkowy (rozliczając się z żoną), mając na utrzymaniu jednocześnie dwójkę dzieci które dalej się uczą (technikum i studia) plus w pewnym sensie pomagając trzeciemu (nie swojemu, więc w kartę dużej rodziny nie wpadam ;-) ), wcale się jakoś pewnie nie czuję finansowo. A za chwilę pewnie w ten wyższy podatek wpadnę.
Są miejsca które klasę średnią cały czas "dołują" moim zdaniem. I albo przejdziesz do "bycia bogatym" i będziesz mieć "poduszkę", albo te różne ograniczenia, koszty, podatki, cię ściągną w dół.
To jest moim zdaniem spory problem w Polsce.
Gospodarczo to już raczej dawno dogoniliśmy "zachód".
... zwłaszcza, ze ten zachód sam na to pozwolił, wywalając sporo swojej gospodarki do np. Chin czy Indii.
Ale jakby porównać Polskę z innymi dawnymi sowieckimi "koloniami" to zdecydowanie jesteśmy w lepszej sytuacji i lepiej rozwinięci i "dorobnięci" niż wiele z tych państw.
_________________ Załączam różne wyrazy i pozdrawiam
Goldsun
Tomaszu- jak powiedziałem
nie chce mi się nawet tej dyskusji tłumaczyć, skoro nie ogarniasz podstawowych spraw.
Wynagrodzenia z zależności od branży to od 10do ponad 30% wartości kosztów firmy
Jeżeli nie rozumiesz zależności gigantycznego skoku wynagrodzeń i wpływu tego, na cenę wyjściowego produktu... no cóż.
Od 1989 r. jesteśmy na dorobku, całe nowe pokolenie dorosło, a my wciąz na dorobku.
No i? Uważasz, że nie? Czy z tego, że dorosło pokolenie, wynika, że przestaliśmy być na dorobku? Czy to, że tobie się powiodło, oznacza, że Polska przestała być na dorobku? Tak z automatu?
Cytat:
bogaci stają się coraz bogatsi
Fakt.
Cytat:
a biedniejsi biednieją.
A to bzdura.
Cytat:
Odrzucam takie myślenie, że nas nie stać, że trzeba zaciskać pasa.
To widać. Masz styl życia, który cię do tego upoważnia. Jeśli chcesz, to nie zaciskaj pasa, używaj życia, najlepiej wejdź jeszcze, ale tak mocno, w działalność charytatywną. Ale nie moim kosztem
Tomaszu- jak powiedziałem
nie chce mi się nawet tej dyskusji tłumaczyć, skoro nie ogarniasz podstawowych spraw.
Wynagrodzenia z zależności od branży to od 10do ponad 30% wartości kosztów firmy
Jeżeli nie rozumiesz zależności gigantycznego skoku wynagrodzeń i wpływu tego, na cenę wyjściowego produktu... no cóż.
No i? To licz teraz wzrost wydatków na wynagrodzenia realnie w przełożeniu na ceny produktów. Bo nie możesz zestawiać kosztów firmy (ani nie napisałeś z jakiej branży, tylko sobie wyjąłeś jakąś którą znasz). I ile z tych 30% kosztów to wynagrodzenia do pracy zadaniowej a nie godzinowej? Czy księgowemu praca się skraca czy wydłuża? Ile księguje dokumentów teraz z programami a kiedyś? Już nawet do biura rachunkowego wszystkie dokumenty przesyłam skanowane, większość odbywa się zdalnie. I jak się to przekłada na wydajność? Nijak?
Realnie nie można różnych rzeczy ogarniać w 4 dni zamiast w 5?
Ale nawet przykładając te 30% kosztów firmy to ile to wzrośnie po tej zmianie? I jak te 30% kosztów przedkłada się na cenę produktu? Bo cena produktu to pochodna usług różnych firm, także tych, którym ta zmiana nic nie zrobi. Ile to będzie na końcu w cenie artykułów które składają się inflację? A jak to wpłynie na produkty sprowadzane z zagranicy?
Weź se ziemniaka albo masło, albo telewizor i przelicz. Uprawiasz demagogię i tyle.
A obok piszesz, że produkcja i tak jest poza krajami Zachodu.
To jak pisanie, że handel w niedzielę zmniejszy zatrudnienie w sklepach typu markety, a potem nie zwracanie uwagi na to, że kasy samoobsługowe zmniejszają to pewnie o wiele bardziej.
Za parę lat pewnie większość transportu będzie automatyczna. I ciekawsze jak to się przełoży na ceny transportu, bo to będą realne zmiany.
Powtarzam, piszesz o tym jakbyś żył kilkadziesiąt lat temu.
Do tego teraz jest mocny trend i potrzeby przebranżawiania się, uczenia, zmiany zawodów. To się odbywa weekendami. Ile jest kursów, szkół podyplomowych, szkoleń itd, które ludzie sami podejmują. Do tego też korzystnie się przełoży tydzień pracy 4dniowy.
A wynagrodzenia będą rosły i tak. Bo coraz bardziej będzie wszędzie pracowników brakować. Sprowadzaniem migrantów do prostych prac tego nie rozwiążemy.
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
Od 1989 r. jesteśmy na dorobku, całe nowe pokolenie dorosło, a my wciąz na dorobku.
No i? Uważasz, że nie? Czy z tego, że dorosło pokolenie, wynika, że przestaliśmy być na dorobku? Czy to, że tobie się powiodło, oznacza, że Polska przestała być na dorobku? Tak z automatu?
To, że mnie się powiodło nie oznacza, że mam siedzieć z boku i patrzeć jak innym się nie wiedzie. A sam świata nie zbawię, nie mam nawet takich ambicji. To państwo jest od tego. A Polska, jeśli wierzyć MFW i Bankowi Światowemu jest 21 gospodarką świata. Tylko kto na tym korzysta? I co z tego wynika? Chyba nic.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
To, że mnie się powiodło nie oznacza, że mam siedzieć z boku i patrzeć jak innym się nie wiedzie.
No ale skoro "innym się nie wiedzie", to może jednak wciąż "jesteśmy na dorobku"? Dopuszczasz w ogóle taką możliwość?
Cytat:
Polska, jeśli wierzyć MFW i Bankowi Światowemu jest 21 gospodarką świata. Tylko kto na tym korzysta?
Ty tak na serio? Kto na tym korzysta? Po tym, jak sam napisałeś, że w porównaniu z innymi krajami dawnego soc-obozu jesteśmy wyraźnie do przodu? Za chwilę przeczytam, że u nas bogacą się tylko reptilianie, którzy uciskają dobrych, bogu ducha winnych i klepiących biedę Prawdziwych Polaków.
Business Insider wyliczył również, że "bogaty" nie będzie oznaczał w każdej gminie to samo, ponieważ pensje różnią się w zależności od regionów. Inna mediana będzie obowiązywała w Warszawie, a inne w gminie na Podlasiu.
W podhalańskich Szaflarach wystarczy nieco ponad 9,3 tys. zł netto miesięcznie, aby samotna osoba była postrzegana jako zamożna. Dla pary granica zamożności przesuwa się powyżej 14 tys. zł, a trzyosobowa rodzina z małym dzieckiem potrzebuje co najmniej 16,8 tys. zł na rękę, by uchodzić za bogatą.
Tymczasem w najzamożniejszych częściach kraju takie dochody nie robią już większego wrażenia. W Warszawie i okolicznych miejscowościach, takich jak Stare Babice, Podkowa Leśna czy Michałowice singiel z dochodem 9,3 tys. zł nadal zalicza się jedynie do klasy średniej.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
To skoro jest tak dobrze, to czemu jest tak źle, że nas nie stać na nic tylko zapierdol w robocie za marne pieniądze i na śmieciówce?
Ale ty byś chciał, żeby WSZYSCY zarabiali kokosy i NIKT nie chodził głodny? Bo wiesz, takie utopie nie istnieją.
Cytat:
W podhalańskich Szaflarach wystarczy nieco ponad 9,3 tys. zł netto miesięcznie, aby samotna osoba była postrzegana jako zamożna. Dla pary granica zamożności przesuwa się powyżej 14 tys. zł, a trzyosobowa rodzina z małym dzieckiem potrzebuje co najmniej 16,8 tys. zł na rękę, by uchodzić za bogatą.
Tymczasem w najzamożniejszych częściach kraju takie dochody nie robią już większego wrażenia. W Warszawie i okolicznych miejscowościach, takich jak Stare Babice, Podkowa Leśna czy Michałowice singiel z dochodem 9,3 tys. zł nadal zalicza się jedynie do klasy średniej.
Ten tekst nic nie wnosi. Co właściwie ma wynikać z tego, że w różnych częściach kraju są różne zarobki, różne koszty życia i różne postrzeganie zamożności? Znasz kraj, w którym wszystko wszędzie wygląda tak samo? Poza (może) Watykanem?
Czytam internet zagramanicą i wpadło mi w oczy z rana podsumowanie wszystkich sceptyków. Za Łukasz Najder z Fejsnuka:
Cytat:
"Polacy jeszcze niegotowi", powtarzają co rusz nasze stronnictwa zachowawcze, jak i osobniki bezwzględne i cwane, które wiedzą, jakim zaklęciem trzymać naród w podległości. "Polacy jeszcze niegotowi" to - obok "potrzebna jest edukacja" i "lewica powinna" - refren mojego życia. "Polacy niegotowi" na to, na to, na tamto, na tamto też, na to również, no, a na to to już w ogóle - niegotowi kompletnie Polacy. Zasadniczo "Polacy jeszcze niegotowi" na progres, zmianę i naruszenie interesu branż wiodących takich jak biznes, Kościół, myśliwi, leśnicy, futrzarze czy parlamenciarze, jak i decydowanie o własnej macicy, formacie użytkowanej rodziny i tym podobnych drobiazgach. Jedyne na co Polacy są gotowi odkąd pamiętam, to pracować jeszcze więcej za tyle samo albo mniej. Tak, na to Polacy są gotowi. No i na to, żeby czekać aż będą gotowi na inne jeszcze zjawiska i sprawy. Póki co - Polacy jeszcze niegotowi.👍
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Oho jak "obrońca" tych wszystkich dżentelmenów z globalnego południa co to ich wujek Putin nam tak z dobrego serca podsyła to w zasadzie w ciemno można być w opozycji do czegokolwiek co ta gapa głosi.
_________________ W życiu - oczekujemy co najwyżej sporej porcji bezrefleksyjnej zabawy i przyczynku do dalszej zabawy.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum