Nie wiem naprawdę, jak to mogłoby być mądrzejsze. Pierwszego "Obcego" nie oglądałem od bardzo dawna, ale pewnie też można mu przypiąć łatkę głupiego.
Nie można.
Poza tym, był to oryginalny produkt, natomiast najnowszy Alien mocno zrzyna z poprzednich części i w żadnym elemencie poza efektami specjalnymi nie jest lepszy od stareńkiej jedynki. Zaś jeśli porównać go do dwójki i trójki, to sromotnie przegrywa na każdym polu.
Ja was pogodzę trójka to była razem z czwórką nieoglądalne guano. Natomiast Romulus dla młodszego pokolenia które nie ogląda antycznych filmów z lat 80 (w sumie to chyba 79) to dobre wejście w franczyzę, a fakt że każdy element filmu jest praktycznie recyklingiem starych pomysłów to już tylko najstarsi indianie mogą wychwycić. Moim największym zarzutem był fakt że wiadomo kto przeżyje, a cała ta walka z obcym była tak pasjonująca że tylko spoglądałem na zegarek i się zastanawiałem ile jeszcze do końca. Podejrzewam że dla wielu którzy nie widzieli 1 czy 2 było to angażujące mnie niestety wynudziło.
_________________ W życiu - oczekujemy co najwyżej sporej porcji bezrefleksyjnej zabawy i przyczynku do dalszej zabawy.
Trzecia część zrobiona przez D. Finchera jest o niebo lepsza od tego najnowszego, młodzieżowego gówienka.
Akurat Alien 3 też był soft rebootem jedynki, wracając dosłownie do formuły pojedyńczego aliena vs zbierania ludzi pozbawiona broni która musi improwizować pułapki.
No i dość brutalnie 3ka "resetowała" postać Ripley pozbywając się offscrenowo postaci Camerona które ją rozwijały.
Nie dziwie się że przez długi czas Neil Blomkamp forsował swojego Aliena który "omijał" 3 i 4 tworząc alternatywą linie czasu w serii w której zarówno Hicks jak i przybrana córka Ripley przeżyli. No ale ten projekt skończył już na smietniku Holywood.
fdv napisał/a:
Ja was pogodzę trójka to była razem z czwórką nieoglądalne guano.
Ja tam lubię oba, mimo że 3 choć miejscami świetnie zrealizowana, nie rozwijała jakoś specjalnie serii. 4 Za to rozwijała ją kuriozalne, ale jakoś tą dziwność i grubość wyborów zaakceptowałem i lubię do dzisiaj.
Ja was pogodzę trójka to była razem z czwórką nieoglądalne guano. Natomiast Romulus dla młodszego pokolenia które nie ogląda antycznych filmów z lat 80 (w sumie to chyba 79) to dobre wejście w franczyzę, a fakt że każdy element filmu jest praktycznie recyklingiem starych pomysłów to już tylko najstarsi indianie mogą wychwycić. Moim największym zarzutem był fakt że wiadomo kto przeżyje, a cała ta walka z obcym była tak pasjonująca że tylko spoglądałem na zegarek i się zastanawiałem ile jeszcze do końca. Podejrzewam że dla wielu którzy nie widzieli 1 czy 2 było to angażujące mnie niestety wynudziło.
A to masz rację. Mój chrześniak oglądał ze mną "Alien: Romulus". Nie znał klasyki więc ojciec mu wcześniej puścił jedynkę i dwójkę. Dwójka mu się podobała, ale jedynka była, dla niego, nudna.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Wiadomo że dla nastolatka "Underworld" albo Blade będzie zawsze atrakcyjniejszy niż Drakula Ale 8 Pasażer Nostromo nie jest nudny, tyle że środki jakimi operuje i tematy jakie rozgrywa są chyba atrakcyjniejsze dla starszego odbiorcy. Ja żałuje że oba "Prometeusze" wyszły jak wyszły, Scott miał na to jakiś fajny pomysł, ale jednak "ciężar" Franczyzy spowodował że wyszły niedojebane alieny (szczególnie Convenant).
Nazwijmy to po imieniu: oba nowe Alieny Scota to przerażająca chujnia.
jest gorzej - gdyby to po prostu były złe filmy to żal byłby mniejszy, imo to są z różnych względów dość fajny kierunek który został w realizacji całkiem zwichnięty. Ale nadal jest w nich dużo dobrego
Akurat Alien 3 też był soft rebootem jedynki, wracając dosłownie do formuły pojedyńczego aliena vs zbierania ludzi pozbawiona broni która musi improwizować pułapki.
Ogólny zarys to jedno, jednakowoż "diabeł tkwi w szczegółach". Wszystkie elementy są na właściwym miejscu.
Ok Alien Romulus obejrzany, dla mnie bardzo dobrze zrealizowany legacy sequel, podobał mi się. Nawet te odniesienia do Prometeusza czy Aliena 4, na które że ludzie często narzekają. Jedyne co raziło to te ekspresowe tempo rośnięcia potworów.
Nazwijmy to po imieniu: oba nowe Alieny Scota to przerażająca chujnia.
jest gorzej - gdyby to po prostu były złe filmy to żal byłby mniejszy, imo to są z różnych względów dość fajny kierunek który został w realizacji całkiem zwichnięty. Ale nadal jest w nich dużo dobrego
No kurła, ja wiem, że nie jest nudny, mimo że oglądałem ostatni raz ze sto lat temu. Ale weź wytłumacz to pokoleniu, które uważa, że trylogia prequeli "Star Wars" jest lepsza od pierwszej, Świętego Kanonu. Jakby małolat mógł i pojechał na Sand Diego Comic Con, to pewnie oklaskiwałby Haydena Christensena.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Nie mam z nim wielkiego problemu, taki "final po finale" to element powracający w cyklu od pierwszej cześci. Ostateczny przeciwnik też spoko. Z mikrorysek to faktycznie te przywrócenie wizerunku Iana Holmsa było nie całkiem potrzebne. Lepiej było to oddać innemu aktorowi.
Nazwijmy to po imieniu: oba nowe Alieny Scota to przerażająca chujnia.
jest gorzej - gdyby to po prostu były złe filmy to żal byłby mniejszy, imo to są z różnych względów dość fajny kierunek który został w realizacji całkiem zwichnięty. Ale nadal jest w nich dużo dobrego
No kurła, ja wiem, że nie jest nudny, mimo że oglądałem ostatni raz ze sto lat temu. Ale weź wytłumacz to pokoleniu, które uważa, że trylogia prequeli "Star Wars" jest lepsza od pierwszej, Świętego Kanonu. Jakby małolat mógł i pojechał na Sand Diego Comic Con, to pewnie oklaskiwałby Haydena Christensena.
Disneyowski crap tak zmienił perspektywę, że Mroczne Widmo wydaje się dobrym filmem
_________________ Moje marzenie z MAGa: wznowienie wszystkich Stephensonów
The Thing. Postanowiłem pokazać wnuczce kawałek klasyki i sam byłem ciekaw, jak to zniosło próbę czasu. Efekty wiadomo, początek ejtisów, z gówna bicza nie ukręcisz. Poza tym, po tych wszystkich Obcych... czym tu straszyć? Scenariusz jakoś tam daje radę, a będąca najmocniejszą stroną filmu klaustrofobiczna atmosfera zagrożenia i paranoicznej podejrzliwości wciąż przemawia, nie wciskając w fotel, jak kiedyś, ale jednak. Za co Carpenterowi chwała.
No, niezłe, niezłe - skwitowała wnuczka. Może tylko przez uprzejmość.
_________________ Kiedy jesteś martwy, nie wiesz, że jesteś martwy. Cały ból odczuwają inni.
To samo dzieje się, kiedy jesteś głupi.
(Lemmy)
"The Thing" jest bardziej straszny, bo o ile Alien nie bawi się w subtelności (nie licząc faceburgerów), o tyle ten wydobyty na Antarktydzie jest diablo podstępnym tworem.
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
Efekty wiadomo, początek ejtisów, z gówna bicza nie ukręcisz. Poza tym, po tych wszystkich Obcych... czym tu straszyć?
Przecież te efekty praktyczne bardzo dobrze się zestarzały. Dla porównanie był też prequel z 2011 (norweska baza) gdzie wlazło CGI wykonane na ok poziomie i jakoś nie czułem przeskoku. Nawet chyba te praktyczne efekty wydawały mi się bardziej "oślizle".
Efekty Bottina w The Thing to wciąż top 5 najlepszych efektów praktycznych w historii Holly. A sam film, wiadomo, 10/10, współczesne obrazki nie mają podjazdu.
The Thing 10/10? Srogo.
U mnie tylko Blade Runner ma tyle.
paradoksalnie podobne obrazki, nawet mają zaszytą podobną rozterkę na temat tożsamości głównego bohatera. Tyle że The Thing ma ten slasherowy frontend, i w sumie też można się nim cieszyć w ten sposób nie wchodząc głębiej.
Oczywiście się zgadzam, The Thing to naprawdę kawał rzemiosła, najlepsza hyhy rzecz Carpentera.
Jednakże trochę mu brakuje do artyzmu Blade Runnera. Ale może to moje fanowskie skrzywienie.
Są pewne podobieństwa, np. tu i tam pięknie "gra" scenografia, będąc mocną stroną, w BR jest wręcz genialna - zarówno wnętrza (mieszkanie Sebastiana OMG!!!) jak i w scenach outdoor.
To, co wyraźniej widać po latach, BR ma lepszy zestaw postaci. I nie tylko wygrywa parą antagonistów, Deckard, Roy Batty, ale też postaci drugoplanowe bardziej zapadają w pamięć. A Kurt Russell ma mniej zniuansowanego bohatera do zagrania i słabszy support pozostałej załogi. Pod tym względem np. dużo lepiej wypada też pierwszy Alien, gdzie paru drugoplanowych aktorów dobrze wspominam po latach.
_________________ Kiedy jesteś martwy, nie wiesz, że jesteś martwy. Cały ból odczuwają inni.
To samo dzieje się, kiedy jesteś głupi.
(Lemmy)
Brutalista - Brady Corbet. Architektura i moralność* Pewnie nie jest to nawet film o architekturze a sam tytuł jest raczej odwołaniem do synonimów tego słowa niż kierunku w sztuce. Reżyser pozwala nam uwierzyć tej fikcyjnej biografii modernistycznego architekta, węgierskiego Żyda, ocalonego z pogromu, emigranta, nowego Amerykanina, męża, dla którego językiem pozwalającym mu przetrwać staje się sztuka. Film w swojej formie staje się prwdziwym przeżyciem kinowym. Trwa 3 i pół godziny, z 15 minutową przerwą w połowie (teatralne wrażenie potęgowało nie multipleksowe kino), zachwyca grą aktorską i muzyką. Zadziwia jak skromnymi środkami Corbet osiągnął taki efekt, film wydaje się wręcz kameralny, momentami klaustrofobiczny a jednocześnie epicki w opisie historii jego bohaterów. Zadziwia, że Corbet ma dopiero 36 lat...
*Architecture & Morality – trzeci album studyjny angielskiego zespołu OMD, z 1981 roku z projektem okładki wpisującym się w film Corbeta
Obejrzałem sobie nowego Kruka bo wpadł na Prime. Miałem obawy że to będzie remake Kruka z Brandonem Lee ale nie, nie jest to remake. Niby historia w swej podstawie ta sama, ale i antagoniści inni, i cały anturaż też. Niemniej nie jest to dobry film, brakuje mu polotu i jaj. Nie ma klimatu. Na plus muzyka, nawet Joy Division gdzieś tam przemknęło. Można obejrzeć, ale po co?
Do starego filmu mam ogromny sentyment, nie żeby to był jakiś wyjątkowy film, ale po prostu go lubię. I tam był świetny kawałek Kjurów.
"Brutalistę" muszę obejrzeć. Kiedy wpadnie do streamingu. Siedzieć w kinie trzy i pół godziny godziny i to jeszcze z przerwą. To musiałby być film Christophera Nolana.
"Kruka" zamierzałem oglądać dziś, ale na razie zniechęciły mnie negatywne recenzje. Ale go obejrzę. Nawet nie z sentymentu do oryginału, który był przeciętnym filmem otoczonym niezrozumiałym kultem - chyba tylko z racji śmierci odtwórcy głównej roli. Po prostu lubię od czasu do czasu obejrzeć kiepski film wiedząc wcześniej, że włączam kiepski film.
Tymczasem obejrzałem "The Order" - też na Prime. Film z 2025 r. W rolach głównych Jude Law i Nicholas Hoult. Dwóch brytyjskich aktorów w fabule na wskroś amerykańskiej. Oparta na faktach historia, w której w 1984 r. agent FBI tropi faszystowski odłam innych faszystowskich białasów, na czele którego stoi ogarnięty w planowaniu i wykonywaniu planów fanatyk. Świetny film, który pewnie w kinach by przepadł, bo to nie są dobre czasy na takie filmy. Wprawdzie jest akcja, pościg, przemoc, ale to film w gruncie rzeczy pozbawiony wytrysków fabularnych, sprawdziłby się w latach 90-tych. Nawet mi się kojarzy z jakimś filmem z tamtych czasów. I o podobnej tematyce. Świta mi, że z Donem Johnsonem. Ale nie będę się o to strzelał. Też był o amerykańskich faszystach. https://www.youtube.com/w...CgyMDI1KQ%3D%3D
Nawet nie przesadzę, jeśli podsumuję go według obowiązującej dziś w USA politycznej poprawności: mamy tu moralnie zbankrutowanego agenta FBI, przedstawiciela skorumpowanego przez lesby, pedałów, czarnuchów i meksów (i żydów!!!) rządu, który tropi zdrową, białą tkankę narodu amerykańskiego, która chce odzyskać swój kraj z rąk skompromitowanych kolaboracją z tymi parchami elit. Atak na zdrowe, białe wartości i prawdziwą Amerykę prawdziwych Amerykanów. Dżefik Bezos się nie kapnął, że takie filmy teraz nie uchodzą?
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
"Kruka" zamierzałem oglądać dziś, ale na razie zniechęciły mnie negatywne recenzje. Ale go obejrzę. Nawet nie z sentymentu do oryginału, który był przeciętnym filmem otoczonym niezrozumiałym kultem - chyba tylko z racji śmierci odtwórcy głównej roli. Po prostu lubię od czasu do czasu obejrzeć kiepski film wiedząc wcześniej, że włączam kiepski film.
Ostatnio dosłownie w zeszłym miesiącu oglądałem Kruka bo chciałem zrobić sobie porównanie do nowej wersji. Tez się zastanawiam na czym polegał ten fenomen filmu. Śmierć aktora do tego syna tego Lee na pewno się do tego przyczyniła historia trochę jak z Ledgerem. To co mnie uderzyło w filmie to jak komiksowy był (duh w końcu na podstawie komiksu ) kadry całe sekwencje przeniesione żywcem z komiksów do tej pory jakoś miałem w głowie że ekranizacje komiksów to zawsze tylko superboahterszczyzna. A tutaj wydaje mi się że sporo było elementów które wtedy mogły urzec sporą grupę nerdów. Film sam w sobie taki se gdyby nie realizacja i przyzwoita rola Brandona to bym dał 5,5/10 a tak to nawet i 6,8/10 można dać. Suma summarum po obejrzeniu pierwowzoru remake wyleciał na zawsze z kolejki bo szkoda życia na oglądanie tej samej historii tylko w gorszym wydaniu
@kamyk Gratuluje obejrzenia brutalisty w kinie, sam chyba się nie zmogę na taką wyprawę i poczekam na streaming, dobrze przeczytać kolejną pozytywną recenzję filmu.
_________________ W życiu - oczekujemy co najwyżej sporej porcji bezrefleksyjnej zabawy i przyczynku do dalszej zabawy.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum