"Sisu" - fiński film z 2022 r., który na dniach wjechał na Netflixa. Żartem można napisać, że to fińska odpowiedź na "Johna Wicka" podlana trochę stylem Quentina Tarantino, choć może za daleko z nim wybiegam. Anyway, czy ktoś czasem nie pisał już o tym filmie na forum? Warto, warto. Film jest doskonały, zabarwiony czarnym humorem i sam wprawia w dobry humor, choć mocno brutalny.
Trailer na własną odpowiedzialność: https://www.youtube.com/watch?v=d2k4QAItiSA
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Ten film jest po prostu niedokończony. Być może z powodu braku funduszy. Ten fiński myśliwy miał jeszcze potem zaatakować Niemcy i je pokonać w pojedynkę, wyprzedzając Armię Czerwoną zatknąć swoją flagę na Bramie Branderburskiej. I gdyby tak się zakończyło, wtedy ten kretyński scenariusz nabrałyby sensu, bo można by od biedy uznać to za purnonsensową zabawę.
_________________ Kiedy jesteś martwy, nie wiesz, że jesteś martwy. Cały ból odczuwają inni.
To samo dzieje się, kiedy jesteś głupi.
(Lemmy)
Ekshumacja - Jae-hyeon Jang. Południowokoreański horror, ciekawie wykorzystujący historię podzielonego kraju, jego folklor i obyczajowość. Opowiada o grupie osób zawodowo zajmujących się, ogólnie mówiąc, miejscami pochówku zmarłych osób - mamy tu więc i przedsiębiorcę pogrzebowego, i geomantę specjalizującego się w zdobywaniu jak najlepszych miejsc pochówku oraz szamankę, dosyć młodą i nowoczesną kobietę, zajmującą się tradycyjnymi obrzędami związanymi ze zmarłymi. Osoby te zostają wynajęte celem przeprowadzenia tytułowej relokacji przodka pewnej rodziny, którą dotknęła klątwa.
Dziki robot - Chris Sanders. Przeurocza animacja od Dreamworks, z wszytymi dla dzieci ważnymi Q&A, z których i dorośli skorzystają. Robotka Rozzum to przyrodnia siostra WALL-E ale mam wrażenie, że historia z Pixara była jednak lepsza. Czekam by skonfrontować z Flow (Złoty Glob'25)
Substancja. Hm, dawno tak pojechanego filmu nie oglądałem. Trochę Lyncha, trochę Cronnenberga, w sumie nic nowatorskiego, ale podane w nowoczesnym sosie, chociaż końcówka to nawet dla mnie była zbyt turpistyczna i surrealistyczna.
Odważna rola Demi Moore, Margaret Qualley też dała radę. Nie wiem czy polecać, delikatny żołądek może nie wytrzymać.
Wiesz, gdyby nie ten przesadzony finał, to może miałbym mniejsze opory.
W sumie dla fanów body horroru film jak znalazł, ale nie tylko można go na tym poziomie odbierać, ale także jako krytykę kultu piękna, niestety jest to strasznie łopatolicznie wyłożone.
Fakt, film zostanie w pamięci, tego odmówić nie można.
Końcówka rzeczywiście trochę psuje wcześniejszy efekt, zmieniając estetykę w stronę konwencjonalnego horroru i wypadając z nerwowego rytmu całości. Jak oglądałem drugi raz to ją odpuściłem chociaż najbardziej obrzydliwą scenę odegrał moim zdaniem Quaid w restauracji. Nie da się jednak ukryć, że całość pięknie odzwierciedla obecny kult młodości za wszelką cenę i właściwie nie odbieram Substancji jako horroru.
_________________ Jeśli wolność słowa w ogóle coś oznacza, to oznacza prawo do mówienia ludziom tego, czego nie chcą słyszeć.
G. Orwell
"Bękart" - duński film, a zatem obejrzałem tylko dla Madsa Mikkelsena. Bo oglądam wszystko z Madsem. Zakończenie mi się nie podobało, ale może się czepiam bezpodstawnie, ostatecznie trzymałem kciuki. Niemniej film opowiada historię surowego, bezwzględnego, wysmaganego życiem i przeciwnościami oficera, który podejmuje się trudnego zadania, na którym zależy królowi, ale nikt na nie nie stawia. Zasiedlenia Jutlandii, którą najpierw trzeba "okiełznać", bo jest niegościnna. Ale jeśli jemu się uda, pójdą za nim inni i będzie sukces. Nie tylko ziemia i klimat stanowią problem. https://www.youtube.com/w...2lhc3R1bg%3D%3D
Do obejrzenia na Amazon Prime. To świeży film, choć nie Amazona, ale chyba go nie wrzucą za paywalla.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
"Polne lilie" - film z 1963 r. W roli głównej Sidney Poitier. W ramach umacniania się w amerykańskiej klasyce filmowej. Główny bohater, Homer Smith, podrózuje przez Amerykę. Zatrzymuje się w pewnej osadzie, gdzie zostaje wciągnięty w pomoc zakonnicom chcącym zbudować kaplicę. Film lekki, zabawny, nawet można napisać, że chrześcijański. Nie wzruszył mnie, ale oglądałem z ciekawością i przyjemnością.
Teraz niepoważnie: ten film to marksizm kulturowy. Po pierwsze, główny bohater jest czarnoskóry. W 1963 r. Po drugie, białe są tu tylko zakonnice, ale... Ale to imigrantki z Niemiec i Węgier, ledwie mówiące po angielsku. Inny biały, "tubylec" występuje tu tylko epizodycznie i bez znaczenia. Po trzecie, bohaterowi w budowie kaplicy pomagają Meksykanie, na moje oko - na obywateli amerykańskich to nie wyglądają, ale może tubylcy, bo to - znowu na oko - taki region, który mógłby być zamieszkany przez Meksykanów (Arizona? Teksas? Kalifornia?). Tak, czy siak, mamy w tym filmie same mniejszości. Teoria podstawienia (marksizm kultorowy) wjeżdża w tym filmie na pełnej!
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
"A Real Pain" - obecnie na Disneyu. Fajny film, na który czekałem. Nie dlatego, że nakręcono go w Polsce i z polską ekipą techniczną. Aczkolwiek, ta Polska tu wygląda spoko, ładnie, ale nie pocztówkowo. Mamy tu ciekawą historię dwóch kuzynów, którzy ruszają do Polski w podróż śladami swojej babci, która ocalała z Holokaustu. Akurat ten motyw mnie nieco hamował, bo nie znoszę filmów z tą tematyką. Niemniej, przekonał mnie Jesse Eisenberg (dodatkowo jako scenarzysta i reżyser) oraz Kieran Culkin. Świetny duet im wyszedł i to Culkin miał tu więcej do zagrania. I trudniejsze zadania, aby nie skalkować swojej roli z "Sukcesji", bo bohaterowie są trochę podobni. Jednak jego Benji jest inną postacią, mimo powierzchownych podobieństw. Inaczej "rozedrganą", mającą w sobie ból, który w tym filmie jest najważniejszy, ważniejszy niż ta dziedziczona po babci trauma wojenna i dziedzictwo historii. Ten historyczny ból jest subtelnie napisany, bez łopatologii, w ciszy, nie przegadany w żaden sposób. Jednak to napięcie między kuzynami jest ciekawsze, ich wzajemne relacje, braterska troska i podróż, która ma ich zbliżyć do siebie. Świetnie mi się to oglądało i nawet miało to zdolność poruszenia mojego czarnego serca. Dałbym Kieranowi Oscara, Złoty Glob już dostał. https://www.youtube.com/w...gendpYXN0dW4%3D
"Hrabia Monte Christo" - Canal+. Jest to poprawna adaptacja powieści Dumasa. Ale nie wiem, czy to zasługa filmu, czy upływu czasu, bo żadnych emocji we mnie ta historia już nie wzbudziła. Powieść kiedyś przeczytałem dwa razy i zawsze z emocjami. Teraz bym pewnie do niej nie wrócił, ale to jedna z tych historii, kiedy zawsze skuszę się na adaptację. Jest tu sporo zmian odnośnie literackiego pierwowzoru, ale są one uzasadnione - film trwa prawie trzy godziny a i tak miałem wrażenie, że ślizga się po fabule. Zakończenie takie sobie, ale doceniam oryginalność.
I słowo daję, pomyślałem w trakcie oglądania, że Francuzi mogli dać Brytyjczykom kasę na jakiś miniserial. I po filmie odpalam IMDb, aby wystawić ocenę i wyskakuje mi miniserial brytyjski z 2024 r. Chętnie obejrzę.
"Hrabia Monte Christo" - film trwa prawie trzy godziny a i tak miałem wrażenie, że ślizga się po fabule. Zakończenie takie sobie, ale doceniam oryginalność.
I słowo daję, pomyślałem w trakcie oglądania, że Francuzi mogli dać Brytyjczykom kasę na jakiś miniserial. I po filmie odpalam IMDb, aby wystawić ocenę i wyskakuje mi miniserial brytyjski z 2024 r. Chętnie obejrzę.
Tak, polecam w tv publicznej jest emisja 8-odcinkowego serialu w reż. Billy Augusta. Bogatszy w treść i wierniejszy książce. Nawet kręcony w tych samych lokacjach co film
https://www.filmweb.pl/se...o-2024-10066388
Cholera, muszę czekać na powtórki, bo już któryś odcinek grają.
"Obcy: Romulus" - film mi się nawet podobał. Porządna realizacja, stylizacja, po prostu miły dla oku, gdyż przywołuje klimat pierwszego "Obcego". Fabuła też niezgorsza - ale ostatecznie mamy tu ludzi walczących z obcym przybłędą na statku kosmicznym - dużo się tu wepchnąć nie da. Po prostu trzeba walczyć. Fanem tej serii nie jestem, doceniam część pierwszą i drugą, o reszcie nie pamiętam. I chyba to najlepszy "Obcy" od czasu drugiej części. Dodam, że nieco kontrowersyjny wydał mi się motyw z powrotem postaci znanej z częsci pierwszej.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Byłam wczoraj na Kompletnie nieznanym i jak ktoś lubi muzykę Dylana oraz tego typu filmy (biograficzno-muzyczne), to polecam, tak 8/10.
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
Myślałem że Clint Eastwood nie zrobi już gorszego, bardziej propagandowego, sławiącego wyższość USA I American Way of Life, prawa do posiadania broni itd. filmu.
Ale się myliłem, och i to jak bardzo.
W tiwi puścili dziś 15 17 do Paryża a ja, szczerze mówiąc, nie miałem pojęcia o tym filmie, niby tam śledzę twórczość Clinta, jednakże ten mi gdzieś umknął.
I tak miało pozostać. Większego gniota od dawna nie oglądałem.
Trzech chłopaków ratuje pociąg przed terrorystą. Trwa to 5 minut. Pozostałe 1,5 godziny to dzieciństwo, młodość i podróż po Europie, której to podróży zwieńczeniem jest właśnie ten atak terrorysty. Kurwa jakie nudy
Normalnie jak w polskim filmie. No i kuriozalne obsadzenie prawdziwych bohaterów tego zajścia w rolach samych siebie, czyli tartak pełen drewna.
Żenada i poruta jakich mało. Snajper to przy tym arcydzieło.
_________________
Myślałem że Clint Eastwood nie zrobi już gorszego, bardziej propagandowego, sławiącego wyższość USA I American Way of Life, prawa do posiadania broni itd. filmu.
Ale się myliłem, och i to jak bardzo.
W tiwi puścili dziś 15 17 do Paryża a ja, szczerze mówiąc, nie miałem pojęcia o tym filmie, niby tam śledzę twórczość Clinta, jednakże ten mi gdzieś umknął.
I tak miało pozostać. Większego gniota od dawna nie oglądałem.
Trzech chłopaków ratuje pociąg przed terrorystą. Trwa to 5 minut. Pozostałe 1,5 godziny to dzieciństwo, młodość i podróż po Europie, której to podróży zwieńczeniem jest właśnie ten atak terrorysty. Kurwa jakie nudy
Normalnie jak w polskim filmie. No i kuriozalne obsadzenie prawdziwych bohaterów tego zajścia w rolach samych siebie, czyli tartak pełen drewna.
Żenada i poruta jakich mało. Snajper to przy tym arcydzieło.
_________________
Tak. Nie pamiętam już, czy tam załopotał na wizji sztandar pasiato gwiaździsty, ponieważ prawdopodobnie mogłem przysnąć z nudy. Lub coś w tym stylu. "Przysięgły numer 2" jest nieco lepszy, ale ostatecznie to również nuda.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Za co najmniej dziwną należy uznać decyzję polskiego dystrybutora filmu, który premierę wyznaczył na koniec lutego. Co prawda ratuje się obecnie prapremierami ale film grany jest jedynie w wybranych kinach, w ograniczonej ilości kopii, dla wielu będzie wyzwaniem dotarcie na taki sens. Pozostaje cierpliwość bądź mniej szlachetne metody. Nosferatu - Robert Eggers. Film fabularnie rozpięty między Symfonią grozyF.W. Murnau a Nosferatu wampir, Wernera Herzoga i w moim odczuciu nie przebija tych obrazów. Akurat w przypadku Eggersa żałować można, że nie mógł zrobić tego filmu w sposób, który zużył już w Lighthouse. Dzisiejszy Nosferatu wypada właśnie najlepiej w ekspresjonistycznych półcieniach i monochromatycznej barwie. Fabułę na swoich barkach niesie Ellen Hutter swietnie wygrana przez Lilly-Rose Deep. Na najwyższym poziomie jak zwykle Willem Dafoe. Hrabiego Orlok gra przeciętnie, nierozpoznawalny Billy Skarsgard, brakuje mi w jego postaci pewnego niedomówienia i jednak uroku. Kolejny po Wikingu przyzwoity film Eggersa
Nosferatu (2024) zajebisty, wczoraj byłem, Eggers dowiózł samo gęste.
kamyk napisał/a:
Hrabiego Orlok gra przeciętnie, nierozpoznawalny Billy Skarsgard, brakuje mi w jego postaci pewnego niedomówienia i jednak uroku.
Nie wiem czy oglądaliśmy ten sam film, przecież ten Orlok, aktorsko i charakteryzacyjnie to zaskakująco świeża propozycja. Zamiast rozememłania i kolejnej historii typu niezrozumiany bohater/zakochany potwór mamy wprost atamana skurwola który przedstawia się JESTEM APETYTEM.
przecież ten Orlok, aktorsko i charakteryzacyjnie to zaskakująco świeża propozycja.
Pełna zgoda
Eileen - William Oldroyd. Mała perełka na wyciągnięcie ręki w skyshowtime. Na podstawie debiutanckiej powieści Ottessy Moshfegh, wydaje się że język filmu jej nie zaszkodził a nawet wydobył wszystkie niuanse. Fabularnie niby zlepione ze znanych elementów ale w zachwycającej formie i udanej próbie demontażu opisywanego świata i jego bohaterek - rewelacyjnie zagranych przez Thomasin McKenzie i Anne Hathaway. Chapeau ba
Po Nosferatu zrobiłem na drugę nóżke Le Vourdalak (2023) czyli nową francuską ekranizacje klasycznej "Rodziny Wurdalaka". Retro w estetyce, uwspółcześniona w przesłaniu (ale zaskakująco dobrze rezonując z oryginałem) ogólnie zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie, mimo trochę przymulającego początku. Ale jak wjeżdza do wioski tytułowy Wurdalak (swoją drogą sposób na wampira równie zaskakujący co w Nosferatu, choć w zupełnie inny sposób) to się zaczynynają mocne jasełka.
"Horyzont. Rozdział 1" - czekałem na ten film niemal od początku, bo lubię takie sagi filmowe. A to miała być saga filmowa, a do tego Kevin Costner jako reżyser i aktor. Wszystko mogło pójść źle. Niemniej, ja lubię jego "nieudane" filmy. Mimo tego, że są napuszone. "Wyat Earp", "Wodny świat" (choć najmniej), czy "Wysłannik przyszłości" (głupi polski tytuł, angielski lepszy "The Postman"). Dobrze wypadł również w miniserialu "Hatfields & McCoys". I jeszcze "Open Range" ("Bezprawie"). Więcej grzechów nie pamiętam.
Do tego filmu podszedłem zatem z otwartą głową mając świadomość, że poległ okrutnie w kinach. Bo wiem, że po latach takie kinowe klęski zyskują. A niektóre wręcz nie tracą już w momencie frekwencyjnej klęski. Zresztą, niedawną klęskę w box office, czyli "Babilon" dziko wielbię. Czeka mnie kolejny rewatch z okazji premiery na Maxie.
Ale "Horyzont" to jednak nie jest dobry film. Jego wadą największą jest to, że jest częścią całości. Otwiera w swoim pierwszym rozdziale dużo wątków, które - co oczywiste - nie łączą się jeszcze ze sobą i może się nie połączą, ale i nie wciągają. Szkoda dobrych aktorów w pozostałych rolach. Szczególnie Sienny Miller, od której zawsze nie mogę oczu oderwać i dla niej się rozwodzę z żoną zawsze, kiedy widzę ją w nowym filmie lub serialu. Nie wiem, jaki zamysł ma Costner na resztę historii. W szczególności, czym ma być ta Amerykańska Saga. Historią o kolonizacji Zachodu rozpisaną na - podobno - 15 lat? Nie ma tu żadnego wciągającego dramatu, żadnej angażującej historii. Fabuła wydaje się rozwleczona i pozbawiona napięcia. Choć miewa momenty. Być może byłoby lepiej, gdyby jakoś w finale podsumowała dotychczasową historię. Ale jest to finał zbyt otwarty. Na dodatek ostatnich kilka minut to jakiś dziwny trailer części drugiej. Choć początkowo myślałem, że to po prostu jakiś podsumowujący skrót.
Druga część jest już gotowa, ale premiera została odłożona na nieokreśloną przyszłość. Może od razu w streamingu, a może skasują tę produkcję, aby kasę odzyskać od ubezpieczyciela. Szkoda byłoby mimo wszystko.
To powinien być miniserial, czy serial. Wtedy miałoby to sens. Ale puszczanie tego filmu do kin było proszeniem się o klęskę i świadczyło o braku rozsądku u Costnera, który za bardzo uwierzył w swoje odrodzenie dzięki "Yellowstone". Ego go poniosło. Choć nie oceniam tego filmu surowo - tak 6/10, przy średniej 6,7/10 na IMDb, to mimo wszystko rozumiem tych, którzy poszli do kina i się zawiedli.
https://www.youtube.com/w...gendpYXN0dW4%3D
Film do obejrzenia na Canal+. Dobrze wchodzi, jeśli podzielić seans na części, jak w serialu.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
"Obcy: Romulus" - film mi się nawet podobał. Porządna realizacja, stylizacja, po prostu miły dla oku, gdyż przywołuje klimat pierwszego "Obcego". Fabuła też niezgorsza - ale ostatecznie mamy tu ludzi walczących z obcym przybłędą na statku kosmicznym - dużo się tu wepchnąć nie da. Po prostu trzeba walczyć.
I chyba to najlepszy "Obcy" od czasu drugiej części. (..)
1. Dużo wepchnąć się nie da, natomiast to co mamy, jest niemożebnie głupie. Zero napięcia i akcja jak po sznurku z dupnym finałem.
2. Sorry, że to napiszę, ale... LOL!
Trzecia część zrobiona przez D. Finchera jest o niebo lepsza od tego najnowszego, młodzieżowego gówienka.
Polecam wersję specjalną "Alien 3" (dłuższa o ponad pół godz. od wersji kinowej).
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum